Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość po postu wcześniej
no tak obie jestescie siebie warte:-D jedna cos sobie wymysla na temat przyszłych tesciów, druga na temat byłych teściów:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja właśnie wróciłam z wakacj
now iesz, ja sobie nic nie wymyslam. To moi byli teściowie i to fakt. To moi przyjaciele i to fakt. A czy to JEJ przyszli teściowie to sie jeszcze okaże. Mnie to nie interesuje, tylko śmieszy infantylna reakcja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ok może być i tak
z drugiej strony nic nie wygrałaś zamykasz się w tym gronie, oby tylko z przyjaźni do teściów i miłości do dziecka, ale pozbawiasz się znalezienia dla siebie kogoś jedynego mnie też mąż zdradzał i się z perypetiami rozwiodłam, ale nie żyłam tym, by mu dokuczać zajęłam się sobą, odnowiłam znajomości, przyjaźnie, jestem w tej chwili "nową" żoną sprawa byłego wyblakła jak gazeta sprzed lat syn chętnie spotyka się z ojcem i nigdy nic nie utrudniałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja właśnie wróciłam z wakacj
ok może być i tak ale o czym ty mówisz? Czy ja coś chciałam wygrać? Z kimś? Zamykam się? Nie nadinterpretuj dziewczyno, bo się zestarzejesz zbyt wczęsnie. Eks teściowie zaproponowali wspólny wyjazd. Pojechałam. za tydzień jadę na wakację z przyjacielem a dziecko z ojcem. Mam zerwać kontakty z teściami bo co? Bo ktoś tak twierdzi? Bo chore psychicznie neksie nie umieją znieść, że poza nimi też jest świat? Że teściowie byli czy obecni czy przyszli maja prawo SAMI wybierać z kim się zadają a z kim nie? Na wspólne święta na pewno nie przyjadę. jUŻ ZRESZTA RAZ ODMÓWIŁAM - MAM SWOJĄ RODZINĘ. aLE NA PEWNO NIE ZERWĘ KONTAKTÓW z ludźmi, z którymi zyję w przyjaźni od 15 lat, bo komuś to się może nie spodobać. Tak samo jak nie roszczę sobie pretensji do nich i nie wymagam, żeby jej nie zapraszali - bo wiem, że zapraszają. Ich dom, ich wybory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdrfcxzwdx
da mnie osoba ktora nie moze zerwac z ex tesciami to taka ktora nie moze poradzic sobie z przeszloscia. chce dalej blizej byc z ex i to jej jedyna szansa. Czy widzial ktos kiedy faceta utrzymujacego kontakty z ex tesciami. To tylko w druga strone. I nie piszcie mi ze to dla dzieci. Oni moga widywac dzieci jak sa u ojca a nie ex musza je tam zaprowadzac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam faceta
który od 13 lat utrzymuje kontakty z byłą teściową (teśc już nie żyje), i to mimo że tesciowa mieszka w innym mieście a dzieci nie było w jego małżeństwie. Więc nie generalizuj, jeśli teściowie zachowują się zgodnie z wartosciami i godnie, to nie zapominają o bliskich, a do takich należy zięć czy synowa, tym bardziej jak są rodzicami wnuków, rodzina to rodzina, i rozwód tego nie zmienia u cywilizowanych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość była od wakacji z teściami
a co powiesz o weselu na którym wystepuje ex zona z nowym facetem?norma czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiu fiu fiu fiu
kontaktować się źle, nie kontaktować się też źle... :D wszystko zależy od miejsca posadzenia dupska ja nie utrzymuję kontaktów z pierwszymi teściami (sporadyczne, dostarczam im wnuczka czasami), niby nie było wrogości, ale oni twierdzili, że rozwód to fanaberie i że to ja rozbiłam rodzinę swoim brakiem zrozumienia dla małego błędu ich syna (romans na boku)? ale jeżeli ktoś ma lepsze układy, to nie rozumiem dlaczego ma się nie spotykać, przecież ten eks partner z rodzicami nie mieszka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dla mnie osoba która
zrywa kontakty z eks teściami z którymi zyła wcześniej w przyjaźni to niedojrzała emocjonalnie histeryczka bez klasy. A najczęściej wąty o to mają neksie, które swój brak klasy maskują pozorami normy, że z eks teściami się kontaktów nie utrzymuje. Ludzie z klasą zachowują ją w każdej sytuacji. Dobre kontakty z eks to też świadectwo klasy człowieka. A udział w ślubie eks partnerów? Co w tym niby złego, jeśli ludzie doszli do porozumienia? To nie jest u nas norma ale też świadczy o klasie ludzi i jak widać problemy stwarzają głownie nekst.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wydawało mi się że tylko dzieci zachowują się na zasadzie „Nie gadam z Tobą bo ty się przyjaźnisz z Basią a ja jej nie lubię”. Ja rozumiem że można z byłym małżonkiem nie chcieć mieć kontaktów (choć jeśli są dzieci to jednak dla wyższego dobra należy się zmusić) ale dlaczego z jego rodziną, zwłaszcza jeśli była w porządku?! To że ktoś wybrał sobie dupka lub idiotkę, którego rodzice (a czasami i rodzeństwo) byli dobrymi ludźmi z którymi dobrze mu się żyło przez czas małżeństwa, nie powinno rzutować na znajomość z tymi dobrymi ludźmi po ustaniu nieudanego związku. Oczywiście trzeba uszanować byłego partnera i np. nie pchać się z wizytą do teściów gdy jest tam były z nową żoną (gdy stosunki z nimi nie są dobre). Ale nie rozumiem dlaczego były małżonek dziecka (nadal, w świetle prawa, powinowaty byłych teściów) nie mógłby się z teściami widywać jeśli się lubią, a zwłaszcza jeśli jest to okazja do kontaktu dziadków z dzieckiem. Ludzie to sobie potrafią komplikować życie. Jak kogoś lubię to się z nim widuję i nie ważne czy jego brat jest złodziejem (oczywiście pod warunkiem że on sam złodziejem nie jest). Czy to ważne że ludzie z którymi spędziłam miło tyle chwil, tyle świąt, mam z nimi tyle wspomnień i którzy nigdy nie zrobili mi krzywdy (co u teściów nieczęste) są rodzicami człowieka z którym nie umiałam sobie ułożyć życia...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie jestem za
bieganiem po weselach w rodzinie exa.Nie mozna sobie w życiu przeszkadzac. Rodzina zaprasza bo wypada, moge złozyc zyczenia przed slubem lub po, wręczyc prezent, ale robic widowisko dla gawiedzi, po co?w końcu to wesele i punktem głównym uroczystości są młodzi.A znajac życie wszystkie strae ciotki zaczna debatowac o byłen o obecnej , sytuacja mało komfortowa, dla kazdej kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gggrte
moim zdaniem wszystkie jestescie siebie warte. Byle zony zazdrosne o nowa zone i pragnace zniszczyc zycie swoim bylym mezom i im zonom oraz nowe zony zazdrosne o dziecko i byla zone, ktore cala swa zlosc przelewaja na dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pseudomona
kiedy dziecko widzi ze wszyscy sie toleruja, ze mama dalej lubi jego dziadkow mimo ze juz nie mieszka z tatusiem, jesli widzi ze babcia czestuje kawa mame a nie zlosci sie na nia (a zawsze znajda sie powody) to to dziecko mimo wszystko ma spokojniejsze zycie.ma i tak skomplikowana sytuacje: musi sie tlumaczyc dzieciom jak to w zasadzie jest i kto jest kim itd.ale kiedy w zyciu doroslych spotyka spokoj samo jest szczesliwsze a to chyba o to chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wytłumaczcie mi
dlaczego po 30 latach małżestwa mam ex Teściów traktować jak obce mi osoby ? Więcej lat z nimi przeżyłam niż z własnymi Rodzicami .Mieszkamy w jednej kamienicy . To że mój mąż znalazł sobie kobiete młodszą od naszego syna ,nie wyklucza mnie z Rodziny ,którą tworzyliśmy tyle lat . I zadna kobieta tego nie zmieni . Znaczy mam się obrazić na Dziadków mojego dziecka ? Albo usunąc w cien ? Dlatego tylko ,że dziweczynie nie pasuje ? Z teściami zawsze dobrze dogadywałam się .30 lat to nie pół roku ,nawet nie osiem lat .To całe moje dorosłe życie . Odwołując się do pokrewnego topiku ,nie zamierzam zmieniać nazwiska .Dwadzieścia lat miałam panienskie ,30 lat po mężu . Nie rozstałam sie z mężem w stanie wojny .Nie obrzydza mnie jego nazwisko ,na które notabene składa się całość moich osiągnięć zawodowych . Dla widzimisie rozhisteryzowanej kobiety nie mam zamiaru wywracać mojego życia . Jeżeli takie ma problemy to psycholog się kłania .Brak poczucia wartości . Zabrzmiało to w całości złośliwie . Nie jest jednak takie . Istnieją kobiety ,które sobie nie radzą z przeszłością partnerów .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to przeszkadza tylko neksiom
które wiążą się z rozwodnikiem lub (co częstsze jeszcze jest żonaty) i potem chcą udawać, że przed nimi nic nie było, że one są jedyne, pierwsze i ostatnie a reszta się tylko sniła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwus81
Ja żyję z mężczyzną, który jest po rozwodzie i ma syna (7 lat). Jestesmy po slubie i mamy wspólnego synka. Powiem szczerze wszystkim tym, które mają watpliwości albo wyobrażają sobie, że "jakoś to będzie"... Nie miałam o tylu sprawach pojęcia a każdego dnia coś sie zmienia, mam problemy o których nawet nie sniłam no i jego była żona jest zawsze obecna i będzie. A jego synek, cóż to cuudowny chłopczyk, którego nauczyłam się kochać. Nasze wspólne dziecko wprost go uwielbia i ze wzajemnością:) Więc jak mogłabym zywic jakieś negatywne uczucia i odbierać im radość. W moim mężu az rośnie duma jak dzieci wspólnie się bawią i przytulają. A ja kocham ten widok i trudno, muszę żyć z podwyższanymi alimentami choć w sumie tylko to jest problemem - pieniądze, których my mamy niestety mało ale tak wybrałam. Jak to mówią moi rodzice człowieka bez perspektyw ale ja go kocham i jest dla mnie czuły i wskoczyłby za nami w ogień...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja powiem tak, do tych wszystkich drugich żon. Jesteście cholernymi egoistkami, liczy się tylko wasze szczęcie, a dzieci tylko przeszkadzają wam w ułożeniu sobie życia z ich rodzicem. Ja jestem matką, o której uczucia do dziecka zazdrosny jest facet. Mój 13 letni syn jest 1000 razy dojrzalszy emocjonalnie od mojego partnera, niestety...Co z tego, że dla mnie jest najlepszym człowiekim na świecie, dobrym, czułym,kochającym kiedy dla mojego dziecka staje coraz bardziej wredny, opryskliwy itp. Proszę, ostrzegam, aż w końcu powiem pass...pomimo, że na takiego faceta czekałam całe życie nie pozwolę mu tępić mojego dziecka za to tylko, że jest, że przypomina wyglądem mojego byłego męża, że z nim dzielić musi się moimi uczuciami. Pomimo, że spędzam z nim praktycznie cały mój wolny czas, to i tak mu mało. Uważajcie dziewczyny, bo naprawdę odpowiedzialny facet jeżeli źle będziecie podchodziły do dziecka odejdzie od was, sama chyba to zrobię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak jest jak jest się NIBYŻONĄ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może i niby
ale jej wypowiedź jest prosta i logiczna, a Twoja to upierdiwie rzucony zlepek słów, niby zaczepka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwus81
do nibyżony - moży Ty jesteś dla niego "niby" bo ja na pewno nie!!! Pokochałam jego synka i dobrze mi z tym i nie życzę sobie aby nazywano mnie egoistką! Na pewno nią nie jestem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiu fiu fiu ale
się zmieszałam, fiu, ależ możesz sobie wielu rzeczy nie życzyć mości dobrodziejko, szczególnie ze strony swojego wspaniałego misia, bo od innych uczestników kafe czy innego forum to się odpeckaj miłego wieczru i spełnieia pobożnych (albo ateistycznych w przypadku rozwodnika) życzeń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do niby żony
czy twój syn lubi twojego partnera? Czy mieszkacie wszyscy razem i czy on jest za tym abyś się z nim rozstała? TO JAKIŚ DUPEK WSTRĘTNY jeśli tępi twoje dziecko. Olej go bo stracisz syna a z takim debilem i tak długo nie pociągniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hurrra a ja ma dzisiaj
powód do radosci:D Dzieci mojego meza po tygodniowym pobycie ida do siebie do domu uffff:) ciesze sie z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiedyś dziecko
Jestem już dorosłą osobą, która ma rodzinę: męża i dwóch cudownych synów. Wszystkim drugim żonom i ojcom, którzy nie poświęcają swoim dzieciom czasu chciałabym krótko opisać moją historię... Miałam 6 lat gdy moi rodzice się rozwiedli. Zamieszkałam z moimi dziadkami ponieważ matka zaczęła pić a ojciec nie chciał zaczynać nowego życia z bagażem : dwójką małych dzieci (mam 4 lata młodszego brata) Moje życie z dziadkami, których bardzo kochałam było trudne ponieważ co jakiś czas pojawiała się matka, która przychodziła pijana i wszczynała awantury, zabierała się za wychowywanie, biła mnie i znowu znikała. Ojciec o tym dobrze wiedział ale udawał że nie ma świadomości co się z nami dzieje. Było biednie bo ani matka ani ojciec nie płacili alimentów. Matka wiadomo żyła dla alkoholu ale ojciec żył naprawdę dostatnio. Co dwa lata zmieniał samochód na nowy (za każdym razem przyjeżdżał by się pochwalić), wyjeżdżał na wakacje za granicę a były to lata 70 i 80 więc możecie sobie wyobrazić jaka to była dla mnie egzotyka. Przyjeżdżał w odwiedziny raz na kilka miesięcy i było to dla mnie święto. Zawsze przywoził słodycze i zostawiał trochę pieniędzy. Gdy miałam 7 lat pojechałam na świąteczne ferie do mojego taty (150 km od miejsca gdzie mieszkałam) i jego nowej rodziny. Przywitała mnie obca kobieta z maleństwem na ręku... pamiętam totalne zaskoczenie. Nikt mnie na to nie przygotował a tu nagle mówią mi, że mam nową siostrzyczkę. Za jakiś czas pojawił się nowy brat... mimo wszystko zawsze lubiłam te dzieciaki i szczególnie z siostrą miałam dobry kontakt. Raz w roku zabierał mnie do siebie na wakacje - kończyło się to tak że byłam dwa, trzy dni u niego i jego nowej rodziny i szybko odwoził mnie do swojej mamy czyli mojej drugiej babci. Zawsze na koniec pobytu dostawałam trochę pieniędzy ale wiem dobrze, że to nie były pieniądze od niego tylko babcia jemu przekazywała aby mi dał. Gdy po mnie przyjeżdżał aby zabrać do siebie zawsze strasznie się wstydziłam bo miałam brzydkie, stare podarte ubrania (które zresztą krytykował) a jego nowe dzieci zawsze miały najlepsze rzeczy. Ale nie rzeczy im zazdrościłam ...tylko ojca. Gdy miałam 15 lat zmarła moja babcia. Mój brat miał 11 lat. Dziadek miał wtedy 70 lat!!! Mój ojciec przyjechał na pogrzeb babci i wyjechał zaraz po uroczystości nie pytając jak sobie poradzimy. Pamiętam jak bardzo byłam przerażona. Za dwa miesiące czekały mnie egzaminy do liceum. Ludize z opieki społecznej przyszli do mojego dziadka z informacją ze nie powinnam iść do liceum tylko do zawodówki - ważny był dobry zawód w mojej sytuacji... Dziadek się nie zgodził. Poszlam do liceum. Dziadek starał się stworzyć nam prawdziwy dom. Ja uczyłam się, zajmowałam do spółki z Dziadkiem domem. Żyliśmy z renty dziadka i niewielkich wpłat ojca. Było spokojniej bo matka zniknęła i nie pojawiała się w naszym życiu. Dziadek okazał się cudownym człowiekiem (wcześniej żył trochę w cieniu, trochę zdominowany przez Babcię). Ojciec w dalszym ciągu pojawiał się od święta. Do siebie zapraszał tylko mnie. Nigdy mojego brata. Jego żona starał się być miła ale nie stwarzała mi złudzeń że kiedykolwiek znajdzie się w ich rodzinie miejsce dla mnie, nie mówiąc o moim bracie którego nie znała bo tak jak pisałam ojciec nigdy go nie zapraszał. Ja gdy do nich jeździłam starałam się być grzeczna, cicha tak by nikomu nie wadzić. Niczego nie oczekiwałam, sprzątałam po sobie, przepraszałam że żyję bo bałam się, że już mnie nie zaproszą. Dlaczego to piszę? - dzieci pragną miłości. Pragną by ktoś się nad nimi pochylił i zrozumiał ich cierpienie z powodu rozpadu rodziny. Nawet jeśli bywają krnąbrne to tylko dlatego by zwrócić na siebie uwagę. Dziecko jest bezbronne wobec tej sytuacji. Nie ważne czy ma 7 czy 16 lat cały czas pragnie miłości i akceptacji. Ja pragnęłam miłości ojca i akceptacji jego żony. Czułam się totalnie zagubiona. Chciałam by widziała we mnie dziecko swojego męża i by okazywała mi minimum zainteresowania a nie traktowała jak intruza lub wroga. Ojciec nigdy nie okazywał mi miłości i tylko minimum zainteresowania. W pewnym momencie postanowiłam nie zabiegać o niego. Odpuściłam. Jestem dorosłą samodzielną osobą. Skończyłam to nieszczęsne liceum i nawet studia :-) Mam dom, rodzinę. Zanam wartość tego wszystkiego co mam bo wiem co to znaczy nie mieć nic... oprócz moich dziadków spotkałam na swojej drodze ludzi którzy bardzo mnie wspierali. I nie był to mój ojciec. Matkę pomijam bo była chorą, nieszczęśliwą osobą. Napisałam to wszystko bo z przykrością czytam te wszystkie roszczeniowe wypowiedzi i złe słowa o dzieciach, które są traktowane jak piąte koło u wozu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwus81
do "kiedyś dziecko" naprawdę wzruszyłam się czytając Twój list! Niestety duzo w zyciu takiego bólu i to ludzie ludzią stwarzaja taki los... Ja napisałam, że pokochałam pierwszego synka mojego męża i co przeczytałam w odpowiedzi?...że jestem śmieszną dobrodziejką czytaj inaczej stuknięta! Tyle wredot spotyka sie na forach!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no o macie tę rzekomą miłość
tzw.macochy: 14:49 [zgłoś do usunięcia] hurrra a ja ma dzisiaj powód do radosci Dzieci mojego meza po tygodniowym pobycie ida do siebie do domu uffff ciesze sie z tego. Jesteś wredną babą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwus81
ciekawe kto tu jest wredny, moze czas uwierzyć, że są jeszce normalne kobiety a nie tzw. macochy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej22
kiedyś dziecko, twoja opowieśc jest naprawde wzruszająca. ale weź pod uwagę że teraz dzieciaki są inaczej chowane. sa wychowywane w "należy mi się". mam podobna historię do twojej, też wychowywali mnie dziadkowie, a rodzice mieli swoje rodziny. z tą tylko różnicą, że mój ojciec nie kontaktował sie ze mna w ogóle, a matka nie piła, po prostu miała inną rodzinę 300 km od nas. widziałam ja raz na 2-3 lata. dziadkowie mieli kasę, wiec nie kasa była tu problemem. ojca widziałam raz, na mojej komuni. zaqbrał mnie potem na jeden dzień do siebie, miał córkę i pamiętam że do jego zony mówiłam "ciociu" z taka nabożną radością, tak bardzo chciałam do nich należec. ale on sie więcej nie pojawił, a ja go nigdy nie skarżyłam ani o alimenty ani też nie miałam szczerze mówiąc zbytnich pretensji. bardziej do matki. a teraz sama jestem macochę, mam pasierbicę i pasierba. i kiedys tam obiecałam sobie, że nigdy nie dam im odczuc tego, co ja sama czułam w dzieciństwie, że tata mnie nie chciał. starałam się nawiązac kontakt, zaprzyjaźnic, sprawic, aby wiedziały że zawsze mogą na nas liczyc itede. chciałam, żeby sie poczuły ważny,mi członkami rodziny. ale z przykrościa stwierdzam, że im bardziej chodzi o kase niż o naszą uwagę. wymagania są coraz większe, mimo ze nie jesteśmy bogaczami. co jakis czas mamy awanturkę pt. co im się należy a my nie dajemy i zawsze chodzi o kase. teraz dzieciaki sa inne, maja inna swiadomośc. pewnie też wiele zależy od postawy rodzica, z którym sie widzą częściej... ale cholerka jakos mimo wszystko wole swoje dzieciństwo. było mi dobrze u dziadków, nie "szurałam" ciągle, że nie mam tego czy tamtego. jasne, że jak widziałam moją matkę z siostra na rękach to mnie ściskało w dołku i płakałam po każdej ich wizycie. ale to mijało a ja byłam w świecie który znałam i który kochałam. teraz dzieciaki doskonale wiedzą jacy rodzice powinni byc i co im dac, nie wiedza tylko jak się czuc dobrze z tym co mają. "moje" dzieciaki wiedzą jaka mam historię i czasem ze mną rozmawiają, zwłaszcza o moim ojcu. i nie mogą zrozumiec, dlaczego go nie skarżyłam o alimenty. a ja jakos nie odczuwałam braku kasy, odczuwałam brak przynalezności do rodziny, ale na to sądy nie pomogą. i mimo wszystko wspominam dzieciństwo w miarę dobrze, nie pamiętam że ich nie było, pamiętam natomiast wszystkie panie z przedszkola, koleżanki, ulubionego misia itd. jaki klor miał wózek moich lalek. jestem o tyle rozczarowana teraz, że tym dzieciakom naprawdę duzo mniej chodziło o akceptację, czy miłośc, chociaz to też. ale jednego nie mogą nam wybaczyc, że nie jesteśmy dostatecznie majętni. to przykre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a nie wydaje ci się że
zostałaś drugą zoną dlatego właśnie, że rodzice Cię porzucili? Że uznałaś iż TYLKO w ten sposób będziesz mogła mieć rodzinę? Patrzyłąś z zazdrością na rodziny ojca i matki, do których Ty, jako owoc pierwszego związku nie należałaś iw twojej głowie utrwalił się taki wzorzec? Nie sądzisz, że tym skrzywdzili cię najbardziej? A co do wpływów osoby, która ma częstrzy kontakt - przemawia przez ciebie punkt w jakim siedzxisz. Moje dziecko np też jest nastawione roszczeniowo jeżeli chodzi o sprawy materialne. A nauczył je tego WYŁĄCZNIE "dochodzący" tatuś. Który dając dziecku rzeczy próbuje okazać mi swoją wyższośc, że stać go na to o czym ja mogę pomarzyć. Dziecko zna ojca głónie od strony zakupów, bo on nie potrafi z nim BYĆ. Umie tylko ORGANIZOWAĆ czas. Moje uwagi, by nie uczył dziecka materializmu spowodowały jedynie głupi usmieszek i jeszcze więcej rzeczy, których nota bene nie mam gdzie trzymać a dziecko wcale się nimi nie umie cieszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irytujesz mnie kiedys dziecko
Ty biedna,bez mamusi i tatusia.Tatus przyjezdza tylko zeby pochwalic sie nowym autem,jest bogaty i cie nie lubi,wiesz ze to babcia daje pieniadze dla ciebie i brata,nie tato.Ty masz tylko kilkanascie lat i ty to WSZYSTKO WIESZ!ojciec jest tgym zlym,bo okazal ci zaintresowanie,ale mamusia to biedna chora kobieta,bo walila jabole w krzakach i miala cie w dupie. Smieszna jestes

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×