Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Tekana... on wiec co Cie zaboli, a Ty tym samym wiesz gdzie zaatakuje. Po prostu zaakceptuj, to ze on tak sie zachowuje, mniej bedziesz cierpiala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
oneill - bardzo, ale to bardzo dziekuje Ci za tego posta (buziak jak stad do ksiezyca) czytalam go pare razy, pozniej poszlam przemyslec i chyba wiem juz o co w tym wszystkim biega - a przynajmniej tak mi sie wydaje ;) I moze nie ma to nic wspolnego z rodzinnym domem M. ale jak najbardziej z dorastaniem i juz doroslym zyciem. Tego poprostu nauczyl sie w swoim poprzednim zwiazku - milosc ze szkolnej lawy, pozniej wspolne studia, wspolne mieszkanie, paro letnie malzenstwo. I jak dziewczyna jest ogolnie ok (znam juz troche czasu), tak ma strasznie rozbudowana postawe zadaniowa wobec swiata, ktorej nigdy nie trawilam i nie trawie do tej pory hehe ale zawsze wszyscy glaskali ja po glowce - bo taka sliczna, bo taka inteligentna, bo dobrze wychowana, bo z "dobrego domu" i jej sie poprostu za samo "jestestwo" nalezy. Juz pare razy zauwazylam ze M. nigdy nie powie otwarcie NIE jak ona cos chce (sa w dobrym kontakcie do tej pory), tylko tak zawsze "namiesza" i to grzecznie namiesza, ze i tak wyjdzie na jego NIE... po czym ona jest zadowolona, bo on sie staral ale nie wyszlo - no trudno i wszyscy na okolo sa zadowoleni, bo zobacz juz dawno nie sa ze soba a jaki dobry kontakt utrzymuja. Kiedys zapytalam dlaczego nie powie otwarcie ze na jakis jej "pomysl" nie ma ochoty i bedzie mial spokoj, raz ciach i po sprawie a nie sklada sie i wymysla, to po zastanowieniu powiedzial ze on nie umie inaczej, nigdy sie nie nauczyl inaczej i nie zna inaczej. Ten zwiazek to byla jego nauka "ukladow" damsko-meskich czyli doroslego zycia w rodzinie hehe. Co wiecej gdyby nie ja i moje "czasami ide na czolowe" jak to okreslila Tortilla (bardzo mi sie to podoba), bylby swiecie przekonany ze tak to normalnie funkcjonuje, no bo przeciez byli "super" zwiazkiem - podziwianym, lubianym, na zasadzie "krol i krolowa balu" ;) sama pamietam jak wszyscy faceci slinili sie na widok jego ex i zazdroscili takiej laski - a wszystkie babki w towarzystwie zazdroscily jej takiego M. bo nie dosc ze przystojny to jeszcze taki zaradny i dobrze im sie wiedzie i ona wszystko ma. I to wlasnie kryterium "ona wszystko ma" to znaczylo, ze On jest prawdziwym mezczyzna, mezem i glowa rodziny... to znaczy ze jest King i udalo Mu sie w zyciu A teraz ma taka wariatke ktora nic nie chce, bo to jej lata, wariatke dla ktorej opuscil "udane" zycie a z ktora nie moze zbudowac nastepnego "udanego" zycia, bo jej to lata. I chlopak dwoi sie i troi a tu kurna nic - bo jak cos to wariatka idzie na czolowe ;) Tylko ze ja jak Takilla tez sie tym mecze ;( Do tego wiem juz to co Ewa napisala - moje mowione od dluzszego czasu NIE zastrasza M. ktory staje sie lagodny jak baranek ... ale po pierwsze ten baranek jest bezwolny a ja chce myslacego partnera, po drugie za tego baranka trzeba decydowac a ja chce zeby partner sam za siebie decydowal ... nie chce cieplych kluchow ktorymi trzeba sie opiekowac i prowadzic za raczke - jedno dziecko juz mam, to mi to prawdziwe do spelnienia macierzynskich ciagot wystarczy ;) A po trzecie i najwazniejsze, takiego baranka trzeba ciagle trzymac na bacznosc ... bo jak sie tylko troche popusci to takie gnioty jak u mnie wychodza hehe ps Ewa myslisz ze nie nalezy drazyc ? ja mam za duzo do stracenia kurna. M. jest ogolnie cudownym czlowiekiem, cieplym, przyjacielskim, zawsze na wezwanie w potrzebie, dbajacym o nas ... nie mowiac o sex-ie ech rozkosz ;) Nie moge tego przebimbac ... tym bardziej ze on nie staje okoniem i mowi "cos ci sie ubzduralo", tylko wie ze cos jest nie tak i szuka rozwiazania - ech zycie, czy to nie moze byc nigdy tak prosto i spokojnie hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochane kobiety. Ja już po \"cofce\", ale każda kolejna jest inna:D Bardziej kontrolowana. Cofam się, patrzę wstecz, ale dalej mam w świadomości, że to tylko chory sen, który sobie nakręcam, rzeczywistość jest inna. Mija dzień, a ja śmieję się z mojej cofki, bo nie była potrzebna, a może była, po to, żebym zobaczyła, że przecież to, czy ten człowiek zachowa się tak czy inaczej nie stanowi o mnie. Ja jestem po prostu sobą. U synka wykryłyśmy z opiekunką guza. Więc ostatnie dni to badania i wizyta u lekarza. Szczęście, bo to nic poważnego. Ot, przyblokowały się facecikowi ślinianki. Dobrze, że tak się stało. Uświadomiło mi to, że cofka cofką, a życie toczy się dalej. Consekfencjo, nie żałuj mnie. Powiem Ci, że cofki są dobre. Czemu? Czasem , często myślę, och no proszę ile ja już się nie nauczyłam, ile wiem, z jakimi sytuacjami potrafię sobie radzić! Cofka, to pewne ograniczenie rzeczywistości, która mówi mi : \"Hola, hola, stop! Ty wiesz teoretycznie, a teraz dostaniesz pod dupie, żebyś wiedziała, że nie wiesz wszystkiego, że wystarczy, lekka zmiana starych zachowań, sytuacji, pogubisz się.... Wszystko to jest po to, żebym nauczyła się siebie. Po pierwsze pokory wobec siebie, po drugie szacunku, po trzecie tego, że życie zawsze mnie czymś może zaskoczyć. Nie ma reguły, nie ma schematów. Nie da się szufladkować. Sens - kochać siebie i szanować. Wtedy z każdej sytuacji zawsze jest wyjście. Proste. Szkoda, że boli nauka tego. A może i dobrze, bo inaczej ta nauka nie byłaby tak owocna:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobra dziewczynko... Ja myślę że twój związek ma szanse... Z jednego powodu... on rozmawia z tobą i chce rozmawiać... dochodzicie do wspólnych wniosków... on chce uczyć się na doświadczeniach... to jest dużo, choć nie wiadomo czy wystarczające by ocalić związek ale bardzo cenne... On ma mimo wszystko umiejętność zobaczenia prawdy i odwagę przyznania sie do niej... A to jest istotne... Niemniej musi jeszcze chcieć pracować nad tym samodzielnie... Bo pułapka tkwi w tym, że możesz wpaść w mentorski ton i cały czas go uczyć a on będzie twoim uczniem... To też nie jest dobre... Ja miałam podobny związek do ciebie tyle że on nie chciał widzieć prawdy... Pozdrawiam i życzę powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem nic
Siedzimy w osonych pokojach, mijamy się w łazience bez słowa. Co za koszmar. Nadal w pracy jest grzeczn. Jutro wyjeżdżam służbowo do Warszawy, mieszkam na północy. Cieszę się, że zmienię trochę otoczenie. Chociaż z drugiej strony szkoda, bo w poniedziałek wywiadówka, a mój syn opuścił się w ubiegłym roku w nauce i teraz muszę czuwać niedługo testy gimnazjalne. Wracam w poniedziałek w nocy. Szkoda. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że już parę razy chciałam wejść do jego pokoju i powiedzieć mu, że tak nie można, że musi się zmienić, że gdyby chociaż troszkę się postarał, to moglibyśmy być zgodnym małżęństwem, a z drugiej strony któraś z Was dobrze zauważyła, że strasznie się od niego uzależniłam. Łączy nas stosunek władcy i sługi. Brak mi determinacji i wytrwałości w konsekwencji podjętej decyzji o rozstaniu. Czy to jest normalne, że tęskni się za tyranem? Nie wyciągnęłam ręki, tylko piszę do Was, żeby zagłuszyć w sobie to uczucie. Zawsze tylko ja robiłam próby pogodzenia. Za każdym razem awantura jest coraz gorsza i o same wymyślone rzeczy. Ogarnia mnie tylko przerażenie, że sama nie dam rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem nic ❤️ To się nazywa syndrom sztokholmski... a przynajmniej to co czujesz ma jego elementy. Chociaz ja uwazma, że to uzaleznienie... że pozbywamy się swojego jestestwa na korzyśc osoby, którą wydaje nam się, że kochamy. A to uzależnienie nie miłość... Ja się postanowiłam oduzależnić, poszłam na terapię, jestem tutaj od niemal roku. Postanowiłam zawalczyć...o siebie. Pokochać siebie, uszanować... Kiedy zaczęłam mocno stąpać po ziemi, kiedy poczułam wolność, kiedy stałam się samodzielna i niezależna...fizycznie, a przede wszytskim emocjonalnie... On poszedł na terapię...dla siebie, nie dla mnie. Nic mu nie obiecuję, biorę garściami z zycia co dla mnie najmilsze, dopieszczam siebie i kocham siebie najbardziej na świcie. I nie pozwalam ani nie pozwolę nikomu się krzywdzić. NIGDY. Teraz on wie, że ja jestem silniejsza, że patrzę i widzę inaczej..... i On traktuje mnie teraz jak ja siebie traktuję, z szacunkiem, z godnością.... i chyba z miłością. Widze i czuję, że On walczy o siebie... tak jak ja zaczęłam czas jakiś temu... Wszystko Kochana jest mozliwe, ale.... trzeba się ruszyć trzeba zacząć trzeba zmienić \"narzędzie trzeba myśleć o sobie trzeba sobie wyznaczyć drogę i nią iść....a jeśli on wybierze tą samą i będzie dorównywał kroku... Dopóki żyjemy wszystko jest możliwe.... Szczęścia.. Kochana ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
do dobrej dziewczynki i tak ogólnie.. chyba;) nie zapominajmy o jednym, ze nawet gdy jest tzw. partnerstwo w zwiazku to jedna osoba dominuje, w jakiejś (kilku dziedzinach) ktos jest ta strona stawiajaca kropke nad i, i to nie jest zle, to jest normalne, ze kazdy ma swoja dzialke w ktorej czuje sie dobrze u dobrej.. dobra jest taka i przeszkadza je ze facet troche takie bezjajeczny i zdarz asie ze kobitka szuka bardziej jajecznego i wpada na toksyka ktory wszytsko wie lepiej :P u dobrej widze raczej jej niezadowolenie, ktore np. moze doprowadzic do jej zdrady czy oddalenia sie, rozwodu etc. a dobra uwiera, mysle ze na poczatek dobra moglaby pojsc na terapie ze soba nie to ze jest beee, czy cóś:P tylko zeby poukl;adac wlasne emocje a madry psycholog , jak bedzie potrzeba, sciagnie misiaczka na tepaie partnerska albo wysle do kolegi po fachu i zeby nie bylo nie neguje ze ze u dobrej cos zlego sie dzieje ale w tym wszystkim, moim zdaniem ( juz ktos to napisal:) dobra ma szanse i sprobowac "powinna"* roznych drog i mozliwosci * powinna jak zechce;) pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Niby zaczelam to grzebanie, ale u mnie nie odbywa sie to na zasadzie wojny ludow - tylko poprostu w rozmowach, w przemysleniach, w dyskusjach. Ja moge sie w kazdej chwili wycofac, bo pomimo tego ze jestem w tych sprawach konkretna to jednak na tyle staram sie byc delikatna i personalnie "sie nie czepiam" ze M. nie odbiera tego jako wrogosc, a bardziej jako troska o nas. Czy bedzie pracowal nad soba? - bedzie i to z wlasniej woli ... ale nie z wlasnej potrzeby. On tak naprawde to chyba nie jest przekonany ze ta jego przypadlosc jest szkodliwa... bo z drugiej strony do tej pory dobrze na tym jechal, to raz a dwa - to ta cecha przysparza mu sukcesy w pracy i zyciu. Ta umiejetnosc manipulacji ludzmi jest wrecz pozadana, pozwala trzymac w szachu klientow i zleceniodawcow. M. jest ekspertem przekonywania ze tak bedzie dobrze ;) A dlaczego wszedl w tamten zwiazek hehe a pytaj sie 16-sto latka ktoremu dziewczyna sie podoba a hormony buzowaly - dlaczego ;) "może nie drąż jeśli Ci dobrze... ale czy naprawde jest Ci dobrze... Byc albo nie być oto jest pytanie " juz sama nie wiem ;( siedze trzecia noc nad skonczonym projektem - przegladam mapy, prezentacje i cos mi nie gra. Gdzies jest blad ktory mnie podsiadomie drazni a ktorego nie moge wylapac. Wszystko jest tip-top zrobione, wszystkie dane sie zgadzaja, kalkulacje i te inne bzdety tez - a ja ile razy zaczynam go przegladac, nie moge pozbyc sie wrazenia ze cos tu jest trefne. Przewaznie jest tak, ze po szybkim przejrzeniu na zakonczenie wiem ze to jest to - skladam, odsylam i zawsze szafa gra. Ale raz na jakis czas jest wlasnie taki projekt z "czarna dziura" ´- jak ja to nazywam... a ja juz wiem po latach pracy, ze jak mnie cos drazni, to tam jest naprawde blad. Podobnie czuje sie w moim zwiazku hehe i sama nie wiem czy; - blad jest na tyle maly ze zleceniodawca go nie zauwazy -czyli dac sobie spokoj z mieszaniem - blad jest na tyle nieszkodliwy ze zleceniodawca machnie reka - czyli ja tez moge - blad jest duzy - zleceniodawca zauwazy i podziekuje mi za wspolprace - czyli zostane bez zleceniodawcy - blad jest bardzo duzy - zleceniodawca tez nie zauwazy i budynek zawali sie, grzebiac pod soba wszystko co w nim bylo. Chyba jednak oddam zwiazek do sprawdenia postronnej osobie zamim go odesle - jak proponuje cholipa ;) Tylko zeby mi sie to cofka nie skonczylo, chociaz cztery umowy pisze, ze cofki nie sa takie zle i pomagaja w nauce. ps cholipa zdrady nie bedzie, ja nie zdradzam ;) jak mi cos w zwiazku naprawde nie pasuje, przez co oddalam sie za bardzo od partnera - to to juz nie jest dla mnie zwiazek. Wteczas zalatwiam wszystko na czysto i dopiero szukam sobie kogos do lozka. Chyba sobie nie wyobrazasz ze bede sobie polepszac samopoczucie ktorego brakuje mi w zwiazku skokiem w bok? tak zdeterminowana to ja juz nie jestem, zeby narazac sie na wyrzuty sumienia i wszystkie te ceregiele hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
znalazlam ;) jakiejs cholera zle sformatowala folie prezentacyjna - niby budynek sie nie zawali, ale nieestetycznie bedzie wygladal hehe ide spac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzecz nieslychana, gdyby zdarzyla sie wczoraj, mozna by ja wziac za zart primaaprilisowy, ale dzisiaj? Do zainteresowanych - miewam sie nie najlepiej, nie mam potrzeby mowic o tym publicznie, w kazdym razie nie teraz, wciaz rozmyslam, a czas ucieka; Pozdrawiam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy❤️ pamitaj, że wszystko przemija (nawet najdłuższa żmija!). Dla Ciebie też kiedyś zaświeci słonko. Trochę pozytywnego myslenia? Przesyłam Ci całą masę dobrej energii i sił do walki o SIEBIE. Niebo 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Ewa na pytanie jak sie do tego odnosze, wybieram druga odpowiedz w zestawie pytan chyba jednak nie przylozylam sie za dobrze i nie odrobilam zadania z lekcji jakie dalo mi zycie ... gdybym to zrobila, to moze bym wiedziala, ze po cichu manipulowac czlowiekiem mozna nie tylko jadac na jego wspolczuciu i wyrzutach sunienia ale tez innymi sposobami. Ja jestem poprostu na tyle naiwna, ze nawet zdajac sobie sprawe z wszech obecnej manipulacji ktora nas otacza - od reklamowej, przez polityczna, do konsumpcyjnej a konczywszy na "psich oczach" - jakos glupio wierze ze w zwiazku nie powinno to miec miejsca. "zapewne wynika to z braku wewnętrznej siły (tej niezaleznej od niczego) więc wypracował sobie sposób na zycie poprzez manipulację... To mu daje poczucie siły, bo może wpływac na inych, nie czuje sie od nich zależny" I tu trafilas chyba w to czego ja nie moglam znalezdz. M faktycznie manipuluje tylko "silniejszymi" od siebie, albo tymi ktorych uwaza za silnych. Chodzi mi o prywatne stosunki i otoczenie. Wlasnie spojrzalam na torbe z kurtka syna ktora musze wymienic, bo jest ciut za duza .. i wpadlo mi do glowy ze M. nigdy nie manipuluje Karolem tz nie uzywa swojej "przypadlosci" w stosunku do Niego. Mlody jedzie w sobote na narty i okazalo sie ze suwak w kurtce rozpingolil kiedys tam. M. wzial kurtke ze soba i przejezdzajac mial zawiezdz do krawcowej, ale okazalo sie ze na szybko nie mozna dostac takiego suwaka, to kupil nowa kurtke. Kurtka jest bardzo ladna ale biala .. na moje - wiesz chyba lepsza byla by jakas ciemniejsza - M. odpowiada ze Jemu sie tez czarna lepiej podobala, ale Karol ostatnio wspominal ze biale kurtki narciarskie strasznie mu sie ostatnio podobaja, to kupil biala - najwyzej szybciej sie zuzyje. I tak jest zawsze - M. chociaz nieraz doradzi cos tam, to nigdy nie ingeruje w Jego wybory - nawet jezeli wybor jest z gory chybiony. Na zasadzie ze nie jest "nie jedz trzech kulek lodow, bo nie zjesz obiadu" - tylko "myslisz ze wciszniesz jeszcze w siebie obiad?" a na moje powatpiewajace spojrzenie dodaje "a kto powiedzial ze lodow nie mozna zjesc na obiad" - po czym mlody dodaje "a obiadu na kolacje" .... i jak tu mozna z nimi wspolpracowac hehe "Zapytaj go czy nie czuje się wytrącony z równowagi. Czasami jak kogoś się kocha to lepiej odpuścic, i podziekować, niż go dobić swoją innością " Czuje sie ... my wiemy od poczatku ze jestesmy inaczej sformatowani hehe Tak jak juz wczesniej pisalam M. jest symbiotyczna natura - jest bardzo rodzinny i dla Niego MY to calosc, u mnie znowu MY to sa trzy zintegrowane ale odrebne osobowosci. Nie wiem jak to wytlumaczyc hmmm no wiesz, kot i pies pod jednym dachem i kociatko ktore szczeka ;) O tej rownowadze rozmawiamy od poczatku, bo w ramach poczatkowej integracji tarcia byly i to dosc spore. Tylko my w ten zwiazek weszlismy z pelna swiadomoscia tego ze tak bedzie, do tego te tarcia poglebily nasze zaufanie do siebie... bo pomimo tego ze oboje szlismy na czolowe, to nigdy nie zrobilismy sobie krzywdy, nigdy nikt nikomu nie dokopal, czy zostawil bez pomocy lezacego. ps masz racje, nie lubie polsrodkow ... wole isc na kompromis niz zadowolic sie polsrodkami. Polsrodki, to dla mnie pol istnienia, pol odbierania przyjemnosci, pol zadowolenia itd oczywiscie zdaje sobie sprawe ze polsrodki nieraz byly by lepsze, bo to pol zlosci, pol zalu, pol niszczescia ... ale ja wole cale zycie niz pol ;) dzieki Ewa - odpisywanie na Twoje i innych posty duzo mi rozjasnily. ... niby jestem dosc intensywnie myslaca natura, ale nieraz mam glowe w chmurach ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o wszystkich dziewczyn...spokój i stanowczość...nie piszę o m, nei pisalam tez dlugo o sobie, bo jakos tak brak mi weny:) Ale opisze króko sytuację i swoją reakcję...mam czas wyjazdów z pracy - \"normalni ludzie\" uważają, ze i tak to niewiele, mojemu m wlacza si esyndrom Otella - moje dzisiejsze sppokojne stwierdzenie \" nie musisz byc z osobą, ktora cię notorycznie zdradza. Możemy zawsze się rozstać. Masz wybój: albo akceptujesz bycie ze mną, albo pakujesz sie i wyprowadzasz\" SPokojnie acz zdecydowanie, pomimo, zebyłam wytrącona z równowagi zdrowo. Jego reakcja \" o matko o jeden jakis maly komentarz...\" moja odpoweidz\" obraziłęś mnie i nie akceptuję tego, więc albo wyhamowujesz, albo si erozstajemy w trybie natychmastowym, ojcem jesteś zawsze, ale nie musimy razem być \" No i to wyhamowuje, ale nie zmniejsza mojego dystansu, który robi się coraz większy. I wbrew pozorom się z teog cieszę, bo bez paniki, którą czułam kiedyś mam spokój, coraz większy spokój. Z nim czy bez niego. pewnie w którymś momencie bez niego już, ale ból po stracie przeżywam już sobei cichutko teraz. Nie ma kłótni, sa spory, ale jest coraz wieszy spokój...i coraz dalej mi do niego niż bliżej, ale za to coraz bliżej mi do moich potrzeb....czego Wam wszsyskim równeiż życzę❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa, ponieważ widzę szanse na spokój nawet razem, to nie rzucam się na głęboką wodę, zreszta radykalne cięcia nigdy w życiu nei wychodziły mi na dobre i dlatego rozważnie staram się planować już w tej chwili moje życie:) Ale też dopuszczam do siebei myśl, że może się nie udać i buduję w sobie przekonanie, że to tez nie będize tragedia. Jestem w tej chwili coraz bardziej niezależna, fianasowo ( Panie Boże daj oby zawsze, bo wtedy zawsze łatwiej równeiż o uzależnienei emocjonalne - przynajmniej mnie ) i emocjonalnie również. Cały czas buduję w sobie przekonanie, ze bez niego mój świat nie runie w gruzy, mało tego, będzie piękny i wolny. I DAM SOBEI RADĘ. Aczkolwiek ze względów ekonomicznych i organizacyjnych związanych z synem nadal z nim jest mi łatwiej i nie ukrywam, ze to mnie tez trzyma ciągle...pewnie zaraz zostanę zakrzyczana tutaj za to co napisałam:) Ale trudno:) I nie moge odebrac mu, ze od jakiegoś czasu załapał z synem kontakt i w końcu widać, ze jest dla neigo ważny, choć często muszę mu wskazać co ma zrobić, ale wążne, ze robi. Ważne , też że ja JUŻ WIEM:) Pozdrawiam wiosennie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corobić.... podaję Ci łapkę 🖐️ u mnie podobnie, ale chyba trochę radośniej.... ale to przez wiosnę pewnie :P Weekend cudny się zapowiada...co tam porządki w domu, ogródeczek piekny się zaczyna robić, to mnie cieszy najbardziej, tzn nie sam się zaczyna robić, tylko moimi ręcami :P hehe Ewo...jak zawsze ❤️ I wszytskim Kochanym życzę pięknego, słonecznego weekendu 🌻 pełnego radości i uśmiechów, pomimo....wszystkiego. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"I nie moge odebrac mu, ze od jakiegoś czasu załapał z synem kontakt i w końcu widać, ze jest dla neigo ważny, choć często muszę mu wskazać co ma zrobić, ale wążne, ze robi." I to jest mój kompromis - nie domyśla się, ze dana rzecz musi być przy dzeicku zrobiona, ale jasno poproszony robi to...jestem w stanie to zaakceptować. Choc czasem sobei myśle, ze to "niedomysłanie się" jest formą lenistwa. Ale akceptuję, bo dałam soebi prawo do mówienia, żeby coś zrobił. Dałam sobei prawo do wyjść wieczorem na basen, co wprawi amnie w dobry nastój, dam sobei wkrótce coraz więcej praw, dam sobie prawo do neirobienia wszsytkiego za kogoś, dałam soebi prawo do neirobwienia obiadów kak mi się nei chce, z jasną informacją, ze obadu eni bedize, dalam soebi prawoe do tego,z e mozę być w domu lekki rozgradiasz...i DOBRZE MI TAK. Nawet moge znów gadać z mamą, ale odebrałam jej prawod do wygłaszania najprawdizwszych prawd na świecie - tj. mże sobei wygłaszać, ale ja staram się nei brać tego do siebie i ucinać dyskusję... UFFFF>>>ciezko, ale warto❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebo, wczoraj sobie myslalam o Tobie I "cudownej pracy nad sobą Twojego m" Oby tak było jak piszesz....nie daj się zawrócić tylko z drogi wzmacniania siebie..PLS:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Panie Boże daj oby zawsze, bo wtedy zawsze łatwiej równeiż o uzależnienei emocjonalne \" hehe miało być UNIEZALEŻNIENIE...wyszło jak wyszło, ciekawe dlaczego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sobei przypomnę moją rozpacz i bezradność sprzed półtora roku, to naprawde cieszę się, że jestem już tu gdzie jestem 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
co robic - jeszcze nie jestes tam gdzie jestes, bo Ci sie czasy mieszaja hehe czyli nadal krazysz przynajmniej myslami w czasie przeszlym ;) a moze to wiosna panie sierzancie, tak na Ciebie dziala? Czujesz wolnosc, spokoj, lizniecie slonca na skorze i dlatego jestes rozkojarzona ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie nie dobra dziewczynko, do niektorych rzeczy dalam sobie prawo, a do innych jeszcze nie, dopiero dam...ale chaos nie da sie ukryc, ze w wypowiedzi mam, ale to juz taka moja uroda i poniewaz nie jest to toksyczne, to nie zamierzam z tym walczyc:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Ewa, nieraz robi sie cos wbrew sobie, bo priorytety sie zmieniaja. I jak ja to mowie priorytet jest priorytetem np dzieci - to i czlowiek na kompromisy ze soba idzie. Kompromisy tez nie sa zle tz takie ktore mozemy od siebie wyhandlowac nie przekraczajac swojej granicy jestestwa. Ten typ Twojego ex to ja znam ;) moj ex (ojciec mlodego) tez wszystko musial skonsumowac, przetrawic, wyciagnac wnioski i trwalo to i trwalo ... chociaz nie mam nic przeciwko, sama tez mam mase rzeczy do przemyslenia ale jego w tym czasie trawienia calkiem wyrzucalo w orbite i taki zawieszony tam w pustce dyndal. Nawet to dyndanie mi nie przeszkadzalo, ja jestem przeciwienstwem symbiozy tz mam swoj swiat i jak ktos potrzebuje chwilki dla siebie to prosze bardzo, nie przeszkadza mi ze kogos duchowo przy mnie nie ma.... ale z tym dyndaniem tez nie mozna przesadzac. To poszlam na kompromis i jak wylatywal w kosmos, to mowilam zeby zlazl sie opowiedzial i moze wrocic spowrotem... bo ja zaczynalam czuc zawieszone-wyczekiwanie i tak tym zabilam jemu klina, bo mial juz dwie rzeczy do przetrawienia na raz, ze jak wylecial to nie wrocil .... zacial sie gdzies po drodze - no to dla mnie byl juz czas zeby wlasnie tego polsrodka nie musiec przezyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
witajcie kochane mam straszny natłok mysli za oknem słoneczko a we mnie strach przed samotnością mam ochotę zadzwonic do toksyka strasznie mnie to wszystko przeraża biorę tabletki i nie ma efektu czuje sie tak jakby jedynym wyjściem z sytuacji był kontakt z toksykiem czuję się jakby mi ktoś zabierał tlen ja naprawde za nim tęsknie nie za złymi zachowaniami tylko za dobrymi cięzko mi bardzo i sie zastanawiam czy aby na pewno dobrze zrobiłam może ja za szybko podejmuje decyzje nie wiem sama wiem na pewno ze jestem sama i nie mam perspektyw wszyscy dookola są w parach a ja sama i jest mi z tym źle bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Upisałam siejak durna i pooooszłooo! Na Berdyczów A Tyle razy już sobie obiecywałam, ze pisze sie w Wordzie a potem tylko przekleja :( W każdym razie pisałm głównie do Montii. KOchana - AZ TAK bardzo tęsknisz za nim, bo jest AZ TAK okropny. Bo żeby byc z AŻ TAK pokręconym facetem, trzeba mieć AŻ TAK wypracy mózg i złamaną psychikę. To jest włąśnie ten syndrom, którego nie mogą zrozumieć "normalni" ludzie - skoro z nim jest to widocznie to lubi. Tak facet jest tylko trochę walnięty - wychodzi sie z tego łatwiej. Mnóstwo przykładów na forum. Jka jest mocno walnięty - jest bardziej ciężko, bo większa lekcja do odrobienia. Bardziej ciężka. Więcej czasu trzeba. Ty MOntia potzrebujesz dużo czasu, i profesjonalnej pomocy - tak jak pisała Ci Ewa. Pomyśl o tym, ok? :) Pozdrawiasm wszystkie - mysze już lecieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Ewa napisałam maila do Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ku pokrzepieniu niewierzących serc :) Przeszłam swoje. Szlam drogą ciernistą. Czasem nie miałam nadziei, czasem gubiłam się w życiu i nie wiedziałam czego chcę. Ale całym moim życiem dążyłam do uwolnienia się od tyrana. I już. W środę się wyprowadzam. Do słonecznego, spokojnego mieszkania. Bałam się o finanse, dzisiaj podpisałam umowę o dodatkową pracę - zaproponowano mi prowadzenie szkoleń. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę coś takiego robić - nie brałam tego pod uwagę. Ale skończyłam studia, które nie okazały się wcale aż tak kosztowne - miałam stypendium naukowe - ale skończyłam je, bo byłam uparta w swoim działaniu . Ten, kto pamięta moje zmagania, ten wie że przechodziłam losy podobne do Was wszystkich.I już wiem, że największym naszym wrogiem jest brak wiary w siebie. Ja ufam, że świat będzie się do mnie uśmiechał. Wierzę w to, bo mam wiele dowodów, ze tak jest, jeśli odnajdzie się siebie. Pozdrawiam i dla wszystkich 🌻 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanna ,super z ciebie kobieta i człowiek .Człowiek -bo przedewszystkim nie dajmy się obedrzeć z naszych zwykłych ludzkich praw .Praw do samostanowienia do pracy ,decydowania o tym co dla nas najlepsze .Jakoś dziwnie sie utarło ze kobieta to kobieta i nie wie czego chce ma humory itd .Wiecie o co mi chodzi .Dyskryminacja .I takie proste zyciowe fakty ,poradziłam sobie ,to budujące .A dlaczego nie ,przecież mogę się uczyć pracować decydujmy o swoim życiu ,bądzmy niezależne .Nawet najlepszy związek może nie trwać wiecznie i co potem jak tak całkiem uzależnimy się od męza partnera .Kto w wieku powiedzmy 50 lat da nam szanse jak teraz nie damy sobie jej same .Miłość to nie wszysto ,to dużo ale nie wszystko .Pozdrawiam i namawiam do samodzielności i myślenia o sobie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje dziewczyny za troske, za cieple slowa, no i przede wszystkim za nadzieje, ktora wzmocniona zwyciestwem niektorych, wciaz sie we mnie tli; martwi mnie ostatnio atmosfera na topiku, ale jestem dobrej mysli i sadze, ze to sie jakos pouklada; Mam pytanie - czy moze sie zdarzyc, ze bez mojego udzialu znika mi cala korespondencja emailowa; zostaly tylko dzisiejsze nieprzeczytane listy; jak to sie moglo stac? jestem zmartwiona; czy jakos to mozna odzyskac; milego wieczoru i takiejz niedzielki 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×