Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość myszka1100
Konwalia 4 a z czego robisz podyplomówkę?? Ja przede wszystkim postanowiłam na zdobycie doświadczenia w innej dziedzinie. Dostałam pracę biurową na parę miesięcy. Zaczynam też intensywne powtórki z drugiego języka. Piszesz o kolejnych studiach. Swego czasu też o tym myślałam. Tylko, raz, skąd mam wiedzieć na jaki kierunek postawić? Dwa, co z tego, że będę mieć kolejny papierek, skoro nie będę mieć doświadczenia w nowej dziedzinie? Przyuważcie, jak wygląda teraz większość ogłoszeń o pracę: wymagają m.in. wykształcenia wyższego ( nawet nie piszą jaki kierunek) i przede wszystkim doświadczenia na podobnym stanowisku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konwalia4
Myszka, ja też bym chciała zdobyć doświadczenie w pracy biurowej, ale na razie nikt mi nie daje takiej szansy, stąd wybrałam studia związane z finansami, rachunkowością i księgowością. W międzyczasie cały czas wysyłam CV-właśnie przed chwilą wysłałam aplikację na stanowisko biurowe, ale obawiam się, że znów zostanę zaszufladkowana jako wspomniana tu już "pani nauczycielka". Nie ukrywam, że liczę iż studia podyplomowe choć ciut mi pomogą-jeśli nie - trudno, będę się martwić dalej, w tych czasach nic nie jest pewne. Chcę wychodzić z domu, budować nowe kontakty, mieć co wpisać w CV, uczyć się nowych rzeczy i rozwijać się. Z samego załamywania się nic dobrego nie wyniknie, choć nie ukrywam, że ostatnio niemal ciągle jestem w stanie depresyjnym- sfrustrowana, rozczarowana itd. Dzisiaj rozmawiałam z kilkoma fachowcami z dziedziny budowlanki i to mnie dodatkowo "kopnęło". Na szczęście mam duże wsparcie ze strony bliskich, czego Wam też życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konwalia4
Aha, zapomniałam dodać, że moje koleżanki z dużego miasta (po filologii, kulturoznawstwie i innych humanistycznych kierunkach) pracują w międzynarodowej firmie outsourcingowej, w service desku itd. Cały czas są nabory przy nowych projektach. Ale to jest DUŻE MIASTO, ja jestem z miasta >200tys. mieszkańców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Konwalia, masz rację, miejsce zamieszkania ma ogromne znaczenie. Widzisz, Twoje koleżanki maja większe szanse, żeby się gdzieś wkręcić. Jak się nie uda w jednym miejscu to gdzie indziej. Ty i tak jesteś w lepszej sytuacji niż ja - mieszkam w całkiem małej mieścinie, nie mam w okolicy naprawdę dużego miasta . Chcę porządnie odświeżyć drugi język i szukać pracy w większym mieście. Rozumiem Konwalio, że chcesz się rozwijać, może akurat te studia Ci pomogą. Dziwię się, że część pracodawców sama sobie szkodzi już na etapie budowania ogłoszenia. Swego czasu dzwoniłam, aby dowiedzieć się czegoś więcej o ofercie, która brzmiała mniej więcej tak: "zatrudnię pracownika biurowego, wymagane wykształcenie min. średnie". Mój rozmówca był zszokowany i totalnie zdziwiony bo "jest tragedia, 70 chętnych". Ale jak się daje takie ogłoszenie, to czemuż tu się dziwić... "koncert życzeń" urządzany przez pracodawców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konwalia4
No i jak tam, angliści i anglistki? Co u was słychać? Jakieś nowe zawodowe wyzwania, zmiany? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Hej, hej Konwalio, mam do Ciebie pytanie: zaczynasz podyplomówkę z finansów / rachunkowości. Jak widzisz siebie, osobę po anglistyce na tym kierunku? Chodzi mi konkretnie o to, czy ktoś mający wykształcenie filologiczne, nie studiujący wcześniej niczego związanego z finansami / ekonomią ma jakieś podstawy, aby zaczynać coś z innej bajki. Sama swego czasu zastanawiałam się nad studiami podyplomowymi z zakresu finansów. Pewna uczelnia oferuje następujący kierunek: Rachunkowość i zarządzanie finansami przedsiębiorstw z elementami controllingu. Co o nim sądzicie jako uzupełnienie anglistyki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Piszesz o kolejnych studiach. Swego czasu też o tym myślałam. Tylko, raz, skąd mam wiedzieć na jaki kierunek postawić? Dwa, co z tego, że będę mieć kolejny papierek, skoro nie będę mieć doświadczenia w nowej dziedzinie? " Mam takie samo zdanie i takie same dylematy i watpliwosci co do drugiego kierunku studiow... "Jak widzisz siebie, osobę po anglistyce na tym kierunku? Chodzi mi konkretnie o to, czy ktoś mający wykształcenie filologiczne, nie studiujący wcześniej niczego związanego z finansami / ekonomią ma jakieś podstawy, aby zaczynać coś z innej bajki. " Mnie rowniez ciekawi opinia Konwalii :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Ja nadal pracuje w tej samej firmie, na umowe o prace, w listopadzie wygasa mi umowa sezonowa. Planuje podczas bezrobocia zrobic jakis kurs, nawet platny, zwiazany moze z ksiegowoscia... Tylko oczywiscie mam watpliwosci: z jednej strony taki kurs jest mniej czasochlonny niz kolejne studia, a z drugiej obawiam sie, ze certyfikat takiego kursu moze nie miec wielkiego znaczenia dla pracodawcy, bo i tak wszedzie chca wspomnianego wyzej doswiadczenia... Moze studia maja wieksze znaczenie, ale to kolekne kilka lat z glowy, kolejne koszty, a i tak pozniej moze byc tak, ze nie dostane nigdzie szansy, bo nie mam doswiadczenia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
w gore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abc_kurra
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abc_kurra
Prześledziłam ten wątek i powiem Wam, że nie ze wszystkim się tutaj zgadzam. Na pewno mamy nadprodukcję anglistów (na niemal każdym zad*piu jest szkółka wyższa wypuszczająca taśmowo licencjatów), co skutkuje przesyceniem rynku i brakiem pracy wśród filologów. Sama mam ten problem - po latach pracy jako nauczyciel w niezłym LO, po przeprowadzce do innego miasta zostałam z ręką w nocniku - brak tu pracy dla anglistów, nawet chcąc zatrudnić się na zastępstwo trzeba mieć znajomości. Zostają korki i lektorowanie, ale dla mnie ciężko to nawet nazwać pracą. Firm tu niewiele, wciskają się tylko znajomi i pociotki. Z drugiej strony, nie bardzo rozumiem ten pęd niektórych osób do umowy o pracę w sekretariacie czy na recepcji. No może jak bym była młodsza, to tez uważałabym ten typ pracy za jakąś tam nobilitację, ale no sorry, żadnym konkretnym specjalistą tu nie zostaniesz, to jest praca dla ludzi bez kwalifikacji, bardzo łatwo taką osobę zastąpić inną. A praca w korpo? To chyba tylko w dużych miastach, i pod warunkiem, że masz normalne szefostwo, a nie wszędobylski wyścig szczurów i podgryzanie się. A tak w ogóle, to kto jeszcze wierzy w emeryturę z ZUS?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety w Plocku ten sam problem. Po anglistyce praca w galeriach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
abc_kurra Trochę mnie zastanawia Twoja wypowiedź na temat pracy po anglistyce. Jak sama stwierdziłaś w szkołach liczą się znajomości - z tym zgadzam się w 100%. To gdzie według Ciebie angliści mają jeszcze szukać pracy poza szkołą rzecz jasna? Ja od długiego czasu śledzę ogłoszenia dot. pracy i stanowiska, na które wymagany jest język ang. to właśnie rożnego rodzaju stanowiska biurowe, obsługa klienta. Oczywiście nie ma co liczyć, że pracując w takim charakterze zostanie się jakimś specjalistą, bo taka jest specyfika stanowiska. Specjalistą mogłaby bardziej zostać jakaś księgowa cz inżynier, ale to jest już kwestia całkiem innego wykształcenia. Nie do końca się zgadzam się, że praca biurowa jest dla osób bez kwalifikacji; pracodawcy b. często wymagają wykształcenia wyższego i przede wszystkim niemałego doświadczenia na podobnych stanowiskach. A że sekretarkę czy recepcjonistkę łatwo zastąpić kimś innym? A który pracownik jest dziś niezastąpiony, skoro prywaciarz może robić ze swoją firmą co chce? Nie wiem jak inni udzielający się na tym forum, dla mnie umowa o pracę nie jest żadnym must have, mam gdzieś ZUS. Bardziej zależny mi na tym, żeby mieć pracę, która da mi konkretne doświadczenie (czyt. niezwiązana z nauczaniem). Generalnie w każdej pracy można znaleźć jakieś "ale" czy to będzie upierdliwy szef czy 100 innych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kolejna anglistka
"Z drugiej strony, nie bardzo rozumiem ten pęd niektórych osób do umowy o pracę w sekretariacie czy na recepcji. No może jak bym była młodsza, to tez uważałabym ten typ pracy za jakąś tam nobilitację, ale no sorry, żadnym konkretnym specjalistą tu nie zostaniesz, to jest praca dla ludzi bez kwalifikacji, bardzo łatwo taką osobę zastąpić inną. " A ja wlasnie widze odwrotny trend: im czlowiek starszy, tym wieksza potrzebe stabilizacji odczuwa i tym bardziej zalezy mu na umowie o prace. Czy w szkolach jezykowych czesciej widzicie lektorow-studentow lub ewentualnie mlode osoby mniej wiecej do 30 r.zycia czy np.50-.latkow? Im czlowiek starszy, tym bardziej przekonuje sie, ze szkola jezykowa sluzy tylko dorobieniu sobie dodatkowej pensji, bo umowy ani stalej pracy ani pensji szkoly jezykowe nie oferuja. Co innego gdy ktos ma stala prace w szkole publicznej, wtedy nie zalezy mu az tak na duzej kasie z korepetycji czy z lekcji w szkole jezykowej. Co do pracy na recepcji czy w obsludze klienta... Pewnie, ze w jakiejs malej firmie rozwoj na takich stanowiskach nie istnieje... Tu przewrotnie zadam pytanie: na jakie wyzsze stanowisko moze awansowac nauczyciel? Mam na mysli stanowisko zwiazane ze zmiana obowiazkow, coraz wyzsza pensja? Nie kazdy ma mozliwosc zostac dyrektorem szkoly czy tez metodykiem w szkole jezykowej. A recepcjonista czy pracownik obslugi klienta? Jesli recepcjonista zatrudnony jest przez siec hoteli, to zawsze moze awansowac na szefa recepcji, nastepnie moga go przeniesc do back office, nastepnie moze ubiegac sie o stanowisko jakiegos managera... Czy jakiekolwiek inne, nawet zwiazane z ksiegowoscia: solidna firma juz postara sie o szkolenie dla takiego pracownika, jesli widzi w nim potencjal. To samo na stanowisku w biurze obslugi klienta: zawsze mozna zostac szefem zespolu, pozniej managerem, a gdy zobacza w Tobie potencjal, moga Cie przeniesc do innego dzialu. Mam kolege, ktory zaczynal prace w duzej firmie na stanowisku doradcy klienta (czyli najnizszy szczebel), a pozniej zaproponowano mu awans na stanowisko zwiazane z koordynacja zespolow w calym miescie i analiza ich pracy. Tyle, ze on skonczyl ekonomie, a jego angielski jest... komunikatywny. ;) To nie koniec: jesli gosc sie wykaze, ma mozliwosc kolejego awansu i podwyzki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abc_kurra
A no własnie, skończył ekonomię... Co człowiek, to historia i prawda jest taka, że biegła znajomosć angielskiego to duuużo za mało, aby pracować w firmie. Wiem, bo też aplikowałam, mam również podyplomówkę z kierunku ekonomicznego i kicha.... Może po prostu za stara jestem?:( Problemem też jest to, ze nie mieszkam w dużym mieście. Jedna z moich koleżanek nauczycielek pracuje od wielu lat w firmie i mówi, że pierwsze lata to nie były wcale miody - stres, stres i stres + chore godziny pracy. Została, bo nie miała wyjścia, teraz jest ok, oprócz chorych godzin pracy jest zadowolona i patrząc na perspektywy w szkolnictwie, dobrze zrobiła. Sama tez pracowałam kiedyś w firmie zagranicznej na stanowisku, no właśnie...., tłumacza. Nie polecam nikomu, kto nie specjalizuje się w jakiejś dziedzinie, w mojej pracy był jeden chaos, brak możliwości wyspecjalizowania się (i umowa oczywiście śmieciowa). Na długo został mi uraz do siedzenia 8-10h dziennie przed kompem. Więc co można robić po anglistyce? Z moich obserwacji, oprócz tłumaczenia i uczenia: działy hr (duże miasta), handel zagraniczny (trzeba drugi język + ciut ekonomicznej wiedzy, ale jak język niszowy to doszkolą), wszelka sprzedaż (np. call centres), ale to, jak ktoś lubi kit wciskać, firmy outsourcingowe (moja koleżanka w takiej pracuje - ubezpieczenia+obsługa klienta zagr, doszkolenie było konieczne). A sama praca w szkole nie jest taka zła, jeśli pracuje się z ludźmi na fajnym poziomie (znam z autopsji), za sprawami wychowawczymi i papierologią natomiast nie tęsknię. Acha, wszystkim korkowym maturzystom doradzam już od jakiś 8 lat szerokim łukiem omijać wszelkie anglistyki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mewwa
A ja pracuję jako nauczyciel i już mnie to wykańcza i planuję znaleźć sobie jakąś spokojną, biurową robotę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kolejna anglista - ty to nawet języka polskiego dobrze nie znasz. Pisze się "tyle że" nieuku, tam nie ma przecinka, anglystko za dychę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
hej Konwalio, odezwij się, jeśli jeszcze czasem tu zaglądasz. Ja i kolejna anglistka jesteśmy ciekawe (tak jak to napisałyśmy we wcześniejszych postach), jak filolog ma szansę odnaleźć się na podyplomówce z kierunku ekonomicznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Podnosze watek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skończylam filologię angielską z romańską dostałam pracę w firmie Atos- obsługa klienat, telefony, maile itp. zanim ją podejmę skończę rekrutację do Royal Bank of Scotland na stanowisko analityka finansowego z dwoma językami obcymi, praca w zespole wykrywającym pranie brudnych pieniędzy, preferowane osoby bez doświadczenia bankowego - chcą wykształcić swojego człowieka najprawdopodobniej dostanę tą pracę, bo babka z firmy rekrutującej mówiła, że jak już ludzie dostaja się do tego etapu, to zazwyczaj już ją mają tak więc niegdyś mocno negatywnie mnie nastawiłyście w tym temacie, ale jak widać, czasem jest ta praca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Do goscia powyzej: trzymam kciuki! Zawsze to jakas nadzieja, ze ta praca gdzies jest... W Twoim przypadku na pewno duze znaczenie ma znajomosc dwoch jezykow obcych, a skoro praca ma byc za granica, to moze czasem i jezyk polski moglby byc plusem? Obawiam sie jednak, ze takie prace to bardziej kwestia szczescia niz umiejetnosci. We Wloszech do pracy analityka finansowego nigdy nie przyjma kogos bez mgr z ekonomii, a moga tez krecic nosem, gdy ktos ma tego mgr, ale nie ma doswiadczenia... To, co teraz napisze, bedzie przykre, ale musze to z siebie wyrzucic: mam coraz wieksze kompleksy jesli chodzi o mojego mgr a z anglistyki, tzn. czuje sie totalnie bezuzyteczna na rynku pracy. Ile tak tak naprawde wart jest jezyk obcy, widze na przykladzie znajomych, ktorzy pna sie po szczeblach kariery bo maja mgr z innego kierunku (zazwyczaj jakas ekonomia, inzynieria czy informatyka), a angielski znaja srednio... Albo na przykladzie moich kursantow - inzynierow, ktorzy po angielski ledwo co dukali, a brali pensje w wysokosci kilku tys. € miesiecznie... Inny przyklad: na sekretarke wola przyjac dziewuszke ze srednim angielskim, i jedynie po liceum ... o profilu administracyjnym. Tu, gdzie mieszkam, raz na ruski rok wspominaja w ogloszeniach o koniecznosci znajomosci j.polskiego, wiec nawet moj jezyk ojczysty w niczym nie jest mi przydatny, wszedzie widze tylko angielski , niemiecki, hiszpanski,rosyjski,francuski (plus inny kierunek i doswiadczenie na danym stanowisku).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
up up co tam u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
hej, ja zaczęłam podyplomówkę związaną z moją szkołą średnią (nie był to profil ogólny a ekonomiczny). Powiem tak: dużo na niej jest ludzi i nie wiem jak to będzie wyglądało z tym szukaniem pracy. Zwłaszcza jeśli sobie uświadomię ilość tych osób, które pokończą pięcioletnie i wyjdą w tym samym czasie. A znajomość języka angielskiego nie jest żadnym już atutem. Na podyplomówce jest kilka anglistek, które wpadły na ten sam pomysł. A żeby było ciekawiej jak nas spostrzegają inni: (wprawdzie nie lubię powtarzać prywatnych rozmów i zatrzymuję dla siebie to co usłyszę, ale ta osoba tego czytała nie będzie): to czego tam się uczę może mi się przydać w pracy np. w hipermarkecie przy zamawianiu towaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Tina a jak oceniasz tę wiedzę z podyplomówki? Ja też zamierzam zacząć inny kierunek studiów i sama się zastanawiam czy zacząć od licencjackich (zaocznie) czy zdecydować się na podyplomówkę. Z jednej strony wiem, że lic i mgr zajmie dużo czasu (choć jak to niektórzy twierdzą szybko leci) a z drugiej obawiam się, czy roczna podyplomówka da wystarczającą ilość wiedzy, żeby docenili to pracodawcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
duża wiedza, ale szybko i brak możliwośc**przyswojenia i powtórzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
" A żeby było ciekawiej jak nas spostrzegają inni: (wprawdzie nie lubię powtarzać prywatnych rozmów i zatrzymuję dla siebie to co usłyszę, ale ta osoba tego czytała nie będzie): to czego tam się uczę może mi się przydać w pracy np. w hipermarkecie przy zamawianiu towaru." Co znaczy "nas"? Masz na myśli wszystkich studentów tej podyplomówki czy tylko absolwentów filologii? A kto powiedział, że po tej podyplomówce czeka tylko praca w markecie? Inni studenci czy wykładowcy? Ja też zastanawiam się nad jakimś kursem doszkalającym... ale tak się zastanawiam od dawna a tu czas leci... :( Studia zajęłyby dużo czasu i pochlonełyby dużo kasy... kursy są krótsze, ale również nie kosztują wcale mało... a najgorsze jest to, że ani jedno, ani drugie nie jest GWARANCJĄ znalezienie dobrej pracy, może co najwyżej zwiększyć tylko szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
student tej podyplomówki, absolwent ekonomii, który - tak a propo - miał wcześniej do mnie interes ( w ramach akcji trzymajmy się razem), ale nadeszły pewne okoliczności i chyba sam sobie da radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
zdaje się, że osoby w mojej sytuacji (bezrobotnych absolwentów kierunków humanistycznych)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drevi
Hej, może warto zwrócić uwagę na to, że odtwarzanie suchego języka, nabytego jednorazowo, np w przypadku studiów, nie jest i nigdy nie będzie w cenie. Warto zwrócić uwagę, że wielu wykładowców jak i osoby uczące pomijają fakt, że język i zachodzące w nim powiązania i zmiany, często niedostępne w książkach, to nie tylko bardzo interesująca rzecz podczas nauczania/uczenia się. W moim mieście (Olsztyn) jest gość, który pracuje 7dni w tygodniu i zdarza się, że przyjeżdżają do niego ludzie z innych miast z polecenia by wspólnie odkryć, czym tak naprawdę jest język, jak działa i jak się nie nudzić pracując naprawdę efektywnie. Dodam, że zmarnowałem kupę pieniędzy na całą armię "renomowanych lektorów" z podobno doświadczeniem przez okres 12 lat. Już po kilku miesiącach, miałem opanowane to, co stanowi tak wielki problem. Tak więc jeśli ktoś bada język, analizuje różne dziedziny, nie ma szans by pozostał bez pracy;) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×