Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

xaeola

Wolałam innych ludzi niż rodziców, a teraz mam tylko ich

Polecane posty

Odkąd pamiętam w towarzystwie innych ludzi rodzice tracili gdzieś znaczenie. Gdy przyjeżdżali goście na całą godzinę oddawałam się im. Gdy jeździłam poza dom, byłam taka szczęśliwa, spokojna. Siostra cioteczna czy ciocia były dla mnie większym autorytetem niż rodzice. Nigdy nie byliśmy zgraną rodziną, rodzice ciągle się kłócili, mama męczyła swoimi problemami a tata się z niej i ze mnie śmiał zwalając swoją odpowiedzialność na mnie. Co ciekawe, inni nie odwzajemniali moich odczuć bliskości do nich, do dzisiaj mnie to boli, dlatego teraz z przymusu muszę bardziej żyć z rodzicami. Pomimo że to oni zignorowali moje problemy z rówieśnikami i w szkole. Pomimo że to oni bardzo męczyli mnie swoimi sprawami. Ale muszę żyć z nimi blisko teraz. Po latach powoli jakby oni stają się wazniejsi, ale nadal mam żal. Zwłaszcza że osoby, za których w dzieciństwie oddałabym wszystko, teraz nie zadzwonią. Rodzeństwo cioteczne w dzieciństwie wyganiało mnie z domu i cieszyło się gdy wyjeżdżałam. Do dzisiaj pamiętam te słowa "dobrze że już sobie jedzie, z nią jest nudno". Rozpłakałam się wtedy. Żaden brat żadnej siostrze by tak nie mówił, a ja miałam taki przywilej to usłyszeć. A jak oni przyjeżdżali do mnie to z płaczem ich żegnałam, prosiłam rodziców aby móc zabrać się z nimi, aby brali mnie do siebie częściej. Lubiłam wizyty cioć, babć, sąsiadów a gdy ja już bylam wizytowana to liczyli czas do którego mogę przebywać, aby nikogo nie denerwować. A teraz oni całkiem sobie odpuścili kontakty i muszę żyć w zgodzie tylko z rodzicami. Muszę z nimi więcej rozmawiać, bardzidj przejmować się naszymi domowymi sprawami... Nie, sorry wkurza mnie to. Przez połowę życia zly kontakt a teraz w rodzinie mam tylko ich. Super po prostu, a inni niech mają swoich kuzynów, rodzenstwa, szczęśliwych rodziców. Czasem myślę aby całkiem się od nich odciąć, mniej się kłócą, ale nadal zdarzają się chore akcje typu tata pijany, matka wariuje a ty córeczko się przejmuj. Wyżaliłam się. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nikt mi nie odpowie, ale chociaż wyrzuciłam to z siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pora na założenie własnej rodziny i usamodzielnienie się. Rodziców bedziesz wtedy odwiedzać co jakiś czas. No chyba ze masz z 15 lat to jeszcze musisz się trochę pomęczyć z nimi.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A koleżanek nie masz?

Ja mam zgraną rodzinę, ale też nie utrzymuje jakoś specjalnie kontaktu z kuzynostwem. Jak się spotykamy przy okazji to gadamy, ale nie tak by pisać ze sobą czy się spotykać. Jak byliśmy dziećmi to oczywiście spędzaliśmy razem wakacje i bardzo dobrze to wspominam. Potem zaczynała się szkoła i kontakt się urywal do kolejnych wakacji, czasami w ciągu roku parę razy się widywalismy u dziadków. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, 13trzynascie napisał:

Pora na założenie własnej rodziny i usamodzielnienie się. Rodziców bedziesz wtedy odwiedzać co jakiś czas. No chyba ze masz z 15 lat to jeszcze musisz się trochę pomęczyć z nimi.

 

Mam więcej 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, FelicityFlick napisał:

Ile masz? Może pomyśl o założeniu własnej rodziny.

Nie wiem czy chcę zakładać rodzinę, czuje ze nie nadaje się do bycia kimś więcej niż żoną 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KKL napisał:

A koleżanek nie masz?

Ja mam zgraną rodzinę, ale też nie utrzymuje jakoś specjalnie kontaktu z kuzynostwem. Jak się spotykamy przy okazji to gadamy, ale nie tak by pisać ze sobą czy się spotykać. Jak byliśmy dziećmi to oczywiście spędzaliśmy razem wakacje i bardzo dobrze to wspominam. Potem zaczynała się szkoła i kontakt się urywal do kolejnych wakacji, czasami w ciągu roku parę razy się widywalismy u dziadków. 

 

Właśnie nie mam koleżanek już, wszystko się skończyło gdy skończyła się szkoła 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, xaeola napisał:

Odkąd pamiętam w towarzystwie innych ludzi rodzice tracili gdzieś znaczenie. Gdy przyjeżdżali goście na całą godzinę oddawałam się im. Gdy jeździłam poza dom, byłam taka szczęśliwa, spokojna. Siostra cioteczna czy ciocia były dla mnie większym autorytetem niż rodzice. Nigdy nie byliśmy zgraną rodziną, rodzice ciągle się kłócili, mama męczyła swoimi problemami a tata się z niej i ze mnie śmiał zwalając swoją odpowiedzialność na mnie. Co ciekawe, inni nie odwzajemniali moich odczuć bliskości do nich, do dzisiaj mnie to boli, dlatego teraz z przymusu muszę bardziej żyć z rodzicami. Pomimo że to oni zignorowali moje problemy z rówieśnikami i w szkole. Pomimo że to oni bardzo męczyli mnie swoimi sprawami. Ale muszę żyć z nimi blisko teraz. Po latach powoli jakby oni stają się wazniejsi, ale nadal mam żal. Zwłaszcza że osoby, za których w dzieciństwie oddałabym wszystko, teraz nie zadzwonią. Rodzeństwo cioteczne w dzieciństwie wyganiało mnie z domu i cieszyło się gdy wyjeżdżałam. Do dzisiaj pamiętam te słowa "dobrze że już sobie jedzie, z nią jest nudno". Rozpłakałam się wtedy. Żaden brat żadnej siostrze by tak nie mówił, a ja miałam taki przywilej to usłyszeć. A jak oni przyjeżdżali do mnie to z płaczem ich żegnałam, prosiłam rodziców aby móc zabrać się z nimi, aby brali mnie do siebie częściej. Lubiłam wizyty cioć, babć, sąsiadów a gdy ja już bylam wizytowana to liczyli czas do którego mogę przebywać, aby nikogo nie denerwować. A teraz oni całkiem sobie odpuścili kontakty i muszę żyć w zgodzie tylko z rodzicami. Muszę z nimi więcej rozmawiać, bardzidj przejmować się naszymi domowymi sprawami... Nie, sorry wkurza mnie to. Przez połowę życia zly kontakt a teraz w rodzinie mam tylko ich. Super po prostu, a inni niech mają swoich kuzynów, rodzenstwa, szczęśliwych rodziców. Czasem myślę aby całkiem się od nich odciąć, mniej się kłócą, ale nadal zdarzają się chore akcje typu tata pijany, matka wariuje a ty córeczko się przejmuj. Wyżaliłam się. 

Nie musisz wcale być blisko z rodzicami, ale nie powielaj ich schematu wymagania od innych żeby niańczyli Twoje problemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, xaeola napisał:

Odkąd pamiętam w towarzystwie innych ludzi rodzice tracili gdzieś znaczenie. Gdy przyjeżdżali goście na całą godzinę oddawałam się im. Gdy jeździłam poza dom, byłam taka szczęśliwa, spokojna. Siostra cioteczna czy ciocia były dla mnie większym autorytetem niż rodzice. Nigdy nie byliśmy zgraną rodziną, rodzice ciągle się kłócili, mama męczyła swoimi problemami a tata się z niej i ze mnie śmiał zwalając swoją odpowiedzialność na mnie. Co ciekawe, inni nie odwzajemniali moich odczuć bliskości do nich, do dzisiaj mnie to boli, dlatego teraz z przymusu muszę bardziej żyć z rodzicami. Pomimo że to oni zignorowali moje problemy z rówieśnikami i w szkole. Pomimo że to oni bardzo męczyli mnie swoimi sprawami. Ale muszę żyć z nimi blisko teraz. Po latach powoli jakby oni stają się wazniejsi, ale nadal mam żal. Zwłaszcza że osoby, za których w dzieciństwie oddałabym wszystko, teraz nie zadzwonią. Rodzeństwo cioteczne w dzieciństwie wyganiało mnie z domu i cieszyło się gdy wyjeżdżałam. Do dzisiaj pamiętam te słowa "dobrze że już sobie jedzie, z nią jest nudno". Rozpłakałam się wtedy. Żaden brat żadnej siostrze by tak nie mówił, a ja miałam taki przywilej to usłyszeć. A jak oni przyjeżdżali do mnie to z płaczem ich żegnałam, prosiłam rodziców aby móc zabrać się z nimi, aby brali mnie do siebie częściej. Lubiłam wizyty cioć, babć, sąsiadów a gdy ja już bylam wizytowana to liczyli czas do którego mogę przebywać, aby nikogo nie denerwować. A teraz oni całkiem sobie odpuścili kontakty i muszę żyć w zgodzie tylko z rodzicami. Muszę z nimi więcej rozmawiać, bardzidj przejmować się naszymi domowymi sprawami... Nie, sorry wkurza mnie to. Przez połowę życia zly kontakt a teraz w rodzinie mam tylko ich. Super po prostu, a inni niech mają swoich kuzynów, rodzenstwa, szczęśliwych rodziców. Czasem myślę aby całkiem się od nich odciąć, mniej się kłócą, ale nadal zdarzają się chore akcje typu tata pijany, matka wariuje a ty córeczko się przejmuj. Wyżaliłam się. 

Jestem w szoku ze dalsza rodzina była dla Ciebie wazniejsza,.A masz rodzeństwo?Jeśli nie,to znaczy że po prostu miałaś syndrom jedynaka.Ja zawsze się cieszyłam gdy rodzina wyjeżdżała od nas,nigdy nie lubiłam i nadal nie lubię gości.Do nikogo nie jezdże w gości bo uważam że oni też tylko by czekali kiedy wyjadę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Poza tym masz przykład swojej rodziny swojego kuzynostwa którzy cieszyli się gdy od nich wyjeżdżałaś i tak reaguje 90% ludzi ,cieszą się gdy goście już wyjeżdżają bo wtedy można być swobodnie sobą w domu. Nie trzeba się zajmować gośćmi ani rozmawiać z nimi z przymusu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hmmm wiekszosc ludzi to osobniki ukierunkowane spolecznie i lubia innych. Pewnie, ze odwiedziny trwajace zbyt dlugo- tydzien czy dwa mecza, ale spotkania jednodniowe czy weekendowe raz na jakis czas to czysta przyjemnosc. Byle nie za czesto bo czlowiek musi tez pobyc sam ze soba i zatesknic za towarzystwem. 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Twój temat jedynie utwierdza mnie w tym co wiem od dawna - tylko najbliższa rodzina jest jakimś "pewnikiem" w życiu. I tu dochodzi do najsilniejszych, trwałych więzi. Spójrzcie  ze nawet rodziny patologiczne, jednak często się wspierają i pomagają sobie w najcieższych problemach. 

Jak widać, i kuzyni, kuzynki, ciocie, znajomi - przemijają. Więź z najbliższa rodziną najczęściej trwa całe życie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Lampka napisał:

Jestem w szoku ze dalsza rodzina była dla Ciebie wazniejsza,.A masz rodzeństwo?Jeśli nie,to znaczy że po prostu miałaś syndrom jedynaka.Ja zawsze się cieszyłam gdy rodzina wyjeżdżała od nas,nigdy nie lubiłam i nadal nie lubię gości.Do nikogo nie jezdże w gości bo uważam że oni też tylko by czekali kiedy wyjadę.

Nie ma czegoś takiego jak syndrom jedynaka xD. Nie wymyślaj. Miałam znajomego jedynaka co ludzi wyganiał z domu. Gdybym miała rodzeństwo to musiałabym wtedy bardziej lubić swoją rodzinę? To mnie zawsze śmieszyło też, że najbardziej skupia się na rodzeństwie. Matka ma siostrę, też ją wygania, ta siostra. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, gosc z napisał:

Twój temat jedynie utwierdza mnie w tym co wiem od dawna - tylko najbliższa rodzina jest jakimś "pewnikiem" w życiu. I tu dochodzi do najsilniejszych, trwałych więzi. Spójrzcie  ze nawet rodziny patologiczne, jednak często się wspierają i pomagają sobie w najcieższych problemach. 

Jak widać, i kuzyni, kuzynki, ciocie, znajomi - przemijają. Więź z najbliższa rodziną najczęściej trwa całe życie. 

E, tego też nie wiadomo, pewnie ja miałam pecha... 😕 jak patrzę na niektórych to od wielu lat przyjaciele, chociaż w wielu sytuacjach... To takie typowo ludzkie chyba, liczy się to co nasze, co ma naszą cząstkę. 😕

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najwyraźniej zawiodłam się na ludziach i muszę teraz lubić się z rodzicami. Niby zyje nam się teraz lepiej i ktoregos dnia się polubimy, ale wraz jakoś tak... Narazie ciężko, nadal mam żal, gdzieś tam jest jakaś chęć pogodzenia się, chociaż lepiej chyba byłoby się nie znać, sama już nie wiem, jak o tym myślę . Gdybym od początku miała z nimi lepsze relacje to byłoby inaczej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Niheko napisał:

A może spróbuj dogadać się z rodzicami? Może teraz będzie łatwiej?  Znam trochę takich przypadków z otoczenia (i tez czytałam o owych w sieci), gdzie dzieci, dopiero gdy dorosły, poprawiły/ustabilizowały swoje relacje z rodzicami. Moja dobra koleżanka, przez całą młodość walczyła z matką, twierdziła, że jej nienawidzi, że jak dorośnie to wyjedzie i zerwie z nią kontakt itd., a kiedy miała 26 lat oznajmiła mi,  że od jakiegoś czasu (kilku lat, obstawiam) mega dobrze dogaduje się ze swoją matką, że ich relacje mocno się poprawiły, wręcz nazwała ją teraz swoją przyjaciółką. Także relacje z rodzicami też bywają przewrotne. 

W sercu jest gdzieś taka chęć, ale jak pisałam to ciężkie i zerwać kontakt byłoby prościej, chociaż troszkę bym ich tym zraniła... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Lampka napisał:

Poza tym masz przykład swojej rodziny swojego kuzynostwa którzy cieszyli się gdy od nich wyjeżdżałaś i tak reaguje 90% ludzi ,cieszą się gdy goście już wyjeżdżają bo wtedy można być swobodnie sobą w domu. Nie trzeba się zajmować gośćmi ani rozmawiać z nimi z przymusu.

No czyli jak widać posiadanie rodzenstwa wcale nie służy rodzinności czy otwartości na resztę ludzi, zwał jak zwał.  Zresztą mam to gdzieś, z rodzicami od początku życia mieliśmy różne relacje, musialam sie przejmować będąc dzieckiem jakimis dlugami, ratami, problemami rodziców. Gdybyśmy się dogadywali to tego tematu by nie było. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, xaeola napisał:

Nie ma czegoś takiego jak syndrom jedynaka xD. Nie wymyślaj. Miałam znajomego jedynaka co ludzi wyganiał z domu. Gdybym miała rodzeństwo to musiałabym wtedy bardziej lubić swoją rodzinę? To mnie zawsze śmieszyło też, że najbardziej skupia się na rodzeństwie. Matka ma siostrę, też ją wygania, ta siostra. 

Czyli ona jest tym wyjątkiem co jednak siostrę wyganiała, zapomniałam. Ale to jedyna osoba jaką znam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U mnie to samo. Jedynie matka i ojciec są najbliżsi. Od strony męża tylko teściowa. Gdy rodzice zamkną oczy oraz matka męża to nawet nie będziemy mieć kontaktu z moim bratem czy siostra męża bo to rodzice są tymi jedynymi łącznikami. Staraliśmy się z mężem zachowywać dobre relacje z rodzeństwem ale oni mają nas w D i tylko kontakt następuje poprzez sprawy związane z rodzicami. Z siostrą męża nie widzieliśmy się już z 3miesiace i dopiero się spotkamy jak szwagierka przyjedzie odebrać od nas moja teściowa która przyjeżdża do nas na tydzień odwiedzić wnuka(potem jedzie posiedzieć u szwagierki). Z bratem widuje się tylko jak przypadkiem spotkamy się u rodziców. Jestem pewna że gdy ich i teściowej zabraknie to nie będzie żadnego kontaktu. Przykre jest to bo mój mąż jest na prawdę w porządku człowiekiem o dobrym sercu a ja zwyczajnie staram się być ok wobec innych. Mam przyjaciółkę, mamy sąsiadów z którymi czasem się zagada, mąż ma kumpla mieszkającego w Anglii czy kolegow z pracy i to tyle. O kuzynostwie nawet nie wspomnę bo bez kłótni czy konfliktów wszystko umarło śmiercią naturalną. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, xaeola napisał:

Najwyraźniej zawiodłam się na ludziach i muszę teraz lubić się z rodzicami. Niby zyje nam się teraz lepiej i ktoregos dnia się polubimy, ale wraz jakoś tak... Narazie ciężko, nadal mam żal, gdzieś tam jest jakaś chęć pogodzenia się, chociaż lepiej chyba byłoby się nie znać, sama już nie wiem, jak o tym myślę . Gdybym od początku miała z nimi lepsze relacje to byłoby inaczej. 

Powiem ci tak. Dobrze ci radzili-zaloz rodzinę. Zobaczysz że mąż i dzieci będą ci jedynymi, najbliższymi osobami i jedynymi którzy nie będą mieli cię w D i na których będziesz mogła liczyć. Kolejne to zwierzęta. Są przekochsne i nigdy cię nie zranią, nie odtrąca od siebie tylko nie wolno się w nie wypłakiwać i wymagać od nich ludzkich odruchów no i mieć pretensji o to że nie zachowują się emocjonalnie jak ludzie(znam przypadki takich osób). Ja mam zwierzęta i dodają mi mnóstwo pozytywnej energii, są świetnymi towarzyszami i przyjaciółmi. Wiem jak to boli kiedy siedzi w tobie żal za olanie przez rodzinę ale zapomnij o nich, zapomnij że ktoś taki istnieje a zejdzie z ciebie gorycz i będzie ci lżej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, MisioPysio napisał:

Powiem ci tak. Dobrze ci radzili-zaloz rodzinę. Zobaczysz że mąż i dzieci będą ci jedynymi, najbliższymi osobami i jedynymi którzy nie będą mieli cię w D i na których będziesz mogła liczyć. Kolejne to zwierzęta. Są przekochsne i nigdy cię nie zranią, nie odtrąca od siebie tylko nie wolno się w nie wypłakiwać i wymagać od nich ludzkich odruchów no i mieć pretensji o to że nie zachowują się emocjonalnie jak ludzie(znam przypadki takich osób). Ja mam zwierzęta i dodają mi mnóstwo pozytywnej energii, są świetnymi towarzyszami i przyjaciółmi. Wiem jak to boli kiedy siedzi w tobie żal za olanie przez rodzinę ale zapomnij o nich, zapomnij że ktoś taki istnieje a zejdzie z ciebie gorycz i będzie ci lżej

Wiesz ja jakos kocham rodziców ale nic nie poradzę na to że w dzieciństwie miałam inne autorytety. Teraz jak o tym wszystkim myślę to nadal wkurza mnie że muszę się z nimi pogodzić, ale może to i lepiej niż się kłócić całe życie, może im będzie milej. O reszcie nawet nie myślę, uczucia się odwzajemnia nie olewa... O własnej rodzinie kiedyś będę myślec, zwierząt jakos nie lubie, alw dobrze że dużo tobie dają. 

Może za jakiś czas ten wątek będzie w ogóle nieaktualny... Nie wiem nic. Dziękuję 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, xaeola napisał:

Nie ma czegoś takiego jak syndrom jedynaka xD. Nie wymyślaj. Miałam znajomego jedynaka co ludzi wyganiał z domu. Gdybym miała rodzeństwo to musiałabym wtedy bardziej lubić swoją rodzinę? To mnie zawsze śmieszyło też, że najbardziej skupia się na rodzeństwie. Matka ma siostrę, też ją wygania, ta siostra. 

Ale to jest inna sytuacja gdy twoja mama jest dorosła ma swoją rodzinę to już nie potrzebuje siostry. Gdybyś mieszkała z bratem czy z siostrą to nie brakowałoby ci w dzieciństwie kuzynostwa, o to mi chodziło. Wtedy kuzyni i kuzynki nie byłyby dla ciebie ważne bo miałabyś towarzysza rozmów i zabaw w domu. Ja mam brata młodszego o 2 lata i zawsze było tak, że tylko z nim się bawiłam,nie chcieliśmy wychodzić w ogóle na dwór i bawić się z innymi dziećmi bo całkowicie nam wystarczała zabawa we dwoje-graliśmy w gry planszowe,W szachy, w gry na komputerze ,bawiliśmy się klockami Lego itp. Wyjście na dwór było dla nas karą, rodzice za karę kazali nam wychodzić na dwór i bawić się z innymi dziećmi.Teraz mamy swoje rodziny i kontakt jest co kilka dni telefoniczny.A widzimy się raz na tydzień lub dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorko nie wiem czemu się zgrywasz na ofiarę. To twoi rodzice są ofiarami twojego odrzucenia. Jakby moje dziecko wolało ciotki, kuzynów ode mnie to by to było okropne. A może ty sie źle wysławiasz po prostu. Radość ze spotkania z kimś to jeszcze nie oznacza, że jest ważniejszy czy że "wole", chociaż któż to wie jak to u ciebie jest. Wg mnie z twojej strony jest to nietypowe i dziwne podejście. Tzn. to, że dla nastolatka znajomi są ważniejsi tymczasowo to akurat normalne, ale ty piszesz, że od dziecka tak miałaś? Nie wiem co jest nie tak z tobą czy rodzicami. To, że rodzice sie kłócą, czy ojciec popija to jeszcze nie znaczy przecież, żeby ich skreślać czy wypominać do końca życia. Nikt nie jest ideałem. A może nie wszystko tu opisałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jednego nie rozumiem, czemu tak szalałaś za dalszą rodziną skoro oni cie w sumie olewali. Ja lubiłam dalszą rodzinę, jeździłam na wakacje do kuzynostwa, ale bez przesady, żeby jakoś świrować za kimś czy oczekiwać nie wiadomo czego. Nie wiem skąd ci sie te wielkie oczekiwania brały i biorą. Jakbym nagle znalazla sie w szpitalu to oczekiwania są do najbliższej rodziny w sensie rodziców czy brata, a nie do jakichś tam ciotek kuzynek. Z bratem nie utrzymuje kontaktu, ale rodzina to jest inny rodzaj poczucia zobowiązania, inny nawet niż od przyjaciółki. Chce przez to powiedzieć, że jakbym potrzebowała pomocy leżąc w szpitalu to prędzej zadzwonie do brata z którym nie gadam i który mnie nigdy nie lubił niż do przyjaciółki która mnie lubi, bo mam takie poczucie właśnie, że on bedzie mieć poczucie powinności większe niż przyjaciółka, która nie jest rodziną. Wracając do kuzynostwa. Jak więzi z kuzynostwem od strony matki sie rozpadły z czasem to było to może i przykre i budziło niechęć do tych osób, ale bez przesady, żebym miała przyjmowac postawę porzuconej przez chłopaka dziewczyny. Gadam z tymi ludźmi raz na 5 lat, ale bez zaangazowania i tyle. Nie wiem skąd u ciebie to zaangazowanie u zranione oczekiwania. Czy ci ludzie podobali ci sie z wyglądu, z zachowania ? Imponowali ci arogancją ? bo czasami tak bywa i to jest ponure. Czasami rodzeństwo, które teoretycznie powinno mieć więż tak sie własnie skreśla bo jedna osoba uważa sie za lepszą, jest arogantem i szuka bliskości z innymi arogantami nawet i poza rodziną, która uważa za zbyt poczciwą, mało pokazową. Czy takie miałaś opinie o rodzicach ? Mieli oni pewnie swoje zachowania słabe, ale to jednak rodzice dziewczyno. A nie jakieś ciotki. Rodzic praktycznie zawsze jest kochany, mniej lub bardziej sie to mu okazuje, ale jednak ta miłość gdzieś jest i jest ona niezmienna. Rodzice składają sie na poczucie tożsamości dziecka, obszar w którym sie kształtował. Rodzic się musiałby naprawde bardzo postarać aby być nikim dla dziecka, bo dziecko wiele wybacza. Jesteś chyba jeszcze młoda. Koło 30-stki możesz mieć inne podejście do rodziny, bo wtedy to dopiero sie widzi pewne rzeczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
58 minut temu, Lampka napisał:

Ale to jest inna sytuacja gdy twoja mama jest dorosła ma swoją rodzinę to już nie potrzebuje siostry. Gdybyś mieszkała z bratem czy z siostrą to nie brakowałoby ci w dzieciństwie kuzynostwa, o to mi chodziło. Wtedy kuzyni i kuzynki nie byłyby dla ciebie ważne bo miałabyś towarzysza rozmów i zabaw w domu. Ja mam brata młodszego o 2 lata i zawsze było tak, że tylko z nim się bawiłam,nie chcieliśmy wychodzić w ogóle na dwór i bawić się z innymi dziećmi bo całkowicie nam wystarczała zabawa we dwoje-graliśmy w gry planszowe,W szachy, w gry na komputerze ,bawiliśmy się klockami Lego itp. Wyjście na dwór było dla nas karą, rodzice za karę kazali nam wychodzić na dwór i bawić się z innymi dziećmi.Teraz mamy swoje rodziny i kontakt jest co kilka dni telefoniczny.A widzimy się raz na tydzień lub dwa.

Szczerze mowiąc pierwszy raz słysze, żeby jakieś dzieci nie czuły potrzeby wychodzić z domu, bo miały rodzeństwo. Nawet nie widuje czegoś takiego nigdzie. Rodzeństwo może miec rożne charaktery, być przeciwienstwem w temperamencie. Widocznie mieliście po prostu bardzo podobne charaktery i dlatego tak sie u was stało. Jednak nie jest to oczywistość. Raczej rzadkość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, xaeola napisał:

Odkąd pamiętam w towarzystwie innych ludzi rodzice tracili gdzieś znaczenie. Gdy przyjeżdżali goście na całą godzinę oddawałam się im. Gdy jeździłam poza dom, byłam taka szczęśliwa, spokojna. Siostra cioteczna czy ciocia były dla mnie większym autorytetem niż rodzice. Nigdy nie byliśmy zgraną rodziną, rodzice ciągle się kłócili, mama męczyła swoimi problemami a tata się z niej i ze mnie śmiał zwalając swoją odpowiedzialność na mnie. Co ciekawe, inni nie odwzajemniali moich odczuć bliskości do nich, do dzisiaj mnie to boli, dlatego teraz z przymusu muszę bardziej żyć z rodzicami. Pomimo że to oni zignorowali moje problemy z rówieśnikami i w szkole. Pomimo że to oni bardzo męczyli mnie swoimi sprawami. Ale muszę żyć z nimi blisko teraz. Po latach powoli jakby oni stają się wazniejsi, ale nadal mam żal. Zwłaszcza że osoby, za których w dzieciństwie oddałabym wszystko, teraz nie zadzwonią. Rodzeństwo cioteczne w dzieciństwie wyganiało mnie z domu i cieszyło się gdy wyjeżdżałam. Do dzisiaj pamiętam te słowa "dobrze że już sobie jedzie, z nią jest nudno". Rozpłakałam się wtedy. Żaden brat żadnej siostrze by tak nie mówił, a ja miałam taki przywilej to usłyszeć. A jak oni przyjeżdżali do mnie to z płaczem ich żegnałam, prosiłam rodziców aby móc zabrać się z nimi, aby brali mnie do siebie częściej. Lubiłam wizyty cioć, babć, sąsiadów a gdy ja już bylam wizytowana to liczyli czas do którego mogę przebywać, aby nikogo nie denerwować. A teraz oni całkiem sobie odpuścili kontakty i muszę żyć w zgodzie tylko z rodzicami. Muszę z nimi więcej rozmawiać, bardzidj przejmować się naszymi domowymi sprawami... Nie, sorry wkurza mnie to. Przez połowę życia zly kontakt a teraz w rodzinie mam tylko ich. Super po prostu, a inni niech mają swoich kuzynów, rodzenstwa, szczęśliwych rodziców. Czasem myślę aby całkiem się od nich odciąć, mniej się kłócą, ale nadal zdarzają się chore akcje typu tata pijany, matka wariuje a ty córeczko się przejmuj. Wyżaliłam się. 

W rodzinie bywa różnie... 

Raz lepiej raz gorzej... Najważniejsze żeby umieć siebie chronić od toksyczności. Ale również docenić to co masz... Ze masz jeszcze rodzinę to jest dar. 

Ciężko coś pisać kiedy nie zna się każdej perspektywy. 

Napewno też są i dobre strony to można starać się odnaleźć... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Antak napisał:

Jednego nie rozumiem, czemu tak szalałaś za dalszą rodziną skoro oni cie w sumie olewali. Ja lubiłam dalszą rodzinę, jeździłam na wakacje do kuzynostwa, ale bez przesady, żeby jakoś świrować za kimś czy oczekiwać nie wiadomo czego. Nie wiem skąd ci sie te wielkie oczekiwania brały i biorą. Jakbym nagle znalazla sie w szpitalu to oczekiwania są do najbliższej rodziny w sensie rodziców czy brata, a nie do jakichś tam ciotek kuzynek. Z bratem nie utrzymuje kontaktu, ale rodzina to jest inny rodzaj poczucia zobowiązania, inny nawet niż od przyjaciółki. Chce przez to powiedzieć, że jakbym potrzebowała pomocy leżąc w szpitalu to prędzej zadzwonie do brata z którym nie gadam i który mnie nigdy nie lubił niż do przyjaciółki która mnie lubi, bo mam takie poczucie właśnie, że on bedzie mieć poczucie powinności większe niż przyjaciółka, która nie jest rodziną. Wracając do kuzynostwa. Jak więzi z kuzynostwem od strony matki sie rozpadły z czasem to było to może i przykre i budziło niechęć do tych osób, ale bez przesady, żebym miała przyjmowac postawę porzuconej przez chłopaka dziewczyny. Gadam z tymi ludźmi raz na 5 lat, ale bez zaangazowania i tyle. Nie wiem skąd u ciebie to zaangazowanie u zranione oczekiwania. Czy ci ludzie podobali ci sie z wyglądu, z zachowania ? Imponowali ci arogancją ? bo czasami tak bywa i to jest ponure. Czasami rodzeństwo, które teoretycznie powinno mieć więż tak sie własnie skreśla bo jedna osoba uważa sie za lepszą, jest arogantem i szuka bliskości z innymi arogantami nawet i poza rodziną, która uważa za zbyt poczciwą, mało pokazową. Czy takie miałaś opinie o rodzicach ? Mieli oni pewnie swoje zachowania słabe, ale to jednak rodzice dziewczyno. A nie jakieś ciotki. Rodzic praktycznie zawsze jest kochany, mniej lub bardziej sie to mu okazuje, ale jednak ta miłość gdzieś jest i jest ona niezmienna. Rodzice składają sie na poczucie tożsamości dziecka, obszar w którym sie kształtował. Rodzic się musiałby naprawde bardzo postarać aby być nikim dla dziecka, bo dziecko wiele wybacza. Jesteś chyba jeszcze młoda. Koło 30-stki możesz mieć inne podejście do rodziny, bo wtedy to dopiero sie widzi pewne rzeczy

Wolalam nie w sensie że wyrzeklabym sie ich. Wolałam twoarzystwo innych bo było mi milej, inni mieli inne podejście, byli spokojniejsi, rozsadniejsi, bylo milej, fajniej, czułam takie hmm zobowiązanie że skoro oni są tacy ok, to ja też muszę się przed nimi prezentować. a na codzień przebywałam z rodzicami i myślałam o nich, nie że totalnie w tyłku . Teraz to się zmienia i od pewnego czasu naprawdę stają się wazniejsi. Jakieś uczucia co do nich mam. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Lampka napisał:

Ale to jest inna sytuacja gdy twoja mama jest dorosła ma swoją rodzinę to już nie potrzebuje siostry. Gdybyś mieszkała z bratem czy z siostrą to nie brakowałoby ci w dzieciństwie kuzynostwa, o to mi chodziło. Wtedy kuzyni i kuzynki nie byłyby dla ciebie ważne bo miałabyś towarzysza rozmów i zabaw w domu. Ja mam brata młodszego o 2 lata i zawsze było tak, że tylko z nim się bawiłam,nie chcieliśmy wychodzić w ogóle na dwór i bawić się z innymi dziećmi bo całkowicie nam wystarczała zabawa we dwoje-graliśmy w gry planszowe,W szachy, w gry na komputerze ,bawiliśmy się klockami Lego itp. Wyjście na dwór było dla nas karą, rodzice za karę kazali nam wychodzić na dwór i bawić się z innymi dziećmi.Teraz mamy swoje rodziny i kontakt jest co kilka dni telefoniczny.A widzimy się raz na tydzień lub dwa.

Tak to bym nawet chyba nie chciała, tylko z jedną osobą gadać czy bawić się, ale rozumiem o co teraz ci chodzi, jeśli jesteś tak szczęśliwa to w porządku. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I jak sobie pomyślę to mam małych dwóch kuzynów, chłopcy żyją jak bracia i spędzają ze sobą wakacje, weekendy, w tygodniu też nieraz, chodzą do tej samej szkoly, naprawdę się lubią, siedzą często u babci, nocują razem, zazdrościć ;). Ich rodzice się lubią, bo to rodzina:D. Ja gdybym miała takie relacje z którymś z moich to napewno byłoby mi prościej. I gdybym miała lepsze relacje z rodzicami od dzieciństwa to też byłoby lepiej. Można próbować coś naprawiać jak o tym myślę, ale to wszystko przytłacza. Zwłaszcza jeśli ich już nie będzie to w szpitalu nie odwiedziłby nikt gdybym nie zadzwoniła, chyba że będę miała męża. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×