Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black cashmere

??? gdzieś między pierwszą a nastepną miłością ???

Polecane posty

Black i Ginka, znowu będę na Was krzyczeć!!! Dziewczyny, ja Wam stanowczo zabraniam tak o sobie myśleć!! Black: \"Choc z drugiej strony zdaje sobie sprawe, ze duzo wymagam, potrzebuje ciagłej uwagi, bo taka jestem chwiejna...., jednoczesnie wiem, ze sama niewiele mam do zaoferowania( moja skrzywiona psychike i tony lęków przed wszystkim) wiec głupio czuje sie wymagajac czegos czego sama nie daje... i tak to sie kreci u mnie\" - tylko Ty wiesz, co w życiu przeszłaś, ile w Tobie emocji się kłębi, ale to nie znaczy, że jesteś gorsza! Jesteś młodą, wartościową babką i myślenie o sobie w takim sposób - że nie masz nic do zaoferowania, że wymagasz za wiele, że jesteś nie taka, jaka powinnaś być - to największa krzywda, jaką możesz sobie zrobić i Ty to wiesz, Black :) ja Cię doskonale rozumiem, bo sama tak o sobie myślałam długi czas, ale teraz wychodzę z tego, wiem, że mam mnóstwo zalet, że jestem wartościowa, a że ktoś tego nie zauważył? No to trudno, jego problem :D Ginka! \"Gdybym byla taka wartosciowa to by chcial mnie a on sie zastanawia... Ja wiem i zawsze wiedzialam ze z tym jaka jestem nie zasluguje na milosc.\" Ginka kochanie, wybacz po raz kolejny, ale za takie coś, to bym Ci przetrzepała tyłeczek :D nie myśl o sobie przez pryzmat tego, co Ci się wydaje, że on o Tobie myśli! Nie uzależniaj swojego zdania o sobie od niego. Kochana, Ty masz za sobą 4 lata medycyny, przecież to kosmicznie trudne studia! Musiałaś się naharować, namęczyć, nie wahałaś się, żeby rzucić wszystko i pojechać do niego. I Ty mówisz, że nie jesteś wartościowa?? I Ginka, każdy zasługuje na miłość, każdy, bez względu na to, co robi, kim jest, dla samego faktu bycia człowiekiem zasługuje na miłość! Kolejne podobieństwo widzę między nami, ja też tak myślałam, a to było wynikiem tego, że miałam złe kontakty z ojcem, tzn. może nie złe, ale nie czułam od niego miłości, bo on mi tego nie okazywał. Ale psycholog mi uświadomił, że to nie ja tu mam problem, tylko on, bo to on nie potrafił mi okazać uczuć. Ja przez to, mając 24 lata, jak mi powiedział coś przykrego (coś, co ja odbierałam jako przykre, a co wcale obiektywnie takie nie było), stawałam się 5-letnią dziewczynką, która siadała w kącie i płakała. Ale teraz oswoiłam tę dziewczynkę, wiem, że muszę i umiem się nią zaopiekować i dam sobie radę ze wszystkim i życzę Ci, kochana (Wam życzę wszystkim) żebyście stały się swoimi najlepszymi przyjaciółkami i uwierzyły w to, że nawet jak nie ma faceta, to nie jesteście przez to gorsze, bo szkoda tracić czas dla kogoś, kto tak naprawdę sam nie wie, czego chce. Black, jak widzę, jak piszesz, co we Wrocławiu, to serce mi się ściska, ale obiecałam sobie, że nie będę płakać już przez niego :) ściskam Was wszystkie mocno - Black, Ginka, Zawsze, Tęsknię i wszystkich, którzy podczytują 😘 :) pamiętajcie o cycku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki, Zawsze :) ja taka mądra się zrobiłam, bo, kurczę, po 2/3 terapii już wypada, żeby mi coś w głowie zostało, nie? :D a tak poważnie, to już miałam dość tej Halinki, którą się stałam, takie rozlazłe kluchy się ze mnie zrobiły, które płakały, jak się kot krzywo spojrzał :-o i naprawdę chyba najważniejsze wnioski, jakie do tej pory wysnułam, to po pierwsze, że moja wartość nie zależy od tego, czy mam faceta, czy nie, a po drugie, że gdyby to była prawdziwa miłość, to bym była z nim i nie potraktowałby mnie na koniec tak, jak potraktował... a skoro to nie była prawdziwa miłość, to dobrze się stało, szkoda tracić czas, a może ta prawdziwa miłość już do mnie idzie? (Pomijam tu fakt, że ja wciąż go kocham, w końcu nie jest łatwo wymazać uczucia za jednym pstryknięciem palca :-o a szkoda :D)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halinko,swieta prawda !!!! To,co piszesz jest bardzo madre,tylko teraz kwestia jest taka,zeby to do nas doatrlo,zeby to jakos zadzialalo ... Mi dzis jakos smutno,kupilam sobie cin cin vermouth ... i mysle,ze do wieczorka wypije ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam nosa, podchodzę do kompa akurat wtedy, kiedy ktoś coś pisze ;) Zawsze - to poczekaj do wieczorka, ja wyciągnę piwko i z chęcią też się napiję, może dziewczyny też przyjdą :D a ja, w ramach wiosennych odświeżanek, robię porządek w szafie, pozbywam się mnóstwa ciuchów, pamiątek i tego typu rzeczy ;) to bardzo oczyszczające (dosłownie :D) zajęcie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halinko, widze, ze terapia przynosci efekty :D, tez poznałam jej dobroczynne działanie, ale u mnie problem jest taki, ze potrzebowałabym kogos kto by mi codziennie o tym przypominał;) Prawda jest, ze terapia dała mi siłe w najgorszym momencie, ale nie jestem na tyle konsekwetna i niektore błedy popełniam znowu;) tylko teraz staram sie nie \"pielegnowac\" tego rodzaju negatywnych odczuc i w maire mozliwosci skrcac czas na takie rozmyslania do minimum, ale jak mam gorszy dzien......... to same wiecie;) Wiesz plus tej terapii jest taki, ze nauczyłam sie \"bronic\" siebie, moj byłyna koniec strasznie \"pojechał\" po mnie i moje poczucie własnej wartosci spadło grubo ponizej zera.... dzisiaj mimo, ze sama o sobie czasem mysle w tak negatywny sposob, wiem, ze nie pozwoliłabym komus obnizyc moje poczucie własnej wartosci, a miałam juz wiele okazji to przetestowac;) nauczyłam sie troche stawiac pewne granice i mowic głosno NIE!!, ale to wymaga stałej pracy nad soba i codziennie sie o tym przekonuje, ze nie mozna odpuszczac aby nie wciagnac sie w ten wir raz jeszcze.... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps. kiedy usłyszałm te rozne nieprzyjemne rzeczy do jego znjomych, zareagowałam... hmm jakby to powiedziec BARDZO ASERATYWNIE i jasno powiedziałm co o tym mysle i wiecie co miałam dzika satysfakcje z tego powodu:-) szczegolnie jednej powiedziałam bez owijania w bawełne co mysle na temat jej pobudek do opowiadanie takich dupereli - krowa niech sobie nie mysli, co nie znaczy oczywiscie ze Cudak nie \"zgarnał\" za to... tez usłyszał pare słow do słuchu :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Black, ja myślę, że połowa sukcesu to to, że zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawę. Wiesz, ja też się trochę obawiam, czy po terapii to wszystko nie wróci, ale wiem, że zrobię wszystko, żeby to nie wróciło, bo jak sobie przypomnę siebie z tamtego okresu, to, co przeżywałam, jak się czułam, jak wyglądałam, to czuję się, jakby mi ktoś wbijał nóż w serce. Staram się odpychać od siebie myśli o nim z nią, raz się udaje, raz się nie udaje, jak się nie udaje, to puszczam pod nosem wiązankę pod jego adresem i jest lepiej :D głupia metoda, damie to nie przystoi, ale ważne, że skuteczna :D Może powinnaś jeszcze iść na kilka sesji? Może jak sobie odświeżysz to, czego się nauczyłaś, to lepiej Ci zapadnie w pamięć? :) Mi się też wydaje, że nauczyłam się bronić siebie, chociaż nie miałam okazji tego przetestować (tzn. przetestowałam w kontaktach z ojcem, wyszło nieźle, ale nie z byłym, podczas ostatniej rozmowy telefonicznej byłam tą samą Halinką-Ciepłe-Kluchy :-o), ale coraz odważniej mówię \"nie\", jak mi coś nie leży. Widzę, że wszystkie mamy podobną gamę problemów :D no i ten Wrocław nas łączy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc kobitki :) Ale mnie objechaly no no no ... Ale nie mam za zle nie... Tylko to jest tak... Ja taka niska samoocene mam tylko jak mi zle... Jak mam dola... To poprostu wszystko do mnie wraca i tyle... Zle wspomnienia... zle mysli... Ale nie jest tak ze na codzien uwazam ze jestem beznadziejna. Ja wiem ze jak mnie zostawi to musze sobie poradzic... I poradze sobie... Zaczne od psychologa a skoncze za 2 lata dyplomem na uczelni... Wiem ze dam rade... bo musze, choc wiem ze bedzie potwornie ciezko... Tylko ze ja mialam troche co innego na mysli... To ze jak sobie poradze z tym sama a on nie zechce mi w tym pomoc... Tzn... mysle ze nawet jakby bardzo chcial to na odleglosc nie da rady... To owszem bede jeszcze silniejsza... i zdystansowana ale jezeli mialoby nam sie udac to cholernie trudno bedzie mi odbudowac zaufanie... No i ten dystans wtedy w niczym nie pomoze, wrecz przeciwnie. I co najlepsze w tym wszystkim sama zdrada jako taka bedzie najmniejszym problemem. Najwiekszym zas to ze w najtrudniejszym momecie mojego zycia on wybierze zycie na odleglosc... i nie da rady mnie wspierac... A zwiazek bez zaufania i z obawa ze jak cos zlego nam przyjdzie razem przezywac to on zabierze sie i odejdzie bo bedzie cos wazniejszego.... albo bedzie mu tak latwiej nie ma najmniejszego sensu. Mimo ze milosc moja do niego jest potwornie wielka... A dlaczego taka jest? Halinko wlasnie dlatego ze zatracilam sie cala w tym czlowieku i to wlasnie daje mi szczescie przy nim. Nie wiem czy jak odejdzie bede miala kiedys tyle odwagi by uczynic to ponownie z nim czy kimkolwiek innym. Ale ta milosc jest dla mnie dlatego tak uskrzydlajaca i mobilizujaca... Bo cala siebie daje... Gdybym zachowywala sie nazwijmy to ostroznie to pewnie ze latwiej bym sie z tego otrzasnela... To bezsporne ale jak mialabym z nim budowac trwaly zwiazek to nigdy tak naprawde nie zbudowalabym z nim pelni szczescia nie dajac siebie calej. Uwazam ze milosc to ryzyko ktore podejmujemy. Nie kochamy kogos kogo nie znamy... Wiemy jakie ma wady i zalety. Jak kochamy go na pol gwizdka to tak nie bedziemy szczesliwi sami ze soba... Tak to chyba jest z tymi drugimi milosciami... Dlatego sa inne od pierwszych. Bo po przejsciu tego morza cierpien jestesmy silniejsi ale tez mniej ufni i nie chcemy znow ryzykowac i pokochac tak jak kochalo sie pierwszego... bez przykrych doswiadczen... I ja nie zamierzam sie z tego otrzasnac... Nie zamierzam przestac oddawac sie cala... A jak zdecyduje ze nie chce byc ze mna... To pojde na ta terapie nie po to by sie do niego zdystansowac i pomyslec sobie jaki jest z niego dran... Tyle to potrafie bez psychologa... Pojde wlasnie po to by bedac silna w zwiazku oddac sie mu jednoczesnie cala bez reszty... Po to by na wszelki wypadek w przyszlosci dac sobie szanse by mu zaufac a jak nie jemu to komus innemu. Widzisz to nie jest tak ze ja nie cierpie samotnosci jaka teraz mam... Ja ta samotnosc bardzo lubie... Nie moge tylko zniesc tej niepewnosci... Ale wiem ze bez wzgledu co postanowie i kiedy wyjade... to nie zamkne nam drogi do wspolego szczescia. Jak kocha to bedzie chcial mnie - to wiem. Jak tak placzecie ze nikogo nie ma to mysle sobie ze ja czasem za tym tesknie... Czasem tak jest lzej... Poza tym jest tak, ze hmmm .... nie wiem jakim cudem, ale mezczyzni na mnie zwracaja uwage... Skoro tak jest to nie bede sie zastanawiac teraz nad tym ze jestem nic nie warta bo mnie rzuci albo mnie zdradzil... Ja sama w sobie piekna nie widze... ale nie musialam go widziec ja by zauwazyl je Mis, rozumiecie? Moze mam niska samoocene ale zdrowe do niej podejscie? A moze jej wcale nie mam tylko siebie nie akceptuje... Wychodzac z zalozenia kazdy ma swoj gust... To co mi sie nie podoba nie musi sie nie podobac komus innemu... A i jeszcze jedno... co do zdobywania faceta na placz i wielkie cierpienie... Ja wychodze z zalozenia ze jedyny sens ma zdobywanie faceta na szczerosc... Co z tego ze jak chce mi sie ryczec a ja sie ubiore, wymaluje i narysuje sobie rechot na ustach to jemu bedzie latwiej... Moze i tak ale jak sie zdecyduje na mnie to dalej mu bedzie latwiej gdy maska opadnie? Czy moze mialabym jej nigdy nie zrzucac?Jak chce mi sie smiac z tego co robi, jak opowiada zarty czy sie wyglupia to sie smieje... bo mam ochote, bo tak czuje... a jak nie mam ochoty to chocby tone dowcipow mi opowiedzial to sie nie usmiechne...No ale mam tez swiadoamosc tego ze facet woli proste, nieskomplikowane kobiety... I ze moze przez to mnie opusci... Ja wtedy bede szczesliwa z tego faktu ze opuscil mnie bo poznal mnie cala i zdecydowal ze to nie dla niego... W koncu predzej czy pozniej doszedlby do tych samych wnioskow. A lepiej wczesniej to jasne... Widzisz, Halinka jak mi sie chce ryczec to rycze choc wiem ze mu z tym latwo nie jest... Ale jak ma kochac mnie to musi wiedziec kogo kocha zeby sie nie rozczarowal. Tak wiec podsumowujac... chyba z ta maja niska samoocena nie jest tak zle, za samotnoscia zdarza mi sie nawet tesknic bo nie lubie hustawki nastorjow jaka serwuje mi ta niepewnosc i dam sobie rade bez niego jezeli bedzie trzeba... Ja tylko chce by nam sie udalo jako zwiazkowi... i wiem jakie bede skutki tego ze radzic sobie bede z tym sama. Rowniez wychodze z zalozenia ze jak mnie kocha to mnie zanjdzie na calym swiecie by ze mna byc i nic sie liczyc poza mna nie bedzie a jak nie kocha... To moze nie rozumiem dlaczego ale to on ma byc szczesliwy... Ja wtedy swoje szczescie rowniez znajde... A nikt nie powiedzial tak naprawde jak bedzie... Bo on nie mowi mi nic jezeli chodzi o to co do mnie czuje... i wiem ze tylko z ostroznosci... by potem nie zmienic zdania... A co do tego pana ktory zali nam sie ze jest po drugej stronie... Jest mi strasznie przykro i mysle sobie ze nie ma rady trzeba ta twoja kobiete przelamac i przekonac do tego ze warto oddac sie calemu choc tak by zachowac wlasna odrebnosc... Moze jak nas czytasz to latwiej Ci ja zrozumiec? Ja mam nadzieje ze da sie cos z nami jeszcze zrobic bysmy potrafily znow pokochac cala geda... Tylko potrzeba nam troche czasu... pewnosci siebie... i cierpliwosci z drugiej strony... Pozdrawiam wszystkich... Ech... a ten moj Mis czyta i czyta... i skonczyc nie moze... A ja sie denerwuje co on tam o mnie mysli... No cuz... Masz babo jak zes sama chciala... No mam nadzieje ze wybronilam sie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nikt nie powiedzial tak naprawde jak bedzie... Bo on nie mowi mi nic jezeli chodzi o to co do mnie czuje... i wiem ze tylko z ostroznosci... by potem nie zmienic zdania... A co do tego pana ktory zali nam sie ze jest po drugej stronie... Jest mi strasznie przykro i mysle sobie ze nie ma rady trzeba ta twoja kobiete przelamac i przekonac do tego ze warto oddac sie calemu choc tak by zachowac wlasna odrebnosc... Moze jak nas czytasz to latwiej Ci ja zrozumiec? Ja mam nadzieje ze da sie cos z nami jeszcze zrobic bysmy potrafily znow pokochac cala geda... Tylko potrzeba nam troche czasu... pewnosci siebie... i cierpliwosci z drugiej strony... Pozdrawiam wszystkich... Ech... a ten moj Mis czyta i czyta... i skonczyc nie moze... A ja sie denerwuje co on tam o mnie mysli... No cuz... Masz babo jak zes sama chciala... No mam nadzieje ze wybronilam sie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No z tym Wroclawiem to niezla sprawa... A skad jestes Ty Halinko? No i oczywiscie chcialam zaznaczyc ze z Wroclawia do Krakowa tez nie jest daleko... Ja bardzo lubie Krakow. Bardzo mi sie podoba to miasto... No i przed wyjazdem bylam tam w sprawie wizy... Bylam z kumpela... I zaciagnela mnie do takiej smiesznej restauracji... To bylo kolo ambasady... Chyba jakas kamieniczka na Malym Rynku... Bylysmy na pierogach... I spotaklysmy tam sporo cudzoziemcow... No jak to w Krakowie... Ale to mi sie podobalo ze to byl jak dobrze pamietam bar mleczny... I wystroj taki z poprzedniej epoki... Nic specjalnego... Za to jedzonko bardzo dobre i tanie... I ci wszyscy cudzoziemcy czekali na 12:00... kiedy bedzie otwarte. U nas we Wroclawiu turysci raczej nie chodza do barow mlecznych a tam ich bylo zatrzesienie... Oczywiscie studenci tez byli ale w duzej mierze jednak turysci... Podobalo mi sie bo wystroj baru kontrastowal z mieszanka ludzi jaka w nim przesiadywala. Z reszta tam byly poprostu tlumy i ludzie czekali przy kasie na wolne krzeselko... Poznawali sie ... Taki smieszny klimacik... Zawsze wiesz moze o czym mowie? Kurcze nie moge sobie przypomniec jak nazywala sie ta knajpka... Wiem ze to byl bar u kogos... ale u kogo? U cioci? Moze baci? ...Cieplo to wspominam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka 🌼 nie ma się przed czym bronić, bo nie pisałam tego po to, żeby Ci zrobić przykrość, wiem doskonale, że my sobie możemy tylko wyobrażać, co przeżywasz, bo chociaż nasze sytuacje są podobne, to przecież nie identyczne, a Ty naprawdę rzuciłaś się na głęboką wodę i tylko Ty wiesz, ile Cię to kosztowało.. dlatego właśnie napisałam, że my tu możemy Ci tylko pokazać, jak to wygląda z boku, mając nadzieję, że może Ci to jakoś pomoże ogarnąć całą tę sytucję i spojrzeć na wszystko świeższym okiem. Wiesz, ja Cię naprawdę podziwiam, że zdecydowałaś się na taki krok, że mimo tego, że pojawiła się inna, walczysz i jesteś przy nim i naprawdę trzymam kciuki, żeby mu się rozjaśniło wreszcie w głowie i zobaczył, jaki skarb ma obok :) i domyślam się, że nie cały czas masz negatywne myśli na swój temat, bo ja przecież też taką huśtawkę przeżywałam, w sumie to nadal przeżywam, ale już powoli umiem sobie z tym radzić na tyle, żeby nie rozklejać się zupełnie i żeby np. nie tracić całego dnia na płacz, tak jak to bywało drzewiej ;) wiesz, ja mogę tak twardo brzmieć ostatnio, ale to przez tę terapię, cieszę się, że taka jestem, bo czuję się silniejsza i czuję, że to, że komuś przestało na mnie zależeć, to nie jest koniec świata i to jest piękne! Bo wiem, że mogę mieć coś poza nim, że świat, który koncentruje się na jednej osobie, jakkolwiek by nie był piękny, potrafi być zdradliwy, bo jak tej osoby zabraknie, to ten świat się kończy. I wiesz, ja też chcę się jeszcze zatracić w miłości, bo doznałam tego i to jest cudwne, ale nie pozwolę już sobie na to, żeby rezygnować ze wszystkiego innego, bo jak się znowu przydarzy rozstanie, to mi znowu nic nie zostanie (nie czuję, że rymuję ;) ) Ginka, mam nadzieję, że nie odebrałaś moich wypowiedzi osobiście, bo to było moim celem 🌼 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halinka no cos Ty... Ja sie bardzo ciesze ze napisalas co myslisz... I z ta obrona to przeciez byl zart... Mam nadzieje ze wiesz... Jak to napisalam przed chwila i wzielam prysznic to mi sie tak dobrze zrobilo... Mis mi wczoraj duzo pomogl to swoja droga... Ja jestem silna.. Po tym co juz przeszlam za pierwszym razem... Ja wiem jak musze z tego wyjsc... Wiem jaka jest droga ktora musze pojsc jezeli mnie nie bedzie chcial... I wiem ze dam rade... Ten psycholog to tak raczej zeby nie przegiac w druga strone... no i zeby wyzbyc sie kompleksow zupelnie innej natury... Nie zwiazanych bezposrednio z facetem. Mysle ze jak wrocimy razem do Polski to tez sie udam do psychologa... Choc musze przyznac ze mam dosc dobrego psychologa pod bokiem... Nawet nie sadzilam ze moge dzis czuc sie tak dobrze po przykrej rozmowie z Misiem... I nawet zaczynam sobie to ukladac w glowie... Mam nadzieje ze jak przyjdzie co do czego to nie zrezygnuje z wizyty... bo poczuje sie zbyt pewnie... Chyba mu powiem ze jak nawet wrocimy razem i zrealizuje sie ten moj maly cud to on ma mnie wyslac do psychologa... Hihihi... A ta rozmowa z Toba Halinko tylko mnie upewnia w moich przekonaniach i w tym ze nie jestem taka beznadziejna jak to pisalam wczoraj... A i jeszcze co do alkoholu... to zdarzylo sie raz i postaram sie by sie wiecej nie przytrafilo... Bo alkoholozm to cos czego sie panicznie boje... Nie pozwole sobie na to mozesz byc pewna. Ja jestem dosc uparta i wytrwala wiec... nie skusi mnie butelka... Bynajmniej nie po to by smucic... Co innego dla dobrej zabawy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginko, to z syndromem \"poł gwizkda\" to dobre, to jest dokładnie to na co cierpie, nie potrafie sie cała oddac, chociaz bardzo za tym tesknie..., ale mam taki silny hamulec przed tym - tym bardziej, ze nie wiem czy on mnie kocha... ciezkie sa te drugie zwiazki przynajmniej na poczatku... Z ta szczeroscia to tez swieta prawda, nie ma co udawac, ze jest sie lepsza czy poprostu inna, dobrze pokazac prawdziwa siebie i albo ktos to zaakceptuje albo nie, wtedy wiadomo na czym sie stoi ..... a tak mozna sie oszukac i rozczarowac... to w sumie tez znam z autopsji ja nie mowiłam, ze mam problemy on starał sie byc bardziej rozmowny niz jest, zeby mnie czyms skusic jak twierdzi.... no i widzicie same co z tego wychodzi ....... nic sensownego;) ps. Ciekawe co na to Twoj Mis?? i wogole jak to wyglada z tej meskiej strony, bo mi sie zawsze zdaje, ze zdecydowana wiekszoc facetow traktuje to jak takie babskie farmazony, tak własnie mysli moj Mamut....:o jak usłyszał, ze tu gadam o facetach i problemach z Wami, to powiedział \" oj jakie wy głupiutkie jestecie, a pozniej przez poł wieczoru ironizował, oj czemu on mnie nie kocha, czemu on wychodzi z kumplami i mowi Jezu jakie wy macie problemy, jakby wszyscy takie mieli..... \" oj zdziwił by sie bardzo jakie to problemy mozna przez nich miec... no ale potem bardzo chiał wiedziec jakie to forum... ciekwe moze znajdzie?? kiedys mu cos mowiałam o kafe..;) Halinko, jestes twarda dzioucha;) wiem, ze Ciebie tez to kosztuje, ale idziesz dzielnie - podziwiam, podziwam pa. mam nadzije, ze sie zdecydujesz;) :p Zawsze - chodz tu w koncu :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze jakie Wy wszystkie sie twarde zrobiłyscie, az zaniemowiłam... a ja tyle czasu do siebie dochodze i dojsc nie moge:O co za koszmar..... czasem juz wolalabym wogole nie kochac i nic nie czuc... ile mnie kosztuja te miłosci... o zgrozo:( tamto cały czas jeszcze tak mnie kłuje, boli... wiem ,ze musze to jakos zamknac, ale juz nie mam pomysłow jak to zrobic... miałabym z milion powodow, zeby go nienawidzic a nie potrafie... i teraz na tamto nakłada sie to z Mamutem.... sen wariata normalnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj kosztuje, Black, kosztuje i to słono... najbardziej w takie dni jak dziś, brakuje mi zwykłego leżenia w łóżku i oglądania tv, nocnych rozmów, jego dotyku i zapachu... :( ale skoro tak musiało być... wiecie, ja wierzę w to, że w tym jest jakiś głębszy sens, bo nie ma sensu takie cierpienie, jeśli o coś w tym nie chodzi... może my potrzebujemy tego, żeby dotrzeć do siebie, zrozumieć siebie i swoje zachowanie.. żegnam się powoli, muszę odespać tydzień, a jest co odsypiać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Black ... ja narazie jestem twarda,bo on jest ... On pisze,po dzisiejszej mojej akcji ,jest naprawde kochany ... Wiem,ze gdyby juz bylo postanowione,ze koniec,to nie bylabym taka jak teraz jestem ... Black jestem z Toba :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez zmykam, musze wyjsc z psem, spacer dobrze mi zrobi.... Decyzja wciaz przede mna, bo nie wiem co zrobic ... i nic madrego nie moge wymyslic, chyba znowu sie zaplatałam :P och juz czasem wolalabym zeby ktos za mnie zdecydował;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och, poszłam naspacer zeby sie uspokoic.... a spotkałam przyjaciela mojego byłego chwile rozmawialismy, on oczywiscie tez sie zeni no wogole \"zajebiscie\", dziewczyna cudowna, mieszkanie kupione, achy i ochy a potem pyt. no i co tam u ciebie? skonczyłas juz studia, ach jeszcze nie? o szkoda, to a Ty wychodzisz za maz? nie? och..... kurde co to za rozmowa?? wyszłam niemal na jakas nieudacznice, kurka co to ma byc?? jak nie wychodze za maz, nie mam skonczonych studiow i nie zarabiam góry pieniedzy to jestem nikim, mam sie czuc gorsza czy jak?? no tak sie poczułam potraktowana... i tak sobie poprawiłam humor spacerem, to juz lepiej trzeba było wysałc mame na spacer psem i siedziec spokojnie w domu wrrr olac ich ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Pana \"a ja jestem\" dopiero teraz to zobaczyłam :D Nie wiem jaki Wy macie problem, albo Twoja kobieta raczej..., ale to bynajmniej nie jest tak, ze ta pierwsza miłosc jest lepsza... chodzi o to, ze kiedy pierwszy raz sie zakochujemy to najczesciej \"idziemy na całosc\" nie mysli sie o ewentualnych konsekewncjach... za drugim razem juz sie nie wbiega tak\" na hura\", dajac z siebie wszystko odrazu na dzien dobry. Zdobycie zaufania i oswojenia sie wymaga juz znacznie wiecej czasu i pracy z dwóch stron... Zawsze zostaje ta pamiec, o tym co było, o jakims tam bolu po rozstaniu, to działa jak hamulec... (no przynajmniej w moim wypadku, a mysle, ze nie jestem w tym odosobniona). Zwłaszcza kobiety to trudniej znosza, gdzies juz tu pisałam o tym, ze facet, który wchodzi zwiazek zabiera wczesniejszych doswiadczeń tylko pare rzeczy najpotrzebniejszych, kobiety czesto wloka za soba cały ciezki bagaz w którym jest wszystko: rzeczy wartosciowe, ale tez wiele \"smieci\" i zbednego balastu, ktory nie pozwala sie cieszyc terazniejszoscia, - to dokładnie tak samo jak z wyjazdem na weekend facet wezmie mała torbe, kobieta poł szafy i łazienki;) Za drugim razem uwazniej sie liczy wszystkie \"za\" i \"przeciw\" zanim sie cos z siebie da, jest mniej spontanicznosci i byc moze z boku to tak wyglada, ze nie jest to czysto bezinteresowne, jak jakas kalkulacja..., a to moze byc poprostu zwykły strach przed zranieniem no jak sie raz człowiek sparzy to potem i na zimne chucha;) Tak czy owak jestem przekonana, ze przy jakis checiach z dwóch stron to jest do przejscia:) a druga miłosc ma szanse byc ta dojrzalsza i pełniejsza, bardziej swiadoma. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa + duzo ciepła i bedzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej :) Black, stereotypowe myślenie, olej to :D ja dziś jakaś taka nijaka od rana jestem, muszę ogarnąć ten mój pierdolnik w pokoju i siadam do pisania pracy, ech, to już się powoli robi nudne :D życzę dużo uśmiechu, mam nadzieję, że u Was humorki lepsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nieee, no dół mnie bierze jak nic. jeszcze koleżanka w pracy się na mnie wyżyła. i jeszcze widziałam się z moim byłym. nienawidzę go chyba. a tamten śni mi się, ale milczy.. to koniec. sprawdziłam, że będzie tu w czwartek. no oczywiście będę się skręcać,pełna oczekiwania... to poniżające. wypiłam pół butelki wina, sama jestem w domu, popłaczę i idę spać. obyście nie czuły się tak jak ja w tej chwili i w czwartek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehhhh u mnie tez sie wszystko pieprzy ..:( Zaczelam \"trudny\" temat ... bo znowu zle mnie potraktowal,i znowu INNA byla wazniejsza ... wiec mu napisalam,ze jesli jestem dla niego wazna,to zeby mi to w jakis sposob pokazal... napisalam,ze potrzebuje troszke ciepla ... To sie wkurzyl i powiedzial,ze go to wszystko \"jeb**\" ...ze on taki jest i sie nie zmieni ... wiec napisalam mu co mysle ... i juz sie nie odezwal ,..:( Czeka mnie dzis ciezki wieczor i ciezka noc,mam nadzieje,ze przezyje ....:( Koniec wisi w powietrzu ... ostatnio za duzo bylo takich akcji ... :( Wyc mi sie chce :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tęsknię ❤️ bidulko, jak ja bym chciała, żebyś któregoś dnia obudziła się rano i mogła sobie powiedzieć, że już nie chcesz tego dupka.. a na razie trzymam kciuki, żeby takie chwile jak dziś zdarzały się jak najrzadziej 🌼 Zawsze, podziwiam Cię, że masz jeszcze na to wszystko siły i nerwy, ja bym już to pieprznęła w kąt.. :( a ja otworzyłam sobie piwko, może dzięki temu rozjaśni mi się w głowie i coś napiszę :) nie sądziłam, że pisanie magisterki jest tak absorbujące :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masakra. wstałam -przed chwilą. głowa mnie boli. wkręciłam się nie na żarty. jakąś rozpacz czuję w środku, która mnie pożerać zaczyna... zawsze- trzymaj się! halinko-dzięki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcialam Was przeprosic za brak moich reakcji na Wasze posty .. czytam wszystko .. chcialabym jakos pomoc,doradzic :( ... Ale mam taka pustke w glowie ...:( Przez niego czuje sie bezuzyteczna :( Nic nie warta,nic nie znaczaca,nic nie wiedzaca,na niczym sie nie znajaca,brzydka,z brzydkim glosem ... :( Nawet tu na forum nie umiem nikomu sensownie doradzic,pomoc :( Unikam znajomych .. wczoraj przyjaciolka prosila,zebym wpadla do niej na kawe,pogadac sobie ... a ja sie nawet nie odezwalam,ze nie przyjade ... a tak naprawde nic sensownego nie robilam ... Niedlugo wszyscy mnie kopna w dupe,bo ile mozna starac sie zagadac,zaprosic ... :(... Najgorsze jest to,ze jestem swiaodma tej beznadziei swojej :( .... i dalej w tym tkwie ... Jak posag zbudowany z lez,nerwow,i bolu :( Dziekuje Wam,ze nie zapomnialyscie o mnie jeszcze :* :( Black,Halinko,Tesknie ... przepraszam za swoja (chwilowa mam nadzieje) bezuzytecznosc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze - ale my nie wymagamy od Ciebie nic :) jeśli nasze pisanie Ci pomaga, to się cieszymy, ale to przecież nie chodzi o to, żeby było coś za coś :) Dziewczyny! Same piszecie, że to przez nich się tak czujecie, to sobie teraz odpowiedzcie na pytanie, czy warto skórka wyprawki. Jeśli facet sprawa swoim zachowaniem, że czujecie się bezużyteczne to kij mu w oko! Przepraszam Was, ja wiem, że nie tego oczekujecie, ja sama chciałam przez dlugi czas, żeby mi ktoś powiedział, że się wszystko ułoży, ale to mija, uwierzcie. Ja już wiem, że najgorsze, co robiłam przez ten czas, to zamykanie się w domu i płakanie, faktem jest, że żadne wyjścia na początku nie sprawiały mi przyjemności, ale z czasem naprawdę jest lepiej. Trzymajcie się ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja chyba pomalu zaczynam sie dystansowac do swojej sytuacji i patrzec na siebie z boku... Chce byc z facetem ktory nie wie ktorej chce... To w sumie pol biedy bo kazdy ma czasem male badz wieksze kryzysy w zwiazku i nic na to nie poradzimy. Dzis przyszedl czas na jego zwatpienie jutro moze przyjdzie na moje... Jestesmy ludzmi... Ale po dzisiejszej rozmowie o tym ze mezczyzni sa poligamiczni i kto tak glupio zorganizowal ten swiat zaczynam bac sie ze kocham czlowieka ktorego juz nie ma... Mis bardzo zmienil sie po przyjezdzie tutaj... Stal sie bardzo otwarty na ludzi, dowcipny... wszedzie go pelno - takie macho... co jest w nim nawet pociagajace i mi sie podoba... choc nie powiem ze wole chyba starego poczciwego Misia ktory byl stanowczy, pewny siebie i swoich pogladow... Uparty w tym by ich bronic nawet jak mu to nie bylo na reke. Kocham go bez wzgledu na to czy jest taki czy inny... ale przestarszylam sie dzis ze kocham faceta ktorego juz nie ma... Ktory nie istnieje... zawsze uwazalam go za wyjatkowego mezczyzne wlasnie w duzej mierze z powodu pogladow na zycie... Byl monogamista w kazdym calu. Nie potrafil zniesc przeciwnego zachowania u nikogo bez wyjatku... Krytykowal wszelkie teorie na temat tego ze ludzie do monogamii nie sa stworzeni... A dzis... a dzis zastanawia sie czy przypadkiem nie jest zupelnie odwrotnie... Nie wiem na ile to jest przybrana maska a na ile rzeczywiscie jego poglady - ze facet ma naturalna potrzebe posiadania wielu kobiet... nie kwestionuje ... moze i ma ale moj Mis dlatego byl wlasnie taki wyjatkowy bo potrafil wylamac sie z szarego tlumu i uwazac inaczej... Byl pod tym wzgledem wyjatkowy i unikatowy... Bardzo przez to pociagajacy... a dzis... co ? Zmienil sie? I kogo ja kocham? Tego jaki mi sie rysuje teraz czy tego jakim byl wczesniej ale juz nie jest? No chyba ze rzeczywiscie to bylo tylko glosne myslenie i nic ponad to. Naprawde sprawa zaczyna sie komplikowac coraz bardziej... Boje sie... Juz nie tylko tego co zdecyduje ale tez tego kim on tak wlasciwie jest... Skoro do tego stopnia potrafi zmieniac poglady by czuc sie samemu dobrze we wlasnej skorze to jak mozna na nim polegac? Czy ja go jeszcze znam czy juz nie? Czy to przybrana maska a w srodku jest ten sam? Nie wiem... nic juz nie wiem i czekam na ten moj wyrok caly czas... I zastanawiam sie co ja z nim poczne... Zaczynam sie dystansowac do nas... rowniez emocjonalnie... Juz teraz a co bedzie jak mnie ponownie skrzywdzi? Ech... Zobaczymy co bedzie... Nie bede rysowac zadnych scenariuszy... Ani dobrych ani zlych... Smutno mi ale juz nie mam sily plakac... Juz konec lez ... Wystarczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×