Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość Samotny 60
Witam wszystkie panie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
To już pozna pora i pewnie każda przytula się do swojego MM... Tylko mnie biednemu zimno łazi po skórze...hahahaha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
Nagrałem sobie" Kobrę " leciała na TV POLONIA... Zaraz sobie jak nie zasnę to oglądnę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze moze moze
zajrzycie tutaj ....fajny topik.. pokolenie 1960... u Ammandy zawsze miło , ciepło i serdecznie :) Zakochani , samotni ....wszyscy mile widziani :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość /////////////////////
Czym jest przyjaźń i miłość? Czym miłość różni się od koleżeństwa?� Co kryje się pod słowem �przyjaźń�, a co pod słowem �miłość�? Jak dokładnie możemy to wytłumaczyć? Czy przyjaźń to zwykłe koleżeństwo czy raczej mocna więź między dwoma osobami? Czym różni się prawdziwa miłość od koleżeństwa? Dla mnie przyjaźń to coś wielkiego. Coś, co nie zdarza się zbyt często. Przyjaźń to głębokie uczucie łączące dwoje ludzi. Przyjaciele zawsze mogą na sobie polegać, wiedzą o sobie z reguły wszystko, nie mają przed sobą sekretów ani tajemnic, radzą się siebie nawzajem. Często traktują siebie jak kolejnego członka rodziny. Przyjaźń zajmuje u mnie drugie miejsce w hierarchii uczuć. Posiadać przyjaciela to wg mnie ogromny skarb. I nie tylko według mnie. Przyjaźnie z reguły nawiązuje się w okresie wczesnoszkolnym. Niektóre trwają aż do dziś. Również moja. Życie bez przyjaciela to dla mnie nie życie. Uczucie to było pięknie przedstawione w książce pt. �Mały Książę�, w której Mały Książę oswoił lisa, a co za tym idzie stał się jego przyjacielem. Wtedy też lis zdradził małemu chłopcu sekret: �Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu�. I tak właśnie jest z przyjacielem. Nie liczy się jego wygląd, ale wnętrze, dusza i charakter. Drugim dużym i ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest miłość. To ona jak mówi wiele ludzi �dodaje nam skrzydeł� bądź �uskrzydla�. Miłość to związek dwojga ludzi o najczęściej odmiennej płci (wyjątek: homoseksualizm). Nie powinniśmy mówić pochopnie tego słowa. Oznacza ono coś bardzo wielkiego. Miłość możemy określić jako poświęcenie siebie dla innej osoby, poświęcenie życia pod inną osobą, pokochanie i oddanie części siebie dla partnera. Prawdziwa miłość najczęściej kończy się małżeństwem. Myślę, że taka prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu i każdy z nas powinien na nią czekać. W każdym z nas nie powinna gasnąć iskierka nadziei, że taki ktoś się pojawi. Kiedy jest się zakochanym nie można opisać tego co się czuje. Najczęściej myśli się o niebieskich migdałach itp. Itd. Miłość to coś pięknego, więc jeśli doznamy tego uczucia, nie gardźmy nim, bo drugie może się już nie pojawić. Jednak miłość ma wiele odcieni. Może łączyć też członków rodziny (miłość od urodzenia, czyli do mamy, taty, dziadków, cioć i wujków). Taka miłość jest równie bezcenna jak ta pomiędzy kobietą a mężczyzną. Powinniśmy zatem zawsze pamiętać zdanie Blaisa Pascala: �Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu�. Czym miłość różni się od koleżeństwa? Sądzę, że te uczucia nie powinny być nawet ze sobą porównywane. Aż tyle je różni. Miłość to coś poważniejsze i potężniejsze od zwykłego koleżeństwa. Owszem, koleżeństwo może przerodzić się w miłość, ale nie musi. Miłość to najwyższa, jaka istnieje relacja międzyludzka (relacja między dwojgiem ludzi � kobietą i mężczyzną), koleżeństwo zaś to z reguły przelotna znajomość. Koleżeństwo może stać się czymś więcej (nawet przyjaźnią). Myślę, że od przyjaźni z mężczyzną do miłości jeden krok. Uważam, że koleżeństwo to słabe uczucie w porównaniu z miłością, ponieważ nie zmusza ono do poświęceń, do prawdziwego kochania. Podsumowując, wiem, że rodzina i przyjaciele, których posiadam, są dla mnie największym skarbem. Teraz pozostaje mi tylko czekać na miłość mojego życia, która może niebawem albo za kilka lat nastąpi�

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
Jest jeden kwiat - kwiat jak wiosenne zorze, Tak pełen blasków i woniących tchnień, Lecz rwać go można w rannej tylko porze, Jak słodką mannę we wschodzący dzień, Miłości kwiat. Więc zrywaj kwiat! korzystaj z błogiej chwili! W uroczy wiąż miłość z młodością ślub! Nim słońce życia na zachód się schyli Nim wrzące serce zmrozi zimny grób - Korzystaj z lat, Rwij miłości kwiat! [R. Zieliński] DOBRANOC👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.joemonster.org/i/y/wiedzma.jpg Piotr Szczepanik » Kochać Kochać, jak to łatwo powiedzieć Kochać, tylko to więcej nic. Bo miłość jest niepokojem, Nie zna dnia, który da się powtórzyć. Nagle świat się mieści w twoich oczach, Już nie wiem, czy ciebie znam. Chwile, kolorowe przeźrocza, Biegną, szybko zmienia je czas. Kochać, jak to łatwo powiedzieć. Kochać, to nie pytać o nic. W tym słowie jest kolor nieba, Ale także rdzawy pył gorzkich dni. Jeszcze obok ciebie moje ramię, A jednak szukamy się. Może nie pójdziemy już razem, Słowa z wolna tracą swój sens. Kochać, jak to łatwo powiedzieć. Kochać, to nie pytać o nic. Bo miłość jest niewiadomą, Lecz chcę wiedzieć, czy wiary starczy mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Raz, dwa, trzy iiiiiiiiiiiiiiiiiii:-D Piotr Szczepanik » Romans Romans śpiewam, bo śpiewam! Bo jestem śpiewakiem! Ono była żebraczką, a on był żebrakiem Pokochali się nagle na rogu ulicy I nie było uboższej w mieście tajemnicy ... Nastała noc majowa, gwieździście wesoła, Siedli - ramię z ramieniem - na stopniach kościoła. Ona mu podawała z wyrazem skupienia To usta do pieszczoty, to - chleb do gryzienia. I tak, śniąc, przegryzali pod majowym niebem Na przemian chleb - pieszczotą, a pieszczotę - chlebem. I dwa głody sycili pod opieką wiosny: Jeden głód - ten żebraczy, a drugi - miłosny. Poeta, co ich widział, zgadł, jak żyć potrzeba? Ma dwa głody, lecz brak mu - dziewczyny i chleba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie nasza 6o siatka.... Ona zawsze takie piękne piosenki śpiewa:-D Jak ja wyjadę:( to kto będzie wam śpiewać i grał:( 🌼 Piotr Szczepanik » Zabawa podmiejska Tango za pół złotego - kto chce Tańczyć, te płacić. Spojrzenia dziewczyn są gorące, Można się w tańcu zatracić. Po co mi ściany, po co dachy, Wystarczy sufit z gwiazd. Podłoga z desek, księżyc z blachy, No i oczu twych blask. Zabawa podmiejska, Z soboty na niedzielę Dłużej gra orkiestra. Nie miejska, nie wiejska, zabawa podmiejska Wygra , kto śmielej gra. Nic nie mów, nic nie mów, gdy gra orkiestra Wtedy spokój jest na deskach. Ja z tobą, ty ze mną, bo gdy kończy się noc i ciemność, Znów wrócę pod dach, gdzie miłość zwyczajny ma smak. Tango dla tych, co pragną tańczyć, Tak jak ja z tobą. Bo tu za wszystko trzeba płacić, Kiedy się nie zna nikogo. Bo to zabawa jest podmiejska, W cieniu milczących drzew. I można znaleźć się na deskach, Kiedy trafi się źle. Zabawa podmiejska .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zanom zaśniesz Kiedy Sen nie chce przyjść Naucz się na jawie śnić, Marzyć chcesz, światło zgaś, gwiazdy licz. Pragnę w snach, twoich snach, Uwić gniazdo tak jak ptak, Bliżej gwiazd, w cieniu drzew, w szumie traw. Szukam słów, aż znajdę Klucz dla twych snów. Miłość twą, jej barwę, Kim jesteś, mów, Szukam słów, które by Otwierały twoje sny, Chce je znać, tak jak zna, twoje łzy. Wino, sól, owoc, kwiat, Wszystko znajdę w twoich snach, Tylko mnie nie ma tam, nie ma tam. Szukam słów, aż znajdę Klucz do twych snów. Miłość twą, jej barwę, Kim jesteś, mów. Kiedy sen nie chce przyjść Naucz się na jawie śnić, Marzyć chcesz, światło zgaś, gwiazdy licz. Ja już spadam do łózka :-D idę sobie pomazyc:-D a co nie wolno mi?:-D DOBRANOC OAZOWICZE I OAZOWICZKI👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość /////////////////////
Zazdrość - uczucie czy choroba? Chyba każdy z nas kiedyś poczuł w sercu igiełkę zazdrości. Zazdrościmy innym kariery, bogactwa, udanego związku, ogólnie mówiąc lepszego życia. Istnieje również zazdrość w miłości, która częściej rujnuje związki niż je buduje. Utarło się powiedzenie, że zazdrość o partnera jest przejawem miłości. Uczucie zazdrości wprowadza do związku niepotrzebne napięcia, męczy osoby, o które jesteśmy zazdrośni, a przede wszystkim męczy ciebie samego, jeśli jesteś tym zazdrośnikiem. Nie wierzysz w bezinteresowne uczucia ze strony partnera i że ta miłość może być trwała. Pragniesz mieć partnerkę tylko dla siebie, bo tylko wtedy czujesz, że jesteś tylko z nią i dla niej. Boisz się wszelkiej konkurencji. Każde zabłąkane spojrzenie twojej partnerki, zagadkowy uśmiech, dziwny ton telefonicznej rozmowy rodzą podejrzenia. I wtedy zaczyna się problem. Zaczynasz śledzić ukochaną, podsłuchiwać rozmowy telefoniczne a nawet posuwasz się do otwierania korespondencji adresowanej tyko do niej. Obsypujesz partnerkę mnóstwem pytań na temat spędzonego czasu bez ciebie. A kiedy później wraca do domu, myślisz tylko o jednym - na pewno mnie w tej chwili zdradza, jest z innym. W ten sposób nie tylko dręczysz ukochaną osobę, ale przede wszystkim siebie. Mówi, się, że ktoś jest chorobliwie zazdrosny. Myślę, że zazdrość trafnie określono jako chorobę. Tylko czy jest ona uleczalna? Na pewno musisz się postarać, by zapanować nad tym uczuciem. A to już mały krok w całkowitym pozbyciu się zazdrości. A na koniec kilka rad, jak zmagać się z własną zazdrością. Na początek zajmij się w wolnym czasie czymś pożytecznym zamiast myśleć co ona w tej chwili robi. Przyjrzyj się sobie w lustrze. Zadbaj o swój wygląd a od razu poczujesz się bardziej atrakcyjny. Utwierdzisz się w przekonaniu, że twoja partnerka spojrzy na ciebie inaczej. A przede wszystkim powstrzymaj wodze fantazji i nie zalewaj lawiną pytań (pełnych zazdrości) swoją kobietę. Związki oparte na zaufaniu są trwalsze i szczęśliwsze. Spróbuj więc pokonać własną zazdrość lub pomóż swojej partnerce uporać się z tym niszczącym uczuciem. tu tyle mówicie o tych uczuciach , ze lubię was poczytać.... Szkoda , ze samotny nie może spotkać tej prostej kobiety ciekawy ten ich flirt.... granatek choć wybuchowy tez fajna babka.... Lubie was WBW

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wszystkich gorąco! Jutro po pracy wyjeżdżam do teściów , teść poczuł się gorzej... Przyjedziemy w niedziele.... miłego weekendu życzę...oczywiście WBW... Ja jeszcze pracowałam , nawet nie zdążyłam was poczytać... DOBRANOC👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Patrz księżyc świeci sam dziś na niebie Wiesz, że on świeci tylko dla Ciebie Gwiazdki ukryły się w mroku nocy Bo nie potrzeba mu dziś pomocy Swój blask świetlisty wkoło roztoczył Mruga radośnie, bo panem nocy I choć z gwiazdkami jest dzisiaj w zmowie To najpiękniejszą baśń Ci opowie... Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
Pozdrawiam wszystkich w oazie....👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
Staff Leopold A gdy ujrzymy sie znowu... Kiedyś po długich latach ujrzymy się znowu. Łódź moja będzie w przystań wracała z połowu Pereł, po które rozkaz twój na burz szaleństwo Wyprawił mnie. Żądałaś, by niebezpieczeństwo Było próbą miłości mej, a twym okupem. W zachód różowy łódź ma wracać będzie z łupem. Gdy na wód senność zaczną od skał padać cienie, A morze będzie ciche jak moje znużenie. Wiosło złożę i zwinę żagiel, jak tęsknotę U progu ukojenia. Fale miekkie, złote Nieść mnie będą spokojnie, jak blade godziny, Na których szczęście płynie w wspomnienia krainy. Na brzegu czekać będziesz. A gdy dotknę ziemi, Milczenie będzie naszym powitaniem. Niemi Popatrzymy na skarbów morzu wzięty przepych Zgasłym spojrzeniem oczu od bujnych łez ślepych. Pójdziem, a ty nie spytasz o moje przygody, Gdy na twojego domu wchodzić będziem schody. Aż kiedy w twym ogrodzie pod ciemnymi drzewy Usiądziem chłodząc skronie letnimi powiewy, Choć nie wyrzeknę słowa brzmiącego wyrzutem, Uczujesz nagle w sercu boleśnie ukłutem Żal obłędny, szalony lęk, jak zawrót głowy, Żeś pierwszy lot mych tęsknot na mozół jałowy Skazała, na tych marnych nam skarbów szukania, I przeklniesz dzień, gdym słuchał twego rozkazania, Choć nie zgadniesz, że jutro opuszczę twe progi: Bom, błądząc, nad cię błędne swe pokochał drogi... miłego dnia życzę.... Ja pracuje:( do 16 nastej....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny 60
Wawiłow Danuta - Pan i pies Razem co wieczór pan i pies Pan, bo pies chcial, a pies bo musiał Pan się uwznioślał aż do łez A pies pod każdym drzewkiem siusiał Piesek oblewał każdy płot A pan opiewał mleczną drogę Im wyższy pan obierał lot Tym wyżej pies podnosił nogę Wracali do dom za pan brat Szczęśliwi, choć nie syci jeszcze Pies się na swej rogóżce kładł A pan do rana pisał wiersze Tak nader ściśle, nie od dziś Wiąże się życie i liryka Pan by bez psa nie musiał wyjść Pies się bez pana nie wysika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny 60
Wawiłow Danuta - Pan i pies Razem co wieczór pan i pies Pan, bo pies chcial, a pies bo musiał Pan się uwznioślał aż do łez A pies pod każdym drzewkiem siusiał Piesek oblewał każdy płot A pan opiewał mleczną drogę Im wyższy pan obierał lot Tym wyżej pies podnosił nogę Wracali do dom za pan brat Szczęśliwi, choć nie syci jeszcze Pies się na swej rogóżce kładł A pan do rana pisał wiersze Tak nader ściśle, nie od dziś Wiąże się życie i liryka Pan by bez psa nie musiał wyjść Pies się bez pana nie wysika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny 60
Staff Leopold - Pamięć dzieciństwa Idąc od świtu, z głową odkrytą i bosy, Ległem w sadzie. Znużyła mnie droga taneczna. Błękitne szczęście ranka rozszerza niebiosy, Jak pierś mą słodkich kwiatów miodna woń pasieczna. Nade mną, ogędzona pszczelimi rozgłosy, W śnieżnego kwiecia gwiazdach drży gałąź jabłeczna: Obarczona srebrnymi perły świeżej rosy, Chwieje się na tle nieba niby Droga Mleczna. Jak słodko! Dłoń wyciągam w górę i naginam Niską gałąź kwitnącą do ust, i całuję Chłód płatków... Wpół przymykam oczy... Przypominam... W duszy mej rozjaśniają się tajne zagadki... Zda się, dziecko zbłąkane i płaczące, czuję, Jakby mą dłoń ujęła bezpieczna dłoń matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny 60
Tuwim Julian - Zapach szczęścia Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią. Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie, Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion. Żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie, Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował! A kijem obtłukując szyszki i żołędzie Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował! I wszystko to w ognistej pamięci dziś błyska. Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko... I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska. A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko. ZBLIŻA SIĘ WEEKEND:-D cieszcie się dziewczyny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzień dobry !!! pozdrawiam... Dziewczyny jak samotny zauważył :-D Weekend... Ja tez ciesze się z tego powodu Wesołku kochany... Jutro rano jedziemy z MM do Krakowa odwiedzić brata przystojniaka... To tylko od nas 80 km. Mamy dla niego prezent i chcemy go własnoręcznie doręczyć... Myślę , ze sprawimy im duża radość...:) Po pracy umówiłam się ze znajoma fryzjerka... Przyjdzie podciąć i rozjaśnić mi włosy... Obiad zamówiliśmy do pracy wiec nie będę musiała dziś pitrasić już w domu... Wam również WBW życzę miłego weekendu...👄:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Staff Leopold Baśń zimowa Cieszmy się! Błoń zakwitła pierwszym śniegu puchem. Rozdzwoń swe serce śmiechem, w białe dłonie klaśnij! Wybiegniem na mróz nadzy i z ostrym podmuchem Damy włosom swym użyć wietrznej, psotnej waśni. "W biały ogień wyiskrzy nam mróz krew czerwoną! Wicher hula! Z łoskotem lód pęka na rzece! Po błoniach, kędy stopy w pianach śniegu toną, Polecę, na pierś wziąwszy cię swą, hej, polecę! Tam bór stary, gdzie zima serce swe ukryła, Srebrny kwiat szronolihtny, w szkle lodu zamknięty... Gdzieś dawno bajka moja łzy tęsknot zeń piła... Przetom czasem jak święty... czasem jak przeklęty... Ostre biczyska mrozu dzielnie tną nam twarze. - W powietrzu odmłodzonern, suchem i wesołem Lećmy igrając z mrozem, aż nam się ukaże Bór, gdzie nikt nie był dotąd, a my będziem społem. Lekkim i skocznym tanem ścigajmy wichr w biegu, Mróz rozpętał swe szczęście, oszalał z radości! Ostrożnie, byle jeno nie pokalać śniegu, Bo zima rozkochała się w swojej białości. - Całe niebo wełnistych, puszystych obłoków Padło na ciche pola. - Ja cię, jak wichr, niosę, Za nami już sto stai;iń, przed nami sto kroków I oto bór! - Skocz z piersi mej na stopy bose... Wstrzymaj oddech... Bór wkoło ponury i ciemny, Gałęzie obarczone śniegami śpią w głuszy... Wnętrza gęstw mrok rozszerza trwożny i tajemny... Wkuło tak uroczyście i cicho jak w duszy... A wśród boru śniegami zawiana polana, Weselom nocnych wichrów dając wolne pole, Jak jakaś biała chwila życia zapomniana, Marzy... tą samą bielą co na twoim czole... Rozpatrz się... Tam zaryta w sypkie zasp okopy Chata chroma... Ta w śniegu wydeptana smuga W nią wiedzie... Nie wiesz, czyje ubiły ją stopy... Mrok pada, okno ciepłym światłem na nas mruga... Strzecha gnie się pod pierzyn ciężarem puchowym, Co przypomnieniem ciepła wnętrze chaty grzeje... Krawędź strzechy zjeżona szeregiem lodowym Sopli... Zwierz-mróz sio zimnym rzędem zębów śmieje.. Zmierzch pada... Błękitnieją fioletem zasp wały. Ukryjmy się za pniami... Cicho... Za chwil kilka Będą się tutaj dzisiaj dziwne dziwy działy... Mrok otwiera swą duszę... Dech w piersi umilka... A szyby okien śmieją się światła gawędą... Drzewa się wnet obudzą i wnet się ożywią (Gdy miesiąc błyśnie) cichą radością, że będą Dziwić się temu, czemu co nocy się dziwią... Na widnokręgu księżyc wyrwał się z ciemności, Przedarł się przez chmur śnieżną siejbę i drzew ciszę, Tknął polanę Gatunkiem swej srebrnej miłości I światłem zagrał w sople jak w szklane klawisze... A drzewom krew zamarła ocknęła się w żyłach I radością ruszyły się w ziemi koronie... Powiew niepokój budzi w białych śniegu pyłach, Padających jak kwiaty z niebiosów w omdlenie... I srebrna zawierucha śniegu i księźyca Zapukała w wesołe okna cieplej chaty... Drzwi się rozwarły, blade wyjrzały z nich lica I wyszedł z izby starzec biały i brodaty... Miał biały płaszcz włochaty śnieżystym kożuchem, Na który długa broda kładła srebro siwe; Włos mlecznej siwej głowy żył wiatru podmuchem I zatarł starzec ręce ucieclią szczęśliwe... Przesunął wzrok po soplach lśniących szklanym sznurem, Uciszył dłonią wiatru zabawy i swary, A śnieg na skroń mu padał... padał... aż kapturem Wysokim, miękkim nakrył mu głowę i bary... Starzec wziął dwie gałązki w dłonie... ważył chwilę I zagrał w sople lodu jak w szklane cymbały... Płaty śniegu się porwą jak białe motyle I zawiodą marzący, lotny taniec biały... A biały gędźbiarz zimy gra... Bór słucha czarny I słuchając polanę obstąpiły kołem Zwabione wilki, dziki, niedźwiedzie i sarny, Oszołomione cudu śnieżnego żywiołem... A biały gędźbiarz zimy gra.,. W lodowe sople Dzwoni, aż w sen rozpieścił okrąg leśnej głuszy... Padają kwiaty śniegu i jak szklane krople Spadają dźwięki w biały zachwyt naszej duszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze do wiosny ciut trzeba poczekać... Wybaczcie , ale jak słonko zaświeci to moje serce się do niej rwie:-D Staff Leopold Pean wiosenny Czy kto już widział na polach bociany? Czy kto już widział, powrotne jaskółki? Jeszcze nie czują żadnej w sobie zmiany Szare ulice i mroczne zaułki, Gdzie schnie po śniegach, błoto w dróg wyboju, Ale już w serca mego niepokoju, W mej krwi obiegu, która spieszniej krąży, Ze jej zaledwo. tętno nie nadąży, Czuję wyraźnie, o, czuję radośnie, Ze gdzieś na polach ma się już ku wiośnie! Choć wszystko wkoło. jeszcze szare, senne, Chmury już zdają się jakby wiosenne: Perłosrebrne płyną niebios tonią I zalatują jakby kwiatów wonią! Nie zielenieje jeszcze,, lecz z pogłoski Ciepłych powiewów, od których przymrozki Pierzchają śladem uchodzącej zimy, Słychać, że łanów kraciaste kilimy Ożywczą w głębi przechodzą przemianę I rządy mrozów są już zapomniane, Ledwo marcowe podeschły, roztopy... I niecierpliwią się już moje stopy, By z miejsca porwać się, biec, lecieć w pole Na skoki, pląsy, na dziką swawolę, Wywracać kozły i stawać na głowie, I witać niebo, i pozdrawiać chmury, Wyrzucać czapkę radośnie do góry I wołać głośno: "Dajże ci Bóg zdrowie, O, ziemio, niebo, o, zbudzony świecie, Co moją duszę odradzasz i kwiecie!" ...O, wybaczże mi ty ten brak powagi, O, Wielki Cieniu, wierny towarzyszu Człowieczej ^ myśli, która prawdzie nagiej Patrzy w oblicze nieme. Na klawiszu Mojego serca położyła palec Stara tęsknota i jak w instrumencie Dawno umilkłym, w duszy mej odmęcie Coś zaśpiewało! I twardy zakalec Twojego chleba, którym karmisz głody Mej samotności, wydał mi się strawą Cierpką, a posmak twej letejskiej wody, Co czyni twoja zaziemską zaprawa Każdą biesiadę - Ostatnią Wieczerzą, Przedziwnie gorzkim. Wiem, że poza światem I poza życiem wielkie tajnie leżą, Ale człowiekiem jestem, nie ornatem, I mdleje wreszcie ręka od znużenia, Dzierżąca wiecznie woskową gromnicę Co, oświecając mrocznego milczenia Progi, pogłębia, nocy tajemnicę. Snadź nieostrożnie jest i niebezpiecznie Serce swe wiązać z tym, co nie trwa wiecznie, Lecz mi tym droższe, winno być, co zginie, Gdy to, co wieczne, nikogo nie minie I z cierpliwością nad grobowym dołem Czeka z całunem, i urny popiołem. Wiem, że są sprawy wieczne i przystoi Myśleć o śmierci tym, którzy sposobu Nie znajdą nigdy, by, uniknąć grobu I tego, co się poza grobem roi Natrętnej trwodze. Rzeczą pożyteczną I budującą jest przywykać z, wolna Do tej pewności, że droga padolna Ma kres niechybny, czy stopą taneczną Kroczy nią płochość, czy się po niej wlecze Szczudło kaleki; ze radość jest ziarnem Rozczarowania, z którego sny człecze Czerpią naukę, że wszystko jest marnem. Mądrość też radzi - a przyświadcza onej Duma człowiecza o swą godność dbała - By się oswajać z grozą, co ramiony Zimnymi sięga po zrodzonych z ciała, I umieć spokój zachować w godzinę, Co nas powinna zastać w pogotowiu, Gdy w naszej łodzi niepewną łupinę Zgon wrzuci balast nadmierny ołowiu, By ją pogrążyć na dnie. Dna onego Zagadka tajna jest i niezbadana Tym, którzy w duszy własnej nie dostrzegą Granic cierpienia i smutku i z rana, Budząc się w słońcu, w oczach nie przynoszą Spojrzenia nocy, która wtajemnicza W swą niepojętość! Długo tą pustoszą Wodziła kroki moje samotnicza Ciekawość bezdna! Długo byłem tkaczem Tych szarych myśli, w których duch nasiąka Chłodem piwnicznym i, płacąc haraczem Żywota, dzieło czyniłem pająka, Co mądrość z siebie snuje długą przędzą Własnych wnętrzności, by nimi owinąć Wystygłe serce świata! Pustko! Nędzo! Chłodzie! Lecz serce człecze nie chce ginąć W nieskończoności lodowym bezkresie, Gdy wiatry mówią, że są drzewa w lesie Młode i żywe, co piją promienie Złotego słońca i kąpią korzenie W zapachu ciepłej ziemi, chociaż ledwie Tyle zajmują miejsca, co obiedwie Ręce obejmą uściskiem miłości! Nie więcej trzeba mnie i sercu memu, By się radować! Grudo czarnoziemu, Chcę tknąć się ciebie! Chcę do ciebie w gości, Wiosno! Zbyt długo był chłód, chmury, słota, Więc nie dziw przecie, że mnie rwie tęsknota Odetchnąć polem, skąpać się w przeźroczu Wiatru! Zbyt długo stałem na uboczu, W cieniu wieczności, gdy to, co doczesne, Pławi się w blasku! Niech i ja w nim wskrzesnę, Ożyję z martwych! O, ciepłe błękity! Cz&s zastarzałe wytępić bronchity, Którymi duszę i myśl zakatarza Mgła, co zawiewa z wiecznego cmentarza!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życiem ci, cieniu, służyłem dość długiem! A wszak tam musi już chodzić za pługiem Oracz i woły pogania cierpliwe, Które lemieszem srebrnym krają niwę W bruzdy, gdzie kładą się cieniów fiolety, Gdy skiba dymi jako wołów grzbiety W błękitym chłodzie poranka. A wrona, Jak owdowiała po śniegu matrona, Zadowolenia dając głową znaki Wybiera tłuste i białe pędraki. A w niebie dzwoni skowronek w ekstazie I już kotkami puszą się wierzb bazie, I wzdłuż dróg topól pielgrzymie pochody Prowadzą wiosnę z pól w wiejskie zagrody, Gdzie już piejące z wielkopostnej nuty Grzebią się w gnoju ogniste koguty. I w słońcu grzeją się na wpół ospałe Muchy na świeżej czystych chat pobiale Lub jak krwi kropla rdzawa główka Gwoździa biedronka błyszczy, boża-krówka. Na plocie garnki lśnią brzuchów golizną, Którą wiatr skrywa suszoną bielizną, A popod płotem kret wznosi pagórki. I, obudzona już dla miodu zbiórki, Półdrętwa jeszcze zabrzęczała pszczoła, Patrząc, czy z trawy nie wyjrzały zioła, Czy młodzieńczego puchu lekkie ślady Już zaczynają ozieleniać sady. Zakwitną śliwy, zakwitną czereśnie, Grusze, jabłonie i słowików pleśnie Będą tęsknoty swej miłosne smutki Mieszać z woniami bzu, którym ogródki Wiejskie zapachną, a grządek rabaty Pokryją śliczne wielkanocne kwiaty, Hiacynt różowy, żółty i niebieski, Niewinny narcyz, tulipan królewski, A wiatr ich wonie przesłodkie poniesie Fiolkom, konwaliom, co się zbudzą w lesie, Gdzie wnet roztoczą zieleni powaby Lipy i buki, i klony, i graby, Zaszumią liściem jesiony i dęby I zaczną śpiewać wilgi, kosy, zięby I opukiwać pnie, w świegotu gwarze, Dzięcioły, lasu poważni lekarze. I gdy się zapas zimowy uszczupli, Ruda wiewiórka wylegnie z swej dziupli, Bigotka, która gdy ją znuży taniec, Przebiera w łapkach orzechów różaniec. I wyjdzie z gęstwy drzew pełen powagi Sarniuk: chodzące po lesie szaragi, Na których lisy nie wieszają futra, Boby musiały szukać go do jutra. Pod muchomorem usiądzie ropucha, Niby przekupka pod straganem głucha, Paciorki rosy sprzedając bogatej Za złote cętek słonecznych dukaty. Ślimak, śliniasty ślad znacząc swej drogi, Popełznie ścieżką, wysuwając rogi Niby dwa palce ku świętej przysiędze, Ze ma dom własny, choć żyje w -włóczędze. Mrówki, niewolne, brązowe Numidy, Będą budować swoje piramidy, Znosząc budulec swój szczypta po szczypcie, Wszędzie na świecie czując się w Egipcie. Powietrze całe rozdzwonią komary, Trącając w dromle, a żuki w gitary... A poza lasem, na pól szachownicy, Kwadraty owsa, żyta i pszenicy, Przetkane makiem, kąkolem, bławatem, Rozbłysną złotym jak ornat brokatem. Tu gryka niby śniegu prześcieradło, Tam len jak niebo, co na ziemię spadło, Kukurydz miecze archanielskiej miary I słoneczników ogromne zegary Roztaczające złotych godzin szprychy. A dołem kwietnych dyń złote kislichy, Z których poranek rosę szczęścia pije... I wszystko płonie, raduje się, żyje! Hej, wyobraźnio, hola! Stań w zapędzie I lot pohamuj! Jesteś w wielkim błędzie! Do całej krasy tej jeszcze daleko I wiele wody potoczy się rzeką, Zanim się jawą twój sen stawać pocznie. Spojrzyj, przekonaj się sama naocznie, Ze łąk nie kryje jeszcze zieleń boska, Jeszcze pierwszego nie widać pierwiosnka, Ledwo ruszyły rzeki w lód zaległe. Wiosna jest naga, jak pisklę wylęgłe Z białego jaja zimy, bez pokrowca Trawy, jak goła, ostrzyżona owca. Ale tym lepiej. Biedna, nieozdobna, Wiosna ta bardziej jest do mnie podobna, Bardziej przystoi mi niż przepych strojny. Staję się do dna wdzięczny, bogobojny Na widok głazu ogrzanego słońcem, Bo trzeba cieszyć się, przed swoim końcem, Tym, co los zdarza. Radość nas nie szuka, Lecz my szukamy jej. Tac jest nauka, Którą mi daje rada serca bratnia. Może to wiosna moja już ostatnia? Życie mknie szybko, wieczność z wolna stąpa. Nie czas przebierać. Choć uboga, skąpa, Drogą mi każda chwila! Trudno czekać, Gdy wszystko śpieszy. Nie chcę się wyrzekać Żadnej radości. Stoiczna pogarda Jest rzeczą głupiej pychy, gdy za twarda Jest kromka chleba dla zbyt słabych zębów. Mój głód jest zdrowy. Dajcie mi otrębów, A żuć je będę. Połykałem gładko Niejedne wióry z tą polewką rzadką, Która się życiem zwie, lecz nie straciłem Smaku do jagód, które na pochyłem Zboczu mem rosną. Czy kto po imieniu Zawołał na mnie? Słyszałem w milczeniu Głos niby z dala, lecz jakby spod ziemi. Ale daremnie oczyma bystremi Patrzę za siebie... Nie widzę nikogo... Lecz czemu nagle coś mnie zdjęło trwogą I grzbiet mój zdaje się ku ziemi zginąć? Wiem i nie trzeba mi też przypominać, Ze od człowieczej myśli, że od trwogi I od nadziei człowieczej, pod nogi Okryte znojnym kurzem, cień olbrzymi Pada na drogi naszej szlak pielgrzymi, Cień długi jako noc i dzień, jak życie, I poza życiem ginący i jawą. Pamiętam o tym. Lecz żebrak ma prawo, Gdy głód go nęka, po datek jałmużny Wyciągnąć rękę i nawet podróżny, Którego pewny cel pokusą nęci, Krzepi się ulgą miłej pamięci I'członki swoje w spoczynku Wyciąga, Który beztroską mozołem urąga. Niech i ja wytchnę, niech na mig zapomnę. Pragnienia moje są tak bardzo skromne. Czegóż potrzeba mi? Trochę radości, Uścisku jakiejś dłoni, ust uśmiechu. Spojrzenia, które sieje blask miłości Z ócz, co mijają nas w drodze w pośpiechu. Nawet nie tego! Lecz by się zdawało, Ze ktoś w pobliżu kocha. Rzeczą mniejszą, Czy nas! Ot, byle sio'na chwilę małą Otrzeć o falę powietrza cieplejszą, O atmosferę serca! Dawno duszę Z tym oswoiłem, że losu "nie kuszę Zbytkiem wymogów. Przystaję na niczem. Nawyk to sprawił. Przed doli obliczem Nie staję z prośbą "ni czarem zaklęcia. Gdy wszyscy wzięli, co było do wzięcia, Mój cms mst-)wał i dlatego puste Są dziś me'dłonie i w tłomoka chustę Nic nie włożyłem na zapas, na czarną Godzinę smutku. Tym raźniej się garną Wargi me, głodem trawione'boleśnie, I dobrze właśnie, żem przybył za wcześnie Tym razem, wiosno! Czekałem lat tyle, Więc mogę jeszcze "dziś poczekać chwilę, Nawet chwil wiele! Lecz nie nazbyt długo, Proszę, bom nieco znużony żeglugą Po tym czekania zbyt jałowym morzu. Więc tu usiadłem teraz na rozdrożu, Wśród pól, co będą wnet zielono-złote, Lecz jeszcze nagie'są, i mą tęsknotę Proszę pokornia, by ze mną usiadła. Trochę znużona jest, bo też nie jadła, A więc osłabła od czczości i próżni. Nie dziw, że męczą się głodni podróżni I nogi ciężą im jak głazu bryły... Słodycz powietrza pozbawia tak siły, Jakby młodego wina tęgie moszcze... O, nie myśl, duszo, że młodym zazdroszczę. To by istotnie mogło mówić wiele! ? Sił mi nie braknie ni młodości w ciele. Ot, patrz, jak lekko przeskakuję rowy, Wyrywam z ziemi młody pęd dębowy, Ciężkie kamienie dźwigam i przenoszę, I gwiżdżę przy tym, i wierzgam jak łoszę, I wołam głośno: ŤToż to żart! To kpiny!ť, I robię przy tym zuchowate miny... Lecz nagle wielki opada mnie smutek, Aż do dna duszy... Czy to wiosny skutek, Czy też już dusza nie umie się cieszyć? Błazeństwem swoim próżno chcę rozśmieszyć Swe własne serce... Jak puste rozstaje! Przedwcześnie jeszcze, a późno się zdaje... Czy późno dla mnie? Czy mi już istotnie Myśleć o śmierci i dumać samotnie W ciszy pustelni, przed ludźmi w ukryciu? Lecz nie wiem przecie nic jeszcze o życiu, Chociażem stopy wśród tylu dróg włóczył - Jeszczem się kochać go dość nie nauczył - Więc cóż mam wiedzieć o śmierci? Kochałem To, co dalekie, i goniłem z szałem, Co niemożliwe, choć wiedziałem przecie, Że nie mam skrzydeł! Jak szalone dziecię Gwiazd chciałem tykać rękoma i czołom, A zapomniałem, z moją duszą społem, Ze stopy moje dotykają kwiatów, Ku którym gwiazdy tęsknią z swoich światów! Sam cudzoziemcem uczyniłem siebie Na tej wzgardzonej, a tak bliskiej glebie! Chwil zmarnowałem tyle, omieszkałem Tyle radości sercem opieszałem I gdy chcę odbić to, czego mi dłużną Została dola, już może za późno? Byłem zbyt srogi dla się, zbyt surowo Chęć poskramiałem każdą, co z namową Słodką mi złote podsuwała wino. Nazbyt karciłem duszę dyscypliną I włosienicą, aby jej nie wabił Powab przelotny, ażem ją osłabił Tak, że ją byle wiatr jak źdźbło dziś pognie. Lecz miałem w sobie wtedy wielkie ognie, Jednak żar każdy niesycony stygnie. Miałem ja niegdyś w sercu wielkie dźwignie, Którymi-m cały świat wznosił do nieba, A dziś mi świata całego potrzeba, By podnieść serce własne na radosną Nutę wiosenną. O, kochaj mnie, wiosno! Ty nierozrzutna, oszczędna, ostrożna, Jakbyś ml także mówiła: "Nie można!" O, nie! po trzykroć! Nie! po tysiąc razy! Patrz, wiatr wiosenny dzikimi podmuchy Precz zeszłoroczny liść unosi suchy, A z nim wzbronienia wszystkie i zakazy! Czas mój przemija! Chwil mi już niewiele! Tajemne drogę mą czekają cele, Wiem, że mnie wielka jakaś podróż czeka, Mam odejść... Niechże twe przyjście nie zwleka., Niegdyś mi byłaś wróżbą szczęścia raczej, Dziś jesteś wszystkim! Pragnę cię inacze) Kochać niż dawniej - gorliwiej i pilniej. Kochaj mnie mocniej, przenikaj mnie silniej, Bo serce drętwe i dusza omdlała. Ostatnia pieśń ma miłosna przebrzmiała I nowej serce me już nie zaczyna... Do każdej duszy nie mówię: ŤJedyna!>' Już dawno tego nie używam słowa. Nie cisnę dłoni do piersi, co chowa Zwierzeń i wyznań nadmiar w głębi serca. Nie rwę na wieniec kwiatów z łąk kobierca Ni z młodej wierzby nie rzezam piszczałki, Aby nią imię rozśpiewać rusałki Słowikom, których kląskanie wydzwania, Że przyszła pora słodkiego spotkania, I nie oglądam się za szmerem liścia, Czy to nie kroki jej tajnego przyjścia... Kochaj mnie, wiosno! Pragnę się radować, Pragnę się cieszyć dzisiaj! Ty mnie prowadź, Młodzieńczy, nagi i drażniący wietrze! Niech mi twe skrzydło chmury z czoła zetrze! Biegnijmy z sobą razem na wyprzódki, Depcmy liść suchy, wspomnienia l smutki: A kiedy znuży nas wyścig wesoły, Będziem się krzepić, pijąc sok oskoły, Którą wysącza brzóz kora nacięta. Cieszmy, radujmy się! Radość jest święta, A życie boskie! Znam jeszcze piosenki Pełne prostoty i pełne podzięki Za dary życia wiosenne i złote. Nie wszystkom stracił. Mam jeszcze tęsknotę, Co kocha nieba szafir, słońca topaz. Wyzyskać życie chcę, ten krótki popas Pomiędzy dwiema zagadki. Będziemy Śpiewać, bo nazbyt długo byłem niemy, Podając ucho chciwe, bez wytchnienia, Jeno tym glosom, co idą z milczenia. Dzień dziś poświęcam pieśniom, które głosi Serce! Będziemy lekkomyślni, płosi I nieopatrzni. Jest zbyt wiele przecie Poważnych, mądrych, rozsądnych na świecie, Są pracowici, pilni, doświadczeni, Więc nieostrożni bądźmy i szaleni I bądźmy śmieszni w swej wiatru pogoni. Przecie dojdziemy też tam, gdzie i oni. Skowronki mają swe pieśni podniebne, Co bezzyskowne są i niepotrzebne, Kwiat polny ma swą woń bezużyteczną, A fala pianę pustą i zbyteczną, Więc miejmy radość swoją, której sprzyja Chwila ulotna i która przemija. Świat jest tak mały w swojej bezgranicy, Ze cały w jednej mieści się źrenicy I starczy ruchu gasnącej powieki, Aby go zepchnąć w noc czarną na wieki. Lecz że niepełna jest żywota czara, Jestźe mniej smaczna przeto skąpa miara? Ze upojenia chwile rychło giną, Czyli mniej słodkie ma być przeto wino? Ze noc zagraża światłości zatratą, Czyli mam słońca blask mniej kochać za to? Radość ma swoje dno i kres konieczny Ma każda boleść, i nikt nie jest wieczny! ...Dlaczego kroczy za mną ten ponury Smutek, ta przepaść bezdenna, do której, Niby do beczki Danaid otchłannej, Rzucałem życie swe? W ten brzask poranny Czego chcesz, cieniu, gdy pragnę ozdrowieć? Mówisz, że życie to jeno zapowiedź, Ze dni doczesne to tylko pochody Przez padół nędzy na wieczyste gody... Lecz choć nietrwałe, chociażby najkrótsze, Czemu ma smutne być godów przedjutrze? Odwracam głowę na lewo przez ramię, Bo mi się zdaje, że ktoś, który zna mię I mieszka w każdym mroku i milczeniu. Dłoń mi położył skrycie na ramieniu I szepce jakąś dziwną tajemnicę, Która umilka, nim ją uchem schwycę. Ale to tylko, niosący nadzieję Jutra, wiatr polny, co się z ludzi śmieje, Ze nie rozumie nikt jego języka. Lecz ja rozumiem go i ta muzyka Pierś mą przenika jakimś nie zaznanem Wzruszeniem, aż ma krew szumi peanem Pełnym szaleństwa i dziwnej powagi T czuje nagle niby ziemi nafcicj Rozkosz w swym ciele, tak jak mnie przytuli, Kiedy w niej legnę w śmiertelnej koszuli... Czemu podsuwasz mi znów myśl o końcu, Cieniu mój? Czemu nawiedzasz mnie w słońcu? Czy upominasz się o dział w radości? Czy chłód twój ciepła członkom mym zazdrości? Zapomnij mroków za żywota miedzą! Powiem ci! Kwiaty pachną, a nie wiedzą! Kwiaty są piękne, a ślepe! Lecz żywe! Grzeją się w słońcu i chcą być szczęśliwe! I jam jest ślepy i nie wiem nic zgoła, Skąd, dokąd idę, jaki cel mnie woła, I chcę szczęśliwy być, chociaż czas krótki... Pójdź w słońce, cieniu! Trzebaż ci pobudki? Radości wiosny, które jutro stracę, Poważne stają się jak polne prace, A smutki lekkie jako wiatru tańce. O, pójdźcie, nocy gońce i wysłańce: Cierpienia, troski, zawody, rozpacze! Ujmijmy społem swe dłonie żebracze, Zatoczmy razem jedno wielkie koło! Niech będzie smutno! Niech będzie wesoło! Tańczmy jak z druhem druh, jako brat z bratem! Chcę się pogodzić z smutkiem, z całym światem! Nic nie potępiam i klątwą nie czernię! Kiedy róż nie ma, rwijmy kolców ciernie! Niech z rąk nam tryśnie, z krwią piękną ponuro, Ból, co jak rozkosz jest także purpurą! Słodkie i gorzkie są życia jagody I nie upaja ni piołun, ni miody, Lecz pełnia serca nad bezdnią otwartą! I dla radości życia cierpieć warto! Ten sam Bóg wielki w tajemniczym dziele Stworzył cierpienie, co stworzył wesele, I po to serce jest, aby pieśniami Łkać i wylewać się boskimi łzami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry!!! Moze przydługie , ale jakże piękne:) Ten wiersz extra na otwarcie stronki... A życie boskie! Znam jeszcze piosenki Pełne prostoty i pełne podzięki Za dary życia wiosenne i złote. Nie wszystkom stracił. Mam jeszcze tęsknotę, Co kocha nieba szafir, słońca topaz. Wyzyskać życie chcę, ten krótki popas Pomiędzy dwiema zagadki. Będziemy Śpiewać, bo nazbyt długo byłem niemy, Podając ucho chciwe, bez wytchnienia, Jeno tym glosom, co idą z milczenia. Dzień dziś poświęcam pieśniom, które głosi Serce! Będziemy lekkomyślni, płosi I nieopatrzni. Jest zbyt wiele przecie Poważnych, mądrych, rozsądnych na świecie, Są pracowici, pilni, doświadczeni, Więc nieostrożni bądźmy i szaleni I bądźmy śmieszni w swej wiatru pogoni. Przecie dojdziemy też tam, gdzie i oni. Skowronki mają swe pieśni podniebne, Co bezzyskowne są i niepotrzebne, Kwiat polny ma swą woń bezużyteczną, A fala pianę pustą i zbyteczną, Więc miejmy radość swoją, której sprzyja Chwila ulotna i która przemija. Świat jest tak mały w swojej bezgranicy, Ze cały w jednej mieści się źrenicy I starczy ruchu gasnącej powieki, Aby go zepchnąć w noc czarną na wieki. Lecz że niepełna jest żywota czara, Jestźe mniej smaczna przeto skąpa miara? Ze upojenia chwile rychło giną, Czyli mniej słodkie ma być przeto wino? Ze noc zagraża światłości zatratą, Czyli mam słońca blask mniej kochać za to? Radość ma swoje dno i kres konieczny Ma każda boleść, i nikt nie jest wieczny! ...Dlaczego kroczy za mną ten ponury Smutek, ta przepaść bezdenna, do której, Niby do beczki Danaid otchłannej, Rzucałem życie swe? W ten brzask poranny Czego chcesz, cieniu, gdy pragnę ozdrowieć? Mówisz, że życie to jeno zapowiedź, Ze dni doczesne to tylko pochody Przez padół nędzy na wieczyste gody... Lecz choć nietrwałe, chociażby najkrótsze, Czemu ma smutne być godów przedjutrze? Odwracam głowę na lewo przez ramię, Bo mi się zdaje, że ktoś, który zna mię I mieszka w każdym mroku i milczeniu. Dłoń mi położył skrycie na ramieniu I szepce jakąś dziwną tajemnicę, Która umilka, nim ją uchem schwycę. Ale to tylko, niosący nadzieję Jutra, wiatr polny, co się z ludzi śmieje, Ze nie rozumie nikt jego języka. Lecz ja rozumiem go i ta muzyka Pierś mą przenika jakimś nie zaznanem Wzruszeniem, aż ma krew szumi peanem Pełnym szaleństwa i dziwnej powagi T czuje nagle niby ziemi nafcicj Rozkosz w swym ciele, tak jak mnie przytuli, Kiedy w niej legnę w śmiertelnej koszuli... Czemu podsuwasz mi znów myśl o końcu, Cieniu mój? Czemu nawiedzasz mnie w słońcu? Czy upominasz się o dział w radości? Czy chłód twój ciepła członkom mym zazdrości? Zapomnij mroków za żywota miedzą! Powiem ci! Kwiaty pachną, a nie wiedzą! Kwiaty są piękne, a ślepe! Lecz żywe! Grzeją się w słońcu i chcą być szczęśliwe! I jam jest ślepy i nie wiem nic zgoła, Skąd, dokąd idę, jaki cel mnie woła, I chcę szczęśliwy być, chociaż czas krótki... Pójdź w słońce, cieniu! Trzebaż ci pobudki? Radości wiosny, które jutro stracę, Poważne stają się jak polne prace, A smutki lekkie jako wiatru tańce. O, pójdźcie, nocy gońce i wysłańce: Cierpienia, troski, zawody, rozpacze! Ujmijmy społem swe dłonie żebracze, Zatoczmy razem jedno wielkie koło! Niech będzie smutno! Niech będzie wesoło! Tańczmy jak z druhem druh, jako brat z bratem! Chcę się pogodzić z smutkiem, z całym światem! Nic nie potępiam i klątwą nie czernię! Kiedy róż nie ma, rwijmy kolców ciernie! Niech z rąk nam tryśnie, z krwią piękną ponuro, Ból, co jak rozkosz jest także purpurą! Słodkie i gorzkie są życia jagody I nie upaja ni piołun, ni miody, Lecz pełnia serca nad bezdnią otwartą! I dla radości życia cierpieć warto! Ten sam Bóg wielki w tajemniczym dziele Stworzył cierpienie, co stworzył wesele, I po to serce jest, aby pieśniami Łkać i wylewać się boskimi łzami! :-D👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterily
Pozdrawiam:-D pamiętacie mnie jeszcze.... Mam dużo zajęć i ostatnio nie pokazywałam się dłużej w oazie , ale to nie znaczy , ze o was zapomniałam kochani:) całuje Was wszystkich i życzę miłego weekendu👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterily
Dzika różyczko👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×