Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Pustka na werandzie.I pustka w mojej duszy... Więc pozostawię na stole historię mało oryginalną,bo już kiedyś napisaną przeze mnie.Ale prawdziwą,jak najprawdziwsza prawda... Byli sobie dziad i baba,jeszcze niestarzy oboje... W pięknej miejscowości na Jurze wybudowali sobie dom.Dom jak dom,nic szczególnego;taka zwyczajna kostka,tyle że wśród sosen. Z tyłu domu były - stajnie ,obora i jakieś jeszcze zabudowania,a na honorowym miejscu -studnia.Widać w tym było chłopską nieufność do wynalazków typu -wodociąg;wszak była gadzina,która potrzebowała pić. Dzieci mieli troje.Dwie córki poszły z domu za mąż,nawet ponoć do innych miast,został syn ,dziedzic pól i domu,przyszły opiekun rodziców.Oczko w głowie... Zawsze mówiłam,że człowiek planuje,aby Bóg się śmiał.. Syna zabito .Kto i za co ? Któż to wie ,komu podpadł.Nigdy sprawców nie wykryto;pamiątką jest stalowy krzyż na jednej z górek, tam gdzie go znaleziono,postawiony przez zrozpaczonych rodziców. Dziad i baba zostali sami... Ale życie na wsi musi się toczyć rytmem ,który narzuca przyroda.Pola muszą być zaorane i obsiane,żyto i kartofle muszą być zebrane ,gadzina nakarmiona i wydojona. Zawsze rano zaprzęgali kasztanowatego konika do wozu i obydwoje jechali w pole,gwarząc ze sobą po drodze.Za wozem biegły dwa psy -czarny i łaciaty. A dzieci ? No cóż,zapomniały,bo życie własne...bo kłopoty...bo daleko.Wakacje,o to co innego .Na Jurze powietrze zdrowe,więc i wnuki przyjeżdżały całą gromadą. Cieszyła się baba,że znowu gwar w dużym domu,choć i robota w polu była największa,a wnuki nie paliły się do pomocy.. - A co się dziwić ,paniusiu...miastowe już one,miastowe.. I tak czas płynął,aż baba zachorowała.Poważnie ,a słaba była,sterana robotą jak to na wsi. Długo tam ona nie chorowała,jak dziad musiał jej zrobić pogrzeb.Drugi,który wyszedł z tego domu,którego budowie towarzyszyła nadzieja. I tak dziad został sam. Całkiem sam,z gadziną.Co on tam myślał,to nikt nie wie,ale się zmienił.W mieście by powiedziano,że przewartościował swoje życie,a on chyba uznał,że w tej harówce codziennej -umknęło mu ono.. Najpierw zniknął kasztanek,później krowa z cięlęciem...i czarny pies.Natomiast łaciaty -uciekł w panice.Może był świadkiem jakiejś strasznej sceny,jak umierał jego stary towarzysz ? A może dziad go uderzył ,bo i nerwowy się zrobił okropnie. Pies-łatek nie poszedł daleko.Przytulił się do domu,stojącego na tej samej ulicy. Ale tam było wiele psów,które gryzły intruza.Pogryziony,o bokach ociekających krwią,siedział pod bramą,jakby wiedział,że kobieta ,która tam mieszka - nie da mu zginąć. Siedział tak miesiąc,jak psy zrozumiały ,że ten ich kolega już nie ma domu.Może wyjawił im powód,dla którego nie mógł wrocić na stare śmieci ? Nie wiadomo,dość ,że łaskawie pozwoliły mu wejść na swój teren. Dziad jest nadal samiusieńki i zdziczały w dużym domu.Stajnie stoją puste,nie ma nawet kota.. A łatek jest u mnie już 4 lata.Czasami ,biegnąc ulicą,zatrzymuje się przy swoim starym domu,podnosząc w namyśle przednią łapkę.Ale za chwilę biegnie dalej.. Pozdrawiam - Aleks...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ogórki na Werandzie Aleks napisała o pustce na Werandzie. Rzeczywiście, jakoś opustoszało i posmutniało. Myślę, że zbliżający się sezon wakacyjny ma znalazł tu swoje odbicie. Przez mój dom przetoczyły się fale gości i teraz odrabiam zaległe sprawy. Dziś dzień zdrowia: lekarz i dentysta, brrrr. Wzorem Aleks dołączam tekst, który napisałam dla osoby, która interesowała się grotami solnymi. Może zainteresuje to interesujących się medycyną niekonwencjonalną, może zachęci do odwiedzenia i sprawdzenia działania groty "na własnej skórze\"? Zaczynam sezon ogórkowy na Werandzie. Pozdrawiam 🌻 i pędzę do lekarza. Benigna Grota solna Galos Korzystałam z groty solnej Galos w sezonie zimowym i bardzo sobie chwalę. Do groty wchodzi się w białych skarpetkach na podłogę pokrytą kryształkami soli. Ściany i sufit obłożone są blokami soli, z sufitu spływają \"sople\". Z wnętrza wydobywa się przyciemnione światło. Pod ścianami ustawione są ruchome leżaki; można na nich siedzieć lub leżeć - zalecana jest pozycja pozioma. Zaczyna się seans. Grube ciężkie drzwi zostają zamknięte, światła gasną, z głośników płynie delikatna muzyka: słychać szum fal, łatwo wyobrazić sobie delikatne powiewy wiatru .... Po chwili muzyka zmienia się, zaczyna się śpiew ptaków. Powietrze w grocie jest chłodne, z każdą chwilą wydaje się chłodniejsze. Dlatego najlepiej od razu przykryć się kocem, wtedy chłodne powietrze nie jest nieprzyjemne. Po kilku chwilach wchodzi pan lub pani i proponuje herbatę: czerwoną lub zieloną. Herbata podawana jest w ciężkich ceramicznych kubeczkach, czerwona, jaką piłam, ma trochę dziwny, oryginalny smak. Jest cicho, chłodno, spokojnie, przyjemnie. Relaks dla ciała i relaks dla duszy – trzeba tylko zanurzyć się w miłych myślach i oderwać od ziemskich spraw. Po 45 minutach muzyka cichnie, powoli zapala się światło. Kończy się seans. Opuszczamy grotę. Wychodzimy do krainy codzienności; światła lub ciemności – zależnie od pory dnia; ciepła lub zimna – w zależności od pory roku. Zbieramy i porządkujemy porozrzucane myśli: jesteśmy znowu w naszym codziennym świecie spraw, obowiązków, ważnych i mniej ważnych dat i terminów. Czy wyszliśmy po seansie inni niż przed wejściem, czy też tacy sami? Nie wiem ... myślę, że każdy odczuwa to inaczej. Ja wkraczałam do codziennego świata delikatniej, wolniej (to dla mnie bardzo ważne, bo na ogół pędzę na oślep i wszyscy pytają dokąd się spieszę) i z nutką refleksji. Działanie lecznicze grot solnych jest kontrowersyjne, zdania są podzielone. W moim przypadku było raczej odpoczynkiem i wyciszeniem. Myślę, że jeśli nie pomoże to z pewnością nie zaszkodzi - myślę, że warto spróbować, szczególnie w przypadku chorób dróg oddechowych. Polecam informacje o grotach Galos: www.galos.waw.pl oraz www.galoscoves.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochane🌻 Te zielone ogórki to dwie piękne opowieści o życiu w dalszym ciągu,a jakże! Twoja opowieść Aleks🌻 jest wstrząsająca,a widok uciekającego psa od człowieka,który był jego panem, mam przed oczami od samego rana. Tyle starania,pracy,nadziei a na końcu samotność zupełna,bo nawet bez psa czy kota. Naszego starania też było tyle,pracy za wiele,za wiele,a teraz dzieci już dorosłe poszły w świat,bo tak bardzo starałyśmy się wychować je dla świata,dla ludzi,broń Boże nie ograniczać i nie wybierać im drogi,aby mogły żyć po swojemu. Trochę pusto zrobiło się w domu,trzeba było zacząć inaczej,już bez poświęcania,już więcej czasu na swoje. Na odpoczynek choćby i uspokojenie w Grocie Solnej Idalio🌻 Albo w mojej Polanicy na chodzeniu po górkach czy też innych odkrytych na nowo radościach. I Weranda,rozmowy z paroma mądrymi kobietami,jakaż radość! Cieszę się,że to mam dzięki Wam!!!!! 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 Dwa dni mnie nie było na Werandzie, bo dopadła mnie migrena :(. Dawała mi spokój cały rok. Czułam się wolna i szczęśliwa, aż tu - we wtorek - przyszła! Zapowiedziała się oszustwem odczuwania zapachów ( nic nie podejrzewając, szukałam po całym domu źródła zapachu benzyny i spalenizny). Później zafundowała mi \"mroczki\", a na koniec mdłości. Świat przestał istnieć. Ratowałam się jak mogłam, więc zjadłam garść, może dwie wszelkich proszków, które podejrzewałam o skuteczność. Niewiele pomogło. Swoje siedem, a może dziewięć godzin musiałam odleżeć w ciemnym pokoju, przy wyłączonych wszelkich źródłach hałasu. Wczorajszy dzień, już bez owiniętej zamrożoną chustą mojej biednej głowy, musiałam odchorowywać zatrucie lekami - jak zwykle w takich przypadkach. Dzisiaj jestem w porządku. Niestety pogoda się bardzo zepsuła ( a może zmieniła tylko) i piszę do Was swój zaległy post przy kominku, ubrana w ciepłą kamizelę. Witajcie 🖐️ Bardzo mi się podobała opowieść Aleks 🌻. W moich kurpiowskich okolicach podobnych scenariuszy można znaleźć dziesiątki. Wieś tak szybko się zmienia, że jedno pokolenie nie daje rady tego ogarnąć umysłem, przyzwyczaić się i zmienić wystarczająco szybko. Dziękuję Benignie 🌻 za opisanie groty solnej i swoich wrażeń. Byłam tylko raz w takiej grocie, w Mikołajkach, w hotelu Gołębiewski. Chyba nie umiałam jednak należycie z niej skorzystać. W sumie - nie zrobiła na mnie wrażenia. W sierpniu wybieram się tam znowu na kilka dni. Spróbuję raz jeszcze. Zaraz opuszczę ciepłą kuchnię, bo moje psiaki już czekają na kolejny spacer. Żółtooki Doro trzyma w pysku smycz (pójdziemy znowu do lasu). Nie mogę odmówić ;) Pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie panie dardzo zimno i deszczowo...:( :( :( :( ostatnie dwa dni spłynęły w strugach deszczu i to jakiego deszczu:O Swiata nie było widać przez strugi wody....a do tego ta wichura - dziś w nocy przeszedł ogromny huragan ,morze jak oszalałe sie kotłowało w swojej kipieli!!! Dziś rano podwórze wyglądało jak po wojnie ,połamane gałęzie ,konary drzew,wiele uszkodzonych samochodów ,dachów...zgroza .. jak stanęłam na klifie to ciarki mnie przeszły ...jak ogromny jest to żywioł... Poczułam się marną i nędzną drobiną ,którą można zdmuchnąć w sekundzie.Teraz już się uspokoiło i zaczęło się wielkie sprzątanie i szacowanie strat,słychać tylko syreny straży pożarnej ,która ma pełne ręce roboty-zwłaszcza z powalonymi drzewami-no cóż mieszkamy w lesie. Aleks twoja opowiesc dała mi do myslenia,kiedyś wszystko na siłe gnało do miasta,za wszelką cenę -bo to zycie inne -lepsze(?)-łatwiejsze(?) to takie modne mieszkać było w MIESCIE!Być tym MIASTOWYM!!!! Teraz wrecz odwrotnie -wielu ludzi dusi się w domach z wielkiej płyty -kupują bodajby maleńki kawalątek ziemi na wsi albo gdzieś pod miastem...hm -o ironio losu teraz mieć dom na wsi to takie trendy(?) życie tu łatwiejsze(?)-lepsze(?).... Jak mawiała moja babcia \"wszędzie dobrze gdzie nas nie ma \" i \"jak się nie ma co sie lubi to sie lubi co się ma \"🖐️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kullllllllllllllllllllllllllll
WITAM WSZYSTKICH!!!! JESTEM NOWA I PODOBA MI SIĘ WERANDA WIĘC POSTANOWIŁAM WAS ODWIEDZIĆ. SUPER HISTORYJKA ALEKS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aleks, jak gorzka jest Twoja opowieść. A przy tym jak prawdziwa! Czemu my, ludzie, tak pędzimy przed siebie goniąc za tym, czego nie mamy, a nie umiemy po prostu przystanąć, pobyć z drugim człowiekiem? Zwłaszcza tym starszym, którego życie już przeminęło, przyjaciele i rodzina często odeszli przed nim, a on czuje się samotnie i obco w tym świecie, którego już nie rozumie. Też czuję się trochę winna, bo moją mamę, choć mieszka w tym samym mieście, odwiedzam za rzadko, zbyt rzadko rozmawiam z nią przez telefon...Obiecuję sobie to zmienić, a potem znowu gdzieś gnam... 🌻 floska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A u mnie goraco, goraco, w dodatku wilgotno, bez klimatyzacji nie da sie zyc. Od tygodnia biore udzial w czyms w rodzaju obozu dla dzieci z problemami zdrowotnymi. Moja przypisana mi dziewczynka ma 6 lat i kilka lat wstecz prawie utonela. Nie mowi, nie patrzy na czlowieka, nie bawi sie z dziecmi, jak sie smieje, to wydaje takie dzwieki jakby plakala.. a jednak swoim sposobem skradla mi serducho.. jak? nie wiem;-) 2 dni temu bylam na innym obozie dla dzieci z syndromem Downa, ubawilam sie setnie i wcale nei chcialam stamtad wychodzic. Zrobilam mnostwo zdjec. Nigdy nie dziele sie swoimi zdjeciami, bo nie uwazam, ze jest sie czym dzielic, zaden z emnei fotograf, ale profesorstwo wystosowalo e-mail i poprosilo o zdjecia. Wyjscia nie mialam, poslalam. I przed chwilka dostalam email, ktory wychwala moje zdjecia pod niebiosa, niektore z nich zostana umieszczone na stronie www tutejszego stowarzyszenia rodzicow dzieci z syndromem Downa. Jestem zaskoczona jednym slowem.. Jutro jade z dzieciakami na terapie w siodle, jak ja podejde do konia .. nie mam zielonego pojecia, strasznie sie boje koni;-( Jak bylam mala kon chwycil moja dlon z jablkiem i prababcia pewnei dla zartow powiedziala, ze mi te reke odgryzie;-) Naprawde boje sie koni.. poprosze o kciuki jutro, abym nie zostawila malej w siodle i wiwala szybko przez plotki;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Jay 🌻, koń to piękne, dobre i mądre stworzenie. Kiedy zadaje się z nim mądra, dobra i piękna duchem osoba - jaka Ty jesteś - problem nie istnieje. Jestem tego pewna. :D Tak, czy inaczej - trzymam kciuki bardziej za pewne części twojego ciała ;) niż wzajemne z koniem porozumienie. Powodzenia! i wielu wrażeń! Mibo nasza kochana 🌻, jak dobrze, że wichura nad twoją głową przeminęła. Życzę teraz słońca i ciepełka. Moje Kurpie leżą jakby na uboczu wszelkich nawałnic. Ma to i dobre i złe strony. Kiedy Polskę zalewają deszcze, my mamy spokój; ale zaraz potem zaczyna się straszliwa susza, która niszczy wszystko bez serca. Powoli stajemy się regionem półpustynnym i nie są to żarty, niestety :( Wspomniałaś Flosko 🌻 o swojej mamie i o braku czasu dla niej. Rozumiem cię doskonale. Ja także żałuję, że kiedyś, całe lata temu, wymigiwałam się od częstych spotkań z moją mamą. Miałam wtedy dom na głowie, pracę, własne zainteresowania ( zachciało mi się studiować drugi fakultet), nie starczało czasu dla matki - wdowy. Teraz, 13 lat po jej śmierci, każdego dnia myślę o niej, tęsknię do niej i marzę beznadziejnie o spotkaniu z nią ( teraz - to tylko w zaświatach :) ) Jak dobrze, że masz jeszcze czas odrobinę zmienić napięty harmonogram swoich zajęć i wpaść do mamy na pogaduszki. Pozdrów ją ode mnie :) Od wczoraj jestem słomianą wdową. Starszy pan poleciał na dni kilka do Finlandii ( służbowo). Jestem sama, samiutka i dobrze mi z tym. teraz marzę, aby nikomu nie przyszło do głowy wpaść do mnie na pogaduszki. Pisarka Krystyna Boglar wystawiała transparent w drzwiach swojej wiejskiej posiadłości: \"Gość w dom, nóż w brzuch\". Nie chciała, aby ktokolwiek przeszkadzał jej w pisaniu kolejnej książki dla dzieci. Wiem, bo sama widziałam na własne oczy. Moze i ja powinnam wydumać jakiś slogan odstraszający sąsiadów ;) Ale Was wszystkie Panie z Werandy 🌻 zapraszam, i to bardzo serdecznie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jay🌻 ...jak będzisz czytała te słowa,już będziesz po... Wyjdziesz z życiem na pewno,ze spotkania z najcudowniejszym zwięrzęciem pod słońcem. Najbardziej skrzywdzonym przez człowieka w Polsce,bo w Ameryce nie jada się koni,z tego co wiem.Może jest jeszcze pamięć pierwszych pionierów ,dla których koń oznaczał życie. U nas też ich się nie jada.Za to wywozi,tam gdzie one smakuja najbardziej.Kraj,jazdą słynący ,jest okrutny dla koni. Ale jacy to ludzie handluja nimi ? Nawet szkoda pióra na nich.Bo ułan zawsze wiedział...wroga bić bez litości,ale konia i kobiety-uderzyć nie wolno. Koń właściwie traktowany,jest przyjacielem jak i pies,Kocha spacery ze swym panem,gdzie idą razem drogą na lekkim uwiązie.Pan z koniem,skubiącym trawę z pobocza - sama rozkosz dla oczu. I jazda jest przyjemnością,gdy koń słucha lekkiego nacisku łydki.I pieszczoty końskie...rozwiązywanie sznurówek,tarmoszenie miękkim pyskiem za włosy czy skubanie ręki.I ta radość na końskim obliczu ,że się żyje razem ... Wiem co mówię,Jay.Nie bój się koni.Bój się ludzi.. Pozdrawiam - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Aleks 🌻 konia nigdy nie posiadałam, na koniu nigdy nie jeździłam, ale konie lubię i szanuję. Nidy koniny nie jadłam i jeść nie zamierzam. To tak jakbym miała ochotę zjeść psa w potrawce :(. Kwestia zasad. Pięknie piszesz o koniach, na pewno kochasz je ogromnie i rozumiesz doskonale. Przesyłam Ci najpiękniejszy internetowy uśmiech :D i bukiet takowych internetowych kwiatów 🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻 W ubiegłym roku spędzałam cudowny tydzień w Mikołajkach. Zabrałam tam córkę i jej córeczkę - wtedy dwu i pół letnią Amelię Ewę. Każdego dnia, po śniadaniu mała amazonka pędziła \"kłusem\" do stajni, aby powitać Kizię i jej synka - ślicznego malca Kazio i aby pięknie ją zapytać, czy może na niej pojeździć. No i jeździła! Najmłodsza amazonka w historii stadniny Gołębiewski :D Pękałam z dumy i dzielnie towarzyszyłam jej codziennej krótkiej ( 15 minut) podróży na wielkim ciepłym spokojnym stworzeniu maści ... no właśnie jak się mówi na koniu brązowego ? (ależ ze mnie laik!):) W tym roku też jedziemy do Mikołajek, tylko że na krócej - cztery dni. Jestem pewna, że po każdym śniadaniu będę uskuteczniać bieg truchcikiem u boku niezapomnianej Kizi i starszej już o rok młodziutkiej amazonki. PS Kiedyś po wpłacie na rzecz ratowania chorego na astmę Fuksa - konia ze stadniny gdzieś w Wielkopolsce, dostałam płytę CD z nagraniem jego wesołych harców, nagranych zaraz po tym, jak poczuł sie lepiej po medykamentach kupionych ze zbiórki. Warto było wysłać tych parę groszy. Już nie jeden raz oglądałam sobie to nagranie, tak dla polepszenia nastroju. Zawsze pomaga! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jay------->DLA CIEBIE!!! ________________________________________s3 _______________________________________s3´ _____________________________________`sS3 ____________________________,____s..§§§§,$$s. ___________________________s.___ssSS§§§§$$$$ss,. ____________________________ssS§§§s§§§§3$$$$$$$$$2$ __________________________.ss§§§s§§§§s§§§$$$s$$33$3´ _________________________s´__s§§s§§§s§§§$$3´ _____________________,____`_§§s§§§§s§§s§$$$s. _____________________§__,_§§§s§§§§s§§§s§§$s$$$s ______________________333§§§s§§§s§§§s§§s§$$$$s$$. ________________________s§§s§§§s§§§§s§§s3$$$$$s$$s _______________________§§s§§§s§§§§§s§§§s$$,$$$$$$$s.. ___,ss.. _______________________§§s§§§§§s§§§s§s§§s$§$$$$$$$$$s_$$ $$$$s. ______________________s§33§§s§§s§§§§s§§s§33$$$$$$$$$$$s$ $333$$$$s.. ______________________§__s§§s§§§s§§§s§§s§$$$$$$$$$$$s$$$ ´_____`$$$. _______________________`__´__3§§§s§s§§§s§s.$$$$$$$$$s$$$ s..______´$$ss ____________________________s3´_§§s§§33$$$3$$$$$$$s$$$$s $$$$$$sss..3333` ____________________________§ss§_$3$$$$$$$$$$$$$$$$$$$s$ $$$$$$$$$s. ______________________________s$$$$$$$$$$$$$$$$$$33$$$__ _______3$$ ________s§§§§§§s.__________s$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$3____ ________´$$ ________§§§§§§§§§s_____s$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$3´______ ________3$$ _____s§§§§§§§§§s§§s___s$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$3´________ ________$$$ ____s§§s§§§§§§§§§s§s_s$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$3´__________ ________s$$’ ___§§§s§§§s§§§§s§§§§§$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$33´____________ ______s$$3´ ___s§§§s§§§s§§s§§§3__$$$$$$$$$$s$$$$$$333´______________ _______$3´ ___§§§§§s§§s§§s§§3__$$$$$$$$$$$$ss333$´_________________ _______´ __s§§§s§§§§§s§§§s§ss_$$$$$$$$$$3$$$$$$ `3s§§§s§§s§§s§§§§§s§§$$$$$$$$33$$$$$$3 __`3_§§§§§s§§s§§§s§§§$$$$$$33_$$$$$$3 ______3§§§s§§s§s§§§§3$$$$$3´_.$$$$$3´ ___,___§§s§§s§§s§§3$$$$$3´_.s$$$$3´ ___§_`s§s§§3§§s§§3$$$$3§§__$$$$s ___§§ss§§§§_§§§s$$$3§§_§´___3$$$. ___33§§s§§3-§§s§3$$3§§3-.3_____3$$$. _____§§33_§§§s§§$$’§§33_´_______3$$s _____§§__§s§§s§.$$§3´.___________3$$$s. ______33,_§§§s§3$$3________________3$$$s _________3§§§s§$$s_________________33$$$, ___________33§§3$$s _______________$$$s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wieczorową pora ! W naszej okolicy są stadniny koni i widok konnej kawalkady w lesie nie jest dla mnie nowy ! Muszę przyznać,że widząc grupę kilku lub kilkunastu jeżdżców na pięknych lśniących konikach ..hmm...piękny jest. W ubiegłym roku zamieszanie spowodowała grupa czterech policjantów na koniach !Jest to jednak kurort,ruch turystyczny duży i poruszanie się samochodem utrudnione ,więc konie ...dzieciaki miały radoche , a policjanci wyglądali nieco śmiesznie z wysokości konia pouczając niesfornych turystów! Ale zdziwiło mnie jedno ,wiem przecież jak wygląda koń z bliska , często jestem w stadninie ,ale te to nie były konie tylko KONISKA -jakas olbrzymia rasa czy co! Szkoda,że już ich nie ma ,widok był uroczy i komiczny zarazem...np. pan w średnim wieku w stanie wskazującym z kufelkiem piwka zabawnie zadziera głowę do góry -wysłuchując reprymendy o zachowaniu obywatelskim w miejscach publicznych:D Konie zawsze wzbudzały we mnie jakąś nutke nostalgi...może przez dziadkowe opowieści ułańskie:) Jay-spróbuj podejsc do nich z otwartym sercem koń z pewnością to wyczuje...wyczuje też kiedy się boisz ,mój mąż twierdzi,ze konie znają się na ludziach...sam pracował kiedys w stadninie i pare koni jeszcze go pamięta (!)czy to możliwe? Ale widzę ,ze to prawda...mój dziadek kiedys w czasie wojny tak się starał aby nie stracic konia i stracił zęby...ale wrócił na swoim koniu.. tez bardzo je kochał... 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane, nie zwialam, ale tez nie dalam sie dotknac konikowi, najwazniejsze, ze moja \"mala\" swietnie sie na grzbiecie konia bawila i dobrze czula. Mam szanse na poprawe, bo co tydzien dzieci maja zajecia w stadninie, takze moze odwaze sie jeszcze i dam sie konikowi ... poglaskac;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koniecznie...Jay🌻... Koniecznie daj się pogłaskać konikowi.Pamiętaj podchodź z przodu,aby Cię widział.Nie bój się kopnięcia,bo jeżeli już by musiał Cię ukarać,co byłoby niewątpliwie Twoją i tylko Twoją winą,zrobiły to wyłącznie tylną nóżką. Po tygodniu grozi Ci zakochanie się w tym zwierzaku,szczególnie jeżeli Cię polubi i będzie rżał radośnie na Twój widok.. Coś Ci powiem.Ja jednego razu miałam duszę na ramieniu,gdy na nasz widok zerwał się do galopu nasz osobisty konik,a razem z nim pięciu kumpli.Leciały prosto na nas,jakby chciały stratować.Nieprawda.Nigdy tego nie zrobią.Rozbiegły się w różne strony,a nasz włączył hamulce,aby się przywitać.. Ach,konie !..Już starczy.Napisz Jay jeszcze o Twoim poznawaniu ich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolne soboty to doskonały wynalazek. Wolę je od niedziel, bo przede mną jeszcze tyle wolności od codziennych obowiązków. Całe przedpołudnie spędziłam w ogrodzie. Nie oglądałam telewizji, nie gadałam ze znajomymi, byłam z naturą. I to bardzo sobie chwalę. Tylko plecy jakoś bolą bez pamięci i litości. Może zbyt dużo chwastów wyrwałam ;) Miłego popołudnia życzę, i wieczoru też. Zapowiada się ciepły i długi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie słonecznie🌻 Dziś pogoda wymarzona na wszelkie prace ogrodowe i na latanie:D Chłodne 25 stopni. Ja też jak Aurinko🌻 zabrałam się na walkę z chwastami poza ogródkiem.Jest tam kawałek ziemi niczyjej i nie mogę pozwolić aby doszczętnie zarosła. A wiosna była w tym roku szybka,gorąca i mokra to chwasty porosły jakieś dziwne,wysokie na półtora metra. Od pni po wyciętych dzikich wiśniach wyrosły już prawie małe drzewka,wszystko pod sekator. Słońce chwasty wysuszy i wtedy przyjdzie czas na palenie,bo i małych,suchych gałązek też sporo. Też bolą mnie plecy od pochylania tak jak i Aurinko🌻,a to dwie ogrodniczki sobotnie się znalazły:D Ściskam wszystkie👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dołącza sie trzecia ogrodniczka . Potwierdzam wszystko o wiośnie i \"chłodnym\", przyjaznym lecie i chwastach. Kolorowałam dziś swoj ogród roślinkami jednorocznymi bo już był zbyt tajemniczy ;) Łaczę siew bólu z waszymi krręgosłupami a oprócz pleców bolą mnie też kolanka. Ale jak fajnie było :D Pozdrawiam przemiłą Werandę 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam ogrodniczki,kochane.. Aurinko🌻 dziękuję za list cudny,który bardzo,bardzo posmarował miodem moje serce.. Ja nie należę do szanownego grona grzebiących w ziemi,z tego prostego powodu,że w mojej ziemi nie ma sensu grzebać... Chyba tylko,aby czegoś szukac...ropy naftowej,czy cuś ? Ale wiecie co ? Nastrój u mnie taki bardziej duszaszczypatielny,więc zostawię tu historię mało wesołą.Ale uważam,że lepiej się ją przeczyta,jak słońce za oknem świeci,niż deszcz dzwoni o szyby... Historia ta,jak wszystkie które Wam opowiadam, wydarzyła się naprawdę ,wiele lat temu.Teraz byłoby to niemożliwe,mam taką nadzieję.. - Była zdrową ,wesołą wiejską dziewuchą. Rodzice mieli jedną z największych gospodarek w okolicy.Ziemia IV klasy,rodząca tylko żyto i kartofle,ale piękne łąki ,dochodzące do samej rzeki -pozwalały na hodowlę bydła.. - Pracowała na tej gospodarce od świtu do nocy.Skończyła szkołę podstawową,ale choć chciała się uczyć,bo i zdolna była,ojciec zakazał. Jedyną rozrywką dla niej były sobotnie zabawy w remizie.Tam poznała JEGO.Na tle wiejskich chłopaków ,wyróżniał się urodą i miejskim obyciem.Grał w zespole wynajętym przez strażaków do wesel i zabaw.. Ach,jak on tańczył;siedziała przy stoliku nad swoją oranżadą z ciastkiem,czekając na niego,aby tylko być gotową ,gdy on będzie mógł zatańczyć z nią jeden czy dwa kawałki.Nawet ,krztusząc się ,piła z nim wódkę;byle tylko nie myślał ,że jest naiwną,wsiową gęsią.A później spacer nad rzekę.Swiat wirował,razem z nim księżyc i gwiazdy ,gdy on całował.. Za którymś tam razem -uległa.On mówił,że nie wierzy w jej miłość;czeka cały czas na jakiś dowód tej miłości.. Czy w końcu uwierzył ? Nie wiadomo,bo przyszła jesień i zabawy się skończyły,a ona poczuła,że coś z nią nie jest w porządku.Ale nie bała się,choć on milczał.Przecież kochał i ona kochała,a to naturalna kolej rzeczy w przyrodzie,że gdzie jest dwoje ,tam i przybywa trzecie.. Wsiadła w pociąg i pojechała do miasta,gdzie mieszkał.Odrapana klatka schodowa,drzwi malowane szarą farbą.Zadzwoniła.Otworzyła młoda kobieta,wycierając ręce o fartuch.Powiedziała,że chce widzieć jego,ale już czuła,że martwieje. Kobieta milcząc ,wpuściła ją do przedpokoju, i zawołała go po imieniu.Wyszedł,z rocznym na oko dzieckiem na ręku.... Nigdy,przenigdy nie zapomniała jego wykrzywionej wściekłością twarzy i słów ,które wykrzyczał. Schodziła po schodach,a wszystko w niej wyło...Szmata...szmata...oto czym jest... Długo nie dało się ukrywać.Ojciec,dobry katolik- nawet nosił baldachim w Boże Ciało -nie mógł znieść czegoś takiego pod swoim dachem,więc wygonił z domu.Matka chlipała,ale się nie sprzeciwiła.To wtedy pierwszy raz usłyszała to straszne słowo - bękart.. Nie poszła daleko,bo i niby gdzie miała iść,wszak świata nie znała i bała się go.W pobliskim miasteczku wynajęła sobie pokoik za pieniądze wsunięte jej w rękę przez matkę i za pomoc przy ogrodzie u starszej ,samotnej kobiety,przebiedowała ...aż nastąpił jej czas.. Wróciła z izby porodowej z zawiniątkiem,w którym mieściła się jej miłość... -Nastąpiły szare ,wypełnione pracą dni.Zostawiała Małego pod opieką owej kobiety,a sama szła na cały dzień do sklepu warzywniczego,gdzie dano jej pracę... Ale to było zwykłe,nieduże miasteczko.Widziała,że kobiety patrzą na nią ze szczególnym wyrazem,a mężczyźni zaglądają bezczelnie w oczy.Ale ona miała Małego. Jednego razu,a upłynęło już kilka lat,w czasie których nie miała wiadomości ani od niego,ani od rodziców- Mały wrócił z podwórka z płaczem i guzem na głowie.To był starszy chłopiec.Oczywiście poszła do matki na skargę.Tęga kobieta ,z pogardą powiedziała.. - że też taka ma śmiałość się upominać i to o kogo ? O bękarta ? Od tego czasu się zaczęło.Bękart.To słowo najczęściej słyszał Mały.Nawet jak poszedł dumny do szkoły,z nowym tornistrem ,książkami i kredkami ,które mu kupiła.. Jednego razu do sklepu przybiegła nauczycielka.. - niech Pani zabierze chłopca,wdał się w bójkę ...higienistka już opatrzyła,ale boli go głowa. Zabrała dziecko do domu i położyła do łóżka.Nad ranem Mały zaczął majaczyć.Wezwała pogotowie. - co pani najlepszego zrobiła ! Głowa rozbita,wstrząs mózgu ,dziecko powinno od razu być w szpitalu - usłyszała... Wieczorem Mały umarł. Zrobiła pogrzeb.Ksiądz pokropił białą trumienkę,a ona stała jak martwa i patrzyła jak zakopują jej miłość. Wróciła do domu,rozpaliła ogień pod kuchnią i wrzuciła wszystkie książki ,kredki i zabawki Małego.Sznur był w szufladzie....jeszcze tylko trzeba było sprawdzić ,czy hak wbity w sufit wytrzyma. Wytrzymał.wszak była lekka od tej harówki... Tę historię opowiedziano mi,gdy paliłam świeczkę na grobie przytulonym do cmentarnego muru,całkowicie zaniedbanym i zapomnianym. Pozdrawiam - Aleks. Przyrzekam,że następny mój wpis będzie do śmiechu.Mam taką nadzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aleks🌻, Twoja opowieść - bardzo smutna i bardzo prawdziwa jest przejmująca. Motyw tak często opisywany w literaturze, tu - życiowa prawda bez ubarwień - gotowy scenariusz. Czas jednak przynosi zmiany. Teraz życie młodych dziewczyn bardzo się odmieniło. Młode osoby wyprowadzają się z domu rodzinnego, żeby zamieszkać z chłopakiem. Rodzice mówią o tym otwarcie, bez upiększeń; często następują powroty do domu - bo związek okazał się pomyłką. Jeżeli ze związku urodzi się dziecko, jest kochane a słowo bękart wyszło z mody. Modnie jest również opowiadać jak długo mieszkało się razem przed ślubem, pokazywać ciężarny brzuszek i cieszyć się tym. Tak jest w mieście, w którym mieszkam i z pewnością w innych miastach też. Niedawno na wsi rozmawiałam z zaprzyjaźnioną panią, osobą bardzo religijną, uczciwą, o wspaniałym sercu dla ludzi i zwierząt. Zwierzyła mi się, że jej syn wyprowadził się z domu i zamieszkał w pobliskim miasteczku z dziewczyną. Matce powiedział, że bardzo kocha swoją dziewczynę i chcą spróbować jak będą się czuć mieszkając razem. Uciekał też przed kolegami, którzy przesiadywali w miejscowej gospodzie i przepijali zarobione pieniądze. Chciał oderwać się od nich i spędzać wolny czas inaczej. Kiedy stwierdziłam, że miał rację - zobaczyłam rozpromienioną twarz matki. Miała akceptację osoby z zewnątrz. Powiedziała mi wtedy, że zastanawiała się, co będą mówić ludzie a okazało się, że na nikim decyzja jej syna nie zrobiła żadnego wrażenia. Żadnej sensacji, żadnych plotek. Myślę, że czas nieszczęsnych córek z niechcianą ciążą, wyrzucanych z domów rodzinnych minął. Mam nadzieję, że ludzie myślą teraz inaczej i nie ma już takich nieszczęść, a jeśli jeszcze zdarzają się podobne sytuacje - to nie kończą się tak tragicznie. Pozdrawiam wszystkie Panie, życzę dobrej kondycji \"ogrodniczkom\" i jutro podzielę ich los narażając na gimnastykę mój kręgosłup i mięśnie w moim bardzo zarośnietym ogrodzie. Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 Jak zwykle po przeczytaniu opowieści Aleks🌻trudno się zebrać w sobie. Wydawałoby się,że takie rzeczy to tylko w powieści,a tu dowód namacalny,mogiłka pod płotem i to pewnie jeszcze na ziemi niepoświęconej,bo jaka się należy samobójczyni? A tatuś nadal baldachim nosił,dobry katolik,hm,hm. Aleks🌻 uświadomiłaś nam ogromne zmiany,które nastąpiły po cichutku,pomalutku,w tym względzie. Przyznam się,że myślałam o takiej wolności wtedy,kiedy sama byłam piękna:D i młoda!Bo coś mi się nie zgadzało!Jakże to tak, z prawie nieznajomym facetem być już tak na mur,na całe życie.choćby się go najmocniej kochało.Tak bez oglądania?:D Jest też zmiana myślenia w samej sprawie odebrania sobie życia.Nie jest tak potępiane jak kiedyś i wstydliwe dla zrozpaczonej rodziny. Ja też Benigno🌻 musiałam wspierać mamę,której nie mieściło się w głowie,że córka chce żyć inaczej. Głównym argumentem mamy było pytanie:co ludzie powiedzą,przecież ja chodzę do kościoła i wszyscy mnie znają?! Jakby to była sprawa matki a nie córki! Mój kręgosłup wczoraj sponiewierany został dziś naprawiony na masażu,więc mogę go zacząć maltretować od nowa. Dziś już nie,bo w Poznaniu duszno bardzo i deszcz wisi w powietrzu! Pozdrawiam wszystkie👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak zwykle, z wielką uwagą przeczytałam post naszej Aleks kochanej 🌻. Zgadzam się z Benigną 🌻 i Linką 🌻, że zmiany jakie zaszły w śwadomości społeczeństwa naszego, przyszły nagle, niemal z roku na rok. I dobrze! :D Trzydzieści lat temu miałam już dość mieszkania z rodzicami ( jestem jedynaczką, a oni byli nadopiekuńczy) więc wydałam się za mąż. Pół roku znajomości i już - decyzja na całe życie. Udało mi się. Mój starszy pan jest absolutnie wspaniały :D, ale przecież tak wcale nie musiało być. Tak mało go znałam, prawie nic o nim nie wiedziałam. Mimo, że miał wtedy własne mieszkanie, bez ślubu nie mogłam u niego zamieszkać. Zresztą nawet mi to nie przyszło do głowy. Jedyny sposób na samodzielność? małżeństwo! Nawet nie poczekałam do końca studiów (byłam na piątym roku). Teraz trudno mi to pojąć. Sąsiadka z mojej wsi - pani Sabina, trzy miesiące płakała, kiedy jej ukochany ojciec ułożył jej małżeństwo z najbogatszym chłopem w okolicy, starszym od niej o 19 lat. A było to całkiem niedawno, bo 40 lat temu. Jej córki wybierały już same, ale z mężami zamieszkały - w przez siebie wybudowanych domach - dopiero po ślubie! Jej dwie wnuczki - bliźniaczki - dwa lata temu zrobiły maturę. Pracują w mieście i tam też mieszkają ze swoimi chłopcami - bez ślubu ! Co za zmiany! I dobrze! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny moje miłe🌻 Dyskutujemy o zmianach,więc następna historyjka na czasie. Tamta była sprzed wielu lat i zanim ją napisałam,wiele łez wylałam nad tą mogiłką na wiejskim cmentarzu. Ta jest optymistyczna i z ubiegłej soboty...Taka sobie gminna opowieść.. Wiejski kościółek w sobotnie popołudnie. Kocham ten kościółek.Jest cały z drzewa,pięknie rzeźbiony i maleńki bardzo. Nawet Bóg w tym kościółku też jest bliziutko modlącego się do Niego człowieka,którego stworzył na obraz i podobieństwo swoje.Nie bardzo mu to wyszło,aczkolwiek chęci miał dobre... Zawsze jest pusty po południu ten kościółek.Bo i kto tam ma przychodzić ? Wszak jest inny w pobliżu,duży i z tradycjami.Murowany,jak się patrzy.Tam odbywają się śluby,chrzciny i pokropek,przed ostatnią drogą każdego mieszkańca naszej gminy... A tu niespodzianka.Ślub w maleńkim kościółku.. Kilka zaledwie osób liczy ten orszak,a i młoda para inna niż zazwyczaj.Ona-siwiuteńka jak gołąbek,ale oczy jej się śmieją.On,wysoki,przygarbiony nieco,kułakiem rozciera łzę na policzku...A może tak mi sie tylko wydaje ? W jakim mogą być wieku ? Nie wiem.Nigdy nie rozpoznaję lat minionych u ludzi,których spaliło słońce przy ciężkiej harówce na roli.Może sześcdziesiąt i kilka ? A może więcej ? W zniszczonych rękach panny młodej -bukiecik małych,białych różyczek.Na tych rękach wypisane jest całe jej pracowite życie.Ledwie odrosła,już praca przy gęsiach i kurach,pilnowanie młodszego rodzeństwa.A szkoła ? A była,tylko tak obok,mało ważna.Bo najważniejsza była gospodarka... I za mąż ją wydano za gospodarkę.Kto by słuchał jej płaczu,że ten jej się podobał...ten co teraz stoi przy ołtarzu razem z nią..Czasy niby nastały po wojnie nowe,ale stare tak szybko ze wsi nie poszło.. A i on ,rozgoryczony ,ożenił się w końcu.I dzieci gromadkę wychował,dobrym mężem będąc.. Teraz tak jakoś prawie w jednym czasie owdowieli...I porozumieli się,chcąc ten czas który im pozostał ,spędzić razem.. Oj,zadziało się ponoć,zadziało... Jej córki oburzone-co też babce do głowy strzeliło ? A wnuków kto będzie pilnował ,gdy one muszą dojeżdżać do pracy ? A jedna przecież dyrektorką szkoły właśnie została... No i jego dzieci,kwaśno przyjęły wiadomość,choć przecież wiedziały kto i zacz,ta żona ich ojca . On wyremontował starą chatę po ojcach,aby dzieciom zejść z oczu ze swoim szczęściem,na które czekał tyle lat.Ale i to za mało.. Nikogo z dzieci nie było na tym ślubie,tylko trochę ciotek i parę osób ,z tych co pamiętali tę wiejską miłość,zabitą tak dawno... Ciekawa jestem,jak będzie żyła ta Julia ze swym Romeo,u schyłku swego życia? Mam nadzieję ,że dobrze im będzie razem.Życzę im tego z całego serca.. Pozdrawiam- Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i znowu rozczuliłaś mnie Aleks🌻 tak bardzo,że łzę dłonią szybko wycieram,aby się tusz nie rozmazał:D Kocham Cię z te historie przez wielu w ogóle niezauwalne,a Ty z nich robisz dla nas literaturę:D Lecę na randkę,prozaicznie z koleżanką,ściskam i dziękuję za tę poezję! Aleks👄 Ściskam wszystkie👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piękny deszczowy początek lipca:D Witajcie🌻 Miło jest jak tak pada,pada,pada ciągle jeszcze ciepły deszczyk. Jak miło się oddycha,żadnych pyłków w powietrzu,żadnego upału. Wezmę parasol i pójdę sobie przez deszcz:D Myślę,że dzisiaj ze względu na aurę zjawią się na werandzie Aurinko🌻 i Aleks🌻,Benigna🌻,Miba🌻,Floska🌻,Jay🌻 i cała reszta🌻 Pozdrawiam z deszczowego Poznania👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lipcowa lista obecności Drobny deszczyk sobie mży... Wezwana przez Linkę🌻 melduję się: jestem. Dziś krótko i konkretnie. 1.Poprzedni tydzień przepracowany bardzo solidnie. 2.W Modrzeńcu drzewo wiśniowe puste – ktoś zerwał wiśnie; ptaszek wysiaduje pisklęta ukryty w gałązkach glicynii, gniazdko na przyporze, drabince i gałązkach (znowu obchodzenie domu szerokim łukiem, żeby go nie spłoszyć). Dom i ogród pożegnany przed wyjazdem na Mazury. 3.Źle wypisana recepta przez lekarza, trzeba będzie przedzierać się przez tłum zdenerwowanych pacjentów i tłumaczyć lekarzowi, jak wypisać nową. Ufff, ręce opadają!!! 4.Proszą o wcześniejszy przyjazd na Mazury, ale trzeba czekać na powrót rodziny i przekazać pod opiekę Milkę. 5.Inne - wieksze i mniejsze, przygotowania do wyjazdu. Pozdrawiam Werandowiczki i pędzę do prozaicznych lecz koniecznych prac. 🌻🌻 🌻🌻 🌻🌻 🌻🌻 🌻🌻 🌻🌻 Benigna 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ! Pogoda u nas taka w kratkę ale nic to !abyśmy tylko zdrowi byli!:) Musze się pochwalić,ze już od 10 dni kwitną moje róże parkowe !!!:D :D dostałam je od męża w kwietniu na urodziny ,wkopałam 2 dni potem i da dam!!!!! 2 krzaki kolor łososiowy,2 różowe,2 zółte cytrynowe i jeden czerwony ... nie znam się na hodowli ale przeczytałam w necie jak to sie robi - więc zgodnie z przykazaniem nr 1 moczyłam korzenie 24 godz w wodzie potem wykopałam taki dołek jak długie były korzonki;p i chyba wszystko ok! bo efekt super... a moja teściowa stwierdziła,że to moczenie korzeni to jakieś bajki wsadziła dość płytko,konewką leje po liściach a ja wyczytałam,że powinno się lać wodę pod krzaczek a nie na liście ...no i babci krzaczki są marniutkie ,nie kwitną i coś je zżera...:( teściowa zagląda na moje i nadziwić sie nie może-jakie ładne..:) Jak rózany debiut powiódł sie to w przyszłam roku dosadzam więcej wzdłuż płotu -za płotem mam ulice i ciekawscy będą mogli podziwiać ale moje róze :P 🖐️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WESOŁY DESZCZYK Jak niegdyś Danae (że wspomnę dla przykładu) przez życie me całe mam skłonność do opadów. Byle spadł deszcz lub grad- milszy mi jest świat. Gdy dach mi przecieka- Podstawiam ja naczynka. I już mnie urzeka Kropelek sonatinka: Plim- plum plam, plam plum plim, Tak się cieszę nim- Gdy... ...w schludnej mej izdebce pada sobie deszcz! Chlupie, chlapie, drepce, chłepce wzdłuż i wszerz! To cieniutką strużką zdobi sufit w szereg map, to znów mi na łóżko- cichutko kap, kap, kap. A chociaż deszczyk to jest rodzaj kolosalnych łez- To mi chlup, chlup, chlup, To mi chlap, chlap, chlap, To mi tup, tup, tup, To mi kap, kap, kap, To mi wesolutko z deszczykiem moim jest! I zamiast naiwnie na deszczyk utyskiwać- ja myślę przeciwnie o jego pozytywach- o tym, że życie czcze, gdy ustają dżdże. Z deszczyku jest grzybek i woda jest dla rybek. Zeń- owoc dla drzewek i groszek dla marchewek. Z jego ros krzepnie kłos – więc się cieszę w głos- gdy... ..w schludnej mej izdebce pada sobie deszcz! ..... Dezzczyk?...sobie mży?....na zdrowie:) Polecam białe vinko z Orvietto 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KOchane dziękuję ze jesteście. Serdecznie pozdrawiam i całuje każdą z osobna. Niedługo zajrzę na dłużej. Pozdrawiam Emilia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×