Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
zmotywowanastudentka

Nie mogę porozumieć się z mężem

Polecane posty

30 minut temu, zmotywowanastudentka napisał:

I to nie jest takie proste. 

Mąż kupił sąsiednie gospodarstwo. Dużo wkładał serca w ta pracę a trzeba być na miejscu. Awarie, w nocy trzeba pójść i tak dalej. Trzeba być na miejscu. 

Więc on nawet nie chce słyszeć o tym żeby się stąd wyprowadzić. 

Widac ze nie dogadaliscie sie przed slubem jak bedzie wygladalo wasze zycie. Maz najwyrazniej chce mieszkac I prowadzic dom I gispodarstwo z rodzicami. Ty jakims cudem zgodzilas sie na to, ale teraz chcialabys byc tylko “u siebie”. To dwa rozne podejscia. Nie do pogodzenia. Albo ty ustapisz I polubisz zycie razem-na kupie, albo przekonasz meza do zmiany planow, co tez bedzie trudne bo to wiarze sie ze sprzedaza jego czesci gospodarstwa , wyprowadzka I zrobienie calkiem nowych planow. Slabo to niestety widze. Jedyne co mozna ci poradzic to zebys za wszelka cene trzymala prace I miala zawsze swoje pieniadze. Co zrobisz jak bedzie gorzej a ty bez pracy z maluchem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
46 minut temu, zmotywowanastudentka napisał:

I to nie jest takie proste. 

Mąż kupił sąsiednie gospodarstwo. Dużo wkładał serca w ta pracę a trzeba być na miejscu. Awarie, w nocy trzeba pójść i tak dalej. Trzeba być na miejscu. 

Więc on nawet nie chce słyszeć o tym żeby się stąd wyprowadzić. 

A gospodarstwo jest tylko męża, nie jesteś współwłaścicielką?

Szczerze to słabo widzę jak będziecie nadal mieszkać u teściów. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że się dogadaliśmy. Mamy swoją kuchnie, swoje mieszkanie, odzielne wyjścia. Nie muszę wchodzić do ich mieszkania ani oni do mojego, chociaż jest przejście między mieszkaniami. To był mój warunek przed ślubem - własne mieszkanie. 

Bez przesady, to że mieszkam "u kogoś" to nie znaczy że mam siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. Było lepiej zanim urodziło się dziecko. A ja nie pozwolę sobie na wtracanie się w wychowanie dziecka. 

Oni również są od nas zależni. Nie poradzili by sobie dzisiaj prowadząc samemu gospodadarstwo. To nie znaczy, że jestem niewdzięczna. Po prostu chce prywatności. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Margo napisał:

A gospodarstwo jest tylko męża, nie jesteś współwłaścicielką?

Szczerze to słabo widzę jak będziecie nadal mieszkać u teściów. 

 

Męża. Mąż niedawno kupił ma kredyt sąsiednie gosoidarstwo, to będzie wspólne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nadmienię, że oni tej części domu nie używali od lat. Na górze mieszkał przez kilka lat brat męża z rodziną a na dole był pokój męża, który dziś jest kuchnią i stary salon - graciarnia. Więc to nie tak, że oni nagle musieli się odzwyczaić od jakichś pomieszczeń. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, zmotywowanastudentka napisał:

 

Bez przesady, to że mieszkam "u kogoś" to nie znaczy że mam siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. Było lepiej zanim urodziło się dziecko. A ja nie pozwolę sobie na wtracanie się w wychowanie dziecka. 

Tak to nie dziala. Jak mieszkasz “u kogos”, to albo sie dostosowywujesz albo wyprowadzasz. Innego wyjscia nie ma. W tej calej sytuacji wyglada ze nie jestescie zupelnie dopasowani. Gdyby twoj maz mial zone ktora lubi wspolne zycie z dziadkami, to w domu bylaby sielanka. Ona gotowalaby przysmaki tescia w kuchni tesciowej, tesciowa nianczylaby dziecko dniami a nocami wstawala do niego. W weekendy zajmowalaby sie dzieckiem a mlodzi mogliby sie urwac na cala niedziele..znam pare takich rodzin, wszyscy szczesliwi. Wy po prostu jestescie nie dograni, i albo postarasz sie  dostosowac, albo maz w koncu pomoze ci pakowac te torby ktore przytaszczylas. Co wtedy zrobisz ? Wyprowadzisz sie z dzieckiem do swoich rodzicow? Jak bedzie wasze zycie wygladalo? Maz sobie poradzi, znajdzie druga zone szybko, taka ktora lubi mieszkac z tesciami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, zmotywowanastudentka napisał:

Nadmienię, że oni tej części domu nie używali od lat. Na górze mieszkał przez kilka lat brat męża z rodziną a na dole był pokój męża, który dziś jest kuchnią i stary salon - graciarnia. Więc to nie tak, że oni nagle musieli się odzwyczaić od jakichś pomieszczeń. 

To akurat nie ma znaczenia. Jestes nowa osoba na ich terytorium. Jak ta druga synowa dogadywala sie z tesciami gdy wspolnie mieszkali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Lola14 napisał:

To akurat nie ma znaczenia. Jestes nowa osoba na ich terytorium. Jak ta druga synowa dogadywala sie z tesciami gdy wspolnie mieszkali?

Moze ta ja moglabys poprosic o rade I pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, zmotywowanastudentka napisał:

Nadmienię, że oni tej części domu nie używali od lat. Na górze mieszkał przez kilka lat brat męża z rodziną a na dole był pokój męża, który dziś jest kuchnią i stary salon - graciarnia. Więc to nie tak, że oni nagle musieli się odzwyczaić od jakichś pomieszczeń. 

A jak się mieszkało bratu męża z żoną- a zwłaszcza synowej- pytałaś się ich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, zmotywowanastudentka napisał:

Nie wiem od czego zacząć. Będzie przydługo i przynudno, ale chcę dać obraz sytuacji. 

Oczywiście tłem konfliktu są teście. Jedni i drudzy. Wszystko zaczęło się kiedy urodziło się dziecko - teściowa przychodziła bez pukania (mieszkamy w jednym domu, mamy osobne ale połączone mieszkania), dawała "zlote" rady, miały nawet wymianę zdań z moją mamą, która z kolei jest nadopiekuńcza i bardzo do mnie przywiązana, czasami aż za bardzo (obraża się jak się za długo nie widzimy itp.)

Złość i żal we mnie narastały aż do momentu, w którym teściowa pokazała na co ją stać - siedziała z naburmuszoną miną, warczała i pokazywała jak jest pokrzywdzona przy jednym stole z moimi rodzicami. Chyba się obraziła wcześniej, ale nie wiem na co. Mąż wtedy jeszcze mnie wspierał, ale chyba przekroczyłam jakąś jego granicę. Byłam rozgoryczona sytuacją, że moi rodzice nie mogą się czuć swobodnie w "naszym" domu a mieszkają 250 km od nas, że mąż nigdy nie stanął za mną gdy teściowa mówiła swoje mądrości, że nawet nie dała głupiej grzechotki wnuczce na dzień dziecka, że nigdy nie spyta czy coś pomóc przy małej, że wchodzi bez pukania i nie mam prywatności itd. , itd... 

Mąż z kolei nigdy nie czuł się swobodnie przy mojej mamie, która jest nadgorliwa, sto razy pyta o dokładkę przy obiedzie, często rozmawiamy i esemesujemy, jestem z mamą blisko i chcę ja często widywać, na przykład co drugi weekend. 

Każdy ma swoje powody do nielubienia teściów, ale chyba najbardziej męża boli to, że ja uważam, że moja mama jest nadgorliwa z dobrych chęci, a teściowa ma ich już trochę mniej. 

Generalnie taka złość i żal we mnie narastały do czasu kiedy mąż zaczął mieć do mnie pretensje, że się nie staram, że ich nienawidzę, że z moimi chcę się widywać a z jego nie, że uważam, że lepiej by było gdyby ich nie było, że chcę się wyprowadzić i najlepiej to zamieszkać że swoimi rodzicami. 

Ja z kolei tłumaczę mu, że już mi przeszła ta złość, ale tak dużo się wydarzyło, że nie jestem w stanie już mieć tak ciepłych uczuć do nich jak wcześniej, że to, że chciałam, żeby ktoś zapukał zanim wejdzie to nie znaczy, że mają nie przychodzić, że się staram już być miła ale nie zgadzam się na przykład na podawanie niemowlakowi herbatki, że chcę mieć dobre relacje z nimi ale kocham też swoich i ze swoimi chcę się regularnie widywać. 

Nie możemy dojść do porozumienia też w kolejnej kwestii, rodzice za mną tęsknią i chcą się sprowadzić bliżej mnie, tęsknią też za wnukiem a mąż uważa, że nie miałby spokoju i ciągle byśmy się widywali. Ja z kolei uważam, że jest hipokrytą, bo mieszkamy z jego w jednym domu a moi nie mogą być bliżej. 

Główny problem jest w tym, że nie możemy dojść do porozumienia. Każdy wyrzuca swoje racje. Mążż uważa, że się nie staram. Że się zmieniłabym. Mi serce pęka, bo ja się nie zmieniłam, ja po prostu zmieniłam zdanie o jego rodzicach. Ciągle się kłócimy. On ciągle gada o rozstaniu. Ja ciągle przynoszę torby, że niby się spakuję i wyjadę. Krzyczymy na siebie i nic z tego nie wynika. I tak już od tygodni... 

 

Jedyne rozwiązanie to odcięcie pępowiny, zamieszkanie z dala od jednch i drugich rodziców. Odwiedziny w święta, urodziny i inne większe okazje. Inaczej znienawidzicie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Margo napisał:

A jak się mieszkało bratu męża z żoną- a zwłaszcza synowej- pytałaś się ich?

Druga synowa jest powiedzmy "falszywa". Gada za plecami ale do tesciowej robi słodkie miny. Teściowa tez gadała na synowa, że nie robi obiadów. Za to jak bywalam tam przed ślubem to widziałam przeważnie synowa robiąca obiad, nie teściowa. 

Oni mieszkali na kupie, nie jak my teraz. Korzystali że wspólnej kuchni i salonu. Teściowa narzekala po cichu że jest drugie wyjście z domu a oni wychodzą tym co oni - tuż przy ich sypialni o 6 rano. Ale nie narzekala na głos. Tylko przypadkiem usłyszałam jak rozmawiała że swoją siostra czy coś. 

O wtracanie się do dziecka druga synowa też narzekala. Ostatnio w odwiedzinach u nich teściowa narzekala, że wnuk jest za głośno. To druga synowa mówi po cichu "to mój dom"

A ja nie będę kogoś obgadywać za plecami i siedzieć cicho. Wolę powiedzieć jasno, że zrobię i wychowam po swojemu. 

10 minut temu, Lola14 napisał:

Gdyby twoj maz mial zone ktora lubi wspolne zycie z dziadkami, to w domu bylaby sielanka. Ona gotowalaby przysmaki tescia w kuchni tesciowej, tesciowa nianczylaby dziecko dniami a nocami wstawala do niego. W weekendy zajmowalaby sie dzieckiem a mlodzi mogliby sie urwac na cala niedziele..znam pare takich rodzin, wszyscy szczesliwi. Wy po prostu jestescie nie dograni, i albo postarasz sie  dostosowac, albo maz w koncu pomoze ci pakowac te torby ktore przytaszczylas. Co wtedy zrobisz ?

Taka sielanka to nie w tym przypadku. Teściowa nigdy nie spytała czy zajac się wnukiem. Drugim również nigdy się nie zajmowała, a już tak bez powodu to w ogóle. Zajmie się wnukiem tylko jak jest powód - wizyta u lekarza czy coś, a nie po to żeby młodzi odpoczeli.

Akurat się mylisz, bo to ja jestem osoba, która by sobie poradziła samemu. Nawet x dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze dodam, moi teście to nie są jakieś potwory. To nie są źli ludzie - po prostu nie rozumieją, że ja potrzebuje prywatności. Teściowa uważa, że czasy się nie zmienily, że ona wie najlepiej jak wychować dziecko bo cytuje "pogadamy jak wychowasz troje dzieci". Jest człowiekiem starej daty i nie mogę jej na przykład przetłumaczyć, że nie sprawdza się po rękach tylko po karku że dziecku zimno. 

Mnie rodzice wychowali w taki otwarty sposób, pełen czułości. U męża jest inaczej, teściowa nie okazuje uczuć starszemu wnukowi, zrobi mu ulubiona herbatę czy placki ale nie będzie go przytulać. A ja chce wychować dziecko po swojemu. Bo po prostu jej styl wychowania nie jest zgodny z moim. 

Dodam też, że jest już lepiej, teściowa się nie wtrąca i nie przychodzi, zaczęła też pukać. Teraz to już nie jest tu problem, tylko w moim mężu który zamiast pójść do przodu ma pretensje do mnie że się oziebily relacje. Że ja się nie staram i że ich nienawidzę a sowich kocham. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Ankajanka1981 napisał:

Szkoda ze maz nie rozumie i się tak spina , może chce żebyś była jak przyjaciolka dla jego mamy , współczuję przerabialm podobne sceny , tylko że maz po pewnym czasie zrozumiał o co mi chodzi i tez odpuścił,  nawet przyznał mi racje w pewnych sprawach, potrzeba czasu i przedewszystkim musisz mu potwierdzac ze nie masz żadnego żalu do jego rodziców,  a niechciane prezenty porostu przyjmuj z uśmiechem a później je utylizuj heheh ja tak robię do dzis 😉

co do niechcianych prezentów to ja dostawałam od obydwu teściowych (no jednej nie doszłej) bibeloty z dna szafy, a moje dzieci kreacje  chyba z pck. Było mi tak przykro że w końcu ogarnełam to tak, że ciuchy przeglądam u teściowej i zostawiam dla kolejnych wnuków, bo ja to akurat mam, a co do prezentów to poprosiłam żeby zrobić tak że my dorośli sobie nie robimy a dla dzieci to sama wybieram. łyknąła. teściowe to są zaborcze i  zazdrosne o swoich synków, zwłaszcza jak im sie  w małżeństwie nie układa. Ale to nie znaczy, że maja prawo wchodzić z butami nie widząć żadnych granic. Na szczęcie moja nie  wchodzi. Ja bym sobie nie dała. Jesli syn tego włażenia nie widzi to nie jest dobrze. 

co do włazenia bez pukania to zamontuj skobelki. jak się pare razy odbje od drzwi to może  przy okazji w łep puknie. Bądz twarda i nie daj się . pogadaj z teściową grzecznie z klasą . no i z mężem . bo się wykończysz Jakiś mediator by się przydał, może brat jego? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Akurat się mylisz, bo to ja jestem osoba, która by sobie poradziła samemu. Nawet x dzieckiem".

To dobrze,  predzej czy pozniej bedziesz musiala. To malzenstwo nie ma przyszlosci. A wyciaganiem toreb na niby wyprowadzke wlasciwie sie tylko osmieszasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, expresis verbis napisał:

 

To dobrze,  predzej czy pozniej bedziesz musiala. To malzenstwo nie ma przyszlosci. A wyciaganiem toreb na niby wyprowadzke wlasciwie sie tylko osmieszasz.

chyba nie jestes mężatą/ zonaty bo wiele par tak się kłóci i wyciąga torby, nic nienoralnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Dame napisał:

 

co do włazenia bez pukania to zamontuj skobelki. jak się pare razy odbje od drzwi to może  przy okazji w łep puknie. Bądz twarda i nie daj się . pogadaj z teściową grzecznie z klasą . no i z mężem . bo się wykończysz Jakiś mediator by się przydał, może brat jego? 

Chcialam zamontować taki brzeczyk jak w sklepach, który dzwoni jak ktoś drzwi otwiera ale mąż się oburzył 😅

Jego brat to nie jest dobry przykład. To jest trochę kopia jego matki ale w jeszcze gorszym wydaniu, bo głośny 😄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Dame napisał:

chyba nie jestes mężatą/ zonaty bo wiele par tak się kłóci i wyciąga torby, nic nienoralnego

No bez jaj 😁. Jak sie wyciaga torby I udaje ze sie pakuje..to trzeba sie liczyc z mozliwoscia ze druga strona w tym pakowaniu pomoze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"chyba nie jestes mężatą/ zonaty bo wiele par tak się kłóci i wyciąga torby, nic nienoralnego".

To zalezy od poziomu zwiazku i przede wszystkim partnerow. Osob, ktore wiecznie czyms groza, nigdy tego nie robiac, nie traktuje sie powaznie, a z biegiem czasu szacunek zanika. Znam zreszta osobiscie przypadek, w ktorym zona w klotni zawsze mowila, ze sie wyprowadzi i zaczynala sie czasem nawet pakaowac. Po 12  latach takich zagrywek maz w koncu zaprononowal pomoc w pakowaniu i sie rozwiodl, a zona do dzis rozpacza, jak on tak mogl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, zmotywowanastudentka napisał:

Chcialam zamontować taki brzeczyk jak w sklepach, który dzwoni jak ktoś drzwi otwiera ale mąż się oburzył 😅

Jego brat to nie jest dobry przykład. To jest trochę kopia jego matki ale w jeszcze gorszym wydaniu, bo głośny 😄

Czyli podsumowujac: specjalnie tesciow nie lubisz, choc to dobrzy ludzie jak mowisz. Szwagierka jest falszywa a szwagrowi tez cos brakuje🤔. Moze powinnas zaczac od siebie? No fakty sa takie ze wprowadzilas sie TY do rodziny meza. Nie oni do Ciebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Lola14 napisał:

Czyli podsumowujac: specjalnie tesciow nie lubisz, choc to dobrzy ludzie jak mowisz. Szwagierka jest falszywa a szwagrowi tez cos brakuje🤔. Moze powinnas zaczac od siebie? No fakty sa takie ze wprowadzilas sie TY do rodziny meza. Nie oni do Ciebie. 

Ale ja nie mówię że jestem idealna. Jestem inna. Nie wszystkich ludzi tak ponawiam. Wyszłam za mąż za mojego męża - nie za jego rodzinę. Nie muszę ich lubić. Mój mąż też nie przepada za moja mama, która jest nadgorliwa. I ja to rozumiem, tyle że mnie wychowała, więc jestem do niej podobna i mi to mniej przeszkadza niż teściowa, która wtrąca się w wychowanie dziecka a nigdy nie zapytała czy przypilnować. 

Jak byś poznała jego brata to inaczej byś śpiewała. Nie mówię że jest zły, bo każdy ma wady, ale to człowiek ktory (podobnie jak jego matka) myśli że wie wszystko najlepiej i zna się na każdym temacie. Nawet próbował mojego brata, kierownika budowy przekonywać do swoich racji chociaż z budowlanka ma tyle wspólnego że wybudował dom. 

Jeśli chcesz wiedzieć to tesciu jest inny. Jest czuły dla wnuka, nie umie robić prezentow to da pieniążka dla wnuczki czy dla nas, nie jest klotliwy a jak mówi że wnuk nie ma skarpetek to robi to z troski. Teściowa natomiast dlatego, że ona wie lepiej. 

Chyba po to to pisze, potrzebuje się wygadać, mogę mówić co myślę. To mam gadać że wszyscy są kochani i do rany przyłóż jak tego nie czuje? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, zmotywowanastudentka napisał:

Chcialam zamontować taki brzeczyk jak w sklepach, który dzwoni jak ktoś drzwi otwiera ale mąż się oburzył 😅

Jego brat to nie jest dobry przykład. To jest trochę kopia jego matki ale w jeszcze gorszym wydaniu, bo głośny 😄

no fakt synus kopia mamusi to faktycznie straszne 😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie ma to wlasciwie znaczenia, jacy sa tesciowie i jaki jest maz. Zadaj sobie pytanie, czy mozesz/chcesz z tym zyc, wiedzac, ze tesciowie/wa i maz sie nie zmienia. Pakowanie sie na pokaz jest rowniez nieszczere, wrecz zenujace, taki smieszny szantazyk obrazonej nastolatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, expresis verbis napisał:

"chyba nie jestes mężatą/ zonaty bo wiele par tak się kłóci i wyciąga torby, nic nienoralnego".

To zalezy od poziomu zwiazku i przede wszystkim partnerow. Osob, ktore wiecznie czyms groza, nigdy tego nie robiac, nie traktuje sie powaznie, a z biegiem czasu szacunek zanika. Znam zreszta osobiscie przypadek, w ktorym zona w klotni zawsze mowila, ze sie wyprowadzi i zaczynala sie czasem nawet pakaowac. Po 12  latach takich zagrywek maz w koncu zaprononowal pomoc w pakowaniu i sie rozwiodl, a zona do dzis rozpacza, jak on tak mogl.

To na jakaś dziwna. bo 12 lat blefować to głupie po prostu. Powinni się dogadać na tyle żeby rozejść się w zgodzie. Ja jak się pakuje to ze świetym przekonaniem że tego na prawde chcę. Ale na razie mam więcej powodów by zostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, expresis verbis napisał:

"chyba nie jestes mężatą/ zonaty bo wiele par tak się kłóci i wyciąga torby, nic nienoralnego".

To zalezy od poziomu zwiazku i przede wszystkim partnerow. Osob, ktore wiecznie czyms groza, nigdy tego nie robiac, nie traktuje sie powaznie, a z biegiem czasu szacunek zanika. Znam zreszta osobiscie przypadek, w ktorym zona w klotni zawsze mowila, ze sie wyprowadzi i zaczynala sie czasem nawet pakaowac. Po 12  latach takich zagrywek maz w koncu zaprononowal pomoc w pakowaniu i sie rozwiodl, a zona do dzis rozpacza, jak on tak mogl.

Ja się w pewnym sensie zgadzam. Ale w małżeństwie często emocje biorą górę. Tak w danym momencie czuje - że nie mam już siły i chciałabym sie stąd wynieść. Nie na pokaz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ja też tak mam, mój mąż ma dużo dobrych cech ale b trudny charakter.   Czasem nie mam sił do niego. Na szczeście liczy się z moim zdaniem i nie jest maminsynkiem bo to by przelało czarę, gdyby mamunia chciała mną żądzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, goś.ć napisał:

witaj, zawsze szczery 😉 

no cóż nie twierdzę że jestem ideałem 😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, expresis verbis napisał:

Nie ma to wlasciwie znaczenia, jacy sa tesciowie i jaki jest maz. Zadaj sobie pytanie, czy mozesz/chcesz z tym zyc, wiedzac, ze tesciowie/wa i maz sie nie zmienia. Pakowanie sie na pokaz jest rowniez nieszczere, wrecz zenujace, taki smieszny szantazyk obrazonej nastolatki.

I tu sie zgodze zupelnie. Nie ma tu znaczenia kto ma racje I dlaczego. Poklepujecie autorke po plecech I wyzywacie meza od maminsynka, I ze jak on tak moze I powinien stanac za zona, I blabla. Fakty sa takie ze sa niedograni. Autorka twierdzi ze wyszla za maz za meza , nie za jego rodzine. To nieprawda, slub wiaze z rodzina, szczegolnie gdy sie decyduje mieszkac z nimi w jednym domu. I to nie jest bez znaczenia ze Ona ich nie lubi I nie toleruje. Tam mieszkaja dwie odrebne rodziny pod jednym dachem ktore sie nie lubia. Tesciowie sie nie zmienia, bo I dlaczego? To ich dom I ich zycie, I ich ogrodek. Mezowi to odpowiada. Wszyscy domownicy beda sie wtracali do wychowywania dzieci, bo to normalne. To przestrzen ich wszystkich w ktorym przebywa dziecko. Autorka musi sie dogadac z mezem, musi popubic I zaakceptowac rodzine z ktora zdecydowala sie zamieszkac. Innego wyjscia nie ma, Chyba ze rozwod. Ja osobiscie nie dalabym rady mieszkac ani z rodzina meza ani swoja, dlatego nigdy na to bym sie nie zdecydowala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Lola14 napisał:

I tu sie zgodze zupelnie. Nie ma tu znaczenia kto ma racje I dlaczego. Poklepujecie autorke po plecech I wyzywacie meza od maminsynka, I ze jak on tak moze I powinien stanac za zona, I blabla. Fakty sa takie ze sa niedograni. Autorka twierdzi ze wyszla za maz za meza , nie za jego rodzine. To nieprawda, slub wiaze z rodzina, szczegolnie gdy sie decyduje mieszkac z nimi w jednym domu. I to nie jest bez znaczenia ze Ona ich nie lubi I nie toleruje. Tam mieszkaja dwie odrebne rodziny pod jednym dachem ktore sie nie lubia. Tesciowie sie nie zmienia, bo I dlaczego? To ich dom I ich zycie, I ich ogrodek. Mezowi to odpowiada. Wszyscy domownicy beda sie wtracali do wychowywania dzieci, bo to normalne. To przestrzen ich wszystkich w ktorym przebywa dziecko. Autorka musi sie dogadac z mezem, musi popubic I zaakceptowac rodzine z ktora zdecydowala sie zamieszkac. Innego wyjscia nie ma, Chyba ze rozwod. Ja osobiscie nie dalabym rady mieszkac ani z rodzina meza ani swoja, dlatego nigdy na to bym sie nie zdecydowala

Ja się całkowicie zgadzam z tym że - to ich dom, i oni nie muszą się zmieniać. Ja im nie każe się zmieniać. Nie wiem czy wy dobrze rozumiecie, ale my mamy oddzielne mieszkania. Mamy też odgrodzony kawałek swojego podwórka z którego oni nie korzystaja - teściowa tylko wszędzie kwiaty sadzi. Oni nie muszą przychodzić i się wtracac. Ja im się nie kręcę po domu, nie kręcę się po podwórku. Żyje tu i mieszkam i do nikogo się nie wtrącam. 

To tak jakby ludzie mieszkali w domu bliźniaku i przychodzili do siebie bo przecież to jeden dom. 

Chcieli, żeby syn z nimi mieszkał, żeby przejął gospodarstwo to niech dadzą mi przestrzeń. Tylko tyle. 

Nie zgodzę się z tym że każdy może się wtracac w wychowanie dziecka. To akurat bzdury. To moje dziecko, ja je wychowuje. Dziadkowie mogą służyć rada ale nie są od wychowywania. I jeszcze jedno - moje dziecko nie przebywa w ich przestrzeni, chyba że idziemy ich odwiedzić. 

To że prawnie to ich dom, to nic nie zmienia. Oddali go nam w użytkowanie, mąż na niego zarabia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×