Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zuzka

jak wierzyc w milosc kochanka?

Polecane posty

A ja szczytowałam, szczytowałam, szczytowałam, ale już nie chcę... Przeszło mi... I wpadłam w dół :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 3857654386
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hop do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny - Sniezna, miel, jtw i inne, które kiedyś już ze mną rozmawiały :). Dawno mnie tu nie było. Sądziłam, że sobie poradzę z problemami, z L, NL... Ale jest coraz gorzej :(. Bardzo potrzebuję Waszej pomocy, choć wiem, że sama muszę sobie odpowiedzieć na parę pytań, ale może ktoś rozsądny z boku patrzący kubeł zimnej wody wyleje mi na głowę. Z L jest coraz gorzej, i to z mojego powodu. Wypaliło się, nie chce mi się już starać. Za to NL zaproponował... wspólną przyszłość. Fajnie, L znam mnóstwo lat, wiem czego się spodziewać, jest dziecko, rodzina, w miarę ustabilizowana sytuacja. I czy warto w imię własnego - no właśnie: szczęścia? - rzucać się w nieznane? Raniąc wokół tyle osób? I bez gwarancji, że to jest właśnie TO? Męczy mnie to wszystko, a przede wszystkim wyrzuty sumienia, poczucie własnego braku odpowiedzialności, braku rozsądku... NL daje mi tyle radości, odpowiada mi pod każdym względem, mamy tyle wspólnych zainteresowań, ale... no właśnie, czy mam w związku z tym rzucić dom, dziecko, to co wspólnie z L osiągnęliśmy... Bardzo mi ciężko, a wiem, że muszę coś postanowić, bo zwariuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Dot_ka ... :) ..... Trudno mi poradzić Tobie, co nalezy wybrać , to kwestia sumienia .... chyba ..... Ja zostałam przy mężu , czasem mi tylko żal i smutno , ale jak widzę szczęscie moich dzieci ....... tylko to się dla mnie liczy - ja tutaj mówię wyłącznie o sobie . Cóż życie , to kwestia wyborów , naszych wyborów , i chyba niekoniecznie trafnych ... Pozdrawiam ciepło :):):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, Snieżna :) za odpowiedź. Ale czy to TY podjęłaś tę decyzję, czy NL? Czy po prostu jakoś tak się ułożyło?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Oboje zdecydowaliśmy się na taki układ, na zycie w rodzinach , a jednocześnie znajdujemy chwile dla siebie . W końcu nie każdy musi byc szczęsliwy jednocześnie.. :):):):):):). Jest to hipokryzja z naszych stron , ale rodziny sa całe i szczęsliwe.... a ja ??? cóż wystarcza mi to co mam i jestem szczęsliwa \"chwilami\"..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też kubła zimnej wody na łeb potrzebuję... bo mi gorąco... ;-) Dot_ka, mogę Ci jedynie odpowiedzieć wyświechtanym banałem: rób to, co Ci serce podpowiada, ale skoro masz wątpliwości, skoro Twoja determinacja nie jest TOTALNA, to może... Nie wiem... Ja bym się bała, że skoro ktoś potrafi zostawić swoją rodzinę, to jakoś tak... nie jest godnym bycia ze mną... wydaje mi się, że to już jakoś świadczy o człowieku... bałabym się też, że po paru latach zafunduje se powtórkę z rozrywki, bo przecież zostawianie rodziny ma już \"przećwiczone\"... Z drugiej strony może tak być, że pozostaniecie w swoich rodzinach, oboje nieszczęśliwi, niespełnieni, z poczuciem, że wyrzuciło się tak długo poszukiwaną połówkę pomarańczy... a Wasze rodziny też szczęśliwe nie będą, bo ta Wasza nieszczęśliwość będzie promieniowała na całą resztę, niebezpośrednio może, ale podświadomie, ale zawsze tak jakoś... Nie wiem, na ile znasz tego swojego enela... a co będzie, jeśli Ty zostawisz swoją rodzinę, poświęcisz się dla Wielkiej Miłości, a on po roku zatęskni za tym, co zostawił i... Nie wiem... Nie wiem... Jakkolwiek głupio to zabrzmi, cieszę się, że nie dano mi takiej szansy... Wesoło nie masz i gwarancji szczęścia po wsze czasy przy każdej z dróg też nie. Musisz sama podjąć decyzję. Wszystkie tu wiemy, co to kochankowanie, ale nie znamy tych wszystkich odcieni i półtonów, które świadczą o powodzeniu danego kroku. Możemy być z Tobą, ale decyzję musisz podjąć sama. Trzymaj się i pisz. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, Milkyway, bardzo rozsądnie piszesz, a ja to wszystko przecież WIEM :)). Sytuacja jest o tyle inna, że mój NL jest wolny i to ja byłabym tą \"złą\", która zostawia rodzinę... :(. Tak, te wszystkie odcienie szarości są nie do przewidzenia i każda wersja \"kochankowania\" jest inna. I dlatego twierdzę, że muszę być chyba niedojrzała emocjonalnie, że wpakowałam się w taki układ w imię chwilowego, być może, szczęścia, bo przecież łatwo przewidzieć, że kiedyś musi to wszystko runąć. Śnieżna, Twój układ jest na tyle dobry, że żadnej decyzji nie musisz podejmować... Wiem, to brzmi dziwnie, ale tak chyba jest lepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...a bo jak się już człowiek wpakuje w to kochankowanie, to później już każde wyjście jest złe... i nawet jak się skończy, już nigdy nie będzie tak samo... i my już nigdy nie będziemy takie same... nie mam dzieci... rozumiem, że Ty masz... i pewnie tak do końca nigdy nie będę potrafiła tak do końca wczuć się w tę sytuację... pewnie ten Twój el nie taki zły wcale, tylko chemii brak... hmmm... ale pewnie kiedyś była... i było tak odlotowo jak teraz z enelem... hmmm... hmmm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, Milkyway, ten mój L nie taki zły, odlotowo było? może, to tak dawno temu... ;). Ale L zawsze dominował, zawsze podporządkowywałam siebie jego założeniom, moja przyjaciółka (która odsunęła się na bezpieczną odległość, gdyż mój L jej nie trawi i dawał to odczuć wyraźnie) uważa, że dałam się stłamsić, że zmieniłam się przy nim. A przy NL jestem sobą, on akceptuje mnie taką, jaka jestem, nie muszę robić tego, czego ode mnie się OCZEKUJE, jestem swobodna, a nie poddawana bezustannej krytyce i ocenie, że właściwie to wszystko robię źle i nie tak... Ale to chyba za mało, aby dokonywać radykalnych zmian, wiem... :( . Sorry za te wynurzenia, ale naprawdę nie mam z kim pogadać... Dzięki za cierpliwość :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No przecie potośmy tu są, żeby były wynurzenia z dołów i czeluści :-) Zawsze ten ból mniejszy, jak się go trochę wyleje. Nie ma nic gorszego niż pozostać samej ze swoimi myślami... skarbek, a jak tam w Twoim dole? chłodno chociaż? ;-) We-no się odezwij... Gdzie Reszta Klubu? Sprawdzamy listę (nie)obecności ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Cześć laski :) , ja też nie sama , powiedziłabym , że mam aż w nadmiarze :):):):):) ... jakos nie narzekam ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sniezna, a jak Tobie w taki upał, bez śniegu? Bo milkywaye to się roztapiają... ale nie rozklejają ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahahhaa ........ ze mnie to twarda sztuka albo twarda bryła lodowa, hahhahahha ... kocham słońce i gorąco ... czasem tylko się roztapiam lub rozczulam nad sobą :):):):):):):):):)... Jest ok ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien Dobry Dziewczynki to ja dlugo mnie nie bylo cos tam sobie przemyslalam byly gory doly, wzloty, upadki nadzieja na milosc. A teraz nie wiem co dalej. Zonka NL wyjechala na dlugo, ma byc sam a ja sie miotam bo sie boje ukladu ze ja tu ona tam a jak wroci ona to ja bede musiala sie odsunac na drugi plan. Wkurza mnie jego podejscie bo mowi ze kocha do szalenstwa ale jak byla zona to nie mial dla mnie czasu a teraz pewnie ulozyl scenariusz w glowce ze ja mu zapewnie to czego nie ma w domu. A ja mam dosc bycuia materacykiem cwiczebnym i tyle. Miotam sie chwilami go kocham a chwilami nienawidze. Nabralam zdrowego dystansu jednak i tyle. A on jest wstretnym cwaniakiem i egoista. CHocbym miala umrzec z braku seksu ze mna nie bedzie tego robil niech to robi z zona legalnie i bez wyrzutów sumienia ktorymi mnie zameczyl. NIby chce ale sie boi niby kocha a zadnego kroku nie robi. MAM DOSC

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka1975
zupelnie przypadkowo tutaj trafilam i strasznie zaluje ze teraz nie ma tutaj juz TRYNITY i ZUZki jakies strasznie bliskie mi sa!! tez bylam kochanka przez dobre pol roku bylo swietnie on mial rodzine ja tez nikt niczego nie obiecywal no poza jednym ze bedziemy ze soba szczerzy ze jesli przestanie bawic to .... powiemy o tym drugiej stronie..... najpierw przestal pisac pozniej dzwonil coraz rzadziej az przestal a na moje pytanie czy konczymy czy cos sie zmienilo nigdy przenigdy nie odpowiedzial ..... brakuje mi czasow gdy bylo ok i nic na to nie poradze..... pozdrawiam wszyskir Panie majace takie problemy papatki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie ...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
natka1975, ja tu CIĄGLE jestem :-) trochę śpiąca... trochę bardziej milcząca... ;-) ... w trochę \"słodszej\" wersji trynity ;-) trynity budzi się we mnie czasem... coraz rzadziej... pozdrawiam milkywayowo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka1975 do trynity
wiem ze jestem obca osoba i nie mam prawa prosic Cie o cokolwiek ... ale moze mi podpowiesz jak sobie radzic z tymi hustawkami natrojow???? brrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
vel trynity :-) natka1975, przeczekać... przeczekać... ale najpierw kopnąć w d... kochanka, wykasować maile i esemesy, spalić zdjęcia, zresetować umysł, uświadomić sobie, że stać nas na więcej niż dobiegacza, na półśrodki, półbliskość, półczułość, półmiłość... nie wierzyć w bzdury typu \"tak bardzo chciałbym z tobą być, ale nie mogę... oni sobie beze mnie nie poradzą... szkoda, że spotkaliśmy się za późno.. bla bla...\", wypłakać to, co jest do wypłakania, dbać o siebie, znaleźć sobie Faceta przez duże F, bywać na tym Topiku ;-) i czekać... czekać... aż przejdzie. Nie chcę być już trynity ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka1975 do milkyway
dziekuje .... napewno bede probowac czy mi sie uda nie wiem .... strasznie mi ciezko...... nuby na wlasne zyczenie to mam ale ... moje zyczenie ni do konca takie bylo..;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gortek
witam dziewczyny chciałam podzielić się z wami moją historią, która może zostać nie zrozumiana przez większość ale i tak napiszę. gdy miałam 18 lat poznałam faceta starszego odemnie o 16 lat. Zawrócił mi w głowie, mówił że jest po rozwodzie i brakuje mu drugiej połówki. Po paru miesiącach naszej znajomości zakochałam sie w nim na zabój (ukrywałam to przed rodziną, bo rodzice nigdy by się nie zgodzili na to). Po jakimś roku zanjomości dowiedziałam się przez przypadek że nie jest po rozwodzie i mieszka z żoną. Czułam ból, rozpacz...On tłumaczył się żo to tylko papierek i że to kwestia czasu bo zaraz się rozwodzą i tak się stało. Potem powiedział że się wyprowadził od żony i mieszka sam, po pół roku okazało się że to nieprawda i że razem mieszkają nadal. On tłumaczył że to ze względu na dzieci itp. Znowu ból i zawód ale wybaczyłam. Po prawie 5 latach tej "miłości" wkońcu mieszkamy razem. Teraz on mówi ciągle o ślubie i o dzieciach że bardzo by chciał założyć ze mną rodzine i bardzo kocha. Tylko że coś mi teraz mówi że ja niechce, wkońcu dorosłam, mam 23 lata i jestem całkiem inną kobietą niż tą 19 letnią małolatką która wierzyła mu w każde słowo. Zbyt dużo było zawodu aby teraz budować cokolwiek. jestem młoda a emocjonalnie czuję się jak staruszka. mam dość kłamstw. na koniec powiem że dowiedziałm się miesiąc temu że mój facet napewno sypiał ze swoją żoną przez pierwsze 2 lata naszej znajomości. Czy znowu mam wybaczyć i znowu budować na nowo zaufanie? Chyba mam dość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka1975 do gortek
wydaje mi sie ze nie powinnas mu wierzyc i uciekac gdzie pieprz rosnie ...ale pisze tak bo sama nie jestem zaangazowana.. wiec latwo mi mowic wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gortek
cześć natko1975 wiem że powinnam uciekać od tego człowieka bo to niem juz przyszłości. tylko brak mi sił (te 5 lat jest jak uzależnienie), chciałabym odejść ale jakoś coś mnie trzyma przy tym człowieku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka malai
swietnie ze jestescie!jak sobie was troche poczytam to mi na chwile przechodza doly ze moze zle robie bo przeciez on kocha mnie do szalenstwa!no tak jestem podobno kobieta jego zycia na ktora tyle czekal!wiec ostanoio pytam go!jesli tak to dlaxzego tak jest?dlaczego?nie odpowiedzial.tez mam juz dosc polsrodkow!od kilku dni jestem twarda dla niego.gorzej ze mna ale on na szcescie nie wie o moich lzach!juz nie miekne nba meile i smsy ze mnie bardzo bardzo kocha ze zyc beze mnie nie moze!jesli naprawde tak jest to bedzie wiedzial co zrobic!nie chce byc jnjuz odskocnia chociaz podobno dal niego nigdy nie bylam bo mnie kocha nad zycie!musze byc twarda bo sfiksuje sama ze soba!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×