Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Ewunia: No wlasnie.....Pamietam Toltekow. A pzeslesz mi te kiazke ?.;) Jak Cie poprosze ?...prosze...prosze...prosze...prosze...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa napislas: \"A kontrolować czasami ktoś może właśnie w taki słodki sposób jak napisałaś Quest, wtedy człowiek czuje się z lekka zagubiony. I poddaje się, a potem czuje na sobie ciężar podjętej obietnicy, obietnicy, która została na Tobie „wymuszona” gładko brzmiącymi słowami. A ciężar, bo czujesz, ze coś jest nie tak... ale jeszcze w danym momencie nie jesteś w pełni przekonana, czy to z Twojej przyczyny czy z przyczyny tej osoby.\" Przepraszam ze przekopiowalam tyle.:) Ja , gdy poddaje sie czemus wbrew swej woli...ZAWSZE czuje ciezar...Dobre slowo : CIEZAR. Nawet jak jeszcze nie wiem intelektem, ze to \"slodka\" manipulacja, to juz duchem wiem. I czuje ten ciezar. Po tym uczuciu ciezaru w piersiach lub krtani...juz wiem, ze robie zle. I sie wycofuje. Cialo jest bardzo zwiazane z duchem. I poprzez cialo czesto wiem, ze cos jest zle w moich sprawach duchowych. Caluje Ewa 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy kochanie siebie to ,kochanie tego co sie ma w sobie? To zaufanie do siebie?Akceptacja tego kim jestem? To to wewnetrzne zapelnienie pustki?. To to odczucie ze jest ktos madry ,kto we mnie wszystko wie? Jesli tak.. To Kuzwa kocham siebie jak nie wiem co:) Moze dlatego ze pierwszy raz siebie znalazlam.. Ta mala tam.. ..ta cicha... w glebi duszy... w medytacyjnej ciszy.. TO JA ale jaja co?:) Kocham ta mala cicha...:)) Bo to ja:)) ..no dobra swira nie mam,,bo wiem ze jestem rozumiana:) Ewa Dzieki za ten fragment... Takie fragmenty ,to co 2 strone powinny byc wklejane .zeby sobie zakodowac w 100% .. Jak to szklanka napisala❤️ Pa malolatki :D Ps: polaczylam wszystkie swoje podosobowosci,zaakceptowalam pzreszlosc i siebie w niej..Ja 5 letnia,ja 10 letnia ,,itd. Az do dzis.. Jestem musze wam powiedziec zajebista:))) pozatym juz nie walcze ze soba,bo sie zaakceptowalam,zrozumialam,pogodzilam,pokochalam... pozatym ...w tej zgodzie zrozumialam ze mimo ze wydaje sie byc caloscia... To ta calosc nie jest mna:) Buzka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mrowkowska - nareszcie sie odezwalas. DOBRZE JEST WIDZAC LALCIA. Sciskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w dziecinstwie tak samo sie czulam Ewa. Tak samo. Za bycie soba bylam strofowana przez mame. Zawsze musialam przepraszac doroslych, nawet jak nie czulam sie winna. Wystarczylo, ze ona uwazala ze wina jest po mojej stronie. Mieszkalismy w przedwojejej kamienicy w Warszawie. Podworko w srodku. Dokolo okna. Dzieci, jak dzieci..wywijalysmy sie na trzepaku, gralysmy w klasy i takie tam. Byla jedna sasiadka, emocjonalnie troche nie za bardzo (dzis to wiem), i krzyczala na nas przez okno, nawet jak nie bylo glosno. Ja nie czulam sie winna...ale mama kazala ja przeperaszac. Nikt inny nie chcial i nikt inny nie byl przez matke zmuszany do przeprosin. I mnie tez wyszlo z tego, ze najlepiej wszystko chowac do srodka, sobie nie ufac oraz .......... obowiazkowo zaspakajac potrzeby innych. Kazde ich potrzeby. Dziekuje Ewa. Dzieki Tobie udalo mi sie znowu cos pojac...cos co ma zwiazek z dziecinstwem.❤️ Dobrze jest wiedziec dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwole sobie przedrukowac ten post z Psychicznego molestowania, bo on wlasciwie powinien byc tu. Pozdrawiam. Wikunia: Piszesz: Ja takie rzeczy przezywam bardzo mocno i długo. Ja tez. I mocno i dlugo. Mnie po prostu potrzeba bylo bardzo duzo czasu, aby zaakceptowac sutuacje. No bo zmienic jej nie moglam. Stalo sie - to co sie stalo. Zaakceptowac - to jest klucz. I juz wiecej nie rozstrzasac, nie analizowac, nie babrac sie w tym. Kazde kolejne wracanie do sprawy we wlasnym umysle - powodowalo coraz gorsze psychiczne samopoczucie. I to bylo jakby workiem bez dna. Psychiczne znecanie sie nad samym soba. I tu bylam w Piekle. Bo Pieklo jest tu, na Ziemi. A nie po smierci. Az doszlam, ze akceptacja mnie wyzwoli. Stalo sie - bo on taki jest, a nie inny. On wlasnie tak postepuje. Ktos inny zrobil mi swistwo...no coz?...dobrze, ze ja nie robie takich swinstw innym. Akceptuje. W momencie akceptacji nastepuje niebo. Niebo mamy tu - na Ziemi. Serio. A po niej nareszcie - wolni - zaczynamay dzialac, widzac rzeczywistosc. Widzac co mozemy dla siebie zrobic. Chocbysmy sie zesrali i tak - \"TAK JEST A NIE INACZEJ\". Wiec po co marnowac czas na cierpienie?. Samego faktu sie nie zmieni. I tu doszlam do wniosku, ze cierpienie jest wyborem. Wyborem czy akceptujemy, czy nie. Nie akceptujemy, to cierpimy. I tu byl milowy krok. Czesto gdy nie jestesmy w stanie zaakceptowac to: Siegamy po alkohol (ja w tym bylam dobra w przeszlosci), narkotyki, srodki uspakajajace i naseenne, innych mezczyzn, w zaprzeczenie prawdzie oraz w inne \"zastepcze\" stany. Najpierw to dziala - doznajemy chwilowej ulgi...ale tylko na troche. Do wlasnych toxyn dolozylismy dodatkowe substancje toxyczne. To dopiero bal.!! No i juz jestesmy w piekle. Ja kazdego dnia wybieram AKCEPTACJE. Czasami jest prosto, czasami skur****sko trudno. Bo ego nie chce akceptacji. Akceptacja go zabija. Ego chce rozstrzasania, dochodzenia. Ego kocha i pomaga utwierdzac w nas uraze. I to powoduje u nas cierpienie. Bo w nas jest naturalna potrzeba milosci i akceptacji. To jest stan jedyny tworczy dla czlowieka. A ja jestem czlowiekiem. I nie pozwole sobie na niepotrzene cierpienie. Odmawiam. I wlasnie w tej chwili glaszcze sie prawa reka po lewym ramieniu z wielka sympatia do samej siebie.. Zakceptowania nie mozna sobie wmowic, to jest proces i musi dokonac sie sam - w nas. Wikunia Zajmuje Ci dlugo, mnie czasem tez. Zaakceptowanie podlego zachowania u najblizszych jest najwiekszym wyzwaniem. I jeszcze raz - akceptacja wyzwala. Nie robimy tego dla kogos. Wylacznie dla siebie. W momenencie akceptacji - ZAWSZE - nastepuje chcec dzialania. W tym stanie ducha i umyslu widzimy bowiem teraz jasno, co mozemy zrobic. Czasem po prostu nic nie mozemy zrobic. I jest okey. Wikunia[serce wielkie]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie wy co kobiety? my wciąż i wciąż wracamy do przeszłości; jakbyśmy jeszcze nie do końca ją rozgryzły, przemieliły i zrozumiały; czyli nie uwolniłysmy się od niej do końca? czy to w ogóle mozliwe??? pamiętacie o mojej toksycznej mamuśce??? kiedy zaczęłam zmieniać siebie, musiałam i relacje z nią zmienić; ale nie szczególnie specjalnie - czyli przemyślanie do niej; moje zmiany wynikały ze zmian wewnętrznych ogólnych; zdobyłam się na odwagę powiedzenia veto, odwagę głośnej obrony siebie zamiast płaczu ukrytego bądź i otwartego - przed nią; robiła to dorosła kobieta w końcu- ja; zaczęłam jej wyznaczać granice odmawiając, stawiając sprzeciw i opór, jasno okreslając moje potrzeby, myśli i zdanie; początki były trudne; obrażała się na mnie i nie dzwoniła tygodniami, co było dla mnie wg niej karą - a dla mnie nagrodą za moją stanowczość i upór:) po półtorej roku takich przepychanek coś w niej pękło, otworzyło się - nie wiem; dla mnie liczy się efekt:) w moje 35 urodziny jak zwykle pojawiła się z prezentem i życzeniami; ale kiedy zawsze do życzeń dołączałyśmy takie cmok-nonsensy grzecznościowe w policzki ( wiecie o co chodzi), tym razem mama mnie po prostu przytuliła; a ja na ułamki sekund zdrętwiałam; bo ona przytuliła mnie tak po matczynemu; chyba obie byłyśmy wzruszone; od tych kilku miesięcy ja nadal jasno przedstawiam swoje mysli i odczucia;swoje nie i swoje aprobaty; a moja mama stoi za mną murem; ja zaczynam się jej zwierzać!!! :) kto wie, może za kilka lat staniemy się przyjaciółkami:)? kto wie:) i dlatego myślę,że robimy źle - wracając wciąż do przeszłości; skoro wszystko już rozdrapałyśmy i rozkopałysmy; opłakałyśmy i wyłkałyśmy ponownie; skoro już zrozumiałyśmy tę naszą przeszłość, która była bazą dla naszej dorosłości; powinnyśmy nie wracać do niej; blizny zostaną; do końca życia; na to nie poradzi nic chirurgia ani dermatologia; ani psychiatria wspierana psychologią; my jesteśmy już \"PO\" jakimkolwiek toksycznym związku; czyli zamknęłyśmy tamten rozdział; definitywnie; czasami wydaje mi się, kiedy tak tu siedzę i czytam,że zbyt duzo czasu poświęcamy własnemu rozwojwi, grzebaniu w różnorakich \"bazach\" naprawczych czyli literaturze; na gdybaniu i wzniosłych myślach, a zbyt mało poświęcamy czasu realnemu zyciu; realnym codziennym problemom; realnym codziennym sobie; bo mimo wszystko, dyskutując tak wciąż i wciąż,wyszukując i czytając wciąż nowe - nie idziemy do przodu; stoimy w miescu; stoimy i drepczemy jak na stacjonarnej bieżni; a może ja najzwyczajniej tylko tak sobie pierdzielę, bez większego sensu:)? a nie wiem:) ale tak myślę:) pozdrawiam was ciepło w ten zasypany śniegiem dzień:) idalka🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jedna z ....wielu
Witam Was gorąco mimo niesprzyjającej zimowej aury! Ciesze się, że znalazł się ktoś taki jak IDEALKA, która potrafiła spojrzeć prawdzie w oczy i głośno powiedzieć to, co każda z nas robi lub robiła przez dłuższy czas swojego życia -"stoi stale w tym samym martwym punkcie i drepcze jak na stacjonarnej bieżni'" Czas najwyższy to zmienić! ZROBIŁAM TO i wierzycie albo nie UDAŁO MI SIĘ!!!!!!!!!!!! Teraz już wiem, że to jakie będzie nasze życie zależy nie całkiem od czynników zewnętrznych, ale w dużej mierze od nas samych. Od tego czy w porę wypowiemy to magiczne słowo DOSYĆ. Ja po 22 latach nieudanego małżeństwa zdobyłam się na to-rozwiodłam się, odeszłam z dziećmi i proszę nadal JESTEM tą sama osobą, ale silniejszą, bardziej zdecydowaną. Nareszcie wiem, że marzenia są po to by je realizować i nikt nie powinien nam tego zabraniać, a tym bardziej ukochana osoba z którą sie kiedyś związałyśmy. Pamiętajcie NIC NA SIŁĘ.Życie jest piękne i trzeba żyć, aby przeżyć je godnie i szczęśliwie wybierając z niego to co najlepsze!!! NAPRAWDĘ WARTO!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jedna z ....wielu
SORKI -miało być IDALKA a nie IDEALKA Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam! POWODZENIA!!!!!!!!!!!!!!!! Spróbować zawsze warto.... Wierzę w Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedna z wielu:) to nie tak:) my wszystkie tutaj bardzo dawno lub mniej dawno temu zrobiłyśmy to co ty, pożegnałyśmy swoje toksyczne związki; ale to nie był koniec naszej \"męki\", tylko początek; początek budowy nowej siebie; naprawy tego, co gdzieś tam po drodze \"zepsuło się\" w nas; ja doszłam do wniosku własnie, że zbyt dużo czasu poświęcam, by wciąż i wciąż naprawiać coś w sobie; kilka dni temu napisałam o tym u siebie; tak bardzo skupiając się na ulepszaniu swojej duszy, zapominam niekiedy o zyciu teraźniejszym; nie będę wiązała się z nikim, bo jeszcze do końca nie wyzdrowiałam po toksycznym związku; nie będę się wiązała z kim innym, bo jeszcze nie jestem tego kogoś warta; nie będę ... bo póki co, mogę tylko skrzywdzić ... itd - takie myśli mną miotają; nie będę ... bo jeśli nie jestem do końca \"naprawiona\", to przyciągam tylko takich samych jak ja i w tych, którzy \"orbitują\" wokoło mnie, w nich własnie się tych cech doszukuję; chyba wcześniejszym postem powiedziałam sobie: dosyć :) i tyle w tym temacie; kropka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jedna z ....wielu
To wszystko co piszesz IDALKO to prawda. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Najważniejsze w tym calym zawirowaniu jest to, co słusznie powiedziłaś-ODNALEŻĆ SAMĄ SIEBIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa ❤️ Present ❤️ Dołączam więc do klubu zimnego domu. Ja w domu nie mogłam się nawet śmiać, bo już to komuś przeszkadzało. Miałam siedzieć jak „mysz pod miotła”. Ojciec zachowywał się tak jakby się mnie wstydził. Nosiłam okulary do 6 klasy i nawet jak jechaliśmy do rodziny to kłócił się z mamą, żebym broń Boże ich nie nosiła przy rodzinie. Jak cos źle zrobiłam to bił albo wyzywał. Ocena inna niż 5 i już byłam matołem. Inna = 4, bo coś mi nie poszło. Mama z kolei wyżywała się za byle co. Zero miała w ojcu oparcia. A zatem spełniałam funkcję mężczyzny w tej rodzinie. Ją też wyzywał. Nienawidziłam go. Chciałam, żeby umarł. Nigdy ze mną nie porozmawiał, ani nie przytulił. Miliony przykładów. Kiedy zaczęłam być bardziej samodzielna ośmieszał mnie na forum całej rodziny. Mówił, żeby mnie nie słuchać, bo jestem głupia i nic nie wiem. Ładny prezent na święta. Bardzo często byłam chora i od 6 roku życia błąkałam się po sanatoriach. Może mi nawet było lepiej przez to, że nie musze być w tym domu. Nie byłam przywiązana do domu, nie płakałam. Potem były obozy. Pamiętam, że jak wracałam kiedyś z obozu taka zadowolona, ze poznałam tylu ludzi i tyle osób mnie polubiło. Przyjechali po mnie rodzice i w momencie kiedy wsiadłam do samochodu musiałam przybrać maske, bo zaraz usłyszałam: „A co ty się tak cieszysz?” no i na nowo zabawa. Wiem, ze gdyby moja mama miała oparcie w ojcu to inaczej by to wyglądało. A on jak głaz. Teraz się uspokoił, bo pewni boi się o swoje zdrowie. To są rzeczy, których się nie zapomina, niestety. Macie rację, to ma tak straszny wpływ na nas, że coś niesamowitego. I boli całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wikunia❤️ Kiedys w dalekiej, dalekiej przeszlosci w pewncyh starych plemionach, starszyzna plemienna wychowywala dzieci od pewnego wieku. Musze przyznac, ze chcialabym tego doswiadczyc.;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To o czym piszesz Ewa powyzej, to jest SWIADOMOSC. Czyli ZROZUMIENIE. Po prostu istnieja fakty i coraz mniej potrzeby ich interpretowania. ❤️ Tak - to jest niesamowite!:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka to proste
przez swój egoizm i niedojrzałość spieprzyłas dzieciakowi psychikę mieć taką matke to wyrok już ci sugerowano niejednokrotnie: zajmij się dziećmi, ale ty wolałaś ddniami i nocami wypisywać bzdury na forum... wkrótce też zaczna się kłopoty szklanki z dzieckiem.. taka cena , cóż....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo, ja naprawdę nie chcialabym Cię pouczać i nie chcę dla Ciebie źle, ale ja, na miejscu jakiegokolwiek dziecka po rozwodzie rodzicow, wolalabym spokojne zamieszkanie z jednym z nich (np. z kochającą mamą) z możliwością odwiedzin taty (lecz tylko w pojedynkę) do czasu pogodzenia się z tym wszystkim i przetlumaczenia sobie tego, co się stało, w tej swojej delikatnej i wrażliwej młodzieńczej psychice (szczegolnie, że byliście dobrymi rodzicami i nic nie wskazywalo na to, że musieliście się rozstać), niż być uczestnikiem najprzerożniejszych spotkań w trojki czy czwórki z nowymi osobami, choćby nawet nie wiem jak bardzo te osoby były kochane i tolerowane przez jego wlasnych, z natury inaczej myślących o tym wszystkim, niż dziecko, rodzicow. Pomyśl o tym, Ewo. Kto wie, czy nie byl to błąd? To, co nawet nie zawsze jest rzeczą akceptowaną i przyjmowaną jako rzecz naturalną przez ludzi doroslych (wiele osob jak sądzę - ja także - czytało Cię z drżeniem serca, kiedy z taką lekkością pisalaś o tych szybkich spotkaniach towarzyskich z Waszymi nowymi partnerami, ktore być może akurat na Tobie nie robiły żadnego wrażenia bo chciałaś dla wszystkich dobrze) jest tym bardziej bolesne dla dorastających dzieci, choć tego nie powiedzą nikomu :( Popatrz na to przez pryzmat dziecka. Pozdrawiam i życzę szczęścia. Przepraszam, że się wtrącilam, ale ... musialam to napisać :( Nie tlumacz, proszę, w sprawach dziecka, wszystkiego tak po swojemu. I o to jedno Cię proszę. Ja także jestem matką i także wiem coś o tym. Dlatego napisalam. Moja rada. Bądźcie dla nich nadal tylko Tatą i Mamą i jeśli możesz to przynajmniej na trochę ogranicz ich kontakty z nowymi \"rodzinami\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę sobie, że.... To jesteś w końcu matką, ojcem, czy dzieckiem? Co to znaczy \"pryzmat dziecka\"? Masz w sobie miarki na wszelkie możliwe osobowości i sytuacje? Nie zazdroszczę ufności w miarki. Zanim zdążysz je poprzykładać wszystkim Twoim bliskim, staną się nieaktualne. Życie płynie. Uczucia płyną. Świat się dzieje. Codziennie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może jeszcze tylko jeszcze (coś ważnego) dodam: \"I bardzo się denerwuje gdy rozmawiam z Eksikiem o Jego sprawach, bo czuje (?), ze upada Jego dobre imię.\" ...... Ewo, nam matkom, nie wolno nigdy tak pisać. My naprawdę nie wiemy, co CZUJĄ nasze dzieci, dopoki one same nam tego nie powiedzą. My nie jesteśmy nimi. O tym, proszę Cię, zawsze pamiętaj, probując sobie tlumaczyć. A może on czuje (?), że Eksik (jego tata) rozmawia o jego sprawach nie tylko z Tobą ale i jeszcze z kimś? ... Kto wie? ... A może czuje, że .... albo, że .... Możliwości naprawdę jest wiele. Wybralaś jedną z nich, ale niestety Twoją. To tylko Ty, czy ja, możemy sobie MYŚLEĆ, co czuje nasze dziecko, a niekoniecznie jest to akurat to. :( Pełna Szklanko, pozdrawiam. Nie napiszę więcej, bo idę już spać. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewcia ❤️ Pięknie napisane. Quest ❤️ jestem już po tych ustawieniach. Mówią tam, żeby nie rozdrabniać energii, jak została stworzona na tej terapii, np. poprzed opowiadanie szczegółowo o tym lub nawet zbyt intensywne rozmyślanie, analizowanie tego, co się wydarzyło. Bo swoimi myślami można zakłócić jakby ustalony tam porządek. Teraz ma się \"dziać samo\". Dlatego powiem tylko ogólnie, że w moim przypadku, niewiele się myliłam...a właściwie wcale. Nie wiedziałam tylko, że to \"coś\" ma tak duży ciężar gatunkowy. To znaczy, hmmm...., powinnam być w dużo gorszej kondycji, niż jestem. Mogę szczerze polecić tę metodę (ustawienia systemowe Hellingera), jak ktoś jest niezdecydowany, to chociaż, jako uczestnik. Wrażenia są niesamowite, dogłębne i mogą całkowicie zmienić postrzeganie siebie i swojej rodziny. Właściwie tak się najczęściej dzieje. Nagle niezrozumiałe znajduje wytłumaczenie zupelnie inne, niż się do tej pory człowiek sam doszukał. Żeby mieć tę wiedzę, trzebaby mieć doskonały kontakt z duszą, ale pod warunkiem, że dusza chciałaby zdradzić swoje tajemnice. Być może czasem próbuje coś nam przekazać, tylko my nie umiemy odbierać. W metodzie ustawień mamy wszystko czytelne, po prostu bardziej dostosowane do naszego odbioru. To jest oczywiście moje zdanie, zresztą zupełnie nieważne, dla samej istoty sprawy. Jedno - co powtórzę - warto przejść takie ustawienie chociaż raz. Bardzo dużą uwagę zwraca się tam na włączenie w system rodzinny osób tzw \"wykluczonych\" (zmarłych, a zwłaszcza nienarodzonych lub wykluczonych z powodu konfliktu). Wykluczenie strasznie obciąża system. Inny członek rodziny może jakby chcieć przeżyć los tego wykluczonego, w \"zastępstwie\". Często, chce po prostu umrzeć i pójść za nienarodzonym bratem, czy siostrą. W dodatku, okazuje się, że nienarodzonych dzieci jest mnóstwo. Dlatego o tym piszę, żebyście sobie może przypomniały jakieś takie fakty w rodzinie. Jeżeli takie fakty były, to uważam, że koniecznie trzeba pójść na ustwienia, bo tylko tam można tego członka rodziny wprowadzić z powrotem w system, i zdjąć ciężar z osoby \"zastępującej\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ewo ... nie chcę cię oceniać ... ale czy nie nazbyt mocno chcesz ingerować we wnętrze syna??? wiem,że takim pytaniem dam mozliwość żeru \\\"pomarańczkom\\\", ale ja naprawdę zastanawiam się, czy ta twoja nieprzemozona chęć wniknięcia w jego duszę jest słuszna:o z tego co wiem, twój syn przechodzi trudny wiek dojrzewania; przechodzi go dosyć burzliwie i intensywnie; ale to niekoniecznie musi wynikać z jego \\\"Diabełka\\\" ... burza hormonów trafia również i na chłopców dojrzewających przecież i potrafi zrobić im z mózgu dosłowną pianę; sprawiasz na mnie wrażenie mamy nadopiekuńczej teraz, zbyt wyrozumiałej, która nadrabia tym \\\"przeszłość\\\", kiedy tej opieki nie miał zbyt wielkiej; ja w wieku dojrzewania byłam dla mojej mamy paskudnie trudnym dzieckiem; z perspektywy czasu i zwierzeń koleżanek, przezywających okres buntu swoich dzieciaków, mogę się tylko uśmiechać do samej siebie, bo życzyłabym każdemu tak trudnego dziecka jak ja w owym czasie:) i tak sobie myslę ewo, że zbyt wiele czasu poświęcasz na \\\"zrozumienie jego duszy\\\", że zbyt jesteś pobłażliwa i wyrozumiała teraz dla niego; a nic tak dobrze nie robi \\\"trudnym dzieciom\\\", jak poniesienie konsekwencji choćby najgorszych - własnych czynów; rodzic powinien być parasolem bezpieczeństwa, ale niedostrzegalnym; rodzic to taka szklana banieczka, w której żyje sobie nasze \\\"maleństwo\\\"; tylko ustalone granice i jasne, proste zasady; wywróci się ,podrze spodnie, podrapie kolano - niech boli; niech sam opatrzy rany, pokuleje kilka dni - mógł nie brykać; jesli zna zasady opatrywania drobnych skaleczeń - da sobie radę; jesli nie chciał o nich pamiętać - możemy przemyć jodyną, kiedy nas o to wyraźnie poprosi; nie wyobrażam sobie latać za moim kangurem i błagać go o pozwolenie na opatrzenie kolanka; pewnych błędów ewo nie da się naprawić; można uniknąć kolejnych; ale jeśli chodzi o duszę twojego syna - to przede wszystkim on sam musi chcieć ją poznać; a do tego na pewno nie zmuszą go rodzice; zmarły znajomy powiedział mi kiedyś: ty szukasz miłości ,a ona nieopodal ciebie, na wyciągnięcie ręki; ja przeniosłam to na inne sfery życia; szukamy niekiedy bóg wie jakich, niesamowitych rozwiązań problemów, a one są proste i na wyciągnięcie ręki właśnie; nieopodal; to nieprawda, że im więcej wysiłku i trudu poniesiemy w szukaniu tych rozwiązań, tym one lepsze będą; niekiedy im prostsze i łatwiejsze, tym lepsze; ale to tylko moja opinia; pozdrawiam idalka🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ewy
wiesz, nie chciałabym być Twoim dzieckiem i przedmiotem Twoich strategii emocjonalnych nie rozumiesz, czemu masz problem z dzieckiem????? bo sama ty stwarzasz te problemy....swoja filozofia zycia w necie, a zbyt mało wychowaniem dzieci.... też bym chciała być tak oporna na swoje błędy, jak ty:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa: Badz ostrozna. ❤️ Wydaje mi sie Ewa, ze chcesz miec \"za duze wplywy\". :) Takie dzialanie moze zrobic wiecej krzywdy niz pozytku. To moze byc za trudne dla niego. Daj mu dojrzewac po malu.. Ja wiem, ze to boli. Ale daj mu. I nie martw sie tak jego bledami. Ma prawo do bledow. Sciskam Cie kochana. To trudny wiek u dzieci. Ale on jest trudniejszy dla nich, niz dla nas - rodzicow. PS Nie wszystko musimy rozumiec - to nawet pewnego rodzaju arogancja wobec boga.;) Z miloscia❤️ Present

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ponieważ każda z Was wyczytała z tekstów Ewy dokładnie to, co sama chciała wyczytać - wyszły zupełne sprzeczności... Ja wyczytałam u Ewy ogromny strach i ból przed przyszłą sytuacją, kiedy zrozpaczona synowa wykrzyczy jej, że wychowała toksyka, który zniszczył jej (tej synowej) życie... Czy takie zarzuty nie pojawiają się czasami w Waszych ustach na topiku o molestowaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny czy wyscie zwariowaly ?. Chlopak sobie dojrzewa. Synowa i do tego zrozpaczona....? Przywoluje Was do porzadku :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dla mnie hitem
jest porównanie syna przez Ewę do toksycznego męża.... Ewo, zastanów się nad sobą, swoim światem i swoją świadomością. Ja spieprzałabym od takiej toksycznej mamusi:O:O:O:O:O:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja pomaranczki olewam machajac do nich skarpetka hje hje hje Nie wiem czy to nazywac problemem,poniewaz roznie mozna na to spojrzec,mozna bylo by to okreslic duza dawka empati,lub potrafieniem wczucia sie w cudze emocje.. Ale moje drogie panie mnie to strasznie wkurza..ja wiem ze to charakterystyczne dla DDA,ale kuzwa ja martwic sie bede tylko o swoje uczucia od dzis.Poniewaz mam przynajmniej PEWNOSC JAKIE SA.BO SA WE MNIE. Cala reszta moze byc zmyslona lub wyolbrzymiona.nie mam ochoty sie w tym bablac..Stare schamaty jak guma przyklejona do gaci sie ciagna. Present z tymi laskami z klubu sobie juz mowimy czesc:) heheh. Ja zawsze musze miec kogos na kogo wyleje swoje flustracje..Poniewaz znalazlam sobie nowa ofiare:)mojej nienawisci.. duzo we mnie :nienawisci,agresji,wybuchowosci,wyolbrzymiania,antypati. No coz.kocham siebie z tymi worami tez ❤️ tylko czasami mnie to boli,jak jakas z tych cech sie oddzywa. Tego typu emocje bola,szczypia,gniota,ugniataja,przygniataja,uciskaja.. brrrrrrrrrrrr Oh! chciala bym juz byc od tego wolna:) kisss

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mrówka 😍 Ja mam duży problem z emocjami i właśnie teraz je sobie fajnie załatwiam. Jest nieżle i spodziewam się dalszego ciągu mojego zadowolenia 🌼 Napisz do mnie i podaj mi swój e-mail, bardzo się ucieszę, Ty kochane DDA 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie Chciałabym tu wtrącić kawałek kompletnie nie na temat. Za dwa dni mam urodziny i wiecie co, na samą myśl mi się robi tak jakoś ciężko. Nie chce ich w ogóle obchodzić. Nie chce nawet o nich mówić. Czuję się źle, kiedy ktoś zaczyna ten temat. Czuję, ze mi się nic nie udało. Tak de facto nie mam w nikim oparcia. Jest niby on, ale boje się zaufać, wiec nie potrafię czuć się szczęśliwa. Tu za plecami słyszę tylko jak mnie obgadują, bo nie dostosowuję się do grupy, ludzi, z którymi mieszkam. Bo nie chce pic, imprezować i nie mam za co kupować ciuchów. Anglicy nie akceptują tego, że się dużo uczę. Zresztą tu panuje kultura picia i zarywania lasek i facetów a nie studiowanie. Nie potrafię tych ludzi zrozumieć, ani z nimi rozmawiać, bo kompletnie nie ma o czym. Meczę się strasznie siląc się na rozmowy o ciuchach albo filmach. Może Anglicy trochę podróżują, bo mają taniej no i to jest „FUN”, ale większość i tak siedzi w knajpie np. w Grecji i nic nie zwiedza tylko pije. Nie chcę generalizować, ale przeraża mnie ta płycizna, szczególnie widoczna u młodych. A może to jest normalne i ja mam tylko sama ze sobą problem, że nieadaptuję tego co mi chcą wcisnąc siłą. Present, wiem, że mieszkasz zagranicą. Kanada jak się dobrze orientuję. Nie wiem jak ty się tam odnalazłaś. Ja podróżowałam trochę po Stanach i Brytanii. Może Kanadyjczycy inni. Jakbyś miała chęć i czas na mała wymianę zdań to zapraszam. Mile widziana każda inna dziewczynka ze swoimi spostrzeżeniami. Mój mail: wik81toria@gazeta.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×