Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość A może call center
Anglistom poszukującym pracy polecam ośrodki call center światowych firm, głównie w wawie. Możecie pracować jako help desk , na infoliniach obsługi klientów anglojęzycznych itp. Ale uprzedzam-do takiej pracy trzeba mieć nerwy, nie każdy się nadaje, poza tym musicie być świetni w speaking i rozumieniu ze słuchu (telefon dodatkowo zniekształca cały przekaz). Ja spróbowałam, ale sobie odpuściłam, nie byłam zbyt dobra w sprawach technicznych aby być w stanie doradzać klientom z UK w problemach ze sprzętem AGD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@a może call center - za słabo płacą za język angielski. dawno temu próbowałam do Sitel, Call Center Polska i jeszcze inne. słabiutka stawka za godzinę pracy. nie można sobie ustawić konkretnych dni i godzin, tak więc nie można dorabiać korkami, bo musiałabym stale przekładać zajęcia. za tłumaczenia tekstów ekonomicznych i uczeniu ludzi biznesu mam 3 razy więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak uważasz. Ja pracuję poniżej kwalifikacji, a sklepie odzieżowym, ale za to grafik mogę ułożyć tak, że wieczorami jestem w stanie dorabiać w szkołach językowych... A mieszkam w Warszawie... Wydawałoby się miasto możliwości, a jak przychodzi co do czego, firmy zatrudniają znajomych i rodzinę, albo studentów, niektóre wiecznych stażystów. Teraz wszędzie jest ciężko humanistom :( Gdyby nie to, że stan zdrowia mi nie pozwala na to, pewnie już dawno temu wyjechałabym do UK do pracy fizycznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość generalista
Lubię poczytać takie wątki w słabszych chwilach. Też jestem po anglistyce, jakieś 8 lat spędziłem ucząc w prywatnych szkołach i na uczelniach wyższych (wszystko na własną działalność). Załapałem się jeszcze na czasy prosperity w tej branży - duże stawki i dużo godzin. Od głębszej zapaści, o której piszecie, uratowało mnie kilka rzeczy: 1) nie zakładałem, że prosperity w branży będzie wieczna - bardzo dużo oszczędzałem i zbudowałem "kapitał żelazny", dzięki któremu czuję się bezpiecznie i mogą w każdym momencie zaabsorbować trudniejszy okres w życiu czy w pracy, nawet baaaaaaardzo długi 2) nigdy nie studiowałem innych rzeczy i nie robiłem kursów, ale działałem w pobocznych dziedzinach (np. tworzyłem teksty i materiały marketingowe, miałem staże w redakcjach, tworzyłem i prowadziłem strony internetowe, itp) - nawet jeśli mi to nie dawało stabilnego zatrudnienia, przynajmniej nie mam poczucia, że jestem zaszufladkowany i nigdy nic innego nie robiłem niż "język angielski" 3) nie gardziłem żadną pracą, szczególnie w pierwszym okresie, jeszcze na studiach, pracowałem na różnych warunkach (od pewnego czasu głównie jako lektor, wcześniej korepetytor), zawsze z nastawieniem, że to tylko "stepping stone" do czegoś lepszego Chyba najmocniej odczułem słabość anglistyki jako podstawowego źródła kompetencji, gdy urodziła mi się dwójka dzieci, a żona przeszła na bezpłatny urlop wychowawczy. Moje zarobki i pozycja zawodowa stały się kluczowe, żeby moja rodzina przetrwała. I to jest właśnie ta chwila słabości, która skłania mnie zawsze do czytania takich wątków. W tym roku po ok. 4 miesiącach szukania stałej pracy bez specjalnej spinki (w Poznaniu) znalazłem ją w dziale marketingu holdingu spółek przemysłowych. Zarobki na okresie próbnym to ok. 4100zł brutto (2,5K netto), praca biurowa od 8-16 bardzo blisko domu. Działalność gospodarczą zostawiłem jako wątek poboczny, choć w skali roku przyniesie pewnie więcej kasy niż ten etat (głównie z działalności wokół strony internetowych). Faktem jednak jest, że lata spędzone na anglistyce nie wspierają mnie w tej chwili (tak jak np. mojego starszego brata informatyka). To wykształcenie zazwyczaj "nie punktuje" w CV nawet w pokrewnych branżach (jak marketing). Ważniejsze są poboczne projekty, które w tym czasie robiłem. Być może to jest właśnie klucz do przełamania niemocy, którą wiele osób może odczuć po skończeniu anglistyki. Jeśli nie uczenie innych czy tłumaczenia, to co innego? Co dokładnie? Czy możecie zacząć robić tego typu projekty na własną rękę? Albo dołączyć do jakiejś organizacji czy grupy, która się tym zajmuje? Albo podłapać kilka prostych dorywczych prac czy zleceń w tej branży, żeby: a) sprawdzić, czy to rzeczywiście coś, co Wam odpowiada (a nie kolejny kaprys jak - być może - cała ta anglistyka) b) zdobyć pierwsze, a potem kolejne doświadczenia? W rozwiązaniu problemu na pewno nie pomoże "marzenie" o pracy, która w tej chwili przeżywa okres prosperity, ale może być wykonywa przez ludzi od lat idących inną ścieżką edukacyjną i życiową, np. farmaceutów, automatyków, programistów, itp. To nie przypadek, że ci ludzie są tam, gdzie są. Gdy my latami rozwiązywaliśmy niszowe zadania na słownictwo i gramatykę albo czytaliśmy Beowulfa, oni gromadzili kompletnie inną wiedzę, doświadczenia i kontakty. Przejście na ich stronę nie jest niemożliwe, ale najpierw trzeba wykonać wysiłek adekwatny do oczekiwanego rezultatu. Duży wysiłek - wiem, bo już dwa razy podchodziłem do kursów dla programistów. Na razie bez rezultatów. PS. Dla perspektywy - są ludzie po kierunkach studiów uznawanych przez tzw. humanistów za ziemię obiecaną, np. informatyka, budownictwo, montaż wideo czy ekonomia, którzy też narzekają na swój los albo na stan branży, w której pracują. Znam też osoby bez szczególnego wykształcenia lub wielkich osiągnięć akademickich, które rozwinęły bardzo złożone, świetnie prosperujące biznesy. Kto wiem - może to nie kierunek studiów czy nawet kształt naszego CV jest decydującym czynnikiem decydującym o tym, czy jesteśmy zadowoleni z życia i z pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeżeli zna się jeszcze jakiś jezyk, to nie powinno być problemów! Masa firm szuka pracowników z dobrą znajomością języków! rzuccie sobie choćby okiem na portal linguajob, ostatnio widziałam tam sporo ofert choćby od shella czy IBM, po anglistyce naprawdę jest praca i to naprawdę dobra, tylko może trzeba szukać w innych miejscach niż olx i gumtree?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Długo mnie tu nie było. Kiedy byłam tu ostatni raz dostałam staż w ...... szkole jako nauczyciel (a jak się sprawdzę to ... mi go przedłużą). Jakoś karta nauczyciela mnie nie ochroniła, ale w końcu ekonomia dawno udowodniła że transfery pienężne idą od biednych do bogatych. A efektem wszystkich programów socjalnych, które mają pomagać i wyrównywać szanse na znalezienie pracy jest jeszcze większe zwiększenie nierówności społecznych. Od tego czasu rzuciłam myślenie o pracy w szkole, ukończyłam studia podyplomowe. Pracowałam w kilku miejscach, były to zarówno małe firmy jak i trochę większe. nigdy nie zarabiałam kokosów, ale mogę powiedzieć, że się dużo nauczyłam. Ostatnio to ja ich zostawiam, a nie oni mnie. Zauważyłam też, że pracę idzie znaleźć jakkolwiek, żeby to była praca lepsza trzeba trochę czasu na to poświęcić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Pamiętam również, że kiedy tutaj wchodziłam znaczna część osób szukała pracy w szkole. Zapewne powodem takiego stanu rzeczy są przywileje. Moim zdaniem to one są największym problemem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Potwierdzam, nie ma normalnej pracy po anglistyce w Warszawie. Ja nie szukam na olx i gumtree, sama piszę do szkół i z paroma prywatnymi współpracuję. Problem w tym, że tych szkół jest zbyt dużo, systematycznie obniżają sobie koszty i wykańczają się wzajemnie rabatami, co odbija się na stawce i rodzaju umowy (ile można pracować na umowę o dzieło i dojeżdżać na zajęcia 60-minutowe z drugiego końca Warszawy?).. Zajęcia stacjonarne tylko dla studentów i osób z działalnością, ew. znajomków. Po prostu jest zbyt wielu anglistów na warszawskim rynku-zawsze gdy pojawia się nowa oferta szkolenia, ludzie dosłownie wyrywają sobie ją z rąk. Tak więc nawet szukanie " u źródeł" jak widać nie daje żadnej gwarancji, bo rynek na te usługi w Warszawie jest już zbyt rozbudowany. Mój pobyt w stolicy w kolejnym roku szkolnym stoi pod znakiem zapytania. W wakacje nie ma prawie żadnych zleceń i wkrótce będę musiała iść na szkolenie dla osób bezrobotnych aby się przekwalifikować. Jeżeli chodzi o angielski, owszem można dorabiać w Wawie, ale normalnie dłużej nie da się pracować, nie mając ubezpieczenia i składki emerytalnej. Too many chiefs and not enough Indians ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem może i szuka masa firm, ale z wykształceniem kierunkowym gdzie angielski jest tylko dodatkiem. Dla anglisty który uczył w szkole pracy w takich firmach nie ma, trzeba mieć 4-5 letnie doświadczenie na podobnym stanowisku. Więc nie piernicz, że tak firmy szukają. Od 1,5 roku szukam takiej pracy w Warszawie na różnych portalach i wiem jak to wygląda, niestety taka praca jest dla mnie niedostępna. Wszędzie ogromne wymagania, doświadczenie 4+, drugi język perfect, a najchętniej do tego status studenta lub rencisty, bo biedny pan właściciel musi przecież oszczędzać, i wygląd lalki Barbie, bo będziesz wizytówką firmy. Nie ma już dobrej pracy po anglistyce jak ktoś nie ma znajomości, to nie są lata 90te i naprawdę nie rozumiem, po co kolejne roczniki pchają się na ten kierunek. Jest tak przereklamowany jak bzdety z telewizji, że w Polsce rzekomo mamy rynek pracownika. Tu nie było, nie ma i nigdy nie będzie żadnego rynku pracownika. Teraz trzeba brać każdą robotę jaka się nadarzy i nie marudzić, a co do "kariery", to najbardziej się opłaca 2-letnie studium policealne po którym masz zawód. Kto nie wierzy, zachęcam do lektury gazety bankowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W gore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Przyznam, że w tym roku wydaje mi się, że rynek pracy jest trochę gorszy. Wprawdzie coraz więcej pracowników brakuje, jednak braki są tylko w pracach fizycznych i brakuje naprawdę wysoko wykwalifikowanych pracowników. Osoby o przeciętnych umiejętnościach nadal mają problemy ze znalezieniem pracy na etat. Powodem może być niestabilna sytuacja polityczna. Sama pamiętam, że w 2015 r. miałam kilka prac (za biurkiem w dużym mieście wojewódzkim) w kilka miesięcy. Przyznam, że kiedy porównuję warunki które mi proponowali kiedyś, a te które proponują teraz to obecne są gorsze albo takie same (a przecież inflacja spowodowała spadek siły nabywczej pieniądza). Pracując w jednej firmie już w 2017 r. podsłuchałam że nasz kontrahent zamyka jeden z biznesów rodzinnych bo stał się on nieopłacalny. Obecnie tam pracę straciłam a dosyć dużo mnie kosztowało i długo to trwało, żeby przekwalifikować się. Ale cóż .... w firmie nawet nie było wystarczająco dużo pracy, żeby mnie tam trzymać. Brawo dla dobrej zmiany, brawo 500+. Jestem znowu bezrobotna, a jak porównuję ilość odpowiedzi na moje cv to za PO miałam ich więcej (w 2015 r. umawiałam się na rozmowę w jednej firmie pół godziny po wysłaniu do nich cv).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropkaTina83
A i nie dziwcie się, że nie możecie znaleźć pracodawcy. Przypuszczam, że część osób byłaby zadowolona z pracy za biurkiem 1700 netto. Ja już miałam podobną pracę, ale okazało się że ..... weźmie sobie z PUP stażystę i będzie miała sześć miesięcy za darmo (Mam nadzieję, że trafi do niej klasyczny przedstawiciel pokolenia Y, albo ktoś inny komu nie będzie chciało się pracować). Tylko po co walczą z bezrobociem skoro według oficjalnych statystyk nie ma bezrobocia. Poza tym 500+ na dziecko, emeryta i nauczycieli pracujących w budżetówce (Wy pracy nie macie w szkole, pracujecie na śmieciówkach, ale płacicie na nich podatki i może jeszcze marzycie że kiedyś taką pracę dostaniecie - prawdopodobnie nigdy tak się nie stanie, ale za to będziecie dalej sponsorować macierzyńskie i L4 nauczycielek pozatrudnianych na umowy o pracę, których nie idzie ze szkół wywalić, ale które język angielski znają na poziomie gimnazjum, mimo tego, że uczą w liceum).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
e pirdolenie a po pedagogice jest...nie przesadzaj jezyki sa na czasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Milo Cie znowu widziec! Ja juz od kilku lat calkowicie przerzucilam sie z nauczania na prace biurowe. Nie mam jednak szczescia, bo zawsze sa ta umowy terminowe / na zastepstwo. Niektore prace sa dla mnie interesujace i z satysfakcjonujacym wynagrodzeniem (korpo), niektore natomiast z wynagrodzeniem ponizej sredniej krajowej a na dodatek , nazwijmy to po imieniu, ponizej moich kompetencji (moja obecna praca w malej prywatnej firmie), bo w danej firmie tak zarzadza szef, ze to on o wszystkim decyduje, nie tlumaczy nawet pracownikom dlaczego taka a taka rzecz musi byc tak zrobiona, a nie inaczej. Marzy mi sie praca typu: widzimy w Tobie potencjal, zatrudniamy Cie, szkolimy. Jesli robisz postepy, szybko sie uczysz, to po 2-3 latach mozesz przejsc na wyzsze, lepiej platne stanowisko, z bardziej absorbujacymi obowiazkami.... Niestety prawie w ogole nie widze takich ofert, a przynajmniej w kraju, w ktorym mieszkam.... Malo tego, czasem dzwonia do mnie agencje pracy tymczasowej i mowia"Sluchaj, Ty znasz bardzo dobrze jezyk angielski, prawda?". Potwierdzam. "To swietnie, bo mamy oferte pracy w call center z jezykiem angielskim. ". :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Milo Cie znowu widziec!" - to bylo do Tiny83 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Mnie również miło Cię widzieć znowu. Również przeniosłam się na prace biurowe. Szczególnie w jednej branży - nawet zrobiłam podyplomówkę i mam już doświadczenie. Ostatnią pracę znalazłam dosyć szybko. Pracowałam na podstawie, ale miałam pracę. A teraz - kompletnie nic. Nawet nie mogą mi zaproponować, że mnie wezmą do prostych czynności biurowych za 7-10 zł brutto na zlecenie bo płaca minimalna na zleceniu wynosi 13 zł. Teraz mam kilka miesięcy przerwy bo nie mogę nic znaleźć więc praca za np. 8 zł na zlecenie odpowiadałaby mi - kontakt z zawodem i mogłabym się nowych rzeczy pod kątem mojego nowego zawodu nauczyć (po podyplomówce nie wszystko umiem) a tu - nic. A jeśli już coś jest - to z urzędu pracy dostaną na 6 miesięcy za darmo. A co u Ciebie słychać? Pracujesz w jakiejś konkretnej branży, masz jakiś nowy zawód/nową specjalizację czy wykonujesz zwykłe czynności biurowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Tina83, nie zdobyłam nowego zawodu, jeśli przez "nowy zawód" masz na myśli ukończenie kolejnego kierunku studiów, itp. Pracowałam w korporacjach w działach sprzedaży, obsługi klienta (NIE call center), gdzie uczyłam się procedur firmy. Podobają mi się pracę tego rodzaju. W tej chwili od kilku miesięcy pracuję jako asysytentka dyrekcji w małej firmie i nie wyrabiam - źle zorganizowana jest ta praca, dlatego planuję się zwolnić i znów szukać pracy w jakiejś większej firmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Z jednej strony wychodzi na to, że po tych studiach jest wiele możliwości, a z drugiej... no OK, może i możesz pracować w wielu miejscach (tylko że wcale nie jest tak łatwo tam się dostać), ale czy warunki pracy i pensja są tam adekwatne do obowiązków? I nadal w sumie wszystko sprowadza się do znalezienia pracodawcy, który zaufa Twoim kompetencjom... a taki np. bankowiec ma jasną ścieżkę kariery, niezłe pieniądze, a ja czasami czuję się jakbym błądziła jak dziecko we mgle... Po niektórych kierunkach studiów ma się gwarantowana jasna ścieżkę kariery, dobre zarobki, a po naszych wszystko jest niepewne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Ale ja już mam nowy fach i nie jestem tylko anglistką. Niektórzy w tym zawodzie pracują bez żadnych studiów. Problemem jest funkcjonujący niekorzystny dla przedsiębiorczości system, a także wzrastające obciążenia fiskalne, które służą głównie niesłusznej redystrybucji (jak np. zwiększanie wypłat nauczycielom zatrudnionym w budżetówce z podatków pracowników hipermarketu), a także niepotrzebnie zwiększanych i tworzonych świadczeń jak np. 500+. To wszystko wpływa negatywnie na klimat gospodarczy w Polsce, a także zniechęca do zatrudniania nowych osób. Jak już pisałam za rządów PO-PSL miałam kilka prac w kilka miesięcy bo taki był popyt na pracownika biurowego. Obecnie jest deficyt sprzedawców w sklepach spożywczych i innych pracowników fizycznych. Obawiam się, że studia podyplomowe i czas, który poświęciłam na zdobycie doświadczenia w nowym zawodzie były zupełną stratą czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Kolejna a czy Ty dalej mieszkasz za granicą? I jak tam wygląda praca w korporacjach, czy są osoby zatrudnione po 40-tce i 50-tce? Z mojego doświadczenia wynika, że w małej firmie możesz więcej nauczyć się (chociaż niekoniecznie ktokolwiek będzie tym zainteresowany).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Czesc Tina, przepraszam za opoznienie w odpisywaniu. Jesli chodzi o prace w korporacjach w miescie, gdzie mieszkam, to wedlug mnie nie tyle liczy sie wiek, co ... znajomosci. :( W przewazajacej ilosci przypadkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Tutaj nie jest tak jak w Polsce, ze kazda korpo przyjmie Cie z otwartymi ramionami, bo masz mgr, znasz jezyk obcy, wiec moga wyszkolic Cie w dziedzinie finansow, administracji, itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Ja do tej pory znajdowalam prace w korporacjach, ale jako szeregowy pracownik (np. w dziale obslugi klienta), co nie oznacza, ze nie satysfakcjonowala mnie praca czy zarobki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Wysylam nawet CV na oferty stazu w dzialach finansowych, zarzadania personelem czy chociazby zwiazanych z tematyka obslugi klienta, w jakiej pracowalam itd. Tylko ze nikt sie nie odzywa, bo zazwyczaj na takie staze chca ludzi, ktorzy w ostatnich 12 miesiacach skoczyli np. studia z ekonomii. Ciezko jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Moj chlopak ma prace w duzej firmie, nie skonczyl studiow, a liceum profilowane, ma kilkuletnie doswiadczenie zawodowe, jest dobry w tym, c robi, a ze oprocz tego zna bardzo dobrze angielski (z kursow i pobytu kilkumiesiecznego za granica), jest cenionym pracownikiem. Ja po studiach filologicznych nie mam szans. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropkaTina83
Czy Twój chłopak robi coś związanego z IT? Może coś związanego z Java? Ponoć dobrze jest się nauczyć języka programowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jest szok
Spoko. Znajomość angielskiego spadnie ci do minimum podstawowego w perspektywie niecałych 10 lat. Wystarczy tylko nie mieć bezpośredniego kontaktu z anglojęzycznym krajem na bieżąco. W przeciągu niecałego roku mój angielski w Londynie stał się biegły. Minęło 10 lat i jest na poziomie podstawówki. Powodzenia. Aha! Do tego dochodzą poemigracyjne błędy w języku polskim. Nie mam tu na myśli jedynie Londynu ale ogólny zarys emigracji i pomieszkiwania za granicą. To równa się zwiększona ilość błędów ortograficznych, składniowych, stylistycznych i gramatycznych. Bardzo psychiczni ludzie stworzyli język polski. Na koniec bywa, że w nieodpowiednim towarzystwie się wyśmiewają, bo dzięki nie wychylania nosa za granicę, potrafią napisać dyktando.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
kropkaTina83, nie, on nie pracuje w IT, niemniej jednak w pokrewnej branzy, zwiazanej z technologia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
to jest szok: nie bardzo rozumiem, czego/kogo dotyczy Twoj post. Zauwazylam, ze w pracach biurowych, gdzie wymagaja doskonalej znajomosci angielskiego, i tak drobne bledy sa tolerowane, nikogo nie obchodzi, ze znasz roznice miedzy dlugim a krotkim "a" w wymowie, uzywanie "will" po "if" jest NAGMINNE, czy tez bledy typu "informations". Pracowalam w wielu firmach i czasem niezle kwiatki wysylali nam emailem i co? I nic ;) poki tresc maila byla zrozumiala, nikt nie gorszyl sie (zreszta w pracy nie ma czasu na skrupulatne kontrolowanie czyjejs znajomosco gramatyki, to nie szkola) bledami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po takich studiach możesz pracować jako tłumacz warto współpracować z biurem http://www.amar-translations.pl są konkretni, elastyczni, przygotowują pliki graficzne pod tłumaczenie, zlecenia są szybkie i częste i dotyczą ciekawych tematów , bardzo uczciwie podchodzą też do kwestii rozliczeń i płatności wymagają profesjonalizmu i przestrzegania terminów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×