Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gościara

PRAWDA O SZCZEPIONKACH

Polecane posty

Gość gość
. Z pewnością urynoterapia nie należy do kuracji, które potrafią zdziałać cuda w bardzo krótkim przedziale czasu. Jest to raczej metoda, która wymaga od pacjenta dużego samozaparcia, albowiem pierwsze efekty stosowania moczu mogą nadejść dopiero po dłuższym okresie czasu. Wielu praktyków urynoterapii na bardziej uciążliwe i groźniejsze schorzenia poleca tzw. "post urynowy", który bardzo często potrafi zdziałać prawdziwe cuda, wymaga jednak od pacjenta olbrzymiego samozaparcia. Polega on na całkowitej głodówce, piciu własnego moczu i wody mineralnej oraz nacieraniu całego ciała przez 10, 20 a nawet więcej dni. Żeby jednak podjąć aż taki trud leczenia, warto najpierw zasięgnąć opinii lekarza co do stanu swego zdrowia, by być pewnym, iż organizm poradzi sobie z taką formą kuracji. Jednak z wielu źródeł wynika, że taka forma urynoterapii jest NIEZWYKLE SKUTECZNA na większość schorzeń. Bywały nawet przypadki wyleczeń z bardzo groźnych nowotworów. Najbardziej godne polecenia jest jednak codzienne stosowanie moczu do picia i okładów przy zachowaniu pewnej diety i racjonalnego wyżywienia. Po pewnym czasie efekty nadejdą same i będą naprawdę zaskakujące. Tylko trzeba uzbroić się w cierpliwość i nie wymagać natychmiastowych efektów czy wręcz cudów na tym polu. POZDRAWIAM GORĄCO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosciara dziś Spokojnie, ochłoń , napij się źródlanej wody. Stres wyniszcza organizm. Ladna pogoda,wyjść na spacer warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciara
AŻ 93,6% LEKARZY I PIELĘGNIAREK NIE SZCZEPI SIĘ NA GRYPĘ! x Profesor Lidia Brydak, naukowiec, mikrobiolog i wirusolog, profesor nauk biologicznych jest szefową Krajowego Ośrodka ds. Grypy. Skoro profesor zajmuje takie stanowisko, to na pewno będzie opowiadać się za szczepieniami na wszelkie choroby. x Nie jest to zaskakujące. Zaskakująca jest jednak niechęć do szczepień pracowników służby zdrowia: „Procent zaszczepionych pracowników służby zdrowia jest w granicach ok. 6 proc. Uważam to za rzecz skandaliczną” – tak mówiła profesor Lidia Brydak w 2014 roku. x W 2015 roku profesor Lidia Brydak o wyszczepialności w Polsce powiedziała: „W ostatnim sezonie (2014) było 3,75 a teraz (2015) 3,52 proc. Bardzo martwi mnie niski procent zaszczepionych pracowników służby zdrowia”. x Wyszczepialność, czyli procent społeczeństwa, które szczepi się na grypę wynosiła w 2014 roku – 3,75%, w 2015 roku – 3,52% a w 2016 roku – 3,6% populacji. x W 2017 roku profesor powiedziała: „Procent zaszczepionych pracowników ochrony zdrowia to raptem 6,4 proc. w Polsce – od portiera, na kierowniku kliniki skończywszy”. x Czyżby tylko 6,4 procent pracowników służby zdrowia, którzy są codziennie narażeni na kontakty z zarażonymi pacjentami, szczepiło się na grypę? Czyli lekarze, pielęgniarki, technicy i inni pracownicy nie chcą szczepić się! Gdyby szczepionki na grypę były bezpieczne i gwarantowałyby zdrowie, to czy lekarze nie korzystaliby z takiego dobrodziejstwa? x Zastanawiające jest też, dlaczego, skoro przytłaczająca większość lekarzy nie chce się szczepić, tak mocno atakują rodziców nieszczepiących i nakłaniają pacjentów do szczepień? Kto w takim razie nakazuje szczepień? Czyżby te 6% lekarzy, pielęgniarek, które się szczepi? A może minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł i jego koledzy, wdrożyli dyktat szczepień? x Można domniemywać, że grupa 93,6% pracowników służby zdrowia, która nie chce szczepić się na grypę, ma również daleko sceptyczny punkt widzenia na temat szczepień. Czyżby wiedzieli, że skład szczepionek jest niebezpieczny? Może boją się, bo widzą powikłania poszczepienne i niską skuteczność? x Szczepienia dr Jerzy Jaśkowski kontra prof Lidia Brydak: https://www.youtube.com/watch?v=Y50mesZne0s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wreszcie me łącze internetowe działa bez zarzutu, no i znalazłem trochę czasu, by odpowiedzieć na szereg pytań, jakie się ostatnio pojawiły. A więc po kolei. Jeśli chodzi o przemywanie twarzy moczem, to rzeczywiście czasami uryna może powodować pewne przesuszanie się skóry, ale przecież w kilka godzin po użyciu uryny można zastosować odpowiednie kremy czy maście nawilżające, najlepiej na bazie wyciągów z ziół. Poza tym, o czym już była mowa - jeśli ktoś choruje na trądzik czy też inne wyrzuty skórne, to niech się nie łudzi, że samym przemywaniem twarzy moczem wyleczy te dolegliwości. Wszelkiego typu wysypki mają zazwyczaj głębsze podłoże chorobowe, i jeśli nie stosujemy jednocześnie kuracji "do wewnątrz", to wtedy przemywaniem i okładami możemy jedynie osłabić występowanie trądziku, ale - Kochani - samymi okładami nie wyleczymy tych schorzeń! Dlatego polecam również regularne picie moczu. Gosiuniu - naprawdę nie masz się czego bać przemywając twarz uryną - jesli Ci nawet ten sposób leczenia nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi, albowiem uryna jest substancją sterylną i w sumie porównywalną do krystalicznie czystej źródlanej wody. Dziwne to trochę ale prawdziwe. Do "Nie pamiętam nicka" - tak, zgadza się, ja piję regularnie mocz nie stosując postu czy głodówki, ale też wcale nie jest to wymagane! Post oczywiście może jeszcze bardziej przyśpieszyć leczenie niektórych schorzeń, ale jest trudny do realizacji dla osób pracujących, czynnych zawodowo. Leczenie moczem bez głodówek jest pewnie odrobinkę mniej skuteczne i taka kuracja trwa nieco dłużej, ale także pomaga! Jedynie na co warto zwrócić baczniejszą uwagę, to na to co jemy. Ja przykładowo nie kupuję i nie stosuję produktów, które zawierają wszelkiego rodzaju dodatki typu E i oczywiście nie powinno być takie jedzenie także konserwowane chemicznie. Natomiast przy w miarę zdrowym i racjonalnym odżywianiu stosowanie uryny do wewnątrz jest prawie tak samo skuteczne jak przy postach urynowych. Do K8i - wiele kuracji powoduje, że najpierw jest gorzej (czyli tzw. chorobowe przesilenie), a potem organizm zaczyna się leczyć. Więc jest rzeczą całkowicie normalną, i ż z początku nastąpi zaognienie danej przypadłości (czyli - jak w Twym przypadku - jeszcze więcej pryszczy), a dopiero po kilkunastu dniach skóra zacznie się goić, z tym że - o czym napisałem już wyżej - nie wyleczymy nigdy tak do końca trądziku nie stosując także kuracji wewnętrznej. To oczywiste, że trzeba leczyć przyczyny danego schorzenia, a one najczęściej mają podłoże wewnętrzne. No i jeszcze jedno - co do leczenia uryną krótkowzroczności, to na ten temat akurat niewiele mi wiadomo, ale też powiedzmy sobie szczerze - uryna nie jest skuteczna na wszystkie schorzenia. Ale przecież spróbować można. Co najwyżej nie pomoże na oczy ale za to wyleczymy inne trapiące nas choroby lub przynajmniej wzmocnimy nasz organizm. Tak więc stosować mocz warto zawsze! Do Faktycznie - rzeczywiście do obwymawia czy przemywania skóry najlepszy jest mocz poranny, jako że jest on najbardziej skondensowany i ma największą wartość leczniczą. Niestety zapach takiego moczu nie jest wtedy najlepszy. Do cherry - nie trzeba przeprowadzać głodówki, by zacząć leczyć się moczem. Czy te - jak piszesz - "brudy" , które powstają w wyniku przemiany materii i są wprowadzane do organizmu w trakcie picia moczu przypadkiem nie szkodzą? No jak widzisz chyba nie, skoro tyle osób stosuje tą metodę i dzięki niej jest zdrowymi i pełnymi życia i energii. Poza tym powiem Ci tak - na czym polega odczulanie w przypadku alergii - dajmy na to , na pyłki kwiatowe? Otóż podaje się wtedy te pyłki w formie zastrzyków właśnie po to , by uodpornić pacjenta na dane uczulenie. Paradoks, czyż nie? Pacjentowi uczulonemu na pyłki np. drzew podaje się się je w formie zastrzyku po to właśnie, by go odczulić. Właśnie na podobnych zasadach funkcjonuje urynoterapia. Do pruszkowa - nie polecam rozcieńczanie uryny z pomocą jakiejś innej substancji. Warto się przemóc****ić samą urynę. A co do alkoholu, to rzeczywiście nie jest wskazane picie go w przypadku stosowania urynoterapii, a jeśli się go już wypiło, to warto odczekać przynajmniej dobę, a więc dokładnie tak jak piszesz. Tak więc Mocznik ma rację, pijąc alkohol nie stosujmy urynoterapii! MOCZNIKOWI i SSSSSSSSSSSSSSSSS odpiszę jutro, albowiem w Waszych wypowiedziach zostało poruszonycj wiele zagadnień dotyczących kuracji uryną i postaram się na do nich w miarę szeroko ustosunkować. Tak więc przeprosiny za jeszcze jeden dzień zwłoki, a już jutro - jeśli tylko net pozwoli - napiszę o własnych doświadczeniach dotyczących picia i stosowania uryny w życiu codziennym. Dziękuję wszystkim dyskutantom za udział i wypowiedzi odnośnie tej tematyki i cieszę się, iż jest tyle osób zainteresowanych tą - w sumie dość kontrowersyjną formą terapii. POZDRAWIAM WSZYSTKICH i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zjeżdżaj wyszczepiona k***o! Będziesz dzieci krzywdzić łajzo. Prawdy ci sur zachciewa? Gdyby nie szczepienia to by ciebie nie było!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wreszcie wyżej porządny wpis. Krótko, i na temat:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość antyszczepionkowców to jakimś cudem osoby zaszczepione ;) Wejdźcie na www.zaszczepsiewiedza.pl a tam poznacie prawdę o szczepionkach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo mnie cieszy, że zainteresowanie terapią urynową nie słabnie i do dyskusji dołączają się nowe osoby. Ma jednak rację SSSSSSSSS, i ż na wiele pytań udzielaliśmy już odpowiedzi na poprzednich stronach. Tak więc Kochani naprawdę warto zaznajomić się z wszystkimi wypowiedziami wcześniej zawartymi w tym temacie, bo na większość wątpliwości można tam znaleźć odpowiedź. I tak - pisaliśmy już o tym nie raz, że w pierwszych dniach stosowania urynoterapii może nastąpić czasowe pogorszenie samopoczucia czy też zaognienie dolegliwości skórnych. Po drugie - wszelkie choroby skóry nie wyleczymy li tylko smarowaniem, przemywaniem czy okładami z moczu lecz także musimy zastosować urynę do wewnątrz, bo przyczyna wysypek zazwyczaj jest pochodną kłopotów z naszym organizmem. Pamiętajmy o tym. O sposobach, jak zdecydowanie poprawić smak moczu tak, by móc go pić - pisałem już wcześniej, więc polecam cofnąć się parę stron wstecz. Smak moczu często jest obrzydliwy i ochydny - to fakt, ale Moi Drodzy, naprawdę można go "ulepszyć". Tak więc nie mówmy , że nie potrafimy go przełknąć tylko zastosujmy wskazówkę, jaką już kiedyś podawałem, a wtedy uryna będzie jak najbardziej pijalna. Liczę BOMBELKU, że niedługo zdasz nam relację z przeprowadzonej kuracji. Życzę POWODZENIA! Co do stosowania uryny podczas okresu. Nie jestem kobietą ale myślę, że jest to możliwe. Po prostu przed pobraniem moczu trzeba się podmyć, a także nie pobierać pierwszej wydalanej partii, w której rzeczywiście mogą znaleść się śladowe ilości krwi. Na zakończenie chciałbym gorąco podziękować GIOVINETTCIE za ponowne odwiedziny tej stronki! Doskonale pamiętam, że jako pierwsza odpowiedziała na mój temat i wniosła do niego bardzo wiele niezwykle cennych informacji. I jeszcze słówko do DRAGONA - pomysł co do bezpośredniego spotkania dyskutantów jest ze wszech miar godny rozważenia i warto jeszcze o nim porozmawiać. W każdym razie nigdy nic nie wiadomo ...... W każdym razie na początek może warto się zorientować kto gdzie mieszka. Ja jestem z Zabrza (woj. śląskie). POZDRAWIAM WSZYSTKICH BARDZO GORĄCO I DO PONOWNEGO USŁYSZENIA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kłaniam się nisko po raz kolejny. Widzę, że temat nadal wywołuje spory oddźwięk, co mnie niezmiernie cieszy. Kilka słów odnośnie ostatnich wypowiedzi. Do kkkl - jak już nie raz pisaliśmy wcześniej, może najpierw wystąpić pogorszenie samopoczucia i dolegliwości, i często właśnie z tego powodu wielu kuracjuszy rezygnuje z urynoterapii myśląc, że to z powodu picia uryny nastąpiło zaognienie choroby, a jest to po prostu tylko chwilowe przesilenie chorobowe, którym nie należy się przejmować i martwić. Oczywiście można tylko pić mocz bez okładów i nacierań. Ja tylko przypomnę, że wysuszanie skóry po stosowaniu uryny w formie przemywań można przecież złagodzić kremami nawilżającymi. A poza tym stosując urynę do wewnątrz także zapobiegamy nadmiernemu jej wysuszaniu. Do BOMBELKA - przypominam po raz kolejny, że pijąc oprócz uryny także wodę mineralną lub napary z ziół można w znaczący sposób złagodzić kiepski i słonawy smak. Masz także rację, podczas picia najczęściej oddziaływuje psychika (pisałem już o tym kilka stron wcześniej). Czekamy na dalsze doniesienia i nowiny odnośnie przeprowadzanej kuracji. Do FREEONE - szczerze mówiąc ja także kilka razy wypiłem mocz mojej dziewczyny, raz nawet pomógł mi dość znacząco na występujace wtedy kłopoty gastryczne. Niemniej zaleca się przede wszystkim picie własnego moczu, a to z prostego powodu, iż działa on na tej samej zasadzie , co stosowanie szczepionek alergicznych (o tym też szerzej pisałem już wcześniej).Mocz drugiej osoby stosuje się zazwyczaj w trakcie kuracji po chemioterapii, kiedy nie powinno się pić własnego. Gorące podziękowania dla DRAGONICY za zabranie głosu w dyskusji.Zgadzam się z wszystkim, o czym pisałaś, choć ja na ścisły post kilkudziesięciodniowy chyba bym się jednak nie zdobył. Pamiętajmy jednak o tym - pijmy urynę nie tylko wtedy jak jesteśmy chorzy, ale i w celu zapobiegania chorobom! Lepiej zapobiegać niż leczyć - czyż nie?! Rzeczywiście DRAGONIE - rozsiało nas po tym świecie, ale myślę, że pomimo tego w przyszłości mozliwy jest nasz zlot, zlot praktykantów kuracji uryną! POZDRAWIAM WSZYSTKICH BARDZO GORĄCO I DO USŁYSZENIA !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
opowiem wam jak to była zmoim ślubnym i urynką.... zjężdzając na nartach z górki od połowy tej góry zjechał na twarzy a zimno było wtedy że hoho -20 stopni tak że i ta górka to była jak brzytwa. Przyjechał do domu - prawy policzek po prostu skalp. co było robić do pracy z taką twarzą ? ( wprawdzie nie jest modelem czy co ale niestety dosyć prestizową ma posada i trochę wstyd no wygladal jakby w morde dostał : oka nie widać . stasznie .Ttrochę już czytaliśmu wtedy o moczyku wziął zwolnienie - tydZień - i leżał z gazą nasączoną moczem dzoeń i noc - ja osobiscie mu tę gazę zakładałam . Nie uwierzycie zagoiło się pięknie , nie ma ZADNEGO jEDNYM SŁOWYM ZGOIŁO SIĘ JAK NA PSIE to znaczy chciałam owiedzieć -na moczu. Ostatnio ślubnemu się trochę przytyło : pogłodował, oczyścił wątrobę , w czasie głodówki - 7 dni zaledwie robił codziennie lewatywy z własnej uryny :chudy jak za dobryvh kawalerskich czasów ps.dwiema rekami podpisuję się pod opinią Dragona odnośnie lekarzy i wierzcie mi wiem co mówię bo miałam z nimi wiele do czynienia . Banda niedouków - oczywiście w przeważającej części. Jeden jest specjalistą od nogi drugi od skóry trzeci od .............sami wiecie jak z taką wiedzą mozna leczyć - poczytajcie sobie o aferach na specjalizacjach lekarskich , studiach lekarskich, łapówkarstwie na kazdym kroku, brataniu się za wszelka cenę z firmami farmaceutycznymi ( fartuszki, kalendarzyki, wycieczki zagraniczne ) etc. Ostatnio lekarz moego bardzo chorego taty kupił sobie extra samochód - naprawdę trudno uwierzyć że to z pensji. Moja rodzina wie oczywiście że przynajmniej jedno koło w tym samochodzie mogłaby sobie zpokojnie odkręcić - bo za nasze..........Brał do końca nawet wtedy kiedy już nie było zadnej nadziei ........po prostu kanalia. Tata jest teraz tam gdzie nie ma chorób Szkoda że nie udało mi się przekonać go do urynoterapii. Słuszałam o światłych umysłach lekarskich że ponoć stosują ale oczywiście w wielkiej tajemnicy przed środowiskiem wielce naukowym. I Wam też radzę stosujcie , pijcie i nie chwalcie się przed znajomymi, którzy nic nie wiedzą o tej metodzie - nie ma sensu robić sensacji . Najważniejsze żeby nam pomogło na krosty, grzybki tudziez bardziej wyszukane choróbska. Pa pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wreszcie me łącze internetowe działa bez zarzutu, no i znalazłem trochę czasu, by odpowiedzieć na szereg pytań, jakie się ostatnio pojawiły. A więc po kolei. Jeśli chodzi o przemywanie twarzy moczem, to rzeczywiście czasami uryna może powodować pewne przesuszanie się skóry, ale przecież w kilka godzin po użyciu uryny można zastosować odpowiednie kremy czy maście nawilżające, najlepiej na bazie wyciągów z ziół. Poza tym, o czym już była mowa - jeśli ktoś choruje na trądzik czy też inne wyrzuty skórne, to niech się nie łudzi, że samym przemywaniem twarzy moczem wyleczy te dolegliwości. Wszelkiego typu wysypki mają zazwyczaj głębsze podłoże chorobowe, i jeśli nie stosujemy jednocześnie kuracji "do wewnątrz", to wtedy przemywaniem i okładami możemy jedynie osłabić występowanie trądziku, ale - Kochani - samymi okładami nie wyleczymy tych schorzeń! Dlatego polecam również regularne picie moczu. Gosiuniu - naprawdę nie masz się czego bać przemywając twarz uryną - jesli Ci nawet ten sposób leczenia nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi, albowiem uryna jest substancją sterylną i w sumie porównywalną do krystalicznie czystej źródlanej wody. Dziwne to trochę ale prawdziwe. Do "Nie pamiętam nicka" - tak, zgadza się, ja piję regularnie mocz nie stosując postu czy głodówki, ale też wcale nie jest to wymagane! Post oczywiście może jeszcze bardziej przyśpieszyć leczenie niektórych schorzeń, ale jest trudny do realizacji dla osób pracujących, czynnych zawodowo. Leczenie moczem bez głodówek jest pewnie odrobinkę mniej skuteczne i taka kuracja trwa nieco dłużej, ale także pomaga! Jedynie na co warto zwrócić baczniejszą uwagę, to na to co jemy. Ja przykładowo nie kupuję i nie stosuję produktów, które zawierają wszelkiego rodzaju dodatki typu E i oczywiście nie powinno być takie jedzenie także konserwowane chemicznie. Natomiast przy w miarę zdrowym i racjonalnym odżywianiu stosowanie uryny do wewnątrz jest prawie tak samo skuteczne jak przy postach urynowych. Do K8i - wiele kuracji powoduje, że najpierw jest gorzej (czyli tzw. chorobowe przesilenie), a potem organizm zaczyna się leczyć. Więc jest rzeczą całkowicie normalną, i ż z początku nastąpi zaognienie danej przypadłości (czyli - jak w Twym przypadku - jeszcze więcej pryszczy), a dopiero po kilkunastu dniach skóra zacznie się goić, z tym że - o czym napisałem już wyżej - nie wyleczymy nigdy tak do końca trądziku nie stosując także kuracji wewnętrznej. To oczywiste, że trzeba leczyć przyczyny danego schorzenia, a one najczęściej mają podłoże wewnętrzne. No i jeszcze jedno - co do leczenia uryną krótkowzroczności, to na ten temat akurat niewiele mi wiadomo, ale też powiedzmy sobie szczerze - uryna nie jest skuteczna na wszystkie schorzenia. Ale przecież spróbować można. Co najwyżej nie pomoże na oczy ale za to wyleczymy inne trapiące nas choroby lub przynajmniej wzmocnimy nasz organizm. Tak więc stosować mocz warto zawsze! Do Faktycznie - rzeczywiście do obwymawia czy przemywania skóry najlepszy jest mocz poranny, jako że jest on najbardziej skondensowany i ma największą wartość leczniczą. Niestety zapach takiego moczu nie jest wtedy najlepszy. Do cherry - nie trzeba przeprowadzać głodówki, by zacząć leczyć się moczem. Czy te - jak piszesz - "brudy" , które powstają w wyniku przemiany materii i są wprowadzane do organizmu w trakcie picia moczu przypadkiem nie szkodzą? No jak widzisz chyba nie, skoro tyle osób stosuje tą metodę i dzięki niej jest zdrowymi i pełnymi życia i energii. Poza tym powiem Ci tak - na czym polega odczulanie w przypadku alergii - dajmy na to , na pyłki kwiatowe? Otóż podaje się wtedy te pyłki w formie zastrzyków właśnie po to , by uodpornić pacjenta na dane uczulenie. Paradoks, czyż nie? Pacjentowi uczulonemu na pyłki np. drzew podaje się się je w formie zastrzyku po to właśnie, by go odczulić. Właśnie na podobnych zasadach funkcjonuje urynoterapia. Do pruszkowa - nie polecam rozcieńczanie uryny z pomocą jakiejś innej substancji. Warto się przemóc****ić samą urynę. A co do alkoholu, to rzeczywiście nie jest wskazane picie go w przypadku stosowania urynoterapii, a jeśli się go już wypiło, to warto odczekać przynajmniej dobę, a więc dokładnie tak jak piszesz. Tak więc Mocznik ma rację, pijąc alkohol nie stosujmy urynoterapii! MOCZNIKOWI i SSSSSSSSSSSSSSSSS odpiszę jutro, albowiem w Waszych wypowiedziach zostało poruszonycj wiele zagadnień dotyczących kuracji uryną i postaram się na do nich w miarę szeroko ustosunkować. Tak więc przeprosiny za jeszcze jeden dzień zwłoki, a już jutro - jeśli tylko net pozwoli - napiszę o własnych doświadczeniach dotyczących picia i stosowania uryny w życiu codziennym. Dziękuję wszystkim dyskutantom za udział i wypowiedzi odnośnie tej tematyki i cieszę się, iż jest tyle osób zainteresowanych tą - w sumie dość kontrowersyjną formą terapii. POZDRAWIAM WSZYSTKICH i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciara
JAK UNIKNĄĆ PŁACENIA GRZYWNY ZA NIESZCZEPIENIE? x Od momentu otrzymanoa wezwania z sanepidu warto wysłać pismo z wnioskiem o informację do sanepidu. Wzór tutaj „grzywna za grzywnę”. Gdy otrzymałeś postanowienie o nałożeniu grzywny kluczowe jest odwołanie w ciągu 7 dni od odebrania pisma! zwykle nie trzeba płacić grzywny. CZEKAMY NA POZYTYWNE ROZSTRZYGNIĘCIA SĄDÓW ORAZ EUROPEJSKIEGO TRYBUNAŁU PRAW CZŁOWIEKA. KANCELARIA PRAWNA WYŚLE ZA CIEBIE ODWOŁANIE OD GRZYWNY PRZYMUSZAJĄCEJ DO SZCZEPIEŃ (napisz na pomoc.grzywna@gmail.com) Zapraszamy do skorzystania z pomocy kancelarii prawnej od momentu otrzymania wezwania lub upomnienia z sanepidu po odpowiedź z ministerstwa zdrowia w ramach umowy ze STOP NOP. Nie dotyczy to skargi do sądu administracyjnego o czym należy rozmawiać z kancelarią indywidualnie. Każda osoba, która będzie chciała skorzystać z pomocy proszona jest o przesłanie skanów lub dobrej jakości zdjęcia pisma niezwłocznie po odebraniu go z poczty na email pomoc.grzywna@gmail.com z dopiskiem POMOC PRAWNA. UWAGA! Należy opisać załączniki i wysłać je w jednej wiadomości (w orientacji pionowej). Prosimy o dobrowolne darowizny dzięki którym pokryjemy koszty obsługi prawnej. Nr konta stowarzyszenia 08 2490 0005 0000 4500 7712 1442 (tytuł przelewu: darowizna na cele statutowe) Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP” x Jeśli jednak sam będziesz prowadzić korespondencję z urzędami skorzystaj z poniższych informacji: http://stopnop.com.pl/jak-uniknac-grzywny-za-nieszczepienie/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciara
szczepienia - przegląd ważnych badań: streszczenie 400 artykułów naukowych dla rodziców i badaczy: x https://books.google.pl/books?id=ywgadqaaqbaj&pg=pa31&lpg=pa31&dq=badania+wskazuj%c4%84+na+zwi%c4%84zek+mi%c4%98dzy+szczepionkami+i+zaburzeniami+m%c3%93zgu&source=bl&ots=k9gxfbni20&sig=n15pmtse0imuykre8bodh5kem0o&hl=pl&sa=x&ved=0ahukewjf7p6g4nnwahvld5okhsx7ajiq6aeiltab#v=onepage&q=badania%20wskazuj%c4%84%20na%20zwi%c4%84zek%20mi%c4%98dzy%20szczepionkami%20i%20zaburzeniami%20m%c3%93zgu&f=false

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ktos ma niezla schize do psychiatry sie wybierz czlowieku bo bredzisz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wreszcie me łącze internetowe działa bez zarzutu, no i znalazłem trochę czasu, by odpowiedzieć na szereg pytań, jakie się ostatnio pojawiły. A więc po kolei. Jeśli chodzi o przemywanie twarzy moczem, to rzeczywiście czasami uryna może powodować pewne przesuszanie się skóry, ale przecież w kilka godzin po użyciu uryny można zastosować odpowiednie kremy czy maście nawilżające, najlepiej na bazie wyciągów z ziół. Poza tym, o czym już była mowa - jeśli ktoś choruje na trądzik czy też inne wyrzuty skórne, to niech się nie łudzi, że samym przemywaniem twarzy moczem wyleczy te dolegliwości. Wszelkiego typu wysypki mają zazwyczaj głębsze podłoże chorobowe, i jeśli nie stosujemy jednocześnie kuracji "do wewnątrz", to wtedy przemywaniem i okładami możemy jedynie osłabić występowanie trądziku, ale - Kochani - samymi okładami nie wyleczymy tych schorzeń! Dlatego polecam również regularne picie moczu. Gosiuniu - naprawdę nie masz się czego bać przemywając twarz uryną - jesli Ci nawet ten sposób leczenia nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi, albowiem uryna jest substancją sterylną i w sumie porównywalną do krystalicznie czystej źródlanej wody. Dziwne to trochę ale prawdziwe. Do "Nie pamiętam nicka" - tak, zgadza się, ja piję regularnie mocz nie stosując postu czy głodówki, ale też wcale nie jest to wymagane! Post oczywiście może jeszcze bardziej przyśpieszyć leczenie niektórych schorzeń, ale jest trudny do realizacji dla osób pracujących, czynnych zawodowo. Leczenie moczem bez głodówek jest pewnie odrobinkę mniej skuteczne i taka kuracja trwa nieco dłużej, ale także pomaga! Jedynie na co warto zwrócić baczniejszą uwagę, to na to co jemy. Ja przykładowo nie kupuję i nie stosuję produktów, które zawierają wszelkiego rodzaju dodatki typu E i oczywiście nie powinno być takie jedzenie także konserwowane chemicznie. Natomiast przy w miarę zdrowym i racjonalnym odżywianiu stosowanie uryny do wewnątrz jest prawie tak samo skuteczne jak przy postach urynowych. Do K8i - wiele kuracji powoduje, że najpierw jest gorzej (czyli tzw. chorobowe przesilenie), a potem organizm zaczyna się leczyć. Więc jest rzeczą całkowicie normalną, i ż z początku nastąpi zaognienie danej przypadłości (czyli - jak w Twym przypadku - jeszcze więcej pryszczy), a dopiero po kilkunastu dniach skóra zacznie się goić, z tym że - o czym napisałem już wyżej - nie wyleczymy nigdy tak do końca trądziku nie stosując także kuracji wewnętrznej. To oczywiste, że trzeba leczyć przyczyny danego schorzenia, a one najczęściej mają podłoże wewnętrzne. No i jeszcze jedno - co do leczenia uryną krótkowzroczności, to na ten temat akurat niewiele mi wiadomo, ale też powiedzmy sobie szczerze - uryna nie jest skuteczna na wszystkie schorzenia. Ale przecież spróbować można. Co najwyżej nie pomoże na oczy ale za to wyleczymy inne trapiące nas choroby lub przynajmniej wzmocnimy nasz organizm. Tak więc stosować mocz warto zawsze! Do Faktycznie - rzeczywiście do obwymawia czy przemywania skóry najlepszy jest mocz poranny, jako że jest on najbardziej skondensowany i ma największą wartość leczniczą. Niestety zapach takiego moczu nie jest wtedy najlepszy. Do cherry - nie trzeba przeprowadzać głodówki, by zacząć leczyć się moczem. Czy te - jak piszesz - "brudy" , które powstają w wyniku przemiany materii i są wprowadzane do organizmu w trakcie picia moczu przypadkiem nie szkodzą? No jak widzisz chyba nie, skoro tyle osób stosuje tą metodę i dzięki niej jest zdrowymi i pełnymi życia i energii. Poza tym powiem Ci tak - na czym polega odczulanie w przypadku alergii - dajmy na to , na pyłki kwiatowe? Otóż podaje się wtedy te pyłki w formie zastrzyków właśnie po to , by uodpornić pacjenta na dane uczulenie. Paradoks, czyż nie? Pacjentowi uczulonemu na pyłki np. drzew podaje się się je w formie zastrzyku po to właśnie, by go odczulić. Właśnie na podobnych zasadach funkcjonuje urynoterapia. Do pruszkowa - nie polecam rozcieńczanie uryny z pomocą jakiejś innej substancji. Warto się przemóc****ić samą urynę. A co do alkoholu, to rzeczywiście nie jest wskazane picie go w przypadku stosowania urynoterapii, a jeśli się go już wypiło, to warto odczekać przynajmniej dobę, a więc dokładnie tak jak piszesz. Tak więc Mocznik ma rację, pijąc alkohol nie stosujmy urynoterapii! MOCZNIKOWI i SSSSSSSSSSSSSSSSS odpiszę jutro, albowiem w Waszych wypowiedziach zostało poruszonycj wiele zagadnień dotyczących kuracji uryną i postaram się na do nich w miarę szeroko ustosunkować. Tak więc przeprosiny za jeszcze jeden dzień zwłoki, a już jutro - jeśli tylko net pozwoli - napiszę o własnych doświadczeniach dotyczących picia i stosowania uryny w życiu codziennym. Dziękuję wszystkim dyskutantom za udział i wypowiedzi odnośnie tej tematyki i cieszę się, iż jest tyle osób zainteresowanych tą - w sumie dość kontrowersyjną formą terapii. POZDRAWIAM WSZYSTKICH i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakkolwiek jest to popularna koncepcja, ten powszechnie znany scenariusz nie jest prawdziwy. Mocz nie jest wytwarzany w twoich jelitach. Mocz jest wytwarzany w i przez twoje nerki. Tak co to oznacza? , niby dlaczego to powinno zmienić sposób, w jaki myślisz o moczu? W języku laika, wygląda to w ten sposób. Gdy jesz, jedzenie, które przyjmujesz ostatecznie jest trawione w żołądku i jelitach do niezwykle małych cząsteczek. Te cząsteczki są wchłonięte przez maleńkie kanaliki w ścianie jelita a następnie wprowadzone przez te kanaliki do krwiobiegu. Krew krąży w twoim ciele, niosąc te cząsteczki spożywcze i inne substancje odżywcze wraz z kluczowymi elementami odpornościowo-obronnymi takimi jak czerwone i białe krwinki, przeciwciała, osocze, mikroskopijne białka, hormony, enzymy, itd., które są wszystkimi wyprodukowanymi przy rozmaitych lokalizacjach w ciele. Krew ciągle dystrybuuje w organizmie swój ogrom elementów , odżywiając każdą komórkę i chroniąc organizm przed chorobą. Krew płynie poprzez ciało, wypełniona składnikami odżywczymi przechodzi przez wątrobę gdzie toksyny są usunięte by później wydalić je z ciała w formie odpadów stałych. W końcu, ta czysta już, bo „oczyszczona” krew zmierza do nerek. Gdy krew wchodzi do nerek to jest przefiltrowana przez ogromnie skomplikowany i zawiły system kanalików, zwanych nefronami, w których krew jest dosłownie 'ściśnięta' przy wysokim ciśnieniu. Ten proces filtracji usuwa dodatkowe ilości wody, sole i inne elementy w krwi, której twoje ciało nie potrzebuje w danej chwili. Te nadmiarowe elementy są zebrane w nerce w formie sterylnego, oczyszczonego, wodnistego roztworu zwanego moczem. Wiele z elementów tego przefiltrowanego wodnego roztworu, albo moczu, zostaje ponownie wchłonięte przez nefrony i dostarczone z powrotem do krwiobiegu. Reszta moczu przedostaje się z nerek do pęcherza i wtedy jest wydalona z ciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×