Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zdradzilam a teraz jestem wrakiem czloweka

Polecane posty

Gość gość
Moja droga. Bardzo Ci współczuję tego, co teraz przeżywasz. Niestety masz to na własne życzenie. Powiem Ci jednak, że gdy zaczynałaś romans, to uczucia, odczucia i stan psychiczny męża miałaś w głębokim poważaniu. I uwierz mi, że Twoje obecne odczucia i stany emocjonalne są niczym w porównaniu do tego, co przeżył Twój mąż. Nie usprawiedliwiam jego wcześniejszego zachowania, bo małżonek i tak po prostu ogólnie człowiek nie powinien się tak zachowywać- przynajmniej tak wynika z Twojego opisu, choć przyznam szczerze, że chciałbym wiedzieć jak to wszystko widzi Twój mąż. Co do obecnego zachowania Twojego męża, to bardzo możliwe, że on naprawdę chce z Tobą wychować dzieci, żeby miały choć namiastkę rodziny. To takie minimalizowanie szkód. To, że Ty chcesz go odzyskać, bo kochasz itd. od razu obarcza Twój osąd jego jakiegoś pozytywnego zachowania wobec Ciebie dużym błędem. Po prostu coś, co dla niego będzie zachowaniem wynikającym z czysto ludzkiej życzliwości dla matki swoich dzieci, Ty możesz odczytywać jako"dawanie nadziei". A on może po prostu chcieć aby Wasze relacje były poprawne ze względu na dzieci. Może też być tak, że jeszcze próbuje przetrawić w sobie Twoje wyczyny ale tak czysto po ludzku nie daje rady. To są straszne uczucia i stany emocjonalne, miotanie się w tym wszystkim, huśtawki nastroju. Powiem Ci jak facet, który kiedyś przeżył coś takiego. Po pierwsze Twój mąż czuje się gorszy od kochanka, bo w pewnym momencie wybrałaś jego mając świadomość czym to się może skończyć. Czuje się do niczego w łóżku, bo wybrałaś sex z kochankiem. Cały czas w jego głowie pojawiają się "filmy" jak to robiłaś z kochankiem, w jakich pozycjach, jaki to był rodzaj sexu. Te filmy pojawiają się same w różnych sytuacjach powodując, że mąż widzi Twoją zdradę i przeżywa ją od nowa. Fakt, że w Tobie był wtedy ktoś inny, jego nasienie wlewało się w Ciebie powoduje, że zdradzony postrzega Cię niestety jako osobę zbrukaną, zanieczyszczoną, nie wiem jak to właściwie określić. Czuje po prostu obrzydzenie przed kontaktami, dotykiem. Dla mnie kontakt intymny z moją żoną jest takim sacrum, tylko naszym, tylko dla nas. Więc dochodzi do tego zanik postrzegania kontaktu seksualnego jako intymności pomiędzy dwojgiem osób- "no bo jak robi to też z kimś innym, to to już nie jest tylko nasze, wspólne, tylko staje się takie ogólnodostępne, na zupełnie innym, niższym poziomie niestety". Następuje zanik poczucia wspólnoty z drugą osobą. Mąż może też się po prostu bać sytuacji stworzenia Ci szansy, bo utracił do Ciebie zaufanie i nigdy nie zaufa w takim stopniu jak przed zdradą. Może chce Ci dać szansę nawet podświadomie ale boi się ponownego zranienia i maskuje to oschłością, pokazywaniem Ci, że nie jesteś dla niego ważna, choć może być zupełnie inaczej i jesteś dla niego ważna. Z jakichś powodów zaproponował Ci taki układ, jaki obecnie macie. Zauważ, że całkiem nie odszedł i jest obecny w Twoim życiu. Jak mogę coś doradzić, to trwaj przy nim, może zranione ego nie pozwala mu powiedzieć, że jesteś dla niego ważna. Może z czasem dojdzie do wniosku, że jednak chce prawdziwego, bezwarunkowego powrotu. Ja też tak się miotałem, wybaczyłem i zostałem nagrodzony ponowną zdradą a to już było dla mnie za dużo i nie do przezwyciężenia. Na szczęście byliśmy z tą osobą tylko w narzeczeństwie i łatwiej mi było podjąć taką a nie inną decyzję. Coś we mnie pękło i się skończyło bezpowrotnie. Może też być tak, że w Twoim mężu też coś pęknie i odejdzie pomimo Twojego trwania. Ale to już niestety będzie zależeć od Twojego męża i jego umiejętności poradzenia sobie lub nie z tym wszystkim o czym w skrócie napisałem powyżej. W każdym razie życzę aby się Wam ułożyło, jak nie razem to osobno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzwonił i mówił to do siostry w wiadomym celu. Żeby ona w sądzie później zeznała że on chciał ratować małżeństwo . zrobił to po to żeby ratować swoją d**e i żeby sąd nie orzekł jego winy. Boże jakaś Ty ślepa i głupia kobieto. Zacznij myśleć w końcu o sobie i swoim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie moge juz czytać tego bełkotliwego użalania sie:O Weź sie lepiej do szukania pracy, weź sie za zycie babo. Dla dzieci chcesz to sklejać? A nie wiesz, ze to jednen z najgłupszych sposobów?? Przeciez to tylko pogorszy sprawe, dzieci wszystko czuja. Chcesz byc mebelkiem w domu męża (wkrótce byłego), kiedy on bedzie sobie zyl dla siebie? A ty czekała na świetego Dygdy?:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:28 masz racje, wiem. Sama tak teraz o tym myśle, ze to musiało być straszne, jak mogłam tak skrzywdzić człowieka, z którym przeżyłam 20 lat? Po miesiącu gadania już dałam się omotać, przekonac, ze niestety nie mam szans uratować swojego małżeństwa. Co się ze mną stało, ze byłam aż tak podatna na miłe słowa i gesty innego... Nigdy nie szukałam innego faceta, nikt mi się nie podobał, nie wywierał na mnie takiego wrażenia aby mógł być bardziej atrakcyjny i fascynujący od męża. A tym razem tak się stało, coś mnie ciągnęło do niego - łagodność charakteru i pewna stanowczość w tym co powinnismy zrobić (czyli uwolnić się od dotychczasowego życia). Dzisiaj tego nie rozumiem, ze potrafiłam być tak okrutna. Wiem, ze mąż strasznie cierpiał - musiało to być straszne, ja ten czas wyparlam ze swojej pamięci bo tak jest „wygodniej” widać nie mogę się z tym pogodzić. Tak nie potrafię sobie wybaczyć tego co zrobiłam mężowi i dzieciom. Oddałabym wszystko za to żeby moc cofnąć czas, ale to niemożliwe wiec chciałabym jakoś to naprawić. Ja sama z siebie nie miałam odwagi poprosić męża o wybaczenie i powrót. Próbowałam przed tym jak partner zaczął mieszkać ze mną ale wtedy mąż jakoś nie bardzo chciał ze mną rozmawiać. Na pewno domyślał się, ze od września będę mieszkać u siebie z uwagi na dzieci (wcześniej ja pomieszkiwałam u partnera bo dzieci były na wakacjach). Tak mąż krzyczał i bywało zle ale to był także efekt tego, ze za dużo było na jego głowie. Zrozumiałam to i zauważyłam jak dużo straciłam dopiero wtedy gdy partner zamieszkał ze mną i dziećmi. Nie da się dzieciom stworzyć normalnego domu z kimś innym niż mama i tata, a my dodatkowo mieliśmy partnerów spoza miejsca gdzie mieszkamy wiec dzieci tulaly się po różnych domach. Tutaj oboje daliśmy plamę - trzeba to było jakoś ukrucic. Teraz mogę tylko żałować i tęsknić za dawnymi czasami. Zrylam sobie psychikę a kiedyś byłam fajna uśmiechnięta kobieta. Podobno bardzo ciepła i chętnie pomagająca innym. Nie umie się ogarnąć, poradzić sobie z ogromem cierpienia i wyrzutów sumienia. Zniszczyłam nie tylko swoją rodzine ale także rozbiłam inna. Aż nie mogę w to uwierzyć - jakby ktoś obudził mnie ze snu. Ja tak nie mogłam postąpić, zawsze myślałam o innych, nie potrafiłam krzywdzić. Skrzywdziłam tez żonę i dziec***artnera i jego tez bo poświecił wszystko dla mnie..,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u spowiedzi można odzyskać wszystko co się straciło , a najgroźniejsze dla obojga jest to , że się omija wyjście z grzechu lub odkłada na później .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja 14.28. Zgadzam się z komentarzem o 17.34. Teraz w związkach jest za mało Boga a za dużo egoizmu. Autorce napisałem, żeby wiedziała co czuje zdradzony mężczyzna. Żeby zrozumiała z czym jest zmuszony radzić sobie jej mąż, nie ze swojego wyboru. Naprawdę to jest piekło na ziemi. Myślę, że gdyby mu nie zależało już na niczym w tym związku to nie chciał by tworzyć rodziny dla dzieci. I proszę też zauważyć, że on po tym wszystkim próbuje coś zrobić dla dzieci wprost albo pod pretekstem że dla dzieci. Autorka sama się przyznała na co skazała swoje dzieci w swoim ostatnim wpisie. W pewnym momencie chyba najważniejszy był kochanek, takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Więc może ten mąż nie taki zły i nie takie moralne dno... A teraz jeszcze te małe dzieci nie rozumieją pewnych spraw ale jak będą starsze, to zacznie to do nich docierać. I też mogą mieć problem z poradzeniem sobie z tą sytuacją, choćby nawet to było kilka lat po... A co do kochanka, to wcale go nie żałuję, niech teraz cierpi. I tak nie cierpi tak, jak zdradzony mąż. Szkoda mi tylko jego żony, że związała się z takim śmieciem i jego dzieci, że muszą takie moralne dno nazywać ojcem (przykro mi ale pewne rzeczy trzeba nazywać po imieniu). Ale ponownie autorce życzę cierpliwości, spokoju, siły i pomyślnego ułożenia spraw i jej mężowi oraz dzieciom oczywiście, bo to oni są tu najbardziej poszkodowani. Nikt nie zasługuje na zdradę. Chcesz kogoś innego, najpierw odejdź...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wczoraj byliśmy wszyscy razem w kościele. Mąż chciał iść sam z dziećmi ale ja tez się zebrałam i poszłam z nimi. Strasznie płakałam a mąż stał niedaleko, to była nasza pierwsza wspólna msza po rozstaniu z partnerami. Chyba nigdy się tak żarliwie nie modliłam, pewnie ludzie myśleli, ze mi odbiło. Starałam się jakoś opanować łzy ale to było silniejsze ode mnie. Mąż po naszym rozstaniu przestał chodzić do kościoła i stwierdził, ze stracił wiarę bo prosił Boga o pomoc, żebym się opamiętała. Tak się stało, czuje jakby ktoś wyrwał mnie z innego stanu, wszystko do mnie dociera z ogromna mocą... Wiem, ze to moja pokuta. Mąż zaczął znowu chodzić do kościoła od niedawna (nigdy nie byliśmy specjalnie religijni). Myśle, ze szuka siły i wsparcia. Mam pełna świadomość tego, ze teraz chce stworzyć dzieciom chociaż namiastkę normalności. Ja tez tego bardzo pragnę. Załamałam się będąc jeszcze z partnerem tym, ze zniszczyłam rodzine. Strasznie tęskniłam za tym dawnym życiem - bez przekazywania sobie dzieci, wszyscy razem w jednym domu. Wiem, ze moje uczucie do męża przygasło stad zauroczyłam się kimś innym - ale ze aż tak? Teraz odżyło na nowo z ogromna mocą i na pewno fakt, ze mam świadomość, ze mogę sobie tylko pomarzyć o wsparciu, przytuleniu się do męża potęguje ból i poczucie straty, które teraz odczuwam. Wiem, ze tak jest, ze jak czegoś nie można mieć to się tego bardzo chce. Mąż tez bardzo chciał mojego powrotu ale wydawało mu to się nierealne, jak jednak jest możliwe to to uczucie zastąpiło poczucie krzywdy i żalu. Tak wtedy nie słuchałam gdy on chciał wszystko ratować (ponoć mnie prosił żeby nie przekreślać małżeństwa - ja tego nie pamietam) a teraz po tym wszystkim gdy się przekonałam, ze jednak popełniłam błąd ja wymagam od niego wybaczenia i powrotu. Rozumiem go ale nie potrafię zrezygnować z walki o scalenie rodziny i być może odzyskanie go. Tak miłość jest straszna gdy ta druga strona jej nie odwzajemnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja 14.28. Pisząc o najbardziej poszkodowanych miałem na myśli dzieci i męża autorki. Pozdrawiam i dużo siły życzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty nikogo nie sktzywdzilas, wasze małżeństwo bylo patologiczne, bez przerwy kłótnie i krzyki i pewnie on cię szybciej zdradził. Nie wyszło wam I musiało się coś stać zdradziliscie oboje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze wpisu 18.55. Na jakiej podstawie twierdzisz, że nikt nie został skrzywdzony? Gdybanie, że "on pewnie też zdradzał" to takie głupie gadanie bez pokrycia, kiedy brak innych argumentów. Owszem oboje się zdradzili ale nie można pomiędzy zdradami postawić znaku równości. Najgorsza była ta pierwsza, bo to ona była kamykiem, który spowodował późniejszą lawinę. Chociaż odejście i zamieszkanie z innym to raczej spory głaz. Autorka odeszła od męża, który nie mając nadziei zaczął sobie inaczej układać życie. Przykre to wszystko, bardzo im współczuję. Przecież tam w tym związku sa tylko zgliszcza. Ale nawet na zgliszczach można zbudować coś pozytywnego. No chyba, że pożoga spowodowała takie wyjałowienie, że nic nie chce rosnąć i nie wiośnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obravo
No wiec polecam rozstanie , jeśli masz w sobie dume i nie dasz sobą pomiatac to jedyne słuszne wyjście !!! U mnie to wyglądało tak po 10 latach któregoś dnia dowiedziałem się ze moja kobieta , matka 2jki moich dzieci spotyka się z kolegą Gdy się o tym dowiedziałem spakowalem swoje rzeczy i się wprowadziłem 2 lata chodziłem po ścianach z tęsknoty za dziećmi teraz minęło ponad 7 lat i tyle czasu nie widziałem się z dziećmi mam Nowa rodzinę a stara mam głęboko w d***e tylko czasem myślę o najstarszej corce ale takie jest życie nie ma się co ogadać za siebie i tracić zycie na kokos kto ma cię kompletnie w d***e

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:38 masz stara rodzine w d***e, od 7 lat nie widziałeś dzieci? I w ogole do tego nie dążyłes? No to pogratulować dojrzałości:O żenada. Autorka ubolewa nad czymś, czego od dawna nie ma. Nawet jej ojciec, trzeźwo myślący w tej sytuacji, stwierdził, ze to chore, ze jej małżeństwo nie było udane, ze nie ma za czym płakać - ale ona wie lepiej. Byc moze jej maz, po dowiedzeniu o romansie, chciał jej powrotu i zarzekał sie, ze jej wybaczy i wszystko naprawia, bo chciał miec podkładkę, ze on chciał to ratować, tymczasem ona - nie. Moge sie mylić, ale zakładam, ze wcześniej ja zdradził, Tylko jak to facet - nie przyznał sie. I nigdy by tego nie zrobił. Zrozpaczony facet, błagający o powrót zony i wykazujący szczera chęć, nie znalazłby sobie zaraz "dziewczyny". Litości autorko. Dojrzej, bo jestes sama jak dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez mi sie wydaje, ze jej maz byl pierwszy, bo dosc szybko pojawila sie kobieta w jego zyciu, z ktora sie zwiazal..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No niestety chyba cierpliwość nic nie przyniesie. Mąż dzwonił dzisiaj rano - przeglądał oferty pracy i wypatrzył mi prace w stolicy. Namawiał mnie na wysyłanie Cv i szukanie tam czegoś. Na moja odpowiedz zareagował złością bo ja stwierdziłam ze nie chce wyjeżdżać i zostawiać dzieci. Usłyszałam ze przecież dawniej pracowałam od rana do nocy i średnio zajmowałam się dziećmi wiec nie ma co budować on się nimi zajmie.., Zaczynam się obawiać, ze zawieszenie rozwodu miało być faktycznie tylko po to żeby żaden facet nie był ze mną. Tak mąż może przychodzić do dzieci codziennie na ile chce i kiedy chce. Przedtem tak się nie dało, a wyjazd to już genialny sposób na pozbawienie mnie jak coś praw do opieki nad dziećmi... O nie ja się nigdzie nie wybieram i tak już wstaje tylko dla dzieci. Czuje, ze moje życie nie ma sensu i czuje to coraz mocniej każdego dnia... Teraz aż boje się spytać jak będą wyglądać święta - pewnie spędzę je bez dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słuchaj, nie dziw się, że mąż teraz zachowuje się tak a nie inaczej. Zdrada w związku to straszna rzecz. Masz dla kogo żyć, bo masz dzieci. Nie oczekuj też, że mąż Ci wybaczy w czasie takim, jakim Ty chcesz. Jeśli zależy Ci na budowaniu czegoś z nim, to musisz zaryzykować i być gdzieś blisko. Kiedy on z tego skorzysta i czy skorzysta to niestety już zależy od niego. A właściwie od tego czy potrafi się z tym wszystkim uporać. Przede wszystkim poproś męża o wybaczenie, bo z tego co pisałaś, to chyba o to nie prosiłaś. Jeśli macie budować związek (jakiś), to chyba nie na takiej "tradycyjnej" podstawie, tylko musicie dla niego znaleźć jakąś nową płaszczyznę. Niestety, jeśli Ci na nim zależy, to musisz mieć dużo cierpliwości, nieraz przez całe dalsze ewentualne wspólne życie. Ale nie załamuj się, proponuję więcej modlitwy i z czasem w jakiś sposób się to wszystko ułoży. Życzę Wam dużo spokoju, psychicznego oddechu i wyciszenia na te zbliżające się Święta Wielkiej Nocy. Niech Zmartwychwstały weźmie to Wasze cierpienie i zamieni je w coś radosnego i pozytywnego dla Was obojga. Tego Wam bardzo życzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ostatnia wypowiedz od jakiejs nawiedzonej katoliczki :-O modlitwa jej k***a pomoze, akurat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do modlitwy- czasem naprawdę pomaga, nawet jeśli ktoś nie jest jakiś mocno wierzący. Można po prostu poczuć się lepiej, wyciszyć i nie ma to nic wspólnego z nawiedzonym katolicyzmem itd. Nie ma to jak z całej wypowiedzi uczepić się jednego zdania, niektórzy mają chyba alergię na wszystko co związane z religią, nawet na wspomnienie o modlitwie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prosiłam męża o wybaczenie. Przyznaje się, ze nawet błagałam na kolanach... Wiem, ze zrobiłam błąd nie mówiąc mu, ze go nie oszukiwałam, ze nie zdradzalam go.Podczas naszego małżeństwa to stało się tylko raz i nie dałam sobie z tym psychicznie rady- musiałam odejsc odrazu. Wydaje mi się, ze tego mężowi nie mówiłam (niestety kompletnie nie pamietam co sie wtedy działo i co mówiłam). Nie potrafiłabym udawać, ze nic się nie stało i przespac się po czyms takim z mezem. Czułam, ze nie mogę. Mam takie wspomnienie sprzed rozmowy z mezem, ze to będzie moja kara i nie mam prawa prosić go o wybaczenie. Wiem, ze musiałam być wtedy w jakims dziwnym stanie. Do czasu jak mu powiedziałam nie zrobiłam tego więcej. Tego jestem pewna. A wszystko potoczyło się błyskawicznie. Popełniłam błąd, którego sobie nie potrafiłam wybaczyć a to, ze partner po tym jak się dowiedział, ze odchodzę od męża tez zostawił żonę całkiem mnie ogłupilo. O czym rozmawialiśmy i dlaczego stało się tak, ze zostaliśmy para? Nie wiem, za nic nie mogę tego sobie przypomnieć. Mam totalna pustkę w głowie, wiem ze mieszkałam sama z dziećmi do wakacji (wszyskich wydarzenia działy się dokładnie rok temu), mąż od maja miał już partnerkę. Chyba od wtedy weekendy spędzałam z dziećmi lub jeśli brał je mąż to u partnera. Sama nie wiem czy to dobrze czy zle, ze nie pamietam tego czasu. Wspomnienia mam od chwili gdy zaczęłam mocno tęsknić za mezem i on chyba za mną tez wtedy tęsknił bo bardzo dużo ze soba rozmawialiśmy (godzinami nawijalismy przez telefon), pisalismy od czasu do czasu SMS, które jasno wskazywały, ze on tęskni za mną a ja pisałam ze żałuje ale nie mam prawa liczyc na wybaczenie. Odpisał mi, ze wybaczył, potem im bliżej było rozwodu tym jaśniej pisał o naprawieniu wszystkiego a ja nie ukrywałam, ze chciałabym tego. Na dwa dni przed rozwodem mąż napisał do mnie, ze prosi o chwile zastanowienia żebyśmy jednak nie rozwodzili się chyba, ze faktycznie kocham partnera bo on swojej partnerki nie kocha. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, ze go kocham, ze popełniłam ogromny błąd i czy faktycznie mi wybaczył. Usłyszałam ze tak i żebyśmy się nie rozwodzili. Potem mąż zadzwonił i stwierdził, ze on nie wie czy jednak nie kocha partnerki bo ona była dla niego taka dobra. Ostatecznie stanęło na tym ze się rozwodzimy i jak coś to wrocimy do siebie. Jadąc do sądu byłam pewna, ze nie chce rozwodu i ze powiem to mężowi. On się ucieszył i zdecydowaliśmy, ze poproszę sendzine o czas. Dostałam od niego list w którym pisał ze mnie kocha, ze wybaczył i ze stworzymy nowy związek ludzi po przejściach, którzy odkrywają na nowo jak bardzo się kochają. W liście mąż pisał ze powie sędzinie ze mnie kocha bo nie może dopuścić do rozwodu. Potem była zmiana akcji na jednak kocham cię jako matkę moich dzieci, potem ze to tylko przyjaźń i ze on jeszcze nie zdecydował czy będzie ze mną czy z partnerka (nawet namawiał mnie na powrót do partnera). Jak już chciałam kończyć sprawę (koniec mediacji i rozwód) to zmieniał stanowisko ze jednak chyba nie wróci do partnerki. Skończyło się tak ze ja błagałam go na kolanach o decyzje i wybaczenie żeby jednak wybrał mnie i dzieci... Teraz podkreślał ze nie skończył mediacji bo po tym jak go prosiłam to bal się ze sobie coś zrobię... Stwierdził, ze jest wyjalowiony z uczuć bo ja i partnerka go osaczylysmy (partnerka straszyła samobójstwem, depresja itd), ze może mi zaproponować układ - pokoik w domu który wybuduje i każdy z nas może sobie z kimś być na boku. Bylam pewna, ze się jednak rozwodzimy a tu na mediacjach jednak decyzja o zawieszeniu rozwodu... Mąż trzyma mnie na dystans, daje odczuć, ze nie chce być blisko mnie i mu nie zależy. To jest dziwny stan bo ja nie poruszam już tematu - my, przeszłość a tym bardziej przyszłość. Zastanawiam się co mówić a czego nie. Jest dziwnie, strasznie bo mam męża i go nie mam. Chciałabym żebyśmy chociaż rozmawiali tak jak przed rozwodem ale mąż nie szuka kontaktu. Dzisiaj byłam z dzieckiem u lekarza, jak zadzwoniłam to wysłuchał co i jak i szybko skończył rozmowę. Czuje się jak intruz. I ten stan coś mi przypomina - tak było między nami przed tym jak mi szcelilo do głowy szukać przyjaciela. Dzisiaj rozmawiałam z teściowa - wiem ze wczoraj rozmawiali o świętach. Teściowa stwierdziła ze przyjeżdżamy razem cała rodzinka, mąż odparł, ze jak będę chciała to tak. On przyjeżdża z dziewczynkami a ja zrobię jak zechce. Mi nic nie powiedział, na pewno nie chce mi proponować wspólnego wyjazdu - czeka jak ja zapytam? Poproszę? Albo mnie spławi a teściowej powie, ze nie chciałam przyjechac (mąż nie wie, ze rozmawiamy ze soba i trochę knujemy jak go przekonac). Wiem, ze narozrabiałam i ze nie powinnam oczekiwać, ze mąż będzie gotowy wybaczyć mi i przejść do porządku dziennego jak gdyby nigdy nic ale gdyby chociaż nie starał się tak mi okazywać, ze mu totalnie nie zależy. To wykańcza bo ja kompletnie nie wiem na czym stoję, czy jednak mąż chce odwiesić rozwód jak przyjdą dokumenty? Czy planuje, ze tak ma wyglądać nasze życie - ze będzie wpadał codziennie i to, ze się ze mną nie rozwiedzie będzie oznaczało ze uratował rodzine? Nie wiem, to mnie wykańcza bo nie mogę i nie daje rady wyłączyć w sobie uczuć do niego a każda chwila razem boli bo myśle o tym co straciłam przez własna głupotę. To taka ciągła kara... Nikt nie chce być samotny a ja jestem samotna w towarzystwie męża. Chciałabym wyjsc z nim do kina, na kawę tak po przyjacielsku. Jak próbowałam to mąż opryskliwie mi odpowiadał, żebym sobie szła, ze on nie chce... W rozmowach podkreśla ze jesteśmy przyjaciółmi... Jak chciał wrócić do partnerki to poprosiłam żeby nie przychodził i żebyśmy ograniczyli nasze kontakty do niezbędnego minimum (SMS w sprawie dzieci). Miał wtedy o to żal, stwierdził żebym go nie odcinała bo on chce mieć ze mną kontakt, chce być moim przyjacielem. A ja mam totalna sieczkę w głowie, duszy żałuje, ze tak skopałam nasze życie. Jestem zła na siebie, ze nie potrafię się odciąć i podejść do tego na zasadzie jak się uda to będę najszczęśliwsza pod słońcem a jak nie to trudno. Noi myslec ze racEj się nie uda i pomimo to umieć żyć i cieszyć się tym życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"...To wykańcza bo ja kompletnie nie wiem na czym stoję, czy jednak mąż chce odwiesić rozwód jak przyjdą dokumenty? Czy planuje, ze tak ma wyglądać nasze życie - ze będzie wpadał codziennie i to, ze się ze mną nie rozwiedzie będzie oznaczało ze uratował rodzine?" Xxxx Ale kogo Ty sie pytasz? Nas? Zadaj te same pytania mezowi w koncu. Niech sie okresli czego chce. Na co Ty jeszcze czekasz? Ok Ty go zdradzilas, ale to on pisal przed rozwodem ckliwe teksty o milosci w listach, smsach. Sam wyszedl z inicjatywa ratowania tego, wiec niech sie okresli. Chcesz teraz latami zyc w jakiejs zludnej nadziei, ze moze jednak wroci? A jak nie wroci? Zamiast usiasc jak przyjdzie do dzieci, wyprosic dziewczynki na chwile do pokoju i pogadac z nim to czekasz niewiadomo na co. Powiedz mu, ze albo woz albo przewoz...bo z jednej strony chcial to ratowac, a teraz dla niego nie istniejesz, wiec zapytaj sie wprost czy Wy jeszcze bedziecie razem, bo jesli nie to trzeba sie rozwiesc. Ja nie sadze by chcial rozwodu. A do jego matki na swieta nie powinnas jechac tym bardziej, ze jesli dla Ciebie jaki jest. Bez przesady kobieto, otrzasnij sie ile jeszcze bedziesz sie karac za to. Tylko nie zapominaj, ze gdyby Twoj maz nie byl zimnym, lekcewazacym gnojkiem to nie doszloby do zadnej zrady. Nie pochwalam tego co zrobilas, ale pajac sobie na to zasluzyl. Nie interesowal sie zona to sie znalazl taki, ktory sie zainteresowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pyta się nas, bo gdy pytała męża to za każdym razem mówił co innego... I w sumie nie pyta się nas tylko wygaduje, bo to pomaga. A takie różne odpowiedzi bliskiej osoby naprawdę potrafią wykańczać... Już lepiej wiedzieć , że nic z tego nie będzie i zaczynać dochodzić do siebie niż przeżywać to co one jej robi- co chwilę co innego, daję nadzieję i zabiera- to chore! Powinien się określić albo ona mogłaby to skończyć, ale póki jest nadzieje to szkoda, bo potem ciężko żałować, że może była szansa, a się ją przekreśliło... Trwanie w takim zawieszeniu jest straszne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idz do pracy. Z czego ty w ogole zyjesz? Z tego lamentowania calymi dniami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie ty niby studia skonczylas, ze piszesz "szczelilo"??:O ja prdl, jak mozna takie bledy robic??:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niezła schiza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:13 A chuj Cie boli z czego ona zyje :-D mentalosc kafeterianek zagladanie do portfela, wchodzenie komus do lozka. Ciesz sie dopoki rodzice oplacaja Ci internet :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:28 z wątpliwej kultury twojej wypowiedzi wnioskuje, Ze to chyba raczej tobie rodzice jeszcze neta opłacają. Widze, ze wierna fanka autorki vel "szczelilo", badz "sendzina" wzięła ja w obronę:D hahahaha, jakby mi autorka miała napisac jakis tekst na rozmowie kwalifikacyjnej i zrobiłaby takie byki, to od razu bym podziękowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze marudzę ale to wylewanie żali, obaw daje mi ulgę. Jestem w psychicznej rozsypce. Teraz doszedł do tego ex partner, który koniecznie chce się ze mną spotkac, oddać mi rzeczy i usłyszeć, ze to koniec bo on ma nadzieje (pomimo to, ze powiedziałam dlaczego się rozstajemy, potwierdziłam ze nie wroce i od ponad 4 M- cy nie mamy kontaktu). Napisałam kiedy mogę zabrać rzeczy to dostaje maila o spotkaniu i rozmowie przed ich oddaniem... Jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy to ze szkoda ze mąż tak o mnie nie walczy... Nie chce tego spotkania, ale ex chce jak coś odwozić rzeczy do męża. To by dopiero było straszne na oczach całej firmy jakiś gość oddaje rzeczy dla żony. Mnie to by coś trafiło a męża to już chyba całkiem by wykończyło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To badz dalej w rozsypce, bo jakos szczerze z mezem do tej pory nie chcesz pogadac i dowiedziec sie na czym stoisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Popracuj nad ortografia i to porządnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale po co jakaś rozmowa z mężem? Przeciez widac, ze on ma ja w d***e i sie nie zejdą. A dlaczego odwiesił rozwod, to juz tylko on wie. Moze z jakiegoś banalnego powodu, moze z jakiegoś prawnego powodu, ale na pewno nie dlatego, ze chce do niej wrócić. Masz dzieci, nie pracujesz i całe dnie spędzasz na myśleniu, czy ten twoj maz cokolwiek do ciebie powie, kiedy przyjdzie:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rok temu to ja powiedziałam mężowi, ze odchodzę. Dzisiaj w nocy to ja usłyszałam, ze nie ma szans na nasze powrót. Mąż się mnie brzydzi, nie kocha itd. A i to ja go zmusiłam do tego żeby pisał do mnie, ze mnie kocha itd. Bo go zaczepiałam. Zaczęło się od rozmowy o świętach a skończyło na rozstaniu. Z rozwodem mamy poczekać do końca roku...Na święta jedziemy razem bo on chce dzieci i mi ich nie da nawet na jeden dzień, ja jestem wredna egoistka bo mam je teraz tylko u siebie. Mąż nienawidzi mojej rodziny, brzydzi się nami bo jesteśmy banda wrednych egoistów. O tym, ze mieliśmy próbować nawet dla dzieci i ze nie dał mi szansy zapomniał bo to głupota jakaś była i patologia. Takie jak ja to powinny nie mieć praw do opieki nad dziećmi itd, itp. A i jak chce to mogę sobie wracać do partnera, jak się obruszyłam ze co on mów, ze co mam wrócić? To usłyszałam ze jestem egoistka i ze w ogóle gdybym to zrobiła to by świadczyło ze tylko krzywdzę ludzi i z nikim się nie liczę. Ja poprosiłam żeby się dobrze zastanowił bo teraz czuje żal i krzywdę ale kiedyś może żałować ze nam nie dał szansy na ocalenie nas, naszej rodziny. Wyśmiał mnie ze się naczytałam głupot i ze nikt nie wraca. Spytałam po co to wszystko to stwierdził ze się zastanawiał nad daniem nam szansy ale się rozmyślił. W tym co się stało nie było jego winy i nikt mu nie powie ze było inaczej. Jestem nijaka, leniwa i nierozgarnięta życiowo a on z kimś takim to nawet nie ma chęci gadać a co dopiero żyć... Dziekuje wszystkim za wsparcie, za słowa krytyki tez. To naprawdę już koniec. Przeklęty 30 marca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×