Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość stukpuk_puk puk
nie całkiem blondynka płaczę, bo odejście Matki to moment, który bardzo zmienia życie mnie przy mojej nie było, do dziś nie uporałam się z tym rozerwanym rozdziałem możliwe że już tego nie przeczytasz, skoro się żegnasz mam jednak nadzieję, że intuicja Ci podpowie jak ważny jest ten czas z Mamą, chyba już Ci podpowiada jestem silna, jestem sama z moim życiem, tak paskudnym jakim ono jest, lub bywa chcąc nie chcąc selekcjonuję tematy które mogę załatwić teraz, a które muszą poczekać - dlatego reaguje krytycznie na niektóre posty odnoszące się do mojej postawy z tego co widzę większość z Was to osoby które mają za sobą zwiazki małżeńskie, a z nich dzieci - chyba nie do końca rozumiecie więc co znaczy być zawieszonym, bo ani świergolące dziecko nie wpadnie ze swoimi oczekiwaniami, ani mąż, ani nikt ... jestem po operacjach, które zostawiły blizny na ciele, a stresują ce życie zjada powoli resztki przyzwoitego wyglądu, dlatego z wielkim uznaniem dla Was ale jednoczesnie krytycznie odnoszę się do wypowiedzi choćby dotycząsej wjeżdżania na plecach Ojca w życie zawodowe - wybacz, to było nieprzyzwoicie powierzchowne i bardzo krzywdzące ! skąd możesz wiedzieć co dotąd robiłam aby nikt mnie o to nie posądził? a mojego Ojca kocham ale i jestem czujna i krytyczna, muszę, bo mam do czynienia z człowiekiem który nie podjął nigdy walki z demonami z przezłości, przeniósł jedynie swoją do nich niechęć najpierw na Matke a potem na mnie pozdrawiam Wszystkie, dziękuję za dotąd okazaną pomoc, życzę dużo sił, Tobie Rento byś nie załsaniała się sloganami, miłość istnieje i nie jest jedynie zagłuszaczem samotności między narodzinami a śmiercią ( mój osobisty komentarz do treści zawartej w stopce ) pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stuk-puk - masz prawo do cierpienia, przechodzisz etap rozzalenia swoim zyciem i tym co Cie spotkalo, losem i wogole. To naturalne i zrozumiale. Ale to tylko ETAP. Nie zatrzymuj sie w nim bo staniesz sie ofiara \"wchodzenia w role ofiary\" - gdzie caly swiat sprzysiagl sie przeciwko Tobie - choroby, los, rodzina i jej perypetie, szkola itp. Przezyj ow etap jak mozesz najglebiej bo juz do niego nie wrocisz - czego zycze Ci z calego serca. Teraz widzisz to co negatywne (czyli szklanka w polowie pusta). Kiedys (oby wkrotce) zobaczysz to co pozytywne a negatywne zaakceptujesz jako czynnik ktory stworzyl Ciebie taka jaka jestes - jedyna i niepowtarzalna. A Ty chcesz przekreslic tak wspanialego, enamujacego indywidualnoscia czlowieka dla kilku blizn? A moze Twoja choroba nie tak przypadkiem dotknela Ciebie, moze chce z Ciebie wydobyc to co najlepsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stuk-puk - pamietaj ze teraz bolejesz nad tym czego nie mozesz zmienic, i to zajmuje Ci cala energie, ktora kiedys wykorzystasz aby zmienic to co zmienic mozesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa... Goniąc kormorany... Muszę przyznać, że macie rację, ale... No właśnie. Nie chcę tego robić, bo... gdzieś tam podświadomie liczę, że kiedyś jeszcze będziemy umieli rozmawiać normalnie, jak znajomy ze znajomą. Tak jak było, zanim ze sobą \"zaczęliśmy\". Powód nr 2, który chyba powinien być nr 1... Jeśli go usunę, zablokuję czy cokolwiek innego... to będzie oznaczało, że jednak mnie zabolalo to, co on zrobił, a skoro on tak \"dobrze\" się bawi, że musi to pokazywać całemu światu, to ja nie dam poznać po sobie, że coś mnie to ruszyło. Nie i tyle. Nie chcę, żeby sobie myślał, że mnie złamał - nawet jeśli robi to podświadomie. Trudno, może jakoś to przecierpię. Ale nie pokażę mu, że mnie to tak cholernie boli. Nie chcę, aby kolejny raz ktoś bawił się moim kosztem. W tamtym poście wyraziłam tylko to, że mnie to boli i że to bez sensu. Moim zdaniem nie tak zachowują się dorośli, dojrzali (?) ludzie... Mówicie, żebym się odcięła... Opowiem Wam coś - z dzisiejszego dnia. Pracuję w firmie kurierskiej - on też kiedyś w niej pracował, teraz jest gdzieś indziej. Wie, jaki mam system pracy, jakie zmiany itd., bo tak bardzo fajnie się pokrywają z jego zmianami... I co? Przychodzę do pracy, mija kilkanaście minut - otrzymujemy zlecenie na usługę - od niego. :o On wie, jak to działa-kiedyś sam był w środku całej tej machiny. Do tej pory zdarzyło mu się raz korzystać z naszych usług i robił to drogą mniej oficjalną, teraz - z zachowaniem wszystkich zasad. Uważacie, że ten czas rozpoczęcia mojej pracy i czas złożenia zlecenia był przypadkowy? Nie sądzę :). Więc w takich sytuacjach nie bardzo wiem, jak mogłabym się od tego odciąć... Nie mam na to zupełnego wpływu. Ech... Zacisnę zęby i jakoś to przejdę. Albo i nie :o.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
dziękuję Oneill staram się bardzo, jednocześnie nie mogę tak całkiem się zagłębić, muszę walczyć o byt, racjonalizować, przebierać, nie mam dokąd pójść jeśli odpuszczę choć na chwilkę, po prostu utonę wiem bo juz raz pozwoliłam sobie na taką osobistą wycieczkę i skończyłam marnie, jestem tu gdzie jestem własnie dlatego, że raz nie udało mi sie uporać ze wszytki, dwa w tym bieżącym życiu narobiło mi się zwałów dlatego jestem czujna i ostrożna, świadoma i zdeterminowana ale nie zdesperowana dziękuję i pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inna_ja Wiem, że muszę się uwolnić, bo inaczej zwariuję. Wiem też, co on chce przez to wszystko pokazać-głupia nie jestem i znam go trochę, wiem, jak było w poprzednim związku... Tamten robił podobnie, tylko on nie zniósł mojej obecności na gg i któregoś dnia mnie zablokował-choć to on odszedł. Nie pisałam do niego, nie dzwoniłam... A numery telefonów mam do dzisiaj - ani mnie one ziębią, ani parzą. Że ta jego pokazówka niewiele ma wspólnego z rzeczywistością... Wiem. Nawet momentami chce mi się śmiać z tego, co robi... Z tym bratem będzie ciężko, bo to naprawdę bliski ktoś - znałam się z nim bliżej dużo wcześniej niż z M. i to nie była droga do złowienia serca M. Dlatego przez wzgląd na to nie chcę tego robić. To jeden z niewielu ludzi, których znam i który potrafi i chce wysłuchać, coś tam wspólnie robić... Który także lubi moją obecność... Co do zdrapywania strupa - nie dam się. A przynajmniej nie zamierzam. Bo czemu mam stracić kontakt z kimś, kogo lubię mimo wszystko i mimo tego, co było między mną a M.? To dwie różne sytuacje, choć są braćmi. Na temat zerwania tej nitki rozmawiałam z nim, tzn. z bratem. Stwierdził, że jeśli to ma pomóc, to może jakoś zaciśnie zęby i jakoś to przetrwa, ale nie chce tego, nie wyobraża sobie, żebym tak nagle zniknęła. Jak pisałam wcześniej, próbowaliśmy rozmawiać służbowo, z dystansem (w pracy), ale żadnemu z nas to nie leży... Dzięki za przybliżenie wizyty u psy. I dzięki za wsio :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez przeczytaj mój post jeszcze raz - tam jest wyjaśnienie. Tym razem dokładnie. przeczytaj też wcześniej co pisałaś do Ewy. To wszystko na ten temat. Odezwałam się w końcu bo zmęczyło mnie omijanie twoich postów. A jak widzę atakujący ton to omijam. Bowiem oznacza, że kogoś ponoszą negatywne emocje, a one nie są w takim wypadku dobrymi doradcami. Czytam cię niestety czasem yeez, bo Twoje posty trafiają czasem i do mnie, ale jak po raz kolejny widzę ze kogoś tam atakujesz, po prostu odechciewa mi się ciebie czytać. Ot i wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inna_ja Przyznaję się, że nie chcę palić mostów. Nie chcę i tyle. Nie wiem, może to głupie, może jeszcze dojdę do takiego wniosku... Może to jeszcze nie ten czas. I być może wiem, że tak powinnam... Z drugiej strony... Właśnie były z byłą żoną pousuwali się wzajemnie na NK i co? Nic :). Ona i jej jakieś koleżanki któregoś razu również mnie \"prześwietlały\" :). I co dało usunięcie się wzajemnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość INNA salsa
WITAJCIE Piszę na tym wątku po raz pierwszy. Kiedyś byłam częstym gościem na Kafeterii. Byliśmy tu oboje. Związek się skończył po raz drugi. Tym razem BARDZO się z tego cieszę. Miałam odwagę napisać mu dwa bardzo długie listy, żeby powiedzieć/napisać DOŚĆ. To dziwne, ale prawie od początku wiedziałam/czułam, że napiszę mu to wszystko. Po naszym pierwszym powrocie do siebie powtarzał, że nie mam szans na żaden inny związek. Że powinnam mu być wdzięczna, że jest ze mną. Milczałam, chciałam WTEDY tylko jednego wrócić do niego, ponieważ wmówił mi, że rozstanie było z WYŁĄCZNIE mojej winy. Tak tez sama myślałam, choć wszyscy mnie przekonywali, że wina leży po obu stronach. Mieliśmy ze sobą zamieszkać i mówił, że powinnam mieć więcej pieniędzy, bo nie będzie mnie stać na mieszkanie z nim, że w razie kłopotów nie ma zamiaru mi pomagać finansowo, i powinnam liczyć tylko na siebie. Gdy miałam 39 stopni gorączki, zamiast zapytać, czy potrzebuję czegoś, wysyłał mi dobre rady, jaki syrop mam sobie kupić. Nagle w Walentynki usłyszałam słowa, które do tej pory mam w uszach; ''Zakładając, że szybko się wyprowadzisz z powrotem do domu, ja zostanę w wynajętym mieszkaniu i szybko sobie przygrucham inną. Do sprowadzania, będzie łatwo''. W tam tej chwili spoliczkowałabym go gdybym mogła. Tymi słowami przekreślił wszystkie moje starania i cały związek. Jak chce się uderzyć kogoś, kogo się kochało, to trzeba skończyć związek jak najszybciej. Skończyłam, nie żałuję. Szkoda mi tylko czasu. Tych lat. Czuję do niego tylko wściekłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj moja przyjaciolka z Polski przyslala mi ksiazeczke E.Wojdyllo. Nie moge sie juz doczekac, by zaczac ja czytac, ale najpierw musze skonczyc czytanie S.Kinga, ktory to jest pozyczony i nie moge zwklekac ze zwrotem wlascicielowi. Wierna... - daj jakis znak; troche sie niepokoje😍 Niebo... - moj synus troche sie krygowal z zyczeniami na Dzien Matki, no bo jakze to tak? 10 maja juz mialam swoj dzien i znowu? ale ostatecznie doczekalam sie calusa!!!!!!!!!!! bo zazwyczaj on laskawie pozwala sie ucalowc, nawet wtedy gdy nie jest odbiorca zyczen:) nie pozwol nigdy, zeby Twoj partner, a zwlaszcza nie bedacy ojcem \"mieszal\" Ci w relacjach z synem; w tym temacie on moze Cie najwyzej wspierac, doradzac, nigdy zas nie stawiac zadan, czy warunkow😘 nie calkiem blondynka - jestes dobrze przygotowana na to tzw. najgorsze, choc smierc nie zawsze sie z tym rownowazy😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz jak łatwo można takie sopory załatwić. Czyż nie. Dużo łatwiej niż to popieprzone życie. Mam już dość jego. Szczerze dość. Mam dość i nie mam sił dalej go dźwigać. Jestem tym zmęczona. Kompletnie wyczerpana. Czy macie pojęcie jak czuje się kobieta, która musi być silna bo nie ma innego wyjścia? Ty wiesz yeez? Zdaje się że renta już to czuje. Skoro jesteście takie uratowane co robicie na tym topiku? pomagacie innym? kłócąc się? obrazając innych? Te opinie renty na temat stuk puk też odebrałąm krzywdząco. Renta nawet nie wysiliła się by poczuc to co ona czuje by zrozumieć.Czemu? Bo ma własne problemy, ale już czuje się tu ważna na tyle by poczuć przymus odpowiedzi. Po co? pytam ni nie chcę słyszeć odpowiedzi. Niech odpowie sobie sama. Ja odpowiadam tylko na posty takie które wydaje mi się że czuję piszącego. Nie kuszę się na odpowiedzi tam gdzie nie jestem w stanie pojąć o co chodzi bo jestem już na tyle mądra żeby wymyślić jeden szablonie do pasujący do wszystkich. Iście toksyczne, bo wydaje się że ma się świat pod kontrolą. A prawda że świat nie daje się kontrolować. A kontrola jest toksyczna. To przecież usiłowanie kontroli powoduje upadek wielu rodzin i frustrację osób w nich będących. Czyż nie? Odskocznia renty kafe, tu czuje się bezpieczna, podobnie ty yeez. Nie daj Boże w tej sytuacji jak ktoś iście wirtualny was obrazi... I to w takim miejscu. A ja mam ochotę dziś właśnie was poobrażać. Bo jestem zła na cały świat. Jestem zmęczona bo borykam się z realiami z których nie da się kontrolować. Tkwię w takim miejscu w swoim życiu, z którego jak na razie nie ma wyjścia. Muszę zbierać siły. Wpadam na topik i co? Yeez kłoci się z Ewą, renta odebrała kogoś i potraktowała szablonem. bo ktoś jej zdaniem jeździ na plecach ojca, bo ktoś jej zdaniem powinien uszanować ojca którego ma się dość (Hellinger wychodzi?) Gorszy dzien renty? nie ch pisze więć że ma gorszy dzien. Tak jak ja to robię dziś. Utknęłąm i nie widzę wyjśćia z sytuacji. Utknęłam w durnej robocie i jak na razie nie ma nic na horyzocie. I jeszcze muszę wysłuchiwać różnych mądral które myślą że wszystkie rozumy pozjadały i zawojują świat. Nie kochaneczki. One mają tylko młodośc i więcej sił, a ja po prostu już tej siły nie mam i cierpliwość mi się konczy.A muszę w niej siedzieć bo ma dzieci. bo mam dzieci które muszą z czegoś żyć. siedzieć w robocie gdzie nie ma określonych reguł, szefik nie ma autorytetu, wszyscy jego zadania wykonują i wszyscy szefami się czują w związku z tym sami czują się szefami. A jak tak jest (logiczne bo każdy sam wypełnia zadania szefa) to rodzą się konflikty i robi się bałagan. Poadto jest dodatkowy bałagan z młodymi. No to wysiadam. ostatnio klęłąm na czym ziemia stoi. Po czym młodka pogłaskała wszystkich młodych i ma ich w ręku. Super. Trudno by nerwy nie siadły skoro musisz tkwić w bajzlu bo masz dzieci do wyżywienia. Inaczej już dawno by m,nie tam nie było. Mało tego. Wracasz do domu i nie masz z kim pogada po dorosłemu i pożalić się, ani przytulić do nikogo. Suuper. Bo kiedyś tam przed laty popełniłaś błędy wiążąc się z niewłaściwym człowiekiem, włożyłaś w ten związek całe swoje serce a ten facet cię potem zawiódł. Błąd za błędem goni następny. Piękan pogoda na zewnątz a tobie nawet nie chce się wyjść. Nie znajdujesz sił by porozmawiać z dzieckiem czy wyjść z nim na sapcer. i masz świadomość że następnego dnia wrócisz do tej durnej roboty z powrotem i będziesz musiała patrzeć na siksę która prócz pięknego ubrania się nie ma żadnych innych problemów w związku z tym robi ci pod górkę lub jeździ na twoich plecach wykorzystując twoje potknięcia. Bo nie wytrzymałaś i nie miałaś już więcej sił być dla wszystkich miła. I nie ważne że nie byłaś miła dla tych co nie przestrzegają reguł. Przecież mówiłaś im co należy do ich obowiązków (nowym) ich choć teoretycznie jest to rola szefuńcia. Jakim więc prawem im cokolwiek mówisz. A jak ignorują cię robisz się niemiła. Zrobiłam błąd to prawda. Chciałam doradzić a wyszło inaczej. Nakręciłam się niepotrzebnie. Powinnam była iść wprost do szefa i powiedzieć że nie robią tego co do nich należy i byłby spokój. Ale tobie już błędów nie wolno robić bo przecież już jesteś wiekowa, dojrzalsza i powinnaś wiedzieć. Mam naprawdę dość bycia odpowiedzialną osobą. Jestem zmęczona życiem, chcę odpocząć, czemu bog jeszcze mnie nie chce zabrać, przecież nie czeka mnie już nic dobrego. Masz rozum widzisz błędy i nawet nie mozesz nic z tym zrobić, jestes besilna, bo przeciez nie jesteś szefem. Jeśli czujesz że musisz trzeba coś w tej firmie zrobić kiś to w sobie do upadłego bo nie jesteś szefem. I nie masz prawa się odezwac. Szlak by to trafił. Za stara jestme na to. Zbyt długo wykonywałam samodzielną pracę, gdzie szanowano moje słowo. Ale niestety tu na emigracji jestem skazana na ten typ pracy. Dzieki temu mamy z czego żyć, w Polsce gdybym nadal tam pracowała gdzie pracowałam nie byłoby szans by nas utrzymać. Oprócz samotności dochodzą udręki emigracji, obowiązek utrzymania dzieci, poranne bóle mięśni i stawów nie przywykłych do fizycznej pracy (po 40 trudno do niej przywyknąć) i durna milcząca wojna z gówniarą, która jeszcze nie zaznała prawdziwych trudów życia. A znajduje poparcie bardzo prosto, bardzo łatwo jej zadziałać zwłaszcza gdy ktoś sam się podkłada bo już nie wytrzymuje. wystarczy wychwycić odpowiedni moment i powiedzieć z lekceważeniem \"no znow zaczyna\" lub \"czego się czepia\", lub \"i z czego ty robisz problem? \" Mam dość naprawę dość. Czy ja kiedyś odpocznę? Skąd ja mam czerpać energię na to wszystko. Mam taką ochotę się dzis do kogoś przytulić. Do kogoś dojrzalszego niż ja w tej chwili. Mam ochotę być dziś kompletnie niedojrzała. I co ja mam zrobić kiedy facet któremu zaufałam zawiódł na całej linii? Co ma zrobić z rozgoryczeniem które wraca gdy on przekręca fakty? Co ma zrobić z rozgoryczeniem ktre wraca gdy mowi żę jest teraz szczęśliwy i bo zdobył prestiż, który nie mogł gdy miał rodzinę i święcie w te bzdury, które wymyślił na własny użytek, wierzy. I jeszcze w tym samym momencie mówi że wile dla niego znaczysz? trąca czułą strunę. I tu już nawet nic chodzi o to czy mu wierzysz czy nie (ja mu wierzę że znaczę coś dla niego i wiem że to co opowiada to na potrzeby pokazania się przede mną i kolejny raz utargowania coś dla siebie manipulacją którą zwykł stosować) To nie ma znaczenia. Znaczenie ma że on w to wierzy. I wciąż to robi, wciąż manipuluje. A czy nie mógłby już mnie oszczędzić? po co się odzywa? Już i tak wiele spustoszenia w mojej psychice zrobił. Ja już nie mam sił walczyć. Nie kopie się lezącego. mam dość nich się ode mnie odczepi. Nie chcę być z kimś kto nie potrafi być ze sobą szczery. Nie chcę. Nie chcę być z kimś kto nie chce widzieć prawdy i faktów. Mam dość. Czemu jestem takim osłem na ktorym wszyscy wjeżdzają. ską czerpać siłe skoro tak wszystko boli że nawet tyłka mi się nie chce ruszyć. Przydąłyby mi się dłuuugie wakacje ale musiałabym wziąć bezpłatny urlop a kto wtedy dzieci utrzyma ktosię nimi zajmie. Mam straszny deficyt sił witalnych... ogromny... To są realne problemy Yeez, consekwencja, renta... Za wiele rzeczy na raz a tu jeszcze jakieś wojny na topiku o ideologię.I nie tylko ja tymi sporami byłam zmęczona, poczytaj innych, ja może tylko ostrzej napisałam... poczytaj te wszystkie wpisy bo może się po nich prześlizgnęłaś. PS stuk puk--- mówiąc o polubieniu samotności nie mówię o pozbyciu się potrzeby dotyku, przytulenia... To jest jak najbardziej normalna potrzeba. Tu chodzi o akceptację siebie i wyłącznie o to, wówczas nie szuka się nikogo na siłę. Nie rzucę się np na pierwszego lepszego faceta bo mam taką potrzebę. Choć dziś chętnie bym to zrobiła, ale dlatego że mam doła i mam zaniżone poczucie własnej wartości. Bo nie układa się tak jakbym chciała i zmęczona jestem. Jak się wypiszę może mi przejdzie, może jeszcze chwilę to potrwa ... ale podniosę się, bo muszę. Dzieciom zostałam tylko ja. On ma je w nosie. A dzieci powinny być wychowywane wspólnie. Małżonkowie powinni udzielać sobie wsparcia w tej materii. U mnie tak nie było nawet w związku. Jeszcze dowiaduję się ze go ograniczałam i jak on to teraz ma dobrze bo się realizuje jak lubi, to po co brał ślub, czy ja go ciągnęłam do ołtarza? Nie było przymusu, żadnego.. Echhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przytulam Cię, enia, z całego zbolałego serca i Bóg mi świadkiem (o ile istnieje), że chciałabym to zrobić nie wirtualnie. Wiem o czym mówisz. Trzeba być silną, a tak chce się czasem, wyjątkowo, odrobinkę, na kilka minut nawet dać sobie ten luksus bycia słabą... \"... jak ktoś iście wirtualny was obrazi\" - to jest właściwe podejście :) . Tu na Kafe od zarania dziejów była stosowana zasada, że każdy jest tzw. bytem wirtualnym i tylko od Ciebie zależało jakie znaczenie mu nadajesz - całkiem jak w realu, prawda? :) Więc, na posty ,które mnie czymś ujęły lub zainteresowały, z którymi się nie zgadzałam albo chciałam uzupełnić, odpowiadałam, resztę olewałam. No, może przez grzeczność odniosłam się w tym sensie, że ... i koniec na tym, do tego się nie wraca, bo po co komentować coś co uważasz za nieistotne lub chybione?.. Dużo wytrwałości życzę, Twój wpis mną wstrząsnął. Jest taki LUDZKI ❤️ Dzięki wszystkim za dobre słowa :) Dlaczego wybywam? Tak się złożyło na tym odcinku mojej drogi, że nie mam fizycznie czasu, a muszę go mieć, no to padło na net - niestety, godzinka czy półtorej rano wystarcza mi na to by odpowiedzieć na maila, odesłać wykonane zlecenia i odebrać nowe. Resztę czasu pochłania opieka nad mamą, bo nie mam rodziny w pobliżu i nikt mnie w tym nie wyręczy, a jest coraz bardziej zamroczona :( Poza tym, żeby sensownie odpowiedzieć, potrzebuję czasu by się \"wczytać\", wyczuć, \"zobaczyć\" to - inaczej można więcej szkody uczynić niż pożytku. No i koleżanka, z którą przedyskutowujemy treść tego tematu dostała wreszcie kontrakt na około pól roku i nie będzie raczej miała możliwości podczytywania. Same widzicie: tak miało być. Obiecuję, że wrócę :) , ale chyba poprzez topik o stracie bliskiej osoby. Nie wiem czy jestem przygotowana. Teoretycznie chyba tak. Wiem czego się spodziewać i w jakiej kolejności. Jak będzie - życie pokaże. Mnie osobiście śmierć nie przeraża, jestem przekonana o tym, że jest to jedynie przejście na wyższy poziom świadomości. Energia wszak nie ginie i reinkarnacja też do mnie przemawia. Ale w odniesieniu do mamy jest to jednak coś innego. Dawno temu odrobiłam lekcję \"matka-córka-następstwa zachowania\". Teraz przede mną jest kobieta zagubiona, wcale nie \"generał\", jaką zawsze była i jaką ją postrzegałam. I to mnie rozwala na czynniki pierwsze. Ale dam radę. Muszę. Nienawidzę tego słowa, to może inaczej: CHCĘ dać radę, a chcieć znaczy móc. Jeszcze raz wielkie ❤️ dla każdej z was. Bądźcie PONAD! ---------------------------

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
enia, mam nadzieje ze po wypisaniu sie para troche uszla i jest juz lzej. Nie martw sie, beda i dobre czasy. Tak jest zawsze:) i na szczescie dla kazdego, a tym szybciej dla swiadomej i otwartej osoby jak TY:) Bedzie dobrze, a dzisiejszy dol odejdzie w niepamiec:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Całkiem nie całkiem blondynko, Ty wiesz, że ja bardzo jestem z Tobą. Nie będę nic więcej pisać, bo nie trzeba. Czekam i tu i po drugiej stronie słuchawki. Teoretycznie Ty jesteś przygotowana, a praktycznie, pamiętaj, że jest ktoś, kto kiedy będziesz potrzebować wysłucha, więc jeśli przyjdzie TEN czas, i stwierdzisz, że jestem Ci potrzebna, dzwoń nawet o pierwszej w nocy. Ato dla Ciebie: http://www.youtube.com/watch?v=Ta2y4N-u4EY&feature=related Tak Niebo. Dziś potrafię o sobie powiedzieć, że jestem piękną kobietą, ale to tylko dlatego, że z miłości i troski o siebie zadbałam. Żal było patrzeć na mnie przez ostatnie lata, wstyd mi czasem było iść z dziećmi na spacer. Zabiegana, zalatana nigdy nie znajdowałam czasu, by zatroszczyć się o siebie. Nie malowałam się, wkładałam byle jakie ciuchy, nie ważne czy do koloru, nie ważne, czy miały 10 lat, czy 5, 70 % siwych włosów, ale nie farbowałam, a raczej rzadko, bo zawsze bałam się, ze nie starczy dla dzieci, że jeszcze muszę zarezerwować na paliwo dla byłego i na papierosy, bo znów strzeli focha, że mu nie kupiłam. Najważniejsze, żeby dzieci miały.Najważniejsze, żeby były fochów nie strzelał. Teraz myślę inaczej. Dzieci ważne, bardzo, ale jeśli nie kupię im setnej zabawki, a zadbam o siebie, to nic moim dzieciom nie ubędzie, wręcz przybędzie. Bo jeśli mama pójdzie z nimi na spacer uśmiechnięta, bez wstydu, wydobywając z siebie wszystko co najlepsze ma w swoim wyglądzie, wtedy dzieci będą dumne, że mają taką piękną mamę. A fochami eksa już się kompletnie nie przejmuję:D:D:D:D Ma z kogo zdzierać,. więc niech zdziera gdzie indziej:D To nie jest egocentryzm. To jest zdrowienie. Bo ja już nie jestem ofiarą losu, ja jestem kowalem losu. To nie są przechwałki i brak taktu, czy samouwielbienie. Po prostu się sobie podobam. Yeez:D:D:D:D Miło słyszeć, że jestem kochana. Co ciekawe, są tacy, którzy odbierają mnie jako jędzowatą heterę:D:D:D Ale oni po prostu nie mogą przyzwyczaić się, że skończyła się era zaślimaczonej ofiary, a zaczęła epoka silnej kobiety, dbającej o swoje dobra. Dbam bez chamstwa i bez wycieczek osobistych, ale dbam i to bardzo stanowczo. P.S. Teść chodzi za mną i udowadnia, że wielbłąd nie jest wielbłądem. Źle odebrałam ponoć jego słowa :\" Wynoś się stąd, do końca czerwca ma was tu nie być\". Usiłuje mi wmówić, że źle odebrałam te słowa, on wcale nas nie wyrzucił, wręcz przeciwnie. No cóż, rzeczywistość jest rzeczywistość. Ja słuchać umiem, pamięć mam doskonałą. Wiem co usłyszałam i pasowało mi to, bo i tak chciałam wrócić do siebie, więc uśmiecham się i mówię mu, że decyzji nie zmienię. Wracam do siebie. Próbuje mnie przekonać, że soebie nie poradzę, ale ja ze stoickim spokojem odpowiadam, że chcę się przekonać, że nie zostanę tu, że chcę być sama i u siebie. Ja doskonale wiem o co chodzi. Chodzi o to, że teść zorientował się, że podcina gałąź , na której siedzi. Teraz 2/3 kosztów mieszkania pokrywam ja. Jak pójdę, kto to pokryje? Manipulacja piękna. Ja się cieszę, że to widzę. No i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie całkiem blondynko ❤️ dziękuję za szczere życzenia. Wiem że muszę być twarda, ale tak czasem sił brakuje. Ale pozbieram się. Najgorsze jest to że moje dziewczynki też potrzebują wsparcia czasem i mają przez parę dni marny ze mnie pożytek. Ty też musisz być twarda. Ale widzę jeden plus w twojej sytuacji. Masz czas się przygotować na śmierć matki. W tym wypadku będzie ona wybawieniem przede wszystkim dla niej. Dla mnie śmierć mojej był szokiem. Zmarła w najlepszym dla siebie okresie. Kiedy już mnie miała zmartwień kiedy zaczęła realizować się w pracy, gdzie zdobyła znaczący prestiż. To był czas gdy zaczęła cieszyć się życiem, wyciszona zrelaksowana. Był to dla wszystkich szok. nie zapomnę ostatniego jej wielkiego dnia kiedy wyprawiała tacie imieniny. tuż przed wyborami na prezydenta. Zagłosowała ale już w niebie i ten prezydent wygral. Zawsze była niezależną i silna kobietą. Zasłużyła sobie na ten okres co nastąpił. Niestety Bóg ją powołał do siebie nagle... Zmarłą na zawał. To było 13 lat temu. Ciężko było mi się pozbierać, choć nasze relacje nie były idealne. Zrozumiałam do głębi wers z wiersza ks Twardowskiego \"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą\" Nawet nie zdążyłam powiedzieć jej jak ją kochałam. Pomimo tych wszystkich antagonizmów. Brakowało mi jej rad, które lekceważyłam czasem będąc nastolatkiem. Brakowało mi kobiecej przyjaźni, której trochę zaznałam jak założyłam własną rodzinę i ona zrozumiała, że dorosłam. I nadal brakuje. Och rozklejam się dzisiaj ponad miarę.... To ciężko jest patrzeć na śmierć bliskiej osoby, ale jednocześnie przygotowujemy się na nią. To przykre że jednak musisz borykać się z tym sama. Ja też cię przytulam wirtualnie ❤️... Może uda mi się pomimo wszystko przesłać trochę pozytywnej energii. Nawet sama świadomość, że jest tam ktoś kto o nas choć przez chwilę pomyśli pomaga. Moja znajoma mówi że nawet modlenie się za czyjąś duszę pomaga. Za jej ukojenie. Pomaga rozwiązać nam własne problemy - to oczywiste, ale podobno nawet tej osoby która nie jest przy nas ani nie utrzymuje z nami kontaktu. W przypadku jej matki to podziałało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
enia 😍 Biorąc wdech rozlużniam ciało i umysł Biorąc wydech - uśmiecham się Cała w obecnej chwili wiem, że to jedyna chwila tylko tyle i aż tyle Ci życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór:) Vacancy i Kormoranie...❤️ dziękuję że stoicie za moimi plecami.... Jestem zmęczona......napiszę jutro co u mnie jeśli tylko będę umiała ubrać w słowa. Kupiłam dzisiaj kwiaty jutro będę sadzić........posadzę je w proteście przeciw babsztylom włażącymi w czyjeś życie...... O tym też jutro jeśli dam radę opowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie,dobranoc miłych snów🌻❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewuniu ❤️ dzięki... tak wiem że z tego wyjdę. Do ojca już nie chcę dzwonić, on już się cieszył że się pozbierałam, on ma też swoje życie, nie mogę mu go zabierać, nie mam sumienia, a wiem, że bardzo się o mnie martwił... wyliżę się, wyciągnę wnioski. Po raz kolejny. czuję jednak potrzebę fizycznej obecności kogoś dorosłego przy mnie, a to niewykonalne, ale może i to minie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renta - niestety nie pomaga. może jak ma się przy boku faceta to tak, ale w moim przypadku... twoje rady na nic mi się nie zdadzą nasze sytuacje są zgoła odmienne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wierna... to jesteśmy dwie... może ja też kupię kwiaty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
enia - to sie prawie wszystkim przydarza, spadek formy, gorszy dzien, moze zespol napiecia...; ja w takich sytuacjach probuje odwrocic uwage od siebie, np.czytajac ksiazki, z ktorych niewiele wtedy rozumiem, ale czytam uparcie po kilka razy ten sam akapit, badz skupiam sie na analizowaniu problemow innych ludzi; bardzo mi sie podoba Twoja postawa wzgledem ojca, a mianowicie potrzeba chronienia go przed niepotrzebnymi emocjami; on tego problemu za Ciebie nie rozwiaze, wiec po co mu \"fundowac\" stres; przytulam😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Blondynko nie calkiem - moc cieplych mysli w Twoim kierunku. Przetrwaj ten bardzo trudny dla Ciebie czas, odcierp jak najglebiej bo tylko wtedy mozna zamknac za soba kolejny rozdzial i isc dalej, bez powrotow ktore zatrzymuja nas w miejscu. Mnie sie wczoraj jakos tak zebralo na rozmyslania nad porownaniami jako metody wychowawczej - albo rodzaju dopingu (czyli tak czy inaczej manipulacji, prob ograniczenia do jakiejs tam wymaganej postawy). Porownanie do lepszych rodzi niska samoocene - porownanie zas do gorszych bywa przyczyna lenistwa. I wytwarza sie postawa - sa lepsi ode mnie, nigdy nie bede najlepsza/y albo: a kto by sie przejmowal i tak sa gorsi ode mnie to po co sie starac? A a propos Naszej Klasy - to doskonaly przypadek brania tego co nam potrzebne. Mnie ow portal zaprowadzil na 30 lecie matury, wznowilam wiele kontaktow jeszcze z dziecinstwa oraz odnalazlam rodzine mojego pierwszego meza z ktora wiele lat temu urwal mi sie kontakt. Czyli - dostajemy do rak cos - a co z tym zrobimy to juz nasza kla... znaczy sie sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy, dziękuję Mam mieszane uczucia, czytam topik i wtedy ożywa we mnie przeszłość. widzę jakie błędy popełniałam tnąc wszystko w związku na zasadzie - trzeba zmiany od zaraz, u nas obojga. Wiem doskonale, że to toksyk (mega toksyk) i żadne działania nic by nie zmieniły. Zniszczyłam tylko siebie, pozwoliłam wbić się w poczucie winy, pozwoliłam zniszczyć swoją psychikę do tego stopnia, że przestałam dbać o siebie, zeszłam na minimum potrzeb. Chyba tylko instynkt pchał mnie ku życiu. Jest mi dobrze ze sobą, spełniam swoje zachcianki często wbrew zdrowemu rozsądkowi. Jak głodny co się nagle dorwał do spiżarni ze smakołykami. Ale odkrywam, że to co mnie pcha ku chęci bycia z kimś to potrzeba życia dla kogoś. Wiem, że mogłabym się spełniać w pracy charytatywnej, jako wolontariusz, ale to nie to samo. Nie potrafię się przełamać by pójść ku obcym. Bo m to ktoś bliski i na codzień. No i mam takie właśnie pomącone myśli. Ze swojego związku, ze swojego zagubienia wyszłam bez psychologa, pomogła mi przyjaciółka-powierniczka, której mogłam się wygadać i nie liczyłam na wskazówki, wiedziałam, że muszę sama sobie poradzić, bo tylko ja wiem jak mój organizm reaguje na leki - bo przecież rady to też lek. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam słuchać siebie. Bez szukania przyczyn mojej ułomności, bo o z tego, że choroby można wlec od dzieciństwa, przyczyn się nie zlikwiduje bo to dawna przeszłość a znając objawy i źródło trzeba je uzdrowić. Tak to robiłam. Buntowałam się, płakałam, rezygnowałam ale coś się zmieniało i to na lepsze. Pisałam o swojej nieakceptacji siebie od strony fizycznej - tak, i uroda i ciało, i doskonale wiem, że niektóre sfery są bezpowrotnie zdeformowane, nic się nie da zrobić bez skalpela. Tak długi czas myślałąm, więc skupiłam na tym co można zmienić. Zmieniłam sposób ubierania się, na twarz wyciągnęłam to co w duszy. Nie zauważałam, że to pomogło. Całkiem niedawno po spotkaniu z jakimś nowym \"ewentualnym chętnym\" odkryłam amerykę - ja onieśmielam mężczyzn, bo jestem ... \"z klasą\" . Głupio powiedziane, bo nie tak wyglądają kobiety z klasą, ale chodzi mi o to, że jestem silną lipą, która ma urok i moc, pewność siebie i wie czego oczekuje od partnera. Dając znak, że sama sobie świetnie radzę, a na związek zdecyduję się dopiero kiedy spotkam człowieka, który też świetnie sobie radzi z życiem, żeby stworzyć związek dwojga silnych drzew, splecionych gałęziami. A zaraz potem dociera do mnie, że czas ucieka, szybko płynie... A ja czekam w tymczasowości. Bo to nie zamknięcie się w sobie i tkwienie w błotku bez chęci zrobienia czegokolwiek i użalania się. Jestem w zawieszeniu, w oczekiwaniu a na co? sama nie wiem. 😍 dla Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ciepło choć ..... u mnie zimno i deszczowo .....:) Ludzi łączy albo cierpienie albo pełne szczęście ... dwie skrajności, służące naszemu rozwojowi; stawiają przed nami zadania których wcale sobie nie życzyliśmy ............... Pojawiająca się złość na drugiego człowieka może mieć wiele przyczyn np. ból którego nie chce się dopuścić. Złość która uderza w drugą osobę ma często jednak swoje korzenie we własnej historii i trafia w niewłaściwą osobę. Pielęgnowanie złości jest tanim rozwiązaniem ponieważ przez to nie trzeba odczuwać bólu, który za nią tkwi. Powiedzenie: to bardzo boli – może przenieść nas na inny poziom..... Złość ...... może być odwróceniem uwagi od własnej winy Złość ...... zastępstwem na zaniechane działania „Słuszna złość” (myślę, że można to też inaczej nazwać) .... jeżeli ktoś nas atakuje niesłusznie – „słuszna złość” pomaga mi się bronić lub walczyć ..... służy działaniu i szybko wygasa ............... Wybaczenie .................. często jest ucieczką przed konfliktem a nie sposobem na jego rozwiązanie. Prosząc o wybaczenie przesuwamy odpowiedzialność za swoją winę na kogoś innego. Jeżeli mówimy „jest mi przykro” to druga osoba jest w stanie o wiele szybciej zbliżyć się do nas, niż gdy ja prosimy o wybaczenie ....... Kto wzbrania się przed przyjęciem, braniem ......często chce zachować przewagę i nie chce być zobowiązanym lecz we wnętrzu odczuwa pustkę ...... Pokora umożliwia przyjęcie życia i szczęścia w taki sposób w jaki ono jest mi dane, nie zależnie od tego ile inni za to zapłacili. Nawet jeśli wiódłbym cięższy los niż inni pokora pozwala mi pogodzić się z przeznaczeniem . To nie ja określam przeznaczenie ale ono określa mnie ...... Obojętnie jaka jest rodzina w której się urodziliśmy czujemy się z nią ściśle związani. Dziecko odczuwa więź (miłość pierwotną) bez względu czy w tej rodzinie się rozwija czy marnieje. Tęsknoty za brakującym rodzicem nie jest w stanie zaspokoić żaden partner. Kto nie szanuje swoich rodziców odrzuca jednocześnie samego siebie ponieważ każdy człowiek najpierw jest swoim ojcem, swoja matką a dopiero potem wnosi coś własnego. Jednak to osobiste ma szanse rozwinąć się dopiero wtedy gdy przyjmuje się własnych rodziców takimi jacy oni są. Im gwałtowniej odrzucamy rodziców tym silniej człowiek nieświadomie się za to karze. Silne odcięcie się „ Nie chce być taki jak mój ojciec” prowadzi zwykle do tego, że ktoś w rzeczywistości staje się podobny do ojca. Ocenianie rodziców nam nie przystoi. Brać rodziców z pokorą .... wtedy mamy możliwość rozwinąć w pełni swoją osobowość. Ten kto bierze swoich rodziców takimi jacy oni są nie przejmuje ich problematycznych cech ale te dobre cechy. Postawa roszczeniowa - odmawia brania - czuje się większa. Ten kto bierze mówi: To co mi podarowaliście to jest bardzo dużo i to wystarczy. Pozostałą część zrobię sam a teraz pozostawiam was w spokoju. – taka postawa czyni człowieka samodzielnym. BRANIE – CZYN PEŁEN POKORY – oznacza, że zgadzam się z tym dokładnie takim jakie to jest (jest ani dobre ani złe) Tak długo jak odczuwa się ból z powodu tego jakimi są nasi rodzice to zamyka się sobie do nich drogę. Dorosłe dzieci musza pokonać ten ból. Nienawiść i zemsta mają silnie wiążące działanie, jednak ten kogo kochamy ... daje nam wolność .... Kto nie bierze a tylko daje uważa się za lepszego i szybko zostaje samotny ...... Ci „wielkoduszni dawcy” znajdują w oczach innych szacunek ..... jednak „mnie mówiąc” „mówią” nam, że wolą żebyśmy my byli zależni od nich a nie oni ..... Równowaga w braniu i dawaniu (lub raczej: biorę i daję więcej itd) powoduje rozwój i rozkwit ...... im większy obrót w dawaniu i braniu to większe uczucie szczęścia ...... ale i pogłębia się wtedy więź ......... a to może napawać niektórych lękiem - tych którzy chcą utrzymać „wolność” Wcześniejsze miłości naszych rodziców (czy nasze własne), wcześniejsi nieuszanowani partnerzy .......... niosą za sobą skutki, które ponoszą później dzieci – nieświadomie mogą przejmować ich uczucia i mogą stać się prawdziwymi rebeliantami (zwłaszcza gdy np. wcześniejszy partner wciąż nosi w sobie gniew) Dzieci, które otrzymały swoje życie „kosztem wielu partnerów” rodziców mają nieco trudniej .... w takiej sytuacji dziecko, chcąc wszystkich uszanować szuka stale wyrównania między zyskiem a stratą poprzez co samo przegrywa. Ta przegrana może przyjąć różne formy: brak powodzenia w życiu zawodowym, w związkach partnerskich lub może oznaczać chorobę. Kto rozchodzi się w nienawiści nie jest otwarty na nowy związek. Kiedy oboje wezmą ze sobą w przyszłość to co było piękne jako dar to jeszcze raz ich to bardzo zaboli. Ból ten jest niezbędny a kto przez niego przejdzie jest ponownie dojrzały do nowej więzi. Z tego samego powodu ważne jest również aby przy pożegnaniu każdy wziął swoją część swojej winy. Jeżeli szuka się winnego – służy to z reguły obronie przed bólem ..... Kto kultywuje nienawiść zagradza sobie drogę do miłości .............. „bardzo cię kochałam a teraz to bardzo boli” – tu znika nienawiść i nie ma dla niej miejsca ... .........mhhhmmm.......... wczoraj wieczorem wzięłam do ręki ponownie książkę „Dlaczego dusza choruje i co ją uzdrawia” T. Schäfer i wszystko co wyżej napisałam jest na podstawie tej książki (trochę chaotycznie ale może kogoś kto nie czytał jeszcze tej książki zachęci do jej przeczytania) . Autor rozważa i interpretuje terapię rodzinną Hellingera. Każdy może mieć swój stosunek do tego rodzaju terapii, nie ze wszystkim musimy się zgadzać. Dużo osób podchodzi do tego sceptycznie, wiem o tym. Ja skorzystałam z tego rodzaju terapii i nie żałuje ..... Sama największą uwagę zwracam na .... pokorę ...... jak bardzo nam jej w życiu brakuje.... Nie całkiem blondynka ❤️ Bardzo mocno ściskam! Ja, wychowana w „zimnym chowie”, zawsze czułam deficyt przytulania i ciężko mi sobie przypomnieć czy słyszałam słowa: kocham cię........ Gdy mój ojciec nagle zachorował i zapadł w śpiączkę w której był przez dwa tygodnie to codziennie chodziłam do niego, chwytałam za rękę i mówiłam mu że go kocham (mam nadzieje że „słyszał”) a w środku rozrywał mnie żal i smutek i poczucie winy za swoje słowa i myśli .... i długo z tym żyłam choć umiejętnie bardzo głęboko zepchałam to w głąb siebie ........... ale i tak wyszło i dobrze ...... Twoją dojrzałość ............ czuć ❤️ Dla mnie i mojego syna nie ma dnia bez przytulenia i słów: kocham cię ...... to jest po prostu naturalne i dla nas najnormalniejsze ............... dlatego jak powiedział mi przedwczoraj psycholog: największe „wsparcie” mam w swoim dziecku ......... Glicynia ❤️ Stukpuk ❤️ – jak się Ciebie czyta to widzę Ciebie jako silną osobę i bardzo „zawziętą” na zmiany ............. nawet jeśli piszesz o bólu, o braku ......... (pięknie o dotyku aż mnie przeszedł dreszcz wyobrażenia dotyku męskich dłoni ..... niestety w moim przypadku dłonie nie powiązane z nikim konkretnym) to piszesz tak jakbyś „na głos” próbowała to wszystko uporządkować ..... jakbyś sama w głowie, sercu robiła porządki .... poprzez ból pisania o tym .... Dla mnie jesteś, mimo tego co Ty o tym myślisz, „Budującą Siebie na nowo” ........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Glicynia ❤️ gdy pisałam nie widziałam że Ty też akurat napisałaś .... coś więcej ......... Widziałam Twoje wcześniejsze posty .... Twój ból pustki .... ale nie wiedziałam co Ci odpisać (myślałam ale nic nie wymyśliłam więc chociaż serce chciałam Ci przesłać żebyś nie czuła się samotna) ..... a tu nagle napisałaś więcej :) Ściskam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poprawka: po słowie "słyszał" - nie chcący musiała mi sie zrobić buźka z oczkiem ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goniąc Kormorany ❤️ ..... miłość która jest w nas ......odszukać i już do przodu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"...ale pokaż mi choć jedną taką osobę jak ja czy Zagubiona która walcząc sama z sobą nie zrobi tam sobie dodatkowej krzywdy?!\" OK, zaapelujmy wobec tego o zakaz sprzedazy nozy kuchennych, sznurow do bielizny - wiekszosci produktow w tym samochodow - i w koncu zbanujmy komputery wogole - bo ktos sobie moze krzywde zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×