Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość mala mala*
mnie teściowa próbuje uczyć by gotować tak, jak oni lubią, co mnie trochę denerwuje ale mężowi to odpowiada, więc się staram mamy wspólną kuchnię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala mala*
wiesz, jak się wejdzie do domu i rodziny męża to trzeba się dostosować i uszanować tradycje rodzinne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
margerittta no najzdrowiej :D sobie mysle ze te 1000 zł jak nie na wynajem to na tabletki uspokajające pójdą co miesiąc xD Oni są wogole tak bardzo zapalonymi katolikami, tak aż do przesady czasami. Np wczoraj dzwoniłam do tej przyszlej tesciowej czy przyjdą w ten weekend do moich rodziców, bo ich zaprosili w kwesti ustalenia wesela. To obrażona była że do niej dzwonie, że mam osobiście przyjść (a gadaliśmy im to z moim B. już nie raz osobiście że są zaproszeni, tylko non stop była jakaś impreza i nie dało się tego zgrać) i dzwonie, i obrażona, i że ona nie wie czy to przyjdą, bo w sobote do prqacy idzie a to se może bedzie chciała odpocząć, i że to sie nie spieszy, i myślałam że mnie krew zaleje xD Nie wiedziałam że dowcipy o teściowych w miom wypadku będą takie realistyczne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margerittta
pomieszkacie - zobaczycie zawsze można się wyprowadzić, trzeba tylko przed przeprowadzką poważnie porozmawić z partnerem i zastrzec taką ewentualność ( bo to, do czego on jest przyzwyczajony, Ciebie może do białej gorączki doprowadzać).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no bierzemy taką ewentualność . A najbardziej mnie wkurzyło to że jego siostra miała duże wesele na 2 dni. I było ok. A my jak powiedzieliśmy że chcemy normalne wesele ( z 1 dniem) to od razu : a po co takie duże, a to wystarczy skromne przyjęcię, że szkkoda pieniędzy, i co my nie zrobimy to oni są wiecznie anty :] i u mie wdomu juz wstepnie gadaliśmy o normalnym weselu i boje sie teraz tej ich konfrontacji że będą właśnie przekonywać moich żeby to było przyjecie małe, mimo że żadnego udziału finansowego w tym nie będa mieli. chyba im dówm wynajme jakiś stolik w restauracji, se tam posiedzą xD kurde mać, sprzedałabym ich gdzieś:0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Od niedawna na swoim
moncia.pl ja mieszkałam rok i miałam nawet spokój, ale to głównie zasługa męża który na początku ukrócił wszelkie ingerencje jego rodziców w nasz związek. Zamieszkaliśmy z przymusu ale jak już musieliśmy to myśleliśmy że coś zaoszczędzimy. No ale żeby nikt nie miał pretensji do nas to dokładaliśmy się do czynszu i w ogóle rozdzieliliśmy kuchnie żeby nie było nieporozumień. Paradoks jest taki że wydawaliśmy przez to więcej niż teraz jak już mamy oddzielne mieszkanie spłacając kredyt, płacąc czynsz i opłaty na dwójkę + jedzenie. Jeśli zakładasz że będziecie oszczędzać bo zostawicie rodzicom płacenie rachunków, kuchnia wspólna itd to właśnie przez to wychodzą największe nieporozumienia. Lepiej się cos dołożyć żeby nie mieli sie czego przyczepiać, a wiadomo że jak się dokładasz a nie odkładasz to dołożysz trochę więcej i masz święty spokój na swoim. Nawet jak rodzice sami wychodzą z inicjatywą płacenia żebyście wy odkładali, gotowania żebyście mogli spokojnie pracować to ostrożna bym z tym była.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm no właśnie oni tacy skłonni do tego by nie byli żeby nas odciążyć od wydatków, i płacenie za jedzenie i te inne to jak najbardziej mamy na uwadze, z tym ze planujemy bardziej wybudować jakiś mały domek niż barć proporcjonalnie kredyt na 30 lat dla mieszkania na 20 m2. Taki są zamierzenia, chociaż jak z każdym dniem na to wszystko patrze to se myśle że te 2 pokoje bedą bardziej pocieszne niz ta męczarnia. I pytania już w sobote na którą w niedziele do kościoła idziemy :) kurde no chyba to jeszcze obgadamy z narzeczonym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margerittta
dobrze Ci radzę: rozmawiaj z chłopakiem i bierzcie różne warianty pod uwagę bo różnie może być oby było dobrze, ale... bądź przygotowana i na inną ewntualność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, mogę się dołączyć? Widzę, że to nie ja jestem przewrażliwiona tylko i moja "przyszłą teściowa" też się wtrąca. Mój narzeczony czasem mówi "bo mama taka jest" - a co mnie to obchodzi to co ja mam pyskować i liczyć że powie "mamo bo Amelka taka jest" Wkurza mnie na maksa tak na raz w tygodniu to ok ale jak zaczynamy z nią rozmawiać o weselu to zaczyna się, że kolory które ja wybrałam i narzeczonemu się podobają jej nie podobają i milion innych spraw. Po ślubie mieliśmy budować dom - o zgrozo- przez płot z teściami bo dostalibyśmy od nich działkę. Ale teraz jak tak sobie myślę to chyba wolę zapłacić za działkę te 60-70 tyś i mieć święty spokój a nie udrękę, że codziennie by mi na budowie siedziała i debatowała że to nie tak że to inaczej. Wiem i nie przesadzam bo teściowej siostra wykańcza dom i teściowa debatuje takie brzydkie płytki, a widziałaś dała różową fugę do przedpokoju, po co oni malują jak farba jest nietrwała nie lepiej tapetę i takie tam własną siostrę obgaduję a co dopiero mnie aż strach pomyśleć. No np. mój narzeczony mówi że mamy wybrany projekt a ona żebyśmy tylko dużego domu nie budowali bo to są koszta to ogrzać trzeba i posprzątać - a mój narzeczony- "mamo ale weź pod uwagę że my będziemy mieć małe dzieci które potrzebują przestrzeni" no to ona coś tam pogadała i przestała ale ona nie zauważyła tego, że jak budowali dom to mój narzeczony miał 16 lat i jego brat 14 więc nie mieli małych dzieci mieli dzieci w wieku takim że wiadomo pomieszka kilka lat i się wyprowadzi a jednak ona nie pomyślała o metrach i wybudowała dom 160 m i teraz tam mieszka z mężem i synem bo my osobno ale nam tępe rady daje jakbyśmy się za jej kase budowali. Masakra Przepraszam, że tak się rozpisałam ale aż się wkurzyłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miraculum5
My nie mieszkamy z teściami ani z rodzicami, ale mieszkamy daleko, więc jak przyjeżdżaliśmy do nich, to się zaczynało... Z racji tego, że u moich rodziców było więcej miejsca, nocowaliśmy tu. Mój ojciec zachowywał się jak totalny debil. Potrafił o 7 rano, bo on już nie śpi, wparować bez pukania do pokoju, jak np ja stałam z cyckami na wierzchu, a mąż w samych gaciach, bo się ubieraliśmy. Nie obchodziło go nic, niby w żartach mówił, że to jego dom itp itd. Moja ciąża i prośby o niepalenie też nie przynosiły pożądanych efektów. W końcu się zabraliśmy i poszliśmy do pustego mieszkania moich rodziców (na co moja mama lamentowała, bo mieszkanko przeznaczone dla jej ukochanej pierworodnej...). Kolejnym razem mielismy nocować u teściów. Teściowa sama, bo teściu w pracy za granicą. I się zaczęło... Ciągle chciała, żeby ją gdzieś wozić, a to na wieś a to na zakupy itp itd... Organizować na siłę chciała nam dzień. A wieczorem dawała mi koszulkę nocną do spania :D Muszę opisywać jaką?:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a u mnie
Tak czytam wasze komentarze i widze ze nei kazdy ma tak kolorowo. Powiem szczerze ze my mieszkamy z rodzicami (poki nie wybudujemy domu) W zasadzie dogadujemy sie. Moi rodzice sa bardzo tolerancyjni dlatego z checia mieszamy z nimi. A jeżeli mielibyśmy zamieszkać u teściów to chyba bym zwariowała. Moja teściowa by mnie zagłaskała bo jest nadopiekuńcza i nie ma takiego poczucia że np. czas wyjsc, albo nie bede im teraz przeszkadzac bo chca byc sami. Wiem że u nich w domu bym siedziała z nia cały dzień dlatego ni edam sie wplatać w takie coś i od razu powiedziałam żę z teściowa mieszkać nei będe. Ale teściówka jest twarda i co jakiś czas powtarza ze moglibyśmy u nich zamieszkać na kilka tygodni. Ale boje się że to by było ostatnich kilka tygodni naszego mażenstwa... Poza tym jest straszną bajkopisarką... a ta cecha potrafi niektórych doprowadzić do szału..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Człowiek się na błędach uczy
Jak już macie mieszkać z rodzicami to proponuję opracować wyjście awaryjne jakby co i ostrożnie z remontami. Mnie kiedyś szwagierka przekonywała jak cudowne rozwiązanie wybrali że wygospodarowali sobie poddasze u jej przyszłych teściów. Jak my od początku mówiliśmy że chcemy mieszkanie kupić to miała nas za idiotów. Przy każdym spotkaniu mnie denerwowała tym jak to my powinniśmy zamieszkać u moich rodziców, przecież mają dom. Po co zbierać na małe 40 metrowe mieszkanko skoro w domu jest więcej przestrzeni. Prawda jest takka że jeszcze się tam dobrze nie wprowadzili a stwierdzili że nie będą tam mieszkać bo okazało się że widzieć teściów raz na tydzień to nie to samo co siedzieć z nimi na okrągło. Dzisiaj ona nawet nie jest już z tym facetem, a kasy którą włożyła w remonty nie zobaczyła. Dobrze że jeszcze się w jakieś kredyty nie wmanewrowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszkająca teściami
Od kilku lat mieszkam z teściami (jeden dom - osobne mieszkania kuchnia, łazienka itd) i niby nie jest najgorzej, ale nie polecam takiego rozwiązania. Pytania gdzie jedziecie o której wrócicie itp. na porządku dziennym, ew. telefon wtrakc wyjazdu gdzie jesteście, dobre - nie raczej "najlepsze" rady - na porządku dziennym, ograniczona swoboda - wchodzą bez pukania, do póki nie urodziło sie dziecko jeszcze jak tako (właściwie wtedy było najbadziej ok), po urodzeniu wnuka - mam wrazenie ze jakby mogli to odsuneliby mnie w kąt i sami zajęli sie wychowywaniem. Teściowej trudno zrozumiec, ze przy małym dziecku cięzko utrzymac ideany porządek (że np wolę wyjśc z dzieckem po pracy na spacer), sprzątam czasem po prostu "pod nią" (choc bałaganiarą nie jestem) a i tak zawsze coś musi poprawić jak np nas nie ma w wekend (myślę, że to dlatego ze to ich dom i już). Mam nadzieje, że kiedys uda mi się zrealizować marzenia o własnym domu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedajerady
Moja teściowa to prawdziwy koszmar zawsze jest najmądrzejsza wszystko wie lepiej rządzi swoim mężem i myśli że moim i mną też będzie ,ale ja na to nie powole. Teściowa to straszny leń nic w domu nie robi nie sprząta bo jak twierdzi jej bałagan nie przeszkadza,a jak mi przeszkadza to mam sobie sama posprzątać. Zresztą i tak zawsze ja sprzątam bo inaczej spaliłabym się ze wstydu gdyby ktoś wpadł z wizyta a tu wszędzie syf bo teściowa palcem nie kiwnie żeby coś w domu zrobić. Nie mówie że ma na okrągło sprzątac ,ale czasem mogłaby mi pomóc ja mam małe dziecko(2 latka) pracuje mąż tak samo ,ale jakoś zawsze mam czas posprzątać ugotować pobawić się z dzieckiem,natomiast ona na nic nigdy nie ma czasu, a cały czas przeleży na kanapie i wiecznie zmęczona.Poza tym jest strasznie wścibska wszystko chce wiedzieć wszędzie się wtrąca np,jak jedziemy na zakupy to zaraz mówi ,a po co jedziemy ile wydamy pieniędzy a po co nam to czy tamto normalnie masakra. Najgorze jest to że musimy z nią mieszkać ponieważ ja pochodze z małej miejscowości gdzie nie ma pracy ,a mąż ma dobrą pracę właśnie w tej miejscowości gdzie teraz mieszkamy.Ja równiez znalazłam tu dorą pracę ,niestety musiałam zostawić synka pod opieką tej wścibskiej baby (chodż sama zaoferowała że nim zajmie jak pójdę do pracyto teraz mi wypomina że musi zajmować się moim dzieckiem na szczęście na drugi rok pójdzie już do przedszkola i będzie miał spokój.Synek jej bardzo nie lubi nigdy nie okazała mu żadnej czułości wiecznie go przegania i mówi że go nie lubi ,dobrze że mały jeszcze nie wszystko rozumie .Teściowa jest strasznie skąpa nigdy nic mojemu synkowi nie dała ,ona uważa tylko dzieci swojego starszego syna to im wszystko pcha , a mój jak to raz powiedziała na nic nie zasługuje .Najbardziej mnie wkurza jak z mężem zaplanujemy sobie jakiś wyjazd , a ona nagle się wpycha żeby mąż ją gdzieś zawiózłalbo coś zrobił noi z wyjadu nici bo wiadomo mąż mamusi nie odmówi .N teścia też nie można liczyć bo jest pod wpływem teściowej i co ona powie to on musi zrobić normalnie dom wariatów niewiem ile jeszcze dam radę wytrzymać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem po co ludzie w ogóle sie pobieraja jeśli nie chcą zakładać własnej osobnej rodziny tylko siedzą w jednym domu/mieszkaniu z rodzicami :o dla mnie to niepojęte

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Azjawe44
Uciekaaaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mufinek jagooodowy
ja bym nie mogła mieszkać z rodzicami mimo to że są kochanymi ludźmi , mamy swoje mieszkanie nikt się nie wtrąca nie musimy z nikim dzielić kuchni łazienki z rodzicami widzimi się 1 w miesiącu czasem 2 razy i jest ok pogadamy pośmiejemy się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yamaszka
Hey laski! Dołączam się niestety... również mieszkam ze swoimi przyszłymi teściami :( masakra... i zero szans na swoje cztery kąty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nulawu
Ja mam bajkę......... Nie chciałam zostawić rodzićów samych to mam teraz za swoje, obsługa, niewolnictwo wręcz, bo dom mi dali. Za to co włożyłam w dom piękne mieszkanie by było. Zero prywatności, nawet jak później wrócę po pracy to już są pytania. Wszędzie trzeba ich wozić, załatwiać, robić zakupy, prać, sprzątać, a proszę nie usłyszę bo im ponoć łaski nie robię........ Dramat Teraz już za późno, są po 70-tce, trzeba się nimi zająć, a rodzeństwo raz w miesiącu na kawke przychodzi..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość astatwista
to mnie czeka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugiej strony
ale z drugiej strony , to ci rodzice czy teściowie też mają przekichane zmuszeni są mieszkać z kims obcym i na paluszkach usuwać się z drogi, przemilczać aby nie zadrażnić, i obsługiwać bo serce im każe pomagać dziecku a przy okazji małżonkowi dziecka i ich dzieciom................mają przekichane a jak życie towarzyskie młodych małżonków zgromadzi ich znajomych na imprezie ...to ci teściowie gdzie są? Siedzą cichutko w swoim pokoju żeby tylko nie przeszkadzać? I jak wam się wydaje ...przyjemnie im się tam siedzi? A czy pomyślicie że to też ludzie i zaprosicie ich do stołu i towarzystwa chociaż na godzinkę? NIE Ogólnie nie jest dobrze gdy młoda nowa rodzina przyczepi sie do rodziny rodziców czy teściów. Zawsze są niedogodności dla dwóch stron i odbija się na prywatności. Jednak są różne powody takiego rozwiązania....albo serce albo częściej względy materialne /brak osobnego mieszkania. Jednak zawsze pamiętajcie że ci rodzice/teściowie ...też maja gorzej z wami pod wieloma względami. Oni też muszą się poświęcać ..a na dodatek jest im ciężej bo są już słabsi i muszą poświęcać swoje przyzwyczajenia i wygodę, i często są traktowani nieprzyjemnie lub z nienawiścią przez synową/zięcia ..za to że istnieją i jeszcze żyją. Też was to czeka, będziecie teściami czy rodzicami. Ci teściowie przeszkadzają wam tym że żyją i istnieją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugiej strony
do nuwalu Miałabyś jeszcze gorzej , gdyby rodzice wymagający opieki mieszkali w odległości i musiałabyś ganiać do nich codziennie dla zapewnienia niezbędnej opieki ...to dopiero jest umordowanie Ciesz się że są na chodzie i że możesz mieć na wszysto oko. I tak cię zapewniam...że gdy w pewnym momencie już ich nie będzie...to ich barka odbije się na twoim życiu mimo chwilowej ulgi...zwłaszcza jak postarzejesz i powiekszy się pustka wokół ciebie...a jest to nieuniknione /śpieszmy się kochać bliskich, bo tak szybko odchodzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugiej strony
....to ich brak.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jolaaa31
odswiezam troche watek..ja tez jestem teraz przed takim wyborem..jestesmy 3 miesiace po slubie na dniach urodzi sie nam synus i jak narazie gniezdzimy sie w 3 pokojach w bloku z moimi rodzicami..maz pochodzi z innego miasta i tam tez dojezdza do pracy ok 40km w jedna strone..nie wspomne ile miesiecznie idzie na paliwo heh..maz ma prace taka ze 24h jest dyspozycyjny pod telefonem wiec nigdy nie wiadomo kiedy zadzwonia i bedzie musial jechac(najgorsze zimy..snieg..zaspy..oblodzenia)..juz nie wspomne ze w tych 3 pokojach na 52m totalny brak miejsca..a jak teraz jeszcze dziecko to juz wogole kaszana...zdecydowalismy sie na kupno mieszkania w rodzinnym miescie meza..z rata kredytu i czynszu wyjdzie tyle samo co wydawane pieniadze teraz na paliwo...no i tu zaczely sie schody..po poinformowaniu o tym moich rodzicow nasluchalam sie jaka to jestem zla..ze uciekam od nich..ze na starosc beda.musieli isc do domu starcow bo nikt sie nimi nie zaopiekuje..zaczely sie ciche dni..trzaskania drzwami. Jest jeszcze jeden mankament..moja babcia ma swoje.mieszkanie no i swoje lata..rodzice opowiadaja po sasiadach i znajomych ze jak babcia umrze(rownie dobrze moze umrzec jutro albo za 10lat) to oni sie przeprowadza tam a my dostaniemy to mieszkanie...tylko nikt z rodzicow nam tego.nie powiedzial dowiedzielismy sie tego od znajomych...w sumie podjeli decyzje za nas...mam 31 lat a czuje sie jakbym byla nadal trakyowaana jak.dziecko ktore nie podejmie swoich decyzji...czuje sie jakby psychicznie mnie uzalezniali..wzbudzali jakoms odpowiedzialnosc u mnie ze musze zostac zeby sie nimi opiekowac (maja po 60 lat)...mam dylemant z jednej strony chce sie wyprowadzic zaczac zyc po swojemu..czuc sie jak hmm zona...a z drugiej czuje sie psychicznie zwiazana z rodzicami a raczej mam poczucie winy przez ich gadanine...mam jeszcze starsza siostre ktora zalozyla swoja rodzine..w sumie kontakt z nia jest znikomy (wiele by opowiadac)maja coreczka ktora moi rodzice nie widzieli na oczy (mala juz ma 7lat) no i mieszkaja 300km od nas..mam wrazenie ze przez te relacje z nimi wszystko sie odbija nnie...im wiecej mysle tym bardziej jestem wykonczona psychicznie...a na dniach czekanie jeszcze porod synusia..masakraa..dobrze ze na forum moglam przynajmnie wyrzucic z siebie to wszystko ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam inne pytanie
sprawa wyglada nastepujaco: rodzice nie akceptuja mojego narzeczonego, nigdy nie pogodza sie z moim wyborem. Ale chca, zebym mieszkala z nim po slubie u nich w mieszkaniu (teraz mieszkam w nim sama, w miescie oddalonym od ich miejsca zamieszkania o jakies 400 km). Nie wiem, czy sie na to zgodzic. Mimo, ze potencjalne wizyty nie beda czeste, to obawiam sie, ze beda sie czuc upowaznieni do wpieprzania sie w moje zycie. Rodzice narzeczonego tez maja wolne mieszkanie, bo mieszkaja gdzie indziej, aprobuja nas zwiazek i nie widza przeszkod, zebysmy zamieszkali "u nich".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do jolaa- jesli kochasz meza nad zycie i wazniejsze jest dla ciebie wasze wlasne zycie to idz za mezem... rodzice kidys umra i wtedy zostanie ci ''ten jedyny''' to z nim teraz tworzysz rodzine...to normalne ze emocjonalnie czujesz sie zwiazana z rodzicami,ale jak na to patrzy twoj maz? czy nie czuje sie mniej wazny przez to,porozzmawiaj z nim... jesli on to akceptuje to przemyslcie sprawe...bo rodzice rozwala ci malzenstwo i potem jeszcze powiedza ''ze to twoja wina''

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ja mam pytanie- rodzice chca kontroli nad towim zyciem i w zadnym wypadku sie nie zgadzaj,wyprowadz sie tam gdzie bedziecie sami... te same powody co napisalam powyzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc132
Witam. stanowczo odradzam mieszkania z rodzicami. Znam to z wlasnego przykladu. przed slubem mieszkalismy juz z moimi rodzicami. Bylo idealnie a po slubie i jak urodzil sie nasz syn zaczął sie koszmar. we wszystko sie wtracaja. Ze nic nie jest zrobione pomimo ze sobie zyly wypruwam zeby byl porzadek, ze pozno wracam do domu jak juz mi sie uda gdzies wyrwac wieczorem, pytania gdzie jade a po co, czepianie sie o moich znajomych, maz cos sie odezwie zeby sie nie wtracali (co rzadko sie zdarza bo on "ma to gdzies" ) to do mnie maja pretensje ze go buntuje przeciwko nim itd. klutni sa tysiace a ja nie jestem osoba ugodowa. Z mezem juz nie czuje sie szczesliwa od jakiegos roku to wszystko mnie meczy... Jakies pol roku temu poznalam faceta. Poza zwyklymi spotkaniami przyjacelskimi nic miedzy nami nie bylo, on twierdzi ze mnie kocha... Zaproponowal mi zebym rozstala sie z mezem i zamieszkala z nim... Wogole do tej pory nie bralam pod uwage takiej opcji. ostatnio udalo mi sie znalesc tania oferte mieszkania i prosilam meza zebysmy sie wyprowadzili i spróbowali ratowac nasze malzenstwo... Jednak on nie ma zamiaru tego zrobic, tlumaczy sie ze z kasa nie wyrobi na utrzymanie mieszkania itd, ja nie pracuje obecnie (a zarabia tyle co przecietnie malzenstwo we dwoje zarabiaja). zaczynam sie zastanawiac czy nie odejsc poprostu. mam juz tego dosc juz nawet zagrozilam ze sama sie wyprowadze jak ze mna nie pojdzie.. a on sobie nic z tego nie robi, stwierdzil ze i tak nie pojde bo nie mam gdzie. prosze was podpowiedzcie mi co mam robic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×