Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiatek74

DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

Polecane posty

A kiedy nam uda się zdystansowac wobec przeszłości,pojawi si ktoś,kto tak dla sportu i zabawy,powie coś,co z siłą huraganu przywróci wspomnienia :( Zazdroszczę Wam,że nie musicie tarmosić się z eks.Kiedy patrzę jak mój mąż zabiega o trochę kompromisu z jej strony,a ona śmieje się w słuchawce,muszę bardzo się starać,aby nadal mieć klasę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie irytowało, zresztą raz nawet się pokłóciliśmy, to, gdy okazywało się, że ja powinnam wykonywać pewne czynności wokół jego syna, a jego matka tego ne robiła, bo miała w d.... A może raczej własnie ja powinnam, bo matka nie robiła i nie robiłaby nadal. Kiedyś była rozmowa o jedzeniu. Syn męża jest wybredny, nic mu nie smakuje i najlepiej jadłby pizzę, schabowe, mielone, spagetti, rosół i pomidorową. Kiedy zrobiłam coś innego, bardziej wyszukanego, np. duszone mięsko, ale nie daj Bóg, fasolkę po bretońsku, wybrzydzał i nic nie jadł. Raz podjęłam z mężem rozmowę na ten temat. I co się okazało (potem twierdził, że nie to miał na myśli)?? Powinnam robić dwa obiadki, albo tak kombinować, żeby był wilk syty i owca cała. Ale tak można przez miesiąc czy dwa. A co dalej?? Kiedy pytała, czy matka by tak robiła, z grymasem odpowiadał, że oczywiście, że nie. Ona nic nie robiłą. To dlaczego do cholery ja muszę? Dlaczego ja mam się starać skoro rodzona matka miała to w nosie. Tym bardziej, że ja z kolei nic od niego nie dostaję, włącznie z tym, że nie po sobie po jedzeniu. Jaki stąd wniosek? Mimo braku fizycznego kontaktu, przeszłość ciąży i to czasem bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madzka a co bylo
gdyby Tobie ktos pod nos podstawil (starajac sie oczywiscie jak najlepiej) jedzonko ktore Tobie nie smakuje, lub do ktorego nie jestes przyzwyczajona, nie marudzilabys? Wiesz, nie denerwuj sie na dzieciaka tylko z tego powodu bo nie spelnia ono Twoich oczekiwan, jak na przyklad fakt ze Twoje wyszukane jedzenie nie bardzo mu podchodzi...wydaje mi sie ze zwracasz uwage na rzeczy drugozedne...wiem ze Wam dziewczyny nie jest latwo w tych sytuacjach, ale tym dzieciom jest jeszcze pewnie gorzej, czuja sie w pewnym sensie rozdarte...Wy, w pewnym sensie zgadzacie sie na to zycie w ktorym "tkwicie", a dzieci na swiat sie nie prosily przeciez... Kiedys ktos bardzo madrze napisal na jakims topiku, najpiekniejszym wychowaniem jest to kiedy dzieci przestaja potrzebowac rodzicow;-) pozdrawiam Was wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak,tak,tylko to cały czas my mamy być dzielne,podołać,dać przykład,być oparciem itd.Kiedyś przychodzi taki moment,że nie ma się siły podnieść nogi.A zawieść nie można,bo mąż oczekuje wsparcia,dzieci to już w ogóle...Ale pmarudzić chyba mozna>;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj można i chyba nawet czasem trzeba dla psychicznego zdrowia. Chyba moge tu czasem zajrzec i poczytać - jestem tą drugą ( trzecią... w stosunku do związku z kochanką...) i tą ex w jednej osobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie,mamy tu na topiku drugą i gzdieś mi zginęła kobitka...Niedobrze.Co robisz?ja czekam na chłopaków,powinni dawno wrócić ze spaceru,powinnam nakarmić małego,a oni też zginęli.jak druga zupełnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SUUUUUper,mąż ma grypę,dzieci śpią i on też...A ja nie. Myślałam ostatnio o tym,że są małżeństwa,które nie mają szans na przeżycie i nie dlatego,że któreś się nie stara,ale dlatego,że nie są dla siebie,że co innego ich śmieszy,a co innego wzrusza...Ci sami ludzie napotkają kiedyś kogoś i okaże się,że to co poprzednika doprowadzało u nich do furii,na tej nowopoznanej osobie nie robi najmniejszego wrażenia.To właśnie drugie wiedzą i widzą>Ze ich mężowie,tak nieatrakcyjni dla eks,dla nas są najlepsi i najukochańsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda, czasem po prostu żal nie poznaliśmy się dużo wczesniej. Że w jakiś sposób straciliśmy czas. A teraz z koeli tracimy czas na ozwiązywanie problemów przeszłości. Ale póki to rozwiązywanie będzie owocne, strata nie jest tak wielka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Madzka>>łatwiej mi żyć kiedy niczego nie żałuję,a nawet staram się widzieć same pozytywy w danej sytuacji.Myślę,że mój mąż nie byłby dla mnie taki wspaniały,kiedy spotkalibyśmy się wcześniej.Nie miałby tego bagażu,który ma teraz i dzięki któremu jest taki dojrzały,przewidujący i...kochany.Ja również,byłam niczym nie skalaną panną,która była jedynie teoretykiem. Co u Ciebie?Jak maleństwa?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiatku - troszeczke na wyrost. Cytuje: ...\"borykają się z problemami o których Wam się nie śniło\"... Rozumiem i sama nieraz tak odczuwam ze moje problemy nie maja sobie rownych (bo dotycza mnie i ja sama musze je rozwiazac ale to nie znaczy ze mam od razu isc na jakis konkurs i oczywiscie go wygrac - czyli: ja mam najpowazniejsze problemy wiec zamknijcie twarz! Troche toto zalatuje protekcjonalizmem) w porownaniu do innych ale zastanowilabym sie przynajmniej raz zanim uzyje jakiegokolwiek porownania. Nie chcialabym zranic osoby ktorej nie widzialm na oczy, nie znam i nie wiem kim jest (pomijajac fakt iz nie chcialabym tym bardziej zranic kogos kogo znam), moze bierze sie to stad ze mam juz +40 i troche doswiadczen za soba - ba, lapie sie nawet na tym ze patrze na takie szarpanie sie z poblazliwym usmiechem. Nie, zycie mnie nie glaskalo po glowce: cacy, cacy - ale staralam sie zawsze jakos wybrnac z trudnych sytuacji. Teraz na ich wspomnienie tylko sie usmiecham i jestem dumna z siebie, ze udalo mi sie wyjsc z twarza, ze umiem spojrzec sobie w oczy, ze mimo wszystko, mimo niepowodzen - usmiecham sie, ide do przodu, ewoluuje. Niewazne co bylo - wazne co bedzie, wazne co zrobie bo moja przyszlosc zalezy ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może nie tyle żaluję, co czasem po prostu mi szkoda, ale jako że nie mam na to absolutnie żadnego wpływu, więc sprawy nie roztrząsam. U mnie po staremu, choć w relacjach z synkiem tatusia gorzej. Mały - duży, bo ma 15 lat, okazuje się być wykapaną mamusią. Ostatnio zrobił ojcu małą awanturkę przy swoich kolegach. Zero skrępowania. A odzywki są poniżej pasa. Ma zablokowany komputer za karę i nie dostanie kieszonkowego na październik. Uważam, że mąż dobrze postąpił, bo mały - duży nigdy się nie nauczy niczego, począwszy od szacunku do ojca. Żeby było smieszniej zadzwoniła wczoraj do niego matka, oczywiście na komórkę, bo ona i od jakiegoś czasu siostra na domowy nie dzwonią. Nie wiem, o czym rozmawiali, bo co mnie to obchodzi, ale słyszałam zupełnie inny ton. Bez pokrzykiwań, bez brzydkich słó. To jest fenomen. Od matki wrócił tu, do ojca, a ją nadal bardziej szanuje i być może bardziej kocha, choć to ona go biła, wyzywała itd. Jak to jest i czemu???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie jest fenomen, tak po prostu jest. Mam w pracy czasami do czynienia z trudnymi dziecmi , często z rodzin bardzo patologicznych, i prawie zawsze matka niezależnie od tego jaka jest - czy bije, czy pije, czy wyzywa, ma kochanków, szkaluje ojca , robi cokolwiek takiego - jest mimo wszystko tą ukochaną, jedyna osobą - bo to MATKA, nawet jeżeli dziecko wie , że to co ona robi jest złe i samo na swój użytek ocenia ja adekwatnie do sytuacji to innym złego słowa na nią powiedziec nie pozwoli i broni jej jak lew. A u ciebie jest jeszcze ta syt. , że ojciec jest teraz blisko, chce wprowadzić jakies zasady, chce wychowac, wprowadza jakieś ograniczenia, zakazy -> według nastolatka utrudnia życie i się rządzi... a mamusia daleko i jeszcze przez telefon pocieszy i pewnie potwierdzi, jaki ten ojciec wredny, że zablokował komputer i odciął dostęp do kasy.... 15 lat to bardzo trudny wiek....zwłaszcza w takim układzie rodzinnym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Madzka>>jest tak jak pisze Nie wiem.Matka dostaje od dziecka bardzo duży kredyt zaufania i miłości.a jeżeli jest do tego matką,która nie przesadza z czułościami,dziecko będzie o nią zabiegało,walczyło.Twój mąż chciałby mieć wpływ na dzieci,chciałby ukształtować je jako ojciec,ale one wyczuwają przecież jego wahania,obiekcje i wykorzystują to.To prawda,że dzieci MUSZĄ borykać się z naszymi wyborami.My podjęliśmy za nie decyzję o tym,że w życiu będzie właśnie tak i ich krzyki na niewiele się zdadza.Gdyby wszystkie zaangażowame w ten problem osoby,chciały ze sobą współpracować,nie byłoby takich dramatów,buntów i łez.Ale jak to zrobić,żeby ból i nienawiść nie odbierała rozumu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do NIE WIEM. Jesli masz z tego typu sprawami, to z pewnością lepiej się orientujesz, co w takich sytuacjach począć. Podpowiedz mi zatem. Pytam serio. Co robić?? Szkoda mi męża, który stara się,a jest tylko kopany po tyłku. Syn robi mu wstyd nawet przy swoich kolegach. Kpi z ojca i ma go za nic. naprawde nie przesadzam. MNie też zalezy na tym, aby w naszym domu panowała normalna, rodzinna atmosfera. ja temu chłopcu nie jestem przeciwna, bo w końcu wiedziałam na co się decyduję. Chciałabym po prostu, by panowały tu normalne warunki jak w normalnym domu, gdzie każdy jest za coś odpowiedzialny, także dzieci, nawet młodsze, typu: wynieśc śmieci, pozmywać po sobie, odkurzyć, kupić chlebek. Czy to wygórowane wymagania?? Tymczasem, jak pisałam, on tylko wymaga , a nic w zamian nie daje. No, może dorzuca jeszcze pretensje, że za mało dajemy z siebie. Ja się wkurzam, czasem bardzo i popłakuję sobie w kącie. Raz, a było to dwa lata temu, tez miał łzy w oczach, kiedy to zabraliśmy go na narty, załatwiliśmy mu sprzęt, a on zrobił nam awanturę, że się nudzi i ma w d... taki wyjazd. Jeśłi możesz mi coś poradzić, to proszę o wszelkie wskazówki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Madzka>>wydaję mi się,że całe zachowanie młodego,to jedna wielka manifestacja.Chce coś powiedzieć,ale nie ma na tyle siły,aby stanąć przed Wami i wyartykułowac.Manifestuje więc. Wydaję mi się,że powinnaś być obserwatorem i nie wdawać się w ich konflikty.Nawet dla Ciebie będzie to chyba lepsze.Nie rezygnuj z oczekiwań względem młodego,nie schodz z drogi,ale nie bądz stroną w sprawie.Trudne masz zadanie,naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niestety nie jestem pedagogiem ani psychologiem, ale posrednio sama sobie odpowiedziałaś: \"Raz, a było to dwa lata temu, tez miał łzy w oczach, kiedy to zabraliśmy go na narty, załatwiliśmy mu sprzęt, a on zrobił nam awanturę, że się nudzi i ma w d... taki wyjazd.\" tak naprawde to zagubione, słabe, zdezorientowane dziecko, które stara sie jakos poradzic sobie z tą sytuacja i jedyny sposób jaki mu przyszedł do głowy (i na jaki go stac) to własnie te wszystkie manifestacje (zgadzam sie z tym, co napisał kwiatek.... no kurczę , naprawde , co sie dzieje:o... 🌻:) ) - a właśnie zobaczycie i dam wam popalić bo jak mnie jest źle to wam TEZ BĘDZIE!!! chłopak nie radzi sobie z emocjami , łatwo wybucha i ... nie wie potem jak z tego wybrnąć, zapedza się w klasyczny kozi róg, chciałby podziękowac czy przeprosić, ale nie umie wiec reaguje agresją, która jest niczym innym jak aktem rozpaczy, wołaniem o pomoc, próbą zwrócenia na siebie uwagi... Jedyna rada jaka [przychodzi mi do głowy nie bedzie wcale odkrywcza - wydaje mi sie , że trzeba mu okazac wiele cierpliwości i zrozumienia (nie mylic z pobłażaniem , wyreczaniem itp), tłumaczyc i okazywac jaki jest dla was ważny mimo błędów jakie popełnia aż w końcu zrozumie (nawet jak sie nie przyzna...) i najważniejsze - nie mierzyc go swoją miarą bo to DZIECKO, nie przypisuj mu takiego myślenia jakie ty byś prezentowała w danej chwili , nie bierz do siebie jego słów, jego pretensji bo on to właśnie ma na celu - dopiec ci... ups mąż wpadł do pokoju, skończę później...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wpadł i wypadł.... bo przecież kolejny mecz na eurosporcie... a już myślałam, że będzie dalej sprzątał sterty papierów przed remontem.... niestety skorzystał z okazji \"o... coś piszesz to nie bedę ci przeszkadzał...\" i już go nie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez długi czas tak to sobie tłumaczyłam, jak Wy mnie teraz. Wyręczałam, robiłam wszystko, nawet na zapas. Nigdy mi nie podziękował. Zawsze traktował, jakby mu się należało. Dlatego straciłam już cierpliwość i szczezr mówiąc nie wiem, czy stać mnie będzie na to, by ją przywrócić do pierwotnej postaci. Przez długi czas stałam z boku, ale skoro coś dzieje się w moim własnym domu, to ja też mam prawo zainterweniować. I już jestem stroną w konflikcie. Skoro w sprawach codziennych pełnię, choć nie formalnie, rolę matki, to mogę mieć wymagania jak matka. Nie uważacie, że tak? P.S. Nie oczekuję twierdzącej odpowiedzi. PA!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Madzka>>rozumiem Cię i wcale mnie nie dziwi,ani oburza to co piszesz.Masz prawo wymagać zarówno od młodego,jak i od męża,aby był Ci wsparciem w tej trudnej sprawie.Myślę,że każdy miałby dość fanaberii dorastającego dziecka,które traktuje nas jak zło konieczne.Ale postaraj się wrzucić na luz i kiedy czujesz,że za monent zachowasz się niepedagogicznie,znikaj,odpoczywaj,odpuść sobie.ie daj mu się prowokować,bo nie wiem ma rację,on na to czeka.Twój mąż powinien być mediatorem między Wami.Ty naprawdę dostałaś b ciężkie zadanie.Wiem,że inaczej sobie to wszystko wyobrażałaś.Ale jest tak.Młody na pewno stanie murem za Tobą.Nie ulegaj prowokacjom :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki. Wiecie, może to tak zbyt czarno wyszło. To nie jeste takie do końca złe dziecko, ma po prostu charakter po matce, czyli zawziętość, arogancję i czasem, a może częściej, chamstwo. Ale to już raczej nie dzieczine, lecz wyuczone. Myślę, że to raczej kwestia własnie charakteru i złych nawyków, a nie buntu i walki. Moge tak twierdzić, bo znamy się już grubo ponad dwa lata i widziałam go w różnych sytuacjach, itd. Myślę, że wszystko się jakoś ułoży. Moim zdaniem, i naciskam, by mąż ,a jego ojciec, robił własnie tak, konsekwencja jest jedynym rozwiązaniem. Pobijemy go jego własną bronią, tyle że bez krzyku , chamstwa i arogancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
madzka>>czasami myślę,że młody męża też w wieku oślęcym stanie przede mną i powie to i owo....;( Tylko konsekwencją możesz pokonać krnąbrny umysł.Niczym nie zmąconym spokojem,na dodatek.A jakie to cholera trudne,nie musisz mi pisać.Wymagaj i walcz o porządek i konsekwencję.Na pewno dostrzeże Twoją stalową postawę.Bądz pewna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×