Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Emmi

małżeństwo i samotność cz.2

Polecane posty

Gość a tak na marginesie...
Nie sądziłam, że się kiedyś odezwę na tym wątku no i proszę..... Małżenstwem jesteśmy od 2 lat to podobno czas pierwszego kryzysu. Moim zdaniem każde żyje swoimi sprawami i obowiązkami, mi to przeszkadza i wszczynam awantury a on uważa że wszystko jest jak najbardziej ok. tylko ja się czepiam, sama nie wiem czego chcę, przesadzam i takie tam....tylko, że ja już nerwowo nie wyrabiam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 lata...to mało ja ostatnio stwierdziłam, że 10 lat mojego małżeństwa to 10 lat kryzysu , od poczatku wszystko było nie tak mój mąż też się czepia ale mnie, my nawet normalnie nie rozmawiamy tylko ,,warczymy do siebie" ja też już nie mam siły, 3 tygodnie temu byłam już gotowa do odejścia ale była rozmowa, która oczywiście nic nie zmieniła zostałam bo syn, bo miałam zabieg, i syna odczulanie ale torba leży na wierzchu i jestem ciekawa jak długo wytrzymam z tym wszystkim, ostatnio juz nie mam na nic siły na nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak na marginesie...
Ja niestety nie mogę pracować, moje dziecko wymaga specjalnej opieki wiec nie mogę sama nas utrzymać. Chyba nic nie da się z tym zrobić tylko zaakceptować sytuację tylko to cholernie trudne.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam!! Może porozmawiaj z nim, chociaż wiem jak jest u mnie rozmowy nic nie daja, on posłucha i dalej jest tak samo. Może on ma z toba za dobrze po prostu. Jesteś w domu wszystko porobione a on książe czuje ze tak ma byc i wymyśla że się czepiasz. A pomaga ci w domu, przy dziecku cokolwiek? by ciebie troche odciążyć byś miała czas dla siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak na marginesie...
Dokładnie, rozmowa rozmową i jeśli coś da to na bardzo krótki czas, ale częściej jest komentarz...przesadzasz... W domu jak to w domu jest małe dziecko więc nie zawsze jest super porządeczek i wszystko na czas, ale jak się siedzi non stop w domu i ma dość przykre przeżycia (jak mówiłam synek wymaga specjalnej opieki) to psychika nieco siada i nie ma czasem sił, motywacji i ochoty by ogarnąć wszystko. Zresztą nawet jak jest porządeczek to nie jest doceniany, ale jak go nie ma to komentarze że jest pierdzielnik. Pomoc...hmm czasu dla siebie nie mam bo zdaniem męża siedzę sobie w domu i mam zajebiście to on jest zapracowany, przemęczony, utrzymuje nas więc nie mam prawa wymagać od niego żeby mi w czymś pomógł, kiedyś jeszcze było inaczej nie robił afery, a teraz komentuje, żebym poszła do pracy i nas utrzymała to on zajmie się domem. Ogólnie dzięń wygląda tak, że od 8.00 do nierzadko 20.00 jestem sama z dzieckiem, maż nawet jak wróci wcześniej z pracy zasiada przed kompa, nie rozmawiamy juz praktycznie ze sobą , jakies tam czułości okazywał zwłaszcza w łóżku,ale tylko przytulanie i koniec, no cóż potrzeby tego typu chyba też nakładają się na samotność w związku, moim zdaniem zbliżenia intymne budują więź między ludźmi, bliskość u nas są rzadko, co też mnie przygnębia i rozdrażnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak na marginesie...
Kwiatuszek78 a Twój mąż wie jaki masz zamiar, jaka jest jego reakcja na Twoją wyprowadzkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To co czytam to jakbym czytała swoją historię, u mnie było to samo. Mały urodził się z niedotlenieniem prze rok jeździłam do neurologa i rehabilitacja, ciągłe leki , zmiany mleka bo alergik teraz odczulany ma juz 10 lat. Wypominki, że siedze w domu nie pracujesz nic nie robisz wychowanie dzieci się przecież się nie liczy. W końcu zaczęłam się zmieniać, poszłam na studia zdobyłam wykształcenie i lepszą pracę. Syna wychowuję przecież sama, bo on tylko praca i auta. On wie, że miałam zamiar się wyprowadzić ale jak to stwierdził że nasz związek się psuje i coś musimy zrobić z tym to miał na mysli że to ja mam coś zrobić z tym nie my razem tylko ja. I tak się kręci. Jest do bani a mi sie nie chce juz nic naprawiać bo on nigdy sie nie zmieni, wiesz chyba ze zdarzy sie cud.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak na marginesie...
Wiesz co najgorsze jest to że są właśnie takie typy mężczyzn którzy twierdzą, że wychowanie dziecka to wyłącznie obowiązek matki. Dobrze, że masz pracę, możesz sama się utrzymać to w razie co nie jesteś od niego zależna i możesz rozważyć wyprowadzkę. Ja mam taką zawziętą i dumną osobowość więc na Twoim miejscu pewno bym się wyprowadziła, ale daleka jestem od jakich kolwiek porad. Rozumiem Cię doskonale, że nie masz już siły i ochoty walczyć bo skoro trwa to już 10 lat a efektów nie widać to każdy by się zniechęcił i nie widział sensu... Ja nie wiem od czego to zależy, że na początku jest świetnie a potem szkoda gadać....chyba głównie chodzi o to że ludziom chce się pracować nad tym żeby było dobrze, a jeśli nie widać zaangażowania drugiej strony to przecież nic się nie da zrobić. Mój mąż uważa że taka jest kolej rzeczy, na początku jest duże uczucie wszystko takie ach och a potem przychodzi szara codzienność i trzeba nad tym przejść do porządku dziennego......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co jest najgorsze ta świadomość własnych błędów. Serce mi się ściska gdy widzę ludzi zakochanych, szczęśliwych, gdy jedno wspiera drugie u mnie tego nie ma od tak dawna że już nawet nie pamiętam czy tak było. A chciałabym być szczęśliwa tak po prostu szczęśliwa, by ktoś o mnie dbał i szanował mnie taką jaka jestem. Bym nie musiała być zawsze o ten 1 krok przed nim zgadywać jego myśli by w domu było cicho i dobrze. Ja tylko tego chcę niczego więcej i wiesz co on nigdy mi tego nie dał, nigdy. Ja nawet nie czuje sie swobodnie w jego otoczeniu tylko ciągle jestem poddenerwowana. Siada mi zdrowie od dawna ale się nie załamuje i ide dalej bo tak trzeba ma synka i on mi daje siłe na życie, bo to fajny chlopaczek ten mój synek. Dla niego moe zrobić wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🖐️ Smutne jest to co piszecie,my kobiety czasem jesteśmy uzależnione od współmałżonków,od finansów,mieszkania i innych rzeczy..... Dalej czuję się samotna w związku,jeździmy razem na urlop,wakacje,wyjazdy do rodziny,ale nie ma uczucia,nie ma czułości dobrych słów...ja nie wiem czy umiem kochać......:(,wiecznie pretensje,krzyk ,czepianie się, a jak w potrzebie to milutki.... Życzę wam dużo siły do utrzymania wszystkiego w ryzach jak to się mówi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak na marginesie...
Tak jedno wspiera drugie....... kiedyś myślałam że małżonek to przyjaciel, można mu popłakać, pozrzędzić a on pocieszy, wesprze...'Tak było na początku, mieliśmy bardzo trudną sytuację gdy urodziło nam się dziecko wtedy był przy mnie, był właśnie taki jakim chciałabym go mieć teraz. A co słyszę, bo on nie lubi takiego zrzędzenia, trzeba być twardym a nie miękkim, nie lubi użalania się siedzenia i rozbierania czegoś na czynniki pierwsze. Nie mam więc w nim oparcia jak jest mi źle, bo zwyczajnie nie ma prawa mi być, źle bo on tego nie rozumie, nie pocieszy, nigdy nie mogłam mu się najzwyczajniej wyżalić, bo takie marudzenie to nie w jego stylu..."przesadzasz". Taka poddenerwowana to ja zawsze byłam w obecności mojego ojca wiem na czym to polega na dłuższą metę staje się nie do wytrzymania i budzi agresję..... Może jednak przemyśl tak głęboko, dokładnie czy dała byś radę bez niego bo jeśli jesteś już w takim stanie jak ja przy moim ojcu a nic już do niego nie czujesz to chyba najwyższa pora pomysleć osobie. A czy synek bardzo jest do niego przywiązany? Ja jak czasem mi przejdzie przez myśl czy bez niego nie byłoby mi lepiej to zaraz myślę o synku ona bardzo jest przywiązany do ojca, bardzo ciężko by to przeżył..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj!!! Agrypina pamiętasz mnie?? Czy mój synek jest przywiązany do niego raczej nie. On taty nawet nie wspomina jak dluzszy czas go nie widzi.Wiem co masz na myśli. Wciąż przerabiam to w sobie wciąż i wciąż, z tym zamiarem nosze się już dość długo. Żal mi tylko syna zabierać od przyjaciól, szkoły, od czegoś co zna i jest mu tu dobrze, tam gdzie mielibysmy sięwyprowadzić wszędzie daleko do szkoly, sklepu, wszedzie ja znam ten ból dojeżdżania do szkoły itd. tu mu jest łatwiej. Nie raz czuje się taka zagubiona w tym wszystkim, że na prawde brak słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie:)Kiedyś często tu bywałam,ale potem przestałam być samotna.Myślę,żę spokojnie mogę tu wrócić.Ze stałych bywalczyń widzę Agrypinę pamiętam She kameleon ,iwe ,ale nie widać ich:)Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam wasze wypowiedzi i okazuje się, że moje problemy są zupełnie inne niż wasze.Efekt tych problemów jest bardzo podobny ale przyczyny inne.Samotność w małżeństwie może mieć różne oblicza.Każda z nas próbuje doradzić drugiej ale sobie pomóc nie może.To jest miłe, że dajemy sobie wsparcie psychiczne nie znając siebie, takie wsparcie da więcej niż rozmowa z koleżanką, która nie zawsze dobrze nam życzy.Pozdrowionka.Powodzenia w naprawie małżeństwa dla wszystkich, którzy czytają to forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam🖐️ Samotna chyba każda z nas jest.....jest to bardzo smutne. Kwiatuszek dawno tu nie poczytywałam i za bardzo cię nie kojarzę,musiałabym przejrzeć starsze wpisy.Wiem,że życie z dzieckiem wymagającym opieki jest trudne.Ja jestem fizjoterapeutą to wiem z czym to się liczyć trzeba. Nie wiem czy to czas tak robi,że jesteśmy inni i się do siebie przyzwyczajamy i nie widzimy rzeczy czasem bardzo błahych,które naprawdę mogą nam wiele pomóc.Rutyna robi swoje,nie staramy się o to aby w związku było ciekawiej i lepiej,skoro jest to stara żona i stary mąż to po co,nie? czasem tak niewiele nam trzeba a i tak nic nie robimy. MM chyba teraz trzyma to,że wyjeżdżam na zajęcia do innego miasta to bywa stęskniony jak wracam,a tak....po co się starać?najgorsze to jest to czepianie i rozliczanie ze wszystkiego.....o wszystko pretensje....szkoda gadać. Bejbi>>wiem,że się nie znamy i łatwiej jest napisać na necie coś wspierającego niż na żywo przyjaciółka,może napiszesz jakie masz problemy? She>>jak tam lokum? Daysy>>🌻 Iwe>>dawno cię nie było.... Miłego dnia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie to już chyba nie da się nic zrobić, ani uratować ani naprawić, ani już żyć się z tym wszystkim nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiatuszek>>zawsze są sposoby na ratowanie związku,tylko jest pytanie czy obie strony tego chcą??czy tego chcecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie!!! Ja osobiście mówiąc nie mam już siły, wogóle , nie chce mi się ostatnio nawet z łóżka rano wstawać. Wczoraj poprosiłam męża by z nami posiedział, to powiedział, że nie ma ochoty że ja i mój syn to dwie papuzki nierozłączki i mamy sobie sami siedzieć. Jego nigdy nie ma jak jest nie odzywa sie do nas, jeżeli się złości na mnie to niech się złości ale syna odrzucać od siebie - dla mnie to jest chore. To ja mam wybierać między nim a synem. On sam powinien się garnąć do swojego dziecka nie tylko ja. Jestem wyczerpana, moge śmiało powiedzieć że pracuje na trzy etaty: praca, dom, mama i jeszcze robie za tatę - czuje, że się wypaliłam tak do końca wypaliłam i nie ma już we mnie nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kwiatuszek:) Chyba cię rozumiem,że brakuje ci sił....to jest przykre i to bardzo.....nie wiem jak tak można żyć,ciężko i nie dziwię się,że nie masz siły na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze byłam bardzo skryta, nigdy nie opowiadam o sobie zbyt wiele a szczególnie o problemach.Wychodzę z jednego założenie,że nikt nie rozwiąże moich problemów,a niektórzy może ucieszyliby się że je mam.Może to błąd bo wyżalenie się czasami pomaga dlatego próbuję tam gdzie nikt mnie nie zna.A może ludzie widzą doskonale co się dzieje ale udają, że nic nie wiedzą, może ja nie potrafię ukryć już swoich emocji.Nie wiem, wiem jedno nie mam już siły dłużej tego znosić a wstyd mi się przyznać, że właśnie ja mam takie problemy.Chwilami zastanawiam się, że może to ja zbyt wiele oczekuje od życia i powinnam się pogodzić z całą sytuacją, jednak po dłuższej analizie wiem, że nie powinnam godzić się na kłamstwa, obietnice bez pokrycia i kupowanie prezentów jako odkupywanie win.Pozdrowionka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest to ,że każda poprawa sytuacji jest chwilowa, dlatego wiem, że już nie będzie nigdy lepiej, kiedyś poprawa trwała rok, dwa, pół roku a teraz dwa dni i znów to samo.Muszę nauczyć się żyć obok, bez żadnego wsparcia, sama jak palec.Dzisiaj czuję się bardzo źle i on nawet o tym nie wie, siedzi cały dzień w drugim pokoju, nic nie robi tylko wynurza się aby zjeść.To jest straszne, samotność w małżeństwie,jak ja zazdroszczę innym ludziom, muszę kończyć obowiązki wzywają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Jestem z facetem 4 lata.4 miesiace jestesmy malzenstwem a ja juz czuje sie samotna :( Dzis odkrylam ze podczas mojej nieobecnosci w domu szukal dziewczyny z okolicy na kilku portalach internetowych.Nie zdarzyl wykasowac historii :( Powiedzialam mu ze wiem czego szukal w necie a ten posiedzial na kompie wykasowal historie i poszedl spac Jestem zalamana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie!! U mnie to juz chyba koniec, śpimy osobno wszystko robimy osobno juz od tak dawna że nie pamietam. Nie mam siły na składanie tego w całość. Dopóki ja ciągłam ten wózek i dbałam o wszystko było dobrze, w miare dobrze. Teraz już nie mam siły, wszystko jest nie tak. On nie umie wyciągnąć ręki nawet porozmawiać. Gdy pytam czego oczekujesz mówi nie wiem. Pójdźmy do poradni-on nie bedzie jakiemus psychologowi mówił co mu jest. Oczekuje, że to znowu ja będę głaskała i przepraszała za wszystko . Ja juz nie umiem, nie potrafie nie chce Smutno mi.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🖐️ Kwiatuszek>>przeszłam terapię małżeńską-ale większość facetów nie chce opowiadać psychologom o swoich problemach-mój to zrobił dla dziecka-bo tak powiedziała pani,że dla dziecka trzeba to zrobić.Jeśli nie da się tego zrobić to spróbuj żyć dla siebie i dziecka-może idź sama na terapię bo będzie ci łatwiej i lżej na sercu....ja ciebie rozumiem,bo mieszkasz z kimś a żyjesz zupełnie osobno.:(przykre to.Ja mogę stwierdzić,że my dotarliśmy się po 15 latach małżeństwa-dopiero....to straszne i nie do końca jest super....w tym roku minęło 19 lat.A dalej mam jakieś kryzysy i dalej powiedziałabym,że mam tego dość.Ale sama się nie utrzymam.....szara rzeczywistość..... Miłego dnia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bylem jestem i bede sama
ja 1,5 roku po slubie..mamy corke...nie wpadka..poprostu tak wyszlo ze rowne 9 miesiecy po slubie sie urodzila heh...moja ciąża pokazała mi za kogo wyszłam:(.....samotna w szpitalu...samotna w domu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie niedługo minie 4 lata jak jestem po ślubie a od dwóch lat się zastanawiam czy dalej ma sens ciągnąć to co jest teraz .....normalnie nie mam siły....to wszystko jest takie dziwne niezrozumiałe i tak cholernie boli.... Trzymam wszystko w swoich rękach ale nie wiem jak długo dam radę dźwigać ten ciężar..pomóżcie !!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×