Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość kolejna anglistka
"Dla większości ludzi nic nie umiemy. Wiem, co o mnie myślą, dlatego jak gdzieś idę to czuję się taka malutka. Wydaje mi się, że inni mają do zaproponowania o wiele więcej niż ja." Mam podobne odczucia....:( Mimo, ze znam sie na komputerach i po prostu czuje, ze sprawdzilabym sie w pracy biurowej, to wrecz zazdroszcze osobom ,ktore sa po studiach typu informatyka, inzynieria, ekonomia (ja czesto takich ludzi ucze angielskiego i widze, ze NIEZNAJOMOSC tego jezyka nie jest dla nich przeszkoda w zarabianiu kasy, o ktorej wiekszosci ludzi w Polsce nawet sie nie snilo) albo ktore maja np. doswiadczenie w pracy na recepcji w hotelu czy w jakiejs kasie biletowej i umieja obslugiwac jakies programy rezerwacji.... Bo ja moglabym tez pracowac w jakiejs kasie biletowej czy na recepcji w hotelu, tylko ze czesto wymagaja znajomosci obslugi programow... Tina, myslalam ze tylko we Wloszech maja takiego hopla na punkcie "doswiadczenia" a tu okazuje sie ze w Polsce nie lepiej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość demonolog
Nawet nie myślcie o recepcji w hotelu - ja mam zle wspomnienia z tym zwiazane. Juz 100 razy lepiej robić nadgodziny w szkole niż byc pomiatanym przez klientow i szefostwo na jakiejs recepcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do wszystkich ANGLISTOW
Przestancie Ludzie marudzic i zacznijcie Dzialac!!! Jak sie skonczylo anglistyke to przeciez, caly swiat jest otwarty!!!Ale wiadomo ,ze dla chcacego nie ma nic trudnego. Ja z wyksztalcenia jestem pedagogiem. Po studiach bylam na bezrobociu :( ale powiedzialam stop!!! i wyjechalam. Pracowalam najpierw 3 lata w angliii. Na poczatku byla to robota w fabryce (tak,tak pani mgr. zapiepszala przy tasmie);). W czasie pobytu w UK, uczeszczalam na j.angielski u amerykanskiego nativa ;). Moj angielski byl tylko komunikatywny. W koncu wyjechalam do USA, skonczylam FCE (w amerykanskiej szkole), pozniej kurs nauczycielski i dostalam prace jako, uwaga.................nauczyciel ESL !!! :) Tak wiec, jestem nauczycielem angielskiego bez studiow filologicznych :D Wystarczy tylko chciec i czasami warto zapieprzac (oszczedzac kaske) i dyplom schowac gleboko do kieszeni aby pozniej miec satysfakcje z tego co sie robi :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Gratuluje wytrwalosci! :) Tylko ze ja tez za granica ucze angielskiego, ale nie ma z tego duzej kasy! Tzn. moze i jest niezla kasa, ale za niska biorac pod uwage koszty utrzymania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
do kolejna anglistka: ja już postanowiłam, że na następnej rozmowie poza szkołą powiem pracodawcy coś w stylu: Proszę Pana/i opanowanie języka obcego zajmuje o wiele więcej czasu niż zaznajomienie się z obiegiem dokumentów w firmie / obsługą jakiegoś programu. Może Ty też tak powiedz. Może w końcu nadszedł czas, aby ich oświecić, że ich zadania może wykonywać po prostu każdy. Co innego, gdy ktoś jest jakimś inżynierem, lekarzem czy prawnikiem, ale większość wykonywanych zawodów można sobie załatwić stażem z urzędu, podyplomówką czy nawet jakimś kursem. Guzik umieją, a mają wygórowane mniemanie nt. własnych umiejętności i odpowiedzialności zadań, które wykonują. Jeszcze naprawdę rozumiem Ci, którzy pokończyli wymienione przeze mnie wyżej kierunki. No i chyba jeszcze dziennikarz, bo trzeba mieć dar, żeby coś napisać. Ale cała reszta? Nawet jeśli chodzi o księgowość to można sobie uprawnienia księgowej wyrobić jakimś certyfikatem. No bo co trzeba umieć, żeby pracować na recepcji w hotelu........ A więc o co robią to całe HALO przy przyjmowaniu do pracy... .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Tina, masz zupelna racje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anglistka - pasjonatka
No to współczuję Tino. Ale,zeby w Katowicach nie bylo pracy dla anglistow??? troche mnie to dziwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
w gore...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
Pasjonatko nie jestem z Katowic. Mieszkam spory kawałek od Katowic.Zamierzam pracy w Katowicach szukać dopiero po zdobyciu doświadczenia w biurze na stażu. Miałam dosyć niemiły epizod w Katowicach, gdzie prowadziłam zajęcia trzy dni we wrześniu tego roku, a kiedy poznałam bliżej pracodawcę (nie będę omawiać na forum o jakie rzeczy chodziło) zaczęłam powątpiewać w wypłacalność tej osoby i..... nie podpisałam umowy. Jeszcze straciłam bo nie zwrócono mi za dojazdy. No, ale lepiej stracić za te trzy dni niż za cały miesiąc. W chwili obecnej mogę iść na staż, a więc chcę to wykorzystać. A jak tam Twój projekt tłumaczeniowy? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
w gore...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
w gore...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dołączę się do Was dziewczyny. Ja również jestem anglistką bez stałego zatrudnienia. Pracowałam w szkole podstawowej, ale po 5 latach dyrektor nie przedłużył mi umowy. W sierpniu dowiedziałam się, że już w tej szkole nie pracuję. Pod koniec sierpnia udało mi się znaleźć pracę w szkole na wsi, dojeżdżałam tam 2 lata, pech chciał, że szkołę zamknięto :(. Od tamtego momentu nie mam stałej pracy, dorywczo korepetycje, wykonuję makijaże, pracowałam w sklepie na zastępstwo, byłam na stażu 6 miesięcy. Teraz wybieram się na kurs opiekunek w domu pomocy społecznej i chcę zmienić zawód. Wysyłam cv już drugi rok po wszystkich szkołach i przedszkolach i zero odzewu. Mam doświadczenie w przedszkolu i w szkole, ale widać nie ma popytu na anglistów, jestem nauczycielem kontraktowym, a w zasadzie można powiedzieć w czasie przeszłym :( byłam nauczycielem......pozdrawiam Was serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze, że Wy dziewczyny jesteście młode, może nie warto tracić nadziei, skoro teraz w przedszkolach są tłumy dzieci tzn w szkołach za jakiś rok dwa będą dzieciaki :) ja mam już 35 lat niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
"skoro teraz w przedszkolach są tłumy dzieci tzn w szkołach za jakiś rok dwa będą dzieciaki" a każdego roku filologię kończy coraz więcej anglistów.......... no nic pomyślmy o przekwalifikowaniu się, tylko gdzie? tłumaczy też już całkiem zdaje się być sporo... . Trzeba było sobie strzelić medycynę lub ostatecznie politechnikę. Po jakie licho mi była ta filologia..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Tina, piszesz: medycyna lub politechnika...ale z drugiej strony nie masz pewnosci, czy lubilabys te studia... Bo jesli nie uczymy sie czegos z przekonaniem, to nic z tego nie bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Kolejna wybacz, ale uwielbiam medycynę. Po prostu minęłam się z powołaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martucha83
Ja już się poddałam. Jutro idę na szkolenie na opiekuna osoby starszej. Podobno firma która je organizuje dysponuje jakimiś ofertami pracy. Muszę w tej chwili brać cokolwiek, żeby przeżyć. Jeżeli będę się nadal łudzić że dostanę umowę do szkoły językowej, dalej będę mieć dylemat: zrobić opłaty czy kupić jedzenie? Dodam tylko że studia ukończyłam na uniwersytecie, a teraz klepię biedę. Dziewczyny, bierzcie każdą możliwą pracę, przekwalifikowujcie się, róbcie cokolwiek, tylko aktywność jest teraz naszą siłą. Kursów biurowych w moim mieście się nie organizuje, poza tym w Szczecinie nie chcą przyjmować do biur osób z biegłą znajomością angielskiego, wolą maturzystów z komunikatywnym niemieckim. Walczcie z głupotą waszych rodzin. Ja swoim rodzicom mówię, że pracuję w szkole, bo wypaliliby mi dziurę w żołądku, w rzeczywistości żyję z dorywczych zajęć gdzie się da. Oni uważają, że skoro "tyle ich moje studia kosztowały", to pracę w szkole mam mieć bez dwóch zdań. W mojej rodzinie zawsze panowała nienawiść i dzika rywalizacja, stąd presja na mnie ze strony rodziców "jak skończysz filologię, to tamtym oko zbieleje". Wiadomo że jak 18latek słucha na co dzień takich bredni, to w końcu sam zaczyna tak myśleć. Tylko że "tamci" mają mnie głęboko gdzieś, ich dzieci skończyły byle co za pieniądze i mają dziś lepiej ode mnie. A ja dzisiaj na swoich plecach ponoszę koszty ambicji rodziców, którzy przy okazji nie mają żadnych koneksji. Tylko w "gębach" potrafią być mocni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjjffhj
martucha83- z ciakwaosci , jaki univerek skaoczyląs i gdzie mieszkasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex anglistkaaaa
w głowie mi sie nie miesci i troche mnie dołuje to co napisałyscie. ja nie skonczyłam anglistyki , zawaliam 2 rok, i zaczełam potem inne studia. zawsze wydawało mi sie ze filolodzy generalnie maja luz z praca, a tu takie zaskoczenie!!! :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martucha83
Do exanglistki: I dobrze zrobiłaś że zmieniłaś kierunek. Z tymi filologami jest taka sama ściema jak z tym, że każdy po ścisłym/technicznym kierunku dostanie dobrą pracę. Guzik prawda. Moja koleżanka po matematyce pracuje w pizzerii bo nie ma znajomości, a dziewczyna znajomego po biochemii-w sklepie odzieżowym. Część osób napewno coś znajdzie, ale CZĘŚĆ to nie to samo co KAŻDY, tym bardziej że w Polsce nie prowadzi się badań, nie ma specjalistcznych laboratoriów, bo oczywiście na nic nie ma pieniędzy. Skończyłam UW-M w Olsztynie, wyjechałam do Szczecina z nadzieją na zmianę na lepsze-i trafiłam z deszczu pod rynnę. Moim zdaniem w Polsce zbyt wiele osób studiuje, a potem ci którzy nie mają siły przebicia i tak kończą w zawodach poniżej kwalifikacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martucha83
Zrobiłam sobie nawet kurs angielskiego w biznesie, wysłałam CV do kilkudziesięciu firm, ale oni mają to w d... Nawet pani z doradztwa zawodowego nie potrafi mi pomóc, może w duchu się cieszy, że nie jest na moim miejscu; zasugerowała konsultacje psychologiczne, na które i tak mnie nie stać, i koło się zamyka. Ci wszyscy "specjaliści" od doradzania sami są bezradni na to co się dzieje dookoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Ja nadal obecnie nigdzie nie pracuje... jedyne pocieszenie jest takie, ze powoli przybywa mi lekcji prywatnych... idealnym rozwiazaniem byloby dla mnie pracowac do poludnia lun nawet caly dzien gdzies jako sekretarka/recepcjonistka, a po pracy codziennie miec 1 lub 2 godzinki lekcji prywatnych.... Tylko co tu zrobic, skoro moja kandydatura czasem jest odrzucana nawet na stanowiska "recepcjonistka z doskonalym angielskim"... ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martucha83
To kolejny mit, że pracodawcy w Polsce poszukują pracowników do biura z biegłym angielskim. Dwa lata temu osobiście starałam się o pracę w instytucji zajmującej się pozyskiwaniem funduszy europejskich i skończyło się na tym, że "prezes" zatrudnił szwagierkę po licencjacie z pedagogiki. I jakie ta pani miała kwalifikacje?? Przygotowanie pedagogiczne mam sama. Wszystkie rozmowy o pracę w biurach i firmach to ściemia, są z góry ustawione, ja nawet przestałam już wysyłać tam CV.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bóg jest wielki a ja malutka
To nic, ja wzięłam kredyt studencki żeby studiować i co? Pracy nie ma kredyt został.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina 83
Ja mam podyplomowe z angielskiego w biznesie. Angielski w sumie byłby fajny, ale jako sam licencjat. Żałuję, że po licencjacie nie poszłam na coś bardziej ekonomicznego zamiast robić mgr. Prawda jest taka, że takich panienek po mgr z filologii angielskiej jak ja jest cała masa. Teraz zastanawiam się nad podyplomowymi z tłumaczenia, ale też wątpię czy to coś da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tylko wlasna dzialalnosc
Dziewczyny, ja naprawdę jestem zdziwiona kiedy czytam wasze odpowiedzi. Macie wspaniały fach, konkretną umiejętność. Możecie być niezależne! Ja jestem po anglistyce. Przez jakiś czas pracowałam w szkołach językowych, ale szkoły zabierają dużo pieniędzy nie oferując nic w zamian. Teraz mam działalność. Uczę w domu, wystawiam rachunki. Opłacam ZUS - jestem ubezpieczona. Kiedy wszyscy marzną na przystankach lub stają w korkach, ja mam lekcje z przyjemnymi ludzmi w ciepłym mieszkanku. Nie muszę nikomu nic udowadniać, że jestem dobrym specjalistą, nie muszę dostosowywać się do koleżanek w pracy czy do humorów szefa. Ten ZUS owszem jest złodziejski, ale pracownik firmy też płaci ZUS tylko tego nie widzi. Płaci też podatki, nie może wrzucac nic w koszty. Owszem, ja niby nie mam płatnych wakacji, ale za to mogę sobie zarobić więcej i pojechać na tak długo, jak chcę. Nie rozumiem, czemu tak chcecie pracować w firmie? Macie szanse być niezależnymi i to jest piekne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najpierw a potem
to super pomysł z ta własną działalnością - też założyłam w tym roku. Mam juz 2 letnie doświadczenie, ale nie mam warunków. Wynajmuję pokój w mieszkaniu 3-pokojowym. dlatego świadcze usługi szkołom językowym. Poza tym pracuje w podstawówce na 15/18 etatu. Place dzięki termu obniżony zus. Mimo to wcale dużo nie zarabiam. A godziny pracy też mam nieciekawe - bo wygląda to tak, że środek dnia mam wolny a ranki i wieczory zajęte. Czasem padam ze zmęczenia po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tina83
Tylko, że ja tak specjalnie to nie za bardzo chce udzielać korepetycje. Nie każdy musi lubieć uczyć. Wolałabym zostać tłumaczem, ale to wtedy dodatkowe koszty i zysk niepewny. Chciałabym się zająć czymś kreatywnym, ale wszyscy myślą, że nic nie potrafię. Ba, moja wiedza NALEŻY im się za darmo. Chyba rzeczywiście pójdę na to tłumaczenie, bo tłumaczenie pisemne wprost uwielbiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martucha83
Ogłaszałam się o korepetycje, i jakoś nikt do mojego ciepłego mieszkania nie chce przyjeżdżać. Każdy kto się zgłaszał chciał żebym to ja dojeżdżała do ich mieszkań, co jest czasowo i fizycznie niemożliwe, bo poruszam się tylko autobusem. I proponowali stawki 15 zł za godzinę. Jestem dziadem bo żyję jak dziad, ale jakiś swój honor też mam. A tym całym "klientom" w d... już się poprzewracało. Myślą że osoba która ogłasza się na korepetycje za złotówkę pobiegnie pieszo do Warszawy. Zakładanie takiej działalności nie ma sensu, bo będę zmuszona dokładać ze swoich pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×