Leoncio1982 0 Napisano Kwiecień 22, 2020 Witam serdecznie. Od 7 lat jestem w związku małżeńskim. Chciałbym odpisać szczęśliwym, ale tego nie zrobię bo kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety od początku nie było sielanki. A to z prostego powodu. Oto bowiem zamiast mieszkania we dwójkę trafiła mi się okazja na mieszkanie razem z teściami w ich mieszkaniu. Miało to trwać przysłowiową chwilę ale ten moment zamienił się w 7 lat. Dopiero siódmego roku mieszkanie zostało przepisane na żonę. A ja nie zostałem tam nawet zameldowany. Pomimo tego, że zostało rzucone hasło i przyniosłem do domu odpowiedni wniosek z gminy. Niestety odleżał swoje i się nie doczekał. Po 7 latach teściowie wyprowadzili się bo przyszło im zaopiekować się rodzicami jednego z nich. Zostaliśmy sami. Ale już pod koniec ich pobytu coś zaczęło się zmieniać. Poznałem ludzi którzy otworzyli mi głowę. Opowiedziałem o swoich problemach życiowych i stwierdzili że nie powinno tak być. Ja zrozumiałem że moje życie powinno wyglądać inaczej. Postanowiłem się buntować. Próbowałem zmieniać tak aby chciało się żyć. Niestety moja żona nie uważa żeby chciała zmieniać swoje życie. Woli stagnację i oczekiwanie na swój los. Ja lubię wyzwania. W końcu zdecydowałem się zdać na prawo jazdy, chciałbym podróżować, rozwijać się zawodowo. Ale mam wrażenie że się duszę. Minęły miesiące od przeprowadzki rodziców i czuję że muszę postawić na swoim. To moja ostatnia szansa w tym życiu. Żona nie raz powtarzała mi że jeśli coś mi nie pasuje to mogę wyjść do rodziców. Do tego powiedziała ostatnio że to co ona ma do mnie to nie miłość. To tylko przyzwyczajenie. Czy mogę być w takim związku? Nie mamy dzieci. Kłócimy się ostatnio sporo. Zadaję jej pytania o przyszłość a ona na to tyle że nie będzie słuchać moich głupot i mam się zmienić i być taki posłuszny jak ostatnio, jak wcześniej. A ja chcę żyć. Najpierw chce spróbować na kilka miesięcy wyjść z domu. Na przysłowiowe 3-6 miesięcy wynająć sobie jakieś mieszkanie i sprawdzić jakie są nasze uczucia ale jednocześnie sprawdzić siebie. Ona powiedziała że nie mam prawa do niczego z domu. Bo nawet jeśli coś kupowaliśmy to dlatego nas było na to stać bo pomagali nam jej rodzice. W taki sposób że mieszkając razem nie musieliśmy robić wszystkich opłat. I w sumie nic nie jest moje. Po drugie nie jestem zameldowany i powiedziała że ja już tu nie wrócę. Nie ma szans. A ona zmieni zamki w drzwiach. Bo od niej się nie wychodzi. A jeśli wychodzi to nie wraca. Mało tego mówi że jesteśmy sobie przeznaczeni i albo razem albo wcale. Czy to nie są jakieś czyny / groźby karalne? Czy ona ma prawo się tak zachowywać? Czy opuszczając ten dom jestem na straconej pozycji ? Nie wiem co by się wydarzyło po tych miesiącach . Są dwie możliwości. Albo zrozumiem że jednak tak ma wyglądać moje życie i wrócę z podkulonymi ogonem albo zmienię je radykalnie i poznam kogoś kto chciałby poznawać ze mną świat.... Jak to wszystko wygląda z punktu prawnego ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Agnieszka_30 3 Napisano Kwiecień 25, 2020 Jeśli mieszkanie była wlasnosciowe I w trakcie małżeństwa zostało przepisane na żonę,nie macie rozdzielnosci małżeńskiej należy Ci się połowa I będzie musiała Cię spłacić Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pari Napisano Kwiecień 26, 2020 Jeśli mieszkanie była wlasnosciowe I w trakcie małżeństwa zostało przepisane na żonę,nie macie rozdzielnosci małżeńskiej należy Ci się połowa I będzie musiała Cię spłacić Ależ skąd?! Nie wprowadzaj ludzi w błąd (aż zrymowało mi się przy okazji). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pari Napisano Kwiecień 26, 2020 Witam serdecznie. Od 7 lat jestem w związku małżeńskim. Chciałbym odpisać szczęśliwym, ale tego nie zrobię bo kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety od początku nie było sielanki. A to z prostego powodu. Oto bowiem zamiast mieszkania we dwójkę trafiła mi się okazja na mieszkanie razem z teściami w ich mieszkaniu. Miało to trwać przysłowiową chwilę ale ten moment zamienił się w 7 lat. Dopiero siódmego roku mieszkanie zostało przepisane na żonę. A ja nie zostałem tam nawet zameldowany. Pomimo tego, że zostało rzucone hasło i przyniosłem do domu odpowiedni wniosek z gminy. Niestety odleżał swoje i się nie doczekał. Po 7 latach teściowie wyprowadzili się bo przyszło im zaopiekować się rodzicami jednego z nich. Zostaliśmy sami. Ale już pod koniec ich pobytu coś zaczęło się zmieniać. Poznałem ludzi którzy otworzyli mi głowę. Opowiedziałem o swoich problemach życiowych i stwierdzili że nie powinno tak być. Ja zrozumiałem że moje życie powinno wyglądać inaczej. Postanowiłem się buntować. Próbowałem zmieniać tak aby chciało się żyć. Niestety moja żona nie uważa żeby chciała zmieniać swoje życie. Woli stagnację i oczekiwanie na swój los. Ja lubię wyzwania. W końcu zdecydowałem się zdać na prawo jazdy, chciałbym podróżować, rozwijać się zawodowo. Ale mam wrażenie że się duszę. Minęły miesiące od przeprowadzki rodziców i czuję że muszę postawić na swoim. To moja ostatnia szansa w tym życiu. Żona nie raz powtarzała mi że jeśli coś mi nie pasuje to mogę wyjść do rodziców. Do tego powiedziała ostatnio że to co ona ma do mnie to nie miłość. To tylko przyzwyczajenie. Czy mogę być w takim związku? Nie mamy dzieci. Kłócimy się ostatnio sporo. Zadaję jej pytania o przyszłość a ona na to tyle że nie będzie słuchać moich głupot i mam się zmienić i być taki posłuszny jak ostatnio, jak wcześniej. A ja chcę żyć. Najpierw chce spróbować na kilka miesięcy wyjść z domu. Na przysłowiowe 3-6 miesięcy wynająć sobie jakieś mieszkanie i sprawdzić jakie są nasze uczucia ale jednocześnie sprawdzić siebie. Ona powiedziała że nie mam prawa do niczego z domu. Bo nawet jeśli coś kupowaliśmy to dlatego nas było na to stać bo pomagali nam jej rodzice. W taki sposób że mieszkając razem nie musieliśmy robić wszystkich opłat. I w sumie nic nie jest moje. Po drugie nie jestem zameldowany i powiedziała że ja już tu nie wrócę. Nie ma szans. A ona zmieni zamki w drzwiach. Bo od niej się nie wychodzi. A jeśli wychodzi to nie wraca. Mało tego mówi że jesteśmy sobie przeznaczeni i albo razem albo wcale. Czy to nie są jakieś czyny / groźby karalne? Czy ona ma prawo się tak zachowywać? Czy opuszczając ten dom jestem na straconej pozycji ? Nie wiem co by się wydarzyło po tych miesiącach . Są dwie możliwości. Albo zrozumiem że jednak tak ma wyglądać moje życie i wrócę z podkulonymi ogonem albo zmienię je radykalnie i poznam kogoś kto chciałby poznawać ze mną świat.... Jak to wszystko wygląda z punktu prawnego ? Masz rację Trzeba wytyczać sobie cele i dążyć do nich. Dla mnie twoją żona to w ogóle nie teges, bo jak można nie zameldować swojego męża, czego ona się boi? Z tym meldunkiem to nie wiem jak dokładnie powinno być- idź do radcy prawnego, zapłacisz 50 albo 100 zł i będziesz wiedział na czym stoisz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Johny 46 Napisano Kwiecień 26, 2020 Małym krokiem rób swoje -nie ma dzieci to łatwiej. Sprawdź żonę -przynieś wniosek meldunkowy i wypisz go ,a ona ma go złozyć lub dać "oświadczenie właściciela lub innego podmiotu, który ma tytuł prawny do mieszkania, potwierdzające twój pobyt w lokalu, dokument, który potwierdza tytuł prawny do mieszkania właściciela lub innego podmiotu." . nie chce ,to lampka ma się zaświecić .Nie inwestuj w ten dom /mieszkanie . Nie będzie chciała ,to drąż "dlaczego" . Wygląda ,że jesteś tam na chwilę .Próby wyprowadzenia się sa bez sensu -załóż ,że robisz to na stałe,bo będziesz w tymczasowości do usr.. śmierci. Zdecyduje się na odp krok i traktuj ,że on jest na stałe . Może zadziałać na nią decyzja ,wykonanie ,pokazanie ,że nie boisz się nowego .Bez wyzwisk ,szamotaniny itd . Najpierw test z meldunkiem -nawet chyba gdzieś jest w prawie,że jeśli przebywasz powyżej ileś tam miesięcy to musisz się zameldować . Jeśli ona skłamie urzędowi ,że nie przebywasz to masz sygnał co i jak Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Angelia151 9 Napisano Maj 15, 2020 Słaba sprawa to już nawet nie chodzi o to durne mieszkanie które jest kogo tylko o to że musi się prosić o głupi meldunek, to raczej powinno być oczywiste. Myślę że to bardzo dobry pomysł aby dać sobie chwilę oddechu od siebie i zobaczyć jak to będzie bez drugiej osoby. A to że nie macie dzieci jest wielkim plusem w tym wypadku Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kardulaki 89 Napisano Maj 16, 2020 Dnia 22.04.2020 o 21:19, Leoncio1982 napisał: Witam serdecznie. Od 7 lat jestem w związku małżeńskim. Chciałbym odpisać szczęśliwym, ale tego nie zrobię bo kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety od początku nie było sielanki. A to z prostego powodu. Oto bowiem zamiast mieszkania we dwójkę trafiła mi się okazja na mieszkanie razem z teściami w ich mieszkaniu. Miało to trwać przysłowiową chwilę ale ten moment zamienił się w 7 lat. Dopiero siódmego roku mieszkanie zostało przepisane na żonę. A ja nie zostałem tam nawet zameldowany. Pomimo tego, że zostało rzucone hasło i przyniosłem do domu odpowiedni wniosek z gminy. Niestety odleżał swoje i się nie doczekał. Po 7 latach teściowie wyprowadzili się bo przyszło im zaopiekować się rodzicami jednego z nich. Zostaliśmy sami. Ale już pod koniec ich pobytu coś zaczęło się zmieniać. Poznałem ludzi którzy otworzyli mi głowę. Opowiedziałem o swoich problemach życiowych i stwierdzili że nie powinno tak być. Ja zrozumiałem że moje życie powinno wyglądać inaczej. Postanowiłem się buntować. Próbowałem zmieniać tak aby chciało się żyć. Niestety moja żona nie uważa żeby chciała zmieniać swoje życie. Woli stagnację i oczekiwanie na swój los. Ja lubię wyzwania. W końcu zdecydowałem się zdać na prawo jazdy, chciałbym podróżować, rozwijać się zawodowo. Ale mam wrażenie że się duszę. Minęły miesiące od przeprowadzki rodziców i czuję że muszę postawić na swoim. To moja ostatnia szansa w tym życiu. Żona nie raz powtarzała mi że jeśli coś mi nie pasuje to mogę wyjść do rodziców. Do tego powiedziała ostatnio że to co ona ma do mnie to nie miłość. To tylko przyzwyczajenie. Czy mogę być w takim związku? Nie mamy dzieci. Kłócimy się ostatnio sporo. Zadaję jej pytania o przyszłość a ona na to tyle że nie będzie słuchać moich głupot i mam się zmienić i być taki posłuszny jak ostatnio, jak wcześniej. A ja chcę żyć. Najpierw chce spróbować na kilka miesięcy wyjść z domu. Na przysłowiowe 3-6 miesięcy wynająć sobie jakieś mieszkanie i sprawdzić jakie są nasze uczucia ale jednocześnie sprawdzić siebie. Ona powiedziała że nie mam prawa do niczego z domu. Bo nawet jeśli coś kupowaliśmy to dlatego nas było na to stać bo pomagali nam jej rodzice. W taki sposób że mieszkając razem nie musieliśmy robić wszystkich opłat. I w sumie nic nie jest moje. Po drugie nie jestem zameldowany i powiedziała że ja już tu nie wrócę. Nie ma szans. A ona zmieni zamki w drzwiach. Bo od niej się nie wychodzi. A jeśli wychodzi to nie wraca. Mało tego mówi że jesteśmy sobie przeznaczeni i albo razem albo wcale. Czy to nie są jakieś czyny / groźby karalne? Czy ona ma prawo się tak zachowywać? Czy opuszczając ten dom jestem na straconej pozycji ? Nie wiem co by się wydarzyło po tych miesiącach . Są dwie możliwości. Albo zrozumiem że jednak tak ma wyglądać moje życie i wrócę z podkulonymi ogonem albo zmienię je radykalnie i poznam kogoś kto chciałby poznawać ze mną świat.... Jak to wszystko wygląda z punktu prawnego ? 7 lat to dużo czasu chyba coś Was łączyło skoro jesteście małżeństwem? Jak to wyglądało do tej pory ? Czemu nie zamieszkaliście osobno ? Wygląda trochę tak jakby dla Ciebie było wygodne takie życie ...Na podróżowanie są potrzebne pieniądze i to już pewien styl życia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach