Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość abc_kurra
" i zdarza się, że przyjeżdżają do niego ludzie z innych miast z polecenia by wspólnie odkryć, czym tak naprawdę jest język.........Już po kilku miesiącach, miałem opanowane to, co stanowi tak wielki problem. Tak więc jeśli ktoś bada język, analizuje różne dziedziny, nie ma szans by pozostał bez pracy" I tu mnie Drevi normalnie zaintrygowałeś: czy mógłbyś, z łaski swojej, rozwinąć nieco temat i zdradzić nam "czym tak naprawdę jest język"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, to ja na ostatniej stronie pisałam, że mam pracę w korporacji No dzięki, jakoś sobie radzę,w sumie coraz lepiej, oby tylko tak już zostało, bo boję się jeszcze czasem, by mnie jednak nie wywalili. Mam okres próbny do końca maja, byle tylko było dobrze, to dostanę pracę na czas nieokreślony. Będę szczęśliwa, bo to będzie ukoronowanie moich lat młodości. Ja kompleksów nie mam na punkcie moich studiów, bo było jak być miało, tak musiało być, ten kierunek i tyle. Ja nie chciałam niczego innego i do niczego innego bym się nie nadała. Cokolwiek by mi z tego nie wyszło czułam i planowałam i chciałam to studiować od wczesnych lat. Tak miało być, a skoro to było przeznaczenie, to i moja praca powinna być przeznaczeniem- powinnam ją utrzymać i lepiej, by tak się stało. Bo nie wiem gdzie znajdę inną pracę, skoro tyle czasu i emocji wkładam w to, by się tej nauczyc. Nie wiem co powiedzieć o tych kompleksach...w sumie ja w ten sposób tego nie analizuję, oczywiście, że możemy podzielić kierunki na mniej i bardziej perspektywiczne, tyle, że kierunek to jedno, a człowiek to drugie. Wielu ludzi po prestiżowych kierunkach i o niesamowitych kompetencjach to niesamowite pustaki. A ja zrobiłam coś z przekonania, a nie, bo rodzice mi kazali lub bo samą siebie zmusiłam gotowa w ogóle się nie rozwijać w takim sensie osobistym, tylko iść tam, gdzie kasę będę mogła zbijać, a w czasie wolnym słuchać i tak disco polo. Sorry, że taki szowinistyczny wątek wprowadziłam, jasne, że każdy może słuchać co lubi, ale ja wolę moich Brytyjczyków, bo pokochałam ich wymowę, choc sama chodziłam na fonetykę amerykańską. Wolę myślec o tym, że kupuję czasem ciekawą książkę, wolę na tym się skupić i cieszyć się z tego co tak sama dla siebie wyniosłam z tych studiów i być kim jestem, w zgodzie z sobą. Na pewno te studia mnie kształtują i mówię w czasie teraźniejszym, bo uważam, że wiedza jeszcze we mnie dojrzeje i przyniesie profity, nie tylko pieniężne, jeszcze cos odkryję tak sama dla siebie, może nowe zespoły, nowe książki, nowe miejsca...Kogoś,, kogo będe podziwiać. Każdy nowy język wzbogaca. A ja przeczytała kiedyś taki cytat: kto czyta, zyje podwójnie. I pomyslałam z biegiem lat tak: z każdym nowym językiem nabywasz nowe życie. Bo poznajesz inne punkty widzenia, inne metafory, inne miejsca i ludzi, których kształtowała inna historia i inni bohaterowie. Nawet jeśli język obcy zawsze pozostanie obcym, a my niedoskonali, to jednak warto. Ale oczywiście wiem, że z czegoś trzeba zyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tyle, że np. mam kolegę ze studiów, który wciąż szuka pracy, ale: - nie robił praktyk - żadnego wolontariatu - żadnego zainteresowania aktywnością studencką A ja od pierwszego roku o tym myślałam- jeden wolontariat, drugi, tu tłumaczenie, tu korki, tu szkoła językowa, tu praktyki wakacyjne, tu zdalne, internetowe (z tłumaczeń) w czasie studiów, tu parac w pizzerii, tu au pair, tam i praca i studia i praktyki i korki,...Bywałam zapracowana. No i postawiłam na dwa jezyki, co faktycznie w kombinacji z polskim może dawać jakieś tam szanse. Plus: jestem pracowita, skrupulatna, przejmuje się, co nie zawsze działa na moja korzyść, bo panikuję, ale jak już się nauczę, to za to umiem. No i mam charakter do pracy. Lubię i chcę pracować, choc teraz pracuje niecałe dwa miesiące i to jest jednak jeszcze wyzwanie. Więc mam do tego inny stosunek jeszcze, ale pozostaje mi wierzyć, że się tam wyrobię. Ogólnie chcę powiedzieć, że ludzie, którzy myslą o tym, by coś robić i o pracy od samego początku, to ją mają. Wiem- czasy ciężkie, więc może mimo wszytsko nie każdy i to smutne, ale wiedząc jak jest tym mocniej trzeba przec naprzód

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maryjannna
no i wszyscy uczący się angielskiego, powinni do Anglii pojechać i oswoić się z językiem, niestety to czego uczą w PL różni się ciut :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"no i wszyscy uczący się angielskiego, powinni do Anglii pojechać i oswoić się z językiem, niestety to czego uczą w PL różni się ciut smiech.gif" No w Anglii na pewno znajda prace. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"I tu mnie Drevi normalnie zaintrygowałeś: czy mógłbyś, z łaski swojej, rozwinąć nieco temat i zdradzić nam "czym tak naprawdę jest język"?" No coz...Devi zrobil nam tu filozoficzny wyklad, ale ciezko mu wytlumaczyc, o co chodzilo mu w praktyce. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Hop hop, jest tu ktos? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Hop, hop, ja jestem. Co u Ciebie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Czesc Myszko. U mnie nic...znow jestem bezrobotna po kolejnej umowie na czas okreslony bez mozliwosci przedluzenia... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Ja też szukam pracy. Póki co prowadzę zajęcia z angielskiego w przedszkolu. Kompletnie nie leży mi taka praca, dzieci są co prawda sympatyczne, ale denerwują mnie te wszystkie zabawy, piosenki, wierszyki i konieczność pokazywania sztucznego i przerysowanego entuzjazmu. Nie potrafię się w tym odnaleźć, jest to dla mnie po prostu niepoważne i mega uwsteczniające. Rozumiem anglistko, że Ty też szukasz zajęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Myszko, wspolczuje. :( Dla mnie tez takie zajecie byloby malo ambitne i meczace... no i na pewno samo przygotowanie sie do zajec wiele Ci zajmuje... :( A moge spytac, czy masz umowe o prace? Czy tez jak zwykle jakas "smieciowka"? Taka prace w przedszkolach wedlug mnie powinien wykonywac ktos po jakims kursiku... no chyba ze sa filolodzy, ktorzy sie w tym odnajduja. Tak w ogole fajnie opisalas wrazenia z tej pracy : pokazywanie "sztucznego i przerysowanego entuzjazmu".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Myszko, a ja wlasnie dowiedzialam sie, ze znow chca mnie zatrudnic w firmie w dziale obslugi klienta na kilka miesiecy, wiec z radoscia sie na to zgodzilam. Oprocz tego bylam na rozmowie w hotelu i chca mnie zatrudnic na recepcji. :) Ale pierwsza oferta jest pod wieloma wzgledami lepsza. :) Choc zarowno w jednej jak i drugiej jest umowa o prace. Wiesz, ostatnio zadzwonili do mnie z jakiejs szkoly jezykowej, do ktorej wyslalam moje CV chyba z 3-4 lata temu.Wyslali mi maila z propozycja poprowadzenia 48h kursu raz w tyg. po 2 h, zarobki niezle ale dosc daleko, do tego musialabym wydac kase na dojazd... a na dodatek okreslili, ze zaplaca mii dopiero po 3 miesiacac od zakonczenia kursu...i oczywiscie "smieciowka". Odmowilam. Tego samego dnia wyslali do mnie prosbe o poprowadzenie tylko jednej lekcji 2-godzinnej w przyszly poniedzialek tym razem niedaleko od mojego miejsca zamieszkania. Oczywiscie rowniez "smieciowka". Odpisalam im w mailu "Dziekuje za propozycje, ale z powodu platnosci 3 miesiace po kursie oraz niekorzystnej umowy nie przyjme tej oferty". ;) Fakt, ze majac inna alternatywe, moge sobie wybrzydzac, ale przerazajace jest to, jak "nas"-nauczycieli, traktuja... mam wrecz wrazenie, ze bazuja na tym, ze zatrudniaja nas zawsze na "smieciowkach" - bo w koncu nie mozemy miec ani zasilku, wiec bedziemy sie pozniej rzucac na kolejne ochlapy... Ja akurat na cale szczescie mam zasilek, bo pracowalam w firmie na umowe, wiec nie udalo im sie zlapac mnie na ich ochlapy... ochlapy, bo malo godzin i tylko jako praca dorywcza, choc, tak jak mowie, sama stawke netto za godzine niezla... ale gdzie skladki, ubezpieczenie, nie wspominjac juz o mozliwosci jakiegos rozwoju?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Anglistko, gratuluję! Co do szkół językowych, to niestety jest tak jak piszesz: pojedyncze godziny i to często z koniecznością dojazdu, ciekawe "kwiatki" jeśli chodzi o płatność i coraz częściej nastawienie na to, żeby lektor założył własną działalność. Generalnie ten rynek już od dawna stacza się po równi pochyłej. Mnie tez przeraża to, że osoby z wykształceniem językowym są tak po psiemu traktowane. Życzę powodzenia w pracy. A ja tymczasem dalej babram się w beznadziei, że znajdę coś niezwiązanego z nauczaniem. Odbyłam kilkumiesięczny staż, myślałam, że będzie mi lżej w poszukiwaniu pracy. Niestety, jak ciężko było przed stażem, tak samo jest teraz. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100, a co to byl za staz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
A co do tych platnosci 3 miesiace po zakonczeniu kursu, to zwroc uwage, ze oni zarpponowali mi 48h kurs, po 2h w tyg. , wiec sam kurs trwalby 6 miesiecy... Czyli przypuscmy jesli zaczalby sie na pocz. kwietnia, skonczylby sie w koncu wrzesnia, a kase dostalabym w koncu grudnia. Czyli czekalabym na nia od teraz 9 miesiecy. :P Zreszta kto wie, czy dostalabym ja z koncem grudnia, bo pewnie wtedy szkola bylaby zamknieta, bo Swieta, Sylwester... a na poczattku stycnia byc moze powiedzieliby mi, ze oni wszelkie platnosci robia pod koniec miesiaca :P Juz kiedys tak mialam z inna szkola, ktora niby miala mi zaplacic 60 dni po zakonczeniu kursu, a kurs skonczylam na pocz.czerwca...oczekiwalam wiec kasy na pocz. sierpnia, ale dostalam odp., ze platnosci robia dopiero pod koniec miesiaca...wiec w praktyce prawie 3 miesiace czekalam... Nie mowiac juz o tym, ze potem jest problem z rozliczaniem sie z ZUS przez takie opoznione platnosci... No bo praca niby bylaby w 2014 r. a kasa w 2015. ... Wole nie pakowac sie w jakies nie do konca jasne sytuacje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Kolejna anglistko, staż był na stanowisku pracownik biurowy. Spory wachlarz obowiązków, dużo się nauczyłam. Co z tego, jak i tak nie przedstawiam dla nikogo żadnej wartości. Niby mam już doświadczenie ale i tak widocznie za małe. Mam wrażenie, że tkwię w błędnym kole: nie mam pracy bo nie mam doświadczenia, nie mam doświadczenia, bo nie mam pracy... I póki co uwsteczniam się przy głupawych piosenkach, wierszykach i zabawach dla przedszkolaków. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ponurra_kurra
Hej angliści! To ja dzisiaj tak może pozytywniej napiszę o naszym wykształceniu językowym. Moja niegdyś bezrobotna znajoma (a jakże - anglistka) wzięła byka za rogi i założyła szkołę językową (z dotacją z UP of course). I wcale nie mieszka w Warszawie, tylko mieście 100 tys. Nie inwestowała w lokal, uczy one-to-one lub max 3 os, i bardzo fajnie jej to idzie. Dni co prawda ma rozwalone, ale mówi, ze lepsze to, niż bezrobocie. Pracując tyle co teraz, jest w stanie zarobić tyle, żeby przetrwać okres wakacji, kiedy pracy jest mało lub wcale. Jest oczywiście na obniżonym zus-ie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
angielski to stety-niestety popularny jezyk i juz mozna powiedziec ze ogolnie znany wiekszosci osob (w mniejszym badz wiekszym stopniu). Mysle ze lepiej isc na jakis jezyk, ktory nie jest az tak popularny. Juz nawet w niemieckim i rosyjskim nie ma takiego natezenia. A zawsze mozna zrobic uprawnienia na tlumacza przysieglego jak np. arb http://www.arb-tlumaczenia.pl/ i zawsze cos dorobic, ale wlasnie z tego zrobic stale zrodlo dochodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandstorm
Przeczytałam kilka ostatnich stron wątku i to co piszecie jest bardzo smutne. Żeby anglista po tak pracochłonnych studiach marzył o pracy na recepcji... Na recepcji powinna siedzieć pani po szkole średniej/ technikum i z komunikatywnym angielskim. Niestety rynek pracy jest jaki jest. Ja pracowałam w szkółce językowej na 1/3 etatu i zarabiałam 400zł (kokosy, nie?). Stałej pracy, takiej, żebym się mogła z niej utrzymać, szukam ok. 1,5 roku :( Myślę o założeniu czegoś własnego, to chyba jedyne wyjście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze mozna uczyc angielskiego w UK. Nie zarabia sie kokosow, ale i tak to lepsze niz to co widze z powyzszych wpisow jest oferowane w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
sandstorm: ja akruat nie widze nic uwlaczajacego w pracy na recepcji...choc wiadomo, ze to tez zalezy jaka to recepcja... tak samo jak i sekretarka sekretarce nierowna... Tak naprawde jakbysmy chcieli w pelni wykorzystac nasza wiedze ze studiow, musielibysmy pracowac tylko na uczelni wyzszej... A wiadomo, ze z tym trudno. Dla mnie np. stanowi "downgrade" ukonczenie anglistyki, a pozniej uczenie liczb i kolorow czy tez utrzymywanie sie z korkow bez umowy, lub praca na umowach cywilno-prawnych w szkolkach. A z ta wlasna dzialalnoscia dobrze sie zastanow, to teraz takie modne dawac rady "Pomysl o czyms swoim". Sukces wlasnej dzialalnosci wroze lekarzom, prawnikom, wlascicielom zaladow pogrzebowych, wlascicielom sklepow i piekarni... bo oni zajmuja sie produktami pierwszej potrzeby. Nauka angielskiego to nie jest obecnie produkt pierwszej potrzeby, a poza tym namnozylo sie anglistow i teraz to nie te czasy, ze mozesz zazadac za lekcje 80 zl... Ja caly czas uwazam, ze najlepsza opcja byloby zrobic z czegos kurs.... i szukac pracy na etat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Zawsze mozna uczyc angielskiego w UK. ... Rady tego typu mnie rozwalaja. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie ja nie deprecjonowałabym pracy na recepcji, bo różne są recepcje (w firmach, hotelach, punktach usługowych), a taka pani na recepcji to owszem - czasem tylko rozdaje klucze i wystarczy komunikatywny ang. ze szkoły, a czasem jest osobą od informacji, pierwszą z którą styka się klient/gość, jej rola dla firmy jest ogromnie ważna i to że płynnie potrafi porozumiewać się i odpowiadać na fachowe pytania różnych ludzi jest ważne i wcale nie takie łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale dlaczego rady dotyczące uczenia w UK cie rozwalaja? Rozumiem oczywiście, ze ktoś nie chce zmienić kraju zamieszkania i zostawić rodziny i ze to duże ryzyko. Ale emigracja to jedna z opcji, którą przecież wiele osób bierze pod uwagę. I jest niezła finansowo. Wiec nie rozumiem, co w tym dziwnego i dlaczego jej nie brać pod uwagę, jeśli chcemy pracować w zawodzie, a na miejscu pracy nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Ale dlaczego rady dotyczące uczenia w UK cie rozwalaja? Rozumiem oczywiście, ze ktoś nie chce zmienić kraju zamieszkania i zostawić rodziny i ze to duże ryzyko. Ale emigracja to jedna z opcji, którą przecież wiele osób bierze pod uwagę. I jest niezła finansowo. Wiec nie rozumiem, co w tym dziwnego i dlaczego jej nie brać pod uwagę, jeśli chcemy pracować w zawodzie, a na miejscu pracy nie ma." . Wiem, bo sama wyemigrowalam. ;) Chodzi o to, ze pchanie sie do pracy w charakterze nauczyciela jezyka angielskiego, pochodzac z Polski, w kraju angielskojezycznym, uwazam za nietrafiony pomysl. Na pewno duzej kasy nie mozna sie na tym dorobic. Po co jechac gdzies, gdzie pierwszy lepszy Angol moze nas zastapic, bo zrobil miesiczny kurs nauczania? To juz lepiej wyjechac do Azji : tam placa dobrze nauczycielom a mozna miec pewnosc, ze "tubylcy" nie sa native speakers.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje doświadczenia są trochę inne. Owszem, znam dużo osob, które pracują ponszkolach językowych za £12-15 za godzinę, ale tez i osób w lepszej sytuacji. Natomiast nie spotkałam się z tym, aby zatrudniono kogoś po miesięcznym kursie, bo pracodawcy poszukują doświadczenia i kwalifikacji. Owszem praca na leży na ulicy, ale jak widac w Polsce w ogóle jej nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Moje doświadczenia są trochę inne. Owszem, znam dużo osob, które pracują ponszkolach językowych za £12-15 za godzinę, ale tez i osób w lepszej sytuacji. Natomiast nie spotkałam się z tym, aby zatrudniono kogoś po miesięcznym kursie, bo pracodawcy poszukują doświadczenia i kwalifikacji. Owszem praca na leży na ulicy, ale jak widac w Polsce w ogóle jej nie ma." ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ No to najwidoczniej Anglicy sa jeszcze na tyle madrzy, ze nie zatrudniaja kogo popadnie tylko dlatego, ze ma on brytyjski paszport. A co masz na mysli piszac "osoby w lepszej sytuacji"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"ja akruat nie widze nic uwlaczajacego w pracy na recepcji...choc wiadomo, ze to tez zalezy jaka to recepcja... tak samo jak i sekretarka sekretarce nierowna... Tak naprawde jakbysmy chcieli w pelni wykorzystac nasza wiedze ze studiow, musielibysmy pracowac tylko na uczelni wyzszej... A wiadomo, ze z tym trudno. Dla mnie np. stanowi "downgrade" ukonczenie anglistyki, a pozniej uczenie liczb i kolorow czy tez utrzymywanie sie z korkow bez umowy, lub praca na umowach cywilno-prawnych w szkolkach." - popieram kolejną anglistkę w 100 %. U wielu ludzi nadal jeszcze pokutuje takie przekonanie, że anglista (czy inny językowiec) musi i chce koniecznie być nauczycielem. Ja wiele razy doświadczyłam sytuacji, kiedy to w rozmowie z rożnymi ludźmi na temat pracy z ich strony padały stwierdzenia typu "A to pewnie pracujesz w szkole. A w jakiej?", " A nie szukasz pracy w szkole?", "Pewnie wolałabyś pracę w szkole niż teraz w biurze". A co najciekawsze w tym wszystkim: na twarzach moich rozmówców zawsze maluje się ogromne zdziwienie, kiedy tłumaczę dlaczego nie chce być nauczycielem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100: ja juz tez nie mam sily jesli chodzi o to podejscie do abosolwentow anglistyki: ze jak jezykowiec, to moze tylko uczyc. Choc powiem Ci, ze ja ostatnio coraz mniej slysze pytan "A czemu nie chcesz juz uczyc w szkole?" :) Chyba po moim CV widac, ze odnalazlam sie poza szkolnictwem. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100, a nie myslalas moze o jakichs kursach zawodowych, np. z ksiegowosci? Nadchodza wakacje, moze bedziesz miec wiecej czasu na doksztalcanie sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×