Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość mam okropna macochee
Hej. Ja mam macochę, w zasadzie nie długo 2 lata. Dzieckiem już nie jestem bo mam 19 lat, więc miałam 17 jak się wprowadziła. Starałam się myśleć jak dorosły człowiek, fochów nie pokazywać tylko zrozumieć że tak musi być ojciec młody, wiadomo że sam nie będzie. Ojciec ma obecnie 38 lat, macocha 31 . Młoda jest, ja już nie dziecko myślałam że się jakoś zaakceptujemy . Ale z nią się nie dało, tak czepliwej baby nie znałam. Ma fioła na punkcie zdrowej diety, zdrowego trybu życia. Wymusiła to na ojcu(on się szybko zgodził, z reszta na wszystko się zgadza) Ojciec mimo 38 lat ma ładną sylwetkę, ale dla niej chodzi na siłownie, biega itd. niech to robi ja się nie wtrącam, ale czemu wymusza to na mnie? Wkurza ją ja widzi jak jem chipsy, frytki czy coś.. gówno ją to obchodzi. Owszem ona ma ładne ciało, ale ja nigdy nie będę wysportowana.. już się pogodziłam z tym że jestem 'chudzielcem z małymi cyckami' tak usłyszałam od niej kiedyś, nic tylko truje że mam się zabrać za siebie, nie jeść świńsw... wyglądam jakbym miała anoreksje, i w ogóle to chyba chora jestem, powinnam iśc do lekarza bo nie wyglądam zdrowo, i zero kobiecych kształtów. Niestety nie przyszło jej do głowy że tym robi mi przykrość, ale ok.. trudno przeżyje. Tylko czemu się tak wtrąca w nie swoje sprawy, włazi mi do pokoju, mówi że mam niepoukładane książki, jak mogę w takim nieładzie żyć, że jestem bałaganiarą itd. Powinna dbać o wszystko, skoro tata mi płaci na uczelnie, telefon, internet, ciuchy itd. Powiedzcie mi kto by zaakceptował takie babsko?? Chociaz ostatnio, w końcu chciłam zrobić jej przyjemność i posprzątałam cały dom, wtedy była zadowolona, jak zobaczyła mnie jak sprzątam, w końcu była miła.. :D ale na drugi dzień jak zostawiłam kubek w salonie to już wyleciała z gębą . zalamka :S

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czasem jest tez
tak jak u mnie. Mój partner ma dwoje dzieci my mieszkamy razem, dzieciaki super mamy dobry kontakt i duzo czasu u nas spędzają. Problemy z matka dzieci straszne szuka sobie pretekstów do wszystkeigo,kłamie i wymusza na nas swoje obowiazki. Partner chce walczyc o dzieci w sądzie bo one sa przez nia zaniedbywane ale na ulicy to przedtsawienie ona takie umie zrobic o moje dzieci , buziaczki ściskanie , przytulanie a czasem dzieci nawet brudne są ( i nie mówie tu o brudzie po zabwie , czy czekoladzie). Niektórym nie mówię nawet o tym wszystkim bo każdy powie nie Twoja sprawa, nie Twoje dzieci, to ich matka. Ale mnie ejst szkoda tych dzieci i partnera że ona tak z nim postępuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość little star
witajcie mam problem. mam 2 malych dzieci po moim rozwodzie i on ma dziecko, nastolatke z pierwszego zwiazku ktora mieszka z nim. wszystko miedzy nami dobrze sie uklada. choc najgorsze dla mnie jest jezdzenie samochodem, jak jezdzimy wszyscy to siedze z tylu bo ona zawsze kolo niego siada. czy to normalne??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO mam okropna macochee
do "mam okropna macochee "" tez mieszkam z tatą i jego kobietą,nie wiele mlodsza od niego,rok temy wzieli cywilny, ale mieszkamy razme ze soba juz 4 lata,no 5 idzie.Gdy mialam 11 lat to we 3 zamieszkalismy teraz mam 16 Ona jest typem osoby ze jak spelnia sie jej żądania i oczekiwania to jest fajnie, a jak cos po swojej mysli zrobie ,nie tak jak ona by chiala to juz nie jest fajnie,lecz ona z charakteru juz jest taka do kazdego czy w pracy czyw domu ze kazdy ma spelniac jej oczekiwania ,a jak nie to jest zle.Ojciec z natury jest ustapliwy Czasami z nia sie kloce, czasami normalnie sie zyje ,to zalezy od dnia i jakie wymogi naklada.Najgorzej wspominam pierwsze 2-3 lata ,wtedy byla wobec mnie bardzo przewrotna ,a kiedy skonczylam 14 lat to juz zaczeła mnie traktowac jak nastolatke a nie jak dziecko,lecz do tej pory jest dyktatorem ,ale niekiedy wojne to ja wygrywam i ona sie wycofuje z ustawiania po katach,choc rzadko daje za wygraną ale bywa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja28
Też jestem "weekendowa macocha" jest trudniej tymbardziej ze maly mnie nie lubi(okazywal najpierw dokuczaniem a teraz poprostu ignoruje) no coz jest nastawiany przez mame(powtarza co ona mowi) wiec sama nic z tym nie zdzialam. Prawda jest taka ze nieraz nie ma mozliwosci storzyc w ten sposob rodziny. Ktos tu kiedys napisal ze dziecko ma mame i tate i ciotki to po co mu macocha...zgadzam sie z tym. Ja stoje z boku czasem zagadam, jak gotuje to dla wszystkich jak piore to wszystkim ale traktuje malego jak inne dzieci(ze tak uzyje znienawidzonego slowa jak obce). Jesli chodzi o aspekt finansowy... to niestety ale wg mnie alimenty tez sa na glowie obecnych partnerek. No bo jesli bylby to kredyt za cos tam to by splacaly a tak to odruch obronny bo to nie moje dziecko. Niestety ale zwiazalysmy sie z partnerami z przeszloscia i finansowo albo sie rozdzialamy na wszytko albo wszystkie koszty wspolne. Taka jest przynajmniej moja opinia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popieram. Ja też płace alimenty!!!! Na nie swoje dziecko!!! I bujda jak ktoś mówi że ojciec płaci. Ja też płace. Czasem może nawet bardziej ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja, nie zgadzam sie!!
absolutnie! alimenty to jego sprawa i to on ma je placic. u nas jest tak: alimenty placi on na poczatku mca, cala reszta kasy jest wspolna. niby z jakiej racji mialabym dokladac do jego dziecka? dlaczego wy to robicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja, nie zgadzam sie!!
czy dokladalybyscie na np. leczenie jego ciotki? siostry? ech, faceci potem sie smieja, ze kobietki naiwne. bo jak sie nie smiac z kogos, kto sponsoruje nie swoje dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja, nie zgadzam sie!!
aha, jego kredytu za costam (obojetnie co) tez bym nie splacala. z jakiej racji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mieszka ze mną 12 letnia corka partnera z 1 małżeństwa. Lubię ją, ale jest wiele rudnych i emocjonalnych sytuacji. Matka jej nie pomaga, mała jest rozbita. jak bedziesz rozumiała lub przynajmniej starała się rozumieć emocje tej drugiej kobiety i bedziesz ja szanowala to twoje dziecko na tym skorzysta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja28
to ze placi na poczatku miesiaca z wlasnej pensji to i tak pomniejsza jego pensje o te alimenty... chyba ze tak jak mowilam wszystko oplaca sie na pol... z jakiej racji... a no takiej ze jak sie jest z kims w zwiazku i ma sie wspolna kase to i wspolne wydatki... tak pomoglabym jego ciotce czy komus z jego rodziny, bo wiem ze moge liczyc na to w druga strone. Czy jak ktos z twojej rodziny przynosi wam cos do domu(no nie wiem w prezencie np jakis mebel )to jest to tylko twoje i twoja rodzina podkresla ze to tylko dla ciebie? No wydaje mi sie poprostu ze to jest naturalne, oczywiscie nie musisz sie ze mna zgadzac ... tez wyladowalam na tym forum zeby posluchac jak jest u innych"macoch" jak wygladaja przerozne sprawy i jak je rozwiazac:)pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 993388
moj ukochany ma 2 dzieci z poprzedniego zwiazku i sa z nim(to dluga historia,matka zreekla sie praw,wyjechala za granice i ma nowe zycie),corka ma 17 lat i jest oczkiem w glowie tatusia,mnie ignoruje,mialam z nia wiele razy spiecia,bo jest nieugodowa,pyskata uwaza ze wszystmo jej sie nalezy,dodatkowo dziadkowie rozpiescili ja do granic i ona potrafi nawet do mnie powiedziec"nie chce zebys byla w naszej rodzinie"a on nic nie reaguje,mowi ze bedzie dobrze itp,kov=cham mego partnera ,ale nie wiem co z nami bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiążąc się z kimś- mamy być jednym ciałem- a wiec wszystko powinno być wspólne. Całe zarobki. A więc niestety, siłą rzeczy płacimy alimenty bo ubywa na nie z naszej wspólnej kieszenie!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
Dokladnie to mialam na mysli xxx79:) a Ty 993388 musisz porozmawiac z partnerem.... to naprawde moze roznie wplynac na wasze relacje. Mozesz w penym momencie poddac sie a po co psuc dobry zwiazek. Wiem ze bedzie Ci ciezko i moze on dlugo nie sluchac....Moj partner po poltorej roku zauwazyl ze jest cos nie tak, pomimo iz ja wielokrotnie z nim rozmawialam. Dopiero jak zaczelam wszystko ignorowac zmienil podejscie. Tylko ze ja mam tyle latwiej ze dziecko partnera mieszka z matka a z nami jest sporadycznie. Ale to i tak trzeba siasc i ustalic pewne zasady. Pamietaj kochana ze bez pomocy partnera nie ulozysz sobie relacji z jego dziecmi. Ja mialam rozne ekscesy ignorowanie przez dziecko to bylo najmilsze co mnie spotykalo...a i wtedy partner potrafil sie zasmiac i odwracali sie tylem do mnie... mowie to taki drobny przyklad. Ale pewnego dnia nie wytrzymalam i jak maly przyszedl w odwiedziny poprostu ignorowalam wszystkich i to dalo mojemu partnerowi do myslenia i zaczal mi pomagac.. wiec musimy miec sily by walczyc o te zwiazki:) to naprawde moze sie udac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja, nie zgadzam sie!!
oj, laski, laski... i pewnie nawet nie pomyslalyscie, zeby wasz maz (jesli jestescie po slubie) zrzekl sie dziedziczenia, zeby wziac rozdzielnosc majatkowa (w razie Waszej smierci, Wasz majatek w polowie lub w calosci odziedziczy obce dziecko...) owszem, zle sie wyrazilam. pomoglabym ciotce faceta w razie choroby. ale nie utrzymywalabym jej stale. kredyt (chyba, ze wspolny), dziecko i poprzednie zobowiazania finansowe NALEZA DO PARTNERA. uwazam, ze jestescie naiwne, splacajac je po polowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
to chyba nie takie proste jak mowisz...owszem jego dziecko odziedziczy 1/4 tego co sie dorobimy...czyli polowe majatku ojca. Ale czy to zle? to chyba naturalna kolej rzeczy. nie mozna sie patrzec tylko ja i ja.... bo tak naprawde sa momenty kiedy ja nie pracuje a moj partner utrzymuje nas... co mozna byloby powiedziec ze dziecko jest stratne bo te pieniadze lozy na nas ... wiec nie do konca rozumiem logiki twojego myslenia... czy jesli (mam nadzieje tak nie bedzie) bedziesz chwilowo bezrobotna to nie bedziesz nic jadla bo to sa zarobki partnera i jego zobowiazania? mam nadzieje ze dobrze wytlumaczylam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
malaja, nie zgadzam się... Nie wiem niestety kto tu jest jak ładnie mówisz naiwny. Weźmy np.to, gdy mąż skończy płacić alimenty. To te kilkaset złotych będzie waszą kasą, czy mąż będzie sobie tam na coś wydawał. I czy twoja wypłata jest cała wspólna, a jego nie cała? TROCHĘ NIESPRAWIEDLIWE. Wy tylko podzieliliście sobie na Twoje- Moje. I tylko ci się wydaje, że jesteś tu TAKA mądra a my nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
niestety xxx79 mam wrazenie ze nie wytlumaczymy tego Pani ktora tak uparcie trzyma sie swojego:) ale jak zwal tak zwal i tak wychodzi na to samo^^ zgadzam sie z Toba xxx79

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie to samo. Tylko inaczej sobie to wymyśliła by mieć złudne poczucie, że ona nie płaci. A co do rozdzielności. A jak np. w przyszłości mój mąż będzie zarabiał więcej- bo będzie pracował. I co wtedy z podziałem przy rozdzielności? Mąż zabiera wszystko bo ja np.wychowywałam dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
xxx79 dokladnie tak... co wiecej.... bedziesz musiala okreslic jaki procent dochodow domowych byl twoj zeby ustalic jaki procent domu/mieszkania ci sie nalezy:P ;) takie troszke dziwne myslenie...ale mysle ze to taki odruch obronny... troche straszne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlazlkoteknaplotek100
Mam pytanie do kobiet ktore zwiazaly sie z mezczyzna z przeszloscia (rozwodnik z dzieckiem lub dziecmi). Czy zmienil sie wasz stosunek do jego dziecka/dzieci (wczesniej byl dobry lub bardzo dobry) po zajciu w ciaze i urodzeniu waszego wspolnego dziecka? Jak podchodzilyscie do dzieci z poprzedniego malzenstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
wczesniej dluuugo staralam sie by kontakt byl dobry... tylko ze moj partner dlugo nie zwracal uwagi swojemu dziecku na zachowanie. Dopiero jak mi nerwy puscily( a zbieglo sie to troche z porodem, krotko po porodzie) partner zaczal sie starac zeby naprawic nasze kontakt. Teraz traktuje jego synka neutralnie, jakby przyszla kolezanka z dzieckiem. Ale uwazam bardzo na moje malenstwo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O, to ja z ciekawości zapytam jak było przed? Jaki miałaś stosunek? Czy długo się staraliście o własne? Jak mąż do tego podchodził?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
najpierw myslalam jako o biednym zagubionym dziecku, ktorego bylo mi zal ze znalazl sie w nowej sytuacji, sama troche przymykalam oko na jakies tam zlosliwosci i inne wyskoki, ale teraz wiem ze od poczatku to byl blad. Teraz wydaje mi sie od poczatku powinno postawic sie jakies granice i dzialac razem z partnerem. O dziecko nie staralismy sie dlugo, dlugo to nam zajelo nim powiadomilismy dziecko partnera. Przyznam bez bicia balismy sie. A maly byl na tyle maly ze dla niego bylam poprostu baaardzo gruba;) Partner... no coz on strasznie kocha oboje swoich dzieci, ale jest bardzo nieobiektywny do jednego i do drugiego. Np wg niego ignorowanie to niesmialosc itd.Dzieci sa bardzo madre ale to my jestesmy dorosli i dla ich dobra powinnismy umiec wyznaczac granice, uczyc ich kultury itd.Tak naprawde mysle ze to bardzo trudna sytuacja dla wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
czytalam...wiesz mysle ze nie ma co sie poddawac z dzieckiem. A jesli chodzi o pasierbice, no to normalne jest ze jestes rozzalona(choc tak nie powinno byc,bo to nie jej wina ). Kontakt z dzieckiem partnera czesto jest trudny z roznych powodow a gdy dochodzi do tego wlasne potomstwo.... Wcale nie jest prosciej. Ja sie np boje o moje malenstwo, wiem ze dziecko partnera nie akceptuje nas... i jest na tyle male ...ze no boje sie... nie zostawiam ich samych w pomieszczeniu.... zawsze jest cos:) ale trzeba starac sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie obwiniam jej. Wiem, że to tylko dziecko. Poprostu odpuściłam. Niech mój mąż sam się stara. Przecież to jego sprawa. No i przestał się starać na razie. A ja nic nie mówię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malaja 28
i chyba dobrze robisz... ja tez wczesniej stralam sie byc... w sumie nawet nie wiem kim dla tego dziecka... ale teraz wiem ze jestem tylko partnerka ojca. Nawet mi to odpowiada, piore dla wszystkich gotuje dla wszystkich cos tam zagadam ale tak naprawde to jego dziecko. Ma mame, ma tate, ciotki, babcie itd. Ja nie jestem od wychowania. Jak potrzebna pomoc to pomoge ale my mamy inny sposob na wychowywanie dzieci. A nie chce sluchac ze to nie moje dziecko to mam sie nie wtracac. Wiec nie ma sensu sie denerwowac tylko stoje sobie z boku:) dobrze robisz xxx79...przynajmniej moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasem czułam się jak opiekunka. Mama w tym czasie się bawi, a ja zajmuje się dzieckiem. Nie mam nic przeciw jej zabawie, ale nie ja powinnam się wtedy tym dzieckiem zajmować. Tylko tatuś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×