Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość lu-lu

kącik kobiet zgwałconych

Polecane posty

Gość yyyyyyyyyyy
dziewczyny - prosze napiszcie, dlaczego niekomu o tym nie mowilyscie. jak moglyscie czuc sie winne - przeciez to absurd!!! jak mozliwe, ze wasi rodzice, matki, o tym nie wiedza - jak to swiadczy o ich obsrwacji wlasnych corek!!! ucalowania, trzymjacie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada24
Jest tu ktoś??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadzieja***
Mogę się przyłączyć też zostałam zgwałcona, ale należę naszczęście do tych kobiet które potrafią z tym życ... Wydarzyło sie to w marcu tego roku...nigdy nie zapomnę tego dnia...pojechałam ze znajomymi na wypad za miasto...no i po grillu i imprezce wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi...no i kolega zaprosił mnie na spacer...nawet nie wiem kiedy zaciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia i zaczął wkładać ręce pod moją bluzkę, gdy się zerwałam...złapał mnie z całych sił...rzucił na tapczan i przycisnął...prosiłam aby przestał, ale on na to nie reagował...mówil, że wie, ze ja też tego chcę, i mimo, że powtarzałam, że nie chcę, ze ma mnie zostawić nie zwracał na mnie uwagi...wszedł we mnie a ja nie potrafiłam nic zrobić...czułam sie bezsilna...nie doszło do wytrysku coś go przestraszyło, a ja jakimś cudem zdołałam uciec...położyłam się w swoim pokoju w ciuchach i modliłam się aby znaleść się rano...czułam sie winna i wstydziłam sie tego...ten drań osmielił się przyjść ponownie do mojego pokoju pocałowac w głowę i powiedzieć \" dobranoc kochanie\" pamiętam jakby to było wczoraj nienawidzę go za to i siebie, że tam pojechałam... mineło od tego czasu 8 miesięcy...8 miesiecy kiedy trzymałam to w sobie...próbowałam zapomniec...nauczyć się z tym żyć...i chyba mi sie udało...ale niedawno powróciło...potrzebowałam pomocy...powiedziałam o tym moim przyjaciółkom i kuzynce...rodzice o niczym nie wiedzą...mam 21 lat...i wspaniałego chłopaka...któremu poiwedziałam o tym, a on mocno mnie przytulił i powiedział, że \"porozmawiamy o tym jak będziesz gotowa\"...płakałam ale czułam sie bezpieczna w jego objęciach... Nie zgłosiłam tego na policję...on podobno i tak siedzi teraz za granicą...a ja nie mam ochtoy go szukać...ani z nim wlczyć...wyprowadzam się z tego miasta...tak uciekam...ale to jest mój sposób obrony... Jestem dzieki temu silniejsza...nadal wierzę w szczęście w to, że moje życie sie ułoży...ufam mojemu chłopakowi i nie boję się do niego zblizyc... Mam nadzieje, że wiecej dziewczyn będzie potrafiło o tym rozmawiać i z tym żyć... a co do prowokacji...hmmm miałam na sobie dżinsy i sweter bez dekoldu...więc gdzie tu jest prowokacja...nie flirtowałam, nie zaczepiałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada24
nadzieja***, bardzo mi przykro.... jesteś jeszcze? nie a chyba nikogo poza nami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadzieja***
ada jestem...nnie doczytałam jeszcze do końca wpisów i dziś mi się to nie uda...mogę wiedzieć czy ciebie też to spotkało czy nie?? przepraszam ze pytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadzieja***
Jest mi bardzo ciężko, ale tylko czasem...staram się podchodzic do życia optymistycznie...mimo, że moje życie nie jest kolorowe a więc odgrywam w życiu parę niewdzięcznych ról - samotna matka- naturalnie kocham swoje dziecko i nie jest ono wynikiem gwałtu jest dzieckiem miłości przynajmniej z mojej strony...byłam z jej ojcem ponad 3 lata..było super kochaliśmy sie, jak zaszłam w ciąże był ze mną, ale potem po porodzie poznał w pracy inną kobietę i nas opuścił...potem były grożby...wyzwiska...wiele rozpraw...wylanych łez...a teraz całkowita olewka dziecka ze strony ojca -córka alkoholików- nietstey to jest jedna z niewdzięcznych ról...cięzko jest nienawidzieć własnych rodziców...czuć do nich obrzydzenie...piją i nie myślą...nie wiedzą ile zadają mi bólu...wyzywają od dziwek...szmat...jak zostałam sama z dzieckiem, nie pomagali, nie wspierali tylko dobijali...mówili, że sama tego chciałam...teraz jest jeszcze gorzej każą mi wypier...z domu...ale na szczęscie spotkałam mojego ukochanego, z którym wyprowadzamy się na wynajem...mam nadzieje, że w końcu uda mi się uwolnić z tego koszmaru... -potem był ten gwałt o którym napisałam wyżej -potem zakochałam sie- a on znęcal się nade mna psychicznie, ale że w domu ojciec nie szanuje matkę, a ona go, że się wyzywają, mówią, ze mają się w dupie, więc wydawało mi sie, ze tak po prostu musi byc..mało by brakowało a wyszłabym za tego człowieka...ale podniósł na mnie rękę co było dla mnie nie wybaczalne...więc odeszłam teraz żyję nadzieją i nową miłością...mój obecny szanuje mnie i kocha...rozumie moje przezycia z przeszłości...akcepptuje moją córeczke...jestem szczęśliwa i mam nadzieje, że nie utracę tego szczęście bo wtedy nie wiem co zrobię...napewno będę istnieć dla córeczki...ale nie wiem czy to zniosę...ale nie ma co myślec negatywnie...musi byc dobrze...tyle przeszłam, że chyba zasługuje na szczęście..przynajmniej tak twierdzi moja przyjaciółka, która zna moje życie... wiem jak bardzo ciężkie moze być życie, ale nie można si.e poddawać nalezy wierzyć i walczyć ja tak zrobiłam...nadal wierzę i walczę...i jak powiedziała moja przyjaciółka " Kasia ty płaczesz, ale walczysz nadal, ty mówisz, ze nie masz sił, ale nadal walczysz...mówisz, że to koniec, że sie poddajesz, ale nadal walczysz..." i chyba coś w tym jest...trzymam za was kciuki...i wierzę, że spotka nas szvzęście a jak już spotkało, to, że nas nie opuści...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada24
nadizeja, tak mnie również to spotkało... 8 lat temu. nie szkodzi, że pytasz. ja już potrafię o tym mówić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ann.Sam
Czemu nie mówi się o tym innym? Może dla tego, ze kiedy patrzę na to dzisiaj, to na prawdę trudno uwierzyć, ze coś takiego mogło mieć miejsce. Poza tym nie wyobrażam sobie, że mówię o tym swoim rodzicom. To byłoby straszne. Obawiam się takiej konfrontacji. Co do niewiasty chyba nie pojmujesz czym jest gwałt koleżanko. Można lubić ostry, brutalny seks, ale nie będzie on gwałtem póki sprawia przyjemność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem gotowa do życia
wszystkie dziewczyny ktore to spotkalo jestem z wami...przezylam to samo...zostalam zgwalcona niecaly rok temu...nie pamietam dokladnej daty i nie chce pamietac...kazda z was powie TEGO NIE DA SIE ZAPOMNIEC owszem...zgoda...jednak da sie z tym zyc...calkiem niezle zyc tak jak zyje JA. kocham zycie...bede je kochac.. jakiekolwiek by nie bylo...wierze ze to co mi sie przydarzylo,jakkolwiek wstretne by to nie bylo...ilu bym wlosow siwych nie miala z tego powodu, wydarzylo sie w jakims cholernym celu..wierze tez bardzo wierze ze tego sukinsyna ktory mnie gwalcil, spoconego, obrzydliwego skurwiela,spotka to samo...jak kuba bogu tak bog kubie..niestety dopasc go nie dopadne..czy by to cos jednak dalo? we mnie zostanie to do konca zycia..jednak mam dla kogo zyc...zapewniam jak kazda z nas...szanuje was wszystkie glowa do gory...bedzie dobrze jesli ktos bedzie chcial napisac wowczas podam swojego maila..pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej...jest poźna godzina, a ja nadal nie moge zasnać, wchodze na ten portal po raz kolejny, wacham się...nadal nie wiem czy chce się podzielić z kimś moją historia...calą od poczatku do dnia dzsiajszego zna moj przyjaciel, wie o mnie sporo..ale i tak wiem, że jesli sie z kims jeszcze nie podziele, to bedzie zle ze mna:(, chociaż boje sie reakcji innych...fakt jak jedna z was pisłaa ze nie ma przyjació, bo nie rozumieja jej reakcji, czasem zachowania...na szcezscie mam przyjaciól, i wiem ze moge do nich się zwrocic, ale oni mnie nie rozumieja, uwazaja ze jestem troche dziwna i akceptuja mnie, nie wiedza wszystkiego, zdolalam im powiedziec ze moj pierwszy facet okropnie mnie traktował, o szczeghołach wiedza 2, moze trzy osoby, ale dla mnie najwazniejsze ze akceptuja mnie taka jaka jestem..:)ale mozne zaczne od poczatku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 14 lat temu
To prawda ,że można żyć z tym prawie normalnie. Nie wie prawie nikt . Mam to szczęście ,że zamkneli go w więzieniu na kilka lat za inne przestępstwa . Mam pytanie czy to przestępstwo jakim jest gwałt przedawnia się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miałam wypadek, cięzki..potraciła mnie samochód, 6 tyg. w szpitalu, xałe wakacje na wózku, indywidulane nauczanie, to bylo po pierwszej klasie liceum...prawie 5 lat temu..zaczoł przychodzic do szpitala znajomy ludzi z mojej szkoly,poznałam go przed wakcajami na koncercie kiedy bylam z przyjaciółmi z klasy i ich znajomymi z miasteczka pod Łodzią, to byl jakos koniec maja, wypadek mialam w polowie czerwca...kiedys przywlół się z nimi, pozniej zaczoł sam przychodzic. Było mi miło, a to przyniosl maskotke, a to czekoladki, zartował, albo wpadłą tylko na moment tuż przed koncem odwiedzic ok 21 aby pozyczyc mi milych snow...po wyjsciu ze szpitala tez wpadal do mnie, a to zawoizl na rechabilitacje - jak juz wyjeli mnie z gipsu, a nie moglam sama jeszcze poodrózowac tramwajami. Wyreczała rodziców, ktorzy musieli pojsc do pracy, opiekowal sie mna, pociezasz gdy mialam dosyc rehabilitacji. Był ze mna, zaczo nadawac sens moiejmu zyciu, zaufałam mu, ufala mu moja rodzina...moja mama poscila mnie z nim na pierwszy koncert 2 iesiace po rehabilitacji, umialam tylko utrzymac równowage, a koncert byl rokowy, ale on byl przy mnie, nie dal mi upasc.Małe sptrzeczki zaczelky sie gdy nabrałam samodzielnosci, czułam sie bezpiecznie rowniez gdy bylam sama, nie balam sie upadku...zaczelam sama chodzic to tu to tam, a to zakupy z kolezankami, pogaduch..zaczello go to denerwowac, ale nie przejełam sie tym...przeciez mowil mi ze mnie kocha, a sprzeczki przeciez sie zdarzaja. Nastał sylwester, był u niego w domu, organizowal domowke z bratem, wtedy pojechala pierwszy raz do niego po 4 miesciacach byca ze soba. upłyneo tyle czasu ze myslelismy o bliskosci, ja postanowilam ze stanie sie to po mojej 18, zawsze marzyłam, ze bedzie to zmilosci, zapamietam pierwszy raz jako cos cudownego, wspanialego, z osoba ktora kocham i chce byc na zawsze - wtedy tak myslałam o nim, ale chcialam jeczze czasu, jeszcze zobaczyc jak to z nami bedzie...nie wytrzymał w Sywestra, była taka sytuacja: do jego domu przyszla osoba z ktorą sie nie lubilam,bo kpila ze mnie, zartwoala, dokuczala:( ktorej mialo nie byc i on wiedzial ze jesli sie ona pojawi to ja jade do domu, jak go zobaczylam to chcialam dzwoni do rodzicowm, ale moj chclopak prosil zebym została, przyniosl martini na góre do pokoju w ktorym mialam spac po imprezie, plismy, zaczol mnie rozbierac, ale ja powiedzialam nie...nie zaragowal, powiedzial ze teraz nie moze przestac juz, plakalam, prosilam, ale wiedzialam ze tak ma byc, tak sobie powiedzialam. Cizezko mi o tym pisac, najlepiej pisze mi sie w nocy dlatego teraz siedze...A po tem zaczelo sie, zmuszanie do robienia laski(nadal jak czuje sperme to zbiera mi sie na wymioty i nie umiem tego opanowac), mial mnie kiedy chcial, a jak nie chcialam to sie obrazał, wiec zeby nie bylo konfliktów to...piszac to przypominaja mi sie kolejne szczegóły...bywalo tak ze zrywalam sie z domu na noce, on mial zakaz przebywania w moim domu, wiec potykalismy sie na miecie albo u niego. czasem byly przeblyski norlanosci, dostałam kwiatka, zabra mnie do kina, spotkalismy sie ze znajomymi. ot zwyczajny zwiazek, a ja nikomu nic nie mowilam bo uwazalam ze to normalne, ze kazdy ma jakies tam problemy, konflikty, a my mamy takie...zaczelo mi przeszkadzac kiedy chcial mnie dotykac wszedzie, na ulicy w tramwaju, w kinie, kiedy chcial zebym go dotykala w tramwaju, to bylo straszne, rozmawialam z nim. Powiedzial ze przeciez nikt nic niewidzi a on tego potrzebuje, potrzebowal seksu zeby powiedziec ze mnie kocha, jak sie obrazal wiedzialam co chce...poszlo o jakas drobnostke, nie chcioal isc ze mna na stydniowke, wetdy pekłam (bylo juz tak ze byl zaborczy, musialam niezle kombinowac zeby sie nie dowiedziala ze gdzies ide ze zanajomymi, chcial mnie kontrolowac, mialam dosyc i szukalam pretekstu zeby zerwaz z nim, a nie byo latwo, zaczelam sie go bac) i powiedzialam zeby spadał i dal mi spokoj.ojechalam do dmou, zadzwonilam do przyjaciele i on szedl ze mna na studnioke, ale moj faccet nie dal za wygrana, przyjechal, z kwietami, blagał, prosil dzwonil..wtedy naprawde zaczelam go sie bac...sprawa skonczyla sie policja, bo nie byla wstanie wyjsc z domu i wsiasc do samochodu zeby pojechac na ta studnioke..bałam sie ze pojedzie za nami...ale nie, i nie wie co sie znim stalo, dostawala przykre esemesy, czułam sie osaczona, sledzil mnie, na wszystkie kursy przygotowawcze do matury czaczol prowadzac mnie dziadek bo ja bylam przerazona. Po dwoch tygodniach nie wytrzyymalam, wydawalo mi sie ze ciagle go kocham, wrocila do niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
obiecał ze bedzie lepiej, ze pojdzie do psychologa,ze bezie dobr dla mnie,a le po dwoch tygodniach wszystko powrocilo znowu, spotykalismy sie tylko po to, to bylo straszne ze sie tak dawalam, muieslimy takie miejsce u mnie na polu, dzialo sie to zima, zwykle po 17...wiec nikt tamtedy nie jezdzil, a ja teraz jak przejedzam kolo tego miejsca jadac gdzies na rowerze mam ochote wymioytowac:( znowu nie umialam z nim zerwac...znowu uciekalam na noce do niego, to co robilam bylo tragedia w domu, dal mamy dla dziadkow, nie wiedzieli co ze mna zrobic, dopiero mama ktora stala sie obojetna...ruszylo mnie to i to ze on zaczol wymagac ode mnie za wiele, chcial zebym sie wyprowadzila z domu, rzucial szkole, nie pisala matury...bylo ciezko ale odeszlam od niego i zaczol sie koszmar, on chcial porozmawiac, ja nie mialam ochoty on mnie sledzil ja uciekalam, ale bylam juz silna nie dalam sie zwariowac, przetrwalam, mialam pomoc w domu, bo jak powiedzialam ze chce to zmioenic, ze nie wiem co we mnie wstapilo rodzina byla znowu ze mna, nie bylam sama i strasznie im jestem za to wdzeczna...pokonalam jego grosby, esemesy, spotkania z nim, wszystko to dzial sie w czasie matur, pierwsza nowa matura, wsztsko nowe, nie wiem jak ja zdalam, malo sie uczylam do niej, bo wtedy nie liczyla sie dla mnie nauka wetdy kiedy byl na to czas, dostalam sie na wymarzone studia...a on przesladowal...robuil to wten sposonb ze nawet policja by nie pomogla, wiedzial ze jak mnie dotknie to dzwonie na policje, miala swoj numer ale nie czulam sie bezpiecznie, czulam ze kazdy krok jest sledzony, ze on wie co robie z kim sie spotykam...juz teraz nie dostaje od niego esemesow ale nadal mam dreszcze jak go widze, wprowadza mnie w taki stan, nawet nie wiem jak to okreslic, strachu, leku ze jednak podejdzie, wtedy lzy mi same plyna i ala sie tzese, jak bym miala jakis napad, nadal nie moge sobie z tym poradzic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale to jeszcze nie koniec...niestety:( po tym zwizku postanowilam ze bede sama, ze najwazniejsza to przyjazn, zajme sie studiami, tym co kocham, bede probowala wrocic do normalnosci, to tego jaka bylam przed wypadkiem, on zabranial robic mi tego co kocham, jezdzic w gory, uprawiac sportu, jedyne co jezdzilismy na rowerze, bo on umial...bylo mi strasznie ciezko i wtedy pojawil sie przyjaciel, (bylo to jakis miesiac po tym jak zerwalam z tym chlopakiem)mieszka blisko wiec byl codziennie, krok po kroku wyciagna ze mne wszystko...zblizylismy sie do siebie,zaczelismy byc, uwmierzylam w szzczescie, ale zostwil mnie, stwierdzil ze nie umie ze mna byc z taka swiadomosci jaka ma o mnie, moze zaoferowac mi przyjaźń...i staralismy sie odbudowac ja ale ciagle bylismy gdzies pomiedzy, brakowalo nam dotyku, bliskosci, a jednak oboje wiedzielismy ze to nie ma sensu...ze nie wyjdzie, bylismy tak zawieszeni prawie 2,5 roku, na szczescie mozna powiedziec ze odbudowalismy nasza przyjaźń, nic od siebie nie chcemy. A ja moge sie do niego przytulic z ta wiedza ze nie zaczniemy się dotykac i całowac. Moge sie znim spotkac z ta swiadomosci ze jestesmy przyjaciolmi i tyle, dobrze ze sie udalo odbudowac takie relacje..Czytajac to pewnie potepiacei mnie, ale ja szukalam tylko bliskosci, nie oceniajcie mnie, ktos z kim bylam prawie 3 lata przyzwyczail mnie do dotyku, przyzwycail mnie do \"tego\" - uswiadomilam sobie to dopiero w te wakacje i w te wakacje moja przyjacioka powiedziala mi ze to co on zrobil w sylwestra to gwalt, zawsze myslalm ze mnie tylko wykorzystal nie wiezalam tego po prostu... ale do tego czasu robilam dziwne rzeczy, ktore bym chciala zeby sie nigdy nie zdarzyly...po rozsatniu z przyjaceilem,do teraz mialam 7 chlopakow, z kazdym bylam ok 3 miesiecy, taka magczna liczba, po tym czasie albo krotko przed cos siedzialo, jakas sytuacja ktora przypominala mi tamten zwiazek i zrywalam, chociaz jak sobie uswiadomilam w te wakacje, bo duzo myslalam o tym jak postepuje, to jak zaczynalam byc z jakims chllopakiem wiedzialam ze to nie ejst to, ale potrzebowalam bliskosci, kogos kto da mi odbobuina milosci, podobalam mi sie wec bylam dal nich, dawalam im co chcieli, nie myslalm o sobie, a pozniej dochodzila do wniosk ze tak nie moge przeciez robic i zrywalam, to bylo straszne, mam zal do siebie o to jak postepowalam, zasmiast pobyc sama ja ciagle ciagnelam to \"tego\" nie umialam z tym sobie poradzic...pzrerzaalo minie to, ale ja mialam koloejnego i kolejnego:( rok temu spotkalam w gorach faceta, jemu spodobalam sie, on..no coz to bylo w gorach, on lubi je i lubi muzyke jaka ja kocham wiec chyba o to mi chodzilo, nie wazne ze wiedzialam ze go nigdy nie pokocham, wazne bylo ze byl ktos, ten chlopak okazal sie tak podobny to tego pierwszego, z zachowania ze sposobu mowienia, kontrolowania mnie, nie chcial ode mnie tylko jednego, przynajmniej nie zmusal mnie, ale nie wytrzymalam kiedy krzyczal na mnie, zreszta tak batdzo mi przypominal jego...pozniej stwerdzila ze jak znajde chlopaka podobnego do mojego przyjaciela to beed szczesliwa, bo jak bylismy razem to bylam taka szcesliwa przeciez, weic wystarczy zeby chlopak byl podobny do niego z zachowania z przemyslen, znalazlam...po trzech miesiacach to on zerwal ze mna, ale ja nie bylam szczesliwa w tym zwiazku...jedak byla to dla mnie tragedia...i to on poznal mnie ze swoim kolega..ktory zaintrygowal mnie, zackekawial, zawsze jak sie z ni spotkalm tak wnikliwie sie na mnie patrzyl..po dwu miesiecznej przrwie, kiedy bylam sama, zaczelismy byc ze soba...on nie mial nigdy dziewczyny, mi zaczynalo zalezec na czyms zupelnie innym, zaczynalo byc dobrze ze mna, zaczyanlo mi zalezec, oczywisciebalam sie zranienia, po tym co sie wydarzylo kidys tam zawsze to pozostanie, jeden \"falszywy\" ruch faceta i juz mu nie ufam...po miesciacu on wyjechal na trzy miesiace do ameryki, nie mielsimy prawie zadnego kontaktu bo ja tez mialam zaplanowane wakacje, rzadko bylam w lodzi, mialam tyle czasu na przemyslenia, nad tym co robie, nad walka z sama soba, zeby wrocic do normalnosci, to tego zeby byc wolna od pragnienia \"tego\", z nim kontaktwalam sie zradko, na gadu to ja pierwsza pisalam, to ja pierwsza wyslalam do niego maila, list. Zaczelam sobie tlumaczyc ze jemu zalezy, ale nie umie tego okazac, ale z dnia na dzien, kiedy on byl tam a ja tu w Polsce, uswiadamialam sobie ze jemu nie zalezy, najgorzej bylo jak nie pisal nie odpisywal na esemsy, nie odzwywal sie, nie bylo od niego znaku zycia, tak trudno wyslac sygnal?zaczely krazyc rozne mysli, ze ma tam kogos, ze mie zdradzil(jak wrocil okazalo sie ze troche mialam racji, ktos go podrywal, ale podobiniez on na to nie zwrocil uwagi, bo liczylam sie tylko ja, trudno bylo mi w to yuwierzyc) Zreszta jego rodzince bardziej zalezalo na mnie, jak go nie bylo w polsce, to zapraszami mnie do siebie, chodzila z jego mladsza siostra do kina, na zakupy, zabrali mnie na lotnisko..ale za nim przyjechal do polski bylam na obozie studeckim, wiadomo jak to jest, pilismy. A brak faceta, aklohol, tesknota, samotnosc...i jescze te mysli, przespalam sie z kims, eh...pewnie potepiacie mnie jak to czytacie, ale postanowilam napisac wszystko, po prostu wszytko, ja wiem czemu to zrobilam..cała walka ze swoja slaboscia poszla na marne, zalamalam się:(...uplynal kolejny miesciac, przyjechal(oczywiscie nigdy mu tego nie powiedzialam, ale czulam sie z tym zle)A on rzyjechal, odmieniony, i tak jak podobal sie mojej mamie, to po przyjezdze mama stwerdzila ze jest jakis dziwny. Mial egzaminy, a jak sie nie uczyl to spotykal sie z kumplami, ja gdzies tam bylam, fajnie ze jestem...nawet nie czulam sie traktowana jak kolezanka..bylo mi przykro zler, przestalam mu kompletnie ufac, chcialam cos z nami zrobic, rozmawialam, nie pomoglo, zerwalam, posil zebym nie zostawiala go, ale ja nie umialam z nim byc. wiedzialam ze jelsi zostane to i tak kiedys odejde i jeszcze bardziej go zranie...zblizyl sie magiczny czas trzech miesiecy bycia znim w polsce, nie przetwalam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie bylo latwo rozstac sie, wiedzialam ze w pewny spsob go ranie, ze moze mu zalezy, ale on nie potrafil tego okazac...tym czasie kied sie rozstawalismy wyjechalam na rajd w gory(tak pod koniec października)spotkalam tam dawnego kolege z niemieckiego, poznalam go na niemieckim, jak zaczelam chodzic na kursy chwile po wypadku, wtedy kiedy bylam z tamtym, wiecie.Ten chlopak z niemieckiego imponowal mi, czasem wracalismy razem, ale bylam bardzo pilnowana, bylam za pozno w domu i juz tamten byl oburzony. wiedzial o ktorej bede w domu, bo puszczalam mu strzalki, a on wtedy dzwonil...mnie chcialam awantur, a i nie sadzialm ze wtedy ten chclopak zwrocil na mnie uwage...Jechalismy na rajd autokarem i usiedlismy razem, chcielsmy pogadac - dawno sie nie widzielismy, pare razy na uczelni. Teraz On wlasnie skonczyl studia przed wakacjami pracowal juz od 1,5 roku, bo nabor do tej pracy byl jeczez jak studiowal na czwartym roku. Usiadlam obok niego, odwrocilam sie i...zakochalam sie, walczylam z tyum pzrez rajd, walczylam do momentu kiedy sie ze mna nie umowil. Juz nie walcze, on twierdzi ze najgorsza rzecza jaka moglby zrobic to rozstac sie ze mna...ja wiem ze go kocham, wiedzialam od momentu pierwszego dnia rajdu. To nie zauroczenie, to nie mysli: jakos bedzie...ale ciagle sie boje, ciagle mysle ze mnie zostawi, zrani, ale zaufalam mu, bo nie mowil mi ze mu zalezy, umieal to pokazac, umie to pokazac ze mu zalezy...nie musze sobie tego wmawiac. Tylko...to co sie zdarzylo kiedy i tak sie boje, boje sie ze jemu nie zalezy jak sie spozni, jak zapomni jakiegos drobiazgu - czasem to jest straszne co ja potrafioe pomyslec...Niedawno bylismy na kolejnym rajdzie razem (grudniowym), utwierdzilam sie w przekonaniu ze po tym rajdzie rozsatniemy sie, bo na pierwszym rajdzie przezciez cos zaiskrzylo to teraz pewnie sie roziskrzy jak sie skonczy ten rajd - tak myslalam.W dodatku przy wszystkich uczestnukach jak chcialam sie przytulic to sie odsuwal, jak posprzeczalismy sie o to to powiedzial mi ze jak chcemy byc razem pewne zachowanie musimy aakceptowac..bylam rozpaczona:on w peweien sposob zachowuje sie jak tamten, tez sie ode mnie odsuwal z nie wyjasnionych przyczyn, jak ja mam to zaakceptowac, jelsi Moj Skarb zachowyje sie podobnie i wtedy wszystko mi sie przypomina. Rozmawialismy: on powiedzial czemu tak sie zachowyje, ze czasem uwaza ze cos jest nie na miejscu, rozumiem go, tez potzrebuej czasu zeby sie przyzwyczaic do tego ze mnie ma, zrezsta ja nigdy nie lubuilam sie eksponowac z przytulaniem i to \"on\" mnie do tego przyzwycail, ale pracuje nad tym jaka zawsze chcialabym byc, ucze sie czuc to czego chce i pragne a nie to co mi ktos marzuca, ucze sie zyc, i nauczylam sie tego, potrzebowalam na to prawie 4 lat, z ktorych dla mnie istniej poczatek i koniec, dwie podobne osoby, sdrodka czsto nie pamietam, zapominam ilu mialam faceto wi co robilam, jest to nie istotne, ale o tym jak bardzo skrzywdzilo mnie tych dwoch, \"on\" i ten podobny do niego rok temu, nie umiem sie z tym opogodzic, nie umiem nauczyc sie z tym zyc. Powiedzialam Mojemu Kochaemu, o tym ze mnie zgwalcil i o tym chclopaku ktory mnie oszukal, powiedziala ilu mialam facetow i co zrobilam w wakacje, chcialam zeby wiedzial, bylo mi z tym zle, alebalam sie strasznie sie balam jego reakcji...podzielilam sie tylko suchymi faktami i tak bylo to trudne, nie wspomnialam o swoich przemysleniach...tak jak tutaj na forum, i tak bylo mi o tym mowic, nie moglam zaczac, a jak zaczelam potok slow plynal sam...Moje Kochanie plakalo razem ze mna, obiecalo ze sobie poradzimy z tym, ze zapomne...czulam sie potrzebna. Udalo sie myslalm, przezylismy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamy takie swoje rytualy, potkania przed jego niemieckim we wtorki. Od niedzieli, kiedy sie rozstalismy czekalam na ten wtorek, ale w poniedzialek wieczoram dostalam esemesa: ze nie daje jemu spokoju nasza rozmowa o tym ze przespalam sie z tym kolesiem w wakacjei o tym ze prawie \"bylam\" w ciazy z tym w tamtym roku(wtedy wzielam tabletke \"po\" wogle nie potrzebnie, ale bylam przerazona i nie poszlam do swojej ginekolog tylko do przypadkowego lekarza, a jak zaczelam krawic to bylam w akiej desperacji..roblam resty ciazowe, jeden wynik pozytywny, drugi niegatywny, mialam pojsc do szpitala, ale poszlam do swojej ginekologi wszystko wrocilo do normy, a ten facet z ktorym wetdy bylam zamiast mi pomoc, to stchórzyl :() Moje Kochanie azmiast napisac mi ze akceptuje mnie, nie musial mnie rozumiec, sama siebie czasem nie rozmumialam, nie rozmumialam swojego zachowanie. ale potzebowalam zeby byl ze mna po tej naszej rajdowej rozmowie, ale on mnie potepil, przynajmniej tak to rozumie, zasmiast przytulic, napisal: co ja wogole wyrabiam i czy sie nie zastanawiam nad czy co robie? napisal rowniez ze musi to wszystko przemyslec, ze czar prysnal i nazraie nie chce sie potykac, a tak wopgole to musimy rozluznic zarzylosc w naszym zwizku... w jednej chwili swiat mi sie zawalił :( dobrze ze moj przyjaciel mieszka w poblizu, od razu byl...opwiedzial jak to wsztsko widzi ze strony faceta, troche uspokoił ale nadal mam troche zalu do Tomka, spotkalismy sie w sreode, wszsytko wrocilo do normy, ale nie rozmawialismy ze soba na ten temat narazie..ja oje sie zaczac, zeby znowu sie tak nie stalo. Chociaz to trudno zakaceptowac takie zachowania, zdaje sobie sprawe, zreszta tak naprawde znamy sie niewiele. I chyba moj facet musi mnie kochac jesli jest ze mna pomino wszystko, pomino tego co sie stalo...Ale chcialabym z nim pogadac, tylko boje sie..nie wiem czy lepiej zostawic to tak jak jest, jesli nic tak naprawde sie niue zmienilo?Moge dalej mu ufac, chociaz mialam watpliowaci, ale jego zachowanie rozwialo je...moze jest dobrze, a moze nie tyko on to ukrywa, zeby nie raznic..nie wiem...moze sprobuje znim pogadac, jak sie s[potkamy, chociaz boje sie ze noge zniszczyc jakas delikatna konstujcje ktora znowy wspolnie zbudowalismy:( No i nie wspomialam jecze o jednym, przez ta cała sytuacje z \"tym\" co mi ktos zrobil, przez sytuacje w domu, zaczelam sie ciac, myslam kiedys ze nie chce zyc, ale czulam ze jesli moglam zginac w w ypadku a jednak to sie nie stalo, Bog ma dal mnie jakies zadanie w tym calym zgielku, wiec mimo tego ze bylo ciezko trwalam..Ciealm sie zeby zdac sobie bol i kare za to co robilam, za to ze mama jest chroa pzrz moje zachowanie, za to ze bycie zkolejnymi facetam nie dawalo mi tak napawde nic, a ja pakowalak sie w kolejne zwaizki:(czaesem twierdze ze jestem bez nadziejna, ze do niczego sie nie nadaje, ze z niczym sobie nie umiem poradzic, ze nie radze sobie na studiach, ze...cala jestem bez sensu. Ostani raz pocielam sie 2 listopada, ale obieclam Mojemu Ukochanemu ze nie bede tego robic...nie podaje sie, choc juz mial pare razy w tym tygodniu zyletke w reku, bylam silna odlozylam ja...a Moje Skarbki dzsaj pierwszy raz do mnie napislao Moje Kochanie.. to buduje, ale ten strach mimo wszytsko, odstawilam tabletki anty, rowniez rozmawialismy na ten temat. Oboje uwazamy ze przyjdzie czas na to, ze nic pochopnie, ze nie bedzie sie nam spieszyc, ze on nie jest ze mna wlsnie po to. A ja mu wierze, wierze ze kiedy przyjdzie ta chwila, prezyje ja jak sobie wymarzylam, bo to bedzie ta bliskosc z milosci. Poczuje spelnienie, a nie jak keidys za kazdym razem nie chec i brak satysfakcji, nawet nie wiem czemu to robilam jelsi nie sprawial mi nawet radosci, doszlo do tego ze jak bylam z kolejnymi chlopakam to czekalm tylko ja skoncza, nauczylam sie orgazmu i nie wiedzialam czemu mnie tak ciagnie do tego - teraz juz wiem uzaleznienie...Mama ani rodzina nie wie o niczym, jedynie o moich problemach z tabletka \"po\"..chcialabym je nawet powiedziec to wszytsko, ale nie dam rady, moze chociaz czesc ale i tak to jest trudne..Chcialabym zeby to co sie stalo po zrewaniu z \"tamtym\" nie mialo miesjca, czasto tak mysle, ale czasem wspomnienia wracaja i czuje sie taka okrpona i brudna ze cos takiego moglam robc...nie moe sie pogodzic z tym ze sostalam zgwalcona i nie nawidze siebie za to co rbiłam pozniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rano, nie wiem z kad znalazlam tyle sily zeby to wszytko napisac, ale lepiej sie czuje, nie wiem tylko czy ktos ze chcce przeczytac to wszystko i cokolwiek mi napsize...ide spac bo zaraz zasne, to dobrze ze sa takie portale dziewczyny, ja ciagle walcze, teraz juz nie jestem sama, a ktos ta bliska osoba nie poddala sie i trwa ze mna w tym co przeszlam najpiekniejsze slowa jakie uslyszalam do tej pory od Ukochanego: \"Pordzimy sobie\", \"Spawie ze zapomnisz\", \"Nie pozwole Ci sie zalamac, bede przy Tobie zawsze\", i dzisaj \"Moje Kochanie\" to dodaje skrzydel, a rozmowa byla dla mnie ciezka i trudna, ale uwazam ze warto bylo, wiem ze obciazylam zego mysli moim problemem, ale jesli nadal jest tak jak wczesniej, to tylko oznacza ze on mnie akceptuje..a to jest piekne Dziewczyny trzymajcie sie, wierze ze bedzie dobrze, ze kazda z nas znajdzie swoje przeznaczenie cieplutko was ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gardze takimii
o boze przeciez tego nikt nie przeczyta :(:( zasnelam w polowie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, tak teraz też mysle, ale jak zaczelam pisać, mialo być krótkie, a ja pisałam, pisałam i pisałam...zarwalam noc, może nie potrzebnie, jednak czuje się troche lepiej ze wylałąm to z siebie, może osoby przeczytaja chociaz czesć... przepraszam ze wyszlo tego tak duzo:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karokaro
Klemkablue- nie musisz za nic przepraszać...takie "wywalenie" tego wszystkiego z Siebie bardzo pomaga, człowiek czuje sie tak lepiej. taki lżejszy. Dobrze zrobiłaś ,ze napisałaś. Sama nawet stwierdziłaś, że Ci lepiej..wieć skoro tak jest, to tym bardziej sie ciesze. Może pomyślałąbyś o pojsciu do psychologa? Opowiedziałabys jemu to wszystko, na pewno pomoglby Ci zrozumiec Siebie i Twoje zachowanie.. Ja pozdrawiam Cie serdecznie i trzymam za Ciebie kciuki. Nie daj sie:) Będzie dobrze. Pomyśl o psychologu. Zawsze mogłąbyś tam iśc z Twoim chlopakiem, gdyby się zgodził. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
;( ...ja nie zostałam zgwałcona...jedynie byłam molestowana ...mężczyzna z rodziny ...opiekował się mną bo matka pracowała ...mam poczucie winy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karokaro dziekuje, ja czasem po prostu czuje sie winna za to co pozniej sie wydarzylo wmoim życiu, jak posteowalam, ale umiem o tym nie pamietać. Pamietam tylko moj zwiazek z \"tym\" chlopakiem, reszta zwiazkow to nikle wspomnienie, moze sie usparawiedliwiam, bo złamałam wtedy nie jedno serce i jak zrywałam, bo mi cos nie pasowalo, bo ciagle to nie bylo to...zamiast dać sobie czas, pobyc sma, ja ciągle sie wplatywałam w kolejny i kolejny zwiazek:( i niszczylam go... Ciii...myśle że to też pewien rodzaj gwałtu, bo zazo to wbrew Twojej woli, to nie Twoja wina, nie powinnaś tak mysleć, ale wiem że to trudne, już postawiłaś jeden krok, napisalas o tym tutaj, nie bylo pewnie łatwo, ale łatwiej sie pisze niż mówi...potrafiłabys powiedzieć kiedy to się stało?dawno, nie dawo, czy masz czesty kontakt z tym..(nie jakos nie moge nazwac go ani meżczyzną, ani człowiekiem) z tym facetem? to nie bedzie łatwe, ale powinnaś pogadć z kim z Twojej rodziny, z kimś komu ufasz najbardziej, przełamac sie i powiedzieć, żeby ta sytuacja sie nie powtórzyła, żebyś czuła sie bezpieczne...bo to jest ważne, żebyś w rodzinie czuła się najbezpieczniej...wiem jak to jest wazne, bo kiedy dzieje sie coś niemiłego na zewnątrz, na uczelni, wsrod znajomych coś sie skopie, to wiem ze w domu mam bezpieczny kąt...może masz przyjaciela, przyjaciółke( nie wiem czemy ale ja mialam opory powiedziec to przyjaciólce, dla mnie lepszy był przyjaciel, ale też nie bylo łatwo, trzeba sie zebrac w sobie i to wyrzucic, jest lepiej) to wygadaj się im...trzymam kciuki, będzie dobrze...cieplutko Cie pozdrawiam i nie daj się wspomnienią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny trzymajcie sie, przykro mi sie robi jak czytam ten topik obyscie znalazly w zyciu swoje szczescie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozbawił_mnie_wszystkiego
Pewnie to, co tu napiszę, nikogo nie zainteresuje, może i dobrze...ale ja muszę komuś powiedzieć, komukolwiek, nawet anonimowym osobom...Muszę powiedzieć to, że...wczoraj...wczoraj zostałam zgwałcona. Wczoraj. Wszystko mnie boli. Cały czas śpię. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić...Mam tylko 18 lat, byłam dziewicą...Nie powiem o tym nikomu z otoczenia, wstydzę się, bo za dużo wypiłam...Czuję się jak ostatnie ścierwo...Miałam wszystko, teraz nie mam nic. Nie pójdę na policję...Kiedyś..pewnie zapomnę. Albo inaczej-nie zapomnę, bo tego nie zapomnę nigdy, tego zaplecza i tego bólu. Ale może uda mi się żyć dalej. Nie wiem...Rozumiem wszystkie kobity, które przeżyły kiedykolwiek to, co ja. To poczucie, że chce się zniknąć.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihal
To NIE była twoja wina! Popełniłaś błąd, ale to nie usprawiedliwia gwałciciela! Zdaję sobie sprawę z Twojego otumanienia, niechęci do wszystkiego... Ale MUSISZ iść do lekarza oraz powinnaś iść na policję. To jest przestępstwo, ścigane przez władze. Jeśli to była jakaś impreza, pewnie go znasz i możesz go oskarżyć. To jest ważny element psychologiczny dla Ciebie - skazując go, odzyskasz w pewien sposób kontrolę, teraz to Ty zdecydujesz co się z nim stanie, a nie odwrotnie. Skąd wiesz, że nie zrobi tego ponownie? To ścierwo trzeba karać, jeśli nie można zabić, to chociaż na te parę lat do więzienia. Jeśli masz rodzinę i takich przyjaciół, którzy pomogą Ci to przetrwać, na pewno będzie Ci łatwiej. Trzymaj się. Dziewczyny, musicie przełamywać milczenie, bo inaczej nic nigdy się na świecie nie poprawi! Wiem, że to łatwo mi pisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super, tak sie cieszyłam, ze powiedziałam o tym mojemu facetow...nie tylko to co \"tamten\" mi zrobi, ale pozniej do czego zmuszał, a mimo tego bylam z nim dwa lata.Powiedziałąm Mojemu Skarbkowi, minął tydzień, na poczatku się zamkną, nie chciał sie spotykać, ale to trwało jeden dzień, spotkaliśmy się od tamtego poniedziałku, kiedy napisał mi ze musi wszystko przemyslec,ze potrzebuje czasu...spotkalsiśmy sie prawie codzienie, jest oki, jest dobrze..tak się wydaje, ale wxale tak nie jest, nie wiem moze ja mam takie odczucie, ale nie czuje sie ze ejst dobrze, czuje sie ze sie oddalamy,placze..tak go kocham..nie sadzilam ze bede mogal tak kogus zaufac, tak pokochac, ale czuje ze cos nie ejst tak, nie jest jak dawnie, załuje ze mu powiedziałąm, on teraz zyje moja tragedia, obiecał mi ze poradzimy sobie, ze bedzie dobrze, ze mu bardzo zalezy, ale moze on tak tylko mowi zeby bylo mi lepiej, a w koncu nie wytrzyma i powie mi ze nie umie ze mna juz byc:( nie umiem uczyc sie, ciagle bym spała, przeciez wydarzylo sie to 4 kata temu, to co mi zrobił \"tamten\" i przez te wszystkie lata bylo ze mna oki, a teraz jest zle, bardzo zle...trace sens tego zycia, nie mam sily na nic..płacze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slowik
współczuję wam dziewczyny, płakać mi się chce gdy słyszę o takich gwałtach, powiinno się iść na policję , nie mogą być bezkarni, ja chyba zabiłabym takich zwyrodnialców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie powiem o tym nikomu z rodziny...wie o tym moja dobra koleżanka \"przyjaciółka\" w każdym razie osoba której ufam...nie boje się...teraz mi nic nie zrobi...to było gdzieś jak miałam 10-11 lat...a może wcześniej...nie wiem nie pamiętam ile miałam wtedy lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×