Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Dziewczyny, byłam przed chwilą na solarium! Wsiadłam do auta, tak sobie, mysląc, że teraz pewnie nie ma ruchu, a mam koło siebie 3 solaria. Weszlam do pierwszego - powiedziałam : na pewno Pani na mnie czekała, właśnie jestem ! (pierwsz raz w życiu...:D ) Pani mi polecila jakieś cudo brązujące...jeszce śmierdzę... byłam 10 minut, i jeszcze nie ochłonęłam. Nawet stanika nie ubrałam z powrotem, boby się zmoczył :D O rany...jestem kobietą ! :D:D:D Mam nadzieję, że opaloną jutro :) Ale fajnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
quest: Pieknie napisalas: \"To nie tak, że ja wpadłam na szalony pomysł kochania wszytskich nawet tych co mnie krzywdza. Ale jak pokocham siebie to będę mogła decydować.\" Cudo...!!!!! tak - ja tez ta samo czuje...sama decyduje - na podstawie danych...:D I dalej piszesz: \"Ale chyba jednak miłość musi być bezwarunkowa, to nie może być nagroda za to co ktoś dla nas robi.Bezwarunkowa nie znaczy ślepa.\" Tak - bezwarunkowa nie znaczy slepa...nigdy nie jest slepa...milosc wogole nie jest slepa...milosc widzi. Nie wiem skad to powiedzenie - milosc jest slepa. Milosc to decyzja - umowa ze soba. Oraz tak jak piszesz - Milosc nie moze byc nagroda, za to co ktos dla nas robi...bo wtedy jest obligacja. Milosc nie jest obligacja ani obowiazkiem...Jest wolnoscia. Milosc jest lub jej nie ma - w nas. Wydaje mi sie, ze wykonujac swoj taniec doswiadczylas stanu milosci. Ja tez czasem tancze...Mam wielkie lustro i tanczac sie widze... A tancze jakis balet swoj...z piruetami...i jak spojrze w lustro, to widze siebie i sie smieje...bo nie jestem baletnica, raczej poczwarka - jesli chodzi o balet ...a dla siebie wygladam na manifestacje Wolnosci w tym lustrze... i kocham to.... Jestes bardzo kreatywna quest - tak jak napisala szklanka. I jestes urzekajaco piekna w swoich odkryciach.❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milosc nigdy nie jest slepa - slepe jest uzaleznienie. W duchowosci definuja Milosc jako dbalosc o swoj i partnera rozwoj duchowy i wspomoaganie sie w tym nawzajem... a duchowosc mozna tez nazwac swiadomoscia... nazwywaja to i tak i tak. Czyli Milosc to danie wolnosci sobie i innym...danie sobie i innym prawa do wlasnych wyborow. Czyli jeszcze raz - Milosc to Wolnosc. Ale aby dotknac Milosci - pierwsze \"odsloniecie\" nastepuje w nas - i jest to Milosc do siebie. Za strachem stoi brak milosci do siebie. No - znowu sie rozpisalam jak glupia. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala mroweczka
No to mala mroweczka potuplata bezszelestnie-jeb,jeb,jeb Wszystkiego najlepszego dla Ja :) Fajnie sie was czyta laski! Pelna szklanka w gore biusty bo nadchodzi dzien rozpusty:) Po takiej solarce to wszystko moze sie zdarzyc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ło matko, a ja się zastanawiam, czy mam udawać, że nie jetsem śmierdząca, za pomocą solarium. Wszak antyperspiranta użyłam ostatnio rano...To do teraz, to juz się był zużył...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trudno; baaardzo trudno odsunąć od siebie wszystko inne i zacząć myśleć i stanąć z tymi myslami prosto w twarz; sądziłam do tej chwili, tej minuty dokładnie, że już to co złe - za mną; że przeszłam tę swoją krętą ścieżkę i teraz już tylko prosta, z marginesem wiecznej pamięci o pilnowaniu samej siebie - taki rowek przydrożny; i bęc i trach i bum; przeczytałam present - present! sądziłam,że kiedy już zrozumiem, co i jak i dlaczego i zapragnę zmiany i zacznę ją realizowac, to to miejsce nie jest już mi potrzebne; bo tylko mogłoby mnie zatrzymać, w miejscu; jednak nie:) chciałam szybko i na skróty i chyba nie wszystko do końca zrozumiałam; jak help : tyle razy o tym wszystkim czytałam i też miałam odczucie; blelbleble ,przecież to nie o mnie; a jednak; o mamusssss - własnie czytam radosnkę, jak współczuła samej sobie ze zdjęć ... ja nienawidzę zdjęć swoich, kiedy ktoś kieruje na mnie aparat, jesli tylko mogę, jestem grzecznie proszę : nie, kiedy nie ma innego wyjścia, wieję albo staję się ostra i wystawiam kły; kiedy ogladam swoje zdjęcia, wciąż mamlę pod nosem cięzkie epitety pod swoim adresem, coś w tym jest??? nadal zajadam troski problemy i stresy ... czy to może kiedyś mieć swój koniec??? Mawiamy; \"gdybym byla wyzsza to zaprosil by mnie na rande\" albo gorzej \" to niemozliwe by taki karzelek sie komus spodobal wiec po co miec nadzieje\". Zeby sie chronic stawiamy mur trzymajacy innych na dystans, aby nigdy nas nie zranili lub nie odrzucili. Kiedy facet usmiechnie sie od nas w barze zabijamy go lekcewazacym spojrzeniem - jesli najpierw my odzucimy jego to on nie bedzie mial okazji zeby odrzucic nas. Gdy ktos zaprasza nas na randke zakladamy, ze stroi sobie z nas zarty. Traktujemy zlosliwosc i sarkastyczna uwaga kladziemy przeciwnika na lopatki. I tak metoda radzenia sobie z potencjalnym odrzuceniem staje sie czescia problemu...\" - ha ... to o mnie ... siedzę teraz mokra od upału i spoconych oczu i żałuję że tu weszłam i cieszę się że tu jestem i co dalej??? help, czyli quest - chyba tak, chyba panicznie szukam miłości do mnie w innych, bo we mnie jej nie ma; ale tak trudno pokochać samą siebie!!! o wiele łatwiej jest szukać kogoś,a kiedy się nie uda, znaleźć sobie wytłumaczenie i cierpieć, niż walczyć z latami świetlnymi budowania własnego ja - od narodzin przecież; wiecie, co teraz zrozumiałam??? w związku z mariuszem??? że tak naprawdę obawiam się i obawiałam zycia z nim bliższego i dłuższego; jesli cieszyłam się perspektywą przyszłości wspólnej - to była moja projekcja pobożnych życzeń tylko; moje myśli: będzie inaczej, kiedy będziemy bliżej siebie; będzie inaczej, kiedy będę z nim na co dzień; będzie inaczej ... dlaczego niby??? jego zainteresowanie, telefony, chęć podtrzymywania kontaktu odbierałam jako wyrazy uczuć, dlaczego niby??? bo tak chciałam, nie, inaczej, bo chciałam żeby tak było; ale to przecież moje życzeniowe myślenie; i to moje rozumienie za dwoje, bo jesli same musimy siebie rozkładać na kawałeczki i drążyć i poznawać, to przynajmniej ja tak mam: robię to z innymi; rozkładam i oglądam kawałeczek po kawałeczku; i wydaje mi się, że wiem wtedy bardzo dużo o innym człowieku; no i czy mam ufać swojej intuicji, która mówi mi niekiedy tak dużo rzeczy sprzecznych z widokiem,takim obiektywnym, bez poznania przyczyn???? wiem, że ta notka haotyczna, ale czytam każdą wypowiedź, każdą z was i każda mówi o mnie i przemiawia do mnie; i muszę przyznac, że wyć mi się chce do was: że nie chcę już tych trudów mozolnych stawania się zdrowszą, nowszą, lepszą!!! że chcę mieć już tylko łatwo i tylko spokój i tylko błogość, bo nie mam już sił na nic innego!!! i stąd ta powierzchowność i trzpiotowatość ... i to idealizowanie mariusza, chociaż widzę jego braki, jego niedoskonałości, jego problemy z samym sobą, i tli mi się, że przecież on pokieraszowany tak jak my, tylko nie próbuje nic zmienić; zyje zyciem codziennym, pracą, wszystkim, tylko nie sobą; staje się cyniczny, hedonistyczny; a ja zakochana chcę mu pomóc, chcę mu dać coś lepszego, niż ma; chcę mu oddać siebie; a boję się,że to jednak egoista, że być może we wspólnym domu musiałabym mu się podporządkować, szczera aż do bólu??? a gdyby zdradzał??? a gdyby przestał się mną zachwycać??? zaczął widzieć wady??? pomniki walą się z hukiem; boję się tego i tak mi żal rozstawać się z nim; bo przecież, to najlepsze co mogę zrobić dla siebie - zerwać tę znajomość; która wnosi w moje życie słodycz truskawek,ale nic więcej mi nie daje;a stwarza troski problemy i zatrzymuje mnie; bo znów chcę zmieniać świat, człowieka uszczęśliwiac,a nie samą siebie; mamussssssss!!!! kiedy skończy się ta kołomyja!!!??? sił mi już brak; i chcę i nie chcę tego wyjazdu z nim nad morze; bo wszystko wróci do normy; czyli do tego co było do tej pory; a tak już nie może być, bo nie chcę; ciężko mi;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cudo brązujące śmierdzi normalnym czymś innymb rązującym, co już 10 lat temu smierdziało...jako wielka nowość... Idalka, dziewczyno...gdzie Ty jesteś, jak Mariusza nie ma ?????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia - dawaj mu moze mniej - dawaj mu kilogram za kilogram otrzymany od niego. Sciskam. Swiadomosc boli, dlatego tak malo ludzi chce isc ta droga, wiekszosc woli skroty. Tak juz jest. Ale warto, bo na tej drodze odchodzi kompulsywnosc, odchodzi myslenie zyczeniowe, przychodzi widzenie rzeczywistosci zblizonej do Prawdy i bez preensji do swiata i ludzi ...z akceptacja, ze jest jak jest. I od nas juz tylko zalezy co wybieramy dla siebie, a co zostawaimy za soba. W \"swiadomosci\" jest logiczne myslenia. Wolnosc od kompulsywnosci i roszczen. To jest oczywiscie stan idealny, ktorego sie raczej nie osiagnie, ale zblizyc sie do niego mozna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale kluczem jest pokochanie siebie na tyle, ze jest pewnosc , ze jestem wystarczajaca dobra. Wiec swojej wartosci nie musze juz udawadniac nikomu, bo sama o niej wiem.... i juz nie musze \"zapracowywac jej\" u innych. Interesuje mnie jedynie ktos, kto dostrzeze moje piekno w byciu soba. Nie jestem zainteresowana zadnymi sposobami \"uzdatniania mnie\" przez kogokolwiek. Chyba ze sama dostrzege ze powinnam cos zmienic u siebie - na to jestem zawsze otwarta, bo stale sie obserwuje. Zadufana w sobie - ktos powie? Nie - jedynie szanujaca siebie i innych. Pisza ze milosc jest egoistyczna, bo poszerza wlasna jazn. Zgadzam sie z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalia, ja sie nawet na kawe nie moge umowic. Teraz dopiero widze, jak ja sie boje bliskosci... W zwiazku z moim mezem prawdziwej bliskosci nei bylo, przez niego... Moze dlatego bylam w tym tyle lat? Ja wszystkich trzymam na dystans, ustalam reguly, jak potrzebuje ludiz to bede, jak nie to uciekam, nawet nie zadzwonie, chocby bylo sto wiadomosci na sekretarce... Nie wiem czy ja kiedykolwiek dojde do ladu z sama soba. Wiecie co by bylo dla mnie dobre i bezpieczne? Mily czlowiek przychodzacy dwa razy w tygodniu w celu... chemii wlasnie... ot tak, wpadlo mi do glowy, ale to tez jest ze strachu przed bliskoscia... Tylko ja sie tak boje, ze ktos mnie bedzie widzial tak jak maz, nawet nie wiem czy on mnie tak naprawde widzial, raz mowil, ze jestem jak modelka (przesadzone) raz, ze gruba i zaniedbana, potrafil sie czepiac drobiazgow a to, ze mialam wysypke to wygladalo jak trad, a to, ze mialam siniaka to jak obdartus... Ja sie boje, ze komus sie nie spodobam, rozebrna. Nigdy nie mialam z tym problemow, jak z kims bylam to zawsze sie czulam pozadana, moj maz, byl jedynym mezczyzna ktory tresowal mnie niechcieniem mnie... jakoby za to, ze ja mu odmawialam, a jak ja moglam z kims kto dzsien wczesniej przyszedl schlany albo wrzeszczal na mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie jestem tylko chcialam sprawdzic czy pamietam haslo do tego nick\'u nadal ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj maz uznawal zasade, ze jak wszystko nie jest perfect to nie ma co chwalic. Tzo znaczy jak mialam te kilka kilogramow za duzo to nie mozna mi bylo powiedziec, ze fajnie wygladam, wszystko automatycznie bylo brzydkie... bo on uwazal, ze jak sie tak chwali to bedzie jeszcze gorzej, bo sie za siebie nie wezme... Boze! Czemuz on sie za siebie nie wzial. Przeciez to bagno co on robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\" bo jestem wystarczająco dobra\" Przypomniałao mi sie cos. Niedawno spytałam mojego ojca- \"dlaczego przez całe moje życie nie powiedziałeś mi dobrego słowa, że jesteś ze mnei dumny, że mnie kochasz\".(Przyszlo mi to z wielkim trudem bo po mamie mam kłopoty z wyrażaniem uczuć.) A on na to - \"bo gdybyś była wystarczająco dobra to bym powiedział.\" I nawiązując do wypowiedzi Pełnej szklanki o dzieciach. Mam dwóch synów. Gdy urodził się pierwszy dopiero gdy miał pół roku nauczyłam się mówić do niego \"kocham cie\' i do dzis pamietam jakie miałam opory. Teraz staram się to powtarzać im tak często jak się da. I że jestem z nich dumna. Ja od rodzicow nigdy nie usłyszałam tych słów. Nie winię ich za to, wiem, że mnie kochali. Jak słoń w składzie porcelany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Matko, Radosnka - to co napisałaś w tym poście: 23:39 Smutenka, to jak ja bym pisała o sobie. To jestem ja! I uda się z tego wyjść????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tak na chwile... Halls? A czytalas dla siebie fragmenty \"Lustereczko powiedz przecie\" ? Z konca strony 48? Na mnie to zrobilo wrazenie o tym przyrownaniu ciala do przyjaciela. Naprawde mnie wstrzasnelo. Bede pozniej, napisze wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present - musi się udać :-) Radosnko - ksiąki jeszcze nie czytałam, ale już kupiłam i ma do mnie dotrzeć lada chwila. Chciałam dodać od siebie, że uwielbiam Krystynę Koftę. Jej książka \"Gdyby zamilkły kobiety\" otworzyła mi oczy na to jaka byłam i jaką chcę być. Ale to dość długa droga przede mną. Tak jak pisała Idalka, pokochać siebie jest bardzo, bardzo trudno. Skoro przez 30 lat było Ci mówione co innego, to nie da się w krótkim czasie tego \"odkręcić\". U mnie w rodzinie ciągle się wszystkich krytykowało. Juz od babci poczynając. Ona zawsze widziała najlepsze w innych ludziach, a własne dzieci i wnuki ciągle krytykowała. Mojaj mam natomiast przyjęła inną zasadę - nie lepszą. Krytykowała wszystkich. Poczynając od innych ludzi, na rodzinie kończąc - bleeee. Ja też to wyniosłam z domu. Ciągle mi ktoś nie pasował, a chyba ja sobie najbardziej nie pasowałam. Jak dobrze, że ja to pojęłam, teraz TYLKO trzeba to wprowadzić w życie. I wiecie co moja mama też sie pomału zmienia. Te książki, które sa tu polecane kupuje i później po przeczytaniu daję je mamie. I ona rzeczywiście to rozumie i zmienia się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie mam pretnesji do matki, że jest taka jaka jest - także w stosunku do mnie; dawno już zrozumiałam ją i wybaczyłam jej to wszystko, co znosiłam; nadal znoszę; po prostu staram się nie przejmować, tylko niekiedy nerwy puszczają, gdy mocniej uderzy,a wie skubaniutka, gdzie lutnąć, w które miejsce mojej duszy, żeby bolało jak sukinsyn; powinnam odseparować się od niej całkowicie; ale wtedy zostanę ja i ola; we dwie; co to za rodzina??? jakie znów ona będzie miała przykłady? czyż nie pokażę jej, że córka może zostawć matkę i nie chcieć jej widzieć??? wiem, wiem, ja jestem inna dla swojego maleństwa, ale przychodzi faza buntu nastolatkowego, jeszcze to jej nie dotyka, może i nie dosięgnie wcale,ale jesli dosięgnie??? to wszystko jest takie trudne i ma tyle \"ale\", które mnie osaczają, pętają ręce i stopy, kiedy chciałabym coś zdziałać; cięzko jest pracować nad samą sobą; w tych kilku dniach przemysleń i czytania was - zawzięłam się; pomalutku kiełkują we mnie decyzje, które zostaną podjęte; powolutku wszczepiam w siebie pewne zdania i słowa przeczytane tutaj; żeby wryły mi się w pamięć i w serce; być dobrą do samej siebie; szanować samą siebie - nie w obliczu innych, ale we własnym; bo ja już umiem bronić swojej osoby - na zewnątrz; potrafię żądać i egzekwować, ale sama z sobą ... oj cieniutko mi idzie ... i to prawda, że kiedy dusza kuleje - nie ma ch*** we wsi, ciało szwankuje; i to prawda, że te sadełko to bunt przeciwko światu; jak byłam nastolatką, mogłam zamknąć się w pokoju nabrumuszona i milczeć i odizolować się książkami - oto jestem zła na was i cały świat; teraz tak nie mogę, dziecko, dom, obowiązki;inna forma buntu nieuświadomiona - a zjem sobie, wypacham brzuszek, skoro cały swiat krzyczy,że trzeba być chudym,a ja na świat zła; takie skróty, ale do tego chyba zmierza to co myślę; wychodzi na to, że za każdym razem będę wracać do takiego etapu swojego zycia, kiedy podwinie mi się choć odrobinę noga w uczuciach; koszmar; oczywiscie, jeśli zostanę w tym miejscu, jakim jestem i odpuszczę ten cały mozolny kolejny etap; może koło pięćdziesiątki osiągnę spokój??? to całkiem niezła data:) będę miała jeszcze niemal pół wieku radości i spokoju:) tylko tak bardzo chciałabym mieć go już teraz:( znacie jakieś inne sposoby:(?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to wam doopy pozawracam:o pomocna dłoń podsunęła mi topik, siedzę tam własnie i czytam, o mężczyznach, którzy nie uzewnętrzniają uczuć; to prawda,że gdyby mi jakiś facet zaczął latać z kwiatami, wydzwaniał, że tęskni - zagłaskałby mnie na śmierc; do zarzygania - brzydko powiem; ktoś tam napisał,że jeśli chce się poznać uczucia mężczyzny, trzeba przyjżeć się kontaktom fizycznym - ale nie samemu seksowi - tak ja to rozumiem; więc kiedy jesteśmy razem, w każdej minucie nocy, kiedykolwiek bym się obudziła chociaż na \"jedno oko\", on trzymał mnie mocno w swoich objeciach, przytulony do mnie całym sobą; kiedy rozchorowałam się na anginę, cały plan dnia uległ zmianie i priorytetem stało się moje gardło,lekarz i apteka; o trzeciej w nocy otworzyłam oczy nie mogąć przełknąć sliny; ruszyłam się i usłyszałam: zrobić ci herbatki z sokiem malinowym? zapomniałam chyba,ze mężczyźni myslą inaczej niż my; że są jednotorowi; że kiedy pracują to w ich głowie jest praca; że kiedy są z kobietą, to w ich głowie panuje kobieta; uwielbiam, kiedy przechodzę a on chociaż placem mnie dotknie w przelocie; może faktycznie tak zmęczony, że nie ma siły na absorbcję mną? bo on kiedy już jesteśmy razem, odsuwa wszystko inne na bok; pracę, umówione spotkania, wieczorne posiadówki przy pisaniu artykułów ... czyzbym zgłupiała, ocipiała i szukam dziury w całym??? sama nie wiem; no i kretyńska duma nie pozwala mi zadzwonić; równie kretyńska duma nie pozwala także i jemu na to; dwóch kretynów siedzących na końcach kraju i czekających na telefon??? no niezłe:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia - ja nie znam innej drogi. Wlasnie sprawdzianem jak sie stoi "na wlasnych nogach", jest zachwianie w sytuacji uczuciowej... Kazdy przezywa takie sprawy gleboko oczywiscie ...ale jak zostaje kompletna pustka - to zle jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ja chyba nie nadaje się jeszcze na ten topik jeszcze chyba nie a to jest mój post z topiku czy jesteś w zwiazku............... w niedzięle przekonałam się że moja psychika bardzo ucierpiała przez te lata spedzone z moim ex . Słowa krytyki wypowiedziane w trosce o moja osobe odebrałam jako agresywny atak na moja osobę ....... czułam sie znowu nikomu nie potrzebna niechciana głupia idiotka wróciło poczucie że jestem zerem . Słowa niosły duzo prawdy były wypowiedzine spokojnie z troską i tak żeby mnie nie urazić a ja odebrałam to jak atak i stałam sie agresywna i to bardzo .............. troche to trwało aż ochłonełam i przyznałam osobie mówiącej rację - nie było w tej krytyce złych intencji ale ja odebrałam to jak atak w najczystszej formie i było mi z tym bardzo źle . Uswiadomiłam sobie że nie wszyscy chcą dla mnie źle , że mam przyjaciół , którzy przychylili by mi nieba a ja nie zawsze odbieram pewne sytuacje w sposób prawidłowy taki normalny . Dobrze że takie sytuacje zdarzają mi sie bardzo rzadko a jednak sie zdażają . Wczoraj rozmawiałam z ta sama osobą i było spokojnie i normalnie bez wściekłej reakcji jak w niedzielę i było mi głupio ze tak zareagowałam . wierze że kiedys pozbedę sie takich agresywnych odruchów obronnych . Miłego dnia zycze wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaaalia Teraz przeczytalam Twoj post ...mnie sie wydaje ze mozesz miec w nim racje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Whim: Mnie taka sama agresja trzymala dlugo jeszcze...To bylo jakies takie odreagowywanie tamtego. Ale to za jakis czas przejdzie...To jest chyba normalne w takich sytuacjach - po takich zwiazkach. Pozdrawiam serdecznie. Dzielna jestes. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×