Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądralka

Pytania dotyczące Biblii

Polecane posty

Znam Osho:) to teraz Bytof dla równowagi :) W toku historycznego rozwoju cywilizacji, około 2500 – 2000 lat temu zaczęły powstawać i rozwijać się główne religie świata. Człowiek wszedł w etap pełnego uświadomienia sobie własnej odrębności i wyobcowania psychicznego ze świata natury. Zaczął dotkliwie, w pełni świadomości, odczuwać ból istnienia i problem śmierci. Cierpienie stało się centralnym zjawiskiem psychicznym, z którym przyszło nam się skonfrontować jako gatunkowi. Jednym z pierwszych filozofów, który bardzo wyraźnie mówił o tym był Budda, około 600 lat przed Chrystusem. W europejskim kręgu kulturowym cierpienie, grzech i odkupienie stały się zasadniczymi pojęciami teologii chrześcijańskiej. Chrystus cierpiał konając na krzyżu za grzech ludzkości, zbawiając w ten sposób świat, co zostało potwierdzone Jego zmartwychwstaniem. Wydawać by się mogło, że tego typu wiara powinna w zasadzie rozwiązywać problem grzechu i cierpienia. Chrystus, biorąc na siebie grzech każdego człowieka, zbawił go. Cierpienie nie jest więc dłużej potrzebne, odkupienie dokonało się na krzyżu. A jednak tak nie jest. Chrześcijaństwo, a właściwie pewne jego odmiany, jak się okazuje, nie gloryfikuje jedynie zbawczego cierpienia Chrystusa, ono gloryfikuje cierpienie w ogóle. Nie mogąc uniknąć cierpienia w tym świecie, możemy mu nadać przynajmniej jakiś sens, możemy ofiarować swoje cierpienie Bogu za grzechy własne lub innych ludzi. I nie ważne jest to, że Chrystus zrobił już wszystko, że jego ofiara jest całkowicie wystarczająca. Chrześcijanie mogą “łączyć się” w swoim cierpieniu z Chrystusem, nadając w ten sposób, w geście rozpaczy, sens własnemu cierpieniu. Jest to niezwykle ważna strona religii i jej ogromne pozytywne znaczenie psychologiczne. Istnieje jednak jeszcze druga strona medalu. Gloryfikując w ten sposób cierpienie w sposób podświadomy dążymy do jego przeżywania. Nasza podświadomość kieruje nas w tekie miejsca i okoliczności, w których będziemy mogli przeżywać chwalebny ból. W skrajnych wypadkach możemy mieć do czynienia nawet z powtórzeniem agonii Chrystusa, z tzw. stygmatykami. Ludzie doświadczający stygmatów, zazwyczaj wielcy święci katoliccy, doświadczali niezwykłego zjawiska, które przyjmowali za cud. Oto w ciele ich pojawiały się bez żadnej zewnętrznej przyczyny krwawiące rany na dłoniach, stopach, boku i głowie, rany które zostały zadane Chrystusowi dwa tysiące lat temu. Bardzo często stygmaty pojawiały się w rocznicę śmierci Chrystusa, w Wielki Piątek. Stygmatycy w przytłaczającej większości to osoby zakonne, częściej kobiety niż mężczyźni. Bardzo często stygmaty pojawiały się w czasie głębokiej modlitwy, kontemplacji i ekstazy, czyli w odmiennych stanach świadomości. W dwudziestym wieku wykonano szereg eksperymentów, w czasie których udało się spowodować wystąpienie stygmatów w stanie bardzo głębokiej hipnozy, która również jest odmiennym stanem świadomości. Wskazuje to na możliwość “naturalnego” pochodzenia tego zjawiska. Nie konieczna jest tu jak się okazuje ingerencja samego Boga. Oczywiście niektórym taka wiara jest do czegoś potrzebna, podobnie jak kilkaset lat temu wiara w to, że Bóg zsyła powodzie i zarazy, a nie są one wynikiem naturalnych praw przyrody. Ogromne znaczenie w powstawaniu stygmatów ma konstrukcja psychiczna stygmatyków. Można z powodzeniem stwierdzić, że są oni typowymi przydstawicielami “teologii cierpienia”. Zdecydowana ich większość to katolicy. Katolicyzm, jak wiadomo, nie podkreśla tak silnie jak protestantyzm znaczenia historycznego wydarzenia śmierci Chrystusa. W protestantyzmie mówi się na przykład, że zbawienie człowieka dokonuje się jedynie poprzez łaskę, poprzez smierć i zmartwychwstanie Chrystusa, a czyny człowieka nie mają tu zasadniczego znaczenia. W katolicyzmie część odpowiedzialności za zbawienie przenosi się na człowieka i sposób postępowania, dobre uczynki i grzechy mają wpływ na zbawienie lub potępienie. Protestant przyjmuje, że zbawia go Chrystus i tylko On, człowiek ze swej strony nie musi już składać dodatkowej ofiary za grzech. Nie musi cierpieć razem z Chrystusem. I rzeczywiście wśród protestantów prawie w ogóle nie spotyka się stygmatyków. Dlaczego tak łatwo dajemy manipulować swoją podświadomością i dlaczego rezygnujemy tak łatwo z przyjemności i dobrobytu? Kiedy jasno ujrzymy mechanizmy działania swojego umysłu możemy zacząć go kontrolować i kształtować naszą podświadomość tak, jak zechcemy. Cierpienie będzie nas spotykać, nie od razu od niego się uwolnimy, ale z czasem zauważymy, że doświadczamy go coraz mniej. Po pierwsze, że nie należy gloryfikować własnego cierpienia. Wystarczy, że będąc chrześcijanami, oddajemy chwałę i cześć cierpiącemu Chrystusowi. To cierpienie Chrystusa, a nie nasze, ma sens zbawczy. Nasze cierpienie ma sens o tyle, o ile zwraca nas ku Najwyższej Świadomości. Ale ku Najwyższej Świadomości może nas również zwracać przyjemność, rozkosz, szczęście. Jest to jedynie kwestia praktyki i uwagi. Ofiarowując całe swoje życie, a nie tylko cierpienie, zwracamy się ku Najwyższej Świadomości. Jest takie stare powiedzenie: “jak trwoga to do Boga”. Dlaczego? Dlaczego nie: “jak radość to do Boga”, “jak powodzenie to do Boga”, “jak rozkosz to do Boga”? Duchowni mówią, że cierpienie pozwala nam doświadczyć chwilowego “upadku” naszego ego, a w momencie gdy nasze ego jest zdruzgotane cierpieniem, mamy szansę dotknąć Najwyższej Świadomości. Nie jest to cała prawda. Kiedy przeżywamy chwilę szczęścia również możemy wykroczyć poza ego. Przyjrzyjcie się doświadczeniu orgazmu seksualnego. W chwili najwyższej rozkoszy, możemy doświadczyć wręcz odmiennego stanu świadomości, następuje tak głębokie zjednoczenie, że nasze ego na chwilę znika. Przestajemy istnieć jako ego, dotykamy “Świadomości Kosmicznej”, chociaż na ułamek sekundy. Nic dziwnego, że niektórzy ludzie o swoich wyjątkowo silnych orgazmach mówią jak o przeżyciu mistycznym. W tradycji mistycznej Chrześcijaństwa zachodniego, a w zasadzie również wschodniego, spotykamy głównie mistycyzm mnichów, zakonników i duchownych. Tymczasem istnieje również mało popularna, gdyż przez wieki tłumiona, mistyka świeckich. O ile mistyka duchownych wiąże się głównie z takimi wartościami jak: pokuta, skupienie, wyrzeczenie, ubóstwo, posłuszeństwo i cierpienie. O tyle mistyka świeckich związana jest z: radością, przyjemnością, rozkoszą, wolnością, dobrobytem, twórczością i harmonią. Oba typy mistycyzmu sięgają najwyższych stanów świadomości i zjednoczenia z Najwyższą Świadomością, czyli Bogiem, ale każdy z nich prezentuje inny typ praktyki, potrzebuje innego otoczenia, innych warunków. Przeznaczony jest po prostu dla innych formacji duchowych. Przyjemność, rozkosz, powodzenie, dobrobyt również mogą być drogą do Boga. Kiedy to zrozumiemy, kiedy przeprogramujemy swoją wiarą i medytacją własną podświadomość, zaczniemy doświadczać w życiu efektów “świadomości dobrobytu”. Nie będziemy musieli ofiarowywać Bogu już swoich chorób, będziemy mogli ofiarować Mu swoje zdrowie i znakomite samopoczucie, nie będziemy ofiarowywać swojego ubóstwa, będziemy mogli ofiarowywać Mu swoje bogactwo (słowo “ubóstwo” i słowo “bogactwo”, tak samo pochodzą od słowa Bóg). Nie będziemy jedynie “łączyć się z Chrystusem” w bólu i cierpieniu, będziemy mogli “łączyć się z Nim” w radości, przyjemności i rozkoszy. A dla głęboko zaawansowanych w medytacji i kontemplacji nie czekają na tej drodze bolesne stygmaty, lecz ich rozkoszne przeciwieństwo. Czy możecie sobie wyobrazić, co to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maciej zdun
Jestem pod wrazeniem Twojego wczorajszego cytatu Malutka,o cudzie jakim jest kazdy z nas. Warto czasami zatrzymac sie ,w tej walce dnia dzisejszego,by zastanowic sie nad soba, nad wszystkim co nas otacza. Z pozycji postronnego obserwatora zycie wglada calkiem inaczej. Jest znacznie cenniejszym darem niz by sie nad moglo wydawac. Opis zlozonosci czlowieka tym bardziej powinien sklaniac do wiary w Boga Najwyzszego! Jestesmy rzeczywiscie cudem stworzenia boskiego ,a nie slepego przypadku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
De Mello pisał o wewnętrznym \"konflikcie\" terapeuty i przewodnika duchowego. Pierwszy z nich stara się podać \"tabletkę\" uśmierzającą cierpienie - drugi mówi \"cierp - aż zauważysz, że wcale nie musisz cierpieć, wreszcie się obudzisz\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maciej też byłam pod wrażeniem, dlatego Wam wkleiłam:) Dreamer właśnie o tym było w ucietym kawałku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myrevin nie moge się nadziwić ;) :P wracając o opowieści o aniołkach, tak naprawdę tylko piąty był szczęśliwy. Podobno szczęście można w życiu osiągnąć tylko poprzez rozwój duchowy i wkroczenie na etap mistyczny. Ken Wilber – znakomity filozof i psycholog – powiedział, że “naprawdę szczęśliwym można być tylko w drzemce podświadomości albo w przebudzeniu nadświadomości, wszystko inne jest tylko różnym stopniem piekła”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maciej zdun
Merevin,ma to znaczenie. Dla kogos, kto nie uznaje dziela stworczego. Dla ateisty temat do rozwazenia,jak to mozliwe by tak skomplikowane i zawiile,a zarazem tak logiczne stworzenie powstalo samo, bez udzialu inteligetnego Stworcy.Jestesmy na "jego"obraz uksztaltowani,jesli sie z tym zgadzamy,to musimy takze zadtanowic jakie cechy posiada Pan Bog? Tak jak kazdy z nas jest indywidualnoscia, tak samo indywidualnoscia jest nasz Stworca, Jestesmy integetni,nasz Stworca zatem takze! Umiemy okazywac uczucia,nasz Stworca takze! Stworca wyposazyl nas w cialo,zatem nasz Sworca musi je rowniez posiadac! Umiejscowil swoj cud ,czlowieka na ziemi,takze ta stala sie naszym domem,wiec nasz Stworca musi takze miec swoje miejsce zamieszkania! Tak jak nas nazywa sie "osobami",tak tez ten Potezny Bog jest "osoba" Czy moze sie myle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam All Masz Zdunie racje. Tylko niektorzy zaprzeczaja wrecz swojemu istnieniu,bo moze to tylko mrzonka .:-) Tutaj musisz sie ze wszystkim liczyc.;-) Ale jak dla mnie to masz 100% racje w tej kwestii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> maciej zdun Skoro wiesz czym jest Bóg to ja się poddaje. Wizje boga jaka przedstawiłes w poście jest wyłącznie twoim wyobrażeniem. Pamietaj o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maciej zdun
Mylisz sie Merevin,ja powtarzam to za prorokami ,ktorzy zyli tysiace lat przede mna. Izajasz pisal"niebiosa sa domem Twoim,o Panie" Gdybym nawet tego nie znal,pewnie po dluzszym zastanowieniu sie, pewnie bym do tego doszedl. Wszak jak pisala Malutka"czlowiek posiada nieograniczone zdolnosci",myslowe rowniez. Nie biore sobie do siebie twojego sceptycyzmu,gdyz ludzie Twojego pokroju stale szukaja utrudnien,drepcza po omacku,nie chca nazwac rzeczy po imieniu bo uwazaja,ze zbyt proste rozwiazanie nie lezy po stronie prostych ludzi,dlatego chetnie sluchaja filozofow,wolnomysliciel,uwazaja ,ze im trudniej tym sa blizej "czegos" ,boje sie nazwac tego czegos "prawda" Jednak na koncu moze dojda do tego ze to blizej niokreslone "cos",jest w gruncie rzeczy "prawda" i to prawda prosta jak "drut".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myrevin,kim jest Bog dla nas,to chyba jasne. Kim jest w wszechswiecie wiemy tylko ,ze stworca. To taK jaK z rodzicem,wiemy wszystko co dla nas potrzebne o swoim rodzicu,ale sa sprawy,o ktorych wiedziec nam nie trzeba,nie pojmiemy jako dzieci. Tak jest z Bogiem,znamy Go na tyle na ile Go chcemy poznac i na ile On sie daje poznac. Wiemy tyle ile nam do Wiary w niego potrzeba.:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jesli Go nie pragniemy poznac,to On sie nie narzuca....bo po co? Tylko jesli nie wiemy nic o rodzicu,nie mozemy z gory powiedziec,ze on nie istnieje,po prostu Go nie znamy. :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maciej zdun
Bardzo dobry przyklad "a ja mysle":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maciej to tyko Twoja wizja, jesli tak to rozumiesz to w nią wierz:) ja rozumiem inaczej a z wizji Boga osobowego wyrosłam dawno temu a ja myślę mówisz \"poznamy\", kogo masz na mysli? najpierw trzeba ustalić poznającego;) a wizja Boga jest jeszcze subtelniejsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pod ciężkim niebem stał kamień. Wiatr wiał mu prosto w twarz, silny, pachnący chmurami wiatr... przybywał z daleka, niosąc wieści, których tylko kamień słuchać potrafił. Wieczny tułacz o posępnej twarzy, nie znał nikogo i siebie samego, kiedy umarł, kamieniem został, by słuchać opowieści wiatru... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sercu największej góry narodził się smok. Ognisty, nieśmiertelny stwór, pragnący wydostać się do światła, do słońca, do tego co było mu przeznaczone, co dawało życie. Walczył więc z całych sił z upartymi skałami, darł ją płonącymi pazurami, topił i rozrywał, bo wiedział, że jeśli zostanie we wnętrzu góry, przestanie być smokiem, stanie się bezduszną skałą, która go otacza. Góra z początku uparta, zaczęła powoli poddawać się ogromnej mocy płonącego stwora, na nic była jej niewzruszona dotychczas potęga. Świat cały trząsł się i dygotał w rytm ciosów palących kamienie rogów smoka. Na powierzchni góry zaczęły pojawiać się pęknięcia. Przez jedno z nich zaczeło sączyć się światło bijące od smoka. \"Wreszcie będę wolny\" krzyknął płomieniem smok. Skalista powłoka dzieląca go od świata zaczęła się rozpływać, zamieniając się w bulgocącą świetlistą maź. \"Poddaję się\" - góra zazgrzytała krzemiennymi zawiasami. I wtedy ogromny płomiennorogaty łeb wywalił rozmiękłe skaliste wrota , których kawałki rozleciały się niby fontanna płynnego światła. Smok wepełzł na powierzchnię i rozwinął swe ogromne, stworzone z czystego światła skrzydła. Świat ujrzał jego potęgę w całej okazałości. Poruszył świetlistopromiennymi skrzydłami i spalił lasy, odetchnęł i powietrze zadrgało uciekając od parzącego światła. Czerwono-żółta łuna ogarnęła całą okolicę. \"To będzie moje królestwo\" - zagrzmiał smok. Słysząc to Rzeka uśmiechnęła się swoimi dwoma zakolami, bo wiedziała coś czego nie wiedział Ognisty. Bijące krystaliczną przejrzystością serce wydało bowiemna świat smoka, który nigdy nie spłonie... "Rhapsody" po prostu inspiruje. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że o Bogu, jako istoty ogromnie mniejsze możemy co najwyżej z jakąś tam szansą twierdzić jaki nie jest. Macieju - emanujesz taką pewnością, a pomyśl np. o Tomaszu z Akwinu - uważanego za \"księcia\" teologów - otóż przez ostatnie kilka lat życia w ogóle nie pisał - po prostu przestał - i wtedy (jak sam stwierdził) dopiero poczuł Boga. \"Nie ujmiesz rzeczywistości za pomocą formuł. Guru może jedynie wskazać twe błędy. Jeśli je porzucisz, poznasz prawdę. Ale nawet wtedy nie możesz jej wypowiedzieć. Pośród greko-katolickich mistyków jest to przekonanie powszechne. Wielki Tomasz z Akwinu pod koniec swego życia przestał mówić i pisać - zaczął widzieć. Zawsze wydawało mi się, że to jego słynne milczenie trwało kilka miesięcy, tymczasem ciągnęło się ono przez lata. Bowiem zdał sobie sprawę, że zrobił z siebie głupca i powiedział to wprost. tąpił Tomasz z Akwinu. (...) Najwyższą forma wiedzy o Trójcy jest to, iż nie wie się, kim Ona jest. I takiej tezy wcale nie wygłasza Wschodni Mistrz Zenu. Mówi tak kanonizowany święty Kościoła rzymsko-katolickiego, od wielu stuleci uznany za księcia teologii. Poznać Boga jako nieznanego. W innym miejscu św. Tomasz powiada nawet: jako niepoznawalnego. Rzeczywistość, Bóg, boskość, prawda, miłość są niepoznawalne, to znaczy nie mogą być pojęte przez myślący umysł. Powinno to powstrzymać olbrzymią ilość pytań, które ludzie stawiają, ponieważ żyją iluzją, że możemy wiedzieć. A nie wiemy. I wiedzieć nie możemy. Czym zatem jest Pismo Święte? Jest aluzją, kluczem, ale nie opisem. Fanatyzm jednego szczerze wierzącego, któremu wydaje się, że wie, powoduje o wiele więcej zła niż wspólny wysiłek dwustu łajdaków. Przerażenie ogarnia, gdy się widzi, co szczerze wierzący wyczyniają tylko dlatego, iż wydaje im się, że wiedzą. Czyż nie byłoby wspaniale żyć na świecie, gdzie wszyscy ludzie mówiliby: \"Nie wiem\". Jedną wielką przeszkodę mielibyśmy za sobą. Czy nie byłoby to cudowne?\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Prawda jest taka, że otoczeni jesteście przez Boga i nie widzicie Go, bo coś o Bogu \"wiecie\". Ostateczną barierą w dostrzeżeniu Boga jest wasze wyobrażenie o Nim. Brak wam Boga, bo wydaje wam się, że \"wiecie\". Jest to straszny aspekt religii. Mówią o tym Ewangelie, że religijni ludzie \"wiedzieli\", a więc pozbyli się Jezusa. Najwyższa forma wiedzy o Bogu jest wiedzą o Bogu niepoznawalnym. Stanowczo zbyt wiele słychać gadaniny o Bogu, świat jest tym przesycony. Zbyt mało za to jest świadomości, zbyt mało miłości, zbyt mało szczęścia - ale nie nadużywajmy i tych słów. Zbyt mało porzuceń iluzji, odrzuceń błędów, rezygnacji z własnych uwikłań i zbyt wiele okrucieństwa. Zbyt mało świadomości. I to jest przyczyna cierpienia świata, a nie brak religii. Religia dotyczyć ma przebudzenia, ma mówić o braku świadomości. Spójrzcie, jacy jesteśmy zdegenerowani. Odwiedźcie mój kraj i zobaczcie, jak zabijają się nawzajem z powodu religii. Znajdziecie to wszędzie. \"Ten, który wie, nie mówi. Ten, który mówi, nie wie\". Wszystkie objawienia są niczym innym, jak tylko palcem wskazującym na księżyc. Tu na Wschodzie mówimy: \"Kiedy mędrzec wskazuje księżyc, idioci patrzą na palec\".\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czym zatem jest Pismo Święte? Jest aluzją, kluczem, ale nie opisem. Fanatyzm jednego szczerze wierzącego, któremu wydaje się, że wie, powoduje o wiele więcej zła niż wspólny wysiłek dwustu łajdaków. Przerażenie ogarnia, gdy się widzi, co szczerze wierzący wyczyniają tylko dlatego, iż wydaje im się, że wiedzą. Czyż nie byłoby wspaniale żyć na świecie, gdzie wszyscy ludzie mówiliby: \"Nie wiem\". Jedną wielką przeszkodę mielibyśmy za sobą. Czy nie byłoby to cudowne?\" Dreamer też się pod tym podpisuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podoba mi się \"okreslenie\" Boga które Chinczycy przypisują Tao w słynnym paradoksalnym zdaniu opisującym czym jest Tao: \"Tao, które można określić słowami nie jest prawdziwym Tao\" .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Black:) ja nie szukam- pisałam wam kiedyś opowieść o kobiecie szukającej - staram się sama nie być dla siebie przeszkodą, chociaż staram to i tak nieodpowiednie słowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
-->maciej zdun :> W zasadzie to już za mnie odpowiedzieli... { Mylisz sie Merevin,ja powtarzam to za prorokami } Zapeniam, jak przestanę sie mylic przestanę dyskutować. :> Wyznając miłośc lepiej za nikim nie powtarzać. IMHO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Wyznając miłośc lepiej za nikim nie powtarzać. IMHO.\" Otóż to. Chociaż w zasadzie \"lepiej\" to nie dobre słowo, ale innego nie znamy. A póki co, wszyscy jakoś powtarzamy. Ale to całkiem normalne, naturalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z wyznawaniem miłości Myrevin to bywa trochę tak, że nie zawsze możemy, wydaje Ci się że cokolwiek powiesz to nie bedzie to, nawet nie to że słowa zbyt ubogie ale, że przeszkadzają. Ja jestem okropną gadułą a miałam takie momenty że nie chciało mi się mówić po kilka dni, takie sanctissima silentii, coś ja byc pod wrażeniem wielkosci subtelności, ogromności, złożoności i zmienności, współzależności wszyetkiego. Myrevin pasowałoby tu Twoje "nie wiem" jeśli ktoś myśli, że wie to i tak nic z tego nie wynika bo to złudne wyobrażenie. Tak mi się wydaje że nie możemy powiedzieć ale możemy Być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> maalutka { Z wyznawaniem miłości Myrevin to bywa trochę tak, że nie zawsze możemy } Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem. Nie będziesz potrzebowała tego roztrząsać. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×