Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość wodny psikulec
Mysh, pytasz jak to jest z ta waga w Polsce. Otoz jest tak, ze wykresy swoja droga a tusza dzieci swoja. Zuza jest teraz pomiedzy 25 a 50 centylem (a od pol roku przybrala zaledwie kilogram). Pediatra nigdy ale to nigdy nie miala zastrzezen co do jej wagi czy wzrostu. Ale wystarczy pojsc na plac zabaw. Generalnie od zawsze dzieci w wieku Zuzy byly naprawde sporo wieksze nie wspomne o tym, ze byly tez wiele, wiele grubsze. Do tego, jak wiecie, Zuza jezeli chodzi o rozwoj ruchowy nie jest w czolowce swiatowej wiec podczas takich typowych rozmow na placu zabaw "a ile ma? a ile wazy? itd" jak przecietna mama dowiadywala sie, ze moja kilka miesiecy starsza od ich dziecka corka jest duzo mniejsza i mniej wazy patrzyly ze wspolczuciem generujac paszcza mniej wiecej cos takiego "no tak, ale niech sie pani nie martwi na pewno jeszcze urosnie..." Nie dosc, ze na codzien daleka bylam od jakiegokolwiek zmartwienia z tego powodu to czulam w takich sytuacjach sie jak matka gleboko uposledzonego dziecka. Mimo to nie wydaje mi sie normalne zeby polroczne dziecko nosilo rozmiar ubranek 80 i wazylo 10 kg. Wydaje mi sie, ze niestety polskie dzieci sa coraz bardziej upasione i wciskanie chemi, danonkow i tony cukru codzienne w ten sposob sie odbijaja na wygladzie maluchow. Hmm.... chyba troche ostro pojechalam... Jeszcze co do Zuzy i jej pomyslow to uwielbia sie ubierac we wszystko. Kazde nasze ubranie jakie wpadnie jej w reke zostaje przez nia natychmiast "zalozone". Glownie na glowe lub szyje. Oczywiscie po domu nie rusza sie inaczej ja ze "smycza" (taka reklamowa jak do kluczy) na szyi. Ostanio dwa razy umarlam ze smiechu. Raz jak Zuza zalozyla takie flanelowe, krotkie porteczki, w ktorych spi jej Tata na glowe tak, ze zaslonily jej twarz i tak zaczela maszerowac przez przedpokoj, po czym zderzyla sie ze sciana i jak stala tak usiadla. Calkiem jak nieme filmy z Chaplinem. A dzisiaj zalozyla na twarz i glowe moja czarna spodnice i w tym stroju galopowala na swoim czerwonym losiu na biegunach. Popatrzylismy i stwierdzilismy "jezdziec bez glowy". Wygladala naprawde komicznie do tego galopowala naprawde z bardzo duzym zaangazowaniem. Bardzo czesto tez przynosi nam z przedpokoju nasze buty. Bezbledne rozpoznaje, ktore sa mamy, a ktore taty. Wklada nam je na nogi albo zada bylsmy zalozyli. Smiesznie wyglada usilujac zalozyc moje wielkie frotowe kapcie bo kladzie taki kapec na podlodze i usiluje podniesc/wsadzic swoja stopke tak jakby to byl jakis lezacy na podlodze przedmiot i wscieka sie i dziwi zarazem, ze nie udaje jej sie tej stopy, na ktorej stoi podniesc do gory. No to tyle bo strasznie sie rozpisalam ale przez najblizsze dwa tygodnie na delegacji nie bede miec dostepu do komputera. Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, ale się uśmiałam z pierwszej części Twoje wpisu :) Całkowicie się z Tobą zgadzam, przechodziłam to samo. Owszem, są niektóre dzieci genetycznie predestynowane do bycia dużym i mocno zbudowanym. Ale nie oszukujmy się, jest to mały procent. Reszta jest zwyczajnie zapasiona. W Anglii to już jest patologia wręcz. Tu sa monstra, a nie dzieci :( Z Nastusią do przedszkola chodzi dziewczynka ( śliczna! ) ale tak gruba, że biedulka ledwo sobie sama radzi w toalecie - co akurat wczoraj widziałam. Aż sie na łzy zbiera. Nie wiem, czy jej rodzice nie mają serca???? W drugiej części swojej wypowiedzi odkurzyłaś wszystkie moje wspomnienia :) Anastazja też kocha się przebierać - ale!!!! Ostrzegam Cię!!! To się może niebezpiecznie utrwalić! Najpierw uważałam to za zabawne i robiłam ciągle zdjęcia ( nie mając pojęcia, ze ją tym zachęcam do tej działalności ) - pewnie niektóre pamiętacie- w babci szpilach, baba kręgiel, na koniu w majtkach na głowie ( jak Zuza na łosiu! ) itd. Ale teraz... teraz to już mnie nie bawi, bo mała przebiera się 15 razy dziennie. Każdą wolną chwilkę spędza na grzebaniu w szafie ( swojej bądź co gorsza mojej... ) i schodzi na dół sie zaprezentować. Nie musze mówić, że nie udaje jej się ślicznie wszystkiego na powrót poskładać, więc.. połowa mojej dziennej rutynowej pracy to układanie od nowa ubrań :( Mam ochotę udusić czasem. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak sie zastanawiam... tutaj dzieci jeszcze nie sa takie spasione jak te w Anglii, jednak chyba idziemy w tym kierunku i dlatego tutaj rodzice dzieci otylych sa tak samo napietnowani jak rodzice dzieci z niedowaga, a moze nawet bardziej! Z jednej strony to swietnie, ze Ministerstwo Zdrowia i lekarze staraja sie uwrazaliwiac rodzicow na kwestie zdrowego odzywiania, ale z drugiej strony... to tez jest troche chore kiedy lekarz kaze mamie siedmiomiesiecznego okraglego dziecka zrezygnowac z jednej butelki (znaczy dawac np. 5 zamiast 6 butli dziennie) w obawie przed nadwaga. Kurcze! najpierw produkujemy te wszystkie sztuczne mleka, nafaszerowane proteinami, tluszczami i witaminami jak niezly dopping, a potem zaczynamy dzieciom wbijac do glowy juz od malenkosci, ze jedzenie rowna sie nadwaga... Potem juz kilkuletnie dziewczynki zaczynaja sie bac o swoja figure. Ja jestem przeswiadczona o tym ze zawsze to czlowiek lekko \"niedojedzony\" bedzie zdrowszy od tego przejedzonego. Wierze w to swiecie :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha, i jeszcze chciac zdac wam relacje z akcji odzwyczajania Poli z wiszenia na cycku w nocy zdecydowalismy ze cycek jest dwa razy dziennie, rano po przebudzeniu i wieczorem przed snem, poza tym szlaban mamy za soba dwie noce bez cycka: pierwszej nocy Pola na zmiane rozpaczala i bawila sie przez 3 godziny, bo nie potrafila zasnac, drugiej nocy trwalo to juz tylko kwadrans, potem jeszcze marudzila jakis czas, ale obylo sie bez brania na rece, zasypiala sama i od drugiej w nocy spala bez przerwy do osmej trzymajcie kciuki za dalszy rozwoj wydarzen, tylko mocno bo ja sie boje, ze to tak latwo sie nie rozwiaze slowo daje, ze juz mialam tak dosc ciaglego budzenia i koniecznosci dawania jej cycka kilka razy kazdej nocy w charakterze smoczka, to byl najwyzszy czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Otóż to. Najpierw sami produkujemy \"paszę dla tuczników\" a potem obarczamy dzieci konsekwencjami jedzenia tego :( A tak w ogóle w temacie jedzenia pozostając - tak się wczoraj wieczorem z mężem zastanawialiśmy co jeść? Rozmowa wynikła z mojego potężnego zatrucia, po którym myślałam, ze zejdę z tego świata.... No więc co jeść? Mięso? Jakie? Z supermarketu - 5 razy odświeżane? Gotowe do odgrzania? Zrobione z cholera wie z czego ( z reguły z psa mielonego razem z budą ), a może prawdziwe świeże mięsko? Tylko gdzie je kupić? Komu zaufać? Rzeźnikowi? Producentowi? Hodowcy? Co jedzą te świnki, z których chcę kupić mięsko? Niestety wiem co jedzą i to mnie nie pociesza. W zasadzie nie ma różnicy czy kupię w markecie reanimowanego 4 razy kurczaka, czy kupię na targu żeberka z świni prosto od hodowcy :( Jedno i drugie jest toksyczne, a różni się wyłącznie nazwami toksyn, które posiada w sobie :( A więc warzywa! Które? Te z supermarketu? Hodowane na hydroplantacjach, albo użyźniane odchodami zwierząt, które leżą na tackach dwie półki dalej? Albo jeszcze gorzej - dopieszczane denaturatem, Co2 i innymi toksynami. Może więc w sklepach z ekologiczną żywnością? Lepiej nie, bo różnią się wyłącznie ceną i niczym więcej :( I to jest najbardziej nie fair, bo wiele ludzi płaci drogo i ufa, czy raczej pokłada nadzieję, że kupuje coś naprawdę trochę zdrowszego :( Tymczasem słowo \"eko\" czy \"bio\" stało się marketingowym słowem-wytrychem i jest do woli używane, czego nie reguluje w żaden sposób kontrola jakości ani żaden departament żywności. No więc może warzywa z targu....? Warzywa, których produkcja w ogóle przez nikogo nie jest nadzorowana i dopiero tu jest pełna samowolka.... Kto mieszkał kiedyś na wsi, ten wie czym rolnik \"ekologicznie\" podlewa, żeby w sobotę zawieźć na targ swoje \"eco-produkty\". Chyba lepiej jeść trawę z przydrożnych rowów, bo zawiera co najwyżej ołów i trochę siarki. No więc co? Mleko pić? Studiowałam produkcję mleka.... przyjacielowi nie poleciłabym tego pić :( To co do cholery???????????? A co jeśli nawet znajdę gdzieś źródło w miarę nie toksycznej żywności? Co z tego, skoro w kranie płynie toksyczna woda, w butelkach jest dokładnie taka sama, tylko droższa.... I nie chodzi mi o to, żeby świrować i szukać samej zdrowej żywności, bo coś takiego już nie istnieje. Ale co jeść, żeby nie narażać się na zatrucia pokarmowe? Tak czy siak, doszliśmy do wniosku, że w zasadzie nie ma ratunku. Jest źle, z czasem będzie jeszcze gorzej. Jesteśmy skazani na chemię, konserwanty, dodatki smakowe i zapachowe, kolory identyczne jak naturalne, polepszacze, rozpulchniacze. :( Chyba wpadłam w jakiś dołek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Postanowilam napisac przynajmniej pare zdan, bo z autopsji wiem, ze im dluzej sie zwleka majac nadzieje, ze \"w koncu znajde czas, nadgonie i napisze porzadny wpis\" to nic z tego nie wychodzi... Czytam o Wadze Waszych dzieci i mysle sobie, ze gdyby nie Wy, moi tescie wpedziliby mnie juz dawno do domu wariatow. Nie pisze o tym na codzien, ale temat \"Franio, jego waga i jedzenie\" to temat, ktory sprawia, ze nie jestem sie juz kompletnie w stanie porozumiec z rodzina mojego meza. Franek wazy 17-18 kilo i jest moim zdaniem dzieckiem \"w sam raz\". Nie jest teraz ani chudy, ani gruby - ma przyjemnie mieciutkie cialko bez wystajacych kosci i bez walkow tluszczu. Zadnych sincow pod oczami,itp. Jada duzo warzyw, owocow, miesa i kasz. Pije pol litra koziego mleka dziennie. Zamiast slodyczy chrupie zbozowe chrupki, orzechy i suszone owoce. Pije jogurty, soki i wode. Jest pod tym wzgledem najnormalniejszym dzieckiem pod sloncem. Od kilku miesiecy jada tez wreszcie jak przystalo na przedszskolaka - samodzielnie, za stolem i bez zabawek wokol. Idylla? Szczescie? Norma? - Wedlug mnie tak. Ale nie wedlug moich tesciow. Wersja mojej tesciowej, to - niedozywione, zaglodzone dziecko, ktorego matka (ktora mysli, ze ksiazkowe madrosci zastapia doswiadczenie babki) nie chce przyjac faktow do wiadomosci. Pojawienie sie mojej tesciowej w poblizu oznacza, ze Franek zamiast usiasc normalnie przy stole, tak jak robi w przedszkolu, przy nas i przy niani, biegal bedzie po pokoju czekajac, piszczac cienkim glosem (bo jest piskleciem babci) i czekajac az ta ostatnia - biegajac za nim po calym domu - wlozy mu jedzenie do buzi widelcem. Dla urozmaicenia i utwierdzenia swojej pozycji jako \"glownej atrakcji wieczoru\", Franek opluje babcie, siebie i cala okolice, wyleje sok na dywan i zamiast kotleta zje czekolade. Czy uwierzycie mi, kiedy powiem, ze podstawowym sprzetem sluzacym w domu moich teciow do karmienia Franka jest przenosny odtwarzacz dvd? Nie? Sama mialabym z tym klopoty! Tym nie mniej, jest to prawda. Jak ostatnio odkrylam zaden posilek Frania nie odbywa sie tam inaczej niz z dvd przed nosem, a moja tesciowa jest z tego wynalazku bardzo dumna, bo dziecko zaczelo wreszcie cos jesc!!!! :I:I:P:P:P Uwierzcie mi, ze nie mam juz pojecia co robic. Ostatnia wizyta tescia u nas - dwa tygodnie temu zakonczyla sie dzika awantura - z jego a nie naszej strony - bo kiedy po raz kolejny zapewnilam go, ze w domu Franek je normalnie i po raz setny poprosilam, by w czasie, gdy Franek jest z nimi, nie robili tego wszystkiego co robia, uslyszalam, ze jestem klamczucha i wariatka i ze on jako dziadek dziecka nie bedzie patrzyl na to, ze marnuje wnukowi zdrowie! Nie wiem juz co mam robic, bo jedynym rozwiazaniem wydaje sie odseparowanie Franka od dziadkow. Z drugiej strony - jak latwo zgadnac - Franek uwielbia swoja kopnieta babcie i bardzo za nia teskni. Probuje unikac wysylania Frania do dziadkow samego, ale zwazywszy, ze raz na dwa - trzy miesiace musze wyjezdzac sluzbowo, a moj maz pracuje do pozna, czesto dziadkowie sa nasza ostatnia deska ratunku. I co mam robic? Pytanie jest w zasadzie retoryczne, bo probowalam juz wszystkiego. Podsuwanie ksiazek, lub prosba o konsultacje z psychologiem lub pediatra kwitowane sa prychnieciami. Jedyny lekarz, ktoremu ufa moja tesciowa - \"przyjaciel\" rodziny - zna ja od lat jako wariatke i nie zaprzecza jej wariactwom uznajac je za nieszkodliwe dla otoczenia. Zreszta, tesciowej nie przekonaly nawet pozytywne wyniki kompleksowych badan krwi, jakie dla spokoju nas wszystkich zrobilam Frankowi wiosna. Tykle w sprawie tuczenia dzieci z mojego podworka... Co do Ani - ma ona zupelnie innym, charakter, temperament i apetyt. O ile Franek niejadek wrodzil sie do mnie, Ania, odziedziczyla apetyt po tacie. Je duzo, ale zdrowo i ma doskonala przemiane materii, przy czym rusza sie jak fryga, nie jest wiec w zadnym razie zapasiona. Bardzo pulchne - jeszcze latem nozki wyciagaja sie teraz coraz bardziej, jako ze nie ustaja w ruchu ani na minute;) Smiejemy sie, ze Ania biega nawet przez sen, na co wskazuje skopana - juz po kilku sekundach od polozenia jej do lozka koldra. Wiecie jak komentuje te roznice moja tesciowa? Nie poswiecam Franiowi wystarczajaco duzo uwagi, bo skupiam sie cala na Ani... Rece i nogi opadaja! No dobra. Wyzalilam sie i troche mi lezej. Ale problem pozostaje problemem. W kazdym badz razie, podpisuje sie obiema rekami pod Waszymi glosami zdrowego rozsadku dotyczacymi zywienia dzieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla – eko i bio żywność wyszła już z mody. Teraz marketingowcy wymyślili pojęcie żywności organicznej – oj nie jesteś na czasie :P Ja stosuję zasadę – im krótsza droga od wideł do widelca, tym lepiej. Dziewczyny zejdźcie z tematu żywienia dzieci, bo ja normalnie padnę na zawał. Staś waży 14kg i w kółko je: chleb z masłem, makaron, ziemniaki, ryż, czasem jajecznicę. Mięso przemycamy Mu tak rozdrobnione, że mogłabym powiedzieć w postaci komórkowej. No i jabłko, banana... Tak, teraz to cały jadłospis. Tak Kuk, moja rodzicielka też twierdzi, że na dziecko trzeba mieć „sposób”. I do dzisiaj nie ma mowy o samodzielnym jedzeniu. Staś jest karmiony, pije z butelki ze smoczkiem... i jeszcze parę rzeczy mogłabym wymienić, ale dzisiaj nie mam ochoty się stresować. Nie mogę na nich wszystkiego zwalać, bo od czego jestem matką. Tyle tylko, że zapracowaną. Kuk – moim zdaniem wyjścia nie ma. Z dziadkami chyba tak jest, że zawsze usłyszysz: „a gdzie Mu tak będzie dobrze, jak nie u nas?”. Mąż Twój jest najlepszym przykładem, że na życiu Frania aż tak bardzo te mądrości dziadkowe nie zaważą. Wyrośnie i tak na mądrego i fajnego człowieka. Czy nie tak? A dziecko dobrze rozumie, gdzie na ile Mu wolno. I to widać, skoro po powrocie do domu na powrót adaptuje się do właściwych zachowań. A z dziadkami to, jak walka z wiatrakami, albo \"syzyfowe prace\"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hehe, Fisa - wlasnie, ze niektore zachowania mojego meza, wyraznie wynikajace z takiego wychowania doprowadzaja mnie do szalu na codzien! :p;) Chociaz - koniec koncow i tak - przyznaje, ze jak na ekstremalne warunki w jakich wyrosl - i tak zadziwiajaco normalny z niego czlowiek ;):) Co do Stasiowej wagi - Wez pod uwage, ze oboje z mezem jestesmy bardzo wysocy i dosc poteznej budowy. Nie mierzylam Franka ostatnio ale jego wzrost jest sporo ponad norme wiekowa. Stas jest drobniejszej budowy i dla mnie 14 kilo to wcale nie jest szokujaca waga! Uwazam, ze tak dlugo jak dziecko jest zdrowe i dobrze wyglada - wszystko jest w normie. A co do jadlospisu - ja wiem, ze jest duzo takich dzieci jak Stas. Bywa zreszta duzo gorzej - dwie corki mojej kolezanki odzywiaja sie prawie wylacznie parowkami i makaronem z oliwa z oliwek - do ust nie wezma mleka ani owocow - i zyja w dobrym zdrowiu! Tym bardziej wkurza mnie, ze ktos, kto dziecko karmi glownie czekolada krytykuje nas za slosob odzywiania Franka... No, dobrze, juz, bo zolc wycieknie mi na ekran...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, zlituj się!!Ty potężnej budowy??:D Buahahahhahaa, żarty stroisz sobie chyba:D I tak, zejdzcie z tematu żywienia, bo choć wydaje mi się, że Tobiasz odżywia się w mairę zdrowo, to jak poczytałam o Franiowych owocach, warzywach, owocach suszonych zamiast słodyczy i orzeszkach, pęklam z zazdrości. Ja nie umiem moich chłopaków przestawić na pieczywo pełnoziarniste, na warzywa do każdego posiłku, na owoce między posiłkami głownymi:O I cierpię z tego powodu, bo mam jakąś jazdę na tym punkcie. Psikulcu, ja tez w wakacje zwróciłam uwagę na spasione (!!!!) dzieciaki na naszym podwórku. To, jak wygląda większość dziesięcioletnich dziewczynek w naszej okolicy, przyprawia mnie o dreszcze-bo jeszcze rozumiem dorosłe kobiety z nadwagą, a bo ciąża, hormony itp... Ale dzieci???O pomste do nieba to woła i gdzie rodzice mają oczy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, potężnej budowy..... omal się nie zadławiłam śniadankiem :))))) No i mnie zazdrość zjadła po przeczytaniu Franiowego jadłospisu. Co prawda Anastazja też jada suszone owoce, jakieś tam chrupki zbożowe, a nawet chętnie wcina owoce. Niestety, wcisnąć w nią warzywo to jak próbować wepchnąć melona w dziurkę od klucza :( Jedynie kukurydza i to w formie konserwowanej wchodzi jej bez ograniczeń, oraz pomidory. Czasem zmiłuje się nad ziemniaczkiem. Marchewka i groszek - wydłubane ze wszystkiego. Acha, względnym szacunkiem cieszy się jeszcze kalafior. I koniec warzyw. Mleko - wyłącznie bananowe. A i to nie do przesady. Ech.... Dziewczyny, dzwonili do mnie z pierwszym odzewem na moje cv.... trzymajcie kciuki - jutro mam rozmowe o prace!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tak jak Kuk obiecuje sobie codziennie ze dzis juz napisze i na obietnicach sie konczy, a poniewaz wlasnie ide po Olka do przedszkola to napisze tylko dwa zdania. Kuk ja nakrecilabym im film pt: Franio przy stole. Niech sie przekonaja ze to oni sa elementem wprowadzajcym chaos do Waszego domu. Chociaz domyslam sie ze Twoja tesciowa uzna to za animacje komputerowa. :p :p :P DUUUUzo mam do napisania, ale musze juz biec. Skrocilismy Okowi czas pobytu w przedszkolu z 8 do 5 godz bo z mojego doswiadczenia wiem i potwierdzily to obserwacjie przedszkolanek Olek nie jest w stanie wiecej w siebie wchlonac. Jest nieprzytomny i slania sie ze zmeczenia. Lece Pa pa Odezwe sie za kilka dni. dzis wieczorem przylatuje moja przyjaciolka i juz przebieram nogami z radosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja podobnie jak Kuk i Karenka, od dluzszego czasu chce napisac i nie daje rady. Czytam regularnie, jednak w czasie ktory dzieli lekture od pisania ulatniaja sie wszelkie przemyslenia, albo sie dewaluuja. Shalla, Czym Ty sie tak strulas ???????? Powialo groza z Twojego postu na temat wszechobecnej toksycznosci jedzenia. Jej! nie strasz! Najbardziej przerazilo mnie to, co sugerujesz - a czego ja wole nie dorozumiec - na temat mleka, bo ja jestem smok mlekopij, mleko kocham i bez mleka zyc nie moge. Nie pozostaje mi nic innego jak ludzic sie ze moze francuska rzeczywistosc odstaje troszke od tej polskiej z Twoich studiow. Do calej reszty podchodze stoicko-filozoficznie w mysl zasady ze co nas nie zabije to nas wzmocni, a skoro zdrowego zarcia nie ma i jemy tylko to chore, to znaczy ze juz nauczylismy sie je trawic i to przezyc. Choc miesa z supermarketu nie polecam.... warzywko mnie jakos mniej przeraza jednak. Trzymam kciuki jutro !!!!!!! Kuk, dwa rozne oblicza Frania podczas jedzenia swiadcza doskonale o tym, ze dzieci tak wlasnie sie prezentuja i takimi sie staja, jakimi dorosli ich widza / chca widziec. Jak wiele od nas zalezy !!!!!!!!!!! Mnie tez przyszlo do glowy zeby sfilmowac Frania jedzacego normalnie z Wami :p Karenko, ale ci zazdroszcze przyjaciolki. Bawcie sie dobrze do ankiety :p Jasiek z warzyw jada pomidory (w postaci sosu), marchewke, fasolke szparagowa, to wszystko, aha i ziemniaki, ale ja bym tego nie liczyla jako warzywko, na szczescie od czasu do czasu zjada talerz zmiksowanej zupy warzywnej, gdzie jest tez por i seler naciowy np. dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane przyszłe Mamcie! powstał portal specjalnie dla rodziców mojmalec.pl ogromnie polecam bo można wrzucać fotki naszych pociech za darmo bez limitu, dodawać ogłoszenia i najfajniejsze - stworzyć pamiętnik naszych skarbów:) zalogujcie się na portal i chwalcie się swoimi szczęściami!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No jak to - nie wiecie, ze można być chudzielcem potężnej budowy? ;) Ja właśnie taka jestem. Mam tak zwana gruba budowę kości, co oznacza, ze kości te sporo waza i nawet gdybym się głodziła (czego z zasady nie robie) nigdy nie będę \"lekka jak piórko\". Teraz jestem chuda, ale nie zawsze tak było. W momencie największej \"glorii\" - jakieś 12 lat temu - ważyłam sobie nie mniej ni więcej tylko 80 kilo... Wiecie co, zaczynam sama być pełna podziwu dla jadłospisu Franka. On naprawdę chętnie jada prawie wszystko, o ile oczywiście nie jest chory lub nie ma dnia z cyklu - dziś nic nie zjem, bo chce być w centrum uwagi. Gwoli uczciwości dodam, ze żadna w tym moja zasługa, bo Franek nigdy nie pałał przesadną miłością do czekolady, a do rodzynek - owszem i to od pierwszego wejrzenia. Ostatnio ma zresztą nowa słabość - juz nie tak zdrowa, jak suszone owoce - chodzi o słone paluszki i małe słone ciasteczka typu precle, rybki, etc. Mógłby zjeść opakowanie w kilka godzin, gdyby mu na to pozwolić Nie pozwalam, bo to jednak potężny ładunek soli, ale w sumie - takie ciastka lepsze chyba jednak od landrynek... Shalla - jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej energii w realizacji zamierzeń. (Chcialabym wziąć z Ciebie przykład i zabrać się wreszcie za moją jazdę samochodem - mam prawo jazdy, mamy samochód, a ja, jak ostatnia sierota boje się nim jeździć!) Naprawdę chylę czoła przed Twoją energią, siłą woli i efektywnością! A jak nowe przedszkole Nastki? Co do Twoich przemyśleń na temat jedzenia - myślę tak jak Myszka, ze nie ma sensu zamartwiać się tym, na co i tak nie mamy wpływu. Staram się kupować jedzenie na targu, bezpośrednio od \"drobnych\" rolników, ale i tak nie mam złudzeń co do jego \"bio\" pochodzenia... Tak sobie tylko myślę, ze skoro są ludzie, którzy cale życie przeżywają jedząc świństwa z supermarketu, to my i tak mamy większe szanse... Pszczoła, Fisa, a czy próbowałyście bawić się z chłopakami w gotowanie? Franek uwielbia gotować i próbować to co \"sam\" przygotował. Nic nie smakuje mu tak dobrze jak własnoręcznie \"ukręcona\" jajecznica albo pasta z sosem własnej produkcji. Może to jest jakiś pomysł na wprowadzanie nowych smaków? Przy tym - obalam mit, ze dziecko w kuchni = katastrofa. Troszkę jest to prawda, ale nie do końca. My robimy tak. Zakładam Frankowi fartuch, stawiam go w kuchni obok siebie na krześle pod którym kładę gazety i daje mu zadania do wykonania. On to uwielbia i z zapałem kroi pomidory, miesza wszystko w garnkach i na patelni, zapala i gasi gaz, etc. Ma przykazane, ze wszystkie te rzeczy może robić tylko w mojej obecności i przestrzega umowy. To wcale nie jest kłopotliwe, a z czasem jego pomoc zaczyna być całkiem realna :) Katrin, jak Kubuś zniósł operację? Czy to już była ostatnia? Czy przyszedł już do siebie? Jak żyjecie w ogóle – tak rzadko się odzywasz… ❤️! Karenko - ja juz nawet myślałam nad takim filmem - musiałabym tylko po pierwsze kupić kamerę a po drugie filmować Franka z ukrycia bo na widok aparatu moje dziecko robi smutną minę albo zmienia się w rozrabiającą małpkę kapucynkę;) A jak postępy przedszkolne Olka? Myshko - a Ty skąd kobieto bierzesz te cala sile na mycie i malowanie okien??????????? Ania przesypia noce juz od dłuższego czasu (chyba, że męczy ją katar lub ząb), a ja i tak padam na pysk. W niedziele po południu doprowadziłam do porządku nasz mini ogródek. Trzy godziny wysiłku i ręce naszpikowane kolcami róż. Satysfakcja ogromna, ale fizycznie ledwie to przetrwałam... Psikulcu - ja poproszę o jakieś zdjęcia! Nic nie dostałam już od wieków, a strasznie jestem ciekawa dużej Zuzy!!!!! :) Czy ciągle taka podobna do Taty? Nikii – jeśli nie dostajesz moich zdjęć, podeślij mi proszę aktualnego maila na adres biurowy (jeśli go nie masz, to może Shalla pomoże nam i podeśle aktualne namiary, please! :) Rozumiem Twój stres związany z językiem – ja tez nie mówiłam po włosku po przeprowadzce tutaj i stresowało mnie to okropnie. Człowiekowi wydaje się, ze jeśli nie jest w stanie wysłowić się i dogadać w podstawowych sprawach, to wszyscy dookoła maja go za przygłupiego. Trudne to, ale taka sytuacja ma swoje plusy – jest bardzo mobilizująca dla umysłu i zobaczysz, ze nauczysz się Języka piorunem. Super inicjatywa z tą szkołą dla rodziców! Szkoda, ze Wlosi nie maja takich pomysłow... :P Dynia - Wy juz chyba jestescie w Hiszpanii? Mam nadzieje, ze Wasza przeprowadzka udala sie znakomicie i teraz klimatyzujecie sie w nowym miejscu. Odezwij sie prosze! Elffiku – a co u Was? 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaaa, wysmarowalam tasiemca i zapomnialam pochwalic moje dzieci ;) Ania zaczela wreszcie stawiac pierwsze samodzielne kroczki (takie - nie przy meblach):):) A Franek oswiadczyl mi sie wczoraj wieczorem takim oto tekstem: "Mama, jak juz bede duzy to sie chyba jednak z Toba ozenie. No, tak cie kocham, ze poprostu nie ma na to innej rady!" Poplakalam sie ze smiechu i wzruszenia - nadmienie, ze kwestia naszego przyszlego malzenstwa - a wlasciwie jego "niemoznosci" byla juz przez nas dyskutowana wielokrotnie. Co jednak robic wobec takiej determinacji... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, to jakis obled. Odwiedzilam w czasie lunchu wszystkie znane mi sklepy sprzedajace buty dzieciece i stwierdzam, ze kupic cos dla dziewczynki jest niemozliwoscia! Sporo jest fajnych butow dla chlopcow - skorzanych dobrze zrobionych, ladnych i prostych. Ceny takze przystepne. Chcialam jednak by Ania - i tak chodzaca czesto we franiowych ubrankach - miala jakies bardziej \"kobiece\" buty, ktore zalozyc mozna do spodniczki czy sukienki. I co? Jedyne ladne buty w jej rozmiarze - wdzieczne, zdrowe i w ladnym brazowym kolorze kosztuja 79 Euro! Czy to ja zwariowalam czy reszta swiata? Wszystko inne - zawsze powyzej 50 Euro - albo nabijane jest cekinami, albo ozdobione zlota lamka, albo oblepione rozowymi ksiezniczkami, albo - wszystko to naraz. Dopiero teraz zaczynam rozumiec lametny Shalli sprzed kilku lat! Z chlopcami jest jednak prosciej! Poza tym, prawie 80 Euro za buty dla dziecka, ktore nawet jeszcze obrze nie chodzi, a jak juz zacznie, to wyrosnie z nich po dwoch miesiacach, to jednak rozboj. Tak czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale, ale, ja tam się z Kuk zgodzę. Może nie z potężną budową, bo Kuk – wyglądasz na osobę filigranową. I to tak duże wrażenie, że oglądając zdjęcia wyobrażałam sobie Ciebie jako osobę niską /średniego wzrostu. Dopiero, gdy na jakims zdjęciu zobaczyłam Cie w towarzystwie Myshki zdalam sobie sprawe, jak się myliłam. Jestes wysoka. Tak tak mnie tez te orzeszki i suszone owoce.... no już nie będę kontynuowac :) Ale wpadlam za to na pomysl. Stas lubi soki owocowe i warzywne. Ale mam wrazenie, ze w tych kupnych nie ma zbyt wiele witamin, bo Stas i tak ma zajady, kruche paznokcie. No, ale przeciez mozna robic samemu ze świeżych!!! Sprobuje! Shalla, trzymam kciuki! Bawimy się w gotowanie. Stas bardzo to lubi – ma swoje „recepty”, składniki i miesza. Lubi tez uzywac miksera. Czasem razem gotujemy, czasem sam wymysla posilki (oczywiście niejadalne). Robimy razem np. ciasteczka kruche, wycinane foremkami. Zrobiliśmy, Stas wycinal, układaliśmy na blaszce, upiekliśmy i.... nie tknął zadnego. Woli szykowac kolacje dla taty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A Anastazja w ogóle nie ma zacięcia do gotowania ( pewnie w mamusię :p ) Za to zmywanie to jej żywioł. Potrafi pół dnia spędzić nad zlewem pucując plastikowe talerze. Idzie przy tym cały płyn do zmywania i woda płynie po całej kuchni....ekologia pełną gębą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, rozmowa przebiegła super, ale boję sie pisać, żeby nie zapeszyć, więc wstrzymam się z resztą opisu, aż się coś wykluje. Ale dzięki za kciuki i wiarę we mnie. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - no to sie popisalam. Kompletnie zapomnialam o Twojej rozmowie i myslalam, ze Myshka trzyma kciuki za to, zeby Nastce spodobalo sie drugie przedszkole! No to teraz bede trzymac za wynik! :) Fisa - soki to super pomysl - mozesz wtedy przemycac naprawde rozne rzeczy - lacznie z selerem naciowym, pietruszka, etc... ja tak robilam przy Franku, choc z sokowirowka ktora mialam bylo to troche uciazliwe, bo mycie jej to byla tortura. Potem sokowirowka zrobila \"PYK\" i zeszla smiercia naturalna a ja jak dotad nie kupilam jeszcze nowej. :P Polecam tez sposob podrzucony kiedys przez Dynie - w czasach, gdy Franek nie jadal orzechow, pestek slonecznika, etc. Dynia poradzila, by dodawac je mielone do roznych potraw. I to tez jest syper. Polecam kotlety panierowane w bulce wymieszanej z mielonymi orzechami i sos orzechowy do marakonu (dla dzieci w wersji bez czosnku) Wczoraj wieczorem zrobiłam sobie dzien dziecka, zostawilam dzieci z niania a potem z mezem i wybrałam się ze znajomym na wieczor poezji z moja ulubiona Julia Hartwig i Jarosławem Mikołajewskim. Przyznaje, ze poczulam się jak nowo narodzona! Macierzyństwo jest swego rodzaju poezja „na zywo” ;):P, ale taki wieczor jak wczorajszy to jak godzina spedzona w namiocie tlenowym! Wróciłam do domu tak wypoczeta i usmiechnieta, ze naet mój maz stwierdzil, ze warto było ;) Dzis rano natomiast doszlysmy z Agnieszka- Niania do wniosku, ze Franek naprawde dobrze zaadaptowal sie w przedszkolu. Skad ten wniosek? W zeszlym roku, na poczatku, jego fartuszki pozostawaly czyste przez caly tydzien. Pod koniec roku byly juz niezle ubrudzone pod trzech - czterech dniach. Teraz trzeba je zmieniac codziennie i z rodzaju plam na nich mozna bez trudu wywnioskowac co Franio robil i jadl przez caly dzien. Takze Pani przedszkolanka potwierdza, ze Franio \"tegoroczny\" i Franio \"zeszloroczny to dwa rozne Franie :) Nadal jeczy przed wyjsciem do przedszkola, ale po powrocie da sie z niego wyciagnac informacje, ze robil rozne rzeczy i dobrze sie bawil! :) Ma tez wreszcie grupke swoich ukochanych przyjaciol- Vittorio, Vittorie i Pietro, z ktorymi najchetniej sie bawi (w zeszlym roku \"przyjaznie\" mialy charakter raczej jednodniowy). Zabawne jest to, ze czlonkowie bandy sa w kompletnie roznym wieku. Vittorio jest z nich najstarszy i ma prawie piec lat. Franio ma prawie cztery, Pietro trzy a Vittoria jest jeszcze \"picina\" czyli malutka i dopiero niedawno nauczyla sie porzadnie chodzic. Pomimo roznicy wieku ta czworka dobrala sie jakims cudem razem i podobno jest nierozlaczna :) Mysle, ze troche dzieki Vittorii Franek coraz bardziej przekonuje sie do wspolnych zabaw z Ania ;) Od razu wiedzialam, ze system laczenia w klasy dzieci w roznym wieku to jest fajny wynalazek! :):) Shalla - ja z kolei mycia naczyn w wykonianiu Frania unikam jak moge - nie wpadlam na pomysl mycia naczyn plastikowych, a te fajansowe i tak sa juz niezle zdekompletowane :P Z prac domowych, poza gotowaniem, Franiowi zdecydowanie najbardziej podoba sie kopanie ziemi w ogrodku, \"naprawianie\" wszystkiego i ... czyszczenie roznych rzeczy szmatka. Moj maz patrzy na mnie troche dziwnie, ale nic sobie z tego nie robie i niebawem zamierzam Frania nauczyc prasowania koszul ;);););) Z nowosci - bylismy wczoraj z Frankeim (Ania wciaz za bardzo zakatarzona) po raz drugi na basenie. Miejsce jest fajne - blisko mojej pracy, basen i przebieralnia czyste i dostosowane do potrzeb maluchow ale... trudno to wlasciwie nazwac \"zajeciami\" dla maluchow. Rzecz polega na tym, ze rodzice wchodza z dziecmi do basenu i sami wymyslaja im jakies zabawy. Do dyspozycji jest sporo zabawek, wiec w sumie nie jest to takie trudne, no ale jednak o nauce plywania nie ma tam mowy. Teraz zastanawiam się, czy dam sobie rade z obojgiem dzieci na raz – mam nadzieje, ze tak, bo Franek zrobil się ostatnio naprawde samodzielny - sam zaklada koszulki, majtki i skarpetki, sam myje wlosy i suszy je suszarka. Czasem tylko lewy but konczy na prawej nodze a bluza zalozona jest tyl naprzod ;) No coz - przekonam się już za tydzień!  No i znowu wyszedl mi tasiemiec – za grosz nie mam daru streszczania się w swoich wypowiedziach…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie :) pisalyscie o jedzeniu :) Z moja Amela nie ma w sumie zadnych klopotow ... tyle tylko, ze ona nie jada chleba i ziemniakow ... kasze niechetnie Za to makarony, mieso, owoce i warzywa - w ilosciach hurtowych :) Probelmowe bywaja tylko kolacje i sniadania - mleka moze minimalne ilosci (uczulenie) wiec zupa mleczna odpada, pieczywa nie jada (chyba ze pada z glodu...) - w kolko jadlaby parowke, jajecznice, ajkko na miekko lub kabanosa (bez chleba) albo np na cieplo nalesnika czy jakis maakron z sosem Z owocow nie lubi TYLKO kiwi (nie mam pojecia czemu - pediatra mowi ze pewnie ja uczula i dziecko samo odrzuca) Z warzyw nieco wiecej jest na nie - ale nie narzekam (tylko te ziemniaki .. jej obiad to zupa lub mieso + surowka - jak u mnie :) ) Orzeszki, pestki slonecznika czy dynii zjada chetnie ale raczej nize za duzo Ostatnio uwielbia orzechy wloskie (takie swieze) AmOgolnie nie narzekam na jej jedzenie - gdyby nie pojawiajace sie alergie w ogole bylibysmy szczesliwi :) Co do pomocy w domu Amelia uwielbia pomagac wycierac kurze, robic cos w kuchni, a mycie garow bylo jej pasja ... bylo :( bo niestety przypetala jej sie potworna egzema i mala ma absolutnmy zakaz dotykania jakichkolwiek plynow (do naczyn, do prania, do plukania) i stykania sie z mydlem innym niz dla niemowlat Najgorsze jest to ze nie powinna rowniez dotykac farb, plasteliny itd - to nierealne w przedszkolu i przykre w domu ( io tak czasem malujemy) Kuk - my z Amelka tez mamy za soba 2 lekcje plywania :)) Tylko ze ja jestem tuymi lekcjami zachwycona U nas rowniez rodzic wchodzi z dizeckiem do wody - tylko ze na opk 12 dzieci ejst 3 instruktorow i wg mojej oceny sa oni swietnie przygotowani i bardzo profesjonalnie prowadza zajecia :)) Na 1 zajeciach wszyscy cwiczylismy razem jednak pod ich dyktando i pod pilnymi spojrzeniami :) Ostatnio 3 dzieci -w tym moja Amelia- cwiczylo juz indywidualnie z instruktrorem; pozostale z rodzicami w grupie :) Troszke sie ostatnio nudzilam -a le to w koncu ona ma sie uczyc a nie ja :) Amelia jest zachwycona zejeciami - mimo ciezkich cwiczen :) Juz wiemy np ze zle pracuje nogami i plywa \"delfinem\" i bedzie przy niej duzo pracy :) Mimo to w samych rekawkach bez problemu przeplywa juz szerokosc basenu :) Ogolnie kjestem bardoz zadowolona a dodatkowo cieszy mnie fakt ze na 1 zajecia Anmelia poszla z potwornym, baropnym katarem (jak to ona) a na drugi dzien po owym katarze nie bylo sladu! I do dzis jakos go unikamy ...(po cichu licze ze te cotygodniowe lekcje wplyna tez pozytywnie na jej zdrowie - mimo uczulenia na plesnie ktorych przeciez na basenie musi byc sporo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej! Napisalam tu kilka dni temu. Oczywiscie wyszlo sporo. I - jak na zlosc - wpisalam zle haslo! No niby nic, ale potem wygasla mi strona i caly wpis diabli wzieli... Podaje moj nowy adres: sad-26@o2.pl. No to ja tez kilka slow do ankiety:) Nadyjka warzywa je tylko w zupie ( na szczescie zupy jada). Za wyjatkiem marchewki, ktora lubi czasem pochrupac. Raz na jakis czas kalafiora przy drugim daniu tez zje, ale tyle, ze mozna tego nie liczyc ;) Mieso chetnie, ale czasem ( na szczescie rzadko) cos jej nie podejdzie i nie zje. Ziemniaki rzadziutko. Okazjonalnie frytki ( wiem, wiem niezdrowo, ale ja bardzo lubie i coz... nie uwazam, zeby w takich ilosciach nam szkodzilo). Jajka z majanezem, rzadziej jajecznica. Wedliny, ser zolty, chleb ( tu kupuje taki ciemny), bulki, (takie maslane, kiedys z maslem orzechowym wcinala, teraz na sucho), gofry. Kakao tez chetnie pije. Z owocow rzadko banany i jablka ( niestety w tym temacie zawsze bylo kiepsko). Slonecznik wcina. Slodycze czasem tez, ale jest dosc wybredna, na szczescie. Poza tym mamy umowe odnosnie slodyczy i nie ma problemu z jej przestrzeganiem. To tyle. 11 listopada lecimy do Polski. Wracamy 18 grudnia :) Oczywiscie bardzo cieszy mnie ten wyjazd. Nadyjka w koncu spokojnie bedzie mogla sobie porozmawiac z kim bedzie chciala :) Tutaj jednak wiele spraw jest poza jej ( naszym) zasiegiem. W PL Nadyjka od dawna juz zalatwiala drobne, rozne sprawy sama i tu tez by chciala, a nie zawsze sie da. Powinnam nawet napisac, ze raczej sie nie daje. Smuci mnie to czasem bardzo. Mam nadzieje, ze w PL nadrobimy. Troche jestem zla na siebie, ze ostatecznie zrezygnowalismy z przedszkola. Najpierw tam, potem do Polski ( tam do p.Gosi do Domu Kultury na zajecia), potem znowu przedszkole, a pozniej od Nowym Roku do szkoly. Jakos wydawalo sie za duzo tego, za duzo zmian. Teraz mam watpliwosci, czy mieslimy racje. Ale i tak juz raczej za pozno na zmiane decyzji. W przyszlym tyg. w koncu mam nadzieje usiasc za kolkiem :) No zobaczymy, co z tego bedzie! Na szczescie na teraz dla nas auto niezbedne nie jest. Wiadomo, zeby by sie przydalo drugie, ale nie jest to az tak konieczne. Gorzej bedzie od stycznia, jak mala pojdzie do szkoly. Szkola w sumie jakos bardzo daleko nie jest, ale jednak na piechote bedzie ok.20 minut. Musze jeszcze sprawdzic autobusy ( a dokladnie to 1 mi zostal jeszcze), ale na razie nic nie znalazlam. Na razie musze konczyc! buzka! papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, coś Wam wysłałam. Sprawdźcie skrzynki. To raport z tego co dziś odkryłam na spacerze.... Reszty nie zdradzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie! Wrocilam na weekend przed kolejnym delegacyjnym tygodniem. Po pierwsze, usmialam sie jak norka czytajac o poteznej budowie Kuk, no i o tych straszliwie grubych kosciach. Kuk, zes wysoka to nie da sie ukryc (zwlaszcza czy moich 164 cm) ale w ktorym miejscu jestes potezna??? Pamietaj, ze pierwszy raz widzialam Cie pod koniec 5 miesiaca ciazy i nawet wtedy nie bylas potezna :) Po drugie co do ankiety zywieniowej melduje, ze Zuza je wszystko (wszystko co jej dajemy oczywiscie) lacznie z brokulami, szpinakiem, curry i wieloma innymi rzeczami, ktorymi inne dzieci gardza. Natomiast w dalszym ciagu jestesmy bardzo konsekwentni jezeli chodzi o cukier. Nic slodzonego, na wszystkich kaszkach sprawdzamy czy zawiera cukier, zadnych deserkow (kupujemy jogurt naturalny bez cukru i wkrawamy tam swieze owoce), no i nasze dziecko nie zna smaku czekolady. Poza tym Zuza zjada wszystki smieci z podlogi jakie wpadna jej w rece, tu papierek, tu kawalek styropianu, a tu paproszek ale nie wiem czy to sie zalicza do nawykow zywieniowych :) Z "prac domowych" Zuza uwielbia mycie szmatka. Wszystkiego. Najchetniej mokra chusteczka do pupy ale chusteczka higieniczna czy serwetka papierowa tez moze byc. W Turcji podczas posilkow w restauracji domagala sie papierowej serwetki i czyscila fotele przy stolach. Kuk, mam podobne do Twojego zdanie na temat butow dla malych dziewczynek. Dlatego staram sie kupowac raczej chlopiece. Ale jezeli bedziesz nastepnym razem w Polsce sprobuj w sklepach Bata. Sa w nich male stoiska dzieciece i juz kilka razy kupowalismy tam butki. Bardzo ladnie wykonane, bez rozowych czy cekinowych przypinek, bez zlotych kokardek dla dziewczynek i dla chlopcow i ceny jak na buty dzieciece umiarkowane. W przedziale 65-85 zl. Bardzo sobie chwalimy. Shalla, trzymam kciuki za wynik rozmowy! Ciesze sie, ze znalazlas tak wspaniala najblizsza okolice domu. Ja jeszcze nie odkrylam co znajduje sie w poblizu naszego nowego mieszkania ale mam wrazenie, ze nic. Tzn. widok z 7 pietra naprawde niezly (przy ladnej pogodzie widzimy Tatry), poza tym duzo zielenie ale takiej na zaniedbanych dzialko-lakach (nie da sie tam spacerowac czy poprostu pojsc) i to chyba tyle. Nikii, od jakiego wieku dzieci na Wyspach chodza do szkoly? Nie ukrywam, ze nieco mnie zdziwilas... Pozdrawiam,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to ja mam podobne zdanie (do Kuk i Psikulca) na temat butow dla dziewczynek i ubranek w ogole. Od supermarketow po najdrozsze z butikow, dziewczece ubranka sa obwieszone ozdobkami. Poza tym dominuje roz (na szczescie blady), rowniez blady braz, brudne fiolety itp. Ostatnio zapragnelam ubrac Pole w granatowy sweterek, przeszukalam kilka sklepow w realu i w necie i okazalo sie ze granatowy dziewczecy sweterek w tym sezonie jest nie do znalezienia, bo moda narzuca akurat wyzej wymienione kolory. Generalnie trzeba sie niezle nagrzebac, zeby wyluskac jakies fajne proste dziewczece ubranko. Ja jednak najfajniejsze rzeczy znajduje w katalogach i zamawiam przez ineternet, teraz zamierzam po raz pierwszy zamowic tak buty dla Jaska (przypominam, ze mieszkam w malym miasteczku). Z tylmi butami, to nie widze innego wyjscia, bo na miejscu mam albo te szalenie drogie w butiku, albo bardzo takie i okropnej jakosc w supermarkecie Aha, dopisuje Jaska do gotujacych, krojenie np. grzybow, pietruszki czy mieszanie skladnikow na patelni to jego specjalnosc, niestety fakt, ze sam cos przygotowal, nie ma zadnego wplywu na chec zjedzenia tego. No ale niejadkiem nie jest, je przeciez wszystkie swoje ulubione potrawy, a ze jest ich niewiele, to trudno, inne przyjda z czasem. dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napisze jeszcze tylko troszke precyzyjniej o tych ubrankach: dziewczecym ubrankom zarzucam najbardziej to ze musowo maja aktualnie modne fasony, a to nie zawsze mi odpowiada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieci na Wyspach idą do szkoły jak mają ukończone 4 lata. To jest coś na kształt naszej zerówki. I jest to zawsze już przy szkole podstawowej, do której po roku automatycznie przejdzie. Lecę na akupunkturę! PA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - wlasnie tak to wyglada, jak Shalla napisala :) Ja buty dla Nadii kupie w PL. Mamy hurtownie w naszym miescie, ktora produkuje naprawde ladne i - co najwazniejsze - dobre buty. Tutaj w UK z butami dla mnie to MASAKRA!!!! Jedno co mi odpowiada od buty sportowe. Mozna znalezc dobrej firmy, skorzane i nie za drogie. Na razie, czas na obiad :) paaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×