Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość oliwki
hej ja staram sobie jakos to wszystko poukladac. a jak chcialabys mi pomuc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zawsze można pogadać :) myślałaś o tym żeby pójść do psychologa? ja się zdecydowałam dopiero po ponad 3 miesiącach, trudno by lo mi się przełamać, bo w końcu opowiada się o tym wszystkim zupełnie obcej osobie - mi to pozwoliło spojrzeć inaczej na swoje życie poukładać myśli - jeśli opowiesz komuś swoje cierpienie to częsciowo uwolnisz się od niego a to że ta osoba Cię nie zna to dodatkowy plus bo to nie jest zadna koleżanka która później nie patrzy na Ciebie jak na zupełnie kogoś innego i nie rozpowie nikomu - więc możesz o wszystkim opowiedzieć - poruszyc wiele kwestii - to nie jest tak że nasze problemy dotyczą tylko naszych uczuć i tęsknoty - dotykają rówież i naszego otoczenia które nas nie rozumie dziś załatwiając sprawy Męża odkryłam, że czasami Ich śmierć otwiera nam oczy na różne rzeczy, odkrywa prawdę o nas samych i o naszym otoczeniu - dowiedzieć się można wtedy na kogo możemy tak naprawdę liczyć, komu z rodziny i przyjaciół na nas naprawdę zależy - z wyłączeniem osób które naprawdę nie wiedzą co powiedzieć i jak się zachować - ja się np dowiedziałam że żyłam w częściowym fałszu, kilka osób udawało jakie są naprawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwki
hej.. ja juz bylam u psychiatry ale szczerze to za wielle mi nie pomogla stwierdzila ze jestem bardzo zrownowaznona kobieta i z jest w szoku ze tak dobrze trzymam. ja takze napotkałam juz osoby ktore teraz po smierci meza mowia niestworzone zeczy najgorsze jest to ze gowno wiedza a sie wypowadaja.rozpowiadaja po roznych znajomych rozne przyczyny z jakiego moj maz zmarł a sa one wyssane z palca. masz moze gg lub meila??pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
33427306 staram się raz dziennie zajrzeć :) napisz jeśli będziesz chciała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie... Kola 86 zgodzę się z Tobą, że rozmowa z kimś obcym pomaga, jest to relacja zbudowana od początku na szczerych uczuciach i prawdzie. Psycholog nie ma uprzedzeń co do Twojej osoby, nie kieruje się przekonaniami co inni myśleli o Tobie, czy Twoim mężu... Podchodzi z dystansem do wszystkiego... Ja byłam bardzo przeciwna uczestniczeniu w terapii- oj bardzo oporna... Nie miałam jednak wyjścia- rodzina nie odpuszczała- teraz widzę (po przeszło pół roku) że ma ona jakiś sens. Można "przerobić" wszystko na nowo, wrócić do przeszłości i pracować nad poprawnym jej rozumieniem. Nie wiem czy macie tak samo jak ja, ale nieustannie o wszystko siebie obwiniam, widzę siebie w złych barwach przy czym mój najukochańszy mąż na świecie był wspaniałym człowiekiem. Psycholog pomaga spojrzeć na wiele sytuacji z różnych stron. Czasami i ona załamuje ręce, ale trudno jest żyć po tak ogromnej stracie... Do Oliwki: Różnica jest między psychologiem a psychiatra, byłam u jednego i drugiego. Spróbuj do psychologa. Psychiatra skupia się zazwyczaj nad doborem leków, podchodzi do naszego przypadku z medycznego punktu widzenia a psycholog całym sobą pomaga przejść przez naszą tragedię. Wiadomo, że to jak każda z nas sobie radzi to indywidualna sprawa. Ja głęboko wierze w to, że mój mężuś mnie zabierze do siebie, nienawidzę tego życia, nie chcę być tutaj bez niego i wiem, że w końcu mnie wysłucha- musi. Nie umiem się cieszyć i nie potrafię. Wraz z Nim wszystko się skończyło- teraz trzeba tylko czekać w samotności... Trzymajcie się kochani bardzo mocno:* Siły życzę:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do krhr2010 nie mów że życie się dla Ciebie skończyło - bo to nie prawda - zacznij powoli myśleć teraz o sobie, o swoich uczuciach, emocjach, co jest teraz ważne, o tym co przed Tobą - nasi mężowie nie odeszli całkiem, bo zostawili w nas cząstkę siebie, w naszych sercach i o tym trzeba pamiętać - pomyśl o tym czego On by dla Ciebie chciał - i chciałby żebyś była szczęśliwa Staram się uśmiechać - przypominam sobie Jego uśmiech - bo wiem że Mój zawsze w pewnym sensie przy mnie będzie - wiem też że muszę żyć - walczę każdego dnia, staram się robić coś ciekawego i absorbującego, szukam w sobie siły żeby odważnie iść przez życie i nie zawieść Go też nie potrafiłam się niczym cieszyć, patrząc w lustro czułam obrzydzenie do siebie - ale to chyba było poczucie winy, że mogłam coś zrobić żeby tak się nie stało - ale tak naprawdę nic nie mogłam zrobić - albo dlatego ze ja żyję, że też nie zginęłam, nie jechałam wtedy choć gdyby inazej się wszystko ułożyło tego dnia to pwnie bym też jechała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszelki wypadek (Wisława Szymborska) Zdarzyć się mogło. Zdarzyć się musiało. Zdarzyło się wcześniej. Później. Bliżej. Dalej. Zdarzyło się nie tobie. Ocalałeś, bo byłeś pierwszy. Ocalałeś, bo byłeś ostatni. Bo sam. Bo ludzie. Bo w lewo. Bo w prawo. Bo padał deszcz. Bo padał cień. Bo panowała słoneczna pogoda. Na szczęście był tam las. Na szczęście nie było drzew. Na szczęście szyna, hak, belka, hamulec, framuga, zakręt, milimetr, sekunda. Na szczęście brzytwa pływała po wodzie. Wskutek, ponieważ, a jednak, pomimo. Co by to było, gdyby ręka, noga, o krok. o włos od zbiegu okoliczności. Więc jesteś? Prosto z uchylonej jeszcze chwili? Sieć była jednooka, a ty przez to oko? Nie umiem się nadziwić, namilczeć się temu. Posłuchaj. jak mi prędko bije twoje serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Dawno nie zaglądałam na nasze forum...Czas leci tak szybko już niedługo mina dwa lata od śmierci mojego męża.Ciężkie i trudne ,pełne bólu i pytań dlaczego nas tak strasznie los doświadczył. Nie umiem patrzeć na rodziny z dziećmi które spacerują trzymając się za ręce. Nam pozostały tylko zdjęcia , wspomnienia i to cholerne pytanie DLACZEGO????? Nasz syn jest tak bardzo do niego podobny ,uśmiech, oczy, to dla niego żyję ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość molka0510
Witajcie! Moj ukochany maz zmarl10 dni temu, mial tylko 31 lat! Zostalam sama z trojka dzieci: synowie maja 11 lat i 2 latka, corka 8. Mieszkamy w Anglii, maz zginal w wypadku w pracy. Choc minelo tyle dni, wciaz nie moge go pochowac, policja prowadzi dochodzenie. Jest mi tak ciezko, przez to ze nie moge zrobic pogrzebu wciaz czekam na jego wejscie do domu. Nie popralam jego brudnych ubran, spie z jego koszulami, uzywam jego perfum... Serce mi boli, czuje jakbym miala w piersi rozpalone ognisko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marlenia33
Ja zostałam wdową 6 lat temu.Miałam wtedy 27 lat a mój mąż 28. Byliśmy ze sobą 13 lat(5 lat małżeństwa).Byliśmy jak dwie połówki jabłka. Bardzo się kochaliśmy i szanowaliśmy. Janusz był zawsze uśmiechnięty i dowcipny-przy nim czułam się bezpieczna. W maju 2005 zginął w wypadku samochodowym(był kierowcą tir-a). Wciąż bardzo go kocham i cholernie za Nim tęsknie. Wyszłam drugi raz za mąż 3 lata temu,ale nie potrafie pokochać tak bardzo i szaleńczo drugiego męża.Czuję się winna,że nie mogę dać mu takiej miłości na jaką zasługuje. Szanuję go,ale nie jestem szczęśliwa tak jak z Januszem..... Czas nie leczy bólu,tylko się do niego przyzwyczajasz.Ja cały czas bardzo cierpię i ściska mnie w sercu jak myślę o Januszu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młodawdowa
mam 26 lat ...2 lata temu zmarł moj mąż- miał wtedy 25 lat. Nasz synek dzień wcześniej skończył 3 mce. Byliśmy razem 9 lat. Pękł mu tętniak mózgu który wcześniej nie dawał żadnych objawów. Lech zmarł mi na rekach. Synek go nie pamięta nawet, a miał cudownego i kochającego tatę. Lata mijają a rany się nie goją. Miłość zostaje, a samotność choć boli jest lepsza od udawanej miłości. Nie wiem jak przetrwać następne lata . Nasz syn jest cudowny- dla niego żyję ale zmaganie sie z trudami dnia codziennego jest okropne, brak męża jest straszny...tylko synek mnie tu trzyma. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siostra111
Witam, strasznie tu cicho ostatnio. Mam nadzieję, że tylko z powodu coraz mniejszej ilości nowych młodych wdów, a te już istniejące liczę że "znośnie" radzą sobie w życiu przesiąkniętym bólem. Czas wakacji to piękny czas i straszny czas. Łzy w oczach na plaży kiedy patrzysz na bawiące się pary z dziećmi, Ty jesteś tam żeby odpocząć od myśli, a myśli kłębią się z podwójną siłą, ale trzeba żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlodawdowa
minie 6 miesięcy od śmierci mojego męża i czuję że teraz dopiero zaczynają się dla mnie schody. Może dotarło do mnie że nie wróci nie mogę sobie ze sobą poradzić wszystkie ważne daty zbiegły sie w ostatnim czasie urodziny córeczki męża nasza 6 rocznica ślubu . Straszny był ten czas dla mnie i zaczęłam częściej płakać czego wcześniej nie robiłam. Może potrzebuje fachowej pomocy. Zyje jak w letargu wszystko kręci się wokol naszej coreczki pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agab2
witam, postanowilam tu napisac. minelo prawie poltora miesiaca odkad odszedl moj mąz. mial 36 lat, powiesil sie, zostawil dwoje dzieci 9 lat i 2 lata. wiem, ze kochal nas ponad zycie, wyczekiwal na synka, byl jego szansa, jak mowil, nadzieja, a mimo to przyszedl dzien, w ktorym wszedl w ten tunel i ... nie dopuscil zadnej innej mysli do siebie, tak to widze i mysle ze tak bylo , cala rodzina tak mysli, zrobil to po alkoholu. kilka razy probowal, ale zawsze mowil ze idzie ... zawsze po alkoholu, ja szlam za nim, raz byl w takim stanie- jak zahipnotyzowany , nie widzial ze stoje przed nim, ze go potrzasam , dopiero ocknal sie za jakas chwile, wrocil normalny wzrok... a teraz nikogo przy nim nie bylo. widzialam przeciez te oczy, te same bledne oczy jak wychodzil z domu... i nie moge wybaczyc sobie ze sie wtedy nie domyslilam, ze nie skojarzylam, ze cos uspilo moja czujnosc. dzis wiem, ze wysarczylo bym go zatrzymala, zwyczajnie wziela za reke , przespalby sie i na drugi dzien bylby zly na siebie jak nieraz za to co chcial zrobic. mial depresje, nie leczyl jej, mimo ze go prosilam, rozmawialismy czesto gdy byl trzezwy na temat jego stanu ( byl zmeczony. niedospany, mial brak apetytu, cukrzyce i do tego jeszcze pil niepotrzebnie). chcial uwolnic sie od picia, widzial , ze jest cos nie tak z nim, ze ma dziwne zachowania, a po pijaku o ym zapominal o tych rozmowach, przychodzila zlosc moja, jego, agresja.za dużo rzeczy zebralo sie w jedno, mimo ze zycie od nowa sie nam zaczelo ukladac, tego samego dnia gdy byl jeszcze trzezwy rozmawialismy o jego planach, cieszyl sie jak dzieciak ze za chwile wyjedzie w trase ... potem poklocil sie z ojcem, ze mna i wyszedl....... . chwila ciemni, zawężenie, załamanie i nie dopuszczenie do siebie zadnej innej mysli, bo wiem, ze gdyby dopuscil te pozytywy, ten sam dzien, mysl o synku o corce o tym ze tesknil do nas gdy wyjezdzal, ze zawsze byl zly na siebie za to co robil po pijaku , ze zawsze, zawsze zalowal, czesto dniami chodzil jak struty za to co bylo po pijaku, rowniez proby i przeklinal wodke ...wiem ze gdyby wtedy przyswiecila mu jedna mysl...wyszedlby z tamtad i na drugi dzien bylby zly ze wodka to spowodowala . dzis jest po drugiej stronie, mam nadzieje ...czuje go i wierze ze tak jest. pokazal mi sie chwile po tym jak go znalazlam , stal a raczej zawisl nade mna i patrzyl tymi trzezwymi oczyma na mnie z tym samym zalem, jak mial gdy trzezwial , potem czulam jak mnie przytula i wtedy odszedl. potem w snie mi opowiedzial ze nie chcial... ale potem zobaczyl swoja mame i juz bylo za pozno. wszyscy sa zgodni ze byl dobry uczynny, ludzie go lubili bardzo , w domu nie bylo klotni o nic innego tylko o jego picie, a tak byl cudownym facetem, zajmowal sie domem, dziecmi, mną . byl moim przyjacielem .odszedl w zlosci , bez slowa ostrzezenia, choc dzis wiem, ze myslal ze ja wiem co on chce zrobic, bo dopbnie na mnie patrzyl i te oczy.... zyje dalej bo wiem, ze on chce zebym przeprowadzila siebie i dzieci tak jak mialo to byc, ze to bylo chwilowe zalamanie, obled, ktremu nie umial sie obronic , impuls i zanik rozmumu, bo czlowiek w takim stanie nie jest w pelni umyslu i logiki . kocham go ale wiem, ze musze pozwolic mu odejsc. jak to uczynic? wiesz, ze byles zawsze jedyny, ze tylko ciebie kochalam i byles naj ...pomimo wad, ze dzieci cie kochaja, twoj synek sliczny jak ty, wyciaga raczki do nieba i mowi tato ... a corka pochyla sie nad twoim zdjeciem ... spoczywaj w pokoju moj aniele, przepraszam , ze wtedy nie stanelam w drzwiach, ze nie wiedzialam ,z e az taka masz depresje, bylam pelna wiary ze zwyciezysz, ze przejdzie to wszystko .mylilam sie. przepraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chciały byście pomóc sobie lub najbliższej rodzinie która straciła najbliższą osobę w takich lub podobnych wypadkach i dzisiaj jest im ciężko utrzymać się z jednej pensji lub rodzina nie może poradzić sobie z toczącą się sprawą w sądzie to piszcie na e-mail wellness.jg@interia.pl zrobimy wszystko co w Naszej mocy aby Wam pomóc. Pieniądze nigdy nie zwrócą ukochanej osoby ale mogą przez pewien czas zapewnić środki do życia. Analiza jest bezpłatna. Anna M. Reprezentant Europejskiego Programu Ochrony Prawnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Aby korzystać z programu, który zapewnia Bezpłatną Ochronę Prawną, medyczną, techniczną oraz psychologiczną, przed w trakcie i po zdarzeniu : wystarczy wypełnić druk rejestracyjny (załącznik) e-mail. Wpisać do książki własnego telefonu „AAAPOMOC nr 530-79-07-12 i informować o zaistniałej sytuacji zaraz po zdarzeniu a bezpośredni opiekun będzie informował o odpowiednich czynnościach nawet na miejscu zdarzenia. Usługa pomocy w trakcie zdarzeń dostępna jest bezpłatnie przez 24 h na dobę. Zainteresowane osoby proszę o kontakt e-mail w celu przesłania druku rejestracyjnego. Pozdrawiam Anna M. Reprezentant Europejskiego Programu Ochrony Prawnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam, moj tata zmarł gdy ja miałam poł roku moj brat 7 lat, moja mama zostałą sama, było jej ciezko, ale jest niezwykle zaradna kobieta. Od tego czasu mineły 33 lata , nigdy sobie na nowo nie ułozyła zycia, Moj tato zmarł na zawał. Bardzo Wam wspołczuje, mi czasami brakuje ojca, zastanawaim sie jakby potoczyło si emoje zycie gdyby zył....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama...
Witam Mam 26 lat,jestem w 6 miesiącu ciąży,mam też3 letniego Synka a Mój Mąż nie żyje...zginąl 2 miesiące temu... bezsensowna śmierć.. był na rybach wpadl do wody bo po ciemku zaplątał się o wędki a Odra przy brzegu ma prawie 3 metry głębokości.:( nie wiem co robić jak żyć i co dalej... bardzo sie Kochaliśmy Mąż tak pragnął drugiego Dziecka a nie bedzie mu dane go zobaczyć wychowywać...od początku ciąży pragnął ćoreczki Oliwki i tak będzie,niedawno lekarz powiedział że to Córcia a ja... nie wiem czy sie cieszyć czy jeszcze bardziej nie pogłębia to mojego bólu..Maż mial byc oczywiście przy porodzie tak jak gdy rodziłam Synka :(teraz to tylko mysle o tym by jak najdlużej chodzić w ciąży,panicznie boje sie iść do szpitala... Martwię się też o Dzidzie choć lekarz zapewnia ze wszystko jest wporządku.... Nie wiem też jal tłumaczyś Synkowi co stalo sie z Tatusiem??? bo dzieńw dzień pyta o Niego!! a to tak boli.... Ciągle tylko jedno pytanie - DLACZEGO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama...
Jeśli ktorejś z Was coś lub ktoś pomogł, lub macie jaki kolwiek sposob na ukojenie tego bólu (o ile kiedyś on wogóle minie lub da się to jakoś w inny sposób ogarnąć bo ja już chyba przestalam wierzyć w Boga po tym co się stało) to piszcie moj nr gg 37713167.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba nie ma skutecznego sposobu na poradzenie sobie z bólem, żalem, nienawiścią. Ja przynajmniej go nie znalazłam... U mnie niebawem miną 10 miesięcy samotności. Czas, w którym wszystko wywróciło się do góry nogami. Nagle świat mnie otaczający stał się obcy, niedostępny. Nie umiem zacząć działać. mam wrażenie jakby wszystko toczyło się dalej, a ja jako bierny obserwator stoję i patrzę i czekam...na co? Na śmierć! Codziennie błagam mojego męża aby mnie wziął do siebie... Dobija mnie tęsknota, rozmowy do ścian i czekanie na odpowiedzi. Ja wierzę w to, że On jest przy mnie, jakoś mi to pomaga! Jak ja chciałabym cofnąć czas i być z Nim w tym samochodzie... Każdego dnia kładę się z nadzieją, że już nie stanę... Po takim czasie wszyscy w około wrócili do swojego życia, wspominając Niunia raz na jakiś czas, a ja nie potrafię... Niby w towarzystwie innych ludzi staram się rozmawiać, uśmiechać się, innych, mam na myśli stały skład osób mnie otaczających. Udaję, gram aby ich nie martwić a potem idę na cmentarz gdzie mogę się wypłakać, wykrzyczeć, bądź taką moją oaza jest nasz dom, który też stracił duszę. Gwar, żarty, plany o gromadce dzieci prysły w jedną chwilę, teraz jest cisza, smutek, zaduma i wspomnienia- które tak bolą! Nie wiem czy kiedyś będzie inaczej- wątpię. Myślę, że musimy się przyzwyczaić do danego stanu rzeczy i tyle. Nigdy tego nie zrozumiemy i nie znajdziemy odpowiedzi dlaczego? Ja staram się o tym nie myśleć, wiem, że nie jestem sama. wiele kobiet i mężczyzn cierpi z tego samego powodu- mi to dodaje jakoś otuchy- pewnie to okropne. Przeraża mnie najbliższa przyszłość, jak ja mam sobie bez niego poradzić? Nie wiem! wierzę w to, że mi pomoże- już mi pomaga- wiem o tym:) Nie myślę o przyszłość, bo nie chcę jej mieć, nie chcę żyć, On musi mnie zabrać do siebie, tylko pewnie coś mam tutaj jeszcze do zrobienia... Chciałabym Wam pomóc,ale nie wiem jak... Nie umiem nawet pomóc sobie... Zostaliśmy sami i po co? Dlaczego wszyscy nie mogą być szczęśliwi? Nam to źródło szczęścia odebrano czego nie jestem w stanie pojąć! Trzymajcie się gorąco:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama...
Wlaśnie to mnie tez dobija ze wszyscy zachowują się już tak jakby nić się nie stalo,oni się już z tym pogodzili a ja wiem że tego nie potrafię i nigdy się z tym nie pogodzę... najgorsze jest jednak to ze ode mnie też tego oczekują,przeszkadza im to ze ciągle jestem smutna że jestem ciągle zdenerwowna krzyczę itd. ale jaka do holery mam być.... Mój świat legnął wgruzach a ja mam byś zadowolona... z czego niby...? to chore! tak wiem mam synka zdrowego,mądrego i tak podobnego do Męża to czysta jego kopia, mam drugą Dzidzię pod sercem Coreczkę ktorej tak pragnął i też mimo tych wszystkich przezyć jakie mnie spotkaly tojest z nią wszystko wporządku prawidlowo się rozwija ale to wcale nie koi bólu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj bardzo Ciebie rozumiem...u mnie jest podobnie... Jak płaczę to ciągle słyszę dlaczego? Dla mnie to oczywiste, jak można jeszcze pytać? Nauczyłam się udawać dla innych, ale kosztem obrzydzenia do samej siebie, bo to nie jest zgodne z tym co czuję! Jak słyszę komentarze typu, że lepiej wyglądam, że odżyłam itd to krew mnie zalewa! To,że czas sprawił, że ciało zaczyna dochodzić do siebie to nie znaczy, że to co we mnie też jest ok! Jak mnie to wkur.... Ale oczywiście najwięcej mają do powiedzenia Ci, którzy najmniej ze mną przebywają! Tak zawsze było i będzie! Marzyliśmy o dzieciach, oj bardzo, nie udało się (co mnie dobija strasznie)dlatego zazdroszczę każdemu kto je ma, ale wiem też że nie jest to lekarstwo na sytuację, w której się znalazłyśmy. Pewnie niekiedy jest jeszcze trudniej niż osobie samotnej, ale dzieci to żywa pamiątka po osobie która odeszła... Nie przejmuj się tym co mówią inni, nie mają prawa niczego od Ciebie oczekiwać, każdy radzi sobie inaczej... Inni nie mogą zawładnąć Twoim życiem, ty sobie narzuć tor po którym będziesz chodziła i tempo... Osoby, które nie zaznały tak ogromnej straty nigdy nas nie zrozumieją i może lepiej niech nawet nie próbują. Życie jest niesprawiedliwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
krhr2010 Ja jechałam razem z mężem w samochodzie... On zginął ja przeżyłam. Wolałabym się nigdy nie wybudzić i nie usłyszeć tych słów że mój mąż nie żyje Ja też proszę męża by zabrał mnie do siebie bo sama nie potrafię odebrać sobie życia. Chociaż tak bardzo nie chce mi się żyć. Jestem już strasznie zmęczona tym życiem. A jednak trwam. Już od ponad 2 lat.Mój świat po śmierci męża składa się z dwóch części.Pierwsza to ta kiedy jestem z ludźmi, czy to w pracy, sklepie, ze znajomymi czy rodziną gram rolę "pogodzonej z losem". Wykonuję wszystkie te rzeczy które powinnam, robię to czego się ode mnie oczekuje, uśmiecham się. Chyba jestem niezłą aktorką bo już coraz rzedziej słyszę pytanie czy u mnie wszystko w porządku a coraz częściej stwierdzenie że "dobrze wyglądam" (cokolwiek by to znaczyło). I jest ten drugi świat który pochłania mnie jak tylko się zatrzasną za mną drzwi mieszkania. To moja samotność, nieprzespane, przepłakane noce kiedy ściskam Jego koszulkę skropioną Jego ulubionymi perfumami. To całe godziny spędzone na oglądaniu wspólnych zdjęć i filmików, rozmyślaniu o tym co było i o tym czego już nigdy nie będzie, o tym dlaczego On albo dlaczego nie ja, marzeń na jawie co by było gdyby, próby odpowiedzi na tysiące pytań kłębiących się w mojej głowie, na które nie ma przecież odpowiedzi... Takie dwie różne osobowości we mnie siedzą, takie sprzeczne ze sobą. A żadna z nich nie jest tamtą dziewczyną sprzed wypadku, która tak bardzo kochała życie i wierzyła że słowa "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" znajdą swoje spełnienie dopiero za kilkadziesiąt lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochane dziewczyny
Nie mam dla Was slow pocieszenia bo nie ma takich, nie istnieja.lzy plyna mi same ,przytulam was mocno wszystkie.Ja mam meza i nie wyobrazam sobie...Tylko tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kapa świata.
Po chuj piszecie Dziewczynom, które dotknęła taka straszliwa tragedia, że macie mężów i nie przeżyłybyście, gdyby coś się im stało albo, że dziś wieczorem się do nich przytulicie itp. Normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera na Waszą głupotę. Zero jakiejkolwiek empatii. Jak Wam smutno to napiszcie, że współczujecie bardzo i tyle, naprawdę nie musicie opisywać swego życia. Ludzie to są jednak beznadziejni na maksa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Sun 89 Opisałaś rewelacyjnie co dzieje się umie... oj bardzo podobnie to wszystko wygląda... piszę to, bo nie można nazwać życiem takie trwanie i oczekiwanie na śmierć... Źle mi... Ja tak samo nie jestem tą osobą, którą byłam przed wypadkiem męża. Każdego dnia poznaję siebie na nowo, czasami wstyd mi za samą siebie, a czasami stwierdzam, że stawiłam czoło czemuś co było niegdyś dla mnie niemożliwe. Tak jak już pisałam, mam jednak do siebie obrzydzenie za to "podwójne" życie... Dwojaka osobowość, choć jeszcze nie wychodzi mi owo udawanie zbyt dobrze, gdyż zdarzy się, że rozpłaczę się przy bliskich, bądź spotkamy się na cmentarzu, gdzie ja jestem w trakcie wylewania łez i wykrzykiwania żalu... Ahhh czy kiedyś będzie normalnie? Nie wiem... Najgorsze są te nieskończone ilości pytań, pozostające bez odpowiedzi. Kochane trzymajcie się:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
Był czas kiedy zmobilizowałam wszystkie swoje siły i stwierdziłam że coś muszę zrobić z tym swoim życiem, przeorganizować je jakoś. wydawało mi się że dam radę poskładać to rozsypane życie, dopóki sobie nie uświadomiłam że właściwie nie ma już czego składać. Zginął mój mąż a razem z nim wszystkie plany na przyszłość, marzenia, ta zwykła nasza codzienność. Nic już nie zostało. To chyba był ten najgorszy czas (chociaż może najgorsze jeszcze przede mną), to brutalne zderzenie się z rzeczywistością i uświadomienie sobie co to tak naprawdę oznacza że On zginął. To oznacza, że już NIGDY Nigdy Go nie zobaczę, nie przytulę, nigdy nie będziemy mieli dzieciTyle miał planów i już żadnego z nich nie zrealizuje. Bardzo złościło mnie to że świat gnał dalej do przodu, że się nie zatrzymał w chwili gdy skończyło się Jego życie. A teraz wydaje się że ja też się dostosowałam i idę do przodu razem z całym światem. Ale tylko pozornie. W mojej samotni nadal jestem w przeszłości razem z moim mężem. Tonę we wspomnieniach. Tylko że one coraz bardziej blakną, coraz więcej jest luk w pamięci. Chociaż wciąż pamiętam kształt Jego paznokci, jego ciepły głos to czasem wydaje mi się że minęły już całe wieki od czasu kiedy byliśmy razem. Chyba tak bardzo przesiąknęłam już rozgoryczeniem i pustką, że patrząc na zdjęcia trudno mi uwierzyć że ta uśmiechnięta dziewczyna to ja. Że kiedyś byłam szczęśliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niuniek to była prowokacja
podłącza się pod rózne tematy i sobie kpi,dajecie sie nabierac jak cielaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam i pozdrawiam wszystkich gorąco! Widzę że temat zrobił się nie tylko kobiecy więc i ja się udzielę. Od dawna czytam ten temat i w końcu postanowiłem podzielić się swoimi doświadczeniami może komuś w ten sposób pomogę. Mam 35 lat. Nie całe trzy lata temu moja żona zginęła w wypadku samochodowym. Byliśmy ze sobą 11 lat z czego 5 po ślubie. To był dla mnie cios którego nie udźwignąłem. Nie mieliśmy dzieci więc pozostałem sam jak palec. Póki trwały wszystkie sprawy, formalności musiałem jakoś funkcjonować. Kiedy wszystko ucichło i przyszła jesień i zima kiedy wracałem do pustego, ciemnego domu, codziennie przejeżdżając obok miejsca wypadku mój stan psychiczny z dnia nadzień się pogarszał. A i tak był tragiczny. Przeżywałem to samo co wy wszyscy więc nie będę tego opisywał. Nastrój poprawiałem sobie alkoholem a zasypiałem dopiero po silnej tabletce nasennej. Nie mogłem spać, jeść, jedyne co mi smakowało to papierosy. Chudłem i marniałem w oczach. Moje życie nie miało żadnego sensu chociaż próbowałem go szukać na różne sposoby. Pewnego zimowego wieczoru stwierdziłem że jest ze mną bardzo źle i coś z tym muszę zrobić. Na samobójstwo byłem za słaby więc zacząłem szukać pomocy. Zacząłem od psychologa jednak on mi nie pomógł. W końcu trafiłem do neurologa ze specjalizacją z psychiatrii. Diagnoza była jednoznaczna: głęboki pourazowy zespół depresyjno- lękowy. Dostałem leki i oczywiście kompletny zakaz alkoholu:-) Pierwszy tydzień chodziłem jak otumaniony i najchętniej cały czas bym spał ale po kilku dniach te objawy minęły. Po trzech tygodniach już całkiem nieźle funkcjonowałem. Przełom nastąpił po dwóch- trzech miesiącach. Zacząłem porządnie się wysypiać, wrócił apetyt a nastój poprawiał się z dnia nadzień. Czułem że staję na nogi. Pod wpływem impulsu wykupiłem wycieczkę i poleciałem sam na dwa tygodnie do Egiptu. Niesamowicie mi to dobrze zrobiło. Wróciłem, sprzedałem dom, kupiłem nowy i zacząłem nowe życie. Po roku odstawiłem leki, stwierdziłem że już dam sobie radę sam. Zacząłem otwierać się na nowe znajomości i próbować budować nowe związki. Kilka mniej lub bardziej udanych prób i zaczęły nawet pojawiać się pierwsze uczucia. I chociaż dziś nie mam nikogo to jednak z ogromną nadzieją i wiarą patrzę w przyszłość i nie tylko wierzę ale jestem przekonany że w końcu znów będę szczęśliwy. Założę nową rodzinę i doczekam się upragnionego dziecka. A dla was mam radę. Jeśli po roku wasze nastawienie do życia się nie poprawia lub wręcz pogarsza to szukajcie pomocy. Jeśli nie dajecie sobie rady, wasze życie nie ma najmniejszego sensu, nie możecie jeść, nie macie snów (co też jest objawem depresji) nie czekajcie i udajcie się do lekarza. Na chorobę duszy i umysłu są już skuteczne leki czego jestem dowodem. Jeśli jest ktoś z Warmii i Mazur to mogę dać namiary na dobrego lekarza. Jeśli ktoś ma ochotę popisać to podaję maila: drlk@wp.pl Życzę wam przede wszystkim dużo sił i wytrwałości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To już albo dopiero miesiąc jak go nie ma. Jak żyć dalej? Wszyscy mówią jesteś młoda jeszcze sobie ułozysz zycie. Ale ja nie chce nowego zycia, chce stare. A moja córeczka, ma dopiero 3 msc i nigdy nie będzie miała taty. Tak długo czekałam na niego, przeznaczenie postawiło nas na wspólnej drodze. Dlaczego moje szczęście trwało tak krótko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×