Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

Gość jania daj sobie
już na wstrzymanie. zacznij się kobitko leczyć bo niebawem w jakimś psychiatryku wylądujesz, jak wogóle z tobą w domu wytrzymują????????????????? pewnie omijaja cie wielkim łukiem a rodzina to cie na pewno wogóle nie odwiedza bo nie ma ochoty wysłuchiwać twoich "mądrości", idz już do innego forum!!!!!! pa pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja-
Witam wszystkich, mam niespełna 32 lata. Mój mąż kielka tygodni temu popełnił samobójstwo - był poważnie chory i się męczył bardzo. Nie mam mu tego za złe, nie potrafie byc na niego zła. Boli mnie wspomnienie tego co musiał przejść i umrzeć w wieku 29 lat, boli mnie oddychanie bez niego, po prostu boli mnie życie - nie potrafię sobie wyobraźić co będzie dalej, jak żyć itd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/ja/ bardzo ci współczuje, mojego męza nie ma już prawie trzy lata, ja boje sie zycia, boje sie nadal, boje sie tego co będzie jutro, ze nie podołam, chwilami jest lepiej, chwilami czuje się ok, ale mam dość czesto takie napady lęku-co będzie jutro? moim największym marzeniem jest samodzielność-staram się z całych sił radzić ze wszystkim sama, czasami jest ciężko, mąż mnie we wszystkim wspierał, pomagał a nagle z dnia na dzień zostałam sama z córeczką-ucze się zyć na nowo, musze dla naszej perełki!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja-
mysza27 i jak Ty z tym dajesz rade - mi brak sił, w ogóle nie widze sensu w życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waris13
mi też brakuje sił, czuje cały czas tą niemoc, tą bezradność. nie ma Go już 7 tygodni. Boje się kolejnych dni, najbardziej nie lubię poranków, gdzie ciężko mi jest podnieść się z łóżka...funkcjonować tak mi ciężko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/ja/ przepraszam, ze dopiero teraz odpisuje, jakoś tak nie często tu zaglądam, pytasz jak ja sobie radze?i to trudne pytanie, wszyscy twierdzą, ze jestem bardzo silna, ze mnie podziwiają ale tak naprawde to dwa lata byłam wrakiem człowieka, nieprzytomna, zyłam z dnia na dzień nie wiedząć co się wkoło mnie dzieje, zyłam tylko cmentarzem, wstawałam rano, ubierałam siebie i dziecko i szłam tam, siedziałam wpatrzona w pomnik, tak jakby miało mi to w czymś pomóc, dziś wiem,ze nie pomagało, tylko pogrązało ale musiałam, musiałam się z nim spotkać, dziś już wiem, ze gdzie bym nie była to on jest ze mną i córcią. Przed powiedzeniem "czas leczy rany"broniłam się jak tylko mogłam, zapierałam się rękami i nogami i mówiłam,ze tak nie jest, nie chciałam,zeby tak było. Po dwóch latach od jego śmierci poszłam do psychologa, podjęłam decyzje, ze juz dłuzej tak nie moge, zrozumiałam,ze moja załoba się przedłuza a ja wcale nie chce z niej wyjść, smutek i rozpacz stały sie moimi uczuciami przewodnimi, a tak nie mozna....rozmowy z psycholog duzo mi uświdamiają, pomaga mi, wspiera i tłumaczy, czas też ma swój wpływ, nie wszystko od razu, potrzeba czasu........na dzień dzisiejszy -mam lepsze i gorsze dni-rzadziej płacze, bardzo tęsknie, codziennie o nim myśle , kocham, bardzo kocham ale musze zyć dalej...........bo mam dla kogo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/waris/ trzymaj się, musisz być silna, poradzisz sobie, na wszystko potrzeba czasu, nie przeskoczysz pewnych etapów ale nie poddawaj się. Jest Nam bardzo cięzko ale czasu nie cofniemy, musimy zyć dalej i nauczyć się zycia na nowo, kochamy i zawsze będziemy kochać, a ja też wierze mocno w to, ze kiedyś znów będziemy razem i już na zawsze. pozdrawiam Cię serdecznie, dużo siły i wytrwałości zycze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p.ela
Hejka,a ja od czterch lat jestem sama,mój mąż podobnie,jak niektórych z Was zginął w wypadku:(zostałam sama z nie dokończoną budową domu,5letnim synem chorym wówczas od roku na cukrzycę i świadomością,że świat odwrócił się ode mnie!!Tak jak czytałam moje przedmówczynie-nie miała siły wstać,jeść (w trzy tygodnie po śmierci męża schudłam 15 kilo i przy wzroście 170 ważyłam 42kg).Z każdym dniem musiałam sobie radzić sama.Jak dotąd chyba mi sie udaje,mój syn tego roku był u pierwszej komunii,jest najlepszym uczniem w klasie,mimo choroby i braku taty jakoś sobie radzi i to właśnie Młody jest motorem napędowym każdego mojego dnia.Piszę to wszystko,żeby pokazać załamanym,nie widzącym sensu życia kobietom,które przez okrutny los zostały wystawione na to wszystko,że NAPRAWDĘ,ale to NAPRAWDĘ przychodzi czas,gdy wszystko się układa i w końcu zaczyna być dobrze,choć życie cały czas będzie już podkładać nam kłody pod nogi.Jeśli któras z pań będąca w podobnej sytuacji chce popisać na gg to zapraszam,4675328.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p.ela
jestem 32 letnią wdową z 9letnim synem.mo jmąż nie żyje od czterech lat i gdy zginął w wypadku zostałam sama z budową domu,chorym wówczas od roku na cukrzycę dzieckiem i wiarą,że świat odwrócił się ode mnie.dziś nie twierdzę,że jest łatwo,ale czas naprawdę robi swoje,choc nie ma dnia,żebym nie myślała o Nim!jeśli chcecie popisać o tym i nie tylko na gg to mój numer 4675328,pozdrawiam i głowy do gory!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MarzeniaP
Witajcie! Trafiłam tu przypadkowo, i widzę ile z Was boryka sie z tym strasznym bólem. Ja mam 26 lat i ponad miesiąc temu straciłam Męża.Zmarł nagle choć nie w wypadku.Niestety nie pozostawił mi swojej cząstki-dzieci nie mieliśmy-nad czym bardzo ubolewam. Jest ciężko, ale to wiecie... Najgorsze że wraz z Nim umarły moje marzenia i plany.Nie mam nic prócz pustki. Czas stał sie moim wrogiem i zamiast koić wzmaga ból.Mam poczucie ze nasze życie skończyło sie za wcześnie a wraz z Nim umarła i moja cząstka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waris13
Do MarzeniaP/ czułam podobnie i czuję nadal. Jestem rok młodsza od Ciebie i nie umiem tego sobie wytłumaczyć dlaczego dzieją się takie rzeczy. Też nie mieliśmy dzieci:( tak naprawdę zdecydowaliśmy się na nie parę dni przed śmiercią mojego męża. Najgorsze jest dla mnie to że w okół, wszyscy nasi znajomi maja już rodziny. Ja nie zdążyłam...Miewam chwile lepsze lub gorsze, raz krok do przodu raz dwa kroki w tył. Różnie to jest...ale bądźmy silne!!! Wierze że jest koło mnie i nie pozwoli mi się tak łatwo podać i dam radę - jakoś.Tobie też na pewno się uda- musi!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p.ela
MarzeniaP i Waris13-Dziewczyny-dacie radę,będziecie silne,choć teraz brak Wam sił.będziecie dzielne,choć teraz może się Wam wydawać,że to niemożliwe,że juz nie macie sił,wytrwałości,wiary w sens życia,widoków na przyszłość,sensu istnienia nawet.Miałyście wspaniałych kochających mężów,a Oni w Was cudowne,kochające żony.Starajcie się myśleć o tych dobrych wspólnych chwilach,pamiętać Ich uśmiechniętych,patrzących w Wasze oczy z miłością i czułością,której nikt Wam nie zabierze,bo to jest w Was!Głowy do góry:)Ja naprawdę wiem,że nie jest łatwo,za 10 dni minie czwarta rocznica śmierci mojego męża,a ja już nie mogę sobie miejsca znależć,stąd ta póżna pora na forum.Pozdrawiam wszystkie Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja kolezanka ma 22 lata
i tez jest wdowo. Jej maz sie powiesił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shagi
Koniec marzeń jest najgorszy.Nie masz na co czekać bo wszystko się skończyło. Dużo wolnego czasu, który nie jest potrzebny.Jest wręcz obciążeniem. Właśnie zaczynam urlop i boje się tego. Nigdzie nie jadę bo w domu zawsze jest coś do zrobienia, a tak bym myślała o poprzednim roku kiedy jeszcze byliśmy razem. Wyobrażała sobie co by było gdyby żył. Teraz właściwie nie mam marzeń. Raczej zadania do wykonania. Na nowo organizuje życie moje i dzieci. Wierze, że czas pomaga. Skupiam się nażyciu codziennym i daję radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martr
.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martr
Nie wiem, czy mogę tu cokolwiek napisać, ale... Mam 27 lat, miesiąc temu straciłem żonę w wypadku samochodowym, na dodatek byliśmy małżeństwem także niespełna miesiąc, dzieci nie mieliśmy, choć bardzo pragnęliśmy je mieć, byliśmy tacy szczęśliwi i zakochani... Nie potrafię dalej żyć, w jakikolwiek sposób tego pojąć, zrozumieć, wytłumaczyć... dlaczego tak się stało...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p.ela
Witam,Martr,tego nie da się wytłumaczyć racjonalnie,trzeba dać sobie czas,przeżyć po swojemu żałobę,później...później żyć,choć to cholernie trudne:(u mnie mija dziś 4 lata,jak mój mąż zginął w wypadku drogowym i wcale nie przestałam tęsknić,choć ból jest już zupełnie inny,niż ten sprzed lat...życzę CI siły,wytrwałości i pozwól sobie na łzy,krzyk rozpaczy,jakkolwiek będzie wyglądało Twoje uzewnętrznienie uczuć,ważne,żeby pomogło.trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waris13
Mart/ jest ciężko na początku...wszystkie marzenia i plany runeły. nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego. mimo że jest wokól Ciebie tyle ludzi to nikt nie wie tak naprawdę Co Ty czujesz. Bądź silny, choć to bardzo trudne - staraj się dla Niej . Mi to pomaga. Jestem wdzięczna że mogłam z nim być - być jego żoną i mam wspaniałe wspomnienia. Może to troche głupie ale - pomaga. Jutro byłaby nasza pierwsza rocznica ślubu... i znów łzy...:( Musimy być silni Pozdrawiam Was serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martr
To prawda, wszystko runęło, każdy wraca do swoich obowiązków na codzień, tylko ci najbliżsi nie potrafią dalej żyć. Może to złe, ale nie potrafię patrzeć na szczęśliwych wokół mnie. Myśmy przeżyli wspólnie cudownych prawie 9 lat (pierwsza, licealna, prawdziwa, wieczna miłość), w małżeństwie niecały miesiąc. Przepraszam, wiem, że to nie strona dla mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/martr/ to tez jest strona dla Ciebie, niczym się od nas nie róznisz, straciłeś kogoś, kogo bardzo kochałeś, boli Cię, serce ściska, cierpisz, tak jak kazdy z nas. Ja jestem już na innym etapie załoby, mojego męza nie ma już ze mną prawie cztery lata, zginął tragicznie mająć 27lat, z dnia na dzień nagle runęły Nasze wszystkie plany, wspólne marzenia, był szok, rozpacz, koszmar, pustka w głowie w myślach, niedowierzanie, złośc na wszystkich i na wszystko itp.,dlatego wiem co czujesz, Trzymaj się , duzo siły i wytrwałości Ci zycze. Ja poprosiłam o pomoc psychologa, nie byłam w stanie sobie sama pomóc, nie umiałam sama, dziś czuje się troszke lepiej. Mnie te rozmowy duzo pomogły....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie dla wielu z Was będzie to niezrozumiałe.Jestem wdową mam 33 lata nie mieliśmy dzieci, a jestem wdową niecały tydzień.Dopiero \"uczę\" się jak to jest.Nie jedno z Was pewnie pomyśli dopiero owdowiała a już siedzi w neci i się żali.Pewnie to racja to dopiero początek...ale siędzę sama i zastanawiam się co będzie dalej kiedy przyjdą święta..uroczystości rodzinne, jak będzie, jak to przeżyć i nie oszaleć?? Usiluję sobie tłumaczyć on był chory, strasznie cierpiał, ale wszystko poszło za szybko,Przecież jeszcze miesiąc temu tu ze mną siedział razem oglądaliśny filmy,,,a teraz pustka i świadomość,że już nigdy nie będzie tak samo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/Baryłka33/ faktycznie już nigdy nie będzie tak samo, nasze zycie zmieniło sie z dnia na dzień, zmieniło sie TRAGICZNIE, ja też nie mam męza, borykam się z jego odejściem juz trzeci rok, mam córeczke i to ONA jest moim światełkiem, bez niej zycie nie miało by sensu. Święta, róznego rodzaju rocznice, urodziny, imieniny, przestałam je obchodzić, jedyne co robie to urodziny córci, swięta- unikam wigilii, większych spotkań rodzinnych, na dzień dzisiejszy sprawiaja ból. moge ci powiedzieć, ze po tych trzech latach płaczu czuje sie juz troche lepiej, chyba wyryczałam to co mnie dusiło w środku, wiem, ze ból w sercu będzie zawsze ale trzeba iść do przodu, powoli sie ocknać, trzymam za ciebie kciuki, pisanie pomaga i nie uwazam, ze jesteś dziwna, miałaś potrzebe napisania i napisałaś. Jeśli jesteś gotowa, zeby spotkać się z psychologiem to skorzystaj i z tej pomocy, ja poszłam ale zdecydowanie za pózno, przepłaciłam to nerwicą zołądka, organizm nie wytrzymał, niestety. Gdy mój mąz zginął miałam 25lat, a mój ukochany 27, dziś mam 28 i borykam się z wieloma problemami o których moje kolezanki nawet nie mają pojęcia, niestety zycie jest dziwne, nie zrozumiemy go nigdy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysza 27- dziękuję za zrozumienie, choć marne to pocieszenie,że po trzech,czterech latach jest tak samo te same mysli i taka sama tęsknota...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/baryłka33/wiem,ze marne to pocieszenie ale po trzech , czterech latach na pewno jest inaczej, najgorsze sa chyba te dwa pierwsze lata zaraz po stracie ukochanej osoby, jest rozpacz, złość, na wszystko i na wszystkich,wiele pytań bez odpowiedzi itp., Jesli chodzi o mnie to powiem ci, ze moja załoba bardzo się przedłuzyła ale znam tez osoby, które po śmierci współmałuzonka zyją juz nowym zyciem i mają do tego prawo, ale to jest sprawa indywidualna kazdego. Ja tęsknie bardzo, myśle codziennie bo bardzo kochałam i kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytałam to co piszą Ci którzy najbliższych stracili nagle....ja zdążyłam się pożegnać, trochę \" przygotować\" przynajmniej tak mi się wydawało, choć teraz widzę, że to chyba i tak nie ma znaczenia skoro nie ma go ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
Ja z moim skarbem sie nie pozegnałam, wyszedł i już nie wrócił, wyszedł zeby sobie odpocząć i zginął tragicznie, gdy dowiedziałam się, ze zginął prawie zemdlałam, przezyłam szok, wyłam z bólu serca.....ach nawet jak wracam myślami do tego dnia to bardzo boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość volma
witam czytam was od ponad roku ale dziś dopier odwazyłam się napisać poznałam kogoś teraz kogoś i (nie mam z kimś się tym podzielić)boje sie zakochać. Jestem jak wy wdową, mój mąz zmarł dopiero rok i 9 miesięcy temu po krótkiej ale wyczerpującej chorobie, od wykrycia do zgonu byly tyko 3 miesiące.Choroba ujawniła sie w ostatniej fazie nie dając mu szans na leczenie, choc wykorzystaliśmy wszystkie możiwości nie może mi to dac spokoju że coś przeoczyłam.W ostatnich jego dniach modliłam sie aby bóg skrócił jego cierpienie. Zostałam z dwoma córkami i mnóstwem kłoptów, które staram sie pokonywac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
(volma) po każdej burzy kiedyś zaświeci słońce nie bój się i bądź znowu szczęśliwa.Może kiedyś każda z osób tu piszących o tęsknocie i bólu też będzie mogła napisać że jest zakochana i znowu szczęśliwa.Trzymaj się .Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysza 27
/volma/ bądz szczęśliwa, widocznie dostałaś od losu drugą szanse. Najwazniejsze jednak, zeby ten nowo poznany był wspaniały nie tylko dla ciebie ale zwłaszcza dla twoich dzieci. Ja na pewno tylko tym bym się kierowała, a z tym kochaniem to już chyba u nas tak jest,ze cięzko będzie pokochać kogoś na nowo, bo w głębi serca czujemy się tak jakbyśmy zdradzały naszego zmarłego męza. Powiem ci jeszcze,ze znam dziewczyne, która po śmierci męza wyszła bardzo szybko ponownie za mąż, dzis jest szczęsliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×