Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiatek74

DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

Polecane posty

Bonnie, spędzają z matką Wigilię i pierwszy dzień Świąt, w drugi mają być z nami. A ja już po prostu nie chcę. Mój mąż to rozumie, był przecież uczestnikiem wszystkich akcji kochanych dzieciaczków i ich mamusi. On ma do tego naprawdę zdrowe podejście, ale było njie było to są jego zdieci i ma wobec nich i obowiązki i zobowiązania. I ja to szanuję, ale sama już sobie nie będę zatruwać życia. mamusia oczywiście ma pretensje, że tata bierze dzieci tylko na osiem godzin, co oczywiście wcale nie kłoci się z tym, że jej syn mieszkający z nami, idzie do niej tylko na dwie godziny na Wigilię, bo potem ma już być z nami. Zresztą, sam chce. Ona jest na niego wściekła, bo poprosił ją, żeby ich Wigilia z mamą była o 16-17, bo na 19 chce pojechać z nami do mojej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
borutka: bardzo dobrze postepujesz, nie dodać nic ująć. wytrzymałaś bardzo długo tolerując to wszystko i tylko dlatego, żeby \"było dobrze\" ale wszyscy wiemy jak to jest jak stara się tylko jedna osoba a reszta ma wszystko w nosie - efekt zawsze jest opłakany. sa różne sposoby - jedni stają na głowie, inni olewają i każdy jest dobry pod warunkiem że instnieje współpraca. dobrze, że się odcinasz i zaczynasz myśleć o sobie. może to pomoże dzieciakom zrozumieć jak powinny wyglądać Wasze układy a jeśli nie - trudno - Ty będziesz zdrowsza! gratuluję podejścia męża - niby takie oczywiste, bo jak miałby sie zachować skoro jest z Tobą, ale jak sie okazuje właśnie zachowanie mężczyzn (nieodpowiednie) jest przyczyną wielu problemów w tego typu związkach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, a moja matka mi mówi, że nie powinnam tak i że omim obowiązkiem jest zaprosić dzieci do nas na Święta. Ja wiem, że tego nie zrobię, ale wyrzuty sumienia mam. Kuzynka mojego męża tez jest w związku z facetem, który ma dzieic z poprzedniego małżeństwa powiedziała mi kiedyś, że nawet jeśli opowiwdam dokładnie mojej mamie o dzieciach, ich matce i tym co sie dzieje, to ktoś kto nigdy nie byłw takiej sytuacji nigdy tego nie zrozumie. I chyba faktycznie tak jest. Ale moja teściowa mnie np. rozumie. Powiedziała, że serce jej się kraje, bo to są jej wnuki i oddałaby za nie życie, ale widzi jak się zachowują i ile włożyłam strań, żeby było dobrze, ale że po tym wszytskim co się działo przez te kilka lat ona całkowicie rozumie, ze nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba dziwnie to zabrzmi ale..słuchaj teściowej! :) i kuzynki, bo obie mają rację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
borutka ....... dużo wytrzymałaś. Ja do takiego wniosku dużo wcześniej doszłam. Nie warto na pewno się starać , nie ma co być dobrym. Bycie egoistką jest tu najlepszym rozwiązaniem. Czy mna się przejmuje jego ex czy jego dzieci , otóż nie. A więc dlaczego ja mam się przejmować i jeszcze potem mam słyszeć jakieś pretensje. A więc wniosek taki czy coś robię czy nic nie robie i tak jest źle, wiec już nic nie robię a mój też już nie stara się , bo i po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
borutka ....... dużo wytrzymałaś. Ja do takiego wniosku dużo wcześniej doszłam. Nie warto na pewno się starać , nie ma co być dobrym. Bycie egoistką jest tu najlepszym rozwiązaniem. Czy mna się przejmuje jego ex czy jego dzieci , otóż nie. A więc dlaczego ja mam się przejmować i jeszcze potem mam słyszeć jakieś pretensje. A więc wniosek taki czy coś robię czy nic nie robie i tak jest źle, wiec już nic nie robię a mój też już nie stara się , bo i po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, zgadzamy się wszystkie! myślę, że większość z nas dotarła do punktu o którym pisze cameronka, bo niestety wcześniej czy później czas pokazuje, że zdrowy rozsądek i szczypta egoizmu są tu najlepszymi doradcami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CICIA
WY GŁUPIE KURWY JESTEŚCIE, PIERDOLIĆ SIĘ Z FACETEM TO TAK, ALE DZIECI JEGO TO NAJCHĘTNIEJ POWUBIJAĆ BO PRZESZKADZAJĄ WAM W WASZYM SZCZĘŚCIU I PIERDOLENIEU SIĘ W ŁÓŻKUE, JESTEŚCIE PODŁE SUKI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja trochę z innej beczki..napiszcie coś o \"wpadkach\" byłych, albo co Was rozśmieszyło? wiem, wiekszość sytuacji nie wywołuje smiechu, przeciwnie, ale jestem pewna, że takowe były - choć biorąc pod uwage natężenie emocji często dopiero po kilku miesiącach, latach wydają nam sie śmieszne.. zacznę sama, dla odwagi - była mojego mężczyzny udała się kiedyś do ..pracy mojej mamy, żeby uświadomić ją jaki to z niego \"gołodupiec\" (bo wszystko czego się dorobił własnymi \"ręcami\" mu ukradła) a przy okazji rozkazała jej, żeby \"doprowadziła córkę (czyli mnie) do porządku\", bo z tego \"i tak nic nie będzie\" i w ogóle to co z niej za matka, że pozwala się córce spotykać z ojcem czyichś dzieci (bo razem już ma się rozumieć wtedy nie byli) na koniec pouczając moja mamę, ze ona sama tez ma córkę, która ją słucha(ojej, że dwadzieścia pare lat różnicy jest między nami..jej córka ma...6 ;) przyznam, że wcale mnie to nie ubawiło, jak to się mówi \"po pachy\" a moja biedna mama mało nie wylądowała na pogotowiu przez nia, bo nie omieszkała zrobic całej awantury na korytarzu, nie bacząc na innych pracowników, ale jak sobie dziś przypomnę.. swoją drogą, nawet zaczynam rozumieć jej postepowanie trochę: dziecko w przedszkolu, jak coś źle zrobi to się skarży na niego do mamy, nie? może niektórzy właśnie dopiero ze swoimi dziećmi zaczynają dojrzewać.. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o! CICIA odpowiedziała na temat zanim go poruszyłam! też śmieszne, nie? dziękujemy ci CICIA :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ej, CICIA, to sie popisałaś! a nie pomyliłaś topiku może? a może załóż własny: \\\"zgorzkniałe pierwsze żony - łączmy się w upodleniu!\\\" hehe..to nic dziwnego, że cię ten twój zostawił..z takim poziomem trudno sie dziwić, że te pierwsze (takie jak CICIA) są..pierwsze tylko a nie AKTUALNE ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
emma78 - o wpadkach ex ... Mnie najbardziej rozwaliło, jak ex przez telefon próbowała udzielać mojemu mężowi porad odnośnie naszego małżeństwa. Oczywiście to było przy okazcji jakiś jej pretensji, ale rzucała mu teksty w stylu, że my (tzn. ja i on) jesteśmy wspóluzależnieni, że powinnismy dawać sobie więcej przestrzeni i że okazywanie sobie czułości przy dzieciach (trzymanie się za rękę, obejmowanie np. kiedy oglądamy film na kanapie) jest żenujące. Ex jest z zawodu psychoterapeutką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaworzyna
Okazywanie sobie czułości przy dzieciach jest niezdrowe? Dziewczyny co wy o tym myślicie? Taka jest opinia psychologa exi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie się w ogóle bardzo podobały \"eksperckie\" porady osoby, która nie daje rady utrzymać żadnego związku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wesołych Świąt! Bez zmartwień, z barszczem, z grzybami, z karpiem, Z gościem, co niesie szczęście! Czeka nań przecież miejsce. Wesołych świąt! A w święta, niech się snuje kolęda. I gałązki świerkowe niech Wam pachną na zdrowie. Wesołych świąt! A z Gwiazdką! - pod świeczek łuną jasną Życzę WAM - najwięcej: zwykłego, ludzkiego szczęścia! CAŁUSNYCH SWIAT!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Okazywanie sobie czułości przy dzieciach jest niezdrowe? Dziewczyny co wy o tym myślicie\" nie jest niezdrowe-dzieci powinny wiedzieć,że między ludźmi nie tylko są kłótnie i spory , ale szacunek,czułość i miłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaworzyna
Dziewczyny gdzie jesteście? Szczęścia, radości i spokoju w Nowym Roku życzę wszystkim. Niech ten rok będzie lepszy, oby nasze życie stawało się coraz bardziej ustabilizowane, by nie brakło nam cierpliwości, wyrozumiałości, kedy są one potrzebne, ale byśmy również nigdy nie zapominały o sobie i o tym, że możemy oczekiwać normalnego życia. Ściskam Was wszystkie. MNE ja też tak właśnie myślę o tym, że ojciec z nową żoną okazują sobie czułość przy dziecku. To działa przecież na nie wychowawczo. Niech uczy się jak budować więź z drugim człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie w Nowym Roku, Życzę Wam znalezienia najlepszych rozwiązań na sytuacje na relacje w których się znajdujemy. I jeśli nie da się innych zadowolić to myślmy o sobie i dbajmy o nasz związek. Dużo siły, zdrowia, wytrwałości i miłości w tym Nowym Roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korona19
Jestem w zwiazku z rozwodnikiem.on ma syna niestety.tak niestety.na litosc boska wiem ze nie jest winne dziecko ale do cholery jasnej co ja jestem winna ze pokochalam rozwodnika.wiem wiem mozecie powiedziec wiedzialas w co sie pakujesz. a myslicie ze to na poczatku przeszkadza? nie! niezauwaza sie tego na poczatku sie toleruje dziecko usmiecha sie na samo wspomnienie imienia. ale pozniej jest proza zycia. mieszkamy razem z moim chlopakiem a syn 8letni z matka daleko. i moj chlopak odwiedza go ok raz na 3 mce kocha go wiem ale na litosc boska to ja z nim zyje to ja sie opiekuje moim chlopakiem to ja z nim spedzam wiecej czasu jak nie caly czas. wiec uwazam ze on nie ma juz syna bo go nie wychowuje nie jest z nimnie widzi jak dorasta. rodzicem sie jest wtedy gdy z dzieckiem sie przebywa i ma sie wplyw na krztaltowanie jego osobowosci i charakteru. nie ma prawa sie nazywac ojcem a tylko dawca nasienia. kim sa rodzice ci co oddali do domu dziecka czy ci co zaodoptowali i wychowuja dziecko? sranie w banie z tym ze mam nie przeszkadzac w kontaktach z tak zwanym synem. zyje z moim chlopakiem moze w przyszlosci mezem i co za 10 lat synus zapuka ze chce pieniedzy? nie ma prawa. a nikt sie nie zastanawia co ja czuje? nie ma prawa mi odbierac czasu :syn: mojego chlopaka bo on tak chce. trudno rozstali sie i koniec zycie toczy sie dalej.to ja jestem z moim chlopakiem codziennie a nie przyjdzie pewnego dnia synus i mi powie spadaj bo to moj ojciec a ty jestes ta druga. o nie!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
korona19.......pewno będą na Ciebie naloty i złe słowa. Pewne jest to ,że on jest ojcem i będzie tym ojcem do końca życia. Nawet jeśli miało by to byc na papierku. Jak by nie było syn ma prawo po nim dziedziczyć. Ostro napisałaś .Rzadko są tu takie śmiałe wypowiedzi. Nie dramatyzując ale różne się w zyciu mogą zdarzenia wydarzyc i nawet jego syn może zamieszkać z Wami. Pomimo,że dla mnie jego dzieci są obojetne, zresztą to uczucie jest wzajemne to nie podoba mi się to co napisałaś. Faktem jest to ,że jak rodzice się rozwiodą to gdy dziecko zostaje przy matce, to ojciec nie jest już ojcem w pełnym tego słowa znaczeniu , ale jest. Nic już w takim domu nie jest normalne a też ja nie widzę możliwości by wszyscy w tym układzie byli zadowoleni. To on musi niejako pogodzić swoją przeszłość z przyszłością. Jak chcesz mieć faceta bez zobowiązań to musisz znaleźć sobie innego faceta , bo nim musisz się dzielić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc dziewczyny, jestem w zwiazku z mezczyzna,ktory ma dziecko.Nie jest to moj pierwszy taki zwiazek:moj maz takze mial syna. Jestem 25-letnia wdowa,nie zawsze radze sobie z tym,ze moj maz nie zyje,zdarza mi sie bardzo za nim tesknic,to byla moja wielka milosc. Teraz jest inaczej,kocham,ale jakos mniej szalenczo,nie boje sie rozstania,mniej emocjonalnie podchodze do tej milosci. W moim malzenstwie dziecko bywalo problemem,dopoki jego matka uwazala,ze ma prawo ingerowac w nasze zycie.Bardzo odchorowywalam jej telefony,jej pretensje,wizyty mlodego u nas. Po smierci meza powiedzialam,ze nigdy wiecej mezczyzna z dzieckiem,ale coz...Bronilam sie przed tym uczuciem,przed kontaktem z Nim,ale stalo sie. Jest dobrze,byla jak to byla-nie znamy sie,ale chciala miec cos do powiedzenia na moj temat,z tym,ze moj M. ustalil zasady od razu,nigdy nie pozwolil jej powiedziec slowa na moj temat-jej po prostu nie ma w naszym zyciu. Zycie z mezczyzna,ktory ma dziecko nie jest takie straszne,jesli tylko to dziecko jest obecne w zyciu,a nie ex. Mam nadzieje,ze tak bedzie zawsze,chociaz znajac mojego M. nic sie nie powinno zmienic. Kocham,jestem kochana,pokazuje mi to na kazdym kroku,ale czasami zastanawiam sie czy nie popelniam tego samego bledu co kiedys. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brum brum brum
no i co dalej z tamtymi dziećmi??? ojciec ich nie chce, matak patrzac na nie widzi geny faceta, który odszedł !! co czują tamte dzieci??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość druga narzeczona
Tak czytam ten temat i czytam i już sama nie wiem co myśleć. Również jestem związana z rozwodnikiem. On ma dziecko, którego nie widuje od czasu jak jego ex odeszła (mały miał wtedy 4 miesiące). Tzn. było parę spotkań na neutralnym gruncie - gdzieś w parku itd. Ale potem przyszła zima i jej się nie podobało wychodzić na spotkania na dwór. Chodził jakiś czas do jej domu, by widzieć się z małym. Za każdym razem jednak czuł się tam niemile widziany, mówiono przy nim o nim złe rzeczy, podobnie jak źle mówili (teście i ich dzieci) o byłym mężu drugiej córki, który również przychodził na widzenia. Nawet dzieci tamtego, bo były juz starsze mówiły o nim "nieudacznik", "nierób"... Mój mężczyzna widział to już wcześniej, jeszcze przed małżeństwem z jego ex, ale nie myślał że jego też to spotka. Potem przyszedł roczek dziecka. Kupił prezent, zadzwonił zapytać gdzie są organizowane urodziny, ex podała mu adres i razem ze swoim świadkiem pojechali na roczek. Lokal był zamknięty, więc pojechali do domu ex. Okazało się, że faktycznie urodziny są odprawiane tam. Weszli do holu i poprosili, żeby zobaczyć małego i dać mu prezent. Wyszedł teść, pogroził, że nie są mile widziani, potem ex pokazała mu dziecko, które wystraszone całą sytuacją bardzo płakało, aż w końcu teść wyrzucił oboje z domu krzycząc, że nie mają tam nic do szukania. Po tym wydarzeniu mój chłopak przestał widywać małego. Uznał, że skoro tak to ma wyglądać, że mały będzie nastawiany przeciw niemu podobnie jak dzieci byłego męża drugiej córeczki teściów, to on nie chce czegoś takiego. Stwierdził, że i tak nie będzie miał wkładu w wychowanie dziecka, że to tylko widzenia, które nic dobrego nie wniosą w jego życie. Uznał, że jeśli przestanie tam jeździć, to teście i ex przestaną źle o nim mówić przy dziecku, że tak będzie lepiej. Nakłoniłam go jednak po dwóch latach od tamtego czasu, by zobaczył jak to teraz będzie. Żałuję. Wrócił pobity, bo nie chcieli go wpuścić do domu. Powiedzieli, że nie ma tu nic do szukania. Że jak chce to może sobie wzywać policję, ale i tak nic mu to nie da, bo on (teść) ma większą władzę. Po tamtym wydarzeniu stwierdził, ze lepiej dla dziecka, dla niego i dla mnie, jak poprostu będzie płacił na dziecko, bez ingerencji w jego życie. I tak mały myśli, że jest gówno wart, bo tak przedstawia go matka. Prawda jest inna i być może kiedyś mały ją pozna. Sama osobiście uważam, że jeśli któreś z rodziców ciągle pluje jaden w stronę drugiego, przedstawia go w oczach dziecka źle, jako głównego winnego rozpadu, to w tej sytuacji dziecko i tak zawierzy temu rodzicowi z którym żyje. Nic nie zmienią te 2 godziny co weekend - NIC. Gdyby była zgoda, to całkiem inna sprawa. Trudno jednak o zgodę w sytuacji, gdzie troje rodzeństwa nie wytrwało w małżeństwie dłużej niż 2 lata, wszyscy nienawidzą tych ex mężów i poświęcają cały swój czas na rójnowanie życia ex mężom (jego ex miała dwie siostry - jedna już rozwiedziona jak jeszcze mój ex nie był żonaty, a teraz najmłodsza z tamtych dziewczyn również nie żyje już w związku i jest w trakcie rozwodu - również z małym dzieckiem). Więc oto w skrócie (choć i szeroko) opisana historia mojego mężczyzny. Nie ukrywam, że sama twierdzę, że w takich okolicznościach najlepiej jest dla mnie, że on nie widuje dziecka. Pewno wynika to z egoizmu, choć wcześniej to byłam przekonana, że jeśli wszystko będzie się odbywało w przyjaźni, to będzie dobrze. Myślę, że bez widzeń jest lepiej również dla dziecka, a to z powodu spotkań z dziećmi (już teraz dorosłymi ludźmi) z rozbitych rodzin. Ci, których rodzice spotykali się w przyjaźni, byli zadowoleni ze swojego życia, mimo iż ojciec nie był ciągle w domu. Podkreślano, że najlepszym wyjściem jest drugi tata, druga mama. Jednak Ci, których matki utrudniały spotkania, rodzice się kłócili, ciągle rzucali jakieś oszczerstwa w kierunku drugiego rodzica i to przy dziecku, stali się znienawidzeni. Mówili, że nie obchodzi ich prawda, co wydarzyło się między ich rodzicami - ważne było to, co mówiła mama. A jak tata powiedział coś wbrew słowom mamy, to on był tym złym. No i były też przypadki, gdzie ojciec w ogóle nie widywał dziecka. Wtedy wypowiadano się albo o obojętności, albo o nienawiści (ojciec alkoholik, tylko mamę krzywdził, niech sie wynosi z naszego życia). Teraz tamte dzieci mają już swoje rodziny, poważaną pracę i własne życie. Nie mają zwichnętej psychiki, choć na pewno ich dzieciństwo było trudniejsze. I właśnie tamte spotkania sprawiły, że przestałam nalegać na jego widzenia i nawet myślę, że lepiej dla wszystkich tak, jak jest teraz. Proszę jednak, o wasze opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość come back
Juz myslałam, ze nie wrócę na topik...Czasem łapię takiego doła...Mój mąż (tak to zaczynam oceniac)prowadzi jakby dwa zycia: jedno ze mną-gdzieś tam się "plącze" moja córka z pierwszego małżeństwa(mąż małozainteresowany) i drugie: ze swoją córką (20-latką). Żebyście słyszały, jakim ciepłym i namiętnym wręcz głosem on do niej przemawia...tak..wiem...zazdrość zakrzykniecie zaraz...Kiedy są razem, ignorują mnie i moją córkę.Doskonała jest w tym jego córka, ale mąż-z poczucia winy i wielkiej miłości do niej-nigdy w życiu nie zwrócił jej uwagi na niezbyt kulturalne zachowanie i jeszcze daje się w to wciągać. Przykro mi podwójnie, za siebie i za moją córkę. Jestem z Wami.Choc naprawdę wolałabym juz nie szukać tego topiku w wyszukiwarce....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak juz dawno tego topiku nie widziałam. come back.......smutne jest to co napisałaś. Ale nie zawsze jest tak ,że facet akceptuje dzieci swojej parberki, choć myslę ,że facetowi łatwiej zaakceptować, polubić , bo są ze sobą cały czas. to kobiety mają trudniej, bo podobnie jak facet dziecka widzą go tylko od czasu do czasu. I jeszcze dodatkowo takiemu dziecku często jest wmawiane jaki to tatuś jest zły a ta pani co jest z tatusiem to już w ogóle wszelkie zło. come back, już chyba duzo czasu minęło,żeby Twój facet miał lepsze stosunki z Twoją córką. Ale nie możesz się godzić na to by być tak ignorowana. druga narzeczona............wiesz po tym co przeczytałam stwierdzam ,że nie ma co robić nic na siłę. Może niech Twój facet piszę do dziecka listy i kiedys , gdy będzie starszy da mu te listy. Straszne jest ,że tak matki mogą postepować a i tak wychodzi na to ,że to ten facet jest najgorszy. Pozdrawiam Was i odzywajcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co począć...
Drogie Panie Znacie może jakąś trafną lektóre dla kobiet, które żyją w związku z rozwiedzionymi tatusiami ??? Moj narzeczony ma dziecko z poprzedniego malzenstwa, na poczaku staralm sie go podnosic na duchu, ze nie widuje sie z dzieckiem bo mamusia nie pozwala (za malo $ na koncie, ale to juz inna inszosc), teraz ma dosyc czeste widzenia 14 dni w miesiacu rozlozone w miesiacu , wiem ze to dla niego wazne i widze jak bardzo stal sie spokojnym czlowiekiem gdy zasadzoo takie wlsnie widzenia. Jednak nasz zwiazek nieco sie zmienil... podupadlo to wszystko co bylo wczesniej, teraz na 1 planie jest jego dziecko i na do ostatniego miejsca jego dziecko, nas nie ma. Wszystko co sie dzieje dotyczy dziecka i wokol tego sie kreci. Nic nie mowie, nie zglaszam zadnych sprzeciwow staram sie byc tolerancyjna bo bardziej chyba byloby z nim cos nie tak gdyby zrobil kobiecie dziecko i sie nim nie interesowal. Ale nie w tym rzecz, on nazywa to jako moja zazdrosc... gdy mwie ze jestesmy razem ale tak jakby nas juz nie bylo, nie jestem zazdrosna poniewaz sie ciesze ze sie nim interesuje, chcialabym w przyszlosci miec wspolna pocieche bo wiem ze to najwiekszy skarb i ciesze sie poniekad jestem dumna ze walczyl o widzenia z dzieckim. Jednak nie umie do konca zaakceptowac odrzucenia naszego zwiazku i mojej osoby w nim na margines. Przez to ze z powodu widzen malo ze soba czasu spedzamy slysze czeste aluzje ze pewnie w tym casie romansuje, staram se jak moge okazywac mu uczucie na kazdym kroku ale on coraz mnej tego odwzajemnia. Zawsze mowi ze juz sie wytulil, juz sie powyglupial jak wraca od dziecka, nie ma sil, jest zmeczony bo zabawa byla na calego ... wiec nie ma na to ochoty. A ja przez to zle sie czuje bo nei wiem czy tulenie dotyczy oby dziecka czy jego mamusi. Coraz czesciej napadaja mnie myslize jednak sie pojednaja i odnowia zwiazek malzenski, choc gdy to mowie on sie zaczyna smiac i prosi bym czesciej go tak rozweselala. Gdy chce zrobc male spotkanie dzieciakow gdy dziecko jest u niego, zaprasza znajomych z dziecmi jednak jako byla kochanka a obecnie narzeczona nie mam na nie wstepu. On opowiada ile smiechu zabawy .. holernie kocham dzieciaki i lubie z nii przebywac... jest mi porpostu zle z takim traktowaniem mojej osoby, ale co ja moge nie jestem rozwodka z dzieckiem, bo nigdy nie dalabym sobie go zrobic poprzez jakis romans... Nie umei sie odnalesc w tym ukladzie .... Zapewne czyta to wiele kobiet z chocby podobnymi sytuacjami w ich zyciu. Bardzo prosze chociaz o mala wskazowke co dalej... w ktorym kierunku to obrac, zeby mialo rece i nogi. Szukam jakiejs ciekawej lektury na ten temat, zeby postarac zrozumiec sie jego, zrozumiec siebie, dlaczego tak trudno przychodzi mi odnalezienie siebie w tym wszystkim i jak to wszystko rozumowac aby bylo dobrze. Za odpowiedzi z serca dziekuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dawno tu
nie zaglądałam, ale jak widać, dziewczyny na topiku się zmieniają, a problemy wciąż pozostają takie same... Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko! a jakąś senswoną lekturą dotyczącą tematu związku z rozwiedzionym facetem z dziećmi, sama jestem bardzo zainteresowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja w te poradnikowe książki nie bardzo wierzę. Ludzie , sytuacje sa tak różne,że nie ma sposobu ,żeby znaleźć dobre rozwiązanie. Nic nie jest normalne, gdy facet się rozwiedzie a dzieci zostają z matką. Niby ojca mają, ale co to za ojciec. Nie da się zadowolić i obecnej partnerki i byłej partnerki i dzieci . Nigdy wszyscy zadowoleni nie będą. Bo albo cieszy się ex a next smutna albo next wesoła a ex smutna. Zadanie faceta by to wszystko pogodzić, które z góry skazane jest na niepowodzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dawno tu
do cameronki - owszzem, każda sytuacja jest ina, ale pewne prawidłowości się pojawiają, pewne schematy powtarzają. I nie zgadzam się z tobą, że takiej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Są, tylko trzeba poszukać, trzeba poświęcić dużo czasu żeby je odnleźć. I nie zgadzam się też z takim postrzegaiem sytuacji rozwiedzionego faceta, o którym piszesz - że ma zadowolić dwie kobitki: byłą i obecną. Z jakiej paki byłą? Jedyne co roziwedziony i powtórnie ożeniony facet musi, to dbac o dzieci i obecna partnerkę. Dzieci z pierwszego związku - nie byłą żonę. Nie po to się rozwodził, żeby mieć dwie babki na głowie, tylko po to, by związać swe życie z inna kobietą. I wtedy wszystko staje się trochę łatwiejsze. Ale droga do tego, żeby była żona zrozumiała, że jej pozycja w tej całej sytuacji jest juz zupełnie inna, że pozostaje już tylko Była partnerką a jedynie matką wspólnych dzieci - to niekiedy droga przez mękę. ale da się ją przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×