Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość dziwi mnie to wszystko
No cóż, jak się uprze to będę musiał ulec, nie mogę jej zmusić, kocham ją, ale nie będę dobrze się z tym czuł, tak samo jak ona nie będzie się dobrze czuła tutaj. Szkoda mi rodziców, szkoda pieniędzy, szkoda tej wygody i przestrzeni, i szkoda psa o którym zawsze marzyłem bo nie mogłem mieć w bloku a teraz mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie nie dziwi
Przecież nie wmurujecie sobie tyłków w miejscu zamieszkania, nic nie stoi na przeszkodzie aby pierwsze parę lat pomieszkać, zwłaszcza że jak piszesz rodzice jeszcze sprawni, a jak się już "dotrzecie", może pojawią się dzieci i plusy przeważą nad minusami (przestrzeń, pomoc) to się możecie sprowadzić na wieś... pomyśl trochę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
No właśnie tak myślę o tym. Szczególnie jak słyszę jej życzeniowe planowanie. Myśli, że dostać kredyt i kupić mieszkanie to jak pstryknąć palcem. Zderzenie z rzeczywistością to zweryfikuje. Co do dzieci to boję się wychowywać ich w mieście. Sam wiem jak to było. Narkotyki na podwórku a co jeden to lepszego cwaniaka zgrywał. Jak patrzę teraz po sąsiadach, to tutaj dzieciaki zupełnie inaczej wychowane. Nie ma takiego natłoku tego złego. Nie ma klatek żeby siedzieć pod nimi na ławkach, dzieciak nie będzie miał nawet gdzie się włóczyć z kumplami. Za to na rower do lasu, albo nad jezioro niedaleko, a to dużo lepsze. Będzie chciał się spotkać, iść do galerii czy gdzieś to autobus co 10 min jeździ. Ja tu widzę sam plusy, a rodziców do domu starców nie oddam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_jedna_jedyna
rozumiem twoje argumenty, ale rozumiem również jej postawę. Niestety, życie to nie bajka i trzeba umieć wybrać właściwie. Tobie marzy się mieszkanie z rodzicami, bo taniej, bo wygodniej, bo lepiej, bo będą rodzice pod ręką. Ale spójrz na to z jej strony. Wprowadzi się do Was, do miejsca gdzie jest już pewien ustalony porządek i będzie musiała się do niego dostosować, a to bywa męczące. Nigdy nie powie, że jest u siebie, bo tak naprawdę będzie zdana na laskę i niełaskę teściów i twoją. A i owszem twoi rodzice mogą być wspaniali, jak ty to określasz, ale nie są przy tym zbyt opiekuńczy lub wręcz zbyt ciekawscy, jak tam u Was? Każdy odbiera tą troskę inaczej, dla Ciebie może to być przejaw zwykłej troski dla niej wścibstwo. Poza tym popatrz na to pragmatycznie, pobierzecie się, ona się do twoich rodziców wprowadzi, żyjecie razem 5, 10 lat. W niej narasta frustracja, że nie może się czuć swobodnie, że nie może zostawić bałaganu w kuchni, gdy się źle czuje, że trzeba się kłócić cicho bo teście usłyszą, że trzeba wracać o normalnej godzinie, bo teście śpią, że nie można nikogo zaprosić na nocna imprezę, bo może teściom przeszkadzać. No i coś w niej pęka, postanawia się wyprowadzić i nagle uświadamia sobie, że wszystkie swoje i wasze wspólne oszczędności jakie wpakowała w dom, przepadają, bo jej się zwyczajnie nic nie należy. W świetle prawa dom jest teściów, a potem dziedziczysz go ty i twoje rodzeństwo, jej się nawet kurz z mebli nie należy. I tego chcesz??? By całe życie się martwiła, że gdy pójdzie coś nie tak, gdy pokłócicie się z teściami, twoim rodzeństwem lub między sobą i nastąpi wyprowadzka, to pójdzie pod most, bo nic nie będzie miała? Bo dała się wyrolować w piękną opowiastkę, jak to fajnie mieszkać z teściami, dbać o ich dom, ładować kasę w remonty czegoś co ci się prawnie nigdy nie będzie należało. Ja ją doskonale rozumiem. I nigdy nie zgodziłabym się na rozwiązanie mieszkania na stałe z teściami. Po pierwsze to nie mój dom, nie mogłabym go urządzić po swojemu, ustalić własnych praw i porządków, pokłócić się z mężem, aż wióry pójdą, pobyczyć i zostawić bałagan, gdy się źle czuje. I piszę to z własnego doświadczenia, bo niestety ale właśnie mieszkam z teściami i choć staramy się sobie na wzajem nie przeszkadzać i teściowe to naprawdę zacni ludzie, mi jest bardzo ciężko wpasować się w świat i porządek, który nie tworzyłam od podstaw. Ja mam inną definicja porządku, obiadu, płacenia rachunków. Krew mnie zalewa, gdy są od rana zostawione brudne naczynia w kuchni, gdy wanna, którą wczoraj szorowałam jest następnego dnia brudna, gdy rachunki nie są płacone terminowo, choć się zawsze dokładamy po połowie do nich etc. Na szczęście mąż doskonale rozumie moją postawę i robimy wszystko by jak najszybciej zrealizować plany o naszym własnym domu. Wtedy też wszystko urządzę po naszemu, jak to mąż mówi i żadne z nas nie będzie się stresowało zaległymi rachunkami czy brudem w łazience.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Bardzo, bardzo trafne. Dokładnie o tym mówi, że chce mieć swoje talerze, swoje firanki itp. itd. Oczywiście ja w tym momencie liczę ile trzeba wydać na to wszystko i to zupełnie nie potrzebnie, kiedyś przecież i tak się tu wprowadzimy. Wolał bym zbierać na wspólne auto, dla mnie i dla niej, albo na wycieczkę zagraniczną. Nie kręcą mnie talerze, firanki i inne takie, to jest tylko jej marzenie, za to o fajnym aucie marzy tak samo jak ja, i Egipt też by chciała zobaczyć. Można by to mieć oszczędzając na czynszu i zbędnych wydatkach. Uważam, że jest to egoistyczne podejście, żeby jedna osoba dobrze się czuła a 3 inne muszą to tolerować. Ktoś się będzie musiał poświęcić. Mogła by Ona dla dobra ogółu, albo dla kasy, nie jest przecież pępkiem świata. Gdyby jeszcze było by mnie na to stać i gdyby rodzice byli młodsi albo mieszkali w bloku w mieszkaniu to też bym chciał się wyprowadzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara zdzicha
Nie ma "ogółu", nie ma "3 osób contra 1". Jesteś Ty i jest ona. Jeśli tego nie widzisz, jeśli nie umiesz odciąć sie od rodziców i przestać myśleć o nich i o sobie jako o jakimś wspólnym tworze, nie dojrzałeś do małżeństwa i zakładania własnej rodziny. Nawet ślub kościelny będzie wtedy nieważny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Jakoś ciężko odwrócić się na pięcie od ludzi, którzy zrobili dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, tylko dlatego, że ona będzie źle się czuła bo nie będzie miała swoich talerzy. Wiem, że zrobię to, wyprowadzę się dla niej, ale frustruje mnie ten stan rzeczy. I kwestia pieniędzy też mnie drażni. Żyć za grosze jak można żyć jak król.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara zdzicha
Ty chyba tego nie pojmiesz. "Żyć jak król", odwrócić się na pięcie", "umrą z tęsknoty" :o Dorosły facet ma stworzyć własne stado, a nie wciągać kobietę do innego stada. Inaczej nigdy nie będziesz głową rodziny, a tylko jakąś nogą rodziny alo ręką rodziny :o Jeśli wygoda jest tak bardzo ważna dla Ciebie, najlepiej sprawdzisz się w stanie starokawalerskim. Serio mówię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Wiem, że macie dużo racji, po prostu musiałem gdzieś to wylać z siebie a nie na nią. Nie jest łatwo zmienić koncepcję na którą się nastawiało kilka lat. Burzy mi pewien ład do którego byłem przyzwyczajony. Wole słuchać argumentów od Was niż od niej i normalnie poukładać sobie to w głowie. Moja rozmowa z nią na ten temat (kolejny raz) skończyła by się kłótnią i niesmakiem. Dzięki za zrozumienie i solidną argumentację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_jedna_jedyna
stara Zdzicha ma rację... jeśli założenie nowej rodziny rozumiesz poprzez pryzmat porzucenia rodziców, to chłopie zalecam psychologa - i wcale nie mówię tego złośliwie... biorąc ślub, zakładasz NOWĄ rodzinę, złożoną z dwóch osób Ciebie i Twojej Żony, naturalna kolej rzeczy jest taka, że rodzice schodzą na dalszy plan, ale nie są wykreślani z życia. Możesz ich odwiedzać i im pomagać, ale NAJWAŻNIEJSZA RZECZ to taka, że nie możesz ich dobra przedkładać ponad dobro swoje rodziny. I na jakiej podstawie zakładasz, że po ich śmierci się tam przeprowadzicie? Dlaczego od razu decydujesz za was dwoje? Czy twoja dziewczyna wie o twoich planach? Uprzedziłeś ją, że jedynie słuszna wizja Waszej rodzinny to Twoja wizja? Kochany, małżeństwo to sztuka kompromisu, ale kompromisu pomiędzy małżonkami, nie ma tam miejsca na teściów czy rodzeństwo. To z żoną sypiasz, będziesz miał dzieci, będziesz brał kredyt i go spłacał. Twoja żona nie z teściem będzie sypać w nocy, nie mu urodzi dzieci, tylko Tobie, nie z nim będzie się kłócić o te durne firanki, tylko z Tobą. Założenie rodziny wiąże się z dojrzałością do tego, by opuścić rodzinne gniazdo i wziąć odpowiedzialność za siebie i swoją nową rodzinę. I nikt nie nakazuje w tym momencie odcinać się od rodziców, zawsze można ich odziedziczać, w weekendu pomagać w domu, wozić do lekarza etc. Ale zrozum, że twoje miejsce po ślubie jest przy żonie, anie przy rodzicach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle , ze chłopak dobrze
mysli sama mam taką sytuacje, moi rodzice mają dom na uboczu miasta, duzy ogród, mój narzeczony ma mieszkanie w bloku , w ktorym obecnie mieszkamy ale za jakies 2-3 lat przenosimy sie do moich rodziców a to mieszkanie wynajmiemy, zwroci sie nam kredyt przynajmniej. W bloku tez wszystko słychac, jak ktos sie kompie, kłoci, pierdzi ;) za zadne skarby swiata nie w bloku!!! po co tracic kase na kredyty itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle , ze chłopak dobrze
po co ma tracic czas na dojazdy do rodziców i pomoc jak bedzie na miejscu? nikt nie mysli z was przyszłosciowo, bedą dzieci, praca i obowiazki a tu dojdzie jeszcze jezdzenie do rodziców a tak jak są na miejscu to i on im szybciej pomoze i oni jemu jak bedzie potrzeba a jak dla mnie to ta jego panna ma cos do ukrycia np lenistwo ;) mysli sobie a co ja bede komus pomagac albo nie daj boze w ogrodzie mi kaza robic a ja bym tu chciała lezec i pachniec z tipsami ;) na szczescie mój narzeczony jest normalny i podziela moje zdanie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość insza inszość
ale to co innego - mieszkać razem i po latach się przeprowadzać do rodziców, już to wyżej ktoś piał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak odwrócic sie na piecie, jak zostawic rodziców? ty widzisz same skrajności? nie mozna tak patrzeć ze 3 osoby kontra 1? a przepraszam z jakiej paki twoi rodzice mówią jak macie zyc? albo próbują cos naciskac? ty jestes dorosły tak? pewnie jestes tez jedynakiem;) ja ci cos powiem ktos tu mądrze napisał, ze jak ona sie wprowadzi to nic nie bedzie jej. Chyba ze uczynicie ją po slubie współwłaścicielką częsci tego domu. Inaczej ona nigdy nie bedzie u siebie. Bedzie u "WAS" bo z tego co czytam faceciku to jesteś przyrośnięty bardzo grubą pępowiną do rodziców, a co za tym idzie nie nadajesz sie na męża a tym bardziej na ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narzeczony pantoflarz w takim
razie a ja mysle , ze chłopak dobrze - zamieszkajcie, jeśli oboje tego chcecie, ale po dwóch latach takiego sielskiego wspólnego mieszkania zapytaj się swojego narzeczonego - jak mu się mieszka z teściami, wtedy pogadamy. Niestety, życie składa się z pierdółek, a to one właśnie najbardziej kolą w oczy i o te pierdółki zaczynają się kłótnie. Najpierw ktoś coś przemilczy dla wspólnego dobra, potem będzie to go coraz bardziej drażniło, aż w końcu nie wytrzyma. Jeśli oboje z narzeczonym macie podobne poglądy i są one zbieżne z poglądami twoich rodziców, dodatkowo macie podobne zapatrywania i wymagania co do wspólnego mieszkania, to nawet może się udać na jakiś dłuższy czas. Jednak jeśli różnice są widoczne gołym okiem, to lepiej się nie pchać w taki układ. Ja też myślałam tak jak ty, po co się pchać w kredyt, teściowe są fajni, nie wtrącają się, będzie OK. Sami mówili, żebyśmy się wprowadzili, bo to kiedyś będzie ich syna, że nic się nie będą wtrącać, że ustalimy zasady etc I co, i wyszło raczej marnie. Mimo ustalonych reguł, mimo, iż w pewnych kwestiach przygryzam zęby i milczę, jest kiepsko. Bo jak wyegzekwować od teściów kasę na rachunki do zapłacenia, jeśli zawsze się słyszy potem, potem, a przecież było ustalone płacimy terminowo po pół... Jak zdrowo mieszkać jeśli wymagają od nas remontu całego domu. I Jak mamy remontować dom, który prawnie nie jest nasz, a mąż ma jeszcze dwóch braci. Jeden dostał już mieszkanie, na drugiego mieszkanie czeka, ale co z tego, skoro nic nie jest prawnie uregulowane. I co nie dość, że włożę w to swoją kasę i nic z tego nie będę miała, to jeszcze będę musiała z tego braci spłacić. Ja rozumiem dla teściów jestem obca osoba, ale skoro chcieli by mój mąż przy nich został mogliby zrobić porządek w papierach. A uwierz na remont tego domu trzeba włożyć lekką ręką 100 tyś. zł, bo trzeba wymienić wszystko okna, instalacje elektr, c.o., gazowe., otynkować dom, zrobić od nowa kuchnię i łazienkę, wywalić boazerię i zrobić od nowa przedpokoje i pokoje. I niby ja mam to sponsorować, Ja która w razie W! nie dostanę nawet jednego pokoiku w tym ich domu. Za Chiny Ludowe się na to nie zgodzę. I gdyby twój narzeczony myślał logicznie też by na to nie przystał, chyba, że podczas notarialnej darowizny byłby w niej uwzględniony jako prawny współwłaściciel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Eeee to już trochę przesada, po prostu kalkuluję straty i korzyści. Mieszkałem już kiedyś ponad rok z przyjaciółmi, przez ten czas byłem 2 razy w domu, pracowałem, robiłem zakupy i nie brałem kasy od rodziców. Ta pępowina nie taka mocna. Bardziej chodzi o idę zbudowania rodzinnego domu, życzliwość i wzajemną troskę. Ludzie starsi kiedyś będzie trzeba się nimi zając, dom duży, jeszcze nawet nie spłacony. A tu na wynajem będę musiał bulić, do tego talerzyki, firaneczki, etc. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność to nie ogranicza się ona tylko do 1 osoby w postaci żony lecz do całej najbliższej rodziny tj. rodziców. Rodzina jest ważniejsza niż te firaneczki i talerzyki. Ale no cóż jak ona tak nie potrafi, to nie chcę jej skazywać na życie w takim stanie na siłę, będę musiał to uszanować mimo, że nie jest to po mojej myśli. Z tym domem to zupełnie inna sytuacja, wszystko nowe, naturalną sprawą jest, że rodzice płacą opłaty, i nie wymagali by tego od nas. To wielki plus. Qrcze nawet druga lodówka jest na strychu i można tam zrobić kuchnię. Nie ważne. Odniosę się do tych pierdółek, otóż tak jak mówisz, kolą w oczy. I będą koleć moją dziewczynę. Prędzej czy później będzie jej się coś nie podobało, kwestia czasu, mimo, że każdy by chodził przy niej na palcach, albo chuchał i dmuchał żeby jej dogodzić, tacy już są moi rodzice. Ona chce mieć swoje i jak będzie chciała się do czegoś przyczepić to powody sobie znajdzie, w tych momentach ja robię wielkie oczy, patrzę jak na idiotkę bo argumenty totalnie z kosmosu i banalne do obalenia. Więc wiem że chodzi o sam fakt mieszkania z rodzicami. Po prostu dziewczyna chce mieć swoje i nie mam wyjścia muszę akceptować bo inaczej będą problemy w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie gadanie
wiesz, równie dobrze może ona powiedzieć tak o swoich rodzicach, że ich na starość nie zostawi, bo to przecież jej rodzice, że chce z nimi mieszkać by się nimi opiekować i co wtedy... poziom argumentacji jest dokładnie taki sam... rozchodzicie się i każde mieszka ze swoimi rodzicami, by się nimi zajmować, a może sprowadzacie jej rodziców to twojego domu i mieszkacie w jednej wielkiej, szczęśliwej rodzinie. Zastanowiłeś się, że twoje argumenty są raczej mało wiarygodne. A i owszem rodzina jest istotna, ale dobro WŁASNEJ NOWO ZAŁOŻONEJ rodziny jest WAŻNIEJSZE od INTERESÓW RODZICÓW I RODZEŃSTWA. Najpierw dba się o żonę/męża i dzieci, potem o całą resztę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dom nie spłacony powiadasz?;) to tutaj jest pies pogrzebany:D masz byc sponsorem w spłacaniu rat rodziom? dużo jeszcze tego zostało? na 10 lat?:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podsumowujac ten temat
Popatrz - rzucasz hasło na forum obcych bab i jakoś w zasadzie wszystkie mają to samo zdanie (pomijam dziewczynę która chce się przeprowadzić do SWOICH rodziców po paru latach mieszkania z narzeczonym). Coś chyba jest na rzeczy, że ponad mieszkanie w nowym, dużym domu z ogrodem i teściami w komplecie wolimy mieszkanie w bloku, ale tylko z mężem..? Wolimy "męczyć się" finansowo, ale być niezależne, samodzielne..? Nie mieć pod ręką darmowej niani, ale tworzyć rodzinę..? Najwyraźniej model wygodnej kobiety lecącej na kasę i łatwe życie (gotowe obiadki..) nie ma specjalnego zastosowania... ciesz się, że Twoja dziewczyna nie należy do takich "łatwych do kupienia" kobiet, znam taką jedną i to jest naprawdę żałosna osoba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Rodzice radzą sobie finansowo, nie wymagali by żadnych opłat, przecież pisałem o tym. Sęk w tym, że dom jest przeznaczony w przyszłości dla mnie i żony i dzieci, po to został wybudowany, swoiste dziedzictwo, od dziecka marzyłem o domu, nie chcę wracać na blokowiska i do wścibskich sąsiadek. Tu mogę nawet dymać się na trawniku jak będzie mi się podobało. Skoro są laski co lecą na blachę (samochody), są też takie co patrzą że ktoś ma dom i świadczy to dla nich o tym że facet zapewni jej byt, dach nad głową w dobrych warunkach, a w związku z tym wiele problemów znika. Stety/niestety moją dziewczynę nie kręci ani blacha ani dom, tylko ja :) A co do jej rodziców to sytuacja zupełnie inna, ona nie chce tam wracać. Z mojej strony solidne argumenty a z jej "widzi mi się". I muszę ulec bo będzie źle. Zresztą dom to jest coś co mogę dać od siebie (w zasadzie od rodziców), to jest coś czego wielu ludzi nie ma. Pewien poziom od którego można się odbić i iść dalej, a nie harować 30 lat żeby kupić mieszkanie. A rodzeństwo nie mieszka w tym domu i nie będzie. Poza tym ktoś mówił że realizuję wizję moich rodziców, też nie prawda, jeżeli nawet to nie mam nic przeciwko temu, mi odpowiada, bo taka jest też moja wizja. Jak pomyśle ile ułatwień w codziennym życiu, można iść do pracy, dziecko zostawić pod opieką w domu, kwestia finansowa wielokrotnie omawiana, ciepły obiad jak się nie chce gotować. To nie jest "takie gadanie", to są konkretne sprawy codziennego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
No racja, ja po prostu jestem wygodny i teraz muszę z tego rezygnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpiowiedz na pytanie 1. jestes jedynakiem? 2. jak widzisz po slubie sprawe tego by zona na równi z tobą stała sie prawnie współwłascicielem tego domu? dymać na trawniku raczej nie bedziesz, jedynie cicho bo mamusia z tatusiem bedą w domu i nie bedziesz chciał im przeszkadzać:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podsumowujac ten temat
"są też takie co patrzą że ktoś ma dom i świadczy to dla nich o tym że facet zapewni jej byt, dach nad głową w dobrych warunkach" Ty do nich nie należysz ;) nie zapewniasz domu, robią to Twoi rodzice i w "pakiecie" z nimi samymi. Jeśli chcesz wiedzieć, jaki obraz przedstawiasz sobą i co reprezentujesz w oczach przeciętnej kobiety, to ja mówię od siebie: maminsynek, niezaradny życiowo, niedojrzały do stworzenia własnej rodziny. Dziewczyny, a jakie jest Wasze zdanie? Wydaje mi się, że nie ma sensu dalsza rozmowa. Tylko jak przyjdzie do spisywania protokołu małżeńskiego to mów szczerze. Być może bystry ksiądz uchroni Was przed wielkim błędem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wg mnie on potrzebuje kobiety tylk odo łózka i urodzenia dziecka. Bo od reszty to ma mamusie i tatusia 🖐️ moja rada - rzuć tą dziewczyne, niech sobie znajdzie silnego faceta z jajami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Dobra, chwila prawdy, do końca nie ufam kobietą, więc obowiązkowo intercyza, ale to był jej pomysł o dziwo. Od razu na niego się zgodziłem. Jedynakiem nie jestem. Nie ma sensu udowadniać jakim jestem facetem bo i tak nie dotrze. Wiem tylko że prezentuję sobą tyle, że każda z którą byłem chciała mnie na męża, a że mi nie odpowiadały to musiałem je rzucać, każdą po kolei. Dla mnie to coś oznacza - że mam te cechy, których szukają dziewczyny. Nie wspomnę o ich matkach i ojcach. Później słyszę zabawne historię, że matka/ojciec mówią do córki - tylko go trzymaj i pilnuj. Nie powiem, ale rosną mi wtedy piórka. Teraz mam w końcu taką, którą kocham, kobieta z ikrą i własnym zdaniem, głową na karku, kochającą, inteligentną i niesamowicie piękną. Ma wszystkie cechy, których szukałem, tylko ten dom... ehhh, jedyna taka, która ma do niego opory, wszystkie inne były posłuszne przy nodze, aż mnie mdliło, ale nie ona, cholernie mnie to kręci. Jest jednocześnie na maxa opiekuńcza i ma swoje zdanie, drugiej takiej nie ma na świecie. A gdybym był maminsynkiem to na pewno nie miał bym takich relacji z kobietami. Teraz spodziewam się ostrej jazdy na tym forum :D śmiało możecie wylewać swoje frustracje menstruacyjne. Chyba, że są tu jeszcze takie, z którymi można normalnie rozmawiać i nie będą mnie obrażać nie znając mnie jednocześnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Kotka Mruczurotka - zgadzam się, takie zasady jak najbardziej można tu ustalić i były już ustalone i rodzice ich przestrzegali. Można nawet ścianę postawić i będzie góra odgrodzona, łazienki są 2 (jedna na dole, druga na gorze), kuchnię można zrobić w obecnej suszarni. Dużo miejsca. I problemu by nie było, prywatność jest. Muzykę nawet jak głośno basem podkęcę to na dole nie słychać. Specjalnie taki projekt domu został wybrany. Niestety jej to nie zadowala. Widocznie będzie jej przeszkadzać mijani się z rodzicami na korytarzu lub podjeździe przed domem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro laska ma swoje zdanie i przyslowiowe jaja to tym bardziej mnie to nie dziwi, ze nie chce zamieszkac z tesciami. Ja tez bym w zyciu sie na to nie zgodzila (no chyba ze by zycie w sposob brutalny mnie to tego zmusilo). poza tym mozecie zamieszkac blisko rodzicow, przeciez nikt nie mowi, ze masz uciec 500 km dalej. mozna mieszkac przeciez blisko siebie i czesto odwiedzac rodzicow i "podrzucac" im wnuki czy wpadac na obiadki i jendoczesnie miec swoj kat i czus sie swobodnie. jesli ja kochasz to uszanuj jej zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwi mnie to wszystko
Tak jak pisałem wcześniej - uszanuję, bo mam szacunek do niej i traktuję ją poważnie, nie jestem uwiązany do rodziców, chodzi o to że widzę więcej plusów życia tutaj. Proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×