Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość agata ping pong

anoreksja bulimiczna

Polecane posty

Gość Liduśka
I pamiętaj, że z anoreksji łatwo wejść w bulimię, a bulimia to nie tylko rzyganie, to też przeczyszczanie się. Ja na twoim miejscu bym przeszukała jej pokój czy nie ma jakiś środków przeczyszczających ( najbardziej typowe: Senes, Senefol, Radirex, Xenna ). I patrz ile razy chodzi się załatwiać do toalety. Nie chcę Cię straszyć, ale mówię to z własnego doświadczenia. Ja tak robiłam i rodzinka myślała, że jestem już całkiem zdrowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
liduśka wiem o tym wszystkim bo nie raz tak robiła. a wymiotowała nawet do słoika i chowała te słoiki gdzie się da. Ona nawet psychologa w szpitalu w ciula robiła. dlatego widzę różnice dużą miedzy tym co było a co jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaa..."- odezwij się i napisz co u Ciebie? Martwię się. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Już się odzywam. Pisałabym wcześniej, ale zepsuł mi się komputer i nie miałam dostępu do komputera... :( inquietudine, aż tak się mną przejęłaś...? To miłe, naprawdę. ; ) Mówisz, że depresja...? Dwa dni temu siedziałam, płakałam, i pocięłam się żyletką (nie pierwszy raz...), na kolanie, żeby nikt nie zobaczył... Tego samego dnia wielkie żarcie + wielkie rzyganie, standard. :( Wczoraj jadłam normalnie, dzisiaj w sumie też, tylko mama wcisnęła we mnie mega kaloryczny obiad i popcorn, musiałam się tego pozbyć. :( Popłakałam się dzisiaj bez powodu, te huśtawki nastrojów mnie wykańczają... Już naprawdę nad tym nie panuję, chcę wrócić do normalności! Dzisiaj koleżanka się mnie spytała, tak po prostu "czy ty nie masz anoreksji?", a ja zdziwiona patrzę na nią, ona kazała mi się spojrzeć na swoją rękę... No wiem, chude są. Potem powiedziała, że się o mnie martwi, bo tak strasznie "znikłam w oczach" w krótkim czasie, i czy nie jestem może chora na coś... A ja się ciągle boję, że jak będę jeść, to szybko utyję, prześladuje mnie ta myśl. Mamie nadal nie odważyłam się o niczym powiedzieć, boję się reakcji. Cały czas wierzę w to, że poradzę sobie z problemem sama, a każdy upadek pokazuje, że jednak nie... Dziękuję za zainteresowanie i odpowiedź. ; *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaa...".. Z przykrością czytam każdą wypowiedź na tym forum osoby pogrążonej w tym problemie. Jej perypetie, próby dojścia do normalności, wyjścia z "tego",przeżycia, załamanie.. Utożsamiam to w pewnym stopniu ze sobą.. :( , odczucia moje i przykrość związana z tym jak trudna jest walka z tą chorobą, jak bardzo wyniszcza i pustoszy fizycznie i psychicznie (przede wszystkim), jest mi żal każdej osoby, która boryka się z tym, bo mam dzięki autopsji pełne pojęcie na temat tego jak.. jest trudno..i źle.. A Ty? Jesteś chyba w wieku (mniej więcej) mojej córki.. Twoje wypowiedzi świadczą o inteligencji,którą bezsprzecznie posiadasz, oraz o.. świadomości choroby i tego jak ważne jest mimo całej depresji, autodestrukcji siebie.. -"nieprzytycie". Widzisz swoją chorobę, jak wyglądasz. Dostrzegają to inni. Zwłaszcza, że schudłaś w krótkim czasie. Dlaczego nie widzi tego Twoja mama.. nie wiem :(.. Rozumiem, że masz obawy rozmowy z nią, ale jeśli nie czujesz, że to ona jest osobą to szukaj pomocy gdzie indziej. Przemyśl to. Czy mama -może zrozumieć Twój problem i próbować Ci pomóc z tego wyjść i wesprzeć, czy raczej nie.. Wszystko zależy od charakteru. Jeśli nie.. popytaj dyskretnie w szkole o psychologa, czy nawet w przychodni rejonowej. My.. się tego wstydzimy.. a W Stanach wśród elity to norma, posiadanie swojego "powiernika myśli". Taka osoba nie zaszkodzi Ci (to pewne), a z pewnością chociaż wysłucha. I może wskaże pomoc. Czy z niej skorzystasz, zadecydujesz sama. Trzymam kciuki, pa pa. Za Ciebie.. i wszystkich.. i.. siebie. Bo też walczę..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Zgadzam się z każdym zdaniem z początku wypowiedzi... "mojej córki"... ja mam osiemnaście... Cały czas nad tym myślę... Właśnie ostatnio mama zabroniła mi się odchudzać... Ona na pewno nie pomoże, jest mniej więcej mojego wzrostu a waży dwa razy więcej, dla niej to niezrozumiałe... Robiłam sobie wczoraj zdjęcia, i dopiero na nich widzę, jak chuda się zrobiłam. Patrząc w lustro, widzę kogoś innego niż na tych zdjęciach. W szkole do psychologa nie pójdę... A gdzie indziej się wstydzę. "my się tego wstydzimy"... Dzisiaj świętuję, pierwszy dzień od dwóch tygodni bez wymiotowania. Chciałabym wytrwać w takim stanie przynajmniej kilka dni. Również trzymam kciuki. Za Ciebie szczególnie, jedyna udzieliłaś mi tak wielu rad... Trudna walka, ale myślę, że kiedyś w końcu się ją wygra... Albo przegra... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaa..." .. - Mam jedną córeczkę, w marcu skończyła 17 lat, ja mam prawie 38.. Chociaż na zewnątrz, to " ubranko" tak się zmienia, i marszczy pod oczami:(.. to tak naprawdę wciąż mimo tylu rzeczy, które się wydarzyły i doświadczają, wydaje mi się, że czas zatrzymał mi się w duszy i sercu, jakbym miała 21.. Tylko mądrzejsza się sobie wydaję trochę ;) niż wtedy. Trochę, bo wciąż borykam się z czymś czego zaakceptować nie mogę ( nie chcę?). Właśnie swojego wyglądu. Stąd dążenie do szczupłej, młodzieńczej figury.. Nie namawiam Cię do rozmowy z nikim, kto, nie czujesz, że będzie Ci pomocny, a wręcz uważasz, że nie zrozumie. ( mój mąż też w życiu tego nie zrozumie ;), ale nie miałby prawa nawet mi się tu odezwać, no!) ( przy okazji, ucz się "dziecko" jak trzeba z chłopami ;), żartuję ,ale..hahaha.. nie do końca.... :) ) Nie rozumie, więc z nim o tym nie rozmawiam. Dlatego, nie mogłabym namawiać Cię do rozmów z kimś z kim rozmawiać nie chcesz. Ale .. jakoś wierzę w Twój rozsądek. Że przynajmniej sama będziesz próbować walczyć czy radzić sobie z tym. Nie wiem czy efektywnie.. ( patrz koniec własnej ostatniej wypowiedzi..), bo ja sama do końca nie wiem czy ja To pokonam .. czy To cholerstwo mnie :( Ale walczyć trzeba, próbować przede wszystkim.. i ponoć wierzyć, ..bo to czyni cuda. Jeśli będziesz czuła potrzebę rozmowy, zaglądam tu, ewentualnie -znajdziesz mój numer GG w wyszukiwarce pod tym samym nickiem. Trzymam kciuki za Ciebie. I.. każdą osobę tu z osobna. Pa pa. Trzymajcie się i walczcie. Jako i ja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
I ..jeszcze jedno.. Moja 25 letnia siostra.. też z tym walczy, wspieramy się wzajemnie.. :( I .. "Zagubionaa..." - zrobiłam badania, tak niechcący... kontrolne.. Mam totalną anemię, wynikłą z prawie zerowego żelaza. Wszystkie parametry krwi są poniżej (lub powyżej ) normy, przewodnienie organizmu ( dziwne.. mimo tylu odwadniających tabletek ;)..) chyba jednak nereczki nie pracują za dobrze po tych odchudzankach. Do tego zaburzenia termoregulacji ( nieadekwatnie do otoczenia odczucia zimna lub gorąca ), zaburzenia pracy serca, niedokrwienie prawej komory + arytmia.. Nie będę dalej wymieniać. Zobacz tylko co ze sobą zrobiłam.. Bo to tylko wyniki badań.. a jak ja się czuję? Dziś naprawdę na to 38 lat. Albo i więcej.. Bo nie mam siły, jestem ciągle zmęczona i śpiąca ( brak żelaza). A ja to tłumaczyłam sobie "przesileniem wiosennym" -hahaha... Także dbaj " Zagubionaa.." o siebie i nie doprowadź do tego stanu co ja siebie, bo na rano ..mam 13 tableteczek, a potem jeszcze 5 ;) Buźka pa pa pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Och, przepraszam, chyba się nieodpowiednio zwracam. Kultury osobistej trochę w sobie mam i nie będę na "ty". Nie żeby zaznaczyć różnicę wieku, po prostu takie mam swoje dziwne zasady. " bo ja sama do końca nie wiem czy ja To pokonam .. czy To cholerstwo mnie "... kto może dać stuprocentową pewność? Nikt, nawet my sami. A to się ciągnie za człowiekiem, i opuścić nie chce... Szkoda, że rodząc się, nie można zadecydować o tym, jakim się będzie, przynajmniej nie byłoby problemów z akceptacją ciała oraz własnego "ja"... Wiara czyni cuda-jakoś w to wątpię, tak samo jak w to, że chcieć to móc. Taki już mój pesymizm i postrzeganie świata w czarno-białych kolorach. Na nieszczęście, czuję, jak się rozrastam, a to z kolei przerasta mnie. :( Też będę tu czasem zaglądać... GG chciałam poszukać, ale nie jestem obeznana w forum, i nie potrafię ;].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Tak mi przykro, tyle zniszczeń, a wszystko przez brak akceptacji siebie. :( Ja wyniki krwi robiłam z miesiąc temu, jak wylądowałam w karetce po omdleniu. ;D Były dobre, jedynie mam coś z sercem, i za dwa tygodnie idę na EKG i USG... Boję się strasznie.... Zobaczymy, co to będzie. Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaaa..." odezwij się. Napisz jak Twoje badania. I samopoczucie. Pozdrowienia dla wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Witam ponownie :). W środę byłam na badaniach... Mam niedociśnienie, szmery w sercu, skierowali mnie na usg. Lekarka ponarzekała, jaka to jestem chuda i że nigdzie nie mam tłuszczu, dlatego mi zimno, mam strasznie słabe krążenie. Ale przedwczoraj był przełom... Zdobyłam się na odwagę i porozmawiałam o wszystkim z mamą. Reakcja odwrotna do przewidywanej - mama ucieszyła się, że jej mówię, powiedziała, że zrobi wszystko co w jej mocy, żeby mi pomóc. Kazała obiecać, że nic sobie nie zrobię... Umówiła mnie na wizytę do ginekologa, musi mi okres wrócić, do dentysty też, bo co się stało z zębami, to jest okropne... O psychologu też wspomniała, ale jeszcze nie wiem, czy koniecznie będę musiała iść. A samopoczucie? Odkąd podzieliłam się problemem z mamą, o wiele lepiej, mimo że wciska we mnie jedzenie, po którym boli mnie żołądek, mimo że mnie pilnuje na każdym kroku, żebym nie zwracała jedzenia... Będzie lepiej, tak myślę :). Jedynie lęk przed przytyciem powiększa się z dnia na dzień...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inquietudine
"Zagubionaaa..."... co mam powiedzieć.. Tak się cieszę... :))) I tym, że zrobiłaś już ten pierwszy krok..i tym, że nie zawiodłaś się na mamie. Teraz pamiętaj tylko, proszę, że mimo, iż wydawać Ci się może czasem, że coś dzieje się nie tak jak byś chciała, to Twoja mama chce dla Ciebie jak najlepiej. Kocha Cię. I nie chce pozwolić byś cierpiała. W żaden sposób. Żeby zrozumieć siłę takiej miłości trzeba zostać matką. Wszystko przed Tobą Malutka. ;) Daj tylko sobie pomóc. Mam nadzieję, że zdecydujesz się na wizytę u lekarza i rozpoczęcie leczenia bulimii. Sądzę, że fluoksetyna ( np. Seronil czy Bioxetin) będzie najskuteczniejszym lekiem. Jesteś mądrą dziewczyną, może trochę to głupiutkie..ale.. dumna jestem z Twojego zachowania. :) Naprawdę! Rób ze sobą porządek, doprowadź cały organizm do prawidłowego funkcjonowania i.. nie bój się przytycia. Wszystkie się boimy. Porozmawiaj tylko koniecznie o leczeniu, bo bez niego samej Ci się nie uda.Leki naprawdę pomagają. Jeśli uznasz, że psycholog, rozmowy również są Ci potrzebne, pójdziesz. Ale pierwszy krok masz za sobą, czas na kolejny. I pisz!! Ściskam cieplutko, trzymam kciuki, odzywaj się. Pa, pa.( GG 8086780)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaaa...
Cieszę się, iż się cieszysz. Bardzo dziękuję za wszystkie słowa i rady. :* Odezwę się na GG. Już mam wszystko załatwione, głównie wizytę u psychologa... Tylko się boję, strasznie. Ale na szczęście za miesiąc, jakoś się na to przygotuję. Organizm będzie ciężko doprowadzić do normalności... Bo... Nie wymiotowałam już 8 dni, ale za to znów zaczynam się głodzić, wciąż chudnę. :( Nabieram lęku przed jedzeniem. Ciągle mi mało, mimo iż mam już niedowagę. Byłam u dentysty, zęby w złym stanie... Jej, chyba jednak chcę, żeby ta wizyta u psychologa odbyła się wcześniej. Bo naprawdę nie daję rady ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba przekroczyłam granice81
witam pisze znowu po 4 mcach... waga waha sie miedzy 58,5-59 kg, jak myslałam nie potrafie przestać.. chce wazyc 56 kg, moze 55? I kurwa boje sie zenie bede potrafiła sie zatrzymac ze bede chciała wazyc 54 kg. boje sie ze zatrzyma mi sie okres, chociaz wage 59 kg mam juz 3 mce! wiec moze organizm ją zaakceptował jako "swoją"? Ktos mi moze cos doradzic. chce? byc naprawde abrdzo szczupła, ale nie chce byc chora. ile moge zdrowo schudnac? odzywiam sie zdrwow-zadnych smieci, czasem cos slodkiego, nie jem miesa wcale, ale jem ryby. staram sie wzbogacac w warzywa owoce które jem codziennie. codziennie mysle o jedzeniu, ciągle, non stop prawie co zjadłam, co nie zjadłam, co zjem, czy duzo zjadłąma, czy za mało ? czy moge jeszcze cos szjesc, tez ciągle myslicie o jedzeniu? o cholernym zarciu?!?! jedzenie jest ciagle w mojej głowie, ciagle o nim mysle! chciałabym nie myslec o żarciu, chicałaym o tym zapomniec, zjeśc a nie ciagle, co jeszcze zjem, co mam na dzis, co mam na jutro, to jest popierdolone, to mnie w tym najbardziej dobija. w sb jade na urodziny a juz sie trzese ze moze bede musiala cos zjesc, ze zobaczą ze jestem wg nich chuda i bedą próbowali wciskac jedzneie, mieso a moja waga stanie sie przemiotem komentarzy. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I_need help
Znowu to zrobiłam znowu się nażarłam , a teraz będę się głodzić. Widzę, że większość z nas ma taki problem. Błagam niech mi chociaż ktoś napisze, że mnie rozumie.... Bo ja już dłużej tak nie mogę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość breakdown
Mam ogromny problem. Zawsze byłam bardzo chudą osobą. Prawie rok temu bardzo schudłam do około 43kg, źle się z tym czułam, gdyż mam ponad 170cm wzrostu. Rodzina i przyjaciele namawiali i wmuszali we mnie jedzenie. Zaczęłam tyć, byłam zadowolona ważąc 50kg, jednak od końca sierpnia wpadłam chyba w bulimię, nie wiem jak to dokładnie nazwać. Ciągle jem. Jem to mało powiedziane, wręcz się obżeram, co 10 min muszę coś zjeść, 15 batoników dziennie plus normalne posiłki i przekąski wykanczają mnie. od września planowałam zacząć odchudzanie. Ważę prawie 54kg. Może Wam się to wydać chore, ale ja źle się czuję w tym ciele. Każdego dnia mówię sobie "od dziś zaczynam odchudzanie", niestety konczy się to na obżarstwie. Nie wymiotuję ani nie używam żadnych środków przeczyszczających, ale wiem, że takie obżeranie się jest bardzo niebezpieczne. Mój cel? Ważyć 50kg, niestety jestem osobą, która je albo wszystko albo nic. Błagam pomóżcie, bo psychicznie nie jest dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cassadee
Nie wiecie nawet jak świetnie Was wszystkie rozumiem, mi anoreksja bulimiczna/ bulimia (trudno powiedzieć co to jest konkretnie) rujnuje życie już 2 lata. Wszystko zaczęło się o tego że zakochałam się w chłopaku z mojej klasy (to było jeszcze w gimnazjum, teraz jestem w liceum) Chciałam żeby zwrócił na mnie uwagę tak bardzo że zaczęłam się odchudzać. Na początku po prostu jadłam co chciałam do godz 14 a potem zupełnie nic + ćwiczenia.Ale to dawało słabe rezultaty (1-w kg / tydzień) dla mnie to za mało, byłam wściekła bo przez cały tydzień się ograniczałam a waga spadała tak straaaaasznie wooolno a chłopak wciąż miał mnie w d**** i wtedy chyba pierwszy raz w weekend się obżarłam... Potem byłam jeszcze bardziej wściekła i zaczęłam się głodzić no wiecie tak do 350 kcal na dzień. Jak zjadłam 450 to już byłam zdenerwowana że na pewno przytyję. i tak znowu kilka dni po czym przychodził moment jakiegoś załamania, albo zjadłam ciut więcej niż planowałam i miałam wrażenie że już cały dzień zmarnowany i "skoro już zaczęłam to równie dobrze mogę jeść dalej ". w ciągu napadu potrafię zjadać tysiące kalorii, mogę zjeść 2 bułki z miodem na słodko po czym zażreć to jeszcze tostem z serem czy czymś słonym, po prostu muszę coś żreć. Nie wiem nawet gdzie mieszczę całe to żarcie bo to są naprawdę niesamowite ilości. W czerwcu miałam bal na zakończenie gim. ale nikt ze mną jakoś nie chciał tańczyć poloneza (a partnerów miały nawet dziewczyny dużo brzydsze i grubsze niż ja) wtedy zrobiło mi się strasznie przykro i postanowiłam im wszystkim udowodnić co stracili i w tydzień schudłam praktycznie z 59 na 55 kg (przy wzroście 176) i byłam z siebie strasznie dumna. ale potem znowu przyszły jakieś uroczystości rodzinne itd i znowu ciąg napadowy - wyrównałam to co schudłam z nadwyżką do 62 kg. i znowu obietnice poprawy i że schudnę w wakacje do 50 kg ale oczywiście spędziłam bite 2 miesiące w systemie 3(głodówka)+4(napad) bo musiałam się pocieszyć że wszyscy naokoło świetnie bawią się w wakacje a ja akurat nie miałam kasy na jakikolwiek wyjazd. Dziś zakończyłam 5 dniowy napad po 9 dniach głodówki , nie wiem co dalej, idą święta i wiem że niejedzenie będzie niemożliwe. Nienawidzę siebie, mojego ciała, samotności, tego wszystkiego od czego uciekam jedząc, tego że jakieś 80% moich myśli kręci się wokół jedzenia - analizowanie po kilkadziesiąt razy co zjadłam, czy przypadkiem nie za dużo, co powinnam zjeść a czego mi zjeść nie wolno, co bym zjadła gdybym mogła itd.. Chcę z tego wyjść, ale nie mogę pójśc teraz do psychologa bo na pewno powie mi żebym przestała się głodzić a ja naprawdę chcę schudnąć. MUSZĘ schudnąć do 50 kg. wtedy mogę iść się leczyć ale póki co czuję że tylko się od tego oddalam, przez chorobę tracę czas, młodość, kontakty z ludźmi , nienawidzę tego ...:/ Sorry że tak się rozpisałam, ale nie mam komu o tym opowiedzieć... trzymam za Was kciuki żebyście dały radę wyjść z tego bagna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba przekroczyłam granice81
do kolezanki powyzej- a ile teraz wazysz? ja tu zagladam od maja- i tak jak mówiłam nie moge przestac, obecnie waze 56,5-57 kg. chce wazyc 55 kg, kurwa, ale czy bede potrafiła przestac. tez potrafie nie jest cały dzien az do napadu, czesto wieczorem. ale nie wymiotuje, jednak zdarza sie robic lewatywy.... nie martw sie jestes jeszcze taka młoda. ile wazysz obecnie i ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cassadee
Aktualnie ważę 59 a chcę 50 kg (docelowo 53 ale doliczyłam 3 kg efektu jojo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niepewna . .
ej , słuchajcie . może wy mi pomożecie . Też podejżewam że wpadłam w to . Nie wiem czy miałam anoreksje , ale potrafiłam przez tydzień wytrzymać na dwóch małych jagurtach . Tak miałąm cały listopad . W niedziele sie opchałam i żygałam . W poniedziałek tak samo , ale wczoraj i dzisiaj obżarłam sie ale jakoś nie mogłam żygać . Starałąm sie ale nie mogłam . Może wiecie czy mam bulimie albo coś w tym rodzaju ? I po jakik czasie sie naucze wymiotować . To js silniejsze ode mnie . . Muszę schudnąć , bo waże 66kg przy wzroście 165 a chcę 50 , a najlepiej 46 kg . Pomóżcie !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubisia17
witam wszystkich. Jestem tu nowa, w zasadzie pierwszy raz pisę na takim forum. Nie wiem od czego mam zacząć... Choruję od ok 3 lat, najpierw anoreksja, później w gre weszły jeszcze wymioty:( koszmar. doskonale rozumiem wiele z Was, bo ta choroba to prawdziwe piekło! jestem w trakcie leczenia, 2 z reszta i myślę, że jakieś efekty są:) pozdrawiam serdecznie wszystkie inne osoby:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubisia17
do niepewna: ja też podobnie zaczynałam, wydaje mi się że to mogą być początki:( jeśli nie zabrnęłaś w to jeszcze za daleko to naprawdę próbuj nie wymiotować bo to jest jeszcze gorsze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nipewna . .
no , ale właśnie o to chodzi że musze wymiotować , bo czuję sie lepiej . Ale czsami żeby troche poleciało to musze 30 min siedzieć nad sedesem . Ale chodzi o to że nie mam takich napadów tylko poprosu jem , ale i tak wymiotuje . Nie wiem co to jest , ale wiem że podobne do bulimi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepewna . .
prosze o szybką odp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubisia17
ja tez tak na początku miałam. nie musiałam bardzo dużo zjeść żeby poczuć potrzebę zwymiotowania... wystarczyło że w moim subiektywnym przekonaniu zjadłam za dużo i napewno przytyję... na początku i ja nie umiałam wymiotować. ale sytuacja wymusiła niejako na mnie to, że bardzo szybko znalazłam sposób jak sobie pomóc:( szklana octy, itp... Boże, nieraz czułam, że zaraz umre ale i tak to robiłam:( naprawdę, jak tylko nie weszło ci to jeszcze w nawyk to zrób wszystko żeby nie wymiotować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilona8097
Proszę niech ktoś mi napisze jak głownie objawia się anoreksja bulimiczna i jak z nią walczyć bo podejrzewam że moja szwagierka ma taką chorobę i nie wiem jak jej pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubisia17
kiedy wydaje ci sie ze za duzo zjadlaś (choc tak naprawde nie zjadlas wiele) wymiotujesz jak bulimiczka, albo sie przeczyszczasz czy cwiczysz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilona8097
Jak mam ugryść temat z moją szwagierką u której podejrzewam tą chorobę i która może się nie przyznać że jest chora? Jak wogóle pomóc takiej osobie i od czego zacząć? Gdzie szukać fachowej pomocy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubisia17
powiem ci tak, jeśli ona nie będzie chciała pomocy to jic nie zdziałasz. ze mną też tak było:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×