Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Gość liliwanili
Babetko nie chcę krakać ale to ryzykowne tym bardziej, że zamierzacie wpakować kasę w to mieszkanie u rodziców. Ja miałam podobne dylematy mama mojego przyszłego m. ma 3 pokojowe własnościowe mieszkanie i od dość niedawna jest sama. Były spore naciski ze strony rodziny, że powinniśmy z nią zamieszkać. I powiem ci, ze dzień w którym mój facet powiedział, że wynajmujemy mieszkanie był dniem gdy naprawdę zdecydowałam, że to ten właściwy. Teściowa była bardzo troskliwa, kanapeczki, pranie i wogóle wszystko długo by gadać, ale w pewnym momencie poczułam, ze w tym związku jest nas troje. Że nie mogę wyegzekwować od niego wyniesienia śmieci czy umycia okien czy wogóle czegokolwiek bo ona wszystko robi za niego ( i za mnie też) Obecnie często mamy debet i brudne okna i kochamy się czasem w przedpokoju i nie mam stresu że zostawiłam szklanke czy skarpetki a to jest bezcenny luksus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Dzięki za przestrogę.Jasne że mieszkanie we dwoje jest o wiele bardziej komfortowe.Mieszkanie u teściów odpada, wiec zostają mi rodzice.Jak już pisałam będę miała osobną kuchnię, więc kwestia np. nie umytych naczyń czy brudnych okien mnie nie będzie martwić, bo de facto będziemy mieszkać osobno.moi rodzice będą zajmować parter( 2 pokoje , kuchnia, łazienka), a ja z mężem piętro i poddasze, więc to jakby osobne mieszkania, tyle że wejście i podwórko będzie wspólne. Konfliktów tak czy owak nie da się uniknąć, ale jestem dobrej myśli.Z rodzicami mam bardzo dobre układy, zawsze mnie wspierali oraz co najważniejsze- akceptują mojego narzeczonego. Oby tak było zawsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość narazie masz dobre układy
więc ich nie zniszcz i lepiej idźcie na swoje. Wtedy dobre układy pozostaną. Rodzice to ludzie o swoich zasadach i swoim, odrębnym stylu życia, dawnych przyzwyczajeniach. Ciężko będzie coś zmienić w ich zachowaniu, gdyby okazało się, że coś nie gra, bo "starych drzew się nie przesadza", a poza tym to jakby nie było jest ich mieszkanie. Nie będzie Wasze aż do ich śmierci. Moim zdaniem kąt ciasny, ale własny, nawet jakaś kawalerka, ale swoja. Nikt Ci nie każe budowac domu na hektarach, można zawsze wziąść kredyt nawet na coś małego, ale własnego. Nikt się nie dorabia od razu, ale od czegoś trzeba zacząć. Zastanówcie się dobrze, bo wpakujecie pieniądze w nie swój kąt tak naprawdę, a nie wiecie jak się Wam razem wszystkim ułoży. Co z tego, że osobna kuchnia, ale u nich w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oby sie Twój luby
zaraz nie wyprowadzał sam do wynajętego mieszkania. Zamieszkanie u swoich teściów - rodziców żony to największa bzdura o jakiej słyszalam. Jak jeszcze jesteś jedynaczką to po prostu kiła i mogiła, niech sobie do razu w łeb strzeli. To Ty go namówiłaś na ten genialny pomysł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Wszystkim dobrze mówić, w mojej okolicy kawalerki kosztują około 100 tys. a co dopiero mieszkanie!Nie każdy ma możliwość mieszkania na swoim.Nie wiem jakich macie rodziców, ale z tego co piszecie to chyba niezbyty dobre.Nie zawsze stosunki z rodzicami zmieniają się diametralnie po ślubie. Niektóry mają to szczęscie i umieją prowadzić dialog a nie wiecznie ze soba "drzeć koty".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez juz sily nie mma, mieszkam z tesciami od roku, w duzym domu oni na gorze my niby na dole, niestety lazienka wspolna i kuchnia tez, i ja juz psychicznie siadam. Maz wyprowadzic sie nie chce narazie bo mowi ze matka rodzice sami nie dadza rady utrzymac tego domu. Dodam ze placimy naprawde sporo, i za ta kase spokojnie pokoje moglibysmy wynajmowac... Odradzam wszytkim, niby jest Ok, bo czesto sie nie klocimy, ale caly czas slysze, ze nic nie mozna zrobic bo to \"JEJ\" dom a my tu tylko mieszkamy... (bo oczywiscie fakt ze moj maz placi polowe wyplaty za to to sie nie liczy) Ja juz powoli zaczynam myslec czy by samej sobie czeos nie wynajac... ale co wtedy z \"NAMI\" juzmi leb paruje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak Cię nie stać bibeta
to się nie hajtaj. Nie potraficie zatroszczyć się o samych siebie, a chcecie rodzinę zakładać? Nie rozumiem. Mi nawet na naukach przedmałżeńskich małżeństwa ze stażem mówiły, że podstawa to własny kąt dla młodego małżeństwa: choćby wynajmowany, ciasny, ale własny. Niestety, dorosłe życie kosztuje i to nie jest bajeczka dla dzieci. Teraz wynajmujemy, potem planujemy kredyt no i będziemy spłacać - taki los. Też nam ciężko, czasem na coś brakuje, ale jesteśmy dorośli i ponosimy w pełni za siebie odpowiedzialność. Ty już nie będziesz córeczką Mamusi, tylko żoną i uwierz - to jest priorytet. Gdy będziesz mieszkać z rodzicami oni ZAWSZE będą się do Was mieszać i interesować Waszymi sprawami, robić coś za Was itd. Nie ma znaczenia jakie masz układy z rodzicami. Teraz są super, ale potem będziesz między młotem a kowadłem. Mężowi nie wszystko może podobać się to, co Twoim rodzicom i na odwrót. Czyją stronę wtedy weźmiesz? Nie każdy po całym dniu tyrania ma ochotę na wysłuchiwanie czyichś uwag, czy nawet oglądanie czyjejś za przeproszeniem "gęby". Takie teorie jak Ty to wiesz - niejedna miała. Wystarczy poczytać posty małżeństw mieszkających z rodzicami, ale zresztą...ucz się na własnych błędach, Twoje prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaki dialog prowadzić
hehe, dziewczyno. Wy będziecie mieli swój styl życia, oni swój, jaki chcesz prowadzić dialog? I po co go prowadzić? Bierze się slub, wyprowadza się, buduje swoje nowe życie z mężem, własny rytm i przyzwyczajenia, a rodziców odwiedza od święta, gdy jesteś zrelaksowana i w dobrym humorze, wtedy wszyscy będą zadowoleni i nikt nikomu w drogę nie będzie wchodził. Dialog to Ty masz prowadzić ze swoim mężem, a nie z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko 100 tys
kawalerka? To ja Ci gratuluję, bo u mnie w okolicy kosztują 200 tys wzwyż a nawet sa takie za 300 tys. To kupuj, nie oglądaj się w ogóle, bo to tanio jak barszcz!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Kto powiedział że nie potrafię się o siebie zatroszczyć?Dziwnie, ze osoby które nie mają zielonego pojęcia o mnie moim życiu piszą takie słowa!Przez cały okres studiów utrzymywałam się sama, pracowałam dorywczo , teraz pracuję i dokładam się do opłat , a ktoś pisze, że jestem córeczką mamusi.dziwne takie słowa czytać o sobie:-( dla niektórych 100 tys. to mało za kawalerkę, dla mnie to majątek.A przecież chciałabym sobie kupić mieszkanie(przynajmniej 2 pokojowe)a nie gnieździć się w kawalerce. W końcu każdy planuje dzieci i trzeba myśleć o większym lokum.Niech każdy robi jak chce i mieszka jak mu się podoba.To nie tak, że koniecznie musze mieszkać z rodzicami. Gdybym miała taką możliwość to juz byłabym na swoim.Brat mojego narzeczonego wybudował dom i co?Teraz spłaca po 1100 zł miesięcznie, zwolnili z pracy jego żonę , a sam zarabia 1500 złotych i ciągle zapożyczają sie u znajomych i rodziny. Spoko, że sobie chatkę wybudowali, ale na dzień dzisiejszy nadal mieszkają u teściów i nieprędko się wyprowadzą ,bo dom jest w stanie surowym, a nawet w najblizszym czasie nie myślą go urządzac bo najwyczajniej nie mają kasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to tym bardziej Ci się
dziwię, że po mieszkaniu na swoim chcesz wracać do rodziców i jeszcze męża tam ciągnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Belcia38
Ja mieszkam od 10lat z mężem i moimi rodzicami i to nie prawda że jest tragicznie, a wręcz jestem z tego bardzo zadowolona!!!Opłaty na pół, opieka nad dziećmi...Mamy na piętrze 3 duże pokoje, kuchnię , łazienkę, dzieciaki na poddaszu mają swoje królestwo. Nie wiem czy na forum wypowiadają się same nerwusy czy co?Czemu od razu wiedzie że będziecie się kłócić z teściami czy rodzicami?Ja nie czuję że nawet mieszkam z rodzicami, widujemy sięjedynie przelotem w domu czy na podwórku.Nie jest źle:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Po prostu nie chce się zapozyczać na 30-40 lat, czy to dziwne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no jasne
jak rodzice kipną to odziedziczysz, bo na to napewno liczysz. Nie ma sensu się zapożyczać. Najlepiej mamę & tatę zaproś pd razu do łóżka z mężem, wszystko zostanie w rodzinie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Skąd ten sarkazm.Jak możesz pisać że liczę na śmierć rodziców?Zal mi cię!!!!!I niby co mam odziedziczyć?Nie mieszkam przecież w jakiejś willi, tylko w normalnym, przeciętnym domku.zresztą co sie czepiacie, wy róbcie jak chcecie!Każdy ma prawo miec swoje zdanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bibetka
Może ty masz jakieś kazirodcze stosunki, że o nich tak wspomniałaś?Mi by takie słowa przez gardło nie przeszły.Jednym słowem to co się dzieje na tym forum to jakaś porażka.Ludzie czy nie można tu inteligentni podyskutować?Niektóre osoby naprawdę nie znają podstawowych zasad kultury.Jeśli nie macie nic mądrego do napisania to oszczędźcie sobie wypowiadania się na tym forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja zdecydownie jestem za niezl
nizaleznoscia od pol roku mieszkam z nami siostra mojego mez i choc jka bardzo lubie to szczerze , mam dosc mimo i z mamy duze mieszkanie i dwie lazienki, to zawsze ktos jest w domu i trzeba go brac pod uwage

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość just me 29
ojej po przeczytaniu tych wszystkich postów naprawdę jestem przerażona :( ja za póltora roku będę brać ślub i jak narazie to będziemy mieszkać u teściów-oni na dole, my na górze, ale wspólne tylko wejście (my 3 pokoje, kuchnia i łazienka własne). jak narazie to teściowie nie wtrącają się w nasze życie i remonty (aktualnie wykańczamy łazienkę). w planach mamy budowę domu ale to nieprędko bo niestety niewiele zarabiamy i nie mamy żadnych oszczędności. ale jestem dobrej myśli :) w końcu ile młodych małżeństw mieszka na początku z rodzicami i jakoś dają radę póki się nie wyprowadzą na swoje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 80kasia
Bibetka ja doskonale cię rozumiem, ja jestem mężatka od 3 lat i mieszkam w mieszkaniu 2 pokojowym z moją mamą, czyli ona w jednym my w drógim. Zdaża sie że jest ciężko, kłuce się z nią, albo nie podoba jej się to że zostawiamy naczynia w zlewie itp. ale niestać mnie na kredyt, oboje z mężem niezarabiamy tyle żeby spłacać po 800 zł raty kedytu, u nas kawalerka kosztuje 150 000zł Boże to dla mnie ogromne pieniądze. oczywiście że marze o własnym mieszkanku, niestety nikt nam nie jest w stanie pomóc finansowo, ani moi teściowie ani moja mama, więc sytuacje mam tragiczną, mąż mój nie chce wyjechać zagranice, dobrze mi się mieszka z mamą ale czuje ze z czasem bedzie coraz gorzej, ty masz jeszcze dobrą sytuacje, macie duży dom, gdybym ja miała taką była bym w siódmym niebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 80kasia
Bibetka ja doskonale cię rozumiem, ja jestem mężatka od 3 lat i mieszkam w mieszkaniu 2 pokojowym z moją mamą, czyli ona w jednym my w drógim. Zdaża sie że jest ciężko, kłuce się z nią, albo nie podoba jej się to że zostawiamy naczynia w zlewie itp. ale niestać mnie na kredyt, oboje z mężem niezarabiamy tyle żeby spłacać po 800 zł raty kedytu, u nas kawalerka kosztuje 150 000zł Boże to dla mnie ogromne pieniądze. oczywiście że marze o własnym mieszkanku, niestety nikt nam nie jest w stanie pomóc finansowo, ani moi teściowie ani moja mama, więc sytuacje mam tragiczną, mąż mój nie chce wyjechać zagranice, dobrze mi się mieszka z mamą ale czuje ze z czasem bedzie coraz gorzej, ty masz jeszcze dobrą sytuacje, macie duży dom, gdybym ja miała taką była bym w siódmym niebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkie mężatki mieszkające z rodzicami lub teściami. wprawdzie ja jeszcze nie jestem mężatką (już niedługo będę:) ) ale również jesteśmy \"skazani\" na mieszkanie z teściami... i to mnie przeraza... boje sie tego... moi teście to ludzie kolo 60. a ja mam 23 wiec różnica kolosalna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej A nie ma tu nikogo, kto by miał dobre relacje z tesciami?! Nie wierzę. Ja odkąd pamiętam dażyłam do niezależności, nawet moja mama powiedziała mi kiedyś, że było jej przykro, że się tak szybko usamodziekniałam, bo to tak jakbym jej nie potrzebowała (robiłam sobie kanapki do szkoły sama juz w podstawówce, prałam bieliznę), ale teraz to jest ze mnie dumna. kupiłam sobie kawalerkę 5 lat temu i juz dawno jestem \\\" na swoim\\\", mieszkałam tez z facetem u niego i bylismy sami, a jak sie z nim rozstałam to chwilę mieszkałam zupełnie sama i też było ok. Ale teraz poznałam fajnego faceta, takiego normalnego, ciepłego i bardzo godnego zaufania ( a poprzedni związek miałam toksyczny do n-tej potęgi - bicie,wyzwiska, zdrady). I pewnie jak się nic złego nie wydarzy to się jakos w przyszłym roku będziemy szczepiać. I tu jest mały problem, bo ja bym go chętnie ściągnęła do siebie, a później byśmy się mogli pobudować, bo mam działkę, ale ja mieszkam 60 km od Warszawy, a w warszawie parcujemy (zresztą w jednej firmie, ale nie o to tu chodzi, bo praca rzecz nabyta) i co dzień klnę jak musze wsiadać do samochodu i grzać do roboty, a czas dojazdu nieprzywidawalny od 50 minut do trzech godzin się zdarza. a on mieszka pięc miut od pracy i aż mam kaca go namawiac na gehennę dojazdów. A żeby było ciekawiej jest jedynakiem i mieszka z rodzicami, bo nawet nie myślał o innym rozwiązaniu, choć mógłby. Mają pół domu niewykończone, a jego mama, która się we mnie zakochała, ciągle gada o tym żebym się wprowadziła, choć my jeszcze na ten temat porządnie nie rozmawialiśmy. Jego rodzice są super, bardzo ciepli ludzie i nietoksyczni, i choc całe życie byłam na nie, jeżeli chodzi o mieszkanie wspólne, (moi rodzice mieszkali całe życie z rodzicami mamy i ojciec nie czuł się z tym najlepiej), to teraz zaczynam się zastanawiać. Przecież rodzice to też ludzie, a nie potwory czyhajace na biedną synowa czy zięcia. Od tego na jakiego zięcia/synowa trafia też zależy ich dobre, bądź złe samopoczucie. Poza tym mam juz 31 lat i wiem, że przychodzi też czas, że rodzicom trzeba pomóc i odległość te pomoc utrudnia (wiem, bo moja mama opiekowała się rodzicami i niepełnosprawną siostrą i nie wyobrażam sobie jak by to robiła nie mieszkając w jednym domu), a ja pomocy rodzicom swoim, czy meza nie odmówię, bo taka jestem. Więc może to nie jest takie do końca okropne, tu obydwie strony mają stres, bo to dla wszystkich duża zmiana. Czy to trzeba tak podchodzić z założeniem, że będzie źle. A może to że mam juz te trzy dychy sprawia, ze jestem trochę bardziej tolerancyjna. W końcu prawdziwe nieszczęścia, to choroba, niepełnosprawne dziecko na przykład a nie kłótnia o to czyja zupa lepsza. Ludzie się takimi błahostkami przejmują, a po co. A może oczadziałam z tego że tak mi dobrze, po koszmarze ostatnich lat i wszystko widze w różowych kolorach. No bo dobrowolnie zrezygnować z własnego mieszkania i iść do teściowej - myślicie, ze mi sie coś z głową porobiło?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasne można
przecież siedzieć na kupie - 5 osób w 2 pokojowym mieszkaniu, czemu nie. Tylko każda normalna dorosła osoba potrzebuje przestrzeni i niezależności. Nie tylko młodzi sie muszą przystosowywać do rodziców/teścciów, ale rodzice/teściowie też powinni to zrobić, ale chyba ciężko od nich tego wymagać, skoro wprowadzamy się do ich mieszkania czy domu, prawda? Jak przychodzi co do czego, to nie mamy tylko konfliktu z mężem, który sobie po cichu rozwiążemy we własnym zakresie - tylko awanturę na całą parę z udziałem osób jakby nie było postronnych. Kiedyś cała rodzina spała w jednym łóżku, teraz - nie widzę przeszkód, jeśli komuś to nadal odpowiada. Wiecie, sorry, ale może Wam po prostu odpowiada taki układ - wychodzę za mąż, ale tylko tak trochę - zostaję z rodzicami/teściami - niech się nami opiekują, gotują nam obiadki, wychowują dzieci, utrzymują nas. To bardzo wygodny układ, tylko można się obudzić z ręką w nocniku. Co do argumentu, że ktoś nie ma pieniędzy itd. Ja wyprowadziłam sie z domu 3 lata temu z garścią ciuchów i jakoś te lata przetrwałam, ale na swoim, wynajmując, podnajmując, kombinując, ale przetrwałam, mam dobra pracę, biorę ślub za miesiąc, a do rodziców/teściów lubie sobie podjechać czasem, fajnie jest i miło i chciałabym, aby tak zostało. Lubię być niezależna i mieć swoje życie, a nie sie ciągle ze wszystkiego komuś tłumaczyć i się do kogoś dostosowywać bez przerwy. Jak rodzice/teściowie będą naprawdę potrzebowali pomocy - nie widzę problemu. Wtedy jednak układ jest inny- oni będą się do mnie bardziej dostosowywac w moim domu, a nie odwrotnie. Nie przesadzajcie - niejedni rodzice/teściowie są w sile wieku i prędzej młodych wykończą niż sami siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123ABC
Witaj! Powiem Ci tak, ze ja tez mieszkalam samodzielnie, tzn z babcia ale jej caly czas w domu nie bylo, tylko na niedziele bo pracowala z zamioeszkaniem. Ja i moj wtedy jeszcze chlopak mieszkalismy razem w jednym pokoju. Na weekendy przyjezdzalismy do jego domu na obiad i wogole bylo super, myslalam ze jego rodzina to poprostu istny ideal. Sama chcialam sie przeprowadzic po slubie do jego rodzicow (mieszka tu tez jego siostra z mezem i dziecmi), on nie bardzo chcial,ale spodziewam sie dziecka wiec potrzebna bedzie pomoc jak ja bede w szkole. Nie moge narezkac, nie jest zle. Dogaduje sie z tesciami bez problemow, tez nie jestem konfliktowa, ale uwierz mi ze nie czuje sie do konca u SIEBIE. Teraz z mezem wykanczamy strych i tam bedziemy miec pokoj i swpja lazienke, ale kuchnia wciaz zostaje wspolna. Lubie tesciow, ale oni sa zapatrzeni w swoje dzieci i to prosci ludzie (nawet bardzo). Tesciowa tylko o filmach gada i plotkach. Historie rodziny slyszalam juz z 10 razy i meczy mnie to powoli. NIby nigdy mnie nie krytykuje,ale czasem cos tam baknie pod nose a ja wiem ze chodzi o mnie. Ona uwaza ze wszystko wie a naprawde nie jest zbyt bystra kobieta, a ja co musze siedziec cicho i sie nie odzywac. MOja rada dla Ciebie: Jelsi chcesz przeprowadz sie, ale swoje mieszkanie zostaw. NP. wynajmik komus. Bedziesz miec extra pieniadze i backup w razie czego. Zobacz i przekonaj sie na wlasnej skorze. I wlasnie podstawa jest zeby sie zle nie nastwiac, ale tez nie pozwolic wejsc sobie na glowe. Ja tak robie. Trzmam maly dystans od tesciowej. Nie mowie wszystkiego i wiele spraw zalatwiam tylko z mezem. On jest prawdziwym oparciem. Ty tez sie wtedy przekonasz czy to ten, jak zamieszkacie razem. Zycze powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie skoro
nie macie pieniędzy, nie stać Was itd to nie bierzcie ślubu. Na wypasione wesele nawet na kredyt, czy za pożyczone pieniądze to Was stać, a potem wprowadzacie się z powrotem do rodziców, albo do teściów. Wielkie mi małżeństwo. Osoba dorosłe biorą w pełni odpowiedzialność za swoje życie i tylko takie małżeństwa cenię, a nie takie siedzące na głowie teściom czy rodzicom, albo żyjace z nimi na jednym garnuszku. Małżeństwo scalaja różne przeciwności losu - także szukanie i organizowanie własnego lokum, wspólne wychowywanie dzieci, w co niekoniecznie muszą sie pełną parą wtrącać rodzice czy tesciowie. Co innego pomoc od czasu do czasu w czymś, a co innego oddawanie komuś postronnemu części obowiązków. Ja sobie takiego układu nie wyobrażam po prostu. Też nie mamy mieszkania, jak narazie wynajmujemy, płacimy sporo, ale jesteśmy na swoim, z czasem napewno uda sie nam wspólnymi siłami, bez niczyjej pomocy czy zawdzieczaniu komuś czegoś - dorobić czegoś swojego. Nigdy nie lubliliśmy, gdy nam sie ktoś do czegoś wtrącał - mieliśmy tańsze mieszkanie, ale z upierdliwą właścicielką, która nam się rządziła, czy włączać piekarnik, nie dawała nam klucza od skrzynki na listy czy czepiała sie o to, że mamy dwa koty, to sie wynieśliśmy do mieszkania, w którym właściciel jest w innym mieście i tylko mu na konto kaskę wpłacamy i mamy spokój. Nie mamy zadnych spadków, rodzice nam się do niczego nie dokładaja, oboje pracujemy i jakoś dajemy radę. Uważam, że pieniądze, które wydaję na siebie i na własny cenny spokój to nigdy nie są pieniądze stracone. Niektórzy tylko potrafią siedzieć z założonymi rękami i czekać, żeby ktoś coś im dał za free i opowiadać, jacy to są biedni i że ich nie stać. Każdy moim zdaniem ma taki sam start i takie same możliwości, wystarczy tylko chcieć. Dodam, że moja mama ma wielki dom, w którym możnaby spokojnie mieszkać po ślubie (bierzemy pod koniec grudnia), ale nigdy zadne z nas takiej opcji nie przewidywało, bo taki układ jest z założenia chory i za cenę kilku groszy traci się niezależnośc i możliwość decydowania o sobie. Dorosłość to dla mnie dbanie o siebie i partnera, odpowiedzialność za siebie pod każdym względem, samowystarczalność i niezależność, także finansowa czy mieszkalna. Teściom/rodzicom zawsze chetnie pomagam, ale nie widzę powodu, aby im siedzieć na głowie. Zresztą normalni teściowie/rodzice wcale takiego układu nie chcą. Nikt nam tego nawet nie proponował. Jeśli w naszym małżeństwie coś nam nie pójdzie, to bedziemy wiedzieli, ze to wyłącznie nasza wina, a nie postronnych osób, które nam nasze małżeństwo rozbijają , bo na to pozwalamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jest taka bajka
która moim zdnaiem idealnie obrazuje mieszkanie z rodzicami/teściami i mieszkanie na swoim: Pies i wilk Jeden bardzo mizerny wilk - skóra a kości, Myszkując po zamrozkach, kiedy w łapy dmucha, Zdybie przypadkiem brysia Jegomości, Bernardyńskiego karku, sędziowskiego brzucha: Sierść na nim błyszczy gdyby szmelcowana, Podgardle tłuste, zwisłe do kolana. "A witaj, panie kumie!! Witaj, panie brychu! Już od lat kopy o was ni widu, ni słychu, Wtedyś był mały kondlik - ale kto nie z postem, Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrowie?" "Niczego" - brysio odpowie, I za grzeczność kiwnął chwostem. 'Oj! Oj!...niczego! - widać ze wzrostu i tuszy!- Co to za łeb - mój Boże! Choć walić obuchem- A kark jaki! A brzuch jaki! Brzuch! Niech mnie porwą sobaki, Jeżeli, uczciwszy uszy, Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!" "Żartuj zdrów, kumie wilku; lecz mówiąc bez żartu, Jeśli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki." "A to jak, kiedyś łaskaw?" "Ot tak - bez odwłoki Bory i nory oddawszy czartu I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań, Idz między ludzi - i na służbę przystań!" "Lecz w tej służbie co robić?" - wilk znowu zapyta. "Co robić? - dziecko jesteś - służba wyśmienita - Ot jedno z drugim nic a nic! Dziedzińca pilnować granic, Przybycie gości szczekaniem głosić, Na dziada warknąć, Żyda potarmosić, Panom pochlebiać ukłonem, Sługom wachlować ogonem. A za toż, bracie, niczego nie braknie: Od panów, paniątek, dziewek, Okruszyn, kostek, poliwek, Słowem, czego dusza łaknie." Pies mówił, a wilk słuchał: uchem, gębą, nosem, Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały I nad smacznej przyszłości medytując losem, Już obiecane wietrzył specyjały! Wtem patrzy "A to co?" - "Gdzie?" - "Ot tu na karku". "Eh, błazeństwo!..." - "Cóż przecie?" - "Oto, widzisz, troszkę Przyczesano - bo na noc kładą mi obróżkę, Ażebym lepiej pilnował folwarku!" "Czyż tak? Pięknąś wiadomość schował na ostatku." "I cóż, wilku, nie idziesz?" "Co nie, to nie, bratku: Lepszy w wolności kęsek lada jaki Nizli w niewoli przysmaki" - Rzekł - i drapnąwszy, co miał skoku w łapie Aż dotąd drapie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jest taka bajka
Morał z tego taki: Lepszy w wolności kęsek lada jaki Nizli w niewoli przysmaki = Lepiej przymierać głodem, ale na swoim niż żyć w niewoli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do ABC Masz rację - tego się właśnie boję, że nie będe na SWOIM. Ale z drugiej strony ja już się swoja niezaleznością nasyciłam - płaceniem rachunków etc. Nikt mi do tej pory nie pomagał i świetnie sobie radzę, ale czy człowiek musi być zawsze tak honorowy?! W końcu życie się składa też ze wzajemnych relacji - raz my im, raz oni nam. Mój luby widzę wywalczył sobie dużo niezależnosci i tak naprawdę ma własne życie, trochę go musialam uświadomić w kwestii rachunków i płacenia za zakupy, to się zaczął mamie dokładać, czym się dumnie przede mną pochwaliła, zresztą na początku to mi wręcz przepraszająco tłumaczyła, że to że on jest jedynak, to nie znaczy, że ona go chowała na mamisynka, bo on sobie potrafi sam zrobić jeść i tak dalej, a i ojciec go goni do roboty koło domu i rzeczywiscie sobie radzi. Więc może ludzie też za dużo wymagają od takich relacji. Ja byłam wcześnie w związku, bardzo długim choc z przerwami, gdzie tak naprawdę byłam sama. W niczym mi ten facet nie pomógł, choc był 31 lat ode mnie starszy. Sama kupiłam mieszkanie, sama sie obkuwałam i jak ostatni rok znajomosci z nim mieszkałam, to rachunki dzieliliśmy na pół. I w którymś momencie poczułam się strasznie sama i to może właśnie przez te niezależność. A teraz wreszcie czuję, że można coś z kimś do spółki i to mi się podoba. Myśle, że jak bym się uparła to bym go przekonała do mieszkania osobno - choćby wynajecie czegoś, ale może byłby za jakiś czas nieszczęśliwy. A ja już bardzo chcę rozwiazań docelowych, a nie na chwilę. Ale masz rację - mieszkanie wynajmę, to się będzie samo spłacać (bo na kredyt rzecz jasna), to w ten sposób będę miała cała pensję do dyspozycji, to nie uszczuplę dochodów \"rodzinnych\" i tak myślę, że przez rok spróbujemy. Kuchnię będe miała swoją, bo bez tego to nie ma mowy - gotowanie uwielbiam, ale na ten temat nawet nie było dyskusji, bo mój sam to powiedział, że mi na wiosnę zrobi kuchnię, to się wprowadzę. A jak będzie źle to uciekniemy do mojego mieszkania i będziemy kombinować. Ale myślę, że z takim zapleczem, to może być całkiem do rzeczy. Pozdrawiam serdecznie Szczęśliwa Do do bajki - ale kto mówi o niewoli, to dwie niezależne rodziny, chodzi oczywiście o kulturę obydwu stron, ale o to ze strony teściów aż tak się nie martwię. Ja juz się wolnością nacieszyłam. Tego mi nikt nie zabierze. Jak się człowiek wyszumi, to może układac relacje na ciut innych zasadach - partnerskich, a nie zależności. Tyle, że trzeba do tego dorosnąć. Dlatego ludzie po jakimś czasie biora rodziców do siebie, bo relacje się zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123ABC
DO dokladnie skoro: Ty jestes chyba strasznie zrzedliwa osoba, wiec sie wcale nie dziwie ze nikt Ci wspolnego mieszkania nie proponowal, bo juz po Twoich wypowiedziach widac ze z Toba trudno zyc. Taka niezalezna ze az sie slabo robi. Ludzie maja rozne sytuacje i czasem nawet jak sa pieniadze to nie znaczy ze one wszytsko zaltwia. Jestem pewna ze moj slub kosztowal wiecej niz ty kiedykolwiek pieniedzy widzialas, a jednak to mieszkam z tesciami to taka jest sytuacja. Niektorzy nie moga kupic domu bo nie wiedza jak dlugo w danym miejscu zostana, a czasem to poprostu przyziemne sprawy tak sie ukladaja. Mamy z mezem pieniadze, tylko on pracuje, ja bede rodzic w kazdej chwili. To moje pierwsze dziecko, nie mam doswiadczenia z dziecmi, potrzebuje zeby mi ktos pomogl, pokazal. POzatym chodze do szkoly. tesciowa by sie obrazila gdybym dziecko niani oaddala pod opieke, a pozatym ona bardzo dobrze sie dziecmi opiekuje i dobrze mi z nia mieszkac bo czuje sie bezpiecznie. Ja nie jestem osoba ktora woli plakac bo sobie nie radzi niz zapytac o rade albo poprosic o pomoc. Ja w zamian tez duzo pomagam. Czasem sa takie sytuacje ze dla wszystkich jest lepiej jak sie mieszka na kupie. Ja mieszkam na granica, nie mam tu rodziny, jedynie maz i jego rodzina. Naprawde sie zastanow zanim cos napiszesz i obrazisz kogos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie skoro
no i? Każdemu jego raj. Ty lubisz, jak ktoś coś za Ciebie robi, ja - niekoniecznie, bo mieszkałam w domu, gdzie za każdą rzecz, czy każde parę groszy musiałam żyć cudzym życiem, godzić się na podejmowanie wyborów za mnie i na decydowanie za mnie i nigdy się na coś takiego nie zgodzę ponownie. Co do twoich pieniędzy, których rzekomo w takiej ilości nigdy w życiu nie widziałam. :) to powiem Ci, że nauczyłam się, że nie pieniądze są w życiu najważniejsze, bo te można zawsze zarobić,jeśli się ich tak bardzo łaknie. Poza tym każdy grosz to długie godziny pracy jakiegoś człowieka, tak ja nie potrafiłabym wydać na swoje zachcianki weselne cudzej krwawicy, choćby mojego ojca, który całe życie siedzi na morzu, a ląd widzi dwa miesiace w roku. I znowu - proponowano mi zapłacenie za moje wesele, ale kosztem zgody na wyglad wesela, taki, jakie chcieliby moi rodzice. Ja chcę inne, tak więc wolę zapłacić moje marne pieniądze (napewno nieporównywalne z Twoimi wypasionymi), ale miec wesele skromne i takie jak my z narzeczonym pragniemy. A pieniądze moja droga, to ja widzialam takie, o jakich Ci się nie śniło i własnei od tych pieniędzy uciekłam. Nie uważam, abym była zrzędliwa. Nic o mnie tak naprawdę nie wiesz z kilku postów, więc się nie wypowiadaj, bo akurat Twoje wywody maja się do mnie jak wół do karocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×