Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

konwalia f

Jedzenie kompulsywne - komu jeszcze marnuje zycie?

Polecane posty

Gość PaniN
Ja aktualnie stosuję alli i rzeczywiście nie chce mi się aż tak bardzo jeść. Jeśli np na stole stoją słone przekąski, to zjem może dwie i już nie mogę. Dobrym sposobem na niejedzenie w takim stopniu jak nam się to zdarza, jest pójscie do pracy. Wiem, że pewnie większość z was pracuje, ale ja np jestem studentką na studiach dziennych i do tej pory nie miałam jak iść do pracy. Jednak niedlugo będę miała go troche wiecej i idę do pracy bo wtedy się nie mysli o jedzeniu tylko o pracy, a przy okazji można się pogimnastykować. Chyba ze jest to praca księgowej itp. Wszystkie studentki zachecam do pracy, jakiejkolwiek. Po drugie ja np powiedzialam o tym mojemu chlopakowi. I w momencie gdy zaczynam się obżerać, on się na mnie patrzy i daje mi do zrozumienia ze powinnam sie opanowac. Uważam, że trzeba miec kogos takiego przy sobie, nawet jakąs kolezankę, siostrę itp ktorych się nie wstydzimy i ktore nam pomogą. Ja się zmagam ze swoim niepohamowanym jedzeniem od bardzo dawna. Przychodzi to falami. Przytyję powiedzmy 5kg w ciągu 2 tygodni, zeby to schudnąc musze sie meczyc 2 miesiace. Ostatnio pije duzo wody, bardzo duzo i mniej mi sie chce jesc. A i jeszcze jedno. Jeśli wiecie ze moze zdarzyc sie kompuls, napijcie się 1 albo i nawet 2 szklanki wody GAZOWANEJ, wtedy tak wam wypełni to brzuch ze nie bedzie wam sie chcialo nawet iść do lodowki. Ja od kilku dni jem mniej, zaczynam myślec o tym co robie, nie podchodze do lodówki jak do okna, zeby zrobic nie wiadomo co, popatrzec, cos skubnąc, bez sensu. Robię biżuterię, czytam, zajmuje sobie czas. Nie mam za duzo czasu na myslenie tylko i wylacznie o żarciu. Uwierzyłam w siebie, ze mi sie uda. Nie chce dluzej wygladac jak prosiak przy moim chlopaku, ktory jest szczuply. Moim zdaniem psychoterapeuta nie jest niezbedny, wazne miec obok siebie kogos kto wesprze, komu mozna sie wyplakac, kto zwróci Ci uwagę, ze za duzo zjesz, obrazisz sie na niego ale po chwili stwierdzisz ze miał rację. Dziewczyny nie załamujcie się. To jest walka z samym sobą, bardzo ciężka, momentami wydaje sie nie do przejścia. Ale wszystko jest mozliwe i ja trzymam za was wszystkie kciuki bo mi sie udaje i wam też musi. milego dnia:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schizokratessa
Dawno tu nie zaglądałam. Ostatnio zauważyłam jeszcze jedno podobieństwo, przynajmniej u mnie tak jest, miedzy kompulsami a np alkoholizmem. Jak nie jem to nie jem (w sensie nie obżeram się), a jak zacznę to jest to ciąg kilkudniowy. Jem od soboty. Sobota, niedziela, poniedziałek, wtorek... ehhh :( cięzko. ale za co to???:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio sporo czytam na temat kompulsywnego jedzenia i wyczytałam m.in. o porównaniu tego z alkoholizmem... Jest to o tyle podobny problem, że podobno nigdy nie da rady wyleczyć się z tego do końca, że zawsze już trzeba będzie się pilnować, żeby nie zjeść czegoś co spowoduje, że "popłyniemy"... Schizokratessa ja też mam ciągi czasem kilkudniowe, czasem dwudniowe, dzisiaj mam drugi dzień i czuję się fatalnie... od jutra od nowa zaczynam walczyć... Ciężkie to paskudztwo, kto by się spodziewał że z czymś takim będę miała taki problem :/ Trzymam za nas kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość charlotte...
no ja bym nie przesadzała z tym, że praca może być rozwiązaniem problemu. sama studiuję dziennie i pracuję w tygodniu i w weekendy. no i cóż..jak jestem 13 godzin w pracy, mam 215 min przerwy, kiedy mogę coś zjeść to po powrocie z pracy zazwyczaj jestem głodna i rzucam się na jedzenie. kiedyś myslałam, że jak jestem w pracy to właśnie mniej zjem i nie będę miała czasu na myślenie o jedzeniu. ale co z tego jak o 22 zaczynam żreć. jak jestem kilka godzin w szkole a reszte dnia mam wolna, to nawet coś do załatwienia itp to zazwyczaj udaje mi się jeść co te 3 godziny i szanse na napad maleją. ale może u Ciebie będzie inaczej :) a jeszcze co do terapii.. to ja właśnie zaczynam się przekonywać do tego, że jest niezbędny tak samo jak w anoreksji czy bulimii. ale oczywiście sama nie chodzę,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też studiuję i pracuję i niestety problem ciągle jest :/ A wręcz po ciężkim tygodniu pracy i nauki jak pojawi się jakiś wolniejszy dzień rzucam się tak jak napisała Charlotte na jedzenie... Na mnie to już chyba nie ma bata ;P Wszystkiego staram się próbować i jak narazie bez skutku... No ale od jutra znowu zaczynam i czekam do pierwszego kryzysu... wierzę, że tym razem się uda, poprosiłam wszystkie bliskie osoby o pomoc, może to coś zmieni Terapia podobno właśnie jak najbardziej jest wskazana, ale jeszcze mam nadzieję, że bez tego sobie poradzę, zresztą w moim mieście nawet nie ma chyba czegoś takiego Może takie "wypisywanie się" będzie skuteczne:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obżerająca się Anonimowa
Witam, Większość historii Waszych normalnie jakby żywcem wyjetych z mojego zycia. Odkad pamietam u mnie w rodzinie byl ped ku trzymaniu wagi i patrzenie ile sie je. Przytyki słowne (ba!! ponizajace i obrazliwe monologi) w stosunku do mojej osoby z powodu nadwagi równiez nie sa mi obce. Zaskakujące jest to, że ja juz od dawna porownuje sie do alkoholika a widze, ze wiele osob obzerajacych sie robi tak samo, czyli nie jest to wymysl z nikad a trafne spostrzezenie. Obecnie jestem "czysta" od 2 tygodni- około. Przedtem miałam najdłuższy chyba ciąg- trwał około 2,5-3 miesiące. Przytyłam, teraz zrzucam. Zaburzenia zywienia to choroba psychiczna, ktora trzeba leczyc. Heh musze sie zmusic w koncu na ten krok. Tak dlugo zyje juz z kompulsami......od 10 lat....i nie wiem w ktorym momencie jedzenie stalo sie moja klatką. W rodzinie zawsze mialam problemy, to podejrzewam jest przyczyna. Ciekawa jestem co to dla Was znaczy "duzo zjesc"" Ja potrafie: rano od 10.00- 3 bulki podluzne z serem zoltym, cos slodkiego, po 5 min. 1,2,3 kanapka, chipsy, zupki chinskie, pizzerka, lody, bounty, kanapki, ryz z warzywami i dlugo by wymieniac, i tak do godziny 20. Jak organizm ludzki jest w stanie przez caly dzien przez dajmy na to 3 miesiace przyswajac taka ilosc jedzenia?? Probowalam wymiotowac, kilka razy udalo mi się ale bol przelyku i samo patrzenie na wymiociny jest dla mnie obrzydliwe, nie moge tego robic. No wiec trzymam w sobie ten brud zwany pozywieniem i cierpie, cierpi dusza i cialo. Jestem jedzoholiczką, obecnie w stanie remisji a kiedy nastapi nawrot?? mam nadzieje ze nigdy ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mogę podać przykładowy wczorajszy jadłospis, po którym nawet teraz jest mi mega niedobrze :/ Ogólnie od wstania 4-5 bułek z czym popadnie, do tego jakieś 1,5 słodkiej bułki, ciasteczka, trochę nutelli, duuży obiad, trochę ciasta, duża miska chocapic, 2 serki danio, trochę drożdzówki i padłam spać... Mam wrażenie, że coś pominęłam... Ogólnie jem tyle, że pękam, nie mam umiaru, aż mi się zrobi tak źle, że muszę zrobić przerwę, ale jak tylko ciut lepiej mi się zrobi, to wszystko dzieje się na nowo. Mój najdłuższy ciąg jak na razie trwał 2 tygodnie i byłam przerażona. No i było to dosyć niedawno. Przybyło mi kg i do tej pory nie mogę się ich pozbyć :/. Dzisiaj mam zamiar mieć dzień na czysto... ale pierwszy dzień zawsze ciężko mi przetrwać, najczęściej mówię sobie, że mogę przecież zacząć jednak od jutra jak tylko pojawi się mały kryzys. No zobaczymy, zbieram się do pracy. Tak się tylko zastanawiam jak ja teraz zmieszczę się w spodnie :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniN
Oczywiście, że samą pracą nic nie wygramy. Ja jeszcze nie zaczelam pracowac na dobre. Ale będąc w innym kraju, gdzie pracowałam, udało mi się schudnąć po moim polskim obżarstwie. Myślę, że duzo zajęc pomaga ale nie rozwiązuje caly problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obżerająca się Anonimowa
Hej, okazuje sie, ze przez wszystko co napisalas wyzej juz przechodzilam. Dokladnie jest tak jak mowisz, wpierdalanie, chwila przerwy zeby sie nie zrzygac a pozniej znowu jedzenie i tak az do pojscia spac. No i oczywiscie postanowieia, ze "od jutra zaczynam brac sie za siebie". Dzien nastepny po ciagu jest straszny, bo ssie niesamowicie i ma sie ochote na jedzenie. 1-2 dzien sa takie wlasnie. Organizm sie przyzwyczaja przez 2 tygodnie do obzarstwa i ciezko jest pozniej przerwac ten proces. Na ogol mowi sie glownie o anoreksji i bulimii a o jedzeniu kompulsywnym malo... nie wiem z czego to wynika. To upokarzajace jak wiekszosc mowi "ale przytylas", "ale sie spaslas". Nie wiedza nawet jaki to bol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aklak
Ja w tym miesiącu miałam zacząć dietę, ale nie wiem czy to będzie możliwe. Popadam w depresję i jak zwykle kończy się napadami. Mam dość wszystkiego i wszystkich. Okazało się, że nie mam nawet już koleżanek ani żadnej osoby, na której mogłabym polegać. Dzisiaj prawie cały dzień spałam, chodzę w tłustych włosach i rozmazanym makijażem. Wyglądam ohydnie, nie mam nawet siły, żeby wychodzić :/. Pewnie się użalam nad sobą, ale nie widzę w ogóle sensu w niczym :/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Powiem wam, że był u mnie już taki jeden krytyczny moment, kiedy zdecydowałam się, że muszę iść do psychologa. Zdecydowałam się, znalazłam i... oczywiście stchórzyłam. Po prostu nie umiem sobie wyobrazić tej rozmowy... a poza tym zastanawiam się, czy to naprawdę coś pomoże? Zapewne usłyszę, to co mogę wyczytać w internecie, czyli porady w stylu: zastanów się jakie emocje zajadasz, znajdź inny sposób na rozładowanie emocji itp. Ale to nic nie daje! Wszystko jest pięknie, kiedy się o tym czyta, ale w praktyce, kiedy przychodzi napad, nie jest dla mnie ważne kompletnie nic poza tym żeby się najeść i przez chwilę się tym cieszyć :/ PS Wiem, że może nie powinnam krytykować terapii, skoro nie przekonałam się osobiście jak to wygląda, ale czytałam kiedyś jakieś posty ludzi, którzy właśnie chodzili na terapię odnośnie kompulsów, i tak to mniej więcej wyglądało..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schizokratessa
Ja też jestem raczej przeciwniczką terapii. Przerobiłam już wielu psychologów, psychiatrów i nic. Nie potrafię. To nie dla mnie. Jestem zbyt zamknięta i bardzo tego żałuję, bo wiem, że terapia wiele osób wyleczyła. Niestety sa ludzie tacy jak ja, którzy się na terapię nie nadają. Nie wiem czy juz o tym wspominałam, moje wizyty u tych specjalistów dotyczyły bulimii, z której na szczęście już wyszłam. Dlatego (bez urazy dziewczyny) szlag mnie trafia jak piszecie, że prowokujecie wymioty. To nie jest rozwiązanie tylko kolejny wielki problem, a nam chyba wystarcza komuplsy prawda? Teraz jak na ironię leczę się na żołądek. Tak, do tego doszło, że sobie brzuch rozwaliłam:( więc moje napady są hmm ograniczone. Tzn uważam je za napady bo emocjonalnie czuję to samo i jem do przeżarcia i bólu tak jak wcześńiej tylko że dużo mniej. Bo zwyczajnie wiecej nie mogę. Np. wczoraj : rano ładnie maślanka z musli, a poźniej tosty, 2 kanapki z dżemem i groszki typu m&m's. Niby jak na kompuls mało, ale dla mnie tak samo dużo. Liczą się odczucia w końcu, a nie kalorie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obżerająca się Anonimowa
Hej Dziewuszki, rozumiem Wasze stanowisko odnośnie terapii, niestety nie tylko sama terapia jest ciężka ale i decyzja o rozpoczęciu jej. Nie ważne jakie kto ma poglądy na temat terapii to fakt jeden i niezaprzeczalny w gruncie rzeczy jest taki, ze terapia to jedyne wyjście. Wiem, ze tak jest, bo ja z kompulsami borykam sie od dawna i wiele rzeczy probowalam. Wiem, ze sama sobie nie poradzę. Psychoterapia to nic innego jak uświadomienie sobie mechanizmów, które Wami kierują a także zrozumienie tego dlaczego czujecie to co czujecie. Wydaje mi się, że kompulsy to skutek uboczny, np. depresji (w depresji nie tylko czlowiek chudnie ale i przybiera na wadze- w zaleznosci od tego, czy osoba je duzo, czy wegetuje i nie robi nic, nawet nie je) czy tez nerwicy. Dobry psychoterapeuta nie bedzie Wam mówić, ze zle robicie a powie Wam dlaczego robicie to co robicie. Nie może mówić Wam jak macie postepowac, z prostej przyczyny- to Wy musicie wiedziec co jest dobre a co zle i to Wy musicie wiedziec, czy to co robicie i czujecie jest dobre czy zle. Niestety istnieje wiele czynników, przez które niestety terapia nie daje rezultatów. Przede wszystkim jest to zły dobór terapeuty. Mam znajomą, która była chorA bardzo poważnie na depresję. Przeszła przez multum terapii u różnych psychologów, które to nie dawaly efektów- dziewczyna stracila juz nadzieje na wyleczenie. W ostatniej chwili trafila na ponoc fajna babkę, która ja z tego syfu wyciagnela, co tez nie bylo latwe i poczatkowo na pozor tez nie dawalo efektów. Dzis jest pelna zycia osoba, nie bierze leków i co najwazniejsze- umie radzic sobie psychicznie z problemami. Nie będę namawiac Was drogie dziewczyny na terapię, bo to Wy musicie dojrzec do tej decyzji i uwierzyc, ze moze Wam ona pomóc. Warto jednak zastanowić się nad tym, ze niezaleznie od tego ile czasu kazda z nas jest chora to jednak fakt jest taki, ze zadna sobie sama jeszcze nie poradziła. Ja osobiscie dojrzewam powoli do tego, zeby isc na terapie. Zajmuje mi to juz 3 lata. Choruje około 10 ale od 3 lat zastanawiam sie i obywam z myslą o terapii. Jesteśmy chore, pozwolcie sobie w koncu poczuc to ze jestescie biedne przez te popedy nad ktorymi nie mozecie zapanowac. Głowa do góry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obżerająca się Anonimowa
Aklak No cóż, rozumiem, ze dzisiaj sie juz objadłaś....heh.... postaraj sie dzis juz nic nie jesc, to co Ci zostalo do zjedzenia- wyrzuć, najlepiej w osiedlowym kuble na smieci, chodzi o to, zeby nie w domu, bo zapakowane jedzenie mozna jeszcze wyciagnac z kosza i zjesc. Na jutro przygotuj sobie juz cos do jedzenia- niekoniecznie malokalorycznego. Wychodze z zalozenia, ze 1-2 dni po obzarstwie mozna zjesc troche wiecej, zeby stopniowo minimalizowac kalorycznosc potraw- wiesz, zeby nie jesc odrazu 1000 kcal jak przez 3 tygodnie jadlas po 10000 kcal. Po 2 dniach zacznij obcinac porcje. Heh wiem, ze fajnie sie mowi ale raz sie udaje raz nie, ja ostatnio tak zrobilam i w miare jakos przędę. Trzymam kciuki P.S. Skąd jestes??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heh... Miałam dzisiaj być na czysto i co? I prawie cały dzień bez kompulsu a na koniec dnia taaaaki zonk oO. Chodziła za mną ochota na Nutelle, w końcu poddałam się... powiedziałam sobie, że to dopiero pierwszy dzień, dojem Nutelle i wszystkie słodkości i od jutra zaczynam, poszłam do kuchni ale wyszłam z niej tylko z kawą... mocno dumna. No ale kawę wypiłam, niedosyt pozostał i pobiegłam do kuchni - dokończyłam Nutellę, pół paczki ciastek, 2 albo 3 bułki, dużą miskę chocapic i trochę czekolady i nie zdziwię się jak to nie koniec niestety na dziś... Załamało mnie to... Najgorsze jest to, że byłam u dietetyczki, mam specjalnie ułożoną pod siebie dietę i mimo tego nie wytrzymuje :/ Fakt, że pani dietetyk powiedziała, że do leczenia zaburzeń odżywiania samo ułożenie diety to za mało. Bardzo chętnie przeszłabym się do jakiegoś terapeuty bo 3 lata męczę się z kompulsywnym jedzeniem, wcześniej przez ok rok miałam mocne niedożywienie i mocne wychudzenie... Od tamtej pory mam problem z hormonami, czyli z całym cyklem a to mi tylko utrudnia ten problem. Niestety w moich okolicach chyba nie ma takich specjalistów, choć jeszcze bede szukać... P.s. Znam problem zamykania się w domu przed wszystkimi i "nie wyglądania". Ech kobitki... Ja to już naprawdę czuję się bezsilna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oleczka20
Ja mam tak, że unikam wszelkich spotkań towarzyskich, bo zwyczajnie się wstydzę tego jak wyglądam.. Ostatnio to już przybiera jakąś formę obsesji po prostu, nawet jak mam wyjść po coś do sklepu to jest awantura, zapieram się jak moge bo jeszcze przypadkiem bym kogoś spotkała... Ech trzeba coś ze sobą zrobić, bo czuję jak mi przez ten chory stosunek do jedzenia życie ucieka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
No niestety jest tak, ze najbardziej ssie wieczorem :/ ja tez juz mialam niedawno leciec do sklepu po czekolade ale poszlam za to sie wykapac, zmienilam sobie posciel na czysta i juz sie lepiej czlowiek czuje. Przespalam dzis caly dzien zamiast szukac pracy, dopadlamnie taka niemoc, ze szok. Martwie sie, bo podchodzi mi to pod poczatek depresji. Sama nie wiem. Teraz siedze sobie na czystym lozeczku i pisze do Was, zjadlam 2 jablka srednie i sie najadlam-byly dosyc slodkie wiec chwilowo nie mam ochoty na czekolade. Obym jutro sie nie zlamala. Bledem moim zdaniem jest trzymanie w domu nutelli i innych slodkosci. Zawsze istnieje mozliwosc, ze nie bedzie chcialo nam sie isc do sklepu a jesli mamy w domu juz zapas slodyczy to 99% ze sie zlamiemy. No coz dietetyk dobrze Ci powiedzial, ze sama dieta to za malo. Obawiam sie, ze troche wyrzucilas pieniadze w bloto. Zeby dieta dzialala trzeba jej przestrzegac a z kompulsami to trudno. Poza tym jestem przeciwna dietom, raczej trzeba zmienic na cale zycie sposob zywienia, bo diety maja to do siebie, ze dzialaja-owszem ale w momencie kiedy wracasz do stalych przyzwyczajen, po skonczeniu diety to automatycznie tyjesz i nadrabiasz z nawiazka to co schudlas. Ja nie jem makaronu (tylko sojowy), ziemniakow, ryzu. Nie lacze weglowodanow z bialkami i schudlam 1.5 roku temu 30 kilo. Troche juz nadrobilam, przez kompulsy ale po kompulsach wracam do normalnego zywienia, ktore opisalam wczesniej i choc jestem troche pulchna to jednak na tyle co jadlam w czasie kompulsow to powinnam przytyc ze 30 kilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość charlotte...
ja właśnie dzisiaj miałam iść ze znajomymi na piwo. i jeszcze wczoraj cieszyłam się, że gdzieś wyjdę, że nie będę siedzieć w domu. ale od rana myślałam tylko o tym, że przytyłam, że jak gdzieś pójdę to wszyscy będą się gapić. no i nie idę. koleżanka obrażona, bo obiecałam. dzisiaj niby jadłam normalnie. ale po ostatnim weekendzie mam doła. mam wrażenie, że przybyło mi kila kg. czuję się grubaaaa. i jak oglądałam dzisiaj rano pogodę, to pomyślałam, że w sumie fajnie, że jeszcze nie zrobiło się bardzo ciepło. wstydzę się. nie mówię nawet o chodzeniu w krótkich spodenkach, spódnicach.. ale zdjęcie swetra czy kurtki mnie przeraża. jeszcze nigdy tak się źle nie czułam ze swoim ciałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,,,,,,ssssssss,,,,,,,,,,,,
Hmmm...ja na Twoim miejscu zmusilabym sie i poszla jednak. W domu wiesz...myslisz o tym, ze sie najadlas itd. a miedzy ludzmi to jednak Cie zajmuja inne rzeczy. Poza tym jak sie przejdziesz to dasz szanse jelitom, zeby troche sie ruszyly. Wiem, ze to straszne uczucie ale jak bedziesz siedziec w domu to bedzie jeszcze gorzej a i tak nie ominie Cie zdjecie plaszcza, nieublaganie idzie lato- tez tego nienawidze. Musisz zrobic pierwszy krok, jak bedziesz sie ruszac to schudniesz a juz napewno lepiej sie poczujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schizokratessa
charlotte ciesz się że masz do kogo wyjść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość charlotte...
no ja wiem, wiem. ja to wszystko naprawdę wiem. wiem też, że jak wejdę do pubu to nikt nie będzie mnie wytykał palcami i wyzywał od grubasów. ale... co z tego, że wiem? chyba za dużo myślę o sobie, o tym wszystkim. analizuję. sama się nakręcam. nawet jak przez kilka dni wygrywam z kompulsami to nie potrafię się z tego cieszyć. myślę o tym, co było wcześniej i że te 2 dni nic nie znaczą. wiem, że za chwilę znowu może mnie dopaść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ,,,,,,,,ssssssss,,,,,,,,,,,,
heh.... zmus sie, probuj wszystkiego, by lepiej sie poczuc. Moze pogadaj z klezanka na ten temat-jesli to jakas zaufana dziewczyna. Moze potrzebujesz zrozumienia .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schizokratessa
charlotte słuszna uwaga. Jesteśmy egoist(k)ami. A propos są jacyś mężczyźni z tym problemem? ps. przerwalam ciąg. jest nieźle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie u mnie zawsze tak jest, że jakieś słodycze znajdują się w domu, ale na szczęście wczoraj się przełamałam i powiedziałam o całym problemie mamie i wiem, że będę mieć w niej duże wsparcie :). I kurde dumna jestem z Ciebie Obżerająca że powstrzymałaś się przed napadem na sklep! Zwłaszcza, że ja dziś poległam... Z tymi słabościami mocno ciężko się walczy. Wszystkie mamy chyba jakąś delikatną lub większą deprechę... ja podczas "ciągów" obżarstwa nic nie robię, nie mam na nic siły, dzisiaj cały wieczór przeleżałam, czuję się jakaś napuchnięta, blee, nie wiem jak ja jutro wstanę na zajęcia... Zapewne znowu cała obolała z ogromnym ssaniem w żołądku wyjdę z domu i będę dalej próbować... zaczęłam codziennie czytać wypowiedzi innych osób z tym problemem, to naprawdę wzmacnia. A co do diety to ja muszę mieć opracowaną co do szczegółu na każdy dzień, bo odkąd pamiętam bez takiego planu popadam od razu w skrajności - albo nic nie jem dłuuugo i doprowadzam się tym do wycieńczenia albo kompulsy i gdyby nie stresujące sytuacje i poczucie bezsensu, które mnie czasem dopada to trzymałabym się tej diety chyba. Najgorsze jest w tym wszystkich chyba to, że jedynym rozwiązaniem na ten problem jest zmierzenie się z prawdziwym problemem, czyli ze słabościami, wstydem, lękami, poczuciem winy, trzeba się chyba "oczyścić". W każdym razie ja mam za sobą kolejny nieudany dzień :D A co jutro... kto wie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Schozokratessa trzymam kciuki mega mocno! :)) przerwanie ciągu jest mocno ciężkie więc zazdroszczę. Obym jutro mogła to samo napisać... Daj znać jak dalej będzie Ci szło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
No brawo!!!wazne jest wsparcie rodziny. Wazne jest to zeby nikt nie wytykal Cie palcami, ze jak ty to duzo jesz itd. Ja niestety mam porabana rodzine i tylko moj partner mnie wspiera, choc wydaje mi sie, ze on do konca nie zrozumie co przezywam, no ale jak ma zrozumiec skoro nie jest w mojej skorze?? Ciesze sie, ze pozytywnie jestes nastawiona, to powazny krok i choc czasami sie nie udaje to jutro zawsze moze byc lepiej ;) Trzymam kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak tam kochane dzisiaj sobie radzicie? Ja miałam nadzieję, że wyjadę dziś na studia, zacznie się coś dziać i będzie lepiej jeśli chodzi o moje kompulsy, ale niestety po wykonaniu telefonu do znajomej okazało się, że na zajęcia jadę dopiero jutro... Nikogo w domu nie ma do pilnowania no i znowu było to samo echh... Do tego taka nędzna pogoda, która w ogóle nie pomaga. W ogóle ciekawa jestem ile ważę po tym ciągu... ale póki co ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to wejście na wagę oO. Obżerająca, ważne, że możesz swojemu chłopakowi powiedzieć w każdym momencie słabości, że masz kryzys i potrzebujesz go, bo inaczej skonczy się to ciągiem, to już mega dużo. Nawet jeśli on tego nie może do końca pojąć. Ja nie mam chłopaka, ale mam bliskie osoby, które mnie wspierają, czyli w sumie jakby nie patrzeć nie możemy narzekać :) Mam nadzieję, że u Was lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
Hej hej:) Sluchaj a moze wyjdz gdzies, do kina np. Ja chyba tak zrobie, bo kusi mnie niesamowicie, zeby cos zjesc. roche mi sie tylka nie chce ruszyc z domu, m.in. własnie przez pogode no ale chyba trzeba bedzie :) kusi mnie tez zeby do tego kina kupic sobie tabliczke czekolady, mam ochote kuzwa jak nic. Narazie zjadlam sniadanie, bez kompulsow. Tylko ta czekolada za mna chodzi kurcze... Chyba widzialam w sklepie taka mleczna bez dodatku cukru.... kurcze nie wiem nie wiem....zobaczymy jak to bedzie. Trzymaj sie :) byleby nie popuscic wodzow. Lepiej zjesc 1 czekolade niz 3.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obzerajaca sie Anonimowa
No i dupa zbita.... Kupilam czekolade, bounty, lody, grzeska, snickersa duzego..... zastrzele sie. Juz sie zaslodzilam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A właśnie miałam Ci napisać, żebyś zrezygnowała z tej czekolady bez cukru czy bez tłuszczu, whateva... :// I nie zdąrzyłam! Wyczytałam, że osoby z takim zaburzeniem jak my muszą w końcu pojąć, że są chore i z tego względu nie można jeść W OGÓLE pewnych produktów. Tak jak inni nałogowcy muszą totalnie zrezygnować z np. alkoholu, tak my nie możemy jeść produktów, które są tzw. "zapalnikami", czyli powodują reakcję obżarstwa... Dla każdej z nas jest to co innego. Dla Ciebie i dla mnie jak widać są to słodkości. Najtrudniej jest chyba przekonać się do tego, że naprawdę nie mamy nad jedzeniem kontroli i nie możemy się z nim siłować wmawiając sobie, że tym razem na pewno zakontroluję się i zjem tylko jeden kawałek czekolady... Abstytencja... Brzmi to strasznie ale zaczynam zdawać sobie sprawę z powagi sprawy. Obżerająca ja dziś też miałam dwa kompulsy straszne i siedzę cały dzień rozbita, nic konkretnego nie mogę zrobić, też nawciskałam w siebie słodkości i stanęłam na wadze... i wiesz co? Serio nie pamiętam czy kiedykolwiek tak dużo ważyłam, szok... Wywaliłam wszystkie słodycze z pokoju, zrobiłam sobie gorzkiej kawy i staram się ułożyć plan na najbliższe dni, bo bez tego ani rusz... Musimy z tym wygrać! Bo już zbyt mocno obrzydziło mi to życie... Pamiętaj, że nie jesteś sama! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×