Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość liliana22

rumienienie sie, czerwienienie

Polecane posty

Gość konio18
mi nawet juz nie chodzi o całkowite wyleczenie sie z tego gówna:) ja tylko poprostu chce zeby moja twarz wygladała przyzwoicie zeby ten bordowy hamski kolor na policzkach i na nosie chociaz troszke zwalczyc na lekki róz hehe czy leki czerwien :) tak poprostu zeby te rumince dawły uroku i zeby sie paninki za nim ogladały bo widzialy by ze chłopak nie smiały:) ale z takimi bordowymi policzkami to jak ja moge poderwac jakos laseczke no chyba ze jakas z forum sie skusi:):) poprosu ja bym chciał chociaz torszke ten rumien zminimalizowac :) bo i tak wiem ze nigdy moja twarz nie bedzie miała kolorytu białego mleczka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość l.h
EUCERIN krem na"uspokojenie",używam na blizny po opryszce ,może i wam pomoże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W KOLORZE FERRARI
Witam. Sporo mi zajelo przeczytanie Was od poczatku, ale dla mnie to lektura obowiazkowa. Skoro jestem wsrod swoich nie moge sie nie podzielic moja kolorowa historia. Pierwszy raz zrobilo mi sie glupio i poczulem zazenowanie na lekcji muzyki, chyba w szostej klasie podstawowki. Mialem moze z 12 lat. Kazdy musial cos zaspiewac i kiedy przyszla na mnie kolej, wstalem...i poczulem, ze twarz nie do konca jest pod moja kontrola. Wczesniej jako dziecko spiewalem duzo (nie w chorze;) Zdobywalem nawet jakies bzdetne nagdrody na koloniach i zwyczajnie lubilem drzec gebe na caly regulator...ale nie tamtego pamietnego dnia. Wstalem, wzialem ustny zamach i poczulem jak ogarnia mnie fala ciepla, a wargi zaczynaja drzec w nieskoordynowany sposob. Wzrok wszystkich skierowany na mnie. Dlaczego nagle zaczelo mi to przeszkadzac? Dlaczego czulem sie taki spiety przed ludzmi, ktorych doskonale znalem i przed ktorymi darlem morde juz niejeden raz? Wydobylem z siebie w koncu jakies dzwieki, ale skonczylem wczesniej, niz zaczalem. Usiadlem i probowalem rozkminic moim dwunastoletnim rozumkiem co jest nie tak i co sie wlasciwie przed chwila ze mna stalo. Przeciez ten chlopiec tak slicznie spiewal i w dodatku lubil to. I nie chodzilo o mutacje, bo ta przebiegla plynnie, gladko i bez efektu "na dwa glosy". Wtedy pierwszy raz poczulem ten specyficzny, paniczny strach, od ktorego czlowiek czuje sie jakby w glowie mial procesor nie wyrabiajacy w stresie z nadmiarem informacji i nastepuje totalna zwiecha, paraliz umyslowy. Od tego momentu balem sie lekcji muzyki jak ognia. Balem sie lekcji muzyki, polskiego, historii...balem sie tych momentow, w ktorych skupiano na mnie uwage, bo balem sie, ze znowu zaczne robic z siebie idiote, zaczne sie czerwienic i miec te cholerne tiki (dobrze, ze jeszcze nie robilem w majtki). Najdziwniejsze bylo to, ze oprocz "tych momentow" bylem bardzo smialym, energicznym, wygadanym, towarzyskim, glosnym i radosnym dzieckiem/nastolatkiem. Pozornie normalny chlopak, bystry i zdolny, troche niepokorny i tylko czasem dziwnie dziwaczny. Wciaz jednak nic nie wskazywalo na to, ze nie zostane lekarzem, inzynierem czy astronauta. Podstawowke skonczylem w umiarkowanych bolach, ale z dobrymi ocenami, chociaz bez czerwonego paska, bo zachowanie "tylko" poprawne. Zreszta akurat czerwonego mialem juz serdecznie dosyc ;) Wakacyjne milosci rodzily sie w wielkich bolach. Pierwsze zblizenia byly gorace i klopotliwe bardziej, niz sie spodziewalem, ale probowalem dalej. Pieprzone apele i zwykle zgloszenie obecnosci "jestem" zaczynaly mi chodzic po glowie juz przed zasnieciem. Podobnie stanie w kolejce do stolowki i sam posilek przy wspolnym stole. Na szczescie mozna sie bylo zajac jedzeniem, wiec bylo tylko zle i zwyczajnie unikowo. Obsesje na pukncie wyobrazania sobie kolejnych sytuacji, w ktorych na pewno zrobi mi sie glupio przybieraly na sile. Powoli, ale jednostajnie rozkrecaly sie z miesiaca na miesiac i z roku na rok. W technikum pierwsze lata byly naprawde stosunkowo dobre. O dziwo nowe otoczenie i fakt, ze nikt mnie nie zna od bordowej strony sprawil, ze kolory lapalem wyjatkowo sporadycznie. Nie bylo mojej ulubionej muzyki, nauczyciele trzymali nas dosyc dlugo w okresie probnym i okazalo sie, ze moja podstawowka dala mi solidne podstawy, bo bylem jednym z lepszych uczniow, a wsrod kolegow bylem bardzo popularnym spoko-kolesiem z jajami i mozgiem na swoim miejscu. W mojej klasie nie bylo dziewczyn, wiec problem krepujacych relacji damsko-meskich odpadal. Z dziewczynami moglem nawet swobodnie pogadac na przerwach, ale swobodnie bylo tylko na zewnatrz, na swiezym powietrzu. Baaa, doszlo nawet do tego, ze mialem dziewczyne przez cale pol roku, ale nie dawalem juz rady, wiec skonczylo sie zrywem. W szkole, w pomieszczeniu, zwlaszcza kiedy mielismy na popoludnie zapalano ostre swiatlo, ktore dzialalo na mnie jak plachta na byka. Od razu sie spinalem i dusilem ta czerwien nawet siedzac z dobrym kumplem w ostatniej lawce. Kiedys zlamalem mu linijke, to zlapalem takie bordo, jakbym mu conajmniej matke zabil. Sytuacje sie mnozyly i bylo ich coraz wiecej. Bylo coraz gorzej. Czulem to calym soba. Nie nawidzilem sie czerwienic, dalej tego nie cierpie. Jazda autobusem stawala sie coraz wieksza "przygoda". Czasem szedlem na piechote. Oczywiscie doszlo do tego, ze nawet przygotowany do lekcji i wywolany do odpowiedzi wolalem wybrac opcje pokornego przyjecia paly. Zaczalem wagarowac, a kiedy brak promocji do nastepnej klasy zaczal wisiec nad moja glowa siegnalem po piwo. Musialem w koncu jakos opanowac "nerwy" i od czasu do czasu wydac z siebie jakies konstruktywne info na mierna bez odkrywania swoich chlopczykowych slabosci. Z piatkowo-czworkowego ucznia zmienilem sie w zdolnego, ale okrutnie leniwego lesera, jak skwitowala glupia pinda szkolna psychiatryczka. Swoja droga nigdy nie zdradzilem swojej wstydliwej tajemnicy wstydu przed wstydem, wiec godzilem sie na opinie smierdzacego lenia. Mozna powiedziec, ze z pieknego labedzia przemienilem sie w brzydkie kaczatko ;) Na egzamin komisyjny poszedlem pisemny, ale na ustnym juz sie nie pojawilem. Troje nauczycieli i ja sam? O nie...mam klasyczny przypadek erytrofobii plus te pieprzone tiki (ktore sa jeszcze gorsze od samej erytrofobii, bo uruchamiaja sie lacznie...czasem sie tylko zawsze czerwienie) plus pot, drzenie calego ciala i glosu. Bylem jeszcze bez snu, wygladalem i zachowywalem sie jakbym uciekl ze szpitala psychiatrycznego. Pomysleliby, ze jestem kompletnie oblakany, stchorzylem pomimo przyjecia dwoch piw, zaluje, nie zdalem, zakonczylem edukacje i kariere ucznia. Z pelnym wyksztalceniem podstawowym, na utrzymaniu matki, z rewelacyjnym zdrowiem psychicznym i praca, na ktora nie moglem sobie pozwolic zaczalem skutecznie wycofywac sie z zycia spolecznego. Wychodzilem z domu juz wylacznie po alkoholu, wypijalem cztery piwa i bylem na tyle otumaniony, ze moglem wyjsc do ludzi i szukac pomocy u specjalistow. Szukalem jej u psychologow, bioenergoterapeutow, konwencjonalnie i niekonwencjonalnie, u psychiatrow, w placowkach panstwowych i prywatnych. Wcinalem tabletki roznych rozmiarow, kolorow i ksztaltow, chodzilem na kurs kontroli umyslu, bywalem u hipnoterapeutow, ale pomimo lekkiego upojenia alkoholem i tak mialem za duza swiadomosc aby wejscie w hipnoze. Nic nie dzialalo i nic nie pomoglo, wiec dalem sobie spokoj, a trwalo to ladnych kilka lat. Nie spotykalem sie z ludzmi przez dwa lata. Z domu przestalem wychodzic prawie w ogole. Zaczalem miec mysli samobojcze, plakalem, wybralem blok, z ktorego skocze...i stchorzylem, nie zaluje, nie zakonczylem zycia. Ktos przez uprzejmosc moglby powiedziec, ze odwaga jest zyc, ale zeby sie zabic tez nie mozna byc tchorzem i potrzebne sa szczere checi, sporo samozaparcia, brak nadziei i wsparcia. Na szczescie nie spelniam wszystkich kryteriow. Iskra nadziei wciaz sie we mnie tli, mam wole zycia, mam moje marzenia o normalnym zyciu, mam wsparcie w najblizszej rodzinie, mam wsparcie w takich ludziach jak Wy, z podobnymi problemami. W koncu najlepiej jest cierpiec w towarzystwie. Nie chce sie poddawac, chce wierzyc, ze bedzie lepiej, nie idealnie, ale lepiej, a przynajmniej nie gorzej. Chcialbym kiedys zalozyc rodzine, zwiazac sie z kobieta, miec dziecko, zwyczajne zycie, spokoj na twarzy i w duszy. Az dziwne, ze niektorzy traktuja to jako cos normalnego, naturalnego. Dla mnie to troche niepojete, moze nawet abstrakcyjne, ze dla innych jest to zwykle i oczywiste, a dla mnie takie nieosiagalne. Czuje sie czasem bardzo zle, czuje sie czasem bardzo zly...na los, na siebie, na innych, czuje sie czasem jak wybrakowany towar, jak jakis zart i nieudany experymant. Staram sie znalezc w tym wszystkim sens i mysle, po prostu mysle, a mam sporo czasu na myslenie. Kochani, przez te nasze dramaty, przez to co przechodzimy, przez ta nasza glupia, smieszna, dziecinna przypadlosc mamy powod zeby sie zastanawiac, szukac przyczyn tej durnowatej, zalosnej i smutnej dolegliwosci i stawac sie coraz madrzejszymi, bogatszymi o wiedze, ale i o kolejne upokorzenia rowniez, ktore albo wyrobia w nas taka wole walki, ze zawsze bedziemy sie podnosic, albo strzal z lasera w glowe...parafrazujac jedna z kolezanek (te wasze lasery mnie przerazaja, ale czego sie nie robi, zeby unicestwic buraka;) W kazdym razie wiem jedno - nie warto konczyc zycia z wlasnej nieprzymuszonej. Wiem, ze nie wszyscy tu maja sklonnosci samobojcze, ale jesli je masz, to...poczekaj, poczekaj jeszcze troche, moze ci troche przejdzie, ochlon, uczep sie jakiejs dobrej mysli. Czy uszczesliwi kogos twoja smierc? Ciebie? Innych? Czy unieszczesliwi kogos twoja smierc? Siostre? Matke? Znajdz powod, chocby taki lub jeszcze drobniejszy. Warto zyc dla glupiej kawy z papierosem, dobrego filmu, kanapki z pomidorem, wybuchu smiechu, sexu solo, nawet jesli to wszystko dzieje sie w czterech scianach w absolutnej samotnosci. Wyciskam z zycia, z tego co mam tyle ile sie uda, a ze mam niewiele, to wyciskam naprawde mocno i nie popuszcze, chocbym mial sie spalic ze wstydu, nawet przed samym soba, co zreszta zadarza mi sie nierzadko. Nie bede czarowal...od pieciu lat nie korzystam z zadnej pomocy specjalistycznej, bo juz nie mam sily, ani ochoty, ani mnie nie stac i zwyczajnie juz mi sie nie chce klepac tej samej gadki, tlumaczyc, wyjasniac i naswietlac sytuacje. Ale kto wie czy madre glowy czegos nie wymysla, warto probowac, ja na razie odpoczywam, wypadlem z obiegu zycia w spoleczenstwie. Rehabilituje sie po swojemu, ograniczam stres do minimum, czekam, zbieram sily. Kontakt z ludzmi mam sporadyczny, wiec nie narazam sie na upokorzenia i kompromitacje. Mam juz prawie 31 lat, dalej wegetuje, ale juz bardziej konstruktywnie. Mam internetowa prace na cwierc etatu, pozwalam sobie wyjsc po czterech piwach raz czy dwa w miesiacu. Czasem sie nawet spotkam ze znajomymi, z ktorymi wcale nie jest latwiej, niz z kompletnie obcymi ludzmi. Dla mnie to male sukcesy, a juz na pewno powod do radosci i drobnej satysfakcji. A ze ze wspomagaczem...trudno, bez tego nie wychodzilbym wcale. Moze kiedys, w calkiem nowym otoczeniu znowu zaczne wychodzic, ale tu jestem juz "spalony". Ludzie pamietaja mnie jako normalnego chlopaka i chce, zeby tak pozostalo za wszelka cene, nawet za cene sporadycznego picia do wyjscia. Kiedy wychodze i czasem spotkam znajomych - zachowuje sie jak przecietny, zwykly obywatel. Nie ludze sie, ze nie czuc ode mnie alkoholu, chociaz cala strategie wyjsc mam doskonale opracowana. Wole to, niz upokorzenie przed innymi i soba samym. Mam to szczescie, ze nie ciagnie mnie do alkoholu, ciesze sie, ze nie pije w domu bez zamiaru wyjscia. Nie chce pic czesto, wiec wychodze rzadko. Przykro mi to mowic, ale niczego lepszego dla siebie nie znalazlem - taki wyrobilem sobie system. Oczywiscie nie polecam mojego sposobu, bo to sposob na przetrwanie, stjuningowany do oporu, aby zycie stalo sie bardziej znosne, a czasem nawet i przyjemne. Masz okazje sie leczyc? Dzialaj, moze uda ci sie ograniczyc straty w psychice i niemilosiernie umykajacym czasie. Moze uda ci sie zostac po stronie "zywych" i nie przejsc na bierna strone mocy. Macie juz pojecie jakie to u mnie osiagnelo rozmiary, jak bardzo rozszerzyl sie krag sytuacji, w ktorych czuje sie potencjalnie zagrozony. Jestem jak czlowiek widmo, sasiedzi mysla, ze ja tu w ogole nie mieszkam, odizolowalem sie prawie totalnie. Cena wysoka...co dostaje w zamian? Umiarkowany, swiety spokoj bez efektow permanentnej kompromitacji. Wlasnie w samotnosci poznalem siebie najdokladniej, umocnilem sie w przekonaniu, ze jestem madrym czlowiekiem, pewnym siebie, swiadomym wlasnej wartosci, tyle ze chorym na wyjatkowo specyficzna, wredna i nie do konca poznana chorobe. Nie jestem niesmialy, tylko cierpie na dolegliwosc, ktora powoduje, ze sprawiam takie wrazenie. Sam najlepiej wiem, ze nie jestem bardziej nienormalny od innch, po prostu troche sie roznie. Nie wazne czy jestes dziewczyna czy chlopakiem, ze wsi czy z miasta, bogaty czy biedny, piekny czy brzydki. Choroba nie wybiera. Jesli ma cie dopasc, to dopadnie, a jak sobie z nia radzic? Prosze nie brac przykladu ze mnie, nie wiem jak z tego wyjsc. Zmiana otoczenia moze pomoc znacznie, ale nie ma gwarancji, ze nie zaczniesz odcinac sie bardziej. To kwestia indywidualna. Wiem, ze erytrofobia jest wysoce prawdopodobnie uleczalna chirurgicznie. Byl odcinek Chirurgow/Greys Anatomy, w ktorym dziewczynie usunieto objawy erytrofobii. Czy uleczono jej okaleczona psychike? Pewnie nie, bo to mechanizm bardzo destruktywny i gleboko zakorzeniony, ale w koncu nie lapala juz pomidora. Jezeli stac cie na trening publicznego upokarzania, jezeli masz w sobie tyle sil, zeby patrzec jak inni reaguja na twoje zaklopotaniem i jestes gotowy/wa obnazac swoje najwieksze slabosci i zrezygnowac z poczucia wlasnego bezpieczenstwa i spokoju na czas nieokreslony bez gwarancji ozdrowienia - probuj. Ja nie moge sie oprzec wrazeniu, ze mam za duzo do stracenia, wystawiajac sie na publiczne posmiewisko, ale moze ty jestes gotowy/wa do takich poswiecen? Mowie to serio, szczerze i bez cynizmu. Na pewno nie zaszkodzi sprobowac technik relaksacyjnych/medytacji czy technik dekoncentracji. Wlasnie doczytalem inne tematy i operacja, to juz nie mit, ale skoro ten zabieg ETS (zalozenia klipsa, redukujacego doplyw krwi-bodajze) kosztuje 12tys.(szkoda, ze nie lirow;), to jeszcze sie troche pomecze, chociaz watpie, zeby owa operacja zlikwidowala rowniez moje drzenie. Sorry, ze elaborat, ale pierwszy raz zwierzam sie publicznie i chcialem nakreslic pelny obraz mojej sytuacji, ludzac sie troche, ze w sieci jestem wciaz anonimowy. Mam do Was wielki szacunek i podziwiam, ze wiekszosc mimo wszystko potrafi zyc wsrod ludzi i probuje normalnie funkcjonowac, ze dajecie sobie rade kazdy na swoj sposob, najlepiej jak umiecie. Widze tu kilka watkow w podobnym temacie, wiec powiele sie i wkleje hurtem. Wesolych Swiat Kochani, a przede wszystkim spokojnych i wolnych od obaw wszelakich i wiecie co...chociaz nie cierpie burakow, to na barszcz czerwony ochote mam wielka :) Niech wyrazem empatii i sympatii do Was bedzie stwierdzenie, ze wstydzilbym sie was zobaczyc, chociaz przy piwie mielibysmy pewnie sporo smiechu. Ciesze sie, ze nie jestem jedynym kosmita z czerwonej planety. Trzymajcie sie. Zycze wylacznie zdrowia...no i moze portfela ciezkiego jak cegla na pokrycie kosztow ETS. Nadzieja umiera ostatnia. Paaaaa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W KOLORZE FERRARI
...i drobnej satysfakcji. A ze ze wspomagaczem...trudno, bez tego nie wychodzilbym wcale. Moze kiedys, w calkiem nowym otoczeniu znowu zaczne wychodzic, ale tu jestem juz "spalony". Ludzie pamietaja mnie jako normalnego chlopaka i chce, zeby tak pozostalo za wszelka cene, nawet za cene sporadycznego picia do wyjscia. Kiedy wychodze i czasem spotkam znajomych - zachowuje sie jak przecietny, zwykly obywatel. Nie ludze sie, ze nie czuc ode mnie alkoholu, chociaz cala strategie wyjsc mam doskonale opracowana. Wole to, niz upokorzenie przed innymi i soba samym. Mam to szczescie, ze nie ciagnie mnie do alkoholu, ciesze sie, ze nie pije w domu bez zamiaru wyjscia. Nie chce pic czesto, wiec wychodze rzadko. Przykro mi to mowic, ale niczego lepszego dla siebie nie znalazlem - taki wyrobilem sobie system. Oczywiscie nie polecam mojego sposobu, bo to sposob na przetrwanie, stjuningowany do oporu, aby zycie stalo sie bardziej znosne, a czasem nawet i przyjemne. Masz okazje sie leczyc? Dzialaj, moze uda ci sie ograniczyc straty w psychice i niemilosiernie umykajacym czasie. Moze uda ci sie zostac po stronie "zywych" i nie przejsc na bierna strone mocy. Macie juz pojecie jakie to u mnie osiagnelo rozmiary, jak bardzo rozszerzyl sie krag sytuacji, w ktorych czuje sie potencjalnie zagrozony. Jestem jak czlowiek widmo, sasiedzi mysla, ze ja tu w ogole nie mieszkam, odizolowalem sie prawie totalnie. Cena wysoka...co dostaje w zamian? Umiarkowany, swiety spokoj bez efektow permanentnej kompromitacji. Wlasnie w samotnosci poznalem siebie najdokladniej, umocnilem sie w przekonaniu, ze jestem madrym czlowiekiem, pewnym siebie, swiadomym wlasnej wartosci, tyle ze chorym na wyjatkowo specyficzna, wredna i nie do konca poznana chorobe. Nie jestem niesmialy, tylko cierpie na dolegliwosc, ktora powoduje, ze sprawiam takie wrazenie. Sam najlepiej wiem, ze nie jestem bardziej nienormalny od innch, po prostu troche sie roznie. Nie wazne czy jestes dziewczyna czy chlopakiem, ze wsi czy z miasta, bogaty czy biedny, piekny czy brzydki. Choroba nie wybiera. Jesli ma cie dopasc, to dopadnie, a jak sobie z nia radzic? Prosze nie brac przykladu ze mnie, nie wiem jak z tego wyjsc. Zmiana otoczenia moze pomoc znacznie, ale nie ma gwarancji, ze nie zaczniesz odcinac sie bardziej. To kwestia indywidualna. Wiem, ze erytrofobia jest wysoce prawdopodobnie uleczalna chirurgicznie. Byl odcinek Chirurgow/Greys Anatomy, w ktorym dziewczynie usunieto objawy erytrofobii. Czy uleczono jej okaleczona psychike? Pewnie nie, bo to mechanizm bardzo destruktywny i gleboko zakorzeniony, ale w koncu nie lapala juz pomidora. Jezeli stac cie na trening publicznego upokarzania, jezeli masz w sobie tyle sil, zeby patrzec jak inni reaguja na twoje zaklopotaniem i jestes gotowy/wa obnazac swoje najwieksze slabosci i zrezygnowac z poczucia wlasnego bezpieczenstwa i spokoju na czas nieokreslony bez gwarancji ozdrowienia - probuj. Ja nie moge sie oprzec wrazeniu, ze mam za duzo do stracenia, wystawiajac sie na publiczne posmiewisko, ale moze ty jestes gotowy/wa do takich poswiecen? Mowie to serio, szczerze i bez cynizmu. Na pewno nie zaszkodzi sprobowac technik relaksacyjnych/medytacji czy technik dekoncentracji. Wlasnie doczytalem inne tematy i operacja, to juz nie mit, ale skoro ten zabieg ETS (zalozenia klipsa, redukujacego doplyw krwi-bodajze) kosztuje 12tys.(szkoda, ze nie lirow;), to jeszcze sie troche pomecze, chociaz watpie, zeby owa operacja zlikwidowala rowniez moje drzenie. Sorry, ze elaborat, ale pierwszy raz zwierzam sie publicznie i chcialem nakreslic pelny obraz mojej sytuacji, ludzac sie troche, ze w sieci jestem wciaz anonimowy. Mam do Was wielki szacunek i podziwiam, ze wiekszosc mimo wszystko potrafi zyc wsrod ludzi i probuje normalnie funkcjonowac, ze dajecie sobie rade kazdy na swoj sposob, najlepiej jak umiecie. Widze tu kilka watkow w podobnym temacie, wiec powiele sie i wkleje hurtem. Wesolych Swiat Kochani, a przede wszystkim spokojnych i wolnych od obaw wszelakich i wiecie co...chociaz nie cierpie burakow, to na barszcz czerwony ochote mam wielka :) Niech wyrazem empatii i sympatii do Was bedzie stwierdzenie, ze wstydzilbym sie was zobaczyc, chociaz przy piwie mielibysmy pewnie sporo smiechu. Ciesze sie, ze nie jestem jedynym kosmita z czerwonej planety. Trzymajcie sie. Zycze wylacznie zdrowia...no i moze portfela ciezkiego jak cegla na pokrycie kosztow ETS. Nadzieja umiera ostatnia. Paaaaa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonim19
o takie cos wlasnie mi chodzilo, bo ze mna jest identycznie nie wychodze z domu jesli cos nie wypije i wogole podobnie sie u mnie zaczelo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzisiaj na wigilii szkolnej dostałam na chórze solówkę i miałam wystąpić przed wszystkimi . to było okropne . nie samo śpiewanie . ale to, że moja twarz zrobiła się bordowa !! to takie upokarzające . i wstyd mi było za siebie i nie chciało mi się już wchodzić wśród ludzi, żeby mnie nie widzieli takiej \'spalonej\' . cholera, dlaczego to przydarza się akurat nam ??! powiem szczerze : tak, to w pewnym stopniu rujnuje moje marzenia . a to jest okrutne . . . ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czy ktos ma tak ze w momencie mega silnego zaczerwienienia kiedy czujecie ze ploniecie zaczynaja wam oczy lzawic? ja tak mam i nie moge nad tym zapanowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niee, ja tak nie mam . ale za to czuję takie gorąco na polikach, że mi to we wszystkim przeszkadza . i czuję się tak niekomfortowo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drobna buraczyna
Hmmm ja mam gorace poliki hmmmm... ale nie wiem chyba to juz jest nie wazne..... chyba juz mam to w dup...e chyba sie zakochalem...kurde sorry ze to tu pisze ....ale chyba tak wlaznie jest i wlasnie pierwszy raz czuje ze mam do w dupie ...nie obchodzi mnie czy jestem czerwony ....uslyszalem wlasnie jedno zdanie....od mojej kobiety zycia ....bo tak wlasnie to nazwe ..''to nie wazne'' wczesniej nawet nie myslalem ze takie zdanie mi da nadzieje....ale kurde chcialbym zeby kazdy czegos takiego doznal ;) Przeznaczenie-przeznaczenie....to jest most który budujemy przez cale życie , ku osobie która ............................ się po prostu Kocha ;) ;***

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sssoookkk
Ja wciąż mam te wstretne rumience:( ale juz mi to tak bardzo nie przeszkadza, a jest to zasługą mojego chłopaka który wciaz mi powtarza ze mi w tym do twarzy... wiem ze kłamie;) ale nic nie poradze... w szkole mi to bardzo przeszkadza... mam diroseal i antirougeurs stosuje juz jakies 3 miesiace i jakos nie widze wiekszej różnicy;( jak sie skonczy to kupie moze jakis inny... polecacie cos? PZDR:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sssoookkk
www19 Pomogl ci ruboril?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www19
zdecydowanie tak!!! kiedyś byłam caly czas czerwona na twarzy, po Ruborlilu moja twarz jest blada, o naturalnym kolorze. mam zamiar za jakis czas znwou go zakupić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Białasek
Hej niewiem czy mnie jeszcze pamiętacie... nadal jestem bez neta Cjhciałam napisać, że nadal się zcerwienie mimo wielu zabiegów..... Kiedyś myślałam, że mniej puszczam buraka, ale to dlatego, że nie pracuję od dłuższego czasu (siedzę z dzieckiem w domu), ale faktem jest, że jak się spęszę to i tak puszczę farbę..... Nie pomogła reguła, ani koagulacja (jedynie na takie czerwienienie jak np. zmiana tempki, wypicie alkoholu - to tak, alke nie na stres... no może burak jest jedynie mniej widoczny... trochę mniej).. Używam od kilku miechów diroseal avenu i ruborilu - nic... nie pomaga... jak dla mnie szkoda kasy. Najlepsza jest jeszcze Bielenda, ale jedynie pod tym względem, że fajnie nawilża i leciutko matuke. Czasami biorę tabletki na uspokojenie.... herbatka melisa.... Kupiłam apirynę 100m ale boję się jej zażyć, bo pisze tam coś o srcu i rozrzedzeniou krwi,. Naprawdę efekty są małe... ale faktem jest, że jestem bardzo zdenrwowana.... chyba tk niby nic nierobieniem.... Strasznie boję się powrotu do pracy.... bo to w zasadzie to pierwsza moja tak długa przerwa od lat 20stu paru. Pozdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Białasek
przepraszam za byki, ale się spieszyłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magdalena z wielkim problemem
W KOLORZE FERRARI - wzruszyłam się! Jesteście wszyscy strasznie mi bliscy. Z jednej strony dobrze jest wiedzieć, że nie jesteś sam z potwornym problemem, że jest ktoś kto również cierpi z powodu beznadziejnej dolegliwości. Jednak współczuje wam okropnie, ponieważ wiem co przeżywacie, wiem jak to bardzo może ograniczać, stresować, paraliżować, komplikować. Przeraziłam się trochę czytając wypowiedz W KOLORZE FERRARI. Kiedy wyobrazam sobie, że choroba moze postepowac dalej jestem na skraju zalamania. Jednak wiem ze nie moge sie poddac, musze probowac z tym walczyc! uwazam ze musi byc na to jakis zloty srodek. mysle ze duzo pomoglaby mi rozmowa z ktoryms z was.. tak mysle. Jezeli ktos bylby chetny bardzo prosze o kontakt. gg: 4805108

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Białasek
Czyżby nikt już się nie czerwienił???? Tylko ja.................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niestety nadal mnie to dotyczy :( niedługo mam bal gimnazjalny . tańczę na drugiej parze poloneza . wszyscy mnie będą widzieć, a ja będę po prostu burakiem na tle cudownej sukienki i boskich butów . załamka :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konio18
a u mnie jest coraz gorzej mam coraz wiecej popekanych naczynek szczególnie na nosie i policzkach to chyba przez te ostatnie mrozy a wiadomo do szkoły trzeba chodzic a i naczynka cierpia:( ja juz nie wiem co mam robic nie mam juz pomysłów jak to zwalczyc niekiedy zadaje sobie pytanie dlaczego akurat mnie to hu.. dopadło dodam ze jestem chłopakiem i mam 19 lat a wiadomu w tym wieku karzdy chłopak chce sie podobac dziewczyna :) to poprostu ogranicza moje zycie pozdr wszystkich buraczków:) wszystko bedzie dobrze pokonamy to szajstwo na naszej twarzy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jotem
witajcie. jestem tu po raz pierwszy, bo chciałam sprawić czy nie jestem jedyna ze swoim problemem. teraz napiszę, co mi na sercu leży . od długiego czasu cierpię na depresje. do tego dochodzi u mnie paniczny wstyd, który pojawia się co dzień, w szkole. wszyscy się ze mnie śmieją, jak zobaczą jakiego mam buraka na twarzy. jeden chłopak z klasy specjalnie patrzy się na mnie tak długo, aż pojawią się u mnie rumieńce. potem wszyscy naokoło robią to samo i chichoczą. strasznie mi to przeszkadza, boli, nie wiem jak z tym walczyć. poza tym bardzo często coś chlapnę, powiem coś głupiego, albo odpowiem źle na pytanie jakiegoś nauczyciela. wtedy znowu pojawia się śmiech, albo wzdychanie i powiedzenie "żal" koleżanki obok. nie dość, że źle ze sobą czuje, to na dodatek te rumienienie się, kucie policzków, mocne pocenie się, przyczyniają inni- wydawałoby się koledzy. chciałabym się przełamać, ale zupełnie nie wiem jak. nie jestem pewna siebie i nie potrafię! z każdym dniem jest coraz gorzej. chciałaby się ze sobą skończyć, ale jednak ja mam jeszcze nadzieję, że warto żyć i że wszystkie koszmary niedługo odejdą. jestem bezradna, stanie przed lustrem i powtarzanie "jestem super"- te metody są beznadziejne! chciała opanować czerwienienie się, ale nie mogę. ja boję się samego wstydu, i za każdym wejściem do klasy na lekcje mam obawy, że po raz kolejny zrobię z siebie idiotkę. nie proszę Was o rady, bo wiem, że sami niektórzy nie wiecie jak z tym walczyć. chyba zacznę opuszczać lekcje, bo dłużej tego nie niosę. pozdrawiam wszystkich "zburaczonych".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie możesz tego robić !! doskonale cię rozumiem, bo sama jestem w takiej sytuacji . tylko, że ja nawet chcąc bardzo i mając silną wolę nie mogę tego powstrzymać . bo to tak jak bym chciała powstrzymać cielisty kolor mojej nogi . ja wyznaczyłam sobie w życiu cele . i ciągle staram się do nich dążyć i nie oddalać się od nich . wiem, że jeśli pozwolę sobie na depresję i na całodniowe zastanawianie się nad tym i nad sobą i użalanie się i pytanie \'dlaczego\' to nigdy w życiu do niczego nie dojdę . a jestem zbyt ambitna, żeby siedzieć z założonymi rękami . jestem nieśmiała i zawsze robi mi się głupio i jest mi wstyd, kiedy te rumieńce przechodzą w kolor bordowy . ale skupiam się na nauce, na przyjaciołach, rodzinie, rzeczach, które są dla mnie ważne [ważniejsze niż wygląd] . choć jestem taka, jaka jestem i dużo bym dała, żeby zmienić przynajmniej tego buraka to i tak wiecznie cieszę się życiem . czasami nawet głupia przejażdżka autobusem mnie cieszy i każe myśleć \'życie jest piękne\' . zawsze staram się być sobą . mówić to, co myślę i robić to, co mówię . być szczera nawet do bólu . jestem sobą przy wszystkich . czasami boję się, że ktoś powie o mnie coś złego, zacznie mnie obgadywać albo coś w tym stylu . ale ostatnio koleżanka mnie poprosiła o rozmowę, wypłakała mi się, zwierzyła . kiedy zaczęłam jej radzić odpowiedziała \'ale ciebie, Ula, wszyscy w klasie kochają, a ja zawsze jestem od kogoś gorsza\' . to były jedne z najpiękniejszych słów, które w całym swoim życiu usłyszałam od kogoś . i co więcej wiem, że były szczere . dlatego mówię Ci, żebyś robiła, to na czym ci zależy i patrzyła w przyszłośc bardziej optymistycznie . bądź sobą . ludzie cię zaakceptują i polubią ;]] wiem, co mówię ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naukowcy potrafia znalezc lekarstwo na rozne powazne choroby ale na takie cos jak nadmierne czerwienienei sie juz nikt nie potrafi:/ niby glupota a jednak jakim moze byc wielkim problemem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie . dlatego nikt na to nie patrzy, bo go takie rzeczy nie dotyczą i nawet nie zwraca na to uwagi . ale dla nas to nie jest głupota, tylko poważny problem . to wszystko jest takie niesprawiedliwe :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość quandre
witam tez sie z tym mecze mam staly rumien w dodatku napadowy stosuje diroseal na no oraz bielenda na dzien do tego rutinoskorbin juz ok 2 miesiecy jakies tam ruznice zauwazylem ale ja tu z takim pytaniem czy ktos myslał na oddaniem krwi?jeszcze bire pod uwage zabieg laserowy tylko ze troche drogi a wiem ze kilka potrzrba:(pozdrowienia i z góry dzieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natalijkataka
jak ja strasznie was rozumiem niestety.. mam 15 lat i ten sam problem.. Bardzo lubię śpiewać, ale mogę to robić tylko dla siebie.. w szkole wszyscy mnie namawiają do występowania w apelach, występowałam i co?? BURAK. nie mogę śpiewać, od razu robię sie czerwona \"z wrażenia\". Nawet jeśli śpiewam w grupie. Nagle czuję takie napływające gorąco, czuję, że robię się czerwona.. i tak jest. to straszne, rujnuje mi marzenia.. ;(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Michal92
Nie będę oryginalny jak powiem, że mam ten sam problem. Był pewien okres, w którym czułem, że jest coraz lepiej tzn. coraz rzadziej zdarzało mi się zaczerwienić. Nie pytajcie jak to zrobiłem, bo szczerze mówiąc sam nie wiem. Chyba po prostu byłem sobą, wszystko się tak układało, że było super. Przez chwilę czułem się jak nigdy wcześniej. Niestety, przytrafiła się gorsza sytuacja i znowu mogłem zaznać tego uczucia, jakbym się \"palił\". Wstyd, pakowanie się w jeszcze gorsze sytuacje tylko zwiększyły moją świadomość o erytrofobii. Nie wiem czy też tak macie, ale ja czasami mam momenty (szczególnie jak się kładę spać), w których wyobrażam sobie siebie bez tego problemu, jaki byłbym szczęśliwy, co bym zrobił ... a po chwili myślę sobie \"to i tak nie możliwe\". Czasami jednak sądzę, że nie powinienem tak narzekać, bo jestem fizycznie zdrowy, rzadko choruję, mam super rodzinę i miłych znajomych. Chodzi oczywiście o klasę, która nigdy nie robi mi na złość z powodu mojej dolegliwości. Jestem im za to bardzo wdzięczny, ale i tak czuję się w ich oczach gorszy i chyba nigdy nie będę potrafił z nimi rozmawiać tak jakbym tego chciał. Kończąc życzę Wam wszystkim, żebyście to pokonali, mam nadzieję, że wtedy podzielicie się swoimi metodami, a jak na razie życzę jak najmniej kłopotliwych i wstydliwych sytuacji. Gdyby coś się u mnie zmieniło, na pewno dam znać. Pozdrawiam wszystkich! Fajnie wiedzieć, że nie tylko ja mam taki problem. Dzięki temu jeszcze się nie załamałem i nie mam takiego zamiaru, bo najgorsze to się poddać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość quandre
ponawiam pytanie a czy myślał ktoś nad oddaniem krwi??może pomoże ale niewiem co mam o tym sądzić już mnie to dobija wieczny rumień hehe najlepsze ze kiedyś tego niemiałem i cieżko mi sie przyzwyczaic dobrze że nie rak mnie dopadł trzeba jakoś życ i coś z tym zrobić w ostateczności zakonczyć swój żywot pozdrawiam i powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki lusss
:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Michal92
Nigdy nie myślałem nad oddaniem krwi i szczerze mówiąc nie widzę związku, czy oddanie krwi może coś zmienic. Wydaje mi się, że nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki lusss
właśnie jakoś też nie widzę nic wspólnego.. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×