Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

konwalia f

Jedzenie kompulsywne - komu jeszcze marnuje zycie?

Polecane posty

Gość schizokratessa
Oj ja to juz od pewnego czasu nie wchodze na wagę... Dzś u mnie koejny mały sukces. Byłam w sklepie,. Bardzo, bardzo chciałam się objeść, ale się jakimś cudem powstrzymałam :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gratulacje Schizokratessa! :)) Takie momenty mocno cieszą, kiedy się wie, że było się o krok od zażarcia a jednak się udało :) No to trzymam kciuki, żeby do końca dnia było już ok, bo o tym co będzie w kolejnych 24h nie ma sensu na razie myśleć :), tzn tylko jeśli chodzi o kompulsy. Ja już na wagę też nie wchodzę :D Głupie urządzenie :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ......sssss.......
Alene Kurcze wiesz co zgadzam sie ze wszystkim co napisalas. Niestety czasem mysle, ze my mamy gorzej niz alkoholicy. Tzn. pod tym wzgledem, ze czlowiek nie potrzebuje alkoholu, zeby zyc natomiast jedzenia tak. Mi od wczoraj po glowie latala ta czekolada i tak sobie pomyslalam, ze skoro juz mam sie nawpieprzac to chociaz jakiejs bezcukrowej a tu sie okazalo, ze jak poszlam na zakupy to wykupilam polowe tego co bylo :/ Dizaster normalnie. Niestety jest to nalog, no co zrobic. W lipcu bede miala juz prawdopodobnie prace, to pojde do jednej babki na terapie, ona przyjmuje prywatnie wiec musze miec kase. Dziewuszki.... mimo wszystko musimy wierzyc ze bedzie ok, bo to ze jest beznadziejnie to wiemy ale musimy myslec, ze moze byc lepiej, tylko trzeba wziac sie jakos za siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Ten post wyzej to moj, zapomnialam zmienic nick ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Ten post wyzej to moj, zapomnialam zmienic nick ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Abstynencja... ale tak ciężko sobie wyobrazić, że już miałabym w ogóle nie jeść słodyczy .. przynajmniej dla mnie jest to raczej nierealne, chociaż jak najbardziej logiczne.. ja narazie od kilku dni jestem czysta :) tylko, że nie mam do końca satysfakcji, bo cały czas myślę, że jak już wytrzymam wystarczająco długo, to... urządzę sobie super napad! i to jest chore.. a i wiecie co? ostatnio podłapałam jedną myśl, z czyjejś wypowiedzi o kompulsach. Nie powinnyśmy myślami za bardzo wybiegać w przyszłość, tzn mówić sobie, że już nigdy nie będę jeść tego, albo, że od dzisiaj do końca miesiąca nie jem np. słodyczy. Lepiej jest sobie tą abstynencję porcjować :) tzn, wstajemy rano i myślimy- dzisiaj (dokładnie przez kolejne 24 h) nie będę się obżerać. I potem kolejnego dnia tak samo i tak dalej... ja obecnie próbuję to przełożyć na praktykę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No niby my musimy jeść a alkoholu pić nie trzeba, z tym że to chyba jest tak, że tylko niektóre produkty uwalniają w nas reakcję obżarstwa i każda z nas ma inne. Ja np. jedząc sałatkę z kromką razowego pieczywa, jak mi zaleciła dietetyczka w ramach lunchu nie mam ochoty na więcej. Są różne zapalniki, np. nieprzestrzeganie żadnego planu jedzenia, przemęczenie psychiczne. To chyba jest tak, że nie jedzenie ogólnie wywołuje u nas żarcie tylko pewne zapalniki, których musimy unikać jak alkoholicy alkoholu. Może warto nad nimi pomyśleć i nie kusić losu... Ja już się nie łudzę, że po jednym kawałku ciasta przejdę do porządku dziennego. Muszę wyrzec się kompletnie słodyczy tak jak i wieczornego jedzenia, po którym też prawie zawsze mam obżarstwo. Terapia to na pewno świetna sprawa, na którą ja na razie nie mogę sobie pozwolić z powodu finansowego głównie, ale gdyby nie to, od razu chwyciłabym za telefon i zapisała się na wizytę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ano to fakt, też właśnie wyczytałam, że nie można sobie z góry zakładać, że np. przez miesiąc nie będę się obżerać, tak jak ja to zrobiłam na początku i postaram się tego przestrzegać. Coś w tym musi być, bo jak rzucałam palenie to powiedziałam sobie, że nie rzucam na wieki, nosiłam przy sobie papierosa i powiedziałam sobie, że w każdej chwili mogę sobie po niego sięgnąć. Czasami mi się chciało, ale mówiłam sobie wówczas, że po co dzisiaj... może wytrzymam do jutra, może jutro będzie mi bardziej potrzebny, a może mi się odechce i takim sposobem nie palę do dziś od marca :). Oleczka to jest właśnie trudny pierwszy krok - uświadomienie sobie, że z pewnych produktów trzeba całkowicie zrezygnować... ale z drugiej strony ja zawsze chciałam odzwyczaić się od słodyczy tak dla zdrowia, ale brakowało mi silnej woli. Może teraz będzie łatwiej jak wiem, że jest mi to zabronione. Wychodzenie z tego dziadostwa będzie pewnie dosyć ciężką pracą, ale na dobre nam to wyjdzie, dla duszy i dla ciała :) Weźmy pod uwagę, że już maj! A tak btw. planowanie obżerania jest masakrayczne, też tak miewam oO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ......sssss.......
Kurcze nie pomyslalam o tym. Brzmi rozsadnie, tylko mi sie wydaje ze raczej tutaj chodzi wlasnie o stan psychiczny a nie konkretne jedzenie- przynajmniej w moim przypadku, bo potrafie np. zjesc 3 kostki czekolady i nie jesc wiecej. Sa jednak i takie dni jak dzisiaj, kiedy zjadlam polowe sklepu... no i zauwazylam, ze czulam przez caly dzien niepokoj i zdenerwowanie. Raczej jestem sklonna ku temu, ze zapalnikiem jest tutaj stan psychiczny w danym momencie a nie konkretne jedzenie. U mnie nie ma reguly :( zaluje, bo gdybym wiedziala ze po zjedzeniu czegos tam dostane napadu to poprostu nie jadlabym tego. Heh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Kurcze nie pomyslalam o tym. Brzmi rozsadnie, tylko mi sie wydaje ze raczej tutaj chodzi wlasnie o stan psychiczny a nie konkretne jedzenie- przynajmniej w moim przypadku, bo potrafie np. zjesc 3 kostki czekolady i nie jesc wiecej. Sa jednak i takie dni jak dzisiaj, kiedy zjadlam polowe sklepu... no i zauwazylam, ze czulam przez caly dzien niepokoj i zdenerwowanie. Raczej jestem sklonna ku temu, ze zapalnikiem jest tutaj stan psychiczny w danym momencie a nie konkretne jedzenie. U mnie nie ma reguly :( zaluje, bo gdybym wiedziala ze po zjedzeniu czegos tam dostane napadu to poprostu nie jadlabym tego. Heh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jeszcze dokładnie jak to jest, sama się dopiero uczę o tej chorobie, bo jak to inaczej nazwać... Kolejną rzeczą, jaką wyczytałam jest to, że zapalnikami są właśnie pewne stany, w wyniku których zaczynamy żrec... Takie jak zdenerwowanie, zmęczenie, odczucie osamotnienia i głód. Musimy się starać nie doprowadzać do takich stanów, nie przeciążać organizmu ogólnie, bo to zgubne dla nas, a jeśli do tego dojdzie, bo wiadomo różnie w życiu bywa, trzeba się "zatrzymać", zdać sprawę z tego całego mechanizmu żarcia w takich sytuacjach i zastanowić dlaczego czujemy się źle psychicznie, jak to rozwiązać, co się stało, że doszło do takiego stanu. Czy było to niezależne od nas. Samo myślenie nad tym zajmie nam trochę czasu, podczas którego może odechcieć nam się opychania a także wiele zrozumieć. Jeśli jest wówczas potrzeba wygadania się a nie ma komu to można tutaj zajrzeć i się wypisać. Ja chętnie służę pomocą, choć jeszcze sama jej potrzebuję, ale może pomagając innym, pomogę też sobie. Buźka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
Obżerająca się Anonimowa: dzięki bardzo za wsparcie! mieszkam w zachodniopomorskiem. Alene: właśnie takie zapalniki są najgorsze, bo wpada się w taki ciąg. Jak czuję, że przerasta mnie jakaś sytuacja to zazwyczaj mam wyjęty tydzień z życiorysu, bo spędzam go na jedzeniu i użalaniu się nad sobą ;). Wczoraj czułam się okropnie, dzisiaj zmusiłam się wyjść do ludzi. Może to nie był najlepszy pomysł, bo wybrałam się na ogromną tortillę, ale nie miałam napadu. Wieczorem zjadłam kolację i teraz czuję ssanie w żołądku. Mimo wszystko postaram się teraz zasnąć bez żadnego jedzenia. Szczerze mówiąc wczoraj byłam kompletnie roztrzęsiona, a w moim przypadku stres+złość=napad. Wieczorem wzięłam coś na uspokojenie i udało mi się jakoś zasnąć. Chociaż to też nie jestem dobre wyjście. Dzisiaj już ochłonęłam i też jakoś nie jest mi za wesoło, ale jutro będę mieć w miarę zajęty dzień, to pewnie nie będę się koncentrować na jedzeniu i problemach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Aklak- nie ma sprawy :* mamy wszystkie przerypane i musimy sie wspierac. Alene- dobrze prawisz z tymi stanami. Ja jem kiedy jestem zdenerwowana. Tutaj jest cale sedno sprawy, widzisz .... wiesz, ze psycholog nigdy nie pomoze sobie i bliskim?? dlatego, ze nie ma tyle dystansu co do obcej osoby. Analogicznie- Ty mozesz pomoc mi, czy innym osobom- rozmawiajac z nami ale sobie to juz marne szanse. Przepraszam, ze tak pisze ale przerabialam to sto tysiecy razy. Wiele razypomoglam komus w potrzebie, w dolku psychicznym a sobie nie pomoglam nigdy, dopiero rozmowa z kims mi pomagala. Niestety nasz problem jest troche bardziej zlozony. Jesli ktos (tak jak ja) ma zaburzenia nerwicowe i w efekcie napady obzarstwa, to w tej sytuacji nie mozna skupic sie na leczeniu objawow, czyli napadow jedzenia a przyczyny, czyli nerwicy. I tutaj juz jest praca dla psychologa. W zaburzeniach wszelkiego rodzaju zwiazanych z psychika niestety nie jestesmy same w stanie sobie pomoc. Mechanizmy ktore uaktywniaja nam sie w czasie naszych kompulsow sa naprawde bardzo zlozone i skomplikowane. Reasumując: nawet kompuls moze byc tylko efektem jakiejs choroby, ktora wyleczona leczy takze to co wydaje nam sie głownym problemem, w tym przypadku napadem jedzenia. Zlikwidujmy przyczynę a skutki same znikną. :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Dobranoc Dziewuszki odezwe sie jutro. A tak BTW nie wiem jak u Was ale u mnie zaczynaja sie jutro Juwenalia wiec jest to znakomity pomysl, by wyjsc z domu i sie troche ruszyc i w rezultacie spalic troge tluszczyku ;-) no i wypic pifffko i swietnie sie bawic. Głowa do góry, bedzie ok :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Absolutnie Absurdalna
Ja chciałam zapytać jak sobie radzi Ola...? rozpoczełyśmy naszą "czystośc" jakoś tak w tym samym czasie... U mnie to już 10 dzień ... i trzymam się dość dobrze... nie mam kompulsów...i nie myśle o nich zbyt czesto , czasami mam pretensje do samej siebie ze zjadłam za dużo ale winie wtedy moje łakomstwo ... Ogółem to mam teraz jakiś schiz. najchętniej codziennie chodziłabym na basen po obiedzie. Jak popływam czuje sie taka niebiańsko lekka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Absolutnie Absurdalna, to super, że się trzymasz i dajesz radę w czystości! :) U mnie na szczęście też nadal ok, jak narazie napadów nie było. I to fajne uczucie, kiedy wieczorem można samą siebie pochwalić, że wytrwałam, niż tak jak po napadzie, wyrzuty sumienia i mówienie sobie jaka to jestem beznadziejna. Ale niestety nie wszystko jest takie kolorowe.. Tzn. czystość dochowana fizycznie, ale nie psychicznie. Jednak cały czas po głowie panoszy się myśl, o wielkim i pysznym napadzie jaki sobie urządzę w nagrodę, za 2 miesiące (nie mam pojęcia skąd nagle taki termin mi się nasunął). Jak więc widać moje myślenie jeszcze nie jest "zdrowe". Ale mam nadzieję, że z czasem ta myśl przejdzie, a że wyznaczyłam sobie akurat ten termin dwóch miesięcy, to organizm się już zdąży przyzwyczaić do nowego, zdrowego trybu jedzenia i do napadu nie dojdzie. No ale za dużo znowu o tym planowaniu, narazie trzeba brać wszystko dzień po dniu. A co do basenu, to przecież bardzo dobrze :) ja sama nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu się przełamię i pójdę popływać, bo właśnie uwielbiam zwłaszcza to uczucie lekkości, o którym mówisz. Mam nadzieję, że reszcie dziewczyn też dobrze idzie i pamiętajcie, że nawet jeśli wydaje się to niemożliwe, bo ogarnia człowieka dół i to poczucie beznadziejnośći, to i tak warto spróbować patrzeć na pewne rzeczy, chociaż z odrobiną optymizmu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozsupłana
Za mną 2 i pół roku męczarni z kompulsywnym, które zaczeło się nagle z dnia na dzień ale odchodzić już tak łatwo nie chce. Nie jestem naiwna, wiem że wyplątanie się z tego nie będzie proste, wiem, że każdy obiecywał sobie wiele, nie raz i nie dwa razy- moje obiecanki sięgają na pewno liczb dwu-trzycyfrowch. Nie zanierzam się jednak poddać, nie zacznę też od jutra- zaczynam teraz. Nie wiem co przede mną, nie mam pewności, ale mam szacunek do słów które właśnie napisałam, szacunek do was które zmagają się z tym problemem i to daje mi siłe na rozsupłanie się. Udowodnie sobie i Wam, że jesteśmy w stanie z tego wyjść:) Dzień 1 czas zacząć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Rozsupłana, pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki, za Ciebie i zresztą za nas wszystkie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dada251
Witam wszystkich. Piszę tu, ponieważ mam dokładnie taki sam problem co Wy. Kilka dni temu znalazłam na internecie hasło 'jedzenie kompulsywne' i zaciekawiło mnie co to takiego. Kiedy zaczęłam to czytać, załamałam się. Wszystkie objawy idealnie do mnie pasowały.. Od kilku miesięcy usiłuje nieudolnie walczyć z moją wagą. Jakiś rok temu zaczęłam strasznie dużo jeść. W dodatku kompletnie się nie ruszałam.. siedziałam przed kompem bądź przed TV i jadłam. Powiedziałam o tym obżarstwie moim rodzicom. Teraz dopiero dotarło do mnie, że nie mam w nich kompetnie żadnego wsparcia. Podjęłam drugą próbę. Usłyszałam że zmyślam sobie choroby i że oni mają tego dość. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie potrafie nie jeść jak kiedyś. Nie wiem co zrobić. Brakuje mi sił żeby walczyć z tym wszystkim:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wantbeslim
skąś to znam. wiele osób tak ma. ja nie mogę opanować się czasem od slodyczy. tyle,że dziwne jest,że moje koleżnki jedzą znacznie więcej i słodyczy,i fastfoodów i są znacznie szczuplejsze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Absolutnie Absurdalna
... ja mam tak ze jak widze efekty moich cwiczeń i zdrowego jedzenia które stosowałam przez jakiś czas to zaczynam sobie pobłażać , czekolada , batonik , drożdzóweczka , ...... a co mi tam... schudłam przecież to nalezy mi sie nagroda..co nie? chora mentalność nie mam kompulsu jak narazie ale i tak jem zdecydowanie za dużo słodkości ;/ każdemu polecam basen... wiem że to nie jest sposób na kompulsy ale na pewno na przyspieszenie metabolizu . Po basenie jak coś zjesz "porządnego" to przelatuje przez ciebie tak że po poł godziny biegniesz do klopika... ;D okej wie obejdzie sie bez szczegółów .... w kazdym razie naprawde znalezeinie sobie wolnego czasu na ten sport jest dobrym pomysłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
Ja nawet nie umiem pływać :(. Uczyłam się kiedyś w szkole, ale wiadomo, jak tam nauka wygląda. W sumie to nie było nikogo do nauki, więc cały czas spędziłam próbując opanować strach (byłam wtedy dużo niższa nawet ten 1,70 był dla mnie ogromnie wysoki). Ogólnie nauczyłam się pływać z pomocą deski ;). Trzeba by się było zapisać, ale u mnie w mieście basen jest raczej brudny, dużo ludzi się zaraża brodawczakiem...A do jeziora też lepiej nogi nie wstawiać. Chociaż, liczę na to, że uda mi się przeprowadzić do większego miasta jeszcze w tym roku. Ostatnie dni, jakieś były spokojnie względne dla mnie. Nie jadłam, aż tak dużo, chociaż dzisiaj byłam bliska, ale dałam radę. Ale też sobie na sporo pozwalam. Jak zgubię kilka cm to stwierdzam, że jedna tortilla nie zaszkodzi, dwa cukierki też, kawałek ciasta i tak zrzucę. Ale w końcu go nie zrzucam. W każdym razie końcówka kwietnia była dla mnie gorszym okresem od kilku dobrych miesięcy, nie ma co - zaczynam jakąś dietę i ćwiczenia. Chyba zacznę ćwiczyć jakieś 8 minut, takie śmieszne ćwiczenia z youtube.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Absolutnie Absurdalna
Za dwa tygodnie jade z rodzicami do Grecji a tam w hotelu jest stół szwedzki ,pyszne żarełko no i bierzta ile chceta... zamiast sie cieszyć że jade za granice do innego kraju to jestem podłamana i boje sie że to bedzie dla mnie zabójcze. Pozatym... te letnie ciuchy ... ; / okropność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Jeszcze dwa dni temu pisałam tutaj o swojej czystości, jak to jest fajnie, o optymizmie i w ogóle.. mam ochotę się na głos roześmiać jak teraz patrzę na ten wpis Z pozoru dzień zaczął się normalnie, wszystko było ok, potem ogarnęła mnie jakaś cholerna irytacja. Denerwował mnie tłok na ulicy i w autobusie, otaczające mnie zewsząd chude dziewczyny a na dodatek co krok wpadałam na jakąś całującą się parę. Poczułam się cholernie zła, samotna i sfrustrowana. To był impuls. Bez żadnego planowania, wielkiej wyprawy do sklepu ani ekscytacji. Weszłam do domu i nagle (jak słowo daje kiedy przekręcałam klucz wcale tego nie planowałam!) automatycznie podeszłam do lodówki. Nawet nie zdjęłam butów tylko od razu zaczęłam pochłaniać wszystko co było w lodówce. Nieważne było co, jadłam rzeczy których nawet nie lubię. Chociaż "jadłam" to chyba zbyt cywilizowane słowo, jak na to jak to wyglądało. Po prostu czułam, że muszę w siebie wpychać i wpychać i wpychać.nie odczuwałam nawet żadnej przyjemności z jedzenia. A potem.. cóż to co zwykle. Wycieczka do kibla, udało mi się wyrzygać tylko jakąs śmiesznie małą część z tego wszystkiego. Poczułam się więć jeszcze gorzej i żeby ukarać samą siebie za swoją beznadziejność, żeby sobie jeszcze dowalić, poszłam żreć dalej. Teraz... nie wiem co jest teraz. Jakaś pustka mnie otacza. Chociaż nie, ta pustka wypełniona jest poczuciem beznadziejności, porażki, obrzydzenia, nienawiści do samej siebie i płaczem. Nie mam już siły. Nie potrafię znaleźć wyjścia. Zaczynam zastanawiać się nad terapią. Ale bezpłatnie to chyba bez sensu, i tak pewnie czeka się nie wiadomo ile, a pozatym nie mam jakoś do tego zaufania. Prywatnie wizyta kosztuje ok 80 zł, a wiedząc, że w moim przypadku wizyt z całą pewnością będzie musiało być więcej (jedno magiczne spotkanie raczej nie załatwi problemu), chyba nie bardzo mogę sobie na to pozwolić.. Nie wiem już sama. Jest mi ze sobą tak cholernie źle, że nie mogę na siebie patrzeć. Nienawidzę swojego ciała, swojej twarzy i swojej chorej psychiki. Po prostu wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość charlotte..
oleczka, trzymaj się :) jeżeli studiujesz, to może są psycholodzy w przychodniach dla studentów? w Poznaniu przynajmniej takowi są. może jeżeli to tylko dla studentów to nie czeka się tak długo.. ja jakiś czas temu znalazłam prywatną poradnie w Poznaniu. napisałam maila i odpisali, że psycholog, która zajmuje się zaburzeniami odżywiania, w tym właśnie BED, bierze 100 zł za wizytę;/ ale na bezpłatną też się (jeszcze) nie zdecydowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
Absolutnie Absurdalna - ale pomyśl o tym, że spalisz jakieś kalorie w wodzie albo zwiedzając! Poza tym kuchnia śródziemnomorska to w dużej mierze pyszne sałatki. W tamtym roku na wakacjach schudłam kilka kilogramów, a jadłam głównie sałatki i jakieś lekkie dania, dużo chodziłam. I poza tym będziesz na wakacjach i przynajmniej w moim przypadku oznacza to mniej "zapalników" do obżerania się. I zobaczysz, ilu jest na plaży grubych ludzi. Mi to podniosło trochę samoocenę, bo nie czułam się jedynym wielorybkiem ;). Życzę Ci udanego wypoczynku! oleczka20 - przede wszystkim się trzymaj! Przeczytaj sobie swój post z 15:05, napisałaś tam mądre słowa: "pamiętajcie, że nawet jeśli wydaje się to niemożliwe, bo ogarnia człowieka dół i to poczucie beznadziejnośći, to i tak warto spróbować patrzeć na pewne rzeczy, chociaż z odrobiną optymizmu"! Chyba najgorszym wyjściem jest rozpamiętywanie tego, co się zdarzyło. Ja dzisiaj też miałam taki okropny dzień. Wszystko mnie wkurzało i nawet wkurza mnie teraz to, że muszę przyznać, że mnie to wkurzało. Chyba szukam sama jakiegoś usprawiedliwienia, bo wybuchłam na niewłaściwą osobę. Jutro będę cały dzień na nogach i dostałam okres :/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość novally
Hej dziewczyny! trochę mnie tu nie było znowu (ciężko u mnie z systematycznością jeśli chodzi o wpisy na forum;/), a widzę, że sporo się tu działo, nowe "obżartuszki" dołączyły, więc nasze grono rośnie w siłę. Szkoda tylko, że nie ma wśród nas żadnej takiej, która zakończyła z powodzeniem walkę z BED. Jeśli o mnie chodzi, to było ok dopóki nie wróciłam do domu na długi weekend - bo tam tort urodzinowy, kilka rodzajów placków, pyszne obiadki, kawki popołudniowe itp. Dlatego też regularność posiłków "troszke" się zaburzyła, nie wspominając o wielkościach porcji;/Wróciłam do mieszkania na studiach i oczywiście byłam poirytowana swoją słaba wolą, więc na dobicie pochłonęłam litr lodów(były pyyyszne;D). Ale wiecie co? Nie wkurzałam się na siebie dalej, nie nakręcałam tego koła, tylko powiedziałam sobie, że lody były zajebiste i poszłam spać. A na drugi dzień wstałam i jak gdyby nic na śniadanko jogurt z bananem, później drugie śniadanie i już do końca dnia było ok, no i w sumie nadal jest. Nie wiem jak u Was, ale u mnie regularne posiłki mają znaczenie, naprawdę. Jak tylko jem co 4-5h, nie mam takich napadów, chyba, że jestem meeega wkurzona;/ale staram się sama niczym nie nakręcać;) mówicie tu o basenie, fakt ruch na pewno jest niezbędny do osiągnięcia sukcesu w walce z BED, ja preferuję rower;D Endorfinki się wydzielają i po godzince pedałowania jestem w stanie dzikiej euforii;)a najlepiej emocje wyciszam na spacerze z moją psiną....już nie raz miałam sytuację,że wychodząc z chaty byłam naładowana maksymalnie, a gdy tylko widziałam jak mój czworonóg w euforii biega po parku, wszystkie czarne chmury znikały;)podsumowując moje wywody....myślę, że każda z nas musi posłuchać siebie, obserwować swoje ciało, emocje i dowiedzieć się co nas relaksuje, co wprawia w żarłoczny szał. Chcieć to móc dziewczyny, i te nasze gadanie, że to jest silniejsze od nas to tylko wygodne wymówki. Mi też było wygodniej mówić, że MUSZĘ zjeść np. te lody, bo czuję wewnętrzny przymus. To usprawiedliwia nas i daje przyzwolenie na te uczty, bo przecież my nic za to nie możemy. A właśnie,że możemy! Jedzmy po to aby żyć, a nie żyjmy po to aby jeść, bo szkoda życia;) Wierzę w to, że nam się uda;) a litr lodów nawet raz w tygodniu ,na początku, to nie tragedia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Absolutnie Absurdalna...
Litr lodów czekoladowych ... robisz mi smaka Novally ; D dobrze że nie mam takowych w domu ; D u mnie nadal dobrze , przyznam się żę jak tak sobie liczę dzienne spożycie kalorii to mi wychodzi jakieś 3000 czyli nie mało ale nie mam też tych skrajnych napadów obżarstwa . Wsumie może masz racje ... jak bede daleko od domu to nie będzie mnie korciło żeby pójsc do lodówki bo jej tam nie będzie , a w towarzystwie to ja raczej staram sie nie jeść dużo bo jakoś mi tak głupio... , zastanawiam się czy jak nie zaczne jesc mega ilośći przy ludziach to czy ktoś nie domyśli sie że cierpie na kompulsy ; / No i morze będzie... i basen = możliwość spalania . okej myśl pozytywnie.... ; > Hmmm wsumie od kiedy zaczeły mi sie kompulsy to nigdzie nie wyjeżdzałam ciągle dom dom i dom... może jak sie stąd wyrwe na troche to dobrze mi zrobi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
U mnie całkiem dobrze, w piątek poszłam na olbrzymi deser lodowy z orzechami, bakaliami i toffi. I ku mojemu zaskoczeniu powstrzymałam się przed zjedzeniem czegokolwiek na kolację i nawet nie kusiło mnie ciasto. Dzisiaj też całkiem ok, oprócz tego, że zjadłam całe opakowanie krakersów. Nigdy nie mogę się powstrzymać przed zjedzeniem kilku. Najgorsze jest to, że nie powstrzymuje mnie nawet towarzystwo innych. I dziś też zero kolacji. W dodatku byłam na spacerze i znowu mam motywację, żeby schudnąć i jeść normalnie. Martwi mnie tylko, że w kwietniu szło mi tak dobrze, zgubiłam kilka cm, ale teraz muszę na nowo je zgubić :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
Co tak milczycie dziewczyny? Ja ostatnio prawie nic nie jem, bo siedzę w domu chora :/. Złapałam jakąś grypę i kompletnie mnie rozłożyło. Przynajmniej nie myślę o jedzeniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×