Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość maj..ka

mam męża ale kocham kogoś innego ....-

Polecane posty

Gość tak sobie ona
To może i ja opowiem swoją historie :(. Wszystko zaczęło sie jakieś osiem lat temu poznalismy sie przez przypadek, to miala być miała zabawa w miłym towarzystwie, nic nas nie połaczyło ale do czasu, nasz wspolny kolega powiedział "fajnie by było gdybyście byli razem" była kupa smiechu z tego ale oboja zaczelismy patrzeć na siebie inaczej tak jak by bardziej z zainteresowaniem, zaciekawienim. Zaproponował spotkanie jedno, drugie, trzecie i tak sie zaczeło pokochałam go, byliśmy szcześli i tak przez rok, później zaczeło sie coś psuć, odszedł bo pojawiła sie ONa :[, płakałam nie moga zrozumiec w czym byłam gorsza , dlaczego to własnie mnie spotkało. Pojawił sie nasz współny "kolaga" powiedział prawde że poznał na ze soba bo wiedział ze cos na połaczy i wiedział że ON mnie w sobie rozkocha i porzuci jak wszystkie poprzednie dziewczyny, "kolega" liczył na to że w tym całym smutku i bółu bede szukała pocieszenia nie myli sie bo tak własnie sie stało, szukałam pocieszenia ale nie w jego ramionach , były imprzy, alkohal inni faceci wszytko po to żeby zapomniec o NIm, zeby go wymazać z pamieci wyrzucić z serca. Kiedyś pojawił sie ktoś czuły, cierpliwy, dzis jest moim mężem, aj a nadal kocham TAMTEGO wiem że to okrutne z mojej strony ale nic na to nie poradze. Nie mieliśmy ze soba kontaktu przez jakies 2 lata po rozstaniu aż nagle pojawił sie pewnego dnia ze swoim rozbrajających usmieche i zapytał tak jak byśmy si nie widzieli dzień "cześc maleńka jak leci?" Wszystko wróciło miłość, oddanie wiedziałam że nadal jest z TAMTĄ, że ja mam męża, dziecko ale to było silniejsze odemnie, zaczelismy sie spotykac i tak jest do tej pory. Wiele razy chcialam odejsc od męża bo wiem ze go krzywdziłam choć on sobie nie zdawał i nie zdaje sobie nadal z tego sprawy ale nie potrafiłam bałam sie ze zostane sama, ze ON znów odejdzie. Na jakiś czas cos we mnie pękło powiedziałam koniec mam dość mam rodzine znikaj kiedy dowiedziałam sie ze wzioł ślub NIĄ, bolało stasznie ale mineło troche czasu jakos przestało mi to przeszkadzac . A teraz ON ma żone ja męża i dziecko i nie potrafimy życ bez siebie kochamy sie ale ... no własnie jest to maleńkie "ale" i żadne z nas nie wie co ono znaczy. Spędzamy ze soba jedne weekend w miesiącu wtedy jest cudownie jesteśmy szczesliwi najgorsza jest chwila kiedy każde z nas idzie w swoja strone staram sie iść przedsiebie nie odwracać nie patrzeć jak znika na rogiem bo to boli bo wiem ze wraca do NIEJ wiem ze ON czuje to samo. Czasami zastanawiam sie jaki to ma sens po co sie tak meczymy, dalczego tak własnie jest i niestety nie znajduje na to odpowiedzi. Staramy sie cieszyć tymi chwilami które możemy spedzić razem wtedy robimy to czego nigdy nie zrobimy z naszymi małżonkami. Kocham go i wiem ze to jest miłóśc na czałe życie , czasami dopadaja mnie wyrzuty sumienia żę własnie taka miłościąp owinnam kochać męża że to właśnie JEMU sie ona należy ale człowiek to tylko człowiek :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smarytanin26
Gory 2008 ...powiem jedno masz przejebane i lepiej zostaw ja w spokoju..dla niej jestes tylko flirtem i podnieceniem ktore przyblaklo w domu...sam to przezylem i zostala tylko gorycz i stracony czas...czlowieku jaby to nie bolalo...spadaj bo dla niej jestes tylko zabijaniem nudy w malzenstwie, flirtem i motylkami w brzychu, ale to wszystko bo na wiecej ci nie pozwoli...to przykre..ale chyba sam czujesz, ze to jedt niezdrowe juz dla ciebie..bo to wlasnie jest chore i bedziesz tylko zatruwal sie podczas gdy ona lezy wygodnie z mezusiem na kanapce i oglada TV a potem bedzie z nim miala seks i nawet o tobie nie pomysli ze cierpisz!!!czlowieku..mowie ci ..UCIEKAJ od niej bo ona cie zniszczy...sam to przezylem i teraz jestem szczesliwy ze ten koszmar juz sie skonczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koteczka666
Moj problem polega na tym że kocham męża swojej kolezanki a co lepsze ja rowniez mam meza.mam 22 lata jestem z moim mezem 7 lat a od 3 malzenstwem.po dwoch latach znania sie poznalam pewnego chlopaka.ma 26 lat zaczelismy sie spotykac.chcial zebym zostawila mojego meza wtedy jeszcze byl moim chlopakiem a ja wciaz nie wiedzialam co mam zrobic bo wtedy jeszcze nie bylo zle miedzy nami.ale w koncu sie odwazylam a gdy poszlam mu to powiedziec jego siostra powiedziala ze wyszedl i zobaczylam go za reke z moja kolezanka z klatki.zrezygnowalam mimo ze on powiedzial ze z nia dla mnie zerwie i teraz zaluje bo kocham go do tej pory ona zaszla w ciaze wzieli slub.plakalam jak nie wiem moj maz myslal ze to z zazdrosci ze ona wychodzi za maz a ja jeszcze nie ale tu chodzilo o niego.rok pozniej i ja wyszlam za maz myslalam ze kocham swojego meza ale bardziej myslalam o tym czy moj slub zaboli go tak bardzo jak mnie jego.teraz urodzil mu sie drugi syn a ja patrze i mysle ze to moglam byc ja nie moge tak dluzej co mam zrobic zeby wreszcie wyrwac go z serca.poradzcie mi prosze wiem ze jestem winna swojej sytuacji ale prawdy mezowi nie powiem bo nie chce aby moj synek na tm ucierpial poza tym moj maz jest bardzo porywczyi wiem ze wyladowalabym w szpitalu z pobiciem.Poradzcie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysliciel42
musisz przestac go widywac...to najlepsze i najskuteczniejsze rozwiaznie..znajdz na to sposob..inaczej nie dasz rady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chaos w głowie
tez mam swoja historie, meza nie mam bo jeszcze mloda jestem, 21 lat ale mimo wszystko przezylam wiecej niz niektore duzo starsze ode mnie osoby mialam faceta, poznalam go w b nietypowy sposob, zachlalam sie w trupa na jakiejs imprezie zrobilam z siebie totalna idiotke, b mloda wtedy bylam i glupia, 17 lat, niewiele alkoholu trzeba zeby sie upic, on rok starszy. Oczywiscie po tej imprezie mial mnie za glupia dziewczynke ktora mozna z latwoscia wykorzystac wiec postanowil utrzymywac ze mna znajomosc zeby sie zabawic, zaczelismy ze soba pisac, rozmawiac spotykac sie, dlugo bez zadnego zblizenia. wciagnelo nas. Okazalo sie ze nie jestem osoba jaka mnie postrzegal, spodobalam mu sie, on mi takze . Sopedzalismy ze soba coraz wiecej czasu. duzo dla siebie znaczylismy ale chyba wtedy nie bylo mowy o milosci, dla mnie slowo kocham cie znaczy b duzo. Bylo nam ze soba dobrze ale nie rewelacyjnie w pewnym momencie cos sie wypalilo, skonczylam z nim i malo mnie to obeszlo. Po tym fakcie on dlugo do mnie pisal, dzwonil, za kazdym razem gdy tylko sie upil tracil nad soba kontrole i pisal mi ze jestem dla niego wszystkim, po jakims czasie przestal. Nigdy tak naprawde ze soba nie zerwalismy kontaktow, byly okresy w ktorych rozmawialismy wiecej i mniej ale zawsze kontakt byl. Po 2 latach od naszego zerwania, w tym czasie duzo sie zmienilismy, zlapalam sie na tym, ze on jest kims waznym dla mnie, ze rozwijalam sie przy nim, ze dorastalam razem z nim. nasza znajomosc z takiej nastoletniej 'milostki' przerodzila sie w cos glebszego. Znow pewien zbieg okolicznosci zwazyl na naszym losie. W jego rodzinie bylo wesele, zaprosil mnie na nie a potem wszystko poszlo jak z platka. na weselu oczywiscie doszlo do zblizenia, kiedy odprowadzil mnie do domu powiedzial mi ze kiedy 2 lata temu byl ze mna mial kogos na boku, ze to wydawalo mu sie takie fajne ciagnac cos na 2 fronty ale tego dnia w ktorym z nim zerwalam uswiadomil sonie ze mnie kocha i od razu skonczyl z ta 2. nawet mnie to nie zabolalo, poniewaz przez te 2 lata moje zycie uleglo wielkim zmianom, duzo wydoroslalam, wiedzialam ze on takze sie zmienil, ze nie jestesmy juz ta dwojka dzieci, przede wszystkimi podchodzilam do niego inaczej niz kiedys. stwierdzilam ze to co bylo kiedys jest jakby drugim zyciem, jest juz za nami, wazne jest teraz a nie to co kiedys. zaczelismy sie spotykac. doslownie momentalnie, w moim zyciu wszystko dzieje sie momentalnie stwierdzilam ze go kocham. Kocham tak naprawde, czulam to kazda czescia mojego ciala. Mielismy to szczescie ze zakochalismy sie w sobie na zaboj . To byl intensywny szlaony zwiazek, bardzo sie kochalismy. Byly momenty awantur i ogromnego szcezscia, bardzo sie staral. Bylam najszczesloiwsza osoba pod sloncem. Az ktoregos dnia wywalili go ze studiow, przeniosl sie do innego miasta, powoli tracilismy ze soba kontakt, oczywiscie to trwalo b dlugo i powoli, nie zauwazalm tego jak b sie zmienial, nowi znajomi, nowe zycie. Nasz zwiazek trwal rok. Ostatnie 2 tyg byly koszmarne, ciagle sie ze soba klocilismy, pretensje sie nawarstwialy, nie mielismy mozliwosci rozmowy - sesja wiadomo, on obiecywal mi ze porozmawiamy jak tylko do mnie przyjedzie. Wtedy uswiadomilam sobie jak b stalismy sie sobie obcy, ze nasz zwiazek polega tylko na seksie, ze z jego str nie ma juz w tym zadnych uczuc. Usiadlam i zaczelam czytac nasze stare rozmowy na gg, przypominac sobie nas sprzed pol roku i doszlam do wniosku ze go kocham, ze bede o niego walczyc i ze chce sprobowac cos zmienic. Przyjechal do mnie dokladnie 2 miesiace temu ale nie po to zeby porozmawiac ze mna i sprobowac cos zmienic tylko po to zeby mnie rzucic. mowil cos o tym ze bylam jego pierwsza wielka i jedyna do tej pory miloscia ale ze nie dalibysmy rady juz nic zmienic miedzy nami, mowil ze od kilku miesiecy chcial to zrobic ale nie wiedzial czy jest tego pewien, teraz juz jest, mowil tez ze mnie uwielbia ze zawsze mnie zapamieta i ze byl ze mna szczesliwy, nie zdardzil mnie ale nie chce zeby to sie dalej ciagnelo w taki sposob. iestety tydzien po tym fakcie przez przypadek dowiedzialam sie ze jednak mnie zdradzil, dokladnie dzien przezd tym jak ze mna skonczyl. Moje zycie sie zalamalo ale postanowilam dac sobie rade. w walentynki poszlam sie zabawic, totalnie niechcacy poznalam kogos, duzo starszego bo az o 4 lata. kto pozwolil mi zapomniec poczuc sie znow wyjatkowa, traktujac mnie jak ksiezniczke. wiedzialam ze nic do niego nie czuje poza pociagiem fizycznym, wiedzialam ze spotykam sie z nim tylko tylko dla zabawy, ale okazalo sie ze podswiadomie chcialam ukarac kogos za to co mnie spotkalo. Postanowilam zyc chwila, bylo mi dobrze, nie myslalam o tym co dzieje sie z tym mezczyzna, myslalam wrecz ze on szuka ze mna tylko zabawy, odskoczni od doroslego juz przezciez zycia, w tym roku skonczy studia. Tymczasem jemu naprawde na mnie zalezy, powiedzial mi to dzis w dzien kobiet, ze oszalal na moim pkt ze moglby dla mnie zrobic wszytsko, ze nie przeszkadza mu ze jestem taka mloda, ze fascynuje go moja osobowosc itd zatkalo mnie, boze znamy sie dopiero 3 tyg. nie wiem co mam zrobic, kocham mojego bylego ale z tym mi dobrze daje mi cos czego nie mialam z moim bylym, poczucie bezpiecznstwa, stabilizacje...nie chce byc zimna suka, nie chce nikogo ranic, nie wiem co mam robic. nie wiem czego chce od przyszlosci, nie wiem czy mam to skonczyc czy dalej w tym tkwic, Moje watpliwosci dodatkowo podsycil moj byly chlopak. dzis po dlugim okresie nie odzywania sie napisal do mnie: "Wszystkiego najlepszego piekna z okazji dnia kobiet" i za chwile znowu "trzeba cos stracic zeby to docenic, zeby to odzyskac trzeba sie zmienic. zaluje chce sie zmienic, spotkajmy sie, ciagle o tobie mysle" ?!!! NIE WIEM CO MAM ZROBIC. On nie zasluguje na nic, zdradzil mnie 2 razy, nie bylabym w stanie mu zaufac, jest fascynujacym mezczyzna ale za b ciagnie o do zlego, nie chce takiego zycia. ale po tym smsie trzesa mi sie rece, marze wrecz o tym zeby sie do niego przytulic, zeby mnie pocaowal tak jak zasze to robil, spojrzal tym wzrokiem ktory tak b kocham....wiem ze nie powinnam mu ulec ale tak mnie do niego ciagnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie ona
Wróciłam, chce powiedzieć że moj związek się zakonczył. Zrezygnowałam z zakazanej miłosci być może z miłosci mojego zycia, z człowieka przy którym była bym szcześliwa ale nie dałam rady dłużej tkwić w tym zawieszeniu. Boli bardzo myśle o nim czesto czasami wiele trudu kosztuje mnie zeby do niego nie zadzwonić , nie napisac smsa ale wiem, że musze to wytrwać że muszę być silna. Nie wiem czy uda mi sie pokochać męża niewiem czy będe z nim szcześliwa. A ON, ON sie zmienił coraz cześciej na naszys spotkaniach, w rozmowach pojwiał sie temat jego żony, jego obaw czy dobrze robi, zapewniał że kocha, nawywał mnie swoja"maleńka" ale czułam że sie od siebie oddalamy. Zresygnowałm z NIEGO bez słowa wyjasnienia poprostu pewnego dnia przestałam odpisywać na jego smsy, oddzwania na pozostawione naskrzynce wiadomosc, przestała odbierac jego telefony. Jk to bardzo bolała kied przychodziła kolejna wiadomos z pytanie co sie dziej, co sie stało żemilcze trwalo to miesiac, aż dał sobie spokój. Napisał ostatni raz że wierzy że nic mi sie nie stało, że mam konkretny powod żeby milczec, napisał ze nadal kocha i bedzie kochał, ze bedzie pamietał , ze chwile które spedzalismy razem był najszcześliwszymi chwilami w jego zyciu. Jaka ja wtedy maiałam doline chciałam napisac, powiedizec wszsytko , wytłumaczyc. Mija własnie kolejny miesiackiedy GO nie ma widze tylko czasami JEGO opisy na gg i wiem co one znacza bo sa to czasami słowa naszysch rozmow, albo nasze obietnice. wiem że ON nadal o mnie mysli zreszta ja o NIM też. Ucze sie zyć bez NIEGO ale nie jest mi łatwo. Tak bardzo to boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anuuuula29
Opowie wam moja historie,Marka poznalam na czacie jakis miesiac temu,od pierwszego razu poczulam ze jest miedzy nami chemia,jestem mezatka od 10 lat i mam 29 lat i dwoje dzieci.postanowilismy sie spotkac,przyjechal do mnie jak meza nie bylo.i moze nie uwierzycie ale to tak jakby ktos nas zaczarowal.to sie normalnie nie zdarza chyba ze w filmach,tak zawsze myslalam.kochalismy sie cala noc patrzac sobie w oczy,czulismy jakbysmy sie znali juz od dawna ,bardzo dawna,jak to mozliwe?nie rozumiem tego...i teraz cierpimy obydwoje,nigdy nie bedziemy razem,ja mam meza,dzieci on zone i dzieci..czuje ze to najprawdziwsza milosc i wiem ze on tak czuje...pragne go jak nikogo na swiecie..placze po katach bo wiem ze nie bedziemy razem..moze kiedys jak odchowam dzieci..dlaczego to tak boli?mam zal do siebie ze do tego dopuscialam ale nie spodziewalam sie ze to ten jedyny,z mezem klapa juz od dawna ,ale kochane dzieci,nie skrzywdze ich nigdy..poswiece wlasne szczescie tylko dla nich.nie wierzylam ze istnieje ta jedna jedyna osoba ktora jest ci przeznaczona,ale teraz wiem ze to on,kocham,kocham,kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cukiereczek20
Masz fuksa ze nie wpadłas. Ale bys miala kaszene. I nie pisz ze byly tabletki albo prezerwatywa bo to 100% pewnosci nie daje. Umawiac sie z facetem z internetu i sie z nim bzykac na pierwszym spotkaniu w lozku z ktorym spisz z mezem........... Dziwką jestes. Twoj maz powinien Cie zostawic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o n a 29
;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o n a 29
Teraz Ja wam opowiem moją histore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o n a 29
Jestem mężatką od 5 lat i mam syna 5 letniego.Zaczne od początku .Byłam kiedyś z kims kogo bardzo kochałam ale ten ktoś mnie zdradził,no i wyszłam za mąż temu komuś na złość,tylko teraz wiem że zrobiłam sama sobie na złość,bo wyszłam za swojego przyjaciela . Liczyłam że z czasem pokocham go ,ale niestety nic nie czuje do niego ,jedynie szacunek i to wszystko.Tamtego faceta którego kochałam to już przeszłość.Ale mam problem 2 lata temu poznałam małżeństwo które ma 2 dzieci no i wyglądali na szczęśliwych.Tylko tak wyglądali , zakochałam sie w tym facecie no i on we mnie też.Kocham go ponad wszystko.Tylko jest problem.Oboje sie Kochamy ,jego żona wie o tym że on mnie kocha,mój mąż też wie że on mnie Kocha bo sam mu to powiedział.Tylko Ja milcze i okłamuje wszystkich najbliszych a wiecie dlaczego ,bo się BOJĘ,tak boję . Tego uczucia długo u mnie nie czułam . Miłość to najpiękniejsza rzecz na świecie.Ale boję sie zdecydować tylko dlatego że patrze na dzieci ,jego jak i na mojego syna.Wiem że on jest gotowy na wszystko tylko ja zawsze patrzę na innych nigdy nie na siebie i na swoje szczęście.Teraz też kłamie wszystkich że jest wszystko ok w mojej rodzinie ,a tak nie jest przecież Ja KOCHAM kogoś innego.Już sama nie wiem co jest gorsze być z mężem i nadal udawać pomimo że siebie krzywdze i okłamuję go a do tego syn słyszy awantury między nami i nie ma żadnej sielanki u mnie ,łączy nas tylko papiere kno i syn.Tak samo jest u mojej drugiej połówki.On też ma dosyć kłamania swojej żony że zapomniał o mnie że mu przeszło a tak nie jest . Prubowaliśmy sie nie widziec jakiś czas,myśleliśmy że może zapomnimy o sobie ale tak nie było,wrecz przeciwnie ta rozłąka nas jeszcze bardziej zbliżyła. Sama nie wiem co mam zrobić? Zakończyć małżeństwo pomimo krzywdy jaką wyrządze tylu ludziom,czy być z mężem i oszukiwać wszystkich dookoła no i samą siebie też?Wiem że ta Miłość jest prawdziwa i że to jest moja druga połówka! Takie coś sie czuje ,a Ja tego uczucia nigdy nie zaznałam . Rozumimy sie bez słów.Nie trwa to tydzień,miesiąc ale już prawie 2 lata a My KOCHAMY siebie coraz MOCNIEJ.Prosze powiedzcie mi co mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ka.ka
tak szczerze to meza nie mam, ale narazie chlopaka.. a wiec jest tak; on mnie bardzo kocha robi dla mnie wszystko jestem najwieksza miloscia jego zycia i mowi to nietylko on ale rowniez wszyscy wokol ktorzy znaja go tak dlugo, zmienil sie dla mnie o 360 stopni.. ale ja, dla mnie to chyba nie jest odpowiedni zwiazek, czasami mam dosc! bylam kiedys dosyc dlugo z chopakiem ktorego bardzo kochalam, i chyba nadal kocham nie liczyl sie wtedy nikt tylko ja i ona ale z jednym mankamentem, on juz nie byl taki jak ten obecny. nie mial do mnie tak wielkiego szacunku, byl dla mnie nawet czaem srogi. ale mial to cos... nie moge o nim zapomniec chociaz wiem ze juz nigdy nie bedziemy razem... nie wiem co mam robic, nie chce ranic obecnego chlopaka... juz raz sie z nim rozstalam ale byl tak zalamany ze wrocilismy do siebie nie wiem co mam robic, naprawde... zyc zludzeniami czy dac sie poniesc chwili.. poradzcie cos...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iuppiter
Nie bez powodu trafiłem dziś tutaj. Szukałem informacji która wyjaśni mi istotę łamania zasad małżeństwa. I wiecie co? Znalazłem. Po lekturze nie odbieram dziewczyny Waszych postów jako \"obrazę moralności\". Tak niestety już jest, że życie okazuje się pełnym zaskakujących zdarzeń. Dlaczego to piszę? Bo mimo wszystko wierzę w ludzi i ich dobro ale wiem też, że mają słabości. Jeśli uważnie przeanalizujecie swoje posty to dojdziecie do jednego prozaicznego stwierdzenia. Ktoś trwa w romansie i tylko w nim bo głównie nie chce zranić osoby z którą jest formalnie. Cóż, otrzymałem szansę stania się taką osobą więc drążę temat. Otóż jestem aktualnie sam ale dlatego, że jakiś czas temu zostałem porzucony przez swoją kobietę (żonę). Kochałem ją prawdziwym uczuciem. Zostawiła mnie a teraz wiem, że miała romans z kimś kogo podejrzewałem od dawna. Bardzo to przeżyłem ale żyję ;) Wystarczyła jedna niespodziewana wizyta żeby nakryć ich razem... ale to nieważne. Chodzi o to, że nie pasowaliśmy do siebie a raczej o to, że ona widziała problem w moim sposobie funkcjonowania w świecie. Niemniej ważne jest to co teraz. Spotkałem Ją. Ona jest piękna. Ona ma podobny charakter. Ona ma dzieci i męża. Ona ma w sobie czystą energię! Jutro nasza znajomość będzie miała już inny, wyższy wymiar i z każdym dniem będzie poważniejsza. Zostanę więc \"sprawcą zamieszania\". Wiem jakie mogą być konsekwencje moich czynów i jestem gotów je ponieść. Nie chcę tylko żeby jej coś się stało. Staję wiec \"po przeciwnej stronie barykady\" w stosunku do moich poprzednich lat życia. Czy czynię to z jakiejś \"pseudozemsty\" za przeszłość? Na Boga nie! Po prostu coś we mnie drgnęło i nie chce mnie opuścić. To dziwne ale też kształcące. Z deszczu pod rynnę? A może po prostu świat należy postrzegać takim jaki jest a nie takim jak się nam wydaje, że jest (te ideały o nieśmiertelnej miłości na całe życie). Czy to nie jest tylko chemia organizmu? Tego prymitywnego stworzonka, które musi poradzić sobie z noszeniem duszy? Nie wiem, w instytucję małżeństwa w każdym razie chwilowo zwątpiłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Na zawsze Twoja
Widzę,że nie tylko ja mam na świecie tą moją jedną jedyną miłość. A więc powiem tak,to zaczeło sie jak zwykłe chodzenie,troche dziecinne nawet że tak powiem,pisałam z nim,pozniej te spojrzenia,jego uśmiech,niby takie puste,nic wielkiego,a jednak wszystko.... byłam z nim,nie wiedziałam,że go kocham,wiedziałam tylko tyle że kocham na niego patrzeć no i ten jego uśmiech... zaczął mi pisać,że sie zakochał,że mnie kocha,uwierzyłam w to,nie widziałam swiata poza nim.coś sie zaczeło psuc,rozstalismy sie,chcial wrocic,ale ja nie chcialam,nie wiedziałam że ta jego 'miłość' tak szybko przeminie,po wakacjach,znow go widze,z kim.? z moją najlepszą przyjaciółką,co się stało.? moje serce złamało sie na pol,w jednej chwili wszystko co kochałam,chociaz nie zdawalam sobie ztego sprawy zniklo,plakalam mialam depresje,chodz bylam tak mloda,nie moglam wytrzymac,szczegolnie ze moja przyjaciolka i on,znienawidzilam ją,osoba ktorej tak ufalam i ktora wiedziala jak bardzo mi na nim zalezy odebrala mi go.Był z nią,długo to nie trwalo,krotka znajomosc.Po pol roku mi napisal,ze teskni,spotkalismy sie,pierwszy pocalunek od tak dawna,Boże nigdy tego nie zapomne,był,jest i bedzie jedyna osoba przy ktorej sie tak czulam,przy ktorej bolał mnie brzuch i przechodzily ciarki po calym ciele.ile to trwalo.? tydzien dwa.?. zostawil mnie z odrodzona miloscia z mysla ze moge byc z kims kto jest dla mnie jedyny... wiem ze juz nigdy z nim nie bede,nie dam sie tak ponizyc,ze bede z nim i poraz ktorys mnie zostawi,a mimo to go kocham,z calego serca,rozbudzil we mnie ta milosc ta pierwszą i jedyna,bo wiem ze nikogo juz nie pokocham,tak banalnie to brzmi...tutaj powiedzialam tylko urywki z tego co z nim przezylam,już 3 lata nie widze swiata poza nim chodz z nim nie jestem,minelo tyle czasu a ja w ciaz po nocach mysle o tych naszych chwilach,o spacerach,o glupotach ktore robilismy... ale jak mozna byc z kims kto jest jeszcze nie dojrzaly do takiego zwiazku.? szczerze powiedziawszy ja jesli jestem z kims,bo chce o nim zapomniec to tez zostawim ta osobe,bo po jakims czasie budze sie ze przeciesz i tak sie nie odkocham... i znowu on,tylko on,na to nie ma rady,musze z tym zyc,z mysla ze nie moge byc z kims komu oddalam serce.... Boże,mam nadzieje,że kiedys on sie zmieni,doceni to co ja czuje... jesli on by mnie pokochal,to nic wiecej juz bym nie chciala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marinna
Ja zakochałam się tylko raz w życiu, gdy miałam siedemnaście lat. Było to infantylne i szalone uczucie - facet miał wtedy 31 lat i był "nieosiągalny". Nieosiągalny był dlatego że miał u swego boku wspaniałą kobietę, mieszkał w innym kraju, a co więcej ja byłam nieciekawą dziewczyną (brzydką i nieopierzoną). Teraz mam 27 lat, męża i dziecko a tamta miłość wciąż we mnie tkwi. Wiem że muszę być z mężem, bo tak wybrałam, nasze dziecko go potrzebuje, ale ja nic nie czuję, poza sympatią i przywiązaniem. Zastanawiam się, czy warto tak żyć (narazie jesteśmy 3 lata po ślubie). Czy nie lepiej to wszystko rzucić (tzn. nie mam na myśli dziecka oczywiście) i poddać się prądowi wydarzeń (nie szukać kogoś na siłe, ale po prostu żyć dla siebie a nie z musu z kimś kogo się nie kocha)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam męża i kochanka, nie mam dzieci. Długo bardzo chciałam mieć dziecko, ale mąż.. wiecie jak to jest. Pół roku temu zakochałam się w koledze męża, jakoś tak wyszło... spotkaliśmy się, było super, kochaliśmy się tak naturalnie, bez oporów, bez wstydu, spontanicznie, czego nigdy nie miałam z mężem. On zaproponował żebyśmy spróbowali żyć razem (ma żonę i córę), ale powiedziałam mu że nie umiem zostawić męża, z wielkim żalem w sercu powiedziałam mu że to koniec, że nie możemy się dłużej spotykać, tak miało być, ale nie potrafię mu się oprzeć, jeśli tylko zadzwoni a ja mogę wyrwać sie z domu to jadę do niego i...uprawiamy seks...jest cudownie, krótkie chwile, które nakręcają mnie do życia. Teraz mąż chce mieć dziecko.. a ja ... nie wiem. Bardzo chce mieć dziecko tylko nie wiem czy z człowiekiem, którego nie wiem czy kocham, ale z kochankiem to tym bardziej trudne. Nie wiem, płaczę i nie wiem..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem czy mam zostawić męża czy walczyć, jak mam go pokochać na nowo, a dziecko = owoc miłości, kurde czemu się tak skomplikowało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Próbowałam znaleźć choćby jeden post, w którym kobieta napisałby, że żałuje, że odeszła od męża. Wszyscy piszą, że są tacy szczęśliwi, że go zostawili, naprawdę jest tak kolorowo? Czy zawsze to wychodzi na dobre? Próbowałam sobie wyobrazić życie bez niego i myślę że mimo wszystko brakowało by mi go i to jedyna myśl, która przy nim mnie trzyma. I tak się zastanawiam czy jeśli odejdę to ile trwać będzie sielanka, z mężem też miało być sto lat...... może z Kochankiem też się wypali i co dalej, znowu kogoś szukać? no bez sensu........... Sprawa nie jest taka prosta, bo gdyby wszystko było takie oczywiste to nie pakowałabym się w ten układ, ale tu wchodzi w grę serce...... A on jeszcze mi ostatnio zacytował piosenkę SDM "Wrzosowisko", ryczałam całą noc, jak mam znowu pokochać męża, chciałabym czuć do niego to co czuję do Kochanka................sorki za tyle postów, ale nie mam z kim o tym pogadać, chociaż tutaj troszkę się wyżalę, wiem że słowa te zdają się być płytkie i banalne ale jeśli ktoś przeżywa podobną sytuacje to wie że ciężko to wszystko opisać.......... pozdrawiam i napiszcie coś, klepnijcie w ramie i powiedzcie że się ułoży bo mnie rozniesie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kladisss
widze ze prawie wszyscy tu zebrani mamy podobne historie i widze ze mamy wspolne bole ... teraz czytajac wasze historie naprawde wiem co powinnam zrobic ... napisze tylko w skrocie ...mam narzeczonego i poznalam innego z ktorym czuje sie lepiej niz z moim partnerem ale teraz dzieki Wam wiem ze nie powinnam zostawiac swojego partnera ... mezczyzna jest ze mna od 2 lat a nowo poznanego mezczyzne znam zaledwie 2 miesiace (mimo tego chlopak jest naprawde swietny) lecz to moj partner caly czas jest ze mna - to on o mnie dba i patrzy zebym miala wszystko czego potrzebuje ... to on dal mi szczescie wiec teraz ja dam jemu wiecej szczescia tym bardziej ze zasluguje na to a o tym drugim coz trzeba zapomniec i przestac sie spotykac - nie chce popelniac tych samych bledoow co niektorzy z Was ... wielu z Was napisalo ze na poczatku jak poznaliscie te druga osobe zaczynalo sie niewinnie w moim przypadku tez tak jest i lepiej jest temu zapobiec niz brnac dalej i miec wieksze klopoty sercowe ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yakas
widze ze nie jestem sama; poczytalam Wasze posty i troszke mi lzej na duszy; jestem mezatka od roku, tuz przed slubem zdalam sobie sprawe ze kocham Innego,myslalam ze zapomne ze to minie, ale to uczucie jest silniejsze, wiem ze On tez mnie kocha ale ze wzgledu na to ze jestem po slubie zadne z nas nic nie zrobi - udajemy przyjazn boli mnie gdy widze Go smutnego ( on nikogo nie ma od czasu jak sie poznalismy), nie moge dac mu szczescia, z drugiej strony jest maz ktory mnie kocha staram sie byc dla niego dobra, udaje ze wszystko jest ok Nie moge go zostawic, przysiegalismy przed Bogiem ze na cale zycie.... ale jesli zostane z mezem to wyzadze krzywde temu drugiemu, sama juz nie wiem co mam robic.... jakakolwiek decyzje podejme ktos na tym ucierpi pytanie tylko co mnie tak naprawde uczyni szczesliwa jestem rozdarta, coraz ciezej mi to wszystko znosic......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upssss
podnoszę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cicha18
Wszyscy piszą że kogoś zostawili i teraz im lepiej albo nie odeszli od nich i tez nie żałują. A co jeśli ja jestem mężatką-i kocham swojego poprzedniego partnera a wyszłam za mąż tylko dlatego, że pojawiło się dziecko - jestem dobrą żoną wspaniałą matką ale kocham kogoś innego zwłaszcza, że często Go widuję. Nikt nie wie jak ciężko powiedziec mężowi Kocham Cię myśląc o kimś innym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...witam was... ..a ja? też jestem mężatką od 14 lat i kocham? nie wiem czy kocham ale oszalałam na punkcie innego faceta...nie znam go osobiście ale widuję go czasem na ulicy, w sklepie... Patrzy się na mnie w taki sposób jak nikt inny a trwa to już z 2,5 roku... Bywa że go długo nie widzę choc mieszkamy na tym samym osiedlu i strasznie tęsknię za nim, za jego obecnością, za tym spojrzeniem... On też jest żonaty. Ma żonę i syna, który ma tyle lat co mój więc pewnie taki sam staż małżeński... wiem że jest między nami chemia, czuję to widząc jak on się zachowuje w mojej obecności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agawawa25
napisze wam tylko jedno jeśli sie kogos kocha tak naprawde to czasem dla dobra sprawy trzeba bez niego zyc ...i płakać w samotności . wiekszość z was miała szanse byc z tym kogo kocha chdzby przez jedna noc ja takiej szansy nie miałam i nigdy miec nie bede

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agawawa25
do zauroczonej fiony nie wiem co ci poradzic mamy taki sam przypadek tylko że ja mam o jakies 15 lat mniej czasem zycie daje nam w kośc i nic tu nie pomoże pytanie brzmi tylko czy da się z tego podnieść?? ja prawie kiedys przegrałam własne życie jak teraz bedzie nie wiem ale wiem że puki zyje jest nadzieja nawet jesli musiałabym czkac na niego do smierci to bede szkoda mi tylko mężą [ ale on tz jest nie fer]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Henin
W tym temacie każdy, kto podjął tu wątek, ma swoje osobiste odczucia. Tak, ukyrta i "niepoprawna" miłość. To miłość może być "niepoprawna"? Chyba tak, ale tylko chyba. Kiedy próbujemy stać się dorośli, staramy się blokować jak najwięcej uczuć. Pewne uczucia są poprawne, pewne niedopuszczalne. Nie akceptowalne przez "społeczeństwo". Jedni blokują je, nikomu o tym nie mówiąc, jedni wpadają w nałóg, inni próbują się podzielić swoim uczuciem z kompletnie nieznanymi osobami (np. na forum). Wszyscy robimy cokolwiek w nadziei, że nam przejdzie. I tak się może stanie. Są różne metody radzenia sobie z nieszczęśliwością. Mamy tyle opcji i tylu nas jest, ale wszyscy dalej egzystujemy. Więc da się z tym żyć. Da się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efewf
ja pieprze jesteś debilem jeżeli rozwalasz czyjś związek ... taki frajerów od razu pod ścianę trzeba stawiać ... wkurwia mnie to że wiedząc że ona ma innego to próbuje rozbić ich związek żenada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj jupiterze
jakze trafnie okresliles uczucia:) ja tez jestem w zwiazku z ktorego chce sie wyplatac,bo kocham juz długo kogos innego, jednak jest to cholernie trudne, ze wzgledow a.finansowych b.dzieciowych i najwazniejsze c. jego zona, ktorej nie sadze ze opusci bo trzyma go przy niej jedynie litosc.... ja daze so samodzielnosci.. a jego zona wrecz przeciwnie...dazy do uzaleznienia go od siebie jeszcze mocniej,. bo wie,że gdy tylko bedzie miala chocby prace to on ja zostawi bo bedzie wiedzial,że sobie poradzi...bo jest bardzo dobrym czlowiekiem... no i co? no i trwam kolejny rok w zyciu złudzeniami, w niedobrych rozstaniach i oszałamiajacych, kradzionych dniach szczescia... a co dalej? jak długo jeszcze to znosic bede mogła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam męża
i trzech kochanków i mam pomału wszystkiego dosc....najlepsze jest to że żaden nie domyśla się że jest oszukiwany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej;)przeczytałam wszsytkie wasze posty i poprostu jestem głupsza w tym temacie jak byłam do tej pory...ja tez mam męża, od 3 lat, dodam ze przed slubem znalismy sie 3 miesiace, wiec nie za duzo zeby sie tak naprawde poznac, choc człwiek poznaje drugiego podbno przez całe życie.w kazdym razie w maju tego roku mielismy sprawe rozwodowa, ktorą on załozyl po 2 tygodniach od rozstania(sam wywiozł mi rzeczy do moich rodzicow),po tym jak przywiozl mi rzeczy dwa tygodnie nachodził mnie p prosil zebym wróciła, ze popełnił bład(nadmieniam ze chyba od zawsze sie kłocilismy i nie bylo pełnej harmonii miedzy nami), w kazdym razie maialam syndrom"ksiezniczki" i nie reagowałam na jego prosby, dodam ze powiedzial mi o pozwi rozwodowym w co ja nie uwierzyłam bo przeciez mnie kochał..o ja naiwna:P w kazdym razie kiedy poczta przyszedl do mnie polecony z sadu we mnie cos wstapiło i zaczełam to ja sie o niego starac i płakac...porazka.w kazdym razie w miedzyczasie poznałam faceta, ktory wiedzial o całej mojej sytuacji..o mężu o rozwodzie i wszsytkim, nie przeszkadzało mu to bo jak twierdzil i jak bylo widac zakochał sie i nawet chcial ze mna pojsc na spr.rozwodowa, ja tez sie z nim zuroczyłam, natomiast nadal ciagmneło mnie do meża, ktory poznal jakąs laske na imprezie i sie z nia zwiazał, nie trafiały do niego moje argumenty ze malzenstwo mozna jeszcze uratowac, był z nia(mlodsza od niego 5 lat), sypiał z nia w naszym łozku, dał jej żłoty pierscionek ktory po rozwodzie ze mna miał byc zareczynowym(po dwoch tygodniach znajomosci)i na pierwszej sprawie rozwodowej ktora byla ugodowa jak to bywa zwykle powiedzial ze ma zamiar ja do siebie sprowadzic(zamieszkac razem).porazka totalna....i reasumujac kiedy ja juz sobie odpusciłam, napisałam pismo do sądu ze zgadzamy sie obydwoje na rozwód(zaznaczam ze nie mamy dzieci i mamy rodzielnosc majatkową)wiec zero przeszkód i ze zaczynam życie od nowa bo tez kogos poznałam w niego cos wstapiło i powiedzial ze rozwodu nie da i ze mnie bardzo kocha i ze tamta to bład...i ja zgodziłam sie na ratowanie tego i wycofalismy sprawe.tamten facet długo nie mógl tego zrozumiec, prosił o to zebym wócila do niego, mowil ze teskni itp. ja przez jakis czas nie moglam sie zdecydowac w ktora strone pojsc...az wkoncu on zdecydował za mnie i przestał sie odzywac...teraz ja bardzo cierpie...bo zdałam sobie sprawe ze tamten został pokrzywdzony i czesto o nim mysle, zastanawiam sie jak by bylo gdybym zostala przy nim i wiem ze bylo by mi lepiej, mielismy podobne zainteresowania, dobrze sie przy nim czułam - sobą, czego nie moge powiedziec o tym jak czuje sie przy mężu, nic nas nie łaczy, mamy inne zainteresowania, nie mamy o czym rozmawiac, on jest marudny i ciagle sie czegos czepia.wykancza mnie psychicznie, mam do niego żal o to co bylo..jak mnie traktował jeszcze przed rozwodem.patrze na niego i mam chec go czasem "pogrzebac"...wstyd mi za to ale tak jest.ciagle mysle o tatmtym, chociaz tamten ma juz inna kobiete i nie chce juz kontnaktu za bardzo bo ma do mnie żal za to co bylo.nie potrafilam wybrac, przypuszczam ze teraz bylo by tak samo.chciala bym czegos innego a nie potrafie zmienic.zastanawialam sie tez nad kochankiem, bo nie bede tutaj skromna, nie jestem brzydka i krzywa i mam powodzenie, ale boje sie bo jestem za bardzo pilnowana przez męza...ciagłe sprawdzanie i telefony...jakos w tym trwam i jestem coraz bardziej sfrustrowana o zła na to wszsytko...nie wiem co robic...wiem ze lepiej bylo by mi samej, bo juz po poprzednim rozstaniu wiem ze mogla bym nauczyc sie bez niego życ...ale teraz jak mogla bym go zostawic skoro wróciłam, to po co to bylo.ech...co za zycie...chociaz sie wygadałam bo kolezanek tez nie moge za bardzo miec, bo jak i kiedy, skoro mi samej nigdzie oprocz pracy nie wolno wyjsc...porazka, ale sama na to pozwalam i to mnie wkurza...pomozcie...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×