Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Właśnie jestem osobą wrażliwą i łatwo mnie zranić. Może czasem szybko sie denerwuję ale szybko mi przechodzi zwłaszcza jak partner normalnie ze mną rozmawia i traktuje z uczuciem. Jestem dobrą osobą, nigdy nie zraniłam swojego partnera a tym bardziej nie robiłam na złość. Swoją wrażlwiość uważam za zaletę a nie wadę. To własnie dzięki niej mój obecny się we mnie zakochał twierdzac że nigdy nikogo takiego wcześąniej nie poznał a teraz co? Mam wrażenie że on sam nie wie czego chce chociaz mi często to powtarza. Ja chcę szczerego, kochającego partnera który będzie szanował mnie i moje uczucia. Nie udawałam nigdy kogoś kim nie jestem. Od początku wiedział jak jest ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan... a moze jego malzenstwo rozlecialo sie wlasnie przez alkohol? jakie udowadanianie, ze picie to nic zlego? najlepiej zrzucic wine na kogos innego, by spokojnie pic bez wyrzutow sumienia... Wydaje mi sie ze tu juz mamy do czynienia z alkoholizmem. Ludzie wychowujacy sie w rodzinach gdzie ktos byl alkoholikiem podswiadomie wybieraja takich partnerow. I tu tez widac, ze tak wybralas, i mimo, ze wczesniej byly sygnaly ze cos sie dzieje zlego nie umialas tego przerwac. Uwazam, ze nie powinnas dac sie zagonic w kozi rog, ze sie czepiasz. On ma problem z alkoholem. Jednak, skoro on nie widzi tego, raczej marne sa jakiekolwiek szanse, zeby zrozumial twoj punkt widzenia. To ze kiedys Cie rozumial to juz nie jest istotne. Musisz zyc i oceniac sytuacje przez to co jest dzisiaj a nie co bylo kiedys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed Toba bojowe zadanie - zaakceptowanie faktu, ze Twoj partner to egoista nie liczacy sie z niczyimi uczuciami. Wtedy bedzie Ci latwiej. Jest to typ czlowieka ktory byc moze nie nadaje sie do zwiazku - bo z Twoich wypowiedzi wynika ze tak wlasnie postepuje. Nawet jesli podporzadkowalabys sie w 100% (co jest mozliwe wylacznie w teorii) dla swietego spokoju, to (pomijajac fakt calkowitego zapomnienia o sobie i swoich potrzebach) on zmienilby wymagania i wtedy apiac od nowa karuzela sie kreci. Ty wciaz chcesz w nim widziec czlowieka "pozytywnego", starasz sie go jakos tlumaczyc - i po co? Tzn rozumiem Twoja motywacje - ojciec Waszego dziecka, kochasz go (no bo jak mozna kochac kogos kto jest podly?) i przed sama soba glupio Ci ze wybralas tak fatalnie... Pociesze Cie tylko tym ze wiekszosc z nas tutaj, na forum byla albo jest w podobnej sytuacji. Mnie osobiscie pomoglo wlasnie to co radze Tobie (co niekoniecznie bedzie dla Ciebie dobre) - zaakceptowanie faktu ze moj partner jest toksyczny. Jego nie zmienisz - ale skoro juz wiesz ze on taki jest - to Ty mozesz cos z ta sytuacja zrobic. Albo z kolei zaakceptujesz fakt i implikacje zycia z taka osoba - albo dojdziesz do wniosku ze ow zwiazek nie ma sensu i odejdziesz. Sama widzisz, ze nie otrzymujesz w tym zwiazku tego, czego oczekujesz - chociazby wsparcia. Ze o reszcie nie wspomne... Zajelabym sie tez Twoja przeszloscia bo prawdopodobnie jestes DDA (Dorosle Dziecko Alkoholikow) i to ma na pewno znaczacy wplyw na Twoje wybory. To jest cos co sama jestes w stanie zrobic dla siebie. Widze tutaj blad ktory sama powielalam wielokrotnie - myslenie zyczeniowe. Wyobrazanie sobie partnera i interpretowanie jego zachowan wg wlasnych wyobrazen. Jestem DDD i to owszem, zawazylo ogromnie na moim zyciu. Ale ja sie lecze ;) :D i przede wszystkim mam tego swiadomosc od jakiegos czasu - ze sama jestem dysfunkcyjna i ze musze wiele nad soba popracowac, nad samoakceptacja, nad miloscia do siebie, nad swoim wewnetrznym dzieckiem, ktore mam doprowadzic do doroslosci skoro nie zrobili tego rodzice (bo sami byli dysfunkcyjni)... Wlasnie u Ciebie dostrzegam takie kurczowe trzymanie sie nadziei - bo rzeczywistosc wyraznie pokazuje czerwona lampke ktora oznacza: spierd*laj i to jak najszybciej dla wlasnego dobra. Mowisz, ze go kochasz - ale czy kochasz siebie? I czy to co nazywasz "kochaniem" jest miloscia czy tylko potrzeba bycia z kims, jakims chorym przyzwyczajeniem, przyklejeniem sie do kogos o kim masz wyobrazenie ze go kochasz a kto Cie tylko krzywdzi... Czy tak ma wygladac milosc? Czy tak zachowuje sie ktos kto kocha i sie troszczy, komu zalezy na bliskiej osobie? Co do partnera - jego nie zmienisz, nic go nie zmieni jesli sam nie uzna ze zmiany sa niezbedne - a jemu jest tak wygodnie wiec zmienial sie raczej nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak u Ciebie Monalisa się to skończyło? Odeszłaś? Ja nie wiem co zrobić, czy jeszcze dziś spróbować pogadać czy poprostu odejść. Nie chcę tego ale może nie ma innego wyjścia. Nie chcę żeby nasze dziecko cierpiało. Mam narazie w Polsce pracę całkiem dobrze płatną. Boje się rzucić wszystko i wyjechać do obcego kraju gdzie nikogo nie znam i będę zdana tylko na niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan: "Mam narazie w Polsce pracę całkiem dobrze płatną. Boje się rzucić wszystko i wyjechać do obcego kraju gdzie nikogo nie znam i będę zdana tylko na niego." Zrobisz jak bedziesz uwazac - ale ja pozwole sobie mala uwage. Piszesz: bede zdana tylko na niego. Mylisz sie. Bedziesz zdana TYLKO NA SIEBIE! Jak przeczytalam Twoje slowa stanela mi przed oczami moja wlasna sytuacja sprzed lat... Tez wyjezdzalam do obcego kraju, w obce miejsca, miedzy obcych ludzi i tez mialam tylko partnera na ktorego moglam liczyc. Czas jednak pokazal ze nie moglam. I wlasciwie wszystko od poczatku zalatwialam sobie sama, torowalam droge, formalnosci, papierki - przy wtorze jego dezaprobaty, krytyki albo wrecz awanturach. I czytajac o postawie Twojego partnera nie widze zeby byl w stanie cokolwiek pomoc. Mozesz uslyszec np takie slowa: sama chcialas tu przyjechac wiec sobie radz - albo: wiedzialas na co sie decydujesz przyjezdzajac tutaj, ze nie masz znajomych, przyjaciol a ja na to nic ci nie poradze i nie przychodz do mnie sie zalic ze czujesz sie samotna. A Ty na dodatek spodziewasz sie dziecka... I nie masz jakiejs beznadziejnej sytuacji zeby wyjezdzac z kraju (brak pracy itp) - bo piszesz ze masz dobra prace - to jakos siebie i dziecko utrzymasz. A on oczywiscie bedzie musial placic alimenty jesli dojdzie do rozstania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan,... to moze teraz troche teoretycznie pomysle o twojej przyszlosci... urodzisz dzidziusia, a przy takim malenstwie potrzeba naprawde duzo cierpliwosci. i twoj partner nagle stanie sie aniolem?.... i nie bedzie nerwowy?... bedzie sie troszczyl i opiekowal malenstwem?.... osobiscie jakos tego nie widze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill Wiesz kiedyś znalazłam artykuł o DDA i wtedy zrozumiałam, że najprawdopodobniej sama jestem taką osobą. Pokazałam nawet ten artykuł mojemu partnerowi w nadziei że jakoś mnie zrozumie i pomoże ale on się tym nawet nie przejął. Powiedział, ze nie jestem wg niego DDA bo nie wszystko sie zgadza ze mna co tam piszą. A prawda jest taka że ja wiele z DDA odnajduję w sobie. To prawda nie potrafię zaakceptować siebie, nawet nie wiem co sama do siebie czuję. Często nienawiść do samej siebie za to jaka jestem i że wyzwalam w partnerze złość a nie zrozumienie, ze nie chce mnie przytulić tylko krzyczy i obraża. A ja tak bardzo w ciężkich chwilach potrzebuję oparcia. Rozpaczliwie potrzebuję jego akceptacji. Marzę aby mój partner opiekował się mną, dał mi wszystko to czego nie zaznałam w dzieciństwie: poczucie miłości, ciepła i przede wszystkim bezpieczeństwa. Naprawdę on na początku to wszystko mi dawał. Jestem z natury osobą która nie potrafi się przed innymi tak łatwo otworzyć. Jak mam problemy to nie mówię o tym nikomu tylko sama staram się z tym uporać, ale nie daję juz rady. Masz rację staram się widzieć pozytywne strony sytuacji bo czasami myślę że przerysowuję troche rzeczywistość. Że moze ludzie własnie tacy są i każdy związek tak wygląda tylko niektórzy nie biorą sobie zachowań partnera d głowy a ja za bardzo się wszystkim przejmuję. Zastanawiałam się żeby zacząć się leczyć ale obecna sytuacja nie bardzo mi na to pozwala, chyba że można to zrobić za darmo przez internet. Tam gdzie mieszkam nie ma takich klubów dla DDA a nie stać mnie na dojazdy. Pozatym w dwóch moich związkach partnerzy powiedzieli że przesadzam i nie jestem żadnym DDA, że to tylko moje humorki i chyba zaczęłam w to wierzyć. Jak i w to że tak naprawdę nikogo nie obchodzę... Nie chcę aby to spotkało moje dziecko. Naprawdę bardzo chcę zostać matką i kocham to dziecko. Boli mnie że ono cierpi razem ze mną i że nie mogę tego powstrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sl1
Rauzan, gwarantuję Ci, że jak urodzi się dziecko, to dopiero będziesz mieć jazdy. Do obecnych wyzwisk dojdą następne - że jesteś beznadziejną matką, że sobie nie radzisz, że ON wie lepiej co jest lepsze dla dziecka, mimo że nie zajmuje się nim w ogóle. Kochana, wiem z doświadczenia. Za czasów, gdy byłam ślepa, też dałam się namówić na dziecko, a teraz córeczka ma 10 miesięcy i jestem zdana tylko na siebie. Ciekawy artykuł, warto przeczytać: http://partnerstwo.onet.pl/1594518,3502,3,artykul.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie rację. On się nie zmieni. A ja coraz bardziej uświadamiam sobie że lepiej samej jakoś sobie poradzić niż męczyć się w atmosferze kłótni i udawania że akceptuje się coś co poprostu nie jest moją bajką. Ja lubię spokój. Każdy czasem się kłóci ale bez przesady. A to że jestem wrażliwa albo "przewrażliwiona" to partner powinien zrozumieć i normalnie mi tłumaczyć sytuacje a nie zaraz się unosić albo drzeć. Bo ja nie potrafię spokojnie słuchac jak ktoś się na mnie drze albo rani słowami. Prawda jednak jest taka że ja pewnych granic nie przekraczam. Nie robię nic na złośc a juz napewno nie rzeczy które wiem ze mogą sprawiać partnerowi ból. W Polsce mam rodzinę. Siostrę która napewno mi pomoże, mamę którą jest mi żal zostawić z ojcem pijakiem i awanturnikiem a wiem ze chciałaby widzieć swoja wnusię. Może to wszystko jest lepsze niż wielka niewiadoma przy boku osoby którą się kocha a która mnie nie szanuje. Rzeczywiście wstyd mi przed samą sobą że znowu dała się oszukać i skrzywdzić chociaz obiecywałam sobie, ze nigdy wiecej. Mam jednak ciągle w sobie siłe aby się podnosić chociaz czasami naprawdę chciałam ze sobą skończyć. Ciagłe poczucie odpowiedzialności za coś co nie dzieje się z mojej winy to potrafi dobic. A ja chcę byc poprostu szczęśliwa i dawać szczęscie dziecku i partnerowi. Chcę jednak wzamian otrzymac to samo a nie wracać po pracy do domu i płakac w poduszkę. Bo niestety ale nie umiem inaczej jak jest mi źle. Izoluję się wtedy od innych. Wogóle nie mam dużo znajomych bo ja nie potrafię łatwo zaufać a nienawidzę fałszu i kłamstwa. Nienawidzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan: " Marzę aby mój partner opiekował się mną, dał mi wszystko to czego nie zaznałam w dzieciństwie: poczucie miłości, ciepła i przede wszystkim bezpieczeństwa. " To takie typowe dla DD... Wiara, ze jak spotkam odpowiednia osobe to wszystko sie odmieni, ze ta odpowiednia osoba da nam wszystko czego nie zaznzlismy, zadoscuczyni za wszelkie krzywdy itp itd Najwieksze samooszustwo na jakie nas samych stac, niestety. A do tego jak boli pozbycie sie tego zludzenia! Bojakze pieknie jezt wierzyc ze ktos nagle sie zjawi i wezmie to cale goowno z przeszlosci na siebie. Jestesmy DD bo nie otrzymalismy w dziecinstwie tego co nam sie nalezy jako jednostkom ludzkim z samej racji tego, ze sie narodzilismy i istniejemy. Milosc, troska, opieka, zaspokajanie potrzeb itp. Ale podswiadomie czujemy ze czegos nam brak - czegos bardzo waznego... Jakims dziwnym odruchem juz jako dorosli wciaz oczekujemy, ze owe potrzeby zabezpieczy nam ktos z zewnatrz, ktos kto zastapi w pewnym sensie rodzica... I tutaj jest blad w zalozeniu. Nikt nam tego nie "zadoscuczyni". Ale to wcale nie znaczy ze nigdy tego nie otrzymamy. Mozna to nadrobic. Mozna powoli "normalniec" i czuc sie jak ci ktorzy mieli normalne, kochajace rodziny i byli szanowani jako dzieci, byli oczekiwani, potrzebni, kochani, troszczono sie o nich. To my jestesmy teraz takimi rodzicami dla naszego wewnetrznego dziecka - i to my mamy za zadanie nadrobic te wszystkie braki. NIKT TEGO ZA NAS NIE ZROBI! Nie jest w stanie. Jesli to obiecuje to znaczy ze albo nie wie o czym mowi albo chce sobie nas zjednac obietnicami bez pokrycia (czyli manipuluje). Dopoki nie zaopiekujesz sie sama soba, nie pokochasz siebie - jest duze prawdopodobienstwo ze napatoczysz sie na kolejnego toksyka - chocby z przemoznej potrzeby bycia z kims i wiary, ze to wlasnie ten ktos da Ci to czego brakuje w Twoim zyciu. Jestes - jak kazdy z nas - istota kompletna. Tylko pogubilas sie i teraz trzeba te kawaleczki zlozyc mozolnie do kupy. I zaslugujesz na partnera ktory tez jest kompletny, ktory jest caloscia i nie oczekuje od Ciebie uzupelnienia jakiegos braku. Milosc i troska przejawia sie nie w pieknych slowkach (fakt, wygladaja ladnie i klada sie cieplo na sercu - moze wlasnie dlatego tak latwo je bierzemy za dobra monete i wierzymy, ze za nimi stoja czyny) ale w dzialaniu. To czy ktos kocha, czy sie troszczy, czy mu/jej na Tobie zalezy - widac na codzien. Chocby w zainteresowaniu Twoimi sprawami, w odpowiadaniu na Twoje pytania, w szacunku dla Twojego samopoczucia, wiedzy na Twoj temat - co lubisz, o czym marzysz. Ale i w szczerosci - bo kiedy postepujesz niewlasciwie osoba ktorej na Tobie zalezy - bedzie Cie upominac, ale nie bedzie to krytyka i szyderstwo lecz pelna milosci uwaga. Podyktowana Twoim dobrem a nie checia wywyzszenia sie. I jak spojrzymy na dzialania, na czyny, na efekty - wtedy dostrzegamy komu naprawde na nas zalezy. Piekne slowka sa latwe do wypowiedzenia ale nie kryje sie za nimi nic. I lepiej sie niczego nie dopatrywac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan - mozesz zdradzic tajemnice gdzie jestes, bo ja w Irlandii (ale jade na swieta do Polski na 2 tygodnie - Krakow). Cos mi sie jeszcze nasunelo po przeczytaniu Twojej wypowiedzi... Prawdziwy partner to ktos kto akceptuje nas takimi jakimi jestesmy i nie probuje nas na sile zmieniac - a tym bardziej nie za pomoca manipulacji, agresji, krzykow. Ale jak spojrzymy na wlasne zaburzenie - to czy my nie popelnialysmy podobnych bledow wierzac ze nasi partnerzy sa dobrzy i troskliwi (czyli widzac to co chcemy zobaczyc a nie to co jest naprawde), ze zadoscuczynia naszym deficytom emocjonalnym? Oni chca nas urobic - ale czy my nie popelniamy tego samego bledu lecz w inny sposob? Cierpisz bo on nie jest taki jakim chcialabys go widziec... A on jest taki jaki jest - dlatego na poczatku moich wypowiedzi do Ciebie napisalam, zebys zaakceptowala go wlasnie takim jaki jest i wtedy podjela decyzje. Czy chcesz byc z takim egoista - czy wolisz odejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prosze powiedzcie mi czy to że czuję się źle widząc jak partner pije świadczy o tym że powinnam to leczyć? Czy powinnam przestać oczekiwać że on zrozumie to i nie będzie tak robił bo to moje jakieś chore wymysły? Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć to komuś kto nie wychował się w domu alkoholika? Że nie wystarczą zapewnienia że wszystko jest ok bo dla mnie alkohol nie jest ok, że przywraca tylko złe wspomnienia i nie potrafię inaczej na to spojrzeć? Czasami czuję się jak jakaś nienormalna, że oczekuję czegoś co jest niemożliwe do zrobienia. Kiedyś partner mi powiedział ze to jest tak jakbym zabroniła mu czegoś jeść. Na Boga przecież niczego nie zabroniłam. Od samego początku mówiłam że taka jestem. On teraz się wykręca że powiedziałam że nie chcę go ograniczać. To prawda nie chcę dlatego na początku zostawiłam mu wybór. Pierwsza sytuacja kiedy się nachlał powiedziałam od razu że ja takiego związku nie chcę, że nie radze sobie z tym i nie chcę mieć z tym nic wspólnego. A teraz co? Nie liczy się to co czuję gdy widze jak pije albo czuję od niego alkohol? Że czuję jakby wyrządzał mi największą krzywdę, miał tego świadomość i nic sobie z tego nie robił? Bo wg niego wszystko jest ok? I tak ze wszystkim, bo wg mojego ukochanego jego zachowanie jest ok i nie mam tu na myśli akurat wypicia tylko ogólnie zachowanie i to ma znaczyć że nie mam prawa źle się poczuć? Nie mogę na to pozwolić, nie zgadzam się na takie życie. Miał wybór po co były te kłamstwa? I tak ma być cały czas? Robić ze mnie wariatkę i chorą bo jestem taka a nie inna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil: Jestem w Niemczech. Planowo miałam wracać autokarem w sobotę. Wiesz nie mam kasy żeby zmienić datę wyjazdu. W sumie to tylko dwa dni, może jakoś wytrzymam. W Twoich wypowiedziach naprawdę odnajduję siebie i to co czuję. Masz rację że muszę zaakceptować że mój partner jest taki a nie inny. Potrzebowałam tylko aby osoba postronna potwierdziła moje przypuszczenia. Doszło do tego ze już sama nie wiedziałam czy naprawdę on jest takim egoistą czy to moja bujna wyobraźnia. Dziękuję Ci za to. To naprawdę wiele dla mnie znaczy, ze ktoś wreszcie potrafi zrozumieć co czuję, mało tego obchodzi Cię to a jesteś przecież osobą mi zupełnie obcą. Z drugiej strony rozumiem tez że osobom zdrowym ciężko jest zrozumieć DDA, ale to nie tłumaczy braku akceptacji, bo przecież ja go nie krzywdzę. Doskonale zdaję sobie sprawę że ja nie dam rady egzystować w toksycznym związku. Nie potrafię i nie chcę bo wiem ze będę nieszczęśliwa. To żadna radość nie mieć oparcia i znosić poniżenia. Takie życie nie jest dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monalisa23.
Rauzen ja odeszlam od Niego, bylismy razem poltora roku. Teraz mija drugi tydzien jak zyje bez Niego. Jest ciezko, bo nadal kocham ( a moze tylko tak mi sie wydaje?). od momentu kiedy nie jestemy razem czuje wewnetrzną pustke, ale wiem, ze to byla dobra decyzja, bo nie moge pozowlic zeby mezxczyzna mnie nie szanowal. Nie chce miec takiego zycia JAK MOJA mama. Moj ojciece pije i jest bardzo nerwowy, a ja w moim bylym widzialam wiele podobnych zachowan. Skonczylam to, ale bol pozostal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan Czytam co piszesz i o matko jedyna - czytam to zdanie --- Boje się rzucić wszystko i wyjechać do obcego kraju gdzie nikogo nie znam i będę zdana tylko na niego. az mi ciary przeszły ! daj sobie spokoj! zdana na niego ? chyba na siebie tylko ! mnie masz za przykład,zywy ( choc nie znasz mojej dramatycznej historii ) to ja tak zrobiłam i wez sie tylko opamietaj - bo pojedziesz tam tylko na zgubę - nie wiadomo czy nie spotkałby cie dokładnie taki sam los co mnie.............................no normalnie mam ciary na ciele, jak wspominam............tu sie nie ma nad czym zastanawiac,pojedziesz do więzienia,otwórz oczy.................... i nigdy nigdy nigdy nie porzucaj pracyyyyyyyyyyyyyyy !!!!!!!!!!!!!!!!! nigdyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy !!!!!! to największy bład !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! duzo wykrzyknkiów co ? taak,wołam do ciebie kobieto 🌼 opamietaj sie póki jest czas obczyzna,zero wsparcia,cudze twarze,cudze ulice,obcy swiat,zdani na łaske obcych.......................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan, ten mezczyzna ma problemy alkoholowe. Ty z czego masz sie leczyc? .... Ze sie czepiasz? Upija sie, tobie to przeszkadza a jednak w tym wszystkim tkwisz i to jest wlasnie toksyczne. Po co sie go kurczowo trzymasz jak to nie ten mezczyzna ktory zapewni Ci spokoj i bezpieczenstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałam sie pochwalic :P że kupiłam dzisiaj Mirabilis jalapa, piękne wielokolorowe kwiaty w kształcie kielichów - pochodzi z tropikalnego Meksyku - a tego to nie wiedziałam :-D własnie podczytuję sobie w necie jak i kiedy ją wysiać - nie macie pojęcia jak sie cieszę ... :-) pozdrawiam wszystkich wiosennie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eutenia: Dokładnie tego się obawiam. Możesz opisać mi co Ciebie spotkało? monalisa23: Współczuję Ci tego bólu naprawdę, sama już kiedyś przez to przechodziłam. Te uczucie pustki jest okropne i to nieprawda że czas leczy rany, on poprostu uczy nas z tym bólem żyć dalej. Ja po swoim poprzednim związku długo dochodziłam do siebie. Nie wiedziałam co ze sobą robić, nie mogłam znieść swojego stanu miałam dość tego koszmarnego uczucia. Jednego byłam pewna wreszcie skończyła się niepewność co do mojej przyszłości z moim byłym i stres związany z jego kłamstwami i to dawało mi ogromną ulgę. Z drugiej strony był lęk przed tym jak dalej będzie wyglądało moje życie, czy wciąż będę samotna? Mi bardzo pomogła praca, zmuszałam się codziennie żeby do niej chodzić, popłakiwałam po kontach czasami miałam chęć wrócić do domu i zamknąć się w czterech ścianach i już nigdy nie wychodzić, ale to uczucie mija. Powoli, ale mija. Najważniejsze to nie zamykac się na innych ludzi co w moim przypadku było niestety niemożliwe bo ja automatycznie robię wokół siebie mur ale znalazłam w sobie dość siły, wróciłam do ćwiczeń które zawsze tak lubiłam i chociaz na początku bardzo cięzko mi to przychodziło bo miałam depresję to w końcu udało mi się wygrać walkę z samą sobą. Postanowiłam myśleć trochę egoistycznie, teraz ja byłam najwazniejsza. Brakowało mi tylko jednego, partnera któremu mogłabym zaufać i o wszystkim pogadać. No i poznałam obecnego partnera... resztę już znasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa: Mój facet nie ma problemów z alkoholem. Napisałam że jak już pije to nie potrafi włączyć hamulca i to że bardzo łatwo go namówić chociaż na początku mówił mi że sra na to co powiedzą jego znajomi on pił nie będzie bo nie chce sprawiać mi przykrości. Tak było. A teraz słyszę że nie chce wychodzić na frajera przed znajomymi że nawet napić się nie chce. Nie popadajmy w paranoję bo to nie jest alkoholizm. Problem tkwi w tym ze ja nie potrafię patrzec wogóle jak partner pije chociażby jedno piwo. Zaraz serce mi wali jak oszalałe i czuję jakby robił mi największą krzywdę. Poprostu nie chcę miec z tym nic wspólnego i to zawsze mówiłam. Zawsze ba jak dotąd nic dobrego z tego nie miałam. Nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka co przeszła
Rauzan Jak ktoś znajdzie pretekst, najbardziej absurdalny jaki mu przyjdzie do głowy aby się napić i nie potrafi wyhamować, to już nie jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaaa Jak nie potrafi bez niego żyć. Jak kłamie i krzywdzi bliskich byle się napić. Nie wiem czy wypicie piwa raz na jakiś czas można nazwać problemem alkoholowym. Mój facet nie potrafi zrozumieć jak picie alkoholu może sprawiać komuś przykrość, że przecież nic złego w tym nie ma. Pozatym nie w piciu rzecz a w jego codziennym zachowaniu. Sytuacja z alkoholem była tylko jednym z przykładów braku porozumienia między nami. A raczej braku jego zrozumienia dla mojego problemu. Wiele osób lubi wypić sobie piwo po pracy ale to nie znaczy że mają problem z alkoholem. A to że łatwo go namówić. Wielu facetów tak ma i na palcach jednej ręki mogę wyliczyć tych co potrafią się kontrolować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja go nie tłumaczę. Nie zrozum tak tego Aagaaa. Poprostu problem między nami nie tkwi w jego "piciu" a w tym ze jest awanturniczy i wybuchowy i nie daje mi wsparcia, ze zachwouje się jak egoista.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze raz zaznaczam nie o alkohol chodzi. Wypicie piwa ma miejsce może raz w tygodniu ale to nie oznacza że raz w tygodniu jest nawalony. Raz w miesiącu albo i rzadziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rauzan... to Twoje zycie i Twoje wybory. Usprawiedliwiasz go. Jezeli w kims alkohol wzbudza agrsje to powinien tego unikac. A skoro tego nie robi i krzywdzi bliskich jest osobą malo odpowiedzialną i nie nadajacą sie do zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alkohol sam w sobie nie jest zlem. Zlem sa zachowania niektorych osob po alkoholu, zlem jest niekontrolowanie picia. Tak samo jest z kazda uzywka. Jezeli po alkoholu zachowuje sie agresywnie, krzywdze innych, krzycze, wyzywam, awanturuje sie itp - to chyba problem lezy we mnie i mojej tolerancji na alkohol. Twoj partner ma problem ale zostaw go z nim, niech on cos z tym zrobi. Ty masz dosc na swoim talerzu... W przypadku wiekszosci osob pochodzacych z rodzin alkoholikow - jest lek przed alkoholem. A tak naprawde to przed agresywnym zachowaniem po spozyciu. Czy znalas kiedys osoby ktore wypija ale nie sa agresywne? Ktore np pija towarzysko, na imprezie, zeby sie fajniej bawic - koniec imprezy, koniec picia - i nie maja problemu zeby przestac? Otoz powiem Ci ze sa takie osoby i gdybys np miala takiego partnera to poprzez jego zachowanie przekonalabys sie ze to nie alkohol jest zlem. Ze to nie alkohol spowodowal ze sie boisz - ale ludzie w Twoim zyciu ktorzy nie umieli go pic. Gdyby Twoj partner rozumial Twoj lek to by Ci udowodnil ze to nie jest tak a przede wszystkim zadbalby o to zebys sie nie bala. On chyba lubi sie napic a nie bedzie przeciez dla Ciebie rezygnowal z przyjemnosci... Czy on cokolwiek dla Ciebie poswiecil, zrezygnowal, dostosowal sie, poszedl na ustepstwo? Nie, oczywiscie nie na tym zycie polega - ale chodzi mi o minimum zrozumienia, empatii ze strony partnera. A jesli Tobie cos sie nie podoba, nie odpowiada - masz do tego prawo. Masz prawo nie lubic wielu zachowan. Jak kazdy z nas. I masz takze prawo o tym mowic, masz prawo prosic osoby ktorych to dotyczy... Bo my, dorosle dzieci, mamy wlasnie problem z tym gdzie sie zaczyna a gdzie konczy nasze prawo... do wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka A
Dziewczyny, przez przypadek trafilam do Was. Czytam i mylse, ze to sa rowniez moje problemy. Jestem mezatka od 5 lat. Cierpie na nerwice lekowa. Dla obecnego meza rozstalam sie z poprzednim. Mieszkam zagranica. Moj maz jest obcokrajowcem. Na poczatku wydawal sie oaza spokoju, wszystko dla mnie. Jednak szybko zludzenia prysly. Przez pierwsze 3 lata nie bylam upowazniona do jego konta, o kazde euro musialam prosic. Jednak najgorsze bylo to, ze caly czas slyszala, ze nie powinnam otwierac drzwi a to facetowi od windy, a to listonoszowi, ze nie powinnam chodzic sama do kawiarni, ze nie powinnam zakladac tej sukienki czy tej bluzki. Szybko zaczal wykorzystywac moj strach - jak cos bylo nie tak to slyszalam, uwazaj bo nie wroce na noc, uwazaj bo zaraz wyjde i . A ja sie balam. Teraz szntazuje mnie tym, ze odlaczy mi telefon, zablokuje internet, nie poleci na wakacje do Polski. Ciagle slysze, ze on wie, ze nie wroce, ze go zostawie. Krzyczy, ze nie zapisze corki do szkoly bo przeciez wiemy, ze ona bedzie chodzicm w Polsce bo ja nie wroce. Na pierwszymk miejscu sa zawsze jego rodzice a zwlaszcza matka. Dzwoni do mnie , ja odbieram i slysze, przepraszam, ze ci przeszkadzam. Mowi, ze slyszy moj glos i ze ciagle jestem obrazona. Wysyla sms a ja nie odpisze bo nie zauwaze to dzwoni i mowi, ze jest mu przykro, ze nie oddzwonilam, ale on wie, ze miedzy nami jest zle, ze ja go zostawie. Dostaje pieniadze za studia. Mowi, ze zmieni opony w aucie, ze odda mi za ubezpieczenie po czy po jakiejs kolejnej klotni mowi, ze zaluje, ze mi powiedzial o tych dodatkowych pieniadzach, ze teraz nie bedzie zadnych kol wymienial w moim aucie ani oddawal mi kasy. Tak auto kjupilam ja za moje pieniadze po slubie. Albo kupuje mi prezent z okazji urodzin a drugiegoi dnia przy jakiejs klotni go wypomina, ze on taki glupi i mi prezenty kupuje. Dzwoniz pracy i jest milutki a wraca do domu i od razu w progu widac, ze cos jest zle. Czy to jest maltretowanie? Psuje kazdy wyjazd, kazde wyjscie. Ciagle tylko slysze, ze nia ma pieniedzy. Ciagkle jest obrazony. Przy byle jakiej okazji mowi, zebymn sie wynosila do Polski, zebym dzwonila po rodzicow by po mnie przyjechali, ze on na dziecko zaplaci ale ja od niego zlamanego grosza nie dostane. Uslyszalam tez, ze jestem glupia, brzydka, ze nikt mnie lubi, ze jestem za inteligentna i on nie moze ze mna rozmawiac, ze mu zabralam osobowosc...Pomozcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agnieszko - trafilas we wlasciwe miejsce. Tutaj masz szanse na zrozumienie, wsparcie i pomoc. Twoj partner jest manipulantem, szantazysta emocjonalnym. Nie umie dzialac wprost - potrafi zas zastraszac i manipulowac po to by otrzymac cos o co moglby zwyczajnie poprosic. To czlowiek zaburzony i toksyczny dla Ciebie, zreszta z Twoich wypowiedzi jasno to wynika. Ma ogromny problem ze soba - a Ty niestety stoisz w polu razenia (jak wiele z nas). Zaczelo sie od malych kroczkow, badania gruntu (nie ubieraj takiego ciucha, nie otwieraj drzwi, nie rob tego czy tego) - pozwolilas mu to on coraz dalej sie posuwal i dalej bo Twoje granice sie przesuwaly. Moze wlasnie przy tej okazji zatrzymasz sie na chwile i zastanowisz nad tym - dlaczego przesuwalas swoje granice, dlaczego - jak piszesz - balas sie gdy on wystepowal ze swoimi wymaganiami zamiast je zakwestionowac (bo godzily w Twoja wolnosc osobista i granice, osobowosc) albo chociaz zapytac dlaczego to czy to mu nie odpowiada i dlaczego Cie ogranicza wprowadzaniem swoich zasad. Dlaczego najpierw nie skonsultuje tego z Toba skoro jestescie malzenstwem. Co do tego upowaznienia do konta - ja tez nie zrobilabym tego zanim nie przekonalabym sie ze dana osoba jest godna zaufania ale skoro prowadziliscie wspolne gospodarstwo to nie powinnas prosic o kazdy grosz ale otrzymywac tyle ile trzeba zebys mogla gospodarowac a nie tlumaczyc sie z kazdego centa bo to upokarzajace. Moze on sie tym dowartosciowal ze jestes "na jego utrzymaniu" albo ze on jest obcokrajowiec a Ty biedna Polka z trzeciego swiata demoludow ;)? Jesli tak to tez nienajlepiej o nim swiadczy... "Bo nie wroce, bo zaraz wyjde" - zapachnialo piaskownica... Jak w przedszkolu. Bo zabiore zabawki i pojde sobie. Czy on przypadkiem nie byl zbyt dlugo sam i teraz nie czuje sie zbyt dobrze w malzenstwie ale z drugiej strony nie chce tez znow byc sam bo malzenstwo jest dla niego wygodne - Ty robisz to co on chce (bo jak sama przyznalas boisz sie jego wymowek itp) a on nie musi jak w kawalerskich czasach prac sobie czy gotowac bo ma podane, gotowe. Chce miec ciastko i zjesc ciastko. Ale moze sie myle wiec skoncze ten watek. Moje, twoje - dziwny taki zwiazek. Zreszta jak na toksyczny to norma. Szkoda sie dzielic z kims kto albo zmarnuje albo zabierze i powie ze to i tak jego. Strasznie infantylne te jego wypominki i gadki "przepraszam ze przeszkadzam". Z jednej strony przeprasza z drugiej psychicznie wykancza. Strasznie zamotany czlowiek, chaotyczny. I znalazl osobe jakiej szukal - Ciebie. Bo Ty tez masz jakies problemy w srodku skoro wybralas takiego osobnika... Jego nie zmienisz ale siebie mozesz. Tylko i wylacznie. Jego stosunek do dziecka tez infantylny. Wyglada na czlowieka ktory zmienia zdanie i nastawienie jak mu sie podoba a inni maja sie dostosowac bo tak. Nie liczac sie z niczym, z nikim, z poprzednimi planami. Nie, nie jest to na pewno normalny zwiazek "z problemami" tylko wysoce toksyczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monalisa23.
Dzisiaj znowu mnie dopadla tesknota. Pisalam z NIm. Prosil, zebym nie pisala dio Niego, bo tymbardziej trudno jest mu z tym wszystkim. Rozstalismy sie w zgodzie. Ale ja w ciagu dnia musze chociaz jednego glupiego smsa do niego napisac... Pisal , ze idzie do lekarza, pytalam jakiego. Opdoiwedzial , ze do psychiatry, potem napisal tak: ''Muszę coś zrobić dla siebie:-) a wiesz co jest najgorsze, że gdybyś tylko kiwnęła palcem to ja bym leciał do tego psychiatry, ale powoli dochodzi do mnie i tu mi cieżko o tym jest napisać, bo jak to jest w smsach nie idzie oddać całj treści, tak jak się chce.:-( Ale już wracam do rzeczy, otóz chodzi mi oto, ze powinnismy walczyc o siebie, a nie sie poddawać pomimo wielkich trudności, powinnimsy sie wspierac i pomagac. Ale nie mam do Ciebie pretensji, zalu-tylko tez mi to otworzylo oczy, bo cale zycie z kims to kawal czasu i drogi. Wiec prosze cie nie piszmy do siebie, bo juz mi to robi niepotrzebną nadzieje,a i tak sie juz zle czuje:-(...""

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka A
Ja dalam sie nabrac. Ale psychicznie jestem juz slaba bo wykancza mnie ta ciagla hustawka nastrojow. Tak byl dlugo sam. Ale wszystko robila za niego mamusia nie zaznal kawalerstwa. Ja tez sadze, ze on ma jakies problemy emocjonalne. Zmienia tez zdanie jak choragiewka.Wiem tez ze zapewne powinnam sie postawic ale mam ten cholerny problem z nerwica i agofrafobia a poza tym szukam caly czas pracy w Polsce bo jesli ja znajde to wole byc na xanaxie ale sama. Ja nawet juz go nie kocham. Marnuje tu sobie zycie. Bede niedlugo w Polsce, sama z dzieckiem wiec zastanowie sie co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×