Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Dziewczyny Kochane! Mam dzis wreszcie jakis minimalnie lzejszy dzien i wlasnie, jak szalona przelecialam Wasze wpisy z ostatnich tygodni. Stesknilam sie bardzo a tu cholera na nic nie ma czasu... I to pewnie bylby argument przeciwko modelowi 2+3 gdyby nie... to, ze nie jestem sobie w stanie wyobrazic Swiata bez naszego Jaska :):):) Jasiek to jest strasznie fajny maly facecik o charakterze, ktorego nie potrafilabym sobie wyobrazic nijak przed jego urodzeniem. Powiem krotko - Jasiek, pomimo swoich 19 miesiecy jest prawie zupelnie samodzielny. Zasypia sam lubz minimalna pomoca, jada sam (i biada temu, kto sprobuje karmic go czymkolwiek), pija z kubeczka (i tylko mleko akceptuje jeszcze w butli ze smoczkiem). Probuje ubierac sie sam a ostatnio ubawil mnie setnie usilowaniem...samodzielnego zawiniecia sie w czysta pieluche. Bawi sie z innymi dziecmi lub sam i wykazuje przy tym piec fazy wiecej inwencji niz dwojka starszych razem wzietych. No jest po prostu idealnym trzecim dzieckiem, ktorego mama nie ma juz czasu na nic ... ;):P Pewnie, ze caly ten ideal wali sie w gruzy, gdy Jasio zachoruje. Staje sie wtedy normalnym, placzliwym maluszkiem, ktory caly czas potrzebuje mamy, nie spi po nocach, nie je i wymaga uwagi non stop. Tyle, ze w kiedy w koncu choroba mija, Jasiek wraca do normy :) Moglabym uraczyc Was kolejnym odcinkiem horroru na temat wloskiej sluzby zdrowia, bo spedzilismy w z Jasiem trzy dni zamknieci w tutejszym szpitalu, ale nie zrobie tego. Nie chce juz do reszty strzepic jezyka i nerwow swoich i waszych... W tym kraju naprawde trzeba miec konskie zdrowie, zeby przezyc... Shalla - powalila mnie Twoja opowiesc o zainteresowaniach Nastki. Uwielbiam Twoja corke! :) Baby blues minie. Przyjmij forme przetrwalnikowa jesli musisz i patrz co wiosna wyrabia na swiecie. To najlepsze lekarstwo na wszelkie odmiany depresji! ❤️ Karenko - Twoj opis rowniez przyprawil mnie o serie usmiechow. Ja tez coraz wiecej czasu spedzam na przytulaniu dzieci, nawet kiedy spia :) Kochane, nie mialma jeszcze czasu obejrzec porzadnie Waszych zdjec, ale kiedys na pewno to zrobie. Na razie caluje i lece do roboty. W przyszla srode jade z Jaskiem na kilka dni do Poslki (m.in. robic wywiad w sprawie operacji Franka). Denerwuje sie ale tez ciesze jak wariatka :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze, pogrom jakiś! Właśnie przyjaciółka Polski wróciła ze szpitala ze swoim 2-letnim maluchem, tu też połowa towarzystwo z glutem u nosa, co za sezon..... My się jeszcze jakoś trzymamy. Jeszcze... Od rana oglądam o Tsunami w Japonii i pocieszam się, że Ci to dopiero mają kłopoty, więc ja nie powinnam narzekać na swoje. Byliśmy z Maxem na badaniach okresowych i wyszło, że ma coś tam niedomknięte i schodzi mu płyn do jednego z jąderek. Jużma umówioną wizytędo urologa, a ja ocywiście mam kolejny powód do zamartwiania się, co u licha się dzieje? Tu lekarze są tak spokojni ( flegmatyczni? ) że jakoś im nie wierzę. Zawsze uspokajają, zawsze wszystko jest ok. - wszystko ok, pani Smith, to tylko konwulsje przedśmiertne, proszę sięnie martwić, już to widziałem. - Ale,.. ale... czy ja będę żyć???? - Ah, proszę nie wybiegać w przyszłość i nie wyciągać pochopnych wniosków. Jak mówię:nie ma sięczym martwić, wszystko będzie dobrze, proszę, tu jest wizytówka mojego zaprzyjaźnionego grabarza, ma w tym miesiącu wielką promocję! Ale trzeba się spieszyć bo to już tylko tydzień! ..... No i jeszcze ta wysypka na buzi. Oczywiście podobno normalna, każde dziecko ma i nie ma sięczym martwić.Szlag mnie trafi chyba.... A dziecko biedne zsypane każdego dnia bardziej i wyraźnie cierpi :( Ech.... no to sobie spuściłam z wątroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla! Jak ja Cie rozumiem niestety... Ufaj i kontroluj! A na krostki na buzi polecam moj wlasny wynalazek - przemywanie buzi kilka razy dziennie sola fizjologiczna!!! Tanio i praktycznie, bo wystarczy miec przy sobie zawsze czyste waciki i flakoniki soli to czyszczenia noska. Wymyslilam to przez przypadek, kiedy malenkiemu Jaskowi przemywalam zaczerwienione oczko. Poniewaz flakonik z sola nie zamykal sie najlepiej zaczelam zuzywac reszte soli do przecierania policzkow z krostkami wychodzac z zalozenia, ze przeciez to tylko sterylna woda. Okazalo sie, ze ta "woda" genialnie wplywa na cere, zalatwia wszystkie krostki i zostawia skore odzywiona i nawodniona. I pomyslec, ze na Franiu i Ani (oboje wysypani) przetestowalam - bezskutecznie - pol apteki. Sprzedalam ten pomysl juz kilku zaprzyjaznionym mamom noworodkow a w piatek na wlasne oczy widzialam jak znakomicie podzialalo to na buzie 15 dniowej coreczki mojej tutejszej przyjaciolki. Widzialysmy sie we wtorek i mala wygladala jak upior. W piatek widzialysmy sie ponownie na twarzy bylo juz tylko kilka rozowawych plamek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Tak podpisuje sie pod patentem z sola fizjologiczna. Ja noworodkom mylam buzie bo przemywalam oczy a potem nie chcialo mi sie bawic z gotowana do mycia buzi wiec wykorzytywalam sol fizjologiczna. Niestety Zuza od 7 miesiaca zycia ma na policzkach rogowacenie mieszkow wlosowych wiec nie jest wesolo. Stosuje takie kremiki z mocznikiem ale ten dermatolog, ktorego odwiedzilam byl jakis taki... hmm... zamkniety w sobie wiec moze jest jakis lepszy sposob, ktorego nie znam. Wiecie cos moze na ten temat i mozecie cos polecic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki dziewczyny, jakby co wypróbję. Wydaje sie to bardzo pomysłowe i racjonalne z tą solą. Psiklc, ja Ci napiszę tak. Max rodził się juz z paroma krostami na jednym policzku, ale uznałam to za natralny wysyp hormonów, który sam z czasem zniknie. Szczegolnie, że w międzyczasie obejrzało go 150 specjalistów, położnych, health visitors ( jest coś takiego w Polsce??? ) i absoltnie nikt nie zwrócił na te krosty uwagi. A tymczasem sprawa robiła się coraz poważniejsza. No więc zaczęłam od nawilżania, potem pojechał sudocrem, potem bepanthen, wreszcie wizyta u lekarza i pierwsza maść: Dipro Base. A t nic, tylko coraz gorzej. Przeszłam na tormention, po drodze było kąpanie w krochmalu. Nic. Wreszcie ostatni lekarz zapisal mu Dermol 500. Można to stosować bez ograniczeń jako maść, oraz używać do kąpieli i stosować jak mydło w płynie. Póki co - odpukać - zdziałało cuda. W 2 dni buzia zrobiła się piękna. Ale nie chcę zapeszać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, nie slyszalam o tej przypadlowsci, ale mam znajoma zajmujaca sie zawodowo kosmetyka i dermatologia. Sprobuje ja podpytac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Bylabym bardzo wdzieczna bo Zuza ma to rogowacenie nie tylko na ramionach ale niestety wlasnie na policzkach. Ten stan czasem lagodnieje, czasem sie zaostrza i nie wyglada ciekawie. Boje sie jak to bedzie pozniej, ze zostana jej na twarzy slady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, fajnie piszesz o Jasku.... mysle sobie, ze musi byc ogromna roznica pomiedzy rodzina 2+3 a taka 2+2 a coz dopiero 2+1. Dwa rozne swiaty.... trzy rozne swiaty..... Jak sobie radzicie z punktu widzenia logistyki? Chcialam zapytac o samochod... zdaje sie ze zakup Fiata Doblo, to byl jeden z tych pomyslow, ktory ma usprawnic zycie piecioosobowej rodziny. A jak sobie radzicie rowerowo i w ogole? Czy czesto zdarza Ci sie, ze zabierasz gdzies cala trojke sama? To jest troche trudne? A smuci mnie to czego nie piszesz o wloskiej sluzbie zdrowia, o waszym pobycie w szpitalu....... w kazdym razie mam nadzieje, ze teraz juz jasiek ma sie duzo lepiej. Shalla, to co napisalas o zainteresowaniach Anastazji zrobilo na mnie ogromne wrazenie (szczegolnie filmy dokumentalne dotyczace drugiej wojny i zaglady). Zapomnialam o tym wspomniec, ale Kuk wrocila do tego i przypomnialy mi sie przemyslenia na ten temat, ktore meczyly mnie po przeczytaniu Twojego wpisu. Bylam wtedfy na swiezo po obejrzeniu filmu dokumentalnego o holokauscie, filmu, ktory nie szczedzil najdrastyczniejszych scen, filmu, ktory wstrzasnal mna poteznie (choc nie pierwszy raz przeciez widzialam cos podobnego, jest to po prostu cos co szokuje za kazdym razem). Pomyslalam sobie wtedy, ze na ten moment Jaskowi musza wystarczyc nasze slowne opisy oraz ksiazkowe oczywiscie, ale na razie nie chce mu pokazywac filmowych obrazow..... Niezaleznie od tego wszystkiego co tu napisalam, uwazam, ze to wspaniale ze Anastazja potrafi zainteresowac sie historia, sledzic filmy dokumentalne, ze chce wiedziec wiecej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już kilka razy zabierałam się do pisania, ale ciągle coś mnie rozprasza i odwraca uwagę. Nie mogę się po tej przerwie zorganizować na nowo. Nie było mnie w pracy 2 miesiące. Noga jeszcze nie wróciła do pełnej sprawności, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu (i mojej cierpliwości). I naszą rodzinę dopadła grypa żołądkowa. U Stasia niestety przeszła w anginę, a potem przypałętało się zapalenie zatok. Jak ja mam już dość tego chorowania. Wiosna do nas przychodzi dość leniwie, ale wróciły już żurawie i zaczynają świergolić skowronki jak ja to lubię! Też rozpoczęłam sezon ogrodniczy kolejny kawałek ziemi przygotowany pod wysiew trawy! I tak mi się przypomniały Kuk Twoje przeboje z trawą udało Ci się pozbyć tego mchu? Bo coś mi się widzi, że u nas też go będzie sporo. Zastanawiałam się czy wracać do tematu Waszych przejść z włoską służbą zdrowia, bo myślę sobie, że po co rozgrzebywać ten straszny temat. Ale nie mogę przemilczeć. Jednak nie wiem, jak wyrazić słowami, jak mnie wstrząsnęły wpisy na temat Waszych przejść. Karenko, Kuk bardzo mi przykro i bardzo się zmartwiłam. Właśnie chciałam Wam napisać, byście rozważyły próby korzystania z polskiej bywacie w Polsce i pewnie część wizyt i zabiegów można planować i umawiać z wyprzedzeniem. Kuk, ciekawa jestem bardzo, jak się sprawa rozwiąże z Franiem. Jestem jednak dobrej myśli i trzymam mocno kciuki. Shalla, nie mam pomysłu na marnowanie jedzenia przez Anastazję. Ja też tego okropnie nie lubię. Wkurza mnie np. niegospodarność mojego męża ciągle rozpoczyna nowy bochenek chleba i potem takie spore końcówki trzeba wyrzucać. Jedyne co mnie pociesza, że wyrzucamy do kompostu i korzystają na tym zwierzęta. Ja jednak w takich sytuacjach trochę dziecku odpuszczam, by obserwować i szukać przyczyny takiego zachowania, a potem wrócić do tematu i zacząć od nowa, od innej strony. Tu bym się zastanawiała raczej nad jej apetytem: czasem to się zdarza, że masz na coś ochotę, po czym wraz z pierwszym kęsem tracisz apetyt i nie masz ochoty dalej jeść. Może tak jest i z nią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Dziewczyny mialam tydzien pod znakiem pekajacych bebenkow w uszach. ;) Pisalam Wam o ulewaniu Zosi. Problem nasilil sie kiedy zaczela domagac wiekszych porcji jedzenia. Nasililo sie ulewanie ale chyba wzmoglo sie tez pieczenie w przelyku bo Zosia przed kazdym beknieciem , ulaniem czy czkawka byla autentycznie przerazona. :( Dopoki byla moja mama, mala miala ten komfort ze byla jak najwiecej na rekach ale wraz z wyjazdem mamy musialam ja czasmi polozyc nawet gdy odczuwala dyskomfort. Najgorsze byly poranki kiedy dostala jesc i zbieralismy sie do wyjscia zeby odprowadzic Olka do przedszkola. Pomimo tego ze wstawalam godzine wczesniej zeby sie przygotowac, ubrac i cos w locie zjesc Zosia budzila sie tez z wyprzedzeniem a potem domagala sie zeby ja jak najdluzej trzymac na rekach. Nie opanowalam jeszcze ubierania sie z dzieckiem na reku. Chociaz nie do konca. Nie uwierzycie ile czynnosci opanowalam w ciagu tygodnia przy uzyciu jednej reki! W zeszly piatek po tym jak plakala od 9 rano do poznego popoludnia wybralam sie z nia do pediatry. Zadecydowala zeby przestawic ja na specjalne mleko dla dzieci z problemem ulewania. (Szkoda ze zrobilam zapas Humany za 160 euro z Niemiec, bo nie wiedziec czemu to samo mleko we Wloszech kosztuje 3 razy tyle). Pierwszy plus jaki zauwazylamm od razu to ze Zosia po zjedzeniu tego mleka jest naprawde pojedzona. Przerwy w karmieniu wydluzyly sie do 4 godzin a w nocy nawet do 6! Na Humanie co 3 godz. Zaczela mniej ulewac i na poczatku bardzo sie uspokoila, ale ten stan twal 1,5 dnia potem zaczely sie maga kolki. Uwierzcie mi ze ja nie mialam pojecia ze niemowle moze az tak plakac!!! Z Olkiem czegos takiego nie przezylam nigdy. Mowie o placzu ktory przechodzi w rodzaju pisku, skrzeku i lekkiego bezdechu. Brak mi slow zeby to opisac. W momencie zmiany mleka moja pediatra dala mi skierowanie do gastroenterologa bo ona nie czula sie na silach przepisac nam lekku na zmniejszenie tego pieczenia ktore tak Zosi dokuczalo. Miesiac czekania! A sam lek zaczyna dzialac dopiero po 2 tyg, wiec wizja malej placzacej tak jeszcze przez 6 tyg oslabial mnie zupelnie. Dlatego z taka ulga przyjelam to ze mleko dziala, no ale te kolki to byl horror. W srode pobieglam znow do pediatry. Poniewaz wczoraj bylo we Wloszech swieto z wielkim zdziwieniem przeczytalam na drzwiach kartke ze z zgodnie z przyslugujacym lekarzom prawem dzien poprzedzajacy dzien swiateczny jest wolny od pracy. O co chodzi? Nie ma pojecia. Kuk czy u Was tez tak jest? Czy to tylko taki wymysl w Lazio? Pobieglam wiec do zaprzyjaznionej apteki blagajac zeby mi cos dali na ten brzuszek bo jeszcze chwila a mala polami sobie zebra od tego placzu a ja kompletnie strace sluch. Dostalam kropelki i ....... dziewczyny od wczoraj mam w domu malego slicznego usmiechnietego niemowlaczka! Co za cudo! Moc dac dziecku jesc a potem patrzec jak sobie lezy w wozeczku i z usmiechem rozglada sie po swiecie. Nie mogalm sie wczoraj na nia napatrzec! Dzis tez jest dobrze. Rano chwilka placzu i teraz sobie drzemie. Jest wspaniale. Odpukac. Tak wiec przez ten tydzien moglam Was podczytywac (akurat surfowanie po necie jest najlatwiejsza czynnoscia do wykonania jedna reka) niestety moj mozg by na tyle otepiony ze slowa nie przekladaly mi sie na zaden sens w glowie. Dzis przeczytalam sobie to wszystko jeszcze raz. Kuk wspolczuje szpitalnych przezyc i ciesze sie ze macie to za soba. Trzymam kciuki zeby i sprawy Frania udalo sie jak najszybciej i jak najlepiej zalatwic. Obraz Jaska probujacego sobie zlaozyc pieluszke przebil wszystkie opowiesci z cyklu: o samodzielnosci mojego dziecka!!! Po tym jak to przeczytalam wizja Jaskowych manewrow przy pieluszce poprawiala mi nastoroj w sekunde. Fisa my naprawde duzo spraw medycznych zaltawiamy w Polsce. Denstysta, okulista, ginekolog to juz od dawna, ale w takiej sytuacji jak ciaza nie moglam sobie pozwolic na siedzenie w Polsce 10 miesiecy. Bylo minelo i mam nadzieje ze bedzie lepiej. Z drugiej strony w Polsce mam dobra opieke bo chodze prywatnie i place za to ciezke pieniadze. Jednak z moich obserwacji wynika ze kto liczy tylko na publiczna sluzbe zdrowia tez nie ma zbyt dobrych doswiadczen. Nie mowiac juz o czasie oczekiwania na wizyte. Ja moja mame w lipcu zeszlego roku umawialam w K-owie na wizyte w jednej z przychodni na .... marzec tego roku! To jest absurd!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla w u nas Olek przegina w druga strone. Chodzi za mna i gasi swiatlo strofujac mnie ze marnuje prad. Nie mam zadnej rady na to o czym piszesz. Chociaz kiedy widze ze Olek ma jakies zachcianki ktorych sam do konca nie potrafi spercyzowac to sie upewniam 3 razy czy na pewno chce to o co prosi, bo bedzie musial to zjesc. Nie bierze tez niczego do jedzenia bez pytania, bo wie ze musi miec nasza zgode. Wynika to z pory dnia, jesli jest pol godz do kolacji to nie ma podjadania. Stad ma nawyk pytania. Moze to przejsciowe? Pamietaj o czym tu zawsze mowilysmy: tlumaczyc, tumaczyc, tlumaczyc. Jednak z wpedzaniem w poczucie winy bylabym ostrozna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko - od lipca do marca to wydaje sie krotki termin oczekiwania w swietle tego, co 3 dni temu slyszalam w polskiej TV. Otoz powiedzieli tam, ze na panstwową wizytę u kardiologa w Polsce czas oczekiwania wynosi .......759dni...... Myslalam, ze sie przeslyszalam, ze to jakas makabryczna pomylka, ale wyglada na to, ze jednak nie :( Karen ko, wspolczuje przezyc z placzaca Zosią. Chyba wiem o czym mówisz. Max przez pierwsze tygodnie życia właśnie tak płakał. Zanosił się tak straszliwie, że robił się fioletowy jak śliwka, tracił oddech, nie można go było zostawić samego ani na moment, bo mogło by być za późno.... koszmar jakiś.Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego z Nastusią. Teraz jest już lepiej, nie zanosi się juz tak, znacznie rzadziej płacze, a przynajmniej nie tak straszliwie. Ale sie działo... No i tyje. Max tyje. Bo przybieraniem na wadze bym tego nie nazwala. Po 5 tygodniach juz wazyl ponad 5kg :) Jest okrągły jak Mao Tse Tung :) Osiągnąłperfekcyjny kształt kli ha ha ha I pomyśleć, że Nastusia na moim mleku ( i po dziś dzień ) wygląda jak uchodźca z Bangladeszu. Widać to przybieranie na wadze nie od pokarmu zależy, ale od genów. Jakiś dziadek namotał widocznie.... A Nastusia... to jest osobny rozdział, ale to już kiedy indziej bo nie mam siły o niej pisać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, ja tez wspolczuje takich refluksowych i potem kolkowych przezyc. Cos takiego wraz z ciaglym wielkim placzem chyba musi miec znaczny wplyw na postrzegania macierzynstwa jesli przytrafia sie w przypadku pierwszego dziecka.... tak mi sie zdaje... wchodzimy w to z wizja sielanki, dzidziusia lezacego w kolysce i gugajacego slodko podczas gdy mama krazac wokol niego bez problemu zajmuje sie soba, domem, goscmi i nie wiem czym tam jeszcze. Shalla, widze ze u Ciebie sprawa nie byla taka prosta. Dobrze ze z Was juz doswiadczone mamusie.... Jaskowi tez zdarza sie marnowac jedzenie, on po prostu czesto naklada sobie wiecej niz jest w stanie zjesc. Tlumacze, tlumacze, tlumacze, on wzdycha ciezko, mowi dobrze, a potem jest to samo. Natomiast u nas tez dzieci nie biora sobie jedzenia same. Pytaja mnie. Podjadanie pomiedzy posilkami to cos co zdarza sie naprawde bardzo sporadycznie, ale zawsze przechodzi to "przeze mnie". Zazwyczaj wystarcza sniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja i przekaska pokolacyjna (nie zawsze). Ale w ten taki dosc uporzadkowany rytm wpisana jest czekolada w tym kawaleczek czekolady o ktory Pola prosi regularnie na godzine, pol godziny przed posilkiem. Doszlam do wniosku ze ciagle obwarowywanie przyjemnosci, jaka jest zjedzenia kawaleczka czekolady, uwagami a to ze pora nieodpowiednia, a to ze nie trzeba za duzo, itp. prowadza do katastrofy, w przypadku takiej osoby jak Pola. Bo im bardziej ja odmawiam, im wiecej warunkow stawiam, tym ona bardziej jej potrzebuje, tym bardziej o nia "walczy" i tym wiecej jej je. Dlugo ja obserwowalam i dlugo sie do tego zbieralam az w koncu postanowilam uwolnic te czekolade od wszelkich warunkow; postanowilam zaryzykowac i z dnia na dzien zaczelam dawac Poli czekolade zawsze na zyczenie, tylko malutko, przy tym nigdy nie mowie juz: "dobrze dam ale tylko kawaleczek", "dobrze, ale za chwile", "dobrze ale jak zjesz to czy tamto najpierw". Kiedy tylko Pola prosi o czekolade, mowie z usmiechem "dobrze, kochanie" i daje jej jedna kosteczke. Robie tak od jakichs dwoch tygodni. Czy uwierzycie ze od tego momentu, Pola nigdy, w tej slynnej porze przedobiedniej, o ktorej byla mowa, nie prosila o wiecej, i przestala dopraszac sie o czekolade tak czesto jak dawniej, czekolada wrocila na swoje dawne, normalne miejsce. A cala ta afera z czekolada wynikla z mojego chwilowego zagubienia.... bo w pewnym momencie zaczelam powtarzac, troche wbrew sobie, troche automatycznie, troche pod wplywem innych mam, ktore jak jeden maz, non stop mowia swoim dzieciom, ze nie trzeba za duzo, ze trzeba uwazac na czekolade.... prawie jakby to bylo w dobrym tonie, takie werbalizowanie wlasnej troski o zdrowie dziecka tak mocno podkopywane przez konsumpcje czekolady :p no i w bardzo krotkim czasie osiagnelam wlasnie to co obserwuje u innych mam, ze dzieci w pewnym momencie nie widza niczego poza czekolada..... a niektore wrecz zaczynaja kombinowac jak ja dostac.... Moj wywod brzmi szalenie chaotycznie, a powinno z niego wynikac tyle, ze czekolada jest pyszna i ze kiedy ma sie na nia ochote to jest wystarczajacy powod zeby ja po prostu dostac bez zadnych "ale". Moja Pola, ktora wydaje sie byc takim strasznym czekoladowym lasuchem, kiedy wie ze czekolada jest dostepna, normalnie zjada jej tyle ile potrzebuje. Sprawa wyglada inaczej podczas wiekszych spotkan, gdzie jest duzo slodyczy, ale wlasnie wtedy moje dzieci sa jedynymi, ktore nie slysza bez przewry, ze powinny uwazac. I niech tak zostanie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj Myshko, a co ja mam powiedzieć, jak sama zachowje się jak najgorszy kombinator? Tylko węsze za czekoladą, sprawiedliwiam się na wszystkie możliwe sposoby, wynajduję setki powodów dla których mogę jeszcze jeden maly kawałeczek..... :) I jak ja mam do dziecka podchodzić sama mając taką postawę? U nas podjadanie niestety jest na porządku dziennym. Ja podjadam, mąż podjada, babcia podjada, a więc i Anastazja podjada. Tradycją jest otwieranie lodówki celem "zwiedzania" co - by - tu - jeszcze..... Koszmar, wiem. Proszę, nawet nie komentujcie. Jutro podeślę paręnowych zdjęć. Acha, Anastazja nigdy raczej nie pyta czy może coś zjeść, bo jak wiecie od dłuższego czasu sama sobie przygotowuje jedzenie ( oprócz gorącego obiadu ). Tak więc szpera po szafkach i robi co chce i kiedy chce. Niestey to samo dotyczy szafy z ubraniami. Przebiera się 100 razy dziennie, z trudem wytrzymuje 3 godziny w tym samym stroju. Walczę o odkładanie zdjętych rzeczy na miejsce i rozwieszanie na wieszakach, ale.... przegrywam te walkę. A jeszcze - w Anastazji odezwały się geny po babci i ciągle nam prezentuje mostki, gwiazdy i szpagaty.... można się załamać. Że też nie ma jakiegoś poligonu dla dzieci pod ręką....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie, niestety wlasnie konczy sie moj czas przed komputerem i nie zdaze sie ustosunkowac do Waszych wpisow ale jedna rzecz mnie tak szalenie zafrapowala, ze musze zapytac! Shalla, opowiedz prosze o tym co napisalas o genach po babci! Czy Twoja mama prezentuje Wam jakies nieprawdopodobne akrobacje? Czy byla gimastyczka artystyczna czy akrobatka cyrkowa? Poprostu musisz o tym napisac! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Psikulcu, trafiłaś. Babcia była gimnastyczką artystyczną ( jak coś pokręciłam to mnie tu pewnie zaraz poprawi ) :D Nawet medalistką :) Skutki tego ponosi do dziś, tak więc Anastazja ma święty zakaz uprawiania sportów wyczynowych. Powiedziałam jej, że jak się uprze żeby zapisać ją na balet, to przykuję ją do kaloryfera. Już lepiej niech sobie będzie tym pilotem myśliwca. Mniej kolizyjny zawód.... Na razie jednak Anastazja chce zostać lekarzem...hmmmmm.... Nie żeby z pasji do leczenia! O nie! Tu raczej chodzi o zarobli lekarzy w Anglii. Uświadomiona ile raz w roku mogłaby pojechać do Disneylandu za roczną pensję zdecydowała natychmiast o zawodzie :) :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, a myślałaś o takiej chuście do noszenia dziecka rodem Afrykanka na sawannie? Chyba Dynia o tym kiedyś pisała i polecała: bebe lulu. Zawsze też zalecane jest, aby pod łóżeczko lub pod materac od strony główki coś podstawić. Tak, aby było z górki, by dziecko leżało w pozycji na ile to możliwe uniesionej. Dobrze czytać, że dość szybko udało się zaradzić problemom małej. Mysh zastanawiałam się nad tym, co napisałaś z tą czekoladą. No miałam takie jakieś mieszane uczucia. Przypomniało mi się jednak podejście moich rodziców do sprawy palenia papierosów i alkoholu. Tata poczęstował mnie papierosem, gdy miałam 9 lat. Alkoholu nam też nie zabraniali ha, ha, ha ale zabrzmiało. Pozwalali nam (mi i bratu) wypić odrobinę piwa czy wina, gdy byliśmy dziećmi. Generalnie nie zabraniali, nie robili tematu tabu. Chyba o to chodzi. Wydaje mi się, że póki co Staś ma odpowiednie podejście do obydwu tematu. Wie, że palenie jest niezdrowe, jest do tego przekonany i jak to bywa w takich sytuacjach potrafi robić ludziom uwagi. Kurcze, a my będziemy musiały przygotować nasze dzieci do jeszcze poważniejszej sprawy narkotyki. U nas się ten temat jeszcze nie pojawił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Kochane! Odcinam sie gruba kreska od tematu chorob - nie moge juz i nie chce o tym rozmawiac, bo tak sie sklada, ze walkujemy to zagadnienie codziennie w domu od ladnych paru miesiecy. Zrobie tylko maly wyjatek i odpowiem na pytania w sprawie Franka i Jaska. Franka bedziemy operowac w Warszawie, w Centrum Zdrowia dziecka w sierpniu, chyba, ze jakims cudem dadza nam wczesniej termin w szpitalu w Aleksandrii. Jasiek ma sie juz prawie dobrze, ale jest na diecie bezmlecznej. A tak a propos - Karenko, a jekie mleko dajesz Zosi? JAsiek pija tylko mleko podawane przy leczeniu rozwolnienia - AL110. Koszt puszeczki starczajacej na 5 dni to 21 Euro ale inne mleka o podobnych wlasciwosciach maja tak obrzydliwy smak, ze JAs nie chce ich nawet wziac do ust... :I Probowalam juz wszystkiego - rozwolnienie, bole brzuszka i klopoty ze skora pojawiaja sie po wszystkich rodzajach mleka krowiego, po mleku kozim a ostatnio nawet po...mleku ryzowym i sojowym! Najdziwniejsze jest to, ze z testow alergologicznych wynika, ze JAs nie ma alergii a jedynie nietolerancje na latte vacino (jak to jest po polsku???). Jest nadzieja, ze minie mu to za jakis czas i stad kazano nam podawac mu male ilosci produktow zawierajacych latte vacino - np. parmezan. Wlasciwie moglaby, na jakis czas w ogole zrezygnowac z podawania mleka, zastepujac je herbatkami i jogurtem. Klopot w tym, ze moj syn to zmok mlekopij i domaga sie swojej porannej i wieczornej porcji mleka desperackim placzem.... Shalla, Karenka - wspolczuje serdecznie placzy nocnych i kolek. Wiem o czym mowicie i ciesze sie niezmiernie, ze mam to juz za soba. Faktycznie, gdy cos takiego przytrafia sie przy pierwszym dziecku, ochota na kolejne niemowle przechodzi jak reka odjal!!! Shalla, zastanawialam sie nad tym jedzeniem Nastki - Franek mial taki kilkuletni okres kompletnego niejadkostwa, ktory chyba szczesliwie minal. Jada ciagle malo, ale jednak regularnie i wystarczajaco - od czasu do czasu jada nawet z apetytem ;):p. Mysle, ze o ile NAstka nie ma zadnych klopotow ze zdrowiem (co chyba jednak nalezy czasem weryfikowac), to nie ma o czym mowic... Trzeba zdac sie na madrosc jej wlasnego organizmu i zrozumiec, ze tak a nie inaczej jest skonstruowana. A co do pojadania... byc moze tak naprawde Nastka zaspokaja swoje zapotrzebowanie na kalorie wlasnie pojadajac i tak naprawde jada wiecej niz sie wam wydaje? Znam ten problem, bo sama pochodze z domu, w ktorym jadlo sie na okraglo i bez wytyczonych godzin. W dziecinstwie uchodzilam za niejadka, ale jak przypomne sobie ile razy dziennie odbywalam pielgrzymki do lodowki czy wyjadalam slodycze z rozmaitych skrytek, to wcale sie sobie samej z dziecinstwa nie dziwie :) Odkad mieszkam we Wloszech (chyba pod wplywewm mojego meza) stalam sie absolutna anty-pojadaczka. Nie co do zasady, ale jakos tak z potrzeby serca. Dzieciaki maja pozwolenie na pojadanie owocow i orzechow caly dzien, ale nie odziedziczyly po mnie tendencji do myszkowania po lodowce ;) A Myshkowa metoda na kosteczke czekolady na zawolanie dala mi do myslenia - chyba sprobuje jej z Ania, ktora chetke na czekolade ma zawsze w porze przedkolacyjnej... U nas takze wiosna. Wreszcie!!!!!!!!! Wczoraj po raz pierwszy temperatura w dzien podskoczyla do 20' i sprawila, ze moje serce wreszcie zabilo normalniejszy rytmem. Z latami coraz bardziej czuje sie czescia natury - zamieram zima i odradzam sie wiosna, reaguje na pelnie, skoki cisnienia, deszcz i slonce. Czuje sie od natury kompletnie uzalezniona!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, czy ten Jasiowy problem to moze nietolerancja laktozy? To wlasnie od urodzenia ma Olek. Niestety, z wielkim bolem w najblizszy piatek wracam do pracy... Olekowi jeszcze przydalaby sie kontynuacja rehabilitacji (ostatnie dwa tygodnie chodzimy codziennie), ja nie dam rady ale moja siostra dopoki nie wyjedzie, jakies dwa trzy tygodnie bedzie zabierac Olka ze zlobka na godzine, dwa razy w tygodniu i chodzic z nim na cwiczenia. Cale szczescie, ze szpital jest praktycznie po drugiej stronie ulicy. A co do czekolady i wszelakich slodyczy... u nas jest calkowicie odwrotnie. Do skonczenia trzech lat w karmieniu Zuzy nie uzywalismy cukru a i teraz postepujemy z nim baaaardzo oszczednie. Owszem, od minionych wakacji pozwalamy na loda czy czasem na kostke czekolady ale wszelkie danonki, lizaki itd uwazam za samo zlo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Aha, i chcialam powiedziec, ze cena mleka mnie porazila. Jak zreszta wszystkie wloskie ceny, ktore podajecie z Karenka. Ja za puszke mleka o obnizonej zawartosci laktozy, ktora tez starcza na ok. 5 dni place 30 zl i wydawalo mi sie to szalona kwota, zwlaszcza, ze NAN, ktorym karmilam Zuze mozna kupic za ok. 14 zl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zbieram sie juz kilka dni zeby cos napisac albo skomentowac wszystkie zdjecia i niezbyt mi to wychodzi. Z ciekawosci Kuk zapytam czy zabieg w Polsce bedzie pokryty przez wloskie ubezpieczenie czy musicie je zrobic na wlasny koszt?? Zaczynajac od konca czyli od mleka. W tej chwili Zosia pije Aptamil AR 1. Czyli specjalne mleko przeciw refluksowi. Koszt puszki 800 g, starczajacej na ok tydzien to 32 euro. Wczesniej pila Humana HA 1. Koszt 400 gr (starczajacej na ok 3-4 dni) to 17 euro. To samo mleko w wiekszej paczce bo 500 gr zakupilam z Niemiec za 9 euro, ale tu wliczony byl juz koszt dla posrednika. Kupione bezposrednio w Niemczech kosztuje jeszcze mniej. To jeszcze nic! Poznalam niedawno dziewczyne ktorej dziecko z nietolerancja laktozy otrzymalo od pediatry wskazanie do picia mleka ktorego 300 gr kosztuje 53 euro! Dla mnie to jest rozboj w bialy dzien! Zosia na mleku AR jest rzeczywiscie spokojniejsza, ale to roznie z tym jest. Dwa dni spokoju, jeden dzien placzu i tak caly czas. Wczoraj swoje placze wydluzyly sie do godzin wieczornych i moj M mogl w koncu zobaczy a raczej uslyszec o czym do tej pory mu tylko opowiadalam. Dzis jest spokoj, taki wzgledny bo pisze jedna reka druga bujajac mala wozku. Ma problemy z zasnieciem w ciagu dnia a poki jest taka malutka i przede wszystkim poki ma problemy z refluksem nie w glowie mi zadne metody przyzwyczjania jej do okreslonego rytmu na sile czy prob usypiania. Jednak w tym wszystkim najwiekszym cudem dla mnie jest to ze ona w nocy spi. Budzi sie do jedzenia, bywa ze zaczyna sie w zwiazku z refluksem denerwowac ale wystarczy ja wziac na rece i sie uspokaja. Nigdy nie placze. A w ciagu dnia samo branie na rece nie dziala. A wiec poki w nocy jest spokojna i daje nam wszystkim spac w dzien z usmiechem na ustach moge zniesc wszystko. Naprawde pierwszy dzien w ktorym poczulam sie zmeczona to bya ostatnia sroda, Zosia skonczyla wtedy 7 tyg. Jednak dzien byl dosc intensywny. Mala plakala od 9 do ok 14. Pozniej musialm szybko ogarnac dom a o 16 mialam tu male przedszkole, bo Olka odwiedzilo 3 kolegow z mamami. A potem mala marudzila i polakiwala do 23.30. Pozniej jednak z przerwami na karmienia spalysmy do poludnia nastepnego dnia. I od razu bylm jak nowo narodzona. Ogolnie wiec nie moge narzekac. Trzymam kciuki zeby ta tendencja do nocnego spania sie uytrzymala. Jesli jeszcze przerwy w karmieniu nocnym wydluza jej sie tak jak dzis w nocy od 20 do 5 rano to bedzie cudownie :) :) Co do dyskusji o slodkosciach to ciezko mi cos madrego wtracic bo Olek jest tak strasznym lasuchem ze brak slow. Twoja metoda Myshko, w jego przypadku raczej sie nie sprawdza. Przyklad z dzis. Olek dzis mial sniadanie wloskie czyli kruche ciasteczka. Poniewaz bylam czyms zajeta nie dalam mu kilka na talerz tylko pozwolilam mu wziac z szafki puszke. Jakiez bylo moje zdziwienie kiedy po ok 15 min przechodzac obok niego zauwazylam ze puszka (duza puszka!!!) jest w polowie oprozniona. Niestety - no limits. Dziewczyny dzieki za podpowiedz z sola fizjologiczna. Odkad przeszlismy na nowe mleko Zosie troche zsypalo a przemywanie sola fizjologiczna rzeczywiscie pomaga. Pora obiadku dla najmlodszej latorosli- lece :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko, ja moge tylko pomarzyc o tym zeby Max spal od wieczora do 5 rano. U nas to wyglada tak: 20:00 ostatnie wieczorne karmienie i potem Max spi srednio do 23:30, 24:00. Budzi sie na karmienie i znow spi do ok 3:00 rano, znow karmienie i znow spi do ok 5:00 rano. Potem budzi sie juz co godzina: 6:00 rano, 7:00, 8:00, 9:00 itd.... W nocy budzi sie bez placzu, bez awantur, nawet nie podnosze go na odbijanie. A od 7:00 rano dobry nastroj pryska i juz sie zaczyna bujanie na rekach, gadanie, spiewanie, przewijanie i tak juz caly dzien az do 19:00 - czas kapieli i znow spokoj do 7:00 rano. Ceny mleka jakie podajecie sa naprawde ogromne. Ale dziwi mnie, ze musicie za nie same placic, jesli to mleko jest przepisane przez lekarza! W Anglii cokolwiek przepisze lekarz dziecku to do 16-ego roku zycia masz za darmo. W tym takze mleko, a nawet kosmetyki. Jesli dziecko ma zalecone przez lekarza np. urzywanie Oilatum - to masz to na recepcie i za nic nie placisz ( do kapieli, oliwki, szampony itd ). W sumie za pieluchy trzeba placic :) Ale i to bez przesady, bo niemal kazdy sklep, w ktorym sie zarejestrujesz ( albo i nawet nie ) przysyla ci paczke powitalna, a w niej zazwyczaj sa rowniez kupony na pieluchy. Wlasnie, jestem ciekawa cen pieluch we Wloszech i w Polsce i Francji. Ale mam na mysli tylko pampersy, bo w innych po pierwsze sie nie orientuje, a po drugie kazdy supermarket ma swoje "firmowe" ktore sa w ogole o wiele wiele tansze, ale nie sposob znac ich wszystkich ofert. No i jakosc tez nie powala, choc nie sa najgorsze. Wczoraj przykladowo kupilam paczke pampersow - 144 pieluchy w rozmiarze 3 ( tak... juz 3 ) za 12 , wiec moge powiedziec, ze to cena extra, niemal za darmo. A jak to jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra, widze, ze dzis moj dyzur :) No to bedzie o slodyczach. My trzymalismy Anastazje rowno 2 lata bez kontaktu z jakimkolwiek rodzajem cukru. Efekt? Do dzis ze wszystkich napojow najchetniej wybiera wode ( bez dodatku soku ) - choc uwielbia tez pepsi, nie powiem, ale to dostaje raz od swieta. Natomiast jest wielkim lasuchem i zelki, cukierki, lizaki oraz lody moglaby jesc bez przerwy. (jak mamusia... ) Moje kuzynostwo przetestowalo pare lat temu metode Myshy na swoim strasznie zatuczonym synku. Doszli do wniosku, ze jak caly dzien bedzie jadl tylko slodkie, to mu to tak obrzydza, ze wiecej nie tknie. Synek wciagnac wiec iles batonow Mars, dwa pudelka ptasiego mleczka, czekolade i juz nie pamietam co jeszcze. Zwymiotowal i zaczal od nowa.... Tak wiec mysle, ze metoda jest doskonala, tyle ze nie na kazde dziecko dziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Psikulcu, a nie moglabyc ponegocjowac z pracodawca i wziac jeszcze kilku tygodni urlopu lub zwolnienia ze wzgledu na te Olkowa rehabilitacje? To przeciez naprawde wazne, a poza tym, czy tobie nie przysluguja przypadkiem przerwy na karmienie???? To niewazne, ze nie karmisz piersia! Masz dziecko w tym wieku i nie musisz sie spowiadac pracodawcy z tego w jakiej formie dajesz mu jesc! Latte vacino znaczy po prostu mleko krowie. Klopot w tym, ze nie wiem dotad na jaki skladnik mleka krowiego Jasiek ma nietolerancje. Bylam u alergologa i dermatologa (wizyta z dwoma lekarkami naraz) specjalnie po to by ustalily co powoduje to nieszczesne rozwolnienie, bole brzucha i klopoty ze skora. Teoretycznie moze chodzic o cukier zawarty w mleku lub o bialko. Panie doktor obejrzaly go dokladnie, zrobily testy markerowe, wykluczyly alergie, potwierdzily nietolerancje, stwierdzily, ze prawdopodobnie minie ona z wiekiem i ... kompletnie olaly moja kilkukrotna prosbe o sprecyzowanie tego jakiego skladnika mleka dokladnie Jasiek nie toleruje. Przyznam, ze czulam sie po tej wizycie jak idiotka. Jak ktos, kto zadaje pytanie, ktore nie ma sensu i tylko dlatego nie uzyskuje odpowiedzi. To uczucie poglebilo sie jeszcze, kiedy nasza rejonowa pediatra zapytala mnie co dokladnie ma wpisac w certyfikat do zlobka Jaska. Cukier czy bialko? Na moja odpowiedz, ze nie wiem, pokrecila tylko glowa i wpisala, ze nietolerancje na obydwa alergeny. Sytuacja powtorzyla sie w szpitalu, kiedy to, przy wywiadzie, lekarka zapytala - a wiec nietolerancja na bialko czy cukier? Nie wiem - odpowiadam zgodnie z prawda - jak to nie wie Pani? Przeciez dziecko odbylo wizyte u alergologa. No wlasnie. I co, nie pytala Pani? Pytalam... I co ? Odpowiedz brzmiala mleko krowie... To samo napisano na protokole z badania. Myslalam, ze zapadne sie pod ziemie ze wstydu. Moj maz stwierdzil, ze to wszystko moja wina, ze jak zwykle czegos nie zrozumialam. W koncu, olsniona zaproponowalam, by Pani doktor zadzwonila po prostu do kolezanki (wizyta odbyla sie w tym samym szpitalu) i sama dopytala. I wiecie co? W czasie obchodu Pani doktor zblizyla sie do nas z dziwna mina i stwierdzila, ze po rozmowie z kolezanka jest rownie doinformowana jak ja... Kolezanka udzielila jej jakiejs metnej odpowiedzi, w ktorej jedynym pewnikiem byl fakt nietolerancji na mleko krowie... Zastanawiam sie, czy w Polsce cos takiego byloby do pomyslenia. Chyba jednak nie... Karenko - probowalam kiedys dawac Jaskowi AR, ale jego zapach byl taki, ze Jasiek nie chcial nawet wziac smoczka do buzi. Mysle, ze da sie je dawac tylko dzieciom, ktore nie poznaly jeszcze innych smakow i zapachow. Co do cen pieluch, to nie pamietam ich dokladnie, bo staram sie kupowac je hurtem w wielkich pakach z promocji, w specjalnym outlecie dzieciecym. Mala paczka pieluch w superparkecie pod domem potrafi kosztowac tu nawet 10 Euro... Taaaak. Dziecko w tym kraju to naprawde luksus :I KArenko, a jak nazywaja sie te kropelki, ktore pomogly Zosi na kolki? Nasza byla niania Agnieszka ma ten sam problem ze swoja Marta, ktora cierpi na straszne kolki i chrobiczne zatwardzenia i odchodzi juz od zmyslow, bo zdaniem ich pediatry nie ma nic zlego w fakcie, ze piecio miesieczne niemowle od miesiecy zalatwia sie wylacznie z pomoca lewatywy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie metoda z jedna kostka czekolady Myshy wydaje sie sluszna - moje dzieci zawsze najbardziej chca tego, co zakazane... ;) Ja od pewnego czasu wzielam sie na sposob i zamiast slodyczy racze je...calippo wlasnej roboty. Kupilam foremki, kupuje syropy w roznych smakach (takie normalne, z cukrem i prawdziwymi owocami) i robie im calippo, ktore uwielbiaja. Stwierdzilam, ze lepsze to niz cukierki i chyba w sumie zdrowsze. Moze sprobujecie? Poza tym, zawsze mam owoce - surowe i suszone i orzechy pod reka). W sumie slodycze nie sa jakims strasznym problemem u nas (o ile nie zjedzie babcia z torbami pelnymi najdziwniejszych cukierkow...) Podobnie robie z jogurtem - nie kupuje jogurtow dla dzieci (czuc je na kilometr chemia). Kupuje jogurt naturalny bio i dodaje do niego konfitury mojej mamy albo miod. Dzieciaki jedza i nie marudza. Jeszcze odpowiadajac w sprawie Franiowej operacji - nie wiem jeszcze jak to bedzie wygladac. Operacja bedzie najprawdopodobniej platna bo musimy trafic z terminem precyzyjnie w nasz urlop i chyba nawet nie bede probowala prosic o jej refundowanie we Wloszech - wiem juz z wlasnego doswiadcznia, ze ilosc dokumentow jakie musialabym przedlozyc i koszty z tym zwiazane (tlumaczenia, uwierzytlnania etc) doprowadzilaby mnie do szalu... Poptrzestane na satysfakcji, ze zrobie te operacje w bardzo dobrym szpitalu, 6-krotnie taniej niz we Wloszech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, chyba sie powtarzam, ale trzymam kciuki za franiowa sprawe. Shalla, ja sie czasami zastanawiam jak to jest mozliwe ze dziecko dochodzi do takich wynikow jak ten chlopiec kuzynostwa! Jak to sie robi? Myslicie ze to moze wynikac tylko i wylacznie z charakteru/temperamentu/potrzeb dziecka? Moim zdaniem niemozliwe! Moim zdaniem zadzialaly jakies skomplikowane mechanizmy w relacjach z rodzicami itp. To sie ociera o bulimie, no przynajmniej tak opisane. Kurcze! Jasiek potrafi zjesc pol paczki magdalenek (przypomina mi to troche karenkowego Olka), ale poniewaz zdarza sie to sporadycznie, w momentach wielkiego glodu i nie jest czescia jakiegos wiekszego obzarstwa, znaczy jest tylko to i dosc (a nie seria slodyczy jak w przypadku tego chlopca o ktorym pisze Shalla), to ja nigdy nie robie z tego problemu. Kurcze! mam szczescie ze moje dzieci nie lubia cukierkow typu karmelki, landrynki, zelki, lizaki nawet, czasami, jak jestesmy u kogos albo czestuje pani w piekarni (tak, tak, czestuje lizakami) raczki sie same wyciagaja, ale po chwili slysze: "nie lubie tego mamo" i lizak badz cukierek laduje w koszu. Jedynym cukierkiem jaki jada Jasiek jest mentos. Pola nie jada zadnych. Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy! A jeszcze a propos Poli, to sprecyzuje tylko ze, ona prosi o czekolade (nie batoniki, nie snickersy nie marsy) i miedzy innymi tez dlatego nie odmawiam, bo uwazam ze czekolada jest fajna. Prosze nie myslcie ze moglabym zastapic kosteczke czekolady czymkolwiek innym, o nie! Nie chcialabym zeby ktokolwiek zrozumial ze skoro mowie "tak" czekoiladzie" to mowie "tak" slodyczom w ogole, bo to wcale nie jest tak. Uwazam ze jest ogromna roznica miedzy czekolada a batonami, miedzy prawdziwymi chipsami a pringelsami miedzy dobrymi ciasteczkami (bez konserwantow i tluszczow trans) a po prostu ciastkami :p :p ;) Jeszcze chcialam Wam napisac, ze dzisiaj wybralismy sie na wycieczke w strone granicy hiszpanskiej i zwiedzilismy fortyfikowane miasto i fortece zaprojektowana przez slynnego Vaubana, krolewskiego inzyniera Ludwika XIV. To nasza pierwsza wycieczka nie-weekendowa. W to poniedzialkowe wczesne popoludnie bylismy jedynymi chetnymi, wiec mielismy pania przewodniczke tylko dla nas. Szczerze podziwialismy pomyslowosc Vaubana, oryginalna linie murow, przemyslnosc w organizowaniu obrony, a takze ogromna studnie z kolem poruszanym przez ludzi biegajacyhc w srodku jak wiewiorki. Wyjatkowosc tej cytadeli polaga na tym ze nigdy nie stala pusta, od zawsze nalezy ona do wojska, a od jakis czterdziestu lat miesci sie w niej osrodek szkolenia komandosow, wiec moglismy zobaczyc mala czesc ich cwiczen, co oczywiscie szalenie zawladnelo wyobraznia Jaska. Na dodatek po raz pierwszy w zyciu widzialam kosciol przerobiony na sale gimnastyczna! Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ceny mleka faktycznie powalają z nóg. Zwłaszcza, że dotyczy to mleka dla dzieci z konkretnymi problemami, gdzie rodzic nie ma zbytniego wyboru. A Anglia kraj mlekiem i miodem płynący jak oni to robią, że ich stać na zapewnienie ludziom tylu rzeczy za darmo? Po prostu bogate i pewnie dobrze zorganizowane państwo. Mój mąż natomiast się zetknął ostatnio z brutalną stomatologiczną rzeczywistością. Za „darmochę można sobie wyleczyć tylko przednie zęby, reszta to Twoja sprawa obywatelu jak Cię nie stać i masz słabe zęby to będziesz wyglądać jak królik. :) A ceny usług stomatologicznych hu no mam wrażenie, jakby zęby w całym naszym zdrowiu były najważniejsze! Tak przynajmniej chyba myślą dentyści. Mnie szczerze przeraża taka sytuacja, gdy dziecko bez pohamowania zajada się słodyczami. Bez ograniczeń. Taki trochę jest mój mąż i strasznie mnie to denerwuje. Natomiast Stasiek lubi słodycze, ale zauważyłam, że sobie i innym dawkuje ostatnio poczęstował się 1 cukierkiem, a gdy kolega wciągał chyba już czwartego wziął mu paczkę sprzed nosa i schował mówiąc, że już wystarczy. Natomiast nie wiem, skąd taka postawa się wzięła być może dziecko tak ma, być może to kwestia temperamentu, a być może po prostu naśladuje w tym rodziców? Kuk kolejna ciekawa opowiastka ze służby zdrowia we Włoszech. Najgorsze chyba to uczucie, że ma się wrażenie, że ktoś tutaj chyba zwariował i próba obwiniania siebie. W Polsce to chyba raczej nie do pomyślenia, ale piszę chyba raczej, bo też dziwne sytuacje się zdarzają. Kuk a co to calippo? I jak to robisz dokładnie? Ja też już teraz mocno trzymam kciuki, aby ta operacja się udała jak najlepiej. Psikulcu to jeszcze ja mam radę a myślałaś o pracy na część etatu? Pracodawca musi się zgodzić, a do tego jesteś przez pewien czas pod ochroną przed ewentualnym zwolnieniem. Mysh jestem pod ogromnym wrażeniem Waszych wypraw i Waszych fascynacji. Dużo poświęcacie na to czasu i uwagi i dużo w tym ogromnej pasji, którą można się zarazić. My ostatnio byliśmy w kinie po raz pierwszy! Czy uwierzycie? Można powiedzieć, że Staś dopiero teraz dorósł do kina a i tak pod koniec półtoragodzinnego filmu już był znudzony i już nie mógł wysiedzieć. Ale emocji było tyle, że idąc za ciosem zainteresowania wybraliśmy się również do teatru. Tu entuzjazm chyba był ciut mniejszy i zainteresowanie również. Ale być może to kwestia sztuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - nie masz pojecia jak ja Wam zazdroszcze tych wycieczek w tygodniu!!!! Organicznie nie cierpie scisku, tlumu, tloku, krzyku... A to wszystko jest tutaj nieodlacznym elemantem wloskiego weekendu, o ile nie spedza sie go jakos nietypowo. No wiec my zwykle spedzamy weekendy nietypowo ;););) Jesli wybieramy sie na lono natury, to ladujemy z dala od miejsc zorganizowanych, parkow rozrywki, placow zabaw, etc. Jesli wybieramy sie do miasta, to zwykle nie ogladamy glownych atrakcji, lecz krazymy po pustych bocznych uliczkach, parkach, obrzezach... Wychodzi czasami zabawnie, bo niby bylismy w danym miescie, ale nie widzielismy jego glownych zabytkow, za to wszystkie mniejsze kosciolki i przedmiescia - jak najbardziej ;))) Podobnie ma sie sprawa z restauracjami. Moj maz ma do nich absolutnego "nosa". Potrafi przejsc kolo 10 knajpek pelnych ludzi calkiem obojetnie (podczas gdy mnie kiszki graja juz marsza i krzycza - gdziekolwiek, byle szybko!!!!) i nagle, zatrzymac sie jak wryty przed kompletnie pusta, obskurna jadlodajnia, stwierdzajac "Tu i tylko tu!!!" . Mozecie wierzyc albo nie, ale moj Maz nie myli sie w tych sprawach nigdy!!!! :):):) Miejsce zawsze okazuje sie genialne, jedzenie boskie, a wlasciciele ciekawi. Ja juz nawet nie probuje polemizowac czy przekonywac go... Jedyny problem to to, ze w swoich gustach jestesmy dosc odosobnieni. Nie zawsze latwo jest nam znalezc znajomych (zwlaszcza majacych dzieci), ktorzy preferowaliby taki sposob spedzania wolnego czasu... Fisa - naprawde??? Leczenie przednich zebow jest refinansowane a tylnych nie???? Przeciez to absurd?? To przeciez glownie ubytki w tylnych zebach maja wplyw na prawidlowe gryzienie pokarmu, a co za tym idzie, jego prawidlowe trawienie i ewentualne inne problemy zdrowotne... Ech logika! Taaak.... ceny mleka we Wloszech to istna granda. Wielokrotnie wybuchaly tu juz awantury w mediach o to, ale ich skutek jak dotad jest mizerny. Zastanawiam sie, czy rzeczywiscie jest tak, ze UK czy Francja sa w tej mierze lepiej zorganizowane. Pewnie tak, bo ciezko byc zorganizowanym gotrzej od Wlochow ;):P A z drugiej strony to ciekawe zagadnienie... Kwestie kosztow zwiazanych z utrzymaniem rodziny i dzieci zwlaszcza nazwijmy je "prorodzinnymi" sa przeciez klasycznym argumentem politycznym, dyskutowanym zawsze w okresie przedwyborczym. Umieszczaja je na swoich sztandarach zarowno ci z lewicy jak i ci z prawicy... Mowi sie o nich duzo i glosno, a potem wybory mijaja a ceny mleka pozostaja niezmienne... Napisalam wczoraj, ze u nas ze slodyczami w domu umiarkowanie, pochwalilam sie i ...wczoraj wieczorem zrobilismy (wlasciwie Franio zrobil) nalesniki i.... pol sloika nutelli poszlo jak strzelil! Na nasze usprawiedliwienei dodam, ze ta polowka sloika stala w lodowce od paru miesiecy, a w rozpuscie brali czynny udzial takze moj maz i nasza niania (ja jakos nie przepadam z nutella i zajadalam sie nalesnikami z powidlami sliwkowymi ;)) Nie przesadze, jelsli powiem, ze kazde z dzieci wcielo wczoraj (na deser po sutej kolacji) po trzy nalesniki z czekolada na glowe!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, jezeli chodzi o moja prace to sytuacja nie jest taka prosta. Po pierwsze ja sama wybralam termin 1 kwietnia jako powrot do pracy poniewaz to tego czasu wykorzystalam po macierzynskim caly zalegly urlop (40 dni) oraz wiele dni zwolnienia lekarskiego. Na zwolnienie z powodu rehabilitacji nie moge pojsc poniewaz... nie przysluguje mi z tego powodu a w sumie 8 tygodni jakie mialam to byla tylko i wylacznie grzecznosc lekarza, ktory poszedl mi na reke. Biezącego urlopu nie chce wykorzystywac bo przeciez chcialabym wyjechac z dziecmi na wakacje oraz jakiego przedluzone weekendy. A na urlop wychowawczy najzwyczajniej w swiecie mnie nie stac. I finansowo i biorac pod uwage strate wszystkich praw pracowniczych. A co do skrocenia czasu pracy ze wzgledu na karmienie piersia tez nie: zlozylam prosbe do zakladowego funduszu swiadczen socjalnych o refundacje mleka bezlaktozowego ze wzgledu na nietolerancje laktozy potwierdzona zaswiadczeniem lekarskim wiec wiadomo, ze wyklucza to karmienie piersia praktycznie od narodzin. Nie dosc, ze zrobilabym z siebie idiotke to jeszcze nieuczciwa... A jezeli chodzi o wykorzystanie pomyslu Fisy ze skroceniem czasu pracy dla osoby wracajacej po urodzeniu dziecka to tez nie jest mozliwe bo przepis ten nie dziala kiedy zaklad pracy jest np. w fazie restrukturyzacji itd. a u mnie jest wlasnie fuzja i zwolnienia grupowe wiec sie nie da. Poza tym przepis ten chroni przed zwolnieniem przez 12 miesiecy a mi raczej zalezy zeby popracowac tam dluzej niz rok. Specyfika mojej pracy jest taka, ze w wielu przypadkach ta godzina czy dwie krocej bylaby totalnym utrudnieniem, wrecz niemoznoscia funkcjonowania calej placowki. Tak wiec nie pozostaje mi nic innego jak tylko wziac sie w garsc i ruszac do pracy! :) Kuk, Karenko, to mleko AR, o ktorym piszecie wyglada mi (sadzac po nieprzyjemnym zapachu) albo na hydrolizat bialkowy albo na mleko z czesciowo zhydrolizowanym bialkiem. To typowy sposob postepowania przy problemach brzuszkowych. Dla mnie jest nie do pojecia, ze lekarz wypowiada sie ogolnie i nie jest w stanie powiedziec czy dziecko ma nietolerancje laktozy czy skaze bialkowa. Przeciez nie postepuje sie tak samo w jednym i drugim przypadku wiec jak zalecic odpowiednia diete!!!??? Co do nietolerancji laktozy to jest w tym momencie mozliwosc podawania syntetycznej laktazy czyli enzymu rozkladajacego cukier mleczny - laktoze. W Polsce od chyba dwoch lat sa dostepne takie krople wiec we Wloszech niewatpliwie rowniez. Shalla, u nas ceny pampersow (tez kupuje tylko takie) to za jumbo pack gdzie ilosc sztuk zalezna jest od rozmiaru (np. rozm. 4 to 70 szt.) wynosi ok. 48-52 zl. Olek nosi juz rozmiar 5... Kuk, ja tez jestem niezwykle ciekawa jak robi sie rzeczone calippo. Pamietam, ze kiedy bylam dzieckiem mozna bylo kupic w kostkach lody, ktore nazywaly sie "Calipso" czy to ma cos wspolnego? A co do jogurtow to tez dopiero pare miesiecy temu Zuza je kupny jogurt owocowy. Zawsze kupuje taki typu greckiego gesty, niedosladzany tylko dodaje do niego swieze owoce a nie marmolade. Mysh, obrzydliwie zazdroszcze Wam tych wycieczek! :) Jezeli chodzi o nasze takie bardziej dalekosiezne plany wycieczkowo-wyjazdowe to na Olkowe urodziny planujemy 3-4 dniowy wyjazd na Slowacje do Orawicy do osrodka z cieplymi basenami termalnymi. Kupilismy Zuzie prawdziwy rower w ostatni weekend. I wiecie co? Juz w nawet w miare zaczelo jej sie udawac pedalowac (ma duzy problem z nauczeniem sie jazdy - na 3 kolowym nie nauczyla sie jezdzic przez 1,5 roku) i pomimo bocznych koleczek przechylila sie na bok i spadla z roweru. Nic sobie nie zrobila, bylo wiecej strachu niz bolu ale okropnie zrazila sie do jazdy na rowerze. Codziennie proponuje przejazdzke a Zuza codziennie odmawia. Naprawde nie przypuszczalam, ze nie bedzie miala samozaparcia zwlaszcza, ze prawdziwy duzy rowerek to bylo jej wielkie marzenia. Nie mam pomyslu jak ja przekonac do dalszych prob...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja zazdroszcze czasu na te wycieczki. Nam zostaja tylko weekendy na takie wypady, a i to nie czesto :( Kuk, napisz co to takiego te callipo, brzmi bardzo smacznie. Karen ko, napisz prosze ile wazy Zosia. Max wydaje mi sie jakis....wielki. Moze to niewlasciwe wrazenie po tym, kiedy Nastusia zawsze byla i jest bardzo filigranowa i prawie przezroczysta. Ale nie tylko ja zauwazam, ze jak na 2 miesiace to Max jest bardzo duzy. Chyba wazy juz cos ok 6kg, ledwo go wciska w ubranka na 3-6 miesiecy, a przeciez jest tylkoo na piersi - tym podobno nie da sie zatuczyc dziecka....tymczasem Max ma juz tak wielkie policzki, ze ledwo moze oczy otworzyc :D Ostatnio sie niezle usmialam. Ale od poczatku: kiedys widujac male dzieci w supermarketach bylam wiecej niz oburzona, ze ktos takie malenstwa zabiera do tego gniazda plugastwa, kloaki wszelkich wynurzen! Ok, poplynelam... No, chodzi o to, ze tam jest duzo zarazkow. Tymczasem obecnie widze, ze 80%naszych spacerow....zaczyna sie i konczy w TESCO ..... Ale do rzeczy. Konieczne zakupy odbywaja sie w sposob nastepujacy: ja gnam przed siebie z koszem gigantem i dlugasna lista od polki do polki, pobijajac rekordy predkosci, a za mna sunie karawana: czyli Pan maz, wozek i Max. Ale Pan maz wiecznie jest zajety praca, a zatem jak to wyglada? Pan maz w garniaku i pod krawatem pcha pusty wozek ( bo Max nie przepada za lezeniem w wozku ), Maxa ma na rekach, w uchu zestaw telefoniczny i nawija: dwa zdania o biznesie, dwa do Maxa. Czasem jeszcze "wolna reka" usiluje poczynic jakies notatki. Wyglada tak przekomicznie, ze ludzie go zaczepiaja i zagaduja ( jakby biedaczek jeszcze mial opcje gadania do osob trzecich... ) W kazdym razie wyglada to bardzo zabwnie. Musze koniecznie zrobic kiedys zdjecie takiej akcji. No koncze, bo Max jadl tylko przez ostatnie 2 godziny i od 5-ciu minut nie jje. Pewnie glodny......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×