Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laguna55

mam 30 lat i jestem wdową!prędzej bym sie diabła spodziewała

Polecane posty

Gość ksama
Kardynał Dziwisz w wypowiedzi związku z tragedią w Smoleńsku powiedział, że taka wielka strata bliskich osób, cierpienie z tym związane musi przynieś coś dobrego. Czytając gazetę wydaną jeszcze przed tym wypadkiem czytam słowa autorki " co dobrego szykuje mi los, skoro mnie tak sprawdza, doświadcza, oczekuję czegoś dobrego i otwieram się na to. Myślę że do życia trzeba tak właśnie podejść, czerpać z niego co najlepsze wiem, że to trudne bo nie wychodzi mi to, ale się nie poddaję. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ata 733
WIARA TO JEDYNE WYJŚCIE W DZISIEJSZYM CZASIE,PONAD CZASOWA-I NIESIE NADZIEJĘ DLA WSZYSTKICH.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doriss28
Już mnie to nic nie jest w stanie zadziwić nawet śmierc pary prezydenckiej,właśnie lepiej że razem odeszli z tego porąbanego świata.Córka sobie poradzi nie takie tragedie ludzie mają.Ja osobiście najbardziej współczuję tym żonom i dzieciom co utracili ukochaną osobę,wiemy to z własnego doświadczenia,bo żadne słowa i pocieszenia tu nic nie dają,ludzie teraz uchylili by im nieba a póżniej kazdy rozejdzie się w swoją strone i każdy ma gdzieś-takie jest zycie niestety.Najbardziej denerwujące jest to że jest w tej chwili mowa o odszkodowaniach,rentach,pieniądzach,że już chyba nie mają za co żyć.Ludzie dajcie ich najpierw pochować z godnością,nie czas i miejsce na takie tematy.A kto przejął się moimi dziećmi jak zginął moj mąż,za miesiąc urodzę trzecie dziecko a nie mam renty bo mąż miał za mało lat pracy i był młodym człowiekiem.Kto się o mnie zamartwi-napewno nikt.Także niesprawiedliwy ten świat.Zawsze ci biedniejsi mają pod górkę,nam nikt ot tak sobie nie da 40tys,nie załatwi renty...Czym różnią się ludzie którzy giną na drogach od tych co w samolotach-niczym.Czym także rożnią się moje czy twoje dzieci od tamtych.Takie jest moje zdanie na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liloisticz
jakaś cisza tu nastała.... piszcie jak Wam się udaje... może zagląda tu ktoś z początku wątku? napiszcie o swoich sukcesach... musimy wiedzieć że można że damy rade!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaraalkaa
ano takie, ze te osoby nie tylko zwróciłyby te pieniądze ale i dołożyły by tylko przezyli ich bliscy a sprawiedliwości nie ma i nie będzie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cisza nastała bo niewiele się zmienia , wszystcy wokół którzy nie doświadczyli bycia wdową / wdowcem powtarzają ,, czas leczy rany'' itp. , jak na razie nie leczy , po przebudzeniu chce się gryzć sciany i wyć z tęsknoty , dobrze ze można liczyć na przyjaciół tyle że trudno do kogoś wydzwaniać nad ranem a wtedy jest najgorzej reszta dnia bywa lepsza zdarzają sie nawet całkiem dobre dni , czytanie , oglądanie filmów niewiele pomaga czasem wręcz powoduje straszną huśtawkę nastrojów , właściwie tylko praca , lub wysiłek przy ćwiczeniach pomagają , na krótko .Dzieci jakoś sobie radzą , mam wrażenie że pogodziły sie ze stratą i czuja że nic juz nie mozna zmienic , chociaż zauważylem ze przy okazji przyjacielskich spotkań moja 14 letnia córka zawsze bardzo powściagliwa i zdystansowana lgnie do kobiet w wieku mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkich,,cos tutaj cicho,nikt nie zaglada. do FARMERA🌼 zyie moze jeszcze byc piekne ale tak jak mwią inni czas leczy rany,,ale towszystko juz wiesz ,prawda?akto powiedzial ze zycie jest proste i latwe,,,,, przyjaciol nalezy miec bysie chocby wspierac,cieszyc sie tym co nam pozostalo,,mamy dzieci i to jest nasz priorytet,,,pozdrawiam Ciebie ,Ole i Adama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ksama
Mam znajomą, która straciła całą rodzinę(męża i dwoje dzieci), patrząc na nią ile wycierpiała i wzięła się w garść dawała mi swoim przykładem wiarę, że można dalej żyć. Podczas rozmowy powiedziała mi, że ból nie mija, tylko się do niego przyzwyczajamy i praca to najlepsze rozwiązanie. Może coś w tym jest. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie,,, moja przyjaciolka 3 lata temu stracila w wypadku 2 synow,,,17 18lat,3 dni po pogrzebie mąz jej odszedl do kochanki...wiec jak myslicie co ona musiala wycierpiec???? TO wielka tragedia stracic meza,zone ale stracic dzieci to jest wielki i okropny ciezar psychiczny,,teraz z biegiem lat ona dopiero uczy sie zyc,zostawili ja koledzy ,kolezanki,tak jak by nieistniala ,,ludzie takich jak my wdowy ,wdowcy boja sie nas,. co do ostatniej wypowiedzi KOSMAmasz racje my do ej sytuacji poprostu sie przyzwyczajamy,nigdy sie nie zapomina,,mimo nowych zwiazkow pamieta sie ,,moj mz niezyje juz tyle lat ,ja mam go wciaz w soim sercu. pozzdrwiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziula100
Witam wszystkich mój mąz zmarł 13.09.2009 miał 40 lat juz wiele razy chciałam napisac ale nie wiedziałam jak .Mam córki 10 i 18 lat ..9 miesiecy po smierci męża wyje z bólu tesknoty brakuje mi bezpiczeństwa brakuje mi opieki nie wiem nawet co mam wam napisac chciałabym obudzić sie i czuc spokoj wewnętrzny Nie jestem w stanie moim córkom dać z siebi wszystkiego one ciągle widzą mnie nieszczęśliwą ,a przecież one tez straciły tate ,a ja nie potrafie zyc pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bian 33
Witam wszystkich.. jestem wdową od 1,5 roku , wychowuje 5 l córeczkę, opiekuje się moim schorowanym teściem... wszytko już było : ból, gniew, ogromna rozpacz, płacz, tęsknota, bezsilność, samotność i takie uczucia towarzysza mi cały ten czas ale z czasem jakby są mniej dokuczliwe.. pomogła praca ,rodzina ,kontakt z ludźmi ciągły ruch a przede wszystkim moja córcia bo ona jest najważniejsza i musi mieć szczęśliwe dzieciństwo :)) pomimo powracania bardzo często do tematu " nieba i aniołów " .... najważniejsze to wierzyć że wszystko będzie jeszcze dobrze i nie bać się prosić o pomoc, szukać kontaktu z ludźmi a jakiś miły pan może się pojawi i skosi trawę wkoło domu tak jak u mnie dziś :)))) życzę wszystkim samotnym dużo słoneczka i radości i pamiętajcie że tam "w górze" jest ktoś kochany kto życzy nam wszystkiego najlepszego...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do bian33 ,witaj serdecznie,bardzo sie ciesze ze masz takie podejscie do zycia,,,ten kto nie przezyltakiego nieszczescia nie zrozumiem nas ,,,zycze ci abys juz zawsze miala taka pogode ducha mimo ze serduszko Twoje cierpi,,ciesz sie zyciem ,,no bocoz nam pozostalo,,,,,,pozdrawiam i zycze duzo milych i radonych chwil ,oczywiscie wytrwalosci,,,,Basia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vaampirr
witam 2 miesiące temu zmarł mój mąż.... chorował.... większość ludzi wmawia mi, że niby byłam przygotowana na Jego śmierć... Nie będę się tu brzydko wyrażać, ale co oni wiedzą?? Oni, co ich jedyny problemem jest to, ze w poniedziałek muszą znowu rano do pracy wstać, albo co na obiad mają ugotować...... Jestem wściekła na siebie, wszystko mnie drażni.... Mimo rodziny, przyjaciół, pracy, itp... czuję się tak samotna.... jakbym była zupełnie sama na tym świecie, a zarazem pragnę się schować przed wszystkimi.... Podchodzę do tego egoistycznie, wiem... ale to ja straciłam kogoś z kim spędzałam cały czas, wszyscy inni po pogrzebie wrócili do swoich codzienności... Moja codzienność... strasznie za nią tęsknię.... Oddaję się teraz w 100% pracy... Brakuje mi przyjaciół, ludzi, którzy nie boją się mnie - wdowy.... Którzy nie zadają głupich pytań typu "Jak się trzymasz?"... Nie no.. Jak się niby mam trzymać???!!!???? Przecież moje erce umarło!!!! Unikam domu.... Nie mogę jeszcze patrzeć na Jego ubrania w szafie... Śpię w poprzek w łóżku... Boję się ciemności.... Codziennie chodzę na cmentarz, chociaż boję się tam chodzić... Obcy ludzie nagle rozpoznają mnie na ulicy i wielce chcą pocieszać!! Zajmijcie się swoimi ogródkami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja żona zmarła nagle , ale czuję się i zachowuję dokładnie tak samo , to ja mógłbym napisać ten tekst , zmieniłbym tylko dwa zdania , na cmentarzu jestem czasem po dwa razy dziennie nie mogąc sobie dać rady ze sobą i przestałem się bać czegokolwiek , gdy w nocy nie mogąc czasem spać włóczę się w ciemnościach po zabudowaniach , biegnę w każde miejsce miejsce gdzie coś stuknie, zaszeleści jak bym spodziewał się coś zobaczyć lub szukał kłopotów. Przestałem się przejmować czymkolwiek zdrowiem , zagrożeniami jak bym szukał alternatywy dla zakazanego skończenia z sobą .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziula100
Witam widze ,że nie jestem osamotniona w uczuciach jaki mnie dręczą .Ja czesto chodze do męża na cmętarz ,zmarł 13,09,2009 18 03,2009 miał 40 urodziny .a 20.03 lekarze stwierdzili rak płuc Powiedzieli że ma nie cały rok zycia .To były trudne chwile starsza córka bardz mi pomagała przy mężu młodsza uciekała z domu nie chciała widziec tego wszystkiego .Njgorzej było patrzec jak niknie w oczach jak nie moze jeść,Minnie niedługo 12 miesiećy jak go nie ma ..........nadal nie moge sie z tym pogodzic .codziennie płacze zastanawiam się czy nie pójśc do psychologa po jakieś leki uspokajające.są dni ze mam siłe optymizm,ale szybko spadam na ziemie.nie wiem kiedy to przejdzie .Wszystkich was rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też myślę czasem o lekach ale one tylko przemieściły by problemy na przyszłość , niestety wszystko musi się w nas wypalić , kazde poczucie winy , zaniedbanie , dni gdy nie mieliśmy czasu dla ukochanych , chwile gdy przesuneliśmy coś na przyszłość gdy zwyczajnie nie chciało nam się nic. Teraz każdy drobiazg za który mogliśmy dostać uśmiech czy buziaka jest niczym bolesny cierń. Nie pomaga wiedza że bardzo mnie kochała , mogłem być jeszcze lepszy , w każdym dniu umieścić jeszcze więcej szczęśliwych sekund , czarny płomień smutku musi rozprawić się z każdym z tych problemów. Dobrze , że istnieje to forum samodzielnie byłoby o wiele trudniej , a jest już bardzo źle , też nie radze sobie z huśtawką nastrojów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziula100
Tak masz racje musimy przez to przejśc ,chociaz czasami nie chce sie iśc dalej .Jedyna motywacja sa moje córki 18 i 11 lat to one zawsze daja mi siłe żeby cos zrobic .Bo niestety życie toczy sie dalej a ich juz nie ma.......i jak się z tym pogodzic ......pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy kiedykolwiek uda się z tym pogodzić , ja nie potrafię a czekanie aż czas zrobi za nas wszystko chyba nie pomoże . Tuż po Jej śmierci zrobiłem z dziećmi (14,15 lat) naradę i ustaliliśmy że żyjemy tak jak chciałaby mama , nie zawodzimy jej. Płaczę i dławię się tęsknotą tak by nie widziały jeśli wspominamy to te radosne chwile. Było nam łatwiej bo umarła nagle , nie wiedząc że to już koniec , tak jak chciała tyle że o wiele , wiele lat za wcześnie . Nie umiejąc zamknąć tamtego rozdziału życia otworzyłem kolejny równolegle życie ,dosłownie , śpię po 5 godzin na dobę pracuję i robię wszystko inne intensywniej , szybciej czasu starcz na obydwa życia , nasze życie po stronie praktycznej nie rozsypało się , uczuciowe gdy jestem bez dzieci to koszmar , huśtawka nastrojów to skoki pomiędzy tymi dwoma równoległymi światami które sobie stworzyłem , smutki tutaj -wszystko OK w realu gdy dzieci patrzą , choć czasem załamie się głos i ucieknie pojedyńcza łza , dla reszty świata facet nie do zdarcia którego nic nie ruszy , tyle że już bez uśmiechu i bardziej małomówny niż dawniej . Trzeba to ciągnąć dla dzieci Oni by tego chcieli ,myślałem że po 5 miesiącach będzie łatwiej , nie jest . Gdyby nie można wyżalić się tutaj pewnie nie udałoby się utrzymać w ryzach. Pozdrawiam , chciałbym pocieszyć powiedzieć : jutro będzie lepiej ale termin jest gdzieś za horyzontem , poza obecnym zasięgiem wzroku. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vaampirr
ja to mam tak, że przed ludźmi jestem wulkanem szczęścia.... cały czas radosna.... może, a raczej na pewno z boku niewłaściwie to wygląda... ale zawsze taka byłam, tzn. w stresie.... w bólu, że właśnie w takich chwilach miałam takie "napady" śmiechu.. taka moja reakcja... Ci, co mnie znają, wiedzą jaka jestem naprawdę, wiedzą, że serce mi krwawi, że śmiech to tylko maska, której nie potrafię się pozbyć. Brakuje mi kogoś, przy kim mogłabym wszystko wypłakać, wszystko z siebie wyrzucić. Taką osobą był właśnie mój mąż. Najgorsze jest to, że właśnie w takich chwilach go najbardziej potrzebuję, z resztą cały czas go potrzebuję... dzisiaj mam taki dzień, że chciałabym pokrzyczeć, tak na całe gardło... Byłam sama w domu, włączyłam głośno muzykę, usiadłam w fotelu i nic... wszystko wydaje się takie bez sensu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziula100
Do farmer39,7 Masz racje dokładnie czuje to samo jak nie ma dzieci w domu to warjuje płacze ,a czasem krzycze do męża, czemu nie ma go przy nas.Prosze go żeby przyszedł do mnie we śnie i powiedział jak mam postąpić w różnych sprawach ,którymi on zawsze się zajmował nie radze sobie z tym to ON był zawsze optymista w trudnych sytuacjach ,a było ich sporo zawsze przytulił i mówił damy rade jesteśmy razem ,mamy super córki wszystko bedzie dobrze jestesmy młodzi .Mówił przezwycięze chrobe......i pół roku póżniej zmarł.......Nie moge dalej pisac ....pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie kochani,,ja mysle ze mimo uplywu czasu od smierci mojego meza,a minelo juz 14 lat nic nie jest tak jak dawniej... ale powiemwam kochani jedno,,nie zatracajcie sie ze swoja rozpaczą,,widzą to nasze dzieci,,,i co dalej?????????ja tak jak wy wszyscy poszlam w wir pracy,,zaniedbalam swoje zdrowie,,wszystko bylo wazne tylko nie ja,,zaniedbywalam swoich synow ,nigdy nie mialam dla nich czasu bo wiecznie bylam w pracy,po smierci meza wybudowalam swoj wlasny domek,,tak jak planowalismy to razem,,jest mi czasami ciezko,,.Teraz juz wiem ze ucieczka w prace nie jest dobrym rozwiązaniem,mamy dzieci,mamy rodziny,,may znajomych ,nie traccie z nimi kontaktow,,,choc wiem ze to jest nielaatwe,nas wdow ,wdowcow ludzie sie boją,,,niestety Moi synowie są juz wieku 19 16 lat ,,wychowalam ich na spokojnych chlpcow,,dzies po latach mowia ze są ze mnie dumni ze jestem taka odwazna,,ze dalam rade ze wszystkim,,,mimo ze byly takie lata ze nie mialam do garnka co wlozyc,,ale wyszlam na prostą ,,ciesze sie zyciem,mimo ze ono juz nie jest takie jak bym sobie tego zyczyla,,,,zawsze towarzyszyl mi usmiech tak jak tu jednej kolezance i tak juz zostalo,, ,DO Farmer ,Darku czesto rozmawiamy i zawsze Ci powtarzam ze nie mozna sie zatracac w swoim zalu i teskonty,,kazdy to przechodzi i to bardzo boli,,ale ty juz zapomniales co to sen jak sam napisales,,nie dbasz o swoje zdrowie ,martwie sie tym bardzo,,zle nastroje niestety pozostaną na wiele lat,,nie latwo zapomna sie na naszych tragediach.Kochani zycze Wam wielkiej wytrwalosci i wiele sily do dalszego zycia,,pozdrawiam serdewcznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miniunia
Podziwiam Was, ze piszecie - ja nie mam słów na swój żal. Zostałam sama - to juz czwarty miesiąc. Nie mielismy dzieci więc wogóle nie ma po co i dla kogo żyć... A w tzw miedzyczasie tyle sie wydarzyło - niestety złych rzeczy... w chwili gdy dojrzeliśmy i zaczeliśmy się dogadywać - rozpoznając swoje błedy z przeszłości - nagle trach i koniec... czuję sie poprostu jakby ON zmarł 2 razy - tylko przedtem miałam tą świadomośc, ze mimo wszystko, moge go zobaczyc czy usłyszeć. A teraz juz nic... czy tez mieliscie takie absurdalne uczucie, że osoba która zmarła - poprostu wyjechała na dłużej? ja wciąz nie mam swiadomości, że jego juz nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vaampirr
oj tak... do mnie też jeszcze nie dotarło, że Jego już nie ma. Cały czas mam wrażenie, że mąż jest jeszcze w szpitalu i dlatego nie ma go w domu. Boję się, że kiedy naprawdę do mnie to dotrze, to sobie z tym nie poradzę. Dlatego udaję, że wszystko jest w porządku i to jest silniejsze ode mnie.. Chciałabym się w końcu wypłakać tak z tęsknoty, z braku Jego obecności... a nie potrafię... To jest tak jakbym się stała inną osobą - taką sztuczną, nie mną.... i chowam się za tą sztucznością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Życzę sił na przeżycie tych cięzkich przeżyć. Przeszłam przez to samo...14 lat temu...miałam wtedy 24 lata...zostałam sama z 2 małych dzieci. to one każdego dnia dawały mi siłe na przetrwanie kolejnej godziny życia,to one były najbliżej i najprzyjemniej było wtedy je tulić,całować.To w ich oczach widziałam każdy dzien,który juz minął..ale także widziałam nadzieje na jutro...może i nie lepsze,ale najwazniejsze ,że z nimi Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie - dzieci.To że jest nasz syn - to jak na razie jedyny powód dla którego wstaję z łóżka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vaampirr
macie dzieci.... ja nie mam nic oprócz samotności... Wy macie dla kogo żyć... a ja nie mam siły na kolejny oddech.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do -kropelki-
napisz, proszę, jak teraz uważasz, czy czas naprawdę leczy rany? jak jest teraz u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ktoś mówi,że ...czas leczy rany..to ma taka nadzieje.To jest błędne sformułowanie.Z tym poprostu człowiek sie uczy zyc...czas tego nie zaciera. Ja ponownie wyszłam za mąz ,no i chyba dosc szczęsliwie,ale zawsze mowiłam,ze nie na tym miało sie opierac moje szczęście,nie na smierci drugiego człowieka...przecież mógł żyć. Dla mnie to przeżycie zostawiło skazę chyba juz na całe moje zycie. To moja trauma...smierc bliskich..potem przezyłam jeszcze smierc swojego brata,tez zmarł młodo. Kiedys chodziłam na cmentarz prawie codziennie,choc daleko mam. Teraz poprostu nie lubie tego miejsca.Musze czuc ,to cos w sobie żeby iśc. Tam wszystko jest takie namacalne,takie widoczne..napisy..imiona ,nazwiska...nie lubię tego miejsca.Wtedy to wszystko staje sie realne,a tak człowiek zyje,jakby ten drugi poprostu wyjechał. To nie jest tak,ze sie zapomina.Chyba od śmierci mojego męża,nie było dnia,żebym choc chwilke o nim nie pomyślała..zresztą co wieczór odmawiam modlitwę za niego i za bliskich Zyczę wam sił w tym bardzo świeżym i bolesnym przeżyciu. Kiedy nie ma dzieci,pewnie wszystko jest o wiele trudniejsze,ale trzeba szukać tego bodźca,tej siły gdzie indziej Ja wiem jedno,ze już nie chce tego przezywać...jak Bóg da,to chce odejśc z tego świata razem ze swoim mężem..tak sobie to "wymarzyliśmy"ale co to będzie????? Pozdrawiam🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedna rada..płaczcie,krzyczcie z bólu..nie tłumcie tego w sobie. Ja kryłam łzy przed dziecmi,przed rodzicami...po tylu latach wychodzi to choroba...spokojna osobą zawsze byłam,tłumiłam emocje,a teraz nerwica prawie rozrywa mi serce...przezycia zrobiły swoje:( Ale nadal mam tak samo,chowam sie w swoim małym światku i mam nadzieje,że choroba nie zrobi większego spustoszenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×