Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Oczywiscie witam Rencia🌻 i Gali🌻 pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
IDAALIA zle mnie zrozumialas albo ja sie zle wyrazilam.Nie warcze na dzieci ani nie ublizam im w zaden sposob.To jest tak,ze jak znajduje sie w stanie totalnego wycienczenia odczuwaja to syn i coreczka bo wiem,ze moje nerwowosc i bezsilnosc w jakims stopniu odbija sie na nich.Ale to nie tak.Ja placze po nocach dlatego,ze moje dzieci musza patrzec na rozpad ich rodziny,ze kazdy krok do przodu wiaze sie jednoznacznie z cofaniem.Nie ublizylam moim dzieciom ani razu ale czasami jestem nieobecna,nie chce mi sie z nimi rozmawiac,poprostu sie zawieszam.I to mnie boli ale nie potrafie nad tym zapanowac.Zrobilabym wszystko,zeby miec na tyle sily by syn i coreczka nie odczuwali moich skokow emocjonalnych na sobie ale to nie takie proste.Kiedy pisalam o synu to napisalam przeciez,ze to on probuje mnie ukarac za cos swoim postepowaniem a ja zaciskam zeby i staram sie spokojnie z nim rozmawiac i dlatego potem placze po nocach bo nie chcialam takiego dziecinstwa dla swoich dzieci.A poza tym ja tez nie mialam latwego zycia.Dla mojego taty zawsze bylam zerem,garbem na plecach,kula u nogi a w moim domu nie bylo alkholu.Moj tata na trzezwo wyniszczal wsszystko co bylo pod reka a ze ja z rodzenstwa bylam najstarsza to obrywalam najczesciej.Byc moze wlasnie dlatego nie potrafie do konca sie zaakceptowac.Pomimo zblizajacych sie 40-tu lat czuje sie jak mala dziewczynka na ktora kazdy moze warknac(jak napisalas)a ja musze byc cicho,zeby nikomu nie bylo przykro.Zawsze z pietnem poczucia winy :( Nie chcialam tego w swoim domu,chcialam stworzyc moim dzieciom,szczesliwy,kochajacy dom.Zawsze powtarzalam,ze u mnie bedzie inaczej a jak jest? Nie trzeba dzieciom ublizac by czuly sie tez niepotrzebne i niekochane.Jestem wsciekla na sama siebie za stworzenie im takiego swiata i to jest dodatkowa przyczyna mojego wewnetrznego dramatu.Pamietam jak zawsze mowilam,ze u mnie w domu dzieci NIGDY nie odczuja na sobie postawy doroslych.Zycie mi udowodnilo,ze nie wolno mowic NIGDY ZAWSZE NAPEWNO a wyimaginowany bajkowy swiat runie predzej czy pozniej.Teraz chce sie podniesc,nauczyc sie mowic NIE i zaczac walczyc o siebie i dzieci...Chcialabym by mogly powiedziec,ze sa szczesiwe ale sama jeszcze nie wiem jaka jest definicja szczescia.Czy to znaczy,ze cos ze mna nie tak?.................Pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm serano ... w sumie nie chciałam porównywać cię do mojej mamy i podkreslac, ze jesteście podobne ... ja po prostu chciałam pokazać, że ona też jest człowiekiem i że ja zdawałam sobie sprawę z jej cierpienia, teraz dodaję, ze i z jej bezradności na ówczesną sytuację, że nie podoła,że nie da rady, że nie wytrzyma ... chciałam pokazać, jak myslało i co czuło wtedy jej dziecko mimo świadomości owej sytuacji ... ja pokazuję wciąż mojej małej, że odejście taty to nie koniec, ale początek innego, nowego zycia, które ma swoje cienie, ale ma za to wiele wspaniałych innych blasków, niż gdybyśmy byli nadal z tatą ... bo wtedy nie mogłbyśmy tak często plotkować w jej pokoju i tak często tańczyć jezioro łabędzie na golasa, skacząc jak dwa słoniki po całym mieszkaniu, bo nie mogłybyśmy tak często być po prostu z sobą; a co do naszych rodzin, wspomnień z dzieciństwa ... na forum kiki pisałysmy tam o tych wspomnieniach ... każda z nas wyrosła najczęsciej w domu pełnym albo przemocy psychicznej albo fizycznej, w niepokoju i stresie i bólu i zniewadze i obojętności ... takim sposobem miałysmy już nakresloną naszą przyszłość, w której gonimy za ideałami szczęsliwej rodziny, wspaniałego męża i dzieci ... nasza wybujała wyobraźnia i serce łaknące poczucia wartości i bezpieczeństwa sprawiają, że rzucamy się w objęcia takich ludzi, przy których chcemy ponaprawiać to, czego naprawić nie mogłyśmy w dzieciństwie ... a tu klops ... bo ci ludzie najczęściej niereformowalni ...echh ... najważniejsze, że tu jesteśmy :) bo skoro tak, to znaczy, że zdrowiejemy i normalniejemy w naszych poglądach, osądach i w naszej duszy :) się wykluwamy :D 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc! Dziekuje Wszystkim za tak mile przyjecie.Powiem Wam szczerze ze zaprosila mnie moja dobra kolezanka na topik : Kobiety mundurowych. Moj maz jest klawiszem wiec spokojnie lapie sie na tamten topik,ale niestety w tej chwili nie pasuje do tamtego towarzystwa.Owszem sa tam bardzo mile osoby ale jak dla mnie za bardzo szczesliwe.Nie zazdroszcze im i ciesze sie ze komus sie udalo.Chodzi mi o to, ze ja w tej chwili musze stoczyc walke ze swoimi myslami i uczuciami a tam niestety nie jest to mozliwe.Nie chce zatruwac ich radosnego humoru tylko dlatego,ze mi sie nie udalo...Napisalam wczesniej,ze poczesci jeszcze tkwie w tym toksycznym zwiazku.Napisalam tak dlatego,ze jeszcze jestem mezatka ale nie mieszkam juz z mezem...W czasie naszego malzenstwa nie moglam narzekac na rzeczy materialne.Mielismy wlasne mieszkanie,auto,pieniadze.Niby wszystko o czym moze zamarzyc mloda dziewczyna.Dorabialismy sie wszystkiego razem i bardzo mnie to cieszylo,ale on i tak zawsze dawal mi do zrozumienia ze jestem kims gorszym od niego.Tylko dlatego,ze jego rodzina jest troszke bogatsza.Zawsze musialam udowadniac jemu i jego rodzinie,ze nie jestem taka zla.Staralam sie aby wszystko bylo tak jak nalezy...W czasie naszego malzenstwa wiele razy prosilam go aby sie zmienil,aby mnie szanowal,aby okazal mi troche uczucia.Niestety nic nie dzialalo na niego a ja chyba nie chcialam az tak wiele??Kilka razy sie wyprowadzalam ale za kazdym razem wracalam do niego.Zmienial sie na chwile ale pozniej znowu bylo to samo...Tym razem powiedzialam sobie STOP!!! Musze cos zrobic aby zmienic swoje zycie.Teraz mam dobry moment na to.Jest mi bardzo ciezko ale pocieszam sie tym,ze jestem prawie 2000km od niego.Wyjechalam do Londynu do mojej rodziny.Jestem tutaj od dwoch miesiecy.Staram sie budowac cos od nowa.Nie wiem jak mi pojdzie ale jestem pelna nadzieii.Tutaj znowu nauczylam sie smiac i wychodzic z domu.Oczywiscie nie jest mi tutaj za rozowo.Bardzo tesknie za domem za moimi przyjaciolmi z Polski.Ale wiem ze musze byc silna aby w koncu sie uwolnic...Mam tez ciezkie dni i czesto placze ale wiem ze to kiedys minie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co jakos mnie wciagnelo to pisanie na tym topiku.... Powiem Wam,ze czesto mam glupie mysli.Czasem nie wiem czego tak naprawde chce.Z jednej strony chcialabym wrocic do Polski do meza.Wiem,ze duzo przez niego wycierpialam chociaz sobie na to nie zasluzylam.Ale to jest jedyne zycie jakie do tej pory mialam,jakie do tej pory znalam.Z drugiej strony nie chce tam wracac bo nie spotkalo mnie tam nic dobrego.Za duzo lez tam wylalam.Czasem mysle,ze takie znecanie sie psychiczne na drugiej osobie jest poprostu jak narkotyk.Ciezko sie od tego uwolnic.Mi tez bylo i jest bardzo ciezko.Boje sie co przyniesie nowy dzien.Boje sie jak bedzie wygladalo moje zycie.Nie wiem dokad ta droga mnie zaprowadzi.Nie wiem czy dobrze robie zostajac tutaj.Wiem tylko,ze tutaj odzyskuje pewnosc siebie,potrafie podniesc swoja samoocene.A bylo ze mna naprawde zle.Nie wychodzilam z domu bo sie balam (ale nie wiem czego sie balam).Nie spotykalam sie ze znajomymi.Odcielam sie od swiata zewnetrznego.Dopiero jak przyjechalam tutaj do Londynu pierwszy raz (bylo to w pazdzierniku).Zobaczylam jak moze mi byc samej.Zobaczylam,ze nie tesknie za moim mezem,ze daje sobie rade sama,ze jednak potrafie cos sama zrobic.Samo to,ze przyjechalam tutaj zupelnie sama tyle kilometrow jest dla mnie naprawde budujace.Ja nigdy nigdzie sama nie jezdzilam.Nawet jak znalam droge.Zawsze sie balam.Ale jak bylam tutaj pierwszy raz to podjelam ostateczna decyzje.Wrocilam do Polski, zwolnilam sie z pracy,ktorej nie lubialam i przyjechalam tutaj.Chcialam tez zobaczyc jaka bedzie sytuacja w domu.Czy moj maz sie naprawde zmienia czy stoi w tym samym miejscu.Nie widzialam efektow wiec sie spakowalam i jestem teraz tutaj i tutaj ucze sie nowego (mam nadzieje) lepszego zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SERANA
IDAALIA...cos w tym musi byc,ze dziecinstwo ksztaltuje nasze przyszle zycie.Gonimy za czyms co sie nazywa idealizowaniem rodziny bo podswiadomie boimy sie powtorek z domu rodzinnego.I jak na ironie sami czesto wpadamy w takie sidla wiec co z naszymi dziecmi?Czy i one maja powielac nasze bledy?Czy nie jest to kolko zamkniete? Coraz czesciej pragne dla nich czegos wiecej.Z tata maja praktycznie zerowy kontakt bo nawet jak jest to jakby go nie bylo.Tylko jak wypije to odzywaja sie w nim takie 5-cio minutowki rodzicielskie wiec nie odczuja chyba az tak bardzo jesli rozejdziemy sie(jeszcze nie miesci mi sie to w glowie)Byc moze wtedy kiedy znajde spokoj bede taka 100% mama.Moze bede mogla mowic wtedy o budzacej sie takiej prawdziwej wiezi z dziecmi jak Wy?!Pomimo moich wszelkich oporow gdzies z glebi mnie jakis glos mowi.Uda Ci sie,musi !!! Dziekuje Ci za wsparcie i dodanie otuchy.Zawsze inaczej sie wszystko odbiera bedac poza tym wszystkim.Dlatego powtorze raz jeszcze(to juz chyba z racji wieku ) ;) ze ciesze sie,ze zatrzymalam sie tutaj.I choc czasami Wam przynudzam to chyba nie odbieram Wam energii co? Bo jesli tak to powiedzcie mi tylko slowo i znikne choc byloby mi bardzo :( :( Rencia: Zycze Ci byz znalazla swoje szczescie choc ucieczka i tak niczego nie zalatwi.Przyjdzie czas,ze bedziesz musiala zmierzyc sie ze swoim malzenstwem.Wierze jednak,ze tutaj nabierzesz do wszystkiego dystansu i naladujesz swoj "akumulator" a wtedy napewno bedziesz miala odwage stawic czola problemom.3maj sie i powodzenia.Nie wspomnialas nic o dzieciach a to znaczy,ze Twoja "naprawa"moze byc naprawde szybka i fascynujaca. :):):) Pozdrawiam wszystkie zainteresowane osobki ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serania... Dziekuje za slowa otuchy.Wiem,ze ucieczka nie zalatwi wszystkiego za mnie.Wiem,ze jeszcze dluga droga przede mna i to wcale nie taka prosta...Mysle o tym,ze pewnego dnia bede musiala wrocic i dokonczyc te formalnosci,ze bez tego nie bede mogla dalej normalnie funkcjonowac.Ale w tej chwili wszystko jest jeszcze za swierze,a poza tym moj maz nie chce teraz dac mi rozwodu.Juz z nim na ten temat rozmawialam i to nie raz.Musze poczekac jakis czas i napweno to zalatwie, aby nie blokowac ani jego ani siebie,aby dac szanse nam obojgu na normalne dalsze zycie.Teraz musze wykorzystac ten czas jak najlepiej.Zebrac sily do dalszej walki.Jesli chodzi o dzieci to faktycznie ich nie mamy.Ja bardzo chcialam miec dziecko ale jakos nie umialam zajsc w ciaze z moim mezem.Chodzilam od lekarza do lekarza.Badalam sie na rozne sposoby i okazalo sie ze ze mna jest wszystko ok.Moze to on nie moze miec dzieci? Nie wiem.Nigdy sie nie zbadal.Nie chcial choc bardzo go o to prosilam.Pewnie sie bal...To tez sie przyczynilo w pewnym sensie do rozpadu naszego malzenstwa.Teraz mysle ze moze to i lepiej ze nie mamy dzieci bo one najbardziej by ucierpialy a tego bym nie chciala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jesli chodzi o to dziecinstwo to faktycznie tak jest,ze mamy zapisany pewien schemat,wedlug ktorego pozniej zyjemy.Ja tez mialam ciezkie dziecinstwo.Moj ojciec jest alkoholikiem.Moja mama miala z nim bardzo zle zycie i nadal takie ma...Ja chcialam zyc inaczej.Spokojniej.Nie chcialam aby moj maz pil i zwracalam na to bardzo duza uwage.I faktycznie znalazlam niby idealnego partnera: nie pije nie pali praktycznie bez nalogol.Ale co z tego jak to despota.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gali
takie wredne zycie, ale ja przyznam, ze ja bylem alkoholikiem prawie 15 lat, strasznie ciezko bylo mi sie od tego uwolnic, teraz jestem normalnym czlowiekiem, moge sie napic wina itd......ew. piwa, ale nie sadze zeby komukolwiek to przeszkadzalo.. dzis spotkalem sie z nia, dalem jej ten list..odnioslem wrazenie, jak by na to czekala, poza tym zobaczylem po raz pierwszy usmiech i usmiechniete oczy(usmiechniete oczy..trudno to opisac, ale mam nadzieje, ze wiecie o co chodzi) u niej..(tak jak 10 lat temu), nie wiem co bedzie dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali...moze Twojej rodzinie to nie przeszkadzalo,moze tylko Ty tak uwazasz.Nie osadzam tego.Ludzie po alkoholu roznie sie zachowuja.Nie wiem jaki Ty byles jak wypiles,ale wiem jak zachowywal sie moj ojciec i wiem jak zachowuje sie nadal.Codziennie awantury,nie moglismy spac w nocy,szybko uciekalismy do swoich pokoi aby tato nas nie widzial i zeby nie mogl sie niczego czepic.Moja mama siedziala po nocach i sie z nim szarpala albo wysluchiwala jego marudzenia.Tak bylo zawsze od kad pamietam.Nie przypominam sobie aby kiedys bylo inaczej.Teraz jestem juz dorosla a moj ojciec nie ma zamiaru przestac pic mimo namowy rodziny.Rodzina dla niego nic nie znaczy.A co gorsze on wcale nie staje sie lepszy teraz jak wypije.Wrecz przeciwnie.Staje sie coraz bardziej agresywny.Nie jest to dobry klimat do wychowywania dzieci.Domyslam sie ze Ty nie byles taki jak moj ojciec bo inaczej pewnie Twoja zona nie zostawilaby Ci dziecka.No chyba ze ono dla niej tak wiele znaczy.Nie chce Cie tutaj atakowac tylko chce Ci wyjasnic moja sytuacje rodzinna.Nie jest i nigdy nie bylo rozowo.Moj ojciec przepijal kazdy grosz.Chwalil sie kumplom ile ma kasy.A moja mama wtedy nie miala co nam dac jesc i musiala pozyczac pieniadze.Czesto chodzilam glodna ale nigdy jej tego nie mowilam bo miala i tak wiele na glowie....Moge wiec powiedziec ze moja mama miala i ma zle zycie z moim ojcem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A poza tym to zycze Ci gali powodzenia jesli chodzi o Twoja zone.Naprawde zycze Ci wszystkiego dobrego.Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam serdecznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali....:):) Alokoholikiem sie jest...zawsze...nawet jak sie przestalo pic.....Alkoholikiem pozostanie sie do konca zycia...Ty piszesz, ze mozes sie napic wina czy piwa? I ze jest okey? Czy ty zartujesz.....? mnie to ty nie oczarujesz...bo ja w tym fachu to jestem spec bracie.....:) Albo nie jestes alkoholikiem i nigdy nie byles... albo jestes....alkoholikiem i zaczales pic...i wczesniej czy pozniej bedzie to samo....czyli nawrot obsesyjnego picia. Zadnego innego wyjscia nie ma.....:):) Zycze powodzenia.......:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pog27
Gali - normalny, w sensie kontrolowanego picia, to Ty juz nie będziesz. Zgadzam się z moja przedmówczynią, może powinieneś się najpierw określić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rencia - ty tam siedz...siedz najdluzej jak mozna...z biegiem miesiecy bedziesz czula sie coraz lepiej...to ze tesknisz to normalne bylas z nim dosc dlugo...nie pamietam....pisalas...o...sprawdzilam 8 lat. To kupa czasu i sa przyzwyczajenia...ja mysle ze nie tesknisz za nim tylko za zyciem ktore dobrze znalas...a to tez daje jakis konfort - jakby nie bylo daje. Masz szanse zyciowa...nie boj sie... Poradzisz sobie. Piszesz ze zaczelas wierzyc bardziej w siebie, ze otworzylas sie na ludzi...nie boisz sie tak juz........BRAWO!!!!!!!!!!!! Tak trzymaj...nie zchodz z tej drogi.....za nic....nie wiem jak bys tesknila.... Masz racje te schematy z domow...powielamy....Ojciec alkoholik - maz tyran.......Typowo.... Masz wiele robory do zrobienia....Zacznij czytac o wspoluzaleznieniu (Serena tez) - koniecznie...Nie wiem jak dobrze znasz angielski....jak znasz jako tako....to nie wstydz sie i lec do grup pokrewnych AA - Grup Doroslych Dzieci Alkoholikow.....Oni maja wspanialy program rozwoju oparty na 12 krokach...dziela sie swoimi doswiadczeniami...zagladaja w swoj srodek....znajduja wady charakteru i pracuja nad nimi.....Poza tym podszkolilabys jezyk \"za darmo\" :) i moze znalazlabys przyjaciol........Oni sie bardzo wspieraja. Masz wielka szanse zyciowa...od ciebie zalezy czy ja wykorzystasz....Jak ci sie chce plakac z tesknoty to placz...ale nie wracaj najdluzej jak mozesz....dla samej siebie...:):):) Tamto zycie z nim to bylo zycie w stalym wewnetrznym konflikcie....to doprowadza do wariacji (serio)......stad te napady lekow....Trzymaj sie...jestes dzielna....zaczelas lubic siebie....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane - wybaczcie mi moje bledy...ja je zauwazam jak juz napisze i czytam co napisalam...Ale jestem poza Polska ponad 20 lat....Przepraszam...to mnie moze troche usprawiedliwia.:) Mial byc np. komfort....a nie konfort... Tak samo \"nie schodz\" mialo byc\" a nie \"nie zchodz\". Dupek jestem. Ja nie jestem w stanie dostrzec jak pisze...Nie wiem dlaczego.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
to nie tak, bylem i juz nie jestem.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawa teoria Gali :) Jak ja bym tej teorii zaufala to...lepiej nie mowic...a ty sobie sprawdzaj......ja nie. Ja mam sprawdzone na 100 %...i miliony innych ludzi tez.......:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli nie...to jedynie takie przypuszczenie mogles oprzec o Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gali
ale wjechalyscie na mnie, ja to tak nazwalem..bo pilismy co weekend..wtedy jeszcze z zona i to tak trwalo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Kochani!!! Dzisiaj wstalam o dziwo w lepszym nastroju niz zwykle.Otworzylam oczy i od razu pomyslalam ze musze zajrzec na nasza strone... PRESENT...Nie przejmuj sie bledami.Kazdy jakies popelnia nawet bedac w Polsce i uzywajac tego jezyka codziennie.To jest normalne...Zgadzam sie z Toba,ze alkoholikiem jest sie juz do konca zycia.Mozna nie pic ale nadal jest sie alkoholikiem.Tyle tylko,ze niepijacym.To jest okropny nalog i tak naprawde nie wyjdzie sie z tego tak do konca...Dziekuje Ci za cenne rady...Narazie chce tutaj zostac ile sie da.Mam okazje podszkolic sobie jezyk.Z dnia na dzien mowie coraz lepiej.Chce isc tutaj do szkoly angielskiej,w ktorej ucza jezyka od podstaw.To jest swietna sprawa.Skorzystam z tego tym bardziej,ze jest to darmowe i dostane za to jeszcze papiery,ze skonczylam ta szkole.Trzeba inwestowac w siebie.Kiedys mam nadzieje mi to zaowocuje...Tesknie faktycznie za moim dotychczasowym zyciem,bo uzaleznilam sie od niego i jak do tej pory innego zycia nie znalam.Ale nadrabiam teraz powoli zaleglosci.Moja rodzina a dokladnie moj starszy brat pokazuje mi jak mozna zyc.Jak wyglada takie normalne zycie.Teraz widze ile tracilam przez te lata.Wiem,ze juz zawsze bede miala w sobie cos z tamtej osoby jaka bylam do tej pory.Nie da sie tego tak calkiem wyrzucic z siebie.A moze sie myle? Nie wiem.Wydaje mi sie,ze takie przezycia zostaja w nas.Pamieta sie o tym mimo iz czasem tego nie chcemy.Ale dzieki temu nauczylam sie byc bardziej ostrozna.Inaczej patrze na ludzi.Jestem troche bardziej podejzliwa ale co tam...Trzeba uwazac na siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present idaalio widziaalna Zdaje mi sie ze potrzebuje pomocy oczywiscie wiem ze jak sama sobie nie pomoge to nikt nie jest w stanie mi pomoc ale .... moze jakies jedno zdanie ktore mnie postawi na nogi.... Jestem w punkcie wyjscie mam stan jaki mialam 5 miesiecy temu moje uzaleznienie sie odnowilo nastapil nawrot choroby Kontakty z \"nim\" sie odnowily,widzielismy sie moze nie tak jak powinnismy(nie na kawie w kazdym badz razie) nastapil balagam spowodowalo to rozmowy, ktore sa kierowane na tory rozmow o powrotach widze, ze on jest tak samo uzalezniony jak ja albo tak doskonale tym steruje, a jak jestem nieswiadomie wciagnieta w manipulacje jego do pewnego momentu kontroluje rozmowe w pewnym momencie przestaje i znowu udaje mi sie wskoczyc na tory kontroli widze, ze u niego jest tak samo ale w rozmowie jest mowa gdzies podtekstowa powrotu ,jasno \"tak wracaj\" jeszcze nie padlo, ani z jego stronu \"chce wracac\"tez nie padlo boje sie tyle zrobilam, taka stoczylam walke wiem ,ze aby tego uniknac jedynym sposobem jest calkowity brak kontaktu(zreszta sam to zaproponowal)przystalam na to a on odwrocil sytuacje,ze mimo naszego braku kontaktow nic z tego nie wyjdzie ale prosze bardzo, a potem rozesmial mi sie w twarz i powiedzial, ze i tak bedziemy razem, bo jestesmy wlasnie od siebie uzaleznieni juz zadalam sobie pytanie czy chce z nim byc i znam odpowiedz, ze nie chce, bo wiem, ze wroce do tego samego,bo ten czlowiek sie nie zmieni nie ma szans wracamy do tego samego ale boje sie manipulacji, bo zdaje sobie z tego sprawe, ze ja steruje nim, a on mna on tez nie daje sobie z tym rady mimo, ze to on jest w tym wszystkim ta strona silniejsza, a moze ja czegos nie widze chyba nie widze czegos on chyba czeka na jedno jedyne zdanie (wroc do domu) bo o milosci to juz wiadomo, ze nie mowimy k...... Present jak ja mam to ogarnac wszystko prosze poukladaj mi to bo mi sie zrobil balagan znowu w glowie trace kontrole pozdrawiam kazde uzaleznienie zabija powoli....jak z wodka napijesz sie i plyniesz.......ciag alkoholowy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość braveheart
dla odmiany moze facet wam opisze swoj jakze piekny toksyczny zwiazek ja bylem z kobieta 8 lat a od 2 mieszkalismy razem wlasciwie sie nie klucilismy i teraz wiem ze to byl blad ludzie musza sobie pewne rzeczy wyjasnic chocby mieli uzywac niecenzuralnych slow bo to narasta w glowie i nie pomaga w dalszym zyciu dodam ze nie bylo z jej strony uczucia swoista ryba tak to mozna okreslic i po tym okresie czuje sie skolowany i kurcze nie wiem dlaczego przykrywalem ja w nocy jak spala by nie zmarzla okazywalem (teraz to wiem)za duzo uczuc bo mylslaem ze na tym polega milosci chcialem by czula sie potrzebna no coz moze to moja wina bo kobietki wola tych silnych twardzieli choc pisza cos innego chodzilo mi o to ze teraz czuje sie tak jakbym to ja byl winien i do niczego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Braveheart - oczywisce ze nie jestes do niczego......teraz sie tak czujesz....ale to przejdzie.... Cma: Fundujesz dziecku wariatkowo...... Sobie...... powrot do piekla.....ale do piekla jeszcze bardziej koszmarnego...bo juz wiesz jak mogloby byc bez niego...... Ja ci nic wiecej nie napisze oprocz jednego....on ci mowi ze i tak jestescie uzaleznienie od siebie i bedziecie ze soba. Ciekawe..i typowe....to nie uczucie - on wie.... to te wysokie up - i spadek na dol...I tak w kolo...To tylko tak dziala....I on tego chce...bo sie uzaleznil tez od tych wyskokich i strasznie niskich skokow \"cisnienia. Twoje dziecko ma szanse zregenorowac sie po tym zwiazku jaki mu oboje zafundowaliscie.....A tak nie bedzie mial wogole szansy ANI SZACUNKU DO CIEBIE. SZACUNEK DO SIEBIE STRACISZ I TY. Chcesz taki zwiazek - bo inny nie bedzie - wczesniej czy pozniej? Masz sie za takie byle co? Dziecko i jego psychika ma dla ciebie tak male znaczenie? Nie masz takiego prawa - masz wobec siebie.... nie masz wobec dziecka.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poprawiam sie Cma: Masz wolna wole - sama podejmujesz decyzje...... Mamy rozum i wolna wole...Rozum po to aby przeanalizowac rzeczy....wyciagnac wnioski...wolna wole aby podjac decyzje najlepsza dla nas...Nadzwyczaj zadko korzystamy z tego co nam dano.....rozumu i wolnej woli.....Czesto poruszamy sie w sferze odrychow jedynie. Jakbysmy nie mieli rozumu...a mamy.... Tylko my myslec nie umiemy...albo umiemy slabo..... Sciskam....Zrobisz co bedziesz uwazac .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rzadko kuzwa...a nie zadko....Chyba musze sie poddac...i sie nie poprawiac.. Cma od samego poczatku (na swoim przykladzie) twierdzilam ze aby nie cierpiec i naprwde odejsc...trzeba zerwac wszystkie kontakty...jesli sie chce odejsc.....!!!!!! Ja zerwalam wszystkie....w tym ostatnim zwiazku z tym toksycznym. Gdybym choc raz sie z nim prywatnie spotkala....nie jestem pewna co by sie stalo...I tak po pol roku nabralam na tyle sily....ze widuje go gdzies czasem...i mam w dupie. Ty nie chcialas...to jest ta roznica......ty w srodku nie chcialas zamknac furtki. Tak, to jest jak z alkoholizmem...Dokladnie.....Uzaleznienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Decyzje podjelam zostaje przy tym co mam czyli nie wracam do tamtego,walczylam 5 miesiecy o wolnosc dla siebie i dziecka w depresji i bolu moja gupota polega na tym ze utzymuje kontakt znajac mechanizmy toksycznego zwiazku , wydawalo mi sie ze mam wszysto pod kontrola a nie mam wydawalo mi sie ze on nie jest uzalezniony, a on jest kolejny blad nie czytalam ksiazek wlasnie teraz w tempie expresowym przeczytalam w godzine ksiazke \"toksyczna milosc\"Pia Mellody tam jak na dloni caly mechanizm jak u mnie w zwiazku nie wiem czy mam o sobie powiedziec ze jestem debilem czy ze jestem naiwna powiem ze bylam nieswiadoma to ladniejsze okreslenie:) chyba wskoczyly mi juz normalne tory:) teraz bede walczyc ze soba dalej aby mi do glowy jakies pierdoly nie przychodzily no mowie nie mozna miec kontaktu jedyna droga do uzdrowienia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×