Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zainteresowana tematem

mieszkanie z rodzicami/tesciami - wypowiadajcie sie

Polecane posty

Witam Wszystkich. Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi postanowiłam nakreślić swoją sytuację życiową i tym samym poprosić Was o szczere opinie. Ja mam swoje zdanie na temat mojego obecnego jak i przyszłego życia, jednak nie chciałabym nikogo naprowadzać. Ja - kobieta 30-letnia, żyjąca w mieście, prawie przez całe życie mieszkająca z rodzicami. Obecna sytuacja mieszkaniowa to mieszkanie w domku z rodzicami. Rodzice mieszkają na parterze, ja mam piętro, na którym są 3 pokoje, kuchnia i łazienka. Jest to naprawdę samodzielna moja część domu. On-(np. PAWEŁ) mężczyzna 36 lat, żyjący na wsi, przez całe życie z rodzicami w domu jednorodzinnym. W domu jest jedna kuchnia, jedna łazienka, na górze u niego 2 pokoje z maleńkim WC. Znamy się ponad 1,5 roku. Wszystko do tej pory układało się naprawdę cudownie, nie myślałam, że tak mi się może jeszcze ułożyć życie... no i masz, 4 miesiące temu dowiedziałam się o ciąży. Jego reakcja to chyba radość, lecz ukryta w sobie, ja można powiedzieć na początku, trochę przestraszona...ale teraz potwornie szczęśliwa pomimo wszystko. Problemy zaczęły nawarstwiać się w momencie jak zaczeliśmy rozmawiać o tym gdzie będziemy mieszkać. On od początku mnie utwierdzał w tym, że nigdy się nie wyprowadzi z rodzinnej miejscowości, bo w jakimś sensie musi opiekować się matką, którą los ukarał podłym mężem i jednocześnie podłym ojcem mojego partnera. Dawałam różne rozwiązania, różne możliwości czyli : mieszkanie u mnie- NIE, mieszkanie gdzieś niedaleko w bloku - KATEGORYCZNE NIE, budowa domu w jego okolicy- NIE, rozbudowa jego domu rodzinnego, czy dobudowa ? ...... padło stwierdzenie, że nie teraz, może kiedyś. Niektóre z osób czytających mogą się zastanawiać dlaczego dawałam te wszystkie propozycje, zamiast np. po prostu się wprowadzić do niego. Już tłumaczę------- To jest nieco inny dom, inne zwyczaje i upodobania niż mają ludzie w mieście. Ten jego dom jest jak to się mówi \"otwarty\" o każdej porze praktycznie każdy może wdepnąć na ploty do jego mamy, a to rodzinka jakaś się zjedzie, a to cioteczki za płota wpadają kilka razy dziennie. I nie chcę potępiać takiego życia, ale to jest życie starszych osób ze wsi, ja się w tym nie odnajduję. Drugą kwestią jest ojciec Pawła. Zwykły prosty typowy chłop ze wsi, na dodatek brudny i brzydko pachnący, te zapachy czasem rozchodzą się po całym domu. Facet nie szanujący swojej żony, jej pracy w domu, nie dający pieniędzy do domu i na dodatek okropnie brudzący w domu. Żyją jak pies z kotem a Paweł niejako jest ochroną dla matki, z ojcem nie rozmawia. Sytuacja obecna jest na etapie, iż ja jestem u swoich rodziców z rosnącym brzuszkiem, on jest u siebie. Wpadnie do mnie mniej więcej raz w tygodziu, a ja wpadam do niego na weekendy. Starałam się jemu wytłumaczyć, że mamy możliwości życia na swoim, na odrębnym zupełnie gospodarstwie, nawet w osobnym domu, lecz przy jego rodzicach i okolicznej rodzinie. Wydaje mi się, że poszłam chyba na dość duży kompromis rezygnując z mojego życia, wyprowadzka od mojej rodziny w jego strony, rezygnacja z podstawowych wygód np. sklepy pod ręką, lekarz itp. U niego wszędzie jest daleko i bez samochodu naprawdę ciężko tam żyć. Lecz to wszystko staję się nieważne, bo przecież chcę być z nim i z dzieckiem razem a nie na odległość jak teraz. Po naszych ostatnich rozmowach nic się nie zmieniło ja tu on tam. Może później jak się dziecko urodzi zacznie coś rozbudowywać. Czy to jest normalna sytuacja jeżeli facet, który podobno bardzo mnie kocha, nie chce dla mnie nic zrobić? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co, nie rozumiem nic z tego Bardzo dziwna sytuacja jak dla mnie. Wiesz, no ja nie wiem ale najprostrze rozwiazania są najlepsze. Macie kasę , stac was - budujecie dom. Nie ma kasy, mieszkacie u twoich rodzicow, bo są ku temu warunki. Ewentualnie kupujecie mieszkanie w miejscowosci tojego faceta skoro musi byc blisko matki. Moje pytanie: 1. czy twoj brat ma rodzenstwo , ktore mogloby zaopiekowac sie mamą? 2. jak daleko jest z twojej miejscowosci do miejscowosci twojego faceta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie. To prawda, sytuacja jest bardzo dziwna, tym bardziej, że są możliwości by mieszkać oddzielnie, lub przy jego rodzicach a w rozbudowanym lecz niezależnym kawałku domu. Tak mój facet ma rodzeństwo, jednak mieszkające oddzielnie ze swoimi rodzinami. Dzieląca nas odległość to zaledwie kilkanaście kilometrów. Pytałaś Sunflowerko o jego rodzeństwo i możliwości opieki nad mamą. Tak jak już napisałam rodzeństwo ma, ale wiesz tu nawet nie o to chodzi. Ja jestem skłonna przecież być niejako w tym domu i jak zajdzie taka potrzeba pomóc jego mamie, bo mamy dobre stosunki. Lecz chodzi mi po prostu o rozbudowe domu, czyli dobudowanie naszej odrębnej części z kuchnią i łazienką. Wiadomo, że jest to ostatnia możliwość którą on może kiedyś zaakceptuje, bo nic innego w grę nie wchodzi. Oczywiście, że wolałabym mieszkać tylko z nim i dzidzią - OSOBNO- ale on tego nie akceptuje. I tym samym proszę Was o Wasze zdanie na ten temat, czy to wszystko ma sens. On jest tak bardzo uparty, że nie idzie na żadne kompromisy dla mnie i dla naszego niebawem dziecka. Czy to zdrowa sytuacja, że jestem teraz w ciąży a mieszkam ze swoimi rodzicami, bo on narazie nie ma ochoty robić remontów, nie ma ochoty rozbudować domu. I nie chodzi tu o kwestie finansowe lecz tylko o brak chęci. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze dodam, że sytuacja jest naprawdę prosta, finanse są by mieszkać oddzielnnie w bloku, czy w oddzielnym domu. Problem jest w tym, że on jak to mężczyźni na wsi są przywiązani do swojego kawałka ziemi, bo tu wychowywały się pokolenia. On Całe swoje 36-letnie życie tam spędził. Nie wiem co mam już z tym wszystkim robić, zaczynam to wszystko czarno widzieć a dlaczego? On nie myśli o mnie, o dziecku żeby żyli w dobrych warunkach, tym bardziej iż mamy możliwości. Ja chcę żyć przynajmniej tak jak żyję do tej pory w swoim domu, i nie są to żadne luksusy a normalne funkcjonalne piętro z pokojami, kuchnią i łazienką, i chcę by taki życie miało i moje dziecko. Czy ja za dużo wymagam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Czytałam wszystkie posty i również nie wyobrażam sobie mieszkania z rodzicami ani z teściami(tym bardziej!) Mam i z tymi i z tamtymi dobry kontakt, ale wiem jakie moi rodzice mają przyzwyczajenia, wiem jacy są moi przyszli teściowie( na pewno w kuchni byśmy się z teściówką kłóciły) i odradzam wszystkim młodym małżeństwom mieszkanie z rodzicami jeśli ma się możliwość mieszkania oddzielnego. Co do ani76 to bardzo Ci współczuję:( Oczywiście, że za wiele nie wymagasz!!! Dziwi mnie postawa Twojego faceta, który wie, że niedługo urodzisz jego dziecko i nic nie robi w tym kierunku żebyście stali się prawdziwą rodziną. On ma obowiązek zapewnić wam takie warunki na jakie go stać. Nie wiem co Ci poradzić skoro rozmowy z nim nic nie dają. Powinniście teraz budować swoje gniazdko a nie czekać aż się pojawi dzidzia. Bardzo ciężko coś w takiej sytuacji doradzać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Czytałam wszystkie posty i również nie wyobrażam sobie mieszkania z rodzicami ani z teściami(tym bardziej!) Mam i z tymi i z tamtymi dobry kontakt, ale wiem jakie moi rodzice mają przyzwyczajenia, wiem jacy są moi przyszli teściowie( na pewno w kuchni byśmy się z teściówką kłóciły) i odradzam wszystkim młodym małżeństwom mieszkanie z rodzicami jeśli ma się możliwość mieszkania oddzielnego. Co do ani76 to bardzo Ci współczuję:( Oczywiście, że za wiele nie wymagasz!!! Dziwi mnie postawa Twojego faceta, który wie, że niedługo urodzisz jego dziecko i nic nie robi w tym kierunku żebyście stali się prawdziwą rodziną. On ma obowiązek zapewnić wam takie warunki na jakie go stać. Nie wiem co Ci poradzić skoro rozmowy z nim nic nie dają. Powinniście teraz budować swoje gniazdko a nie czekać aż się pojawi dzidzia. Bardzo ciężko coś w takiej sytuacji doradzać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem nie wymagasz za dużo. Pytasz sie czy to jest zdrowa sytuacja- absolutnie nie. Facet 36 letni to ciężki orzech do zgryzienia...ma swoje nawyki i bardzo ciężko go będzie przekonać do czegoś, czego nigdy nie rozważał, dla niego mieszkanie z mamą jest najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem...(poza tym zasiedział się już u niej troszkę :) ) Mama owszem, wiele przeszła, ale teraz synek ma SWOJĄ RODZINĘ - musisz mu uświadomić, że teraz to dobro dziecka powinno być priorytetem, a nie jego chciejstwo. Mój narzeczony miał podobną sytuację, na szczęście rodzice się rozwiedli i nie musi już pełnić roli obrońcy, po maturze wyprowadził się od matki i zaczął żyć na swój rachunek- co nie oznacza, że sie odciął, nie zależy mu na niej itp. Moim zdaniem powinnaś przeprowadzić poważną rozmowę na temat życiowych priorytetów Twojego faceta..... Pozdrawiam i będę trzymać kciuki za Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Wiosenko, dziękuję Ruda za Wasze wypowiedzi. Wiecie ja chyba też po prostu potrzebuję utwierdzenia w tym, że jednak mam rację, bo czasem jak z nim rozmawiam zaczynam wątpić sama w siebie. Może mam zbyt wysokie wymagania....ale z drugiej strony to czy ja i dziecko na nic nie zasługujemy.....i takie różne pytania i odpowiedzi wkółko mnie dręczą. Z moim facetem ja już nie mogę rozmawiać, zaczyna mnie to wszystko denerwować, nie wytrzymuję jego "głupoty" i kończy się to sprzeczkami a po co. Muszę myśleć o dzidzi, która rośnie we mnie. Jednak wiecie jakie to ciężkie, gdy jestem u siebie w domu sama z brzuszkiem a wiem , że on kilkanaście km ode mnie i nic nie zamierza teraz z tym zrobić. To bardzo boli, i gdyby nie moja rodzina, nie jej wsparcie, nie wiem jakby to wszystko było. Dla niego sytuacja jest jasna. Wie, że ja tam nie przyjdę w to co jest, więc stwierdził żebym narazie lepiej była u siebie, a potem...może jak się dziecko urodzi zacznie rozbudowywać. Hmmm ale czy zdaje sobie sprawę z tego, że teraz jest mi bardzo potrzebny, że tą ciążę chciałam przechodzić razem z nim, pierwsze miesiąca dziecka, żeby był przy mnie bo naprawdę tego potrzebuję. Ma dużo dobra w sobie, jednak nie jest to wystarczające jak widać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość if only you
Witam, Zgadzam się w zupełności z poprzedniczkami. Moje zdanie jest takie, ze rodzice - wiadomo, są najważniejszymi osobami w życiu, ale do czasu. Czasu, gdy znajdujemy tą druga osobę, zakładamy z nią rodzinę i mamy dzieci. W tym momencie priorytetem jest szczęście mojej własnej rodziny. Najważniejszy jest mąż/ żona i dzieci. Rodzicami oczywiście też należy się opiekować, ale nie jest to równoznaczne z mieszkaniem z nimi pod jednym dachem do końca życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość if only you
Przepraszam jeśli Cię, urażę, ale uważam, że Twój facet mimo 36 lat w metryce jest jeszcze nieodpowiedzialny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie uraziłaś mnie, dziękuję za każdą wypowiedź która jest szczera. Też odnoszę takie wrażenie, on jest nieodpowiedzialny, nie dorósł do roli ojca ni męża, którym na dodatek nie jest. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze mówiąc to mnie wkurzają faceci ktorzy nie rozumieją, że kobiecie w ciąży jest potrzebna jego obecność. Nawet Homer Simpson ruszył zadek jak Marge wpadła ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ruda rozbawiłaś mnie tym Simpsonem, dzięki :) Może w tym właśnie problem, że to wpadka a nie planowane hmm, może to go dręczy do diabła. Nie mam pojęcia, o co tu chodzi. Zachowuje się nie racjonalnie jak na dzisiejsze czasy, a było wszystko tak cudownie do tej pory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochani, temat który często powraca w topikach, stary jak świat ale wazny bardzo. Ja uważam, że młodzi ludzie zaraz po ślubie powinni korzystać z zycia, pracować, podróżować, kochać się co chwila, szaleć itd. Jesli zamieszkacie z któymkolwiek z rodziców nigdy nie bedzie Wam dane cieszyć się zyciem. nawet jesli to bedzie duży dom zawsze będziecie pod obstrzałem, komentowani i inwigilowani!!!! Nigdy nie będziecie mieli wolności i radości z bycia razem. Będą za to kłótnie, zaglądanie w gary i niesnaski. Tylko i wyłacznie samotność z dala od rodziców da Wam unieść swoje małzeństwo. Ja na szczęście mieszkam z mężem z dala od jednych i drugich rodziców,szczęśliwie udało nam się dojśc do wszystkiego własnoręcznie, bez niczyjej pomocy, ale oczywiście mam świadomość, że nie wszyscy takie szczęście mają. Molus kupiła mieszkanie za 48 tysięcy. We Wrocławiu możesz sobie za to kupić przedpokój. Moi znajomi sprzedali ostatnio mieszkanie około 50 metrów za 390 tysięcy a jak na Wrocław wzięli baardzo mało (mieszkanie wymagało remontu). Więc teoretycznie start młodych ludzi nie jest łatwy. Ale ja tez przecież kupowałam mieszkanie na kredyt i zyję. Trzeba chcieć, zakasać rękawy, pracowac i nie jeczeć. Jak się chce to się ma!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam pytanie- jak traktują/traktowali go rodzice? Bo jak dużego bobasa, któremu trzeba wycierać nos to mu tak łatwo nie przejdzie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ruda sytuacja jest następująca. Z ojcem nie rozmawia, mijają się jak obcy z racji tego, iż kiedyś dał popalić matce a mój facet stał za matką murem, dochodziło do rękoczynów z ojcem itp. Więc z ojcem nie traktują się wcale, zwykłe powietrze. Z mamą jak to z mamą synuś. Mam już nie pracuje, zawsze w domu było posprzątane, uprane jak wraca z pracy obiadek czy kolacja stoi na stole. Niby standardowa sytuacja matki i syna. Jest bardzo związany z matką, poszedłby za nią w ogień. Ale przecież ja nie mam dwóch lewych rąk, też umiem gotować, sprzątać i troszczyć się o wszystkich i o wszystko. Napewno tego jemu nie zabraknie i on dobrze o tym wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bożesz jakie podobieństwo ...... czy to aby nie starszy 16 lat brat tego mojego? :) Z tym że taka więż matka-syn przerodziła sie w pępowinę i to grubą. Za długo to trwało. Jak znam życie to on o "babskich" obowiązkach domowych nie ma pojęcia. Czyli będziesz musiała go wziąć albo w pakiecie z mamą albo robić wszystko sama. Musicie mieszkać osobno inaczej nie będziecie nigdy niezależni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że tu trzeba znależć jakieś radykalne rozwiązanie - jesteś ze mną = ja i nasze dziecko jesteśmy najważniejsi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moniiia
Proponuję unikać jak ognia wspólnego mieszkania z rodzicami lub teściami. Zawsze po jakimś czasie staje się przed wyborem: mąż czy rodzice? Ja wybrałam męża (w końcu po to wychodziłam za mąż), ale boli mnie to, że rodzice żyją w poczuciu krzywdy, że niby ich zawiodłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ruda masz rację on w tych jak nazwałaś babskich zajęciach jest zielony, ale mnie to nie przeraza, bo ja sobie daję radę ze wszystkim, póki co :) Wiesz raczej obstawiam chyba to, iż sama będę dźwigać ten bagaż, bo niestety nie pójdę tam mieszkać z myślą, że mam dzielić kuchnię, łazienkę z nimi wszystkimi, tym bardziej, że u siebie w domu mam tą swoją niezależność. Jak mu dam do wyboru ja i dziecko czy mama hmm obawiam się, że wybierze życie z matką :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniiia, rozumiem Ciebie lecz nie możesz żyć w takim przekonaniu a tym bardziej rodzice nie mają prawa do takich wniosków. Taka jest kolej losu. Rodzice nas rodzą, wychowują do czasu aż wyfruniemy z gniazda, by założyć swoje. Dziecko nie jest własnością, jak przychodzi czas, ma prawo a nawet my jako rodzice mamy obowiązek pomóc mu w dorosłym życiu. I mówię tu o normalnych rodzinach, bo jak wiadomo nie wszędzie tak jest :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie stawiałam bym sprawy na ostrzu noża za pomocą jednego zdania pt. wybieraj. Mój N zaczął samodzielne życie i to bardzo pomogło nam się dogadać. Z obowiązkami dajesz sobie rade póki co- jak sie urodzi dziecko to będziesz miała duuuużoooo więcej obowiązków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i oczywiście zapomniałam dodać, że i dzieci też mają obowiązek pomagać rodzicom, po to w końcu są rodziny, by wzajemnie móc na siebie liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ani76 piszesz, że Twój mężczyzna przebąkuje o rozbudowie swojego domu rodzinnego po narodzinach dziecka? Może jednak coś zrobi,tylko trochę późno ma zamiar się tym zainteresować... Na pewno nie radzę się przeprowadzać do jego mamy bo opisałaś sytuację jaka tam panuje i będziesz miała jeszcze ciężej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem Ruda, wiem. Dziecko to będzie ogrom dodatkowych obowiązków, to tym bardziej on będzie mi potrzebny a nie jego mama. Ja mam z nim to dziecko i liczę na jego pomoc, teraz na jego bliskość a później dodatkowo na jego ręce czasami, by służyły mi pomocą. To wszystko tylko tak się pięknie pisze, jakbym chciała, by to wyglądało, to jak marzenia do diaska.... a mój każdy dzień wygląda zupełnie inczej, boli mnie to każdego dnia. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie, bo dzisiaj już raczej się nie odezwę. Przyszedł weekend więc jak "nasza tradycja" przyszła, czyli jadę do niego na te dwa dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosenko, nie przeprowadzę się tam teraz. Nerwowo bym nie dała rady tak żyć jak oni. No właśnie...może się za to wszystko weźmie po urodzeniu dziecka, ale to zlecą następne miesiące a nawet może i przejdzie to w lata. A gdzie on teraz powinien być? Przy mnie, przy dziecku, a po porodzie powinien być ojcem, patrzeć jak dziecko rośnie, jak zaczyna się uśmiechać jak będzie zaczynało raczkować. On nie zdaje sobie sprawy ile może uciec jemu ojcostwa na początku, który jest tak ważny chyba dla nas wszystkich. Do miłego kolejnego razu, na mnie czas. Pozdrawiam jeszcze raz Wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kala 35
Ani nie zrob tego bledu i nie idz tam mieszkac, to facet ma teraz zapewnic wam takie warunki byscie wszyscy byli zadowoleni a nie tylko on.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna2288
cześć. Wczytuje się w wasze wypowiedzi i cały czas jestem zdania że samu mieszkać jest najlepiej !!! Mieszkamy z mężem u moich rodziców już 4 lata, to jakiś koszmar !!! Mamy 3,5 letniego synka, mama się wtrąca okropnie !! codziennie awantury..., mam dość :-((((( i mój mąż też musimy czekać ok. 2 lat na swoje mieszkanie ( zbieramy kase ) tak się nie da żyć , chcemy na te 2 lata wyprowadzić się do męża , już sama nie wiem co robić :-((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wezcie kredyt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×