Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ksiezniczka angina

CHORZY W NASZYCH DOMACH

Polecane posty

Gość annie...
cześć, jestem tu nowa. Od jakiegos czasu nie mam pracy i zastanawiam sie nad tym, czy kiedy juz ja znajde czy nie poswiecac kilku sdni w miesiacu na prace np. w hospicjum. Poradzcie mi prosze, czy myslicie, ze dam rade? Myslalam o tym, bo czuje, ze moje zycie nie ma sensu. Uwazam sie za ladna, inteligentna osobe, ale czuje, ze gdy znow trafie w kolejne miejsce pracy to znow bede jak na polu walki i nikomu nie bede ufac. Moze ulzenie komus w samotnosci nadaloby sens temu mojemu durnemu zyciu? Boje sie, ze nie dam rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam do ........annie Jesteś rozchwiana emocjonalnie , chcesz a boisz sie dla ciebie praca to pole walki a tak naprawdę nie wiesz czego chcesz, nikt inny poza tobą nie może podjąc decyzji. Oprócz tego że jesteś ładna i inteligentna, nie piszesz o swoich zaletach jak : ciepliwość, wewnętrzny spokój , szacunek do starszych ludzi i poświęcenie im uwagi. Moja droga, musisz sie dobrze zastanowić. A tak na marginesie, jakie to jest \ durne życie \ ? Pozdrawiam serdecznie i pisz jak masz jakieś pytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annie..
zapytam inaczej: czy jesli czuje ze zycie jest dla mnie udreka to czy bedzie to mniejsza udreka, gdy wolne dni bede poswiecac chorym ludziom? Poprzednia praca wyssala ze mnie wszystkie sily i nie chce zeby to sie powtorzylo. czy poswiecania sie komus jest dobrym lekarstwem czy lepiej dojsc do ladu z samym soba, skoro nie ma sie rano motywacji zeby wstac z lozka a trzeba ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
annie------------moim zdaniem NIE :) co do Twojego pytania. Ale jeśli nie spróbujesz-nie odpowiesz sobie na to pytanie. Opiekowanie się chorym to nie tylko okazywanie współczucia, rozmawianie, pocieszanie, ale też często bycie ponizanym i wyzywanym. Ty znasz chorych ludzi z telewizji, mediów-a tam zawsze wszystko pięknie,ładnie. Sądzę,że nie przeczytałaś dokładnie topiku, bo dowiedziałabys się,że opieka nad chorym wymaga niebotycznej cierpliwości.Nie tylko dobre serduszko się liczy. Przepraszam,że tak ostro pojechałam,ale musisz być przygotowana na różne sytuacje-tu wspomniane mycie ekskrementów ze ścian, sprzątanie wymiocin i przekładanie bezwładnych ciał. Jeszcze raz przepraszam za naturalizm mojej wypowiedzi. :) Jak nie spróbujesz to się bedziesz długo zastanawiać jak to jest. Ty masz o tyle dobrze,ze mozesz zrezygnować.My nie. Trzym się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annie..
no tak, dawno nie mialam do czynienia z osoba chora.... jest w tym cos z pracy w toksycznej firmie albo zycia w toksycznej rodzinie. Dziekuje Wam za odpowiedzi.🌻 No i wspolczuje[kwiat[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 Dziewczynki Wakacje są, może gdzieś udało się Wam pojechać? Ja nie mogę się ruszyć nigdzie:( Zmęczona jestem, zresztą która z Was nie jest. Pozdrawiam Was serdecznie.Trzymajcie się.Doniu, Księżniczko - i jak ?\" Poukładało\" się z Mamą ???? Pamiętaj - nie miałaś innego wyjścia.A Ty? Wnuczko - jak sobie radzisz - jest lepiej ???? Mam nadzieję , że \"wracasz\".Wyrodna - ?????-napisz co i jak z córuś !!!! Pozdrawiam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic się nie \"poukładało\"... Krótko mowiąc domy opieki to katastrofa, z rożnych powodów... Nie chce się wdwawć w szczegóły, może kiedyś, na razie jestem wykończona jeszcze bardziej, niż byłam gdy mama była w domu... Proszę Boga tylko o to, by zakończył już gehennę mojej Mamy, a i moją tez... Ale Boga chyba nie ma... pozdrowka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Księżniczko-bardzo mi przykro,że tak jest. Nie musisz pisac o domach opieki, wyobrażam to sobie :O Może juz niedługo skończy się Wasza udręka ❤️ Przytulam mocno. A u nas latanina po szpitalu w Warszawie-jestem zadowolona, bo udało mi sie załatwić pobut małej na gastrologii w Centrum Zdrowia. Byłyśmy tam tydzień i za tydzień jedziemy juz na zabieg. Znów się boję jak sobie poradzę. Mąż musi pracowac,więc mnie tam zostawia,a corka....cóż....w domu jest-problemowa-a co dopiero w szpitalu. :O Jakoś dam rade. W Warszawie warunki szpitalne wspaniałe-od razu widac oddział z prawdziwego zdarzenia! Lekarz ZAWSZE jest.I normalni lekarze, normalnie rozmawiają,bo takie dzieci widzą codziennie i to dla nich nie ufo jak w większości miast. Poczułam się wreszcie jak człowiek:) Zobaczymy jak będzie na chirurgii....rózne opinie słyszę na ten temat.... Pozdrawiam Was.Trzymajcie się Acha----jako,że w tym roku nasze wspaniałe państwo wypięło się dupą na nas w kwestii świadczenia pielęgnacyjnego-rozpoczęłam szukanie pracy.Nie wiem jak to zrobie ale zrobię. Papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam Was o tak wczesnej porze. Księżniczko, czytam i gorąco współczuję Tobie. Mogę sobie tylko wyobrazić jak się czujesz i jak bardzo jesteś zmęczona. Ale nie ukrywam że jestem ciekawa jak przebiega pobyt i opieka Twojej mamy, mam nadzieję że wkrótce napiszesz nam. Trzymaj sie kochana, napisz jak twój ojciec to znosi i pozdrawiam cieplutko. Wyrodna .......idziesz do przodu i radzisz sobie świetnie, w Twojej sytuacji to jest ogromny wysiłek. Szukasz pracy, to duże wyzwanie w Twojej sytuacji, życzę powodzenia. Gratuluję i serdecznie pozdrawiam. No, kochana glen..........nie dobrze że nie wypoczniesz, jestem ciekawa dlaczego ? czyżby któreś z rodziców zaniemogło. Napisz. Pozdrawiam gorąco. Ja jestem po trzech ciężkich rozmowach z moją siostrą i łaskawie zaopiekuje sie matulą na 10 dni, a w pracy załatwiłam zastępstwo a więc ciesze się bardzo, wyjeżdżamy z mężem i wrócę zregenerowana i pełna sił. Dla opiekunów to bardzo ważne. Odkąd podjęłam pracę to nie ukrywam że moje zmęczenie wzrosło. Kochane moje dziewczyny pozdrawiam Was i myślę o Was, miłego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ze zrozumieniem
Dziewczyny trzymajcie się .Wiem co przeżywacie,bo kiedyś sama byłam w podobnych sytuacjach.Zupełnie nie dziwi mnie wasze zniechęcenie,wiem,ze człowiek w pewnym momencie zaczyna wysiadać.Jedno co mogę powiedzic na pocieszenie,gdy to wszystko się skończy nic juz Was nie złamie,zycie okaże sie wyjatkowo lekkie i proste,jestem dzisiaj twarda jak... skała,chociaż cos pozytywnego wynikło z tych wszystkich koszmarów.Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiersz dla was
Wolni od zbytniej życia miłości Wolni od lęku i od nadziei Składamy dzięki krótko, najprościej Bóstwom, gdziekolwiek one istnieją Za to, że życie nie trwa tu wiecznie Za to, że zmarli śpią już bezpiecznie I że najbardziej znużona z rzek W morzu spokojnie skończy swój bieg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspaniałe słowa pocieszenia powyżej! Również \\\"należę do klubu\\\"-Mama pod opieką 9 lat, dzieci już częściowo dorosłe, mąż, którego opis pasowałby do forum \\\"czy jesteś w związku w którym partner molestuje ciebie psychicznie\\\". Faktycznie nawet nie wiemy jakie jesteśmy silne. Ciekawe... tylko kobiety/opiekunki wypowiadają się na tym forum, nieprawdaż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no, ludziska-przełom! Córa po operacji, poprawiło się bardzo z jej zdrowiem, jednak teraz odreagowuje swój pobyt w szpitalu i strasznie jest nadpobudliwa :O A ja--------------tadam! ZNALAZŁAM PRACĘ!!!!! wczesniej juz zleciłam agencji znalezienie opiekunki do córki-i dzis byłam na rozmowie z pierwszą kandydatką a w sobote ide na rozmowę z drugą. Wreszcie cos się ruszyło-jestem pełna obaw ale i nadziei. Boje sie,że wypadłam z branży,że juz nic nie pamietam, jednocześnie sie cieszę,że wyjde do ludzi i mój umysł choc na te 8 godzin dziennie bedzie zaprzątać cos innego, nie tylko dzieciaki i ta nieszczęsna choroba :) Zycze wytrwałości i jestem z siebie dumna,że walczę i sie nie poddaję.Duża zasługa mojej Matuli, która mnie wspiera i pomaga nam jak może, a i mężuś nie oponuje i jest na tak za zmianami w naszym życiu. No,ale wszystko ja sama załatwiam :O-tak to już z facetami jest, prawda ? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Moja mama (w domu opieki) powoli umiera, baardzo powoli... Schudła już bardzo, coś ją boli, nie wiem co (kazałam włączyć leki przeciwbólowe) i cały czas mam wrazenie, że chciałaby już odejść, a coś jeszcze ją tu trzyma... Tymczasem zmarł mój ojciec (z którym tyle lat zajmowaliśmy się razem mamą). Choć schorowany - zmarł nagle, na coś zupełnie niezwiązanego z jego ogólnym stanem zdrowia. I zmarł - tak jak żył - żeby nie robić kłopotu swoją osobą. Jeszcze chwilę przed śmiercią kazał mi jechać do domu, żebym odpoczęła, bo byłam zmęczona... Do końca myślał o mnie i żeby mi pomóc... A ja nieraz byłam dla niego taka przykra, niedobra... Nie mogę się w tym wszystkim pozbierac... Proszę Was o modlitwę za mojego Tatę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Księżniczko Droga❤️ przytulam Cię i też się pomodlę , wiem i zdaję sobie sprawę jak musi Ci być ciężko ..........bardzo ciężko.Sama nie wiem jak poradziłabym sobie w tej sytuacji, jedynie mogę Cię zapewnić że Tato widział ile czasu musisz im poświęcać - chciał żebyś odpoczęła !!! Nie miej wyrzutów sumienia ! Trzymam kciuki , bądź dalej dzielna...Księżniczko jak chcesz...napisz do Taty - tu : http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=1034 ❤️ I dobre wieści wśród smutnych - witaj Wyrodna! I tak trzymaj i do przodu- inaczej spojrzysz na wszystko ! POWODZENIA.❤️ Pozdrawiam.Donię, Wnuczkę i wszystkich będących w podobnej sytuacji!🌼 U mnie b/z - 2 domy na okrągło ale nie POWINNAM narzekać, jeszcze nie.Żadnego urlopu, jest mi stale gorąco :o , dawno zgubiłam różowe okulary i słońce razi mnie w oczy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Księżniczko - ten link skopiuj i wklej w wyszukiwarkę , inaczej się nie otworzy. Dobrze, że dziś Święto.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was moje kochane dziewczyny. Wypoczęłam.....choć to tylko 10 dni. Matula już z nami w domeczku a ja na pełnych obrotach. Nie będę ukrywać że jest mi smutno czytając post księżniczki. Modlę się za Twojego tatę. Księżniczko...................rozumiem i współczuję, nie spodziwałaś się to wielki cios dla Ciebie, życie Ciebie ciężko doświadcza. Do tego widzisz jak Twoja mama cierpi i nie wiele możesz jej pomóc, to jest najgorsze. A ty na to wszystko patrzysz. Bezsilność, najgorsze co może być dla opiekuna. Smutne chwile przeżywasz, jesteśmy z Tobą myślami. Ale pozbierasz się, za nie długo. Masz silną osobowość. Nie wyrzucaj sobie i nie miej poczucia winy wobec ojca, na co dzień każda z nas popełnia błędy, jesteśmy emocjonalne ale w gruncie rzeczy kochamy naszych najbliższych i jesteśmy pełne poświęceń. Tak bywa że po stracie ukochanej osoby weryfikujemy nasze postępowanie, tak to już jest.............. to nic innego jak nasza słabość bo jesteśmy tylko ludzmi. Pozdrawiam ciebie ghttp://pl.youtube.com/watch?v=WLDsd6lUiR8orąco, modląc się za spokój Twojego taty. Pozdrawiam cieplutko dziewczyny.......wyrodna, czytam i gratuluję idziesz jak burza z Twoimi dziewczynkami do przodu. Trzymaj tak. buzalki. Pozdrawiam glen, wnuczkę i całą resztę wspaniałych ludzi ................ a wy pozdrówcie tych których kochacie. patrzymy z nadzieją w przyszłość i spieszymy sie kochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tereska z Gdyni
Poprostu : współczuję. Macie koszmar pod własnym dachem. Przeczytałam połowę topiku i nie dałam rady więcej bo można się załamać. Musicie wziąść się za siebie. Rozładować stres. mieć jakieś hobby które pozwoli zapominać o tym piekle. Byłam kiedyś wolontariuszką w domu opieki społecznej. Odwiedzałam starsze panie i panów. Cóż powiedzieć... Niektórzy z nich sami zasłużyli sobie na taki los, przez swoje postępowanie w życiu. Jeśli się rozpieszcza swoje dzieci i nie wbije im w łeb, że oddać kogoś do domu opieki to jak udusić dziecko poduszką to taki efekt wychowania. Dom opieki to niby dobre rozwiązanie problemu z chorą osobą, ale zanim oddacie kogoś do niego, proszę zostańcie wolontariuszkami w kilku domach opieki (żeby mieć rozeznanie) i pochodźcie tam, popatrzcie co się tam wyrabia. Niby są lekarze i pielęgniarki, jest jedzenie na czas i cisza nocna i niby jest czyste ubranie (bo piorą). Życie wygląda tam jak w więzieniu, pokój jest na minimum dwie osoby a jak wiemy na małej przestrzeni konflikty są nieuniknione. Zawsze jest niemiła atmosfera bo panie się pokłócą i nieodzywają do siebie. Często osoba starsza nie chce się kąpać i mówiąc wprost: śmierdzi od niej. Pracownice tego domu na chama, więc, zabierają ją do kąpieli i podczas kąpieli kradną ubrania i je wyrzucają bo są noszone aż do zniszczenia. Starsze osoby przyzwyczajają się do ubrań. W domu opieki to jest sodoma i gomora. Starsi mężczyźni nie dają się ogolić, więc na silę się ich goli, bo jak inaczej?! Jeśli ktoś odda kogoś do domu opieki to zaczyna rzadziej przychodzić, potem wcale nie przychodzi bo się wstydzi pracownic i wolontariuszek, bo widzi te spojrzenia piętnujące. Dlatego nie przychodzą. W domach opieki są też pijaki, którzy terroryzują tych spokojnych pensjonariuszy i wyciągają od nich pieniądze na wódkę. Nie będę więcej opisywała co tam się dzieje bo nie chcę popaść w depresyjny nastruj. Miałam siostrę mojej babci. Była kobietą samotną i wdową. Kiedyś w młodości rozbiła czyjeś małżeństwo. Była niedobrym człowiekiem, ale kilka rzeczy zrobiła dobrych w swoim życiu. Nikt jej nie lubił w rodzinie, a ci co udawali przyjażń, unikali chodzenia do niej. Miała swój dom. Była bardzo skąpa, wydawała tylko tyle pieniędzy żeby nie umrzeć z głodu. Resztę chowała w stare kupy szmat, które upychała po kątach. Tylko ja i moja siostra chodziłyśmy do niej, i moja mama dopuki zyła. Chodziłyśmy już tylko z litości. To my załatwiliśmy jej opiekunkę z MOPSu. Moja cioteczna babka mieszkała w bloku, w kawalerce, w lokatorskim mieszkaniu, nie miała wykupionego. Wiedziałyśmy że ma pieniądze w tych szmatach bo niekiedy natknęłyśmy się na nie. Nie wiem ile tych pieniędzy było ale myślę że może ze 20 tysięcy najmniej. Wiedziałyśmy, że jeśli ona umrze to przetrząśniemy te szmaty i podzielimy się pieniędzmi, a należało się nam, bo ona miała 90 lat i trzeba było nieźle zachrzaniać przy niej,. Może zakończę bo nie chce mi się więcej pisać, że pewnego dnia opiekunka moją ciotkę wywiozła do szpitala bo miała podobno anemię z niedożywienia i kiedy tamta była w szpitalu, opiekunka wyrzuciła wszystkie szmaty i szpargały. I co wy na to?! Oczywiście opiekunka wiedziała, że moja ciotka miała tam pieniądze, które skladała przez jakieś 30 lat życia. Po przywiezieniu ciotki do domu opiekunka dawała jej takie dawki tabletek, że moja ciotka była jak nienormalna. Śmiała się do siebie itp. A przed tą niby anemią była bardzo sprawna umysłowo, tylko że chamska i skąpa i egoistka. I morał z tego taki: Mieszkanie szlag trafił ( tak by zabrali bo było lokatorskie, a żeby przeszło na kogoś to trzeba było być zameldowanym przez ostatnie 5 lat na stałe), i pieniądze zabrała sobie opiekunka. Od tamtego czasu nie nawidzę opieki społecznej bo to złodzieje. Żerują na starszych ludziach. Te pieniądze nam się należały, bo byłyśmy jej najbliższą rodziną. Niestety nawet nie chciałyśmy się sądzić o te pieniądze z MOPSem. bo nie ma jak udowodnić, że ona w domu trzymała pieniądze. MOPs powiedziały te opiekunki, że znalazły pieniądze i kupiły za to pralkę za około 800 złotych. Oni są bezczelni. To są dopiero hieny. Jeśli byłabym chora to nigdy nie chcę być skazana na MOPS. Wolę być bezdomna i umrzeć pod mostem, ale wolna jak ptak. I nie chcę zeby mnie jakaś opiekunka zastraszała mopsowa że jak nie zjem tego co ona mi tu podaje , to mi wsadzi zaraz rurkę w przełyk i wleje to. Byłam tego świadkiem. Wiem, że rodzina zawsze ma jakieś szczątki litości i byłaby dla mnie l;epsza niż obcy ludzie w domach opieki czy opiekunki po domach z MOPSu. czy PCK. Odradzam wam, nie dawajcie żadnych opiekunek, bo one umieją tak podejść starszą osobę, skłócić i okraść ją, a na to na was spadnie obowiązek zlitować się i zajmować się nią do śmierci. Wspołczuję wam tego, że opiekujecie się kimś a ten do was z wyzwiskami. To jest najgorsza kara. Najgorsze piekło to jest jednak na ziemii. nie warto się poświęcać komuś, bo w zamian można dostać tylko złe słowo i wyszydzenie. A potem ktoś się śmieje z nas. Śmieje się z naszych straconych lat, z tego, że zbieramy kopniaki od zycia i wypinamy jeszcze tyłek, żeby nam więcej dokopało. Myślę, że ludzie opiekują się kimś też z tego powodu, że chcą by ta matka czy ojciec, teściowa, babka czy ktoś tam - wreszcie powiedział im, że ich kocha nad życie i że przeprasza za to, że kiedyś nie doceniał ich. I jeszcze jedno. Ktoś tu pisał, że córka zajęła się matką a brat ucieka od obowiązku. To jest wina tej matki! To nie jest wina brata! Matka wychowała go tak, że to on nie miał litości tak dla matki jak dla siostry. To wina rodziców, że nie nauczyli brata obowiązku zajęcia się nimi na starość. Trzęśli się nad syneczkiem a córkę olewali. Teraz córka się nimi zajęła bo chciała by ta matka wreszcie ją doceniła. Pracowałam na tak zwanej stałce, czyli opiekunka do osoby starszej na okrągło na dobę zagranicą. Wiecie jak tam robią? Rok dzielą na tyle części ile jast dzieci i każe dziecko musi równą ilość czasu trzymać u siebie chorego rodzica. Ale sami się nim nie zajmują, od zajmowania byłam ja. Nikt tam nie oddaje do domów starców bo czegoś takiego nie ma. Są hospicja dla ludzi którzy już mają umrzeć za kilka tygodni, ale wcześniej mieszkają u swoich dzieci. Ja nigdy nie oddała bym nikogo do domu opieki, byłyby u mnie w domu i pod opieką prywatnie opłaconej osoby i to nie z zadnego PCK - bo to złodzieje i są nieuczciwi. A wam radzę, miejcie jakieś hobby i starajcie, wręcz zmuście inne osoby z waszych rodzin do zajmowania się chorymi. Wasze życie to nie jest pasmo udręk. Spotkało was nieszczęście - cóż, niech i inni je podzielą. Bo oni są cwani ,zwalając na was obowiązek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 Dziewczyny - gdzie jesteście????? Jak żyjecie??? Doniu ❤️??? Księżniczko❤️ - Tobie ostattnio było najciężej....co u Ciebie ????? Wyrodna❤️ ???? Jak córus ? Wnuczko❤️ ? U mnie \"leci\".Nawet spokojnie.I odpukać bez chorób nagłych, bo cierpienie ból czasem się nasila. Wtedy jestem \"pod ręką\".Ale wakacji nie było:( Nie mogłam wyjechać.Ale nie było tak źle :) Piszcie Dziewczyny! Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wreszcie................glen przerwała tą wredną ciszę. Kochanie Glen, witaj i cała resztę cudownych dziewczyn witam gorąco. Księżniczko, witam ciebie, co słychać? jak się czujesz? napisz. Wyrodna, kochana pisz co u Cioebie słychać? U mnie dużo pracy, każdy dzień mocno wypełniony pracą. Chodzę podziębiona biorę aspirynę a wieczorem padam, troche to za długo trwa. Jestem świadoma, ale co zrobić inni mają gorzej..... Ale nie jestem sama, mam kochjącego męża i mogę na niego liczyć a to takie ważne. Wreszcie dojrzałam do decyzji w sprawie częściowego ubezwłasnowolnienia mojej mamy sądownie, złożyłam dokumenty. Z miesiąca na miesiąc jest gorzej, doszło do tego że zadaje mi pytanie - kim ty jesteś, dla mnie, moją siostrą czy moją matką...... no nie, moje kochane dziewczyny , jak mnie to rozwaliło, płakałam, było mi okropnie smutno. Ale tak to jest, ona żyje w swoim świecie........ Muszę być silna, najgorsze przede mną. Pozdrawiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doniu❤️ chyba nie zostałyśmy same ....tu :o Też jestem ciekawa co naszych Dzielnych Dziewczyn słychać.Doniu trzymaj się - wiem jak to ciężko :(:( trudno to sobie wyobrazić a co dopiero przeżyć - najważniejsze, że masz koło siebie tą tak pomocną dłoń w postaci Męża.Nie będzie lepiej i zdaję sobie sprawę , że gorzej.Bardzo Ci współczuję.Popłacz , ale Ty NIE CHORUJ ! Najgorsze te przeziębienia nie wyleżane! Nie wiem czy się szczepić czy nie p/ grypie.....w zeszłym roku się zaczepiłam ale chorowałam na grypsko no może trochę lżej a potem na samo Boże Narodzenie byłam \"gotowa\". Dbaj o siebie Doniu- dzięki, że się odezwałaś ZDROWIA u trzymaj się Kochana - SIŁ dużo.🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane. U mnie powoli się wszystko układa,już coraz rzadziej miewam czarne myśli. Wszystkie kłopoty mnie nie omijają,ale żyje mi się dużo łatwiej i spokojniej-aż głupio tak pisać. Kiedy spotyka mnie coś niedobrego myślę: dobrze,że dodatkowo nie muszę się martwić o Babcię. Trochę mi z tego powodu wstyd,ale takie jest życie. Często myślę o Was i trzymam kciuki, żebyście w miare ulgowo mogły przez to wszystko przejść. Życzę dużo sił i zdrowia i chociaż odrobiny spokoju i szczęścia. 👄🌼❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ho ho - Dziewczynki to już 19.11.08 - i nic nie piszecie :o:o ???????????? U mnie jako tako ale nie narzekam.Gorzej trochę ze mną:o Straciłam pracę:( Ale to NIC. Jestem rozgoryczona do granic możliwości :o i na te chore układy \"pracowe\".Mam czas i go nie mam :o:o Zbieram się do porządków - takich dokładniejszych bo zawsze robiłam na szybko, jakoś było ale JAKOŚ. Przybywa mi ich sporo - u rodziców - wszystko na moich barkach.Ale to NIC.Doniu ❤️- ???? - czy zadbałaś o siebie - jak siły ? Dajesz radę.Trzymam kciuki. Wnuczko❤️ - nie jest głupio pisać , że żyje Ci się łatwiej i spokojniej.Tak ma być.I do przodu.Nie masz się czego wstydzić !!!! Babuni tez jest lepiej - pomyśl ! A i czarne myśli na zawsze niech Cie opuszczą. Tereska z Gdyni - przeczytaj cały topik - nie jest tego wiele.Choć my jedne wiemy co przeżywamy :( Przeżywałyśmy przeżywać będziemy :( Osobiście - ponieważ mam ku temu warunki - nie oddam NIKOGO do domu opieki bo wiem jak tam jest.Ale czasem - nie ma wyjścia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIE MA ! Księżniczko🌼- myślę o Tobie....co Mamą ???? Pisz - to pomaga.Oczywiście, że spełniłam Twą prośbę. Mam nadzieję, że choć trochu się \"pozbierałaś\". Wyrodna🌼 CO Z CÓREŃKĄ ?????? Znalazłaś pracę - no skrobnij coś ! Milczysz od lipca:o Zabieram się do roboty, POZDRAWIAM wszystkie Dzielne Dziewczyny - piszcie bo smutno mi jakoś :(:(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dobra, skrobie :) w pracy nawet znosnie, ale bede szukac innej bo ta mi srednio odpowiada. Ale wiem ze znajde. Z cora tak sobie.Mąż coraz bardziej ma dosc. Ja chodze (o zgrozo!) do psychiatry, biore leki i dzieki temu mam siły dla drugiego dziecka. Aktualnie mam grype i siedze na zwolnieniu w domu. :O Nie pisze wiecej bo nie chce wałkowac tematu.ogolnie jest to samo-dojrzewamy do decyzji.:) Małżonek juz prawie.Ja na pewno.Czekam na niego.Trzymajcie sie. Glen-strasznie mi przykro,że stracilas prace. Na pewno znajdziesz cos lepszego-musisz w to wierzyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane. Jestem, jestem...........nie ukrywam że ciężki okres mam. Moja matula już nie pamięta że jestem jej córką, codziennie mnie pyta kim jestem dla niej...........nie wyobrażacie sobie jak to boli. To jedno ale zaczęła sie buntować jak jej podaje insulinę i leki, mój Boże to wszystko takie okropnie trudne , ale zarazem to sygnał że najwyższa pora na częsciowe ubezwłasnowolnienie w Sądzie, muszę to załatwiać i tyle na ten temat. Nie mam wsparcia w moim rodzeństwie, na nich nie mogę liczyć. Pozostaje mi tylko mój mąż na którego mogę liczyć we wszystkich ważnych obowiązkach dom owych. Glen, przykro mi że straciłaś pracę.............znam to dwa razy byłam zwolniona i pobyłam na bezrobociu trochę czasu. Dasz radę i za nie długo dostaniesz dobrą ofertę. A ja , bardzo dziękuję Tobie za pamięć, jesteś wyjątkową dziewczyną która myśli o innych. A jak tam moja sympatyczna i zapracowana \"wyrodna\" co u Ciebie słoneczko, jak Twoje zdrówko? Całuski dla dziewczynek. Księżniczka ...nasza dzielna dziewczyna, dajmy jej czas, ona z nas wszystkich miała najcięższy okres w swoim życiu. Sama się odezwie ..........za nie długo. Pozdrawiam wszystkich najcieplej jak potrafie. do miłego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyrzuty sumienia
Witam, aż głupio mi tu pisać bo to może wyglądać bardzo nie na temat i do tego niedojrzale przy Waszych problemach, ale po prostu do tej pory nie znalazłam innego wątku, który by mnie na tyle poruszył i miał coś wspólnego z moją sytuacją. 2 lata temu poznałam pewnego mężczyznę, napiszę od razu wszystko najlepiej, tylko proszę doczytajcie do końca choć to pewnie wygląda jakby się miało jak piernik do wiatraka. jest 2 razy starszy ode mnie, co już jest przez większośc uznawane jako związek bez szans. mieszka w innym kraju. spotykamy się raz na miesiąc, dwa, lato spędziłam u niego. wszystko było pięknie, póki nie zaczęło mu doskwierać ramię po operacji (6lat temu) -wycofano lek Aulin dzięki któremu niemal normalnie funkcjonował, teraz jest już koszmar, od 6ciu lat żaden lekarz nie jest w stanie postawić diagnozy, nie może wiecznie brać morfiny, kortyzonu itp. bo wątroba się buntuje. nikt nic nie wie, diagnozy są różne a ból nie do zniesienia. piszę tutaj a nie w wątku o problemach związkowych, bo mam wrażenie że może lepiej mnie tu zrozumiecie. Sytuacja zaczęla wyglądać beznadziejnie jakiś rok temu, do tej pory było jeszcze kilka badań do zrobienia po których mialo się wreszcie coś okazać. naprawde nie wiem jak to opisać, za duzo tego i zbyt skomplikowane. przez miniony rok, półtora całe moje dotychczasowe rozrywkowe życie skupiło się na internetowych forach medycznych. Tracę znajomych, izoluję się. On popada w coraz głębszą depresję, mało się rusza ze względu na ból, dochodzą przez to problemy z kręgosłupem, z dnia na dzień staje się inwalidą. ja tu studiuję i pracuję, nie będę dramatyzować że to miłość mojego życia, szczerze mówiąc do tej pory teoretycznie żyjemy tak, jak sobie powiedzieliśmy na początku: "jest fajnie i już, ale żyjemy z dnia na dzień", wolny związek, tak możnaby to nazwać. Ale to teoria. W zeszłym roku jego synek 11 lat (jest w separacji z żoną, ona mieszka jeszcze gdzieindziej, ale nie o to tutaj chodzi) omal nie umarł, bo tatę tak bolało że nie mógł go przypilnować a ten spadł z dachu bawiąc się. Już wszystko ok, ale On bardzo ciężko to przeżył, obwiniał się o to. Ja miałam wycięte 7 dni z życiorysu, nie wiedziałam że można aż tyle płakać. Ta sytuacja coś zmieniła, wtedy mu powiedziałam że go kocham bo tak czułam, to było straszne słuchać ojca któremu może umrzeć jedyne dziecko. A teraz jestem już tak pogubiona, że naprawdę muszę gdzieś to z siebie wyrzucić. Mam 24 lata, zakochałam się w nim (dużo starszym, ale co z tego, moja mama jest jeszcze starsza i jezdzi rowerem przez pół Europy), nie będę nawet mówić że traktowałam to jak miłość życia bo tak nie było. Dobrze nam było razem i już, oboje chcieliśmy tak o tym myśleć. Teraz czuję, że wszytko wymyka mi się spod kontroli. Rozmawiamy codziennie, staram się go pocieszać jak mogę, wspierać, zawsze może do mnie zadzwonić i wiem że bardzo jest mu to potrzebne. Przez pierwszy rok byłam silna, bo wierzyłam że sytuacja się poprawi. Ale teraz powoli dociera do mnie, że to się może wcale nie poprawić, że może być tylko gorzej. I jestem na siebie wsciekła, i wstydzę się swoich myśli ale zaczynam się zastanawiać dokąd to wszystko prowadzi? dostałam dobrą pracę, w której się spełniam i często zostaję po godzinach, zeby tylko nie musieć o tym myślec. Ale to tylko oddala to, o czym i tak będę musiała w końcu zadecydować: czy warto tak bardzo się poświęcać, popadać w depresję, pracoholizm, alkoholizm (piwo staje się moim wieczornym przyjacielem), dla kogoś, kogo może i teraz kocham ale z którym od początku nie wiązałam przyszłości, bo czułam że to jednak nie to? Wszyscy mi mówią że nie, i widzę, że teoretycznie mają rację, ale mam w głowie ten głupi cytat z Małego Księcia: "stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś", może to już nawet miłość nie jest tylko żal. Ja już nawet o nim prawie nie myślę tak jak kiedyś, mam tylko tą gulę w gardle, odcinam się od tego co czuję, uciekam w używki i pracę i tylko mi się łopocze myśl, żeby on jakimś cudem wyzdrowiał i było mi łatwiej go zostawić. Może i za bardzo się wczuwam, dużo za miękka jestem, nie powinnam się w to tak angażować wiem, czuję, że dla własnego dobra powinnam to zostawić ale nie potrafię. kiedyś co chwilę wpadał mi w oko jakiś mężczyzna, a teraz żaden, tracę umiejętność rozmowy na tematy mniej bolesne, mam wrażenie że już nikt mnie nie rozumie. ostatnio spodobał mi się jeden facet, niemal jak ratunek to odebrałam od czarnych myśli, egoistyczne ale odświeżające uczucie. L. nic nei wiedział, byłam już bliska zerwania ale wystarczyło żeby poczuł się gorzej, żeby mi powiedział że on nie wie jak on to dłużej przetrwa i wszystko prysło,tamten facet poszedł w niepamięć, znowu skupiłam się na jego problemach równocześnie czując się jakbym wróciła do jakiegoś bagna. bardzo trudno mi jest samej sobie z tym poradzić, widzę, że zanim na cokolwiek się zdecyduję nei obejdzie się bez psychologa, bo odcinam się od własnych myśli, neguję je, zamykam, przez większość dnia sama nie mam pojęcia co czuję. dodam tylko że nie mogę mu powiedzieć ani o tym, jak źle się z tym czuję, udaję szczęśliwą i beztroską bo jest w tak głębokiej depresji, że boję się że mógłby sobie coś zrobić wiedząc jak bardzo cierpię. boję się, że jeżeli zakończę ten związek to może być ten sam efekt. On mnie bardzo potrzebuje, chociaż nie raz mówi że powinnam go zostawić dla kogoś zdrowego wiem, że w obecnej sytuacji, mimo że jesteśmy od siebie daleko, bardzo mu pomagam. nie jestem w stanie zaangażować się w nic innego, żadną nową znajomośc, a na rozmowy z obecnymi znajomymi mam coraz mneij siły, bo nie mogę stale opowiadać jak mi źle, a co gorsza ich problemy, które przecież też mają, zaczynam widzieć jako mało poważne. Czuję się coraz bardziej zgorzkniała. Sama dobrze widzę, że zaangażowałam się w coś co mnie przerasta. Nie mam siły już o tym myśleć, ale nie mam siły myśleć też o tym, że go zostawiam, widzę siebie jako bardzo złą kobietę, taką którą sama pewnie kilka lat temu bym skreśliła bezmyślnie, wiem że to może i przesadzone ale nie potrafię sobie poradzić z wyrzutami sumienia na myśl, że zostawię go samego, nie umiem, nie chcę. przepraszam za długość tego wątku, z nikim już o tym nie rozmawiam i musiałam to z siebie wylać. i wybaczcie że piszę to w miejscu, gdzie ludziom umiera rodzina, gdzie ludzie 25 lat z życia poświęcają drugiemu człowiekowi. sama siebie czytając widzę że to mocno nie na miejscu, ale postarajcie się też zrozumieć że mi też jest teraz ciężko, a nie znam innego podobnego przypadku, nie chcę pisać na forach o różnicy wieku bo to nie ten problem w tym momencie. Piszę tutaj, bo popłakałam się czytając Wasze historie, bardzo Wam współczuję i podziwiam, sama czując przy tym jeszcze większe wyrzuty sumienia. I napisałam ten post, bo od dłuższego czasu mam przed oczami wizję tego co będzię jeśli w porę tego nie zakończę, i to co Wam się przytrafiło to jest to czego właśnie najbardziej się boję. Pozdrawiam Was bardzo ciepło, nie musicie mi współczuć bo macie swoich kochanych ludzi którzy są bardzo chorzy, ja też mam ale to nie mama z alzheimerem, nie dziecko z białaczką, więc im gorzej mi jest w mojej sytuacji tymbardziej Was podziwiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczuje+++++++

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzentol72
Witam wszystkich. Od jakiegoś czasu czytam Wasze forum, i jestem pełna podziwu dla Was wszystkich, i sama próbuję czerpać jakieś doświadczenia z Waszych wypowiedzi i siłę która pozwoli mi wytrwać w tej ciężkiej sytuacji w jakiej się znalazłam razem z moimi najbliższymi. Ale zacznę może od początku jeśli pozwolicie i postaram się najkrócej jak to możliwe opisać to co ja mam u siebie w domu. Mieszkam z mężem i dwoma córkami ( 6 i 9 lat) i to co najgorsze , z 77 letnim teściem. Jest to człowiek schorowany, po udarze , z lewostronnym niedowładem, z nadciśnienie, cukrzycą, jakąś chorobą serca i z zaćmą, czyli dosyć kiepsko widzi. Po jego ostatnim pobycie w szpitalu, mam czarno na białym napisane że są bardzo rozległe zmiany w mózgu, prawa półkula prawie cała wyłączona z użytku, do tego miażdżyca i zwapnienia tętnic mózgowych. Byłam z nim podstępem u psychiatry, bo z nim nie da się normalnie rozmawiać, cały czas są pretensje że się go okrada, a to z pieniędzy a to że wyjmuje mu się jakieś sznurówki z butów i tym podobne absurdalne zarzuty. Niestety do tego pojawiają się wyzwiska , ubliżania i coraz częściej groźby że nam w śnie noże w "bebechy" powbija ( tak dosłownie powiedział), są grożby pobicia. Nie przyjmuje do wiadomości że jest osobą chorą , wg.niego jest zupełnie zdrowy, a przy tym wszystkim przy osobach postronnych jest łagodny jak baranek, słodki jak cukierek. Ja szczerze mówiąc zaczynam się go panicznie bać, bo trudno przewidzieć w którym momencie przy jego chorobach groźby zamienią się w czyn, i dojdzie do jakieś tragedii. Poza tym są jeszcze dzieci, które to wszystko widzą, i też nie jest im lekko, a jak to się odbije na ich późniejszym życiu tego nie wiem. Niestety wyprowadzić się nie możemy bo dom jest naszą własnością ( akt darowizny na męża), a tak w ogóle to on wymaga opieki, czyli trzeba mu naszykować leki, bo nie widzi jak które się nazywają i jak ma je brać, trzeba mu zrobić zastrzyk z insuliny. Tak generalnie to to wszystko jest do bani, ja sama jestem ostatnio strasznie znerwicowana, biorę tabletki na uspokojenie, bo inaczej nie dałabym rady funkcjonować, a trzeba iść do pracy i zająć się jakoś dziećmi. Może któraś z Was kochane Panie podpowie co można w tej sytuacji zrobić, gdzie się udać, bo on pod wpływem jakiegoś impulsu czy czegoś tam stanowi zagrożenie dla siebie samego i dla nas. Ale się strasznie rozpisałam, a miało być krótko, ale trochę mi ulżyło. Pozdrawiam Was wszystkie, i życzę wszystkiego co najlepsze z okazji świąt, i tego samego na nadchodzący Nowy Rok. Oczywiście jeśli mnie przyjmiecie do Swego grona to będę tu zaglądała, i zawsze jak tylko będę miała chwilkę to coś tam skrobnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witamy Ciebie serdecznie........Marzentol. Witam wszystkie dziewczyny, zapracowane wiadomo Święta tuż, tuż. Marzenko, bo zapewne to jest Twoje imie, możesz liczyć na Nas, ofiarujemy wsparcie, radę i wysłuchamy - czytając. No nie ukrywam że ciężki przypadek ten Twój teść, przedewszystkim chroń dzieci. Nic nie piszesz o swim mężu jak on odbiera i jak Tobie pomaga. Szczerze powiedziawszy to musisz zadbać o leki które teścia wyciszą a bezpieczeństwo dla Was i dla Taty to bardzo ważne, załatw wizytę u neurologa. Co jest bardzo ważne opiekując sie chorą osobą............... pamiętaj, spokój opiekuna to podstawa, bez tego ani rusz. Twoje frustracje będą ujemnie wpływały na chorego i na odwrót. Ale jak mam być szczera to szczerze współczuję Twojemu teściowi tyle chorób i do tego nie widzi. No moja droga, jak ty to ogarniasz, dzieci praca, dom i ciężko chory teść. A może ........... Postaraj sie wejść w temat pomocy z MOPS i załatw dla niego pomoc dochodzącej opiekunki choćby na dwie godziny dziennie to dla Ciebie może być pomocne, zaznaczając jak ciężkim przypadekiem jest Twój teść. Zobacz i przedyskutuj to jeszcze ze swoim mężem i jak on to widzi. Jak na początek to wystarczy dla Ciebie. Pozdrawiam cieplutko wszystkich. do miłego. Pisz Marzenko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×