Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość jestem zmęczona
wprowadza w poczucie winy,ma takiego gadanego że zawsze wszystko przekreci i każda sprzeczka cokolwiec zawsze to moja wina, juz nawet uwierzyłam ze jestem głupia a jestem osoba po studiach hmmm budzi po nocach,robi awantury,pobił nie jeden raz,a juz nie wspomne jakich wyzwisk uzywa,dosłownie imał się już wszystkiego.Już wiem że jestem w chorym związku i nie umiem sie sama z niego uwolnić,boje sie być sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dedykacja na
Your heart is not open, so I must go The spell has been broken...I loved you so Freedom comes when you learn to let go Creation comes when you learn to say no You were my lesson I had to learn I was your fortress you had to burn Pain is a warning that something's wrong I pray to God that it won't be long Do ya wanna go higher? Chorus: There's nothing left to try There's no place left to hide There's no greater power than the power of good-bye Your heart is not open, so I must go The spell has been broken...I loved you so You were my lesson I had to learn I was your fortress Chorus: There's nothing left to lose There's no more heart to bruise There's no greater power than the power of good-bye Bridge: Learn to say good-bye I yearn to say good-bye Chorus: There's nothing left to try There's no more places to hide There's no greater power than the power of good-bye There's nothing left to lose There's no more heart to bruise There's no greater power than the power of good-bye

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dedykacja 🌻 Dziekuje ci ogromnie za przypomnienie mojej ulubionej piosenki Madonny. Chyba jakies 10 lat temu , gdy swiat zapadal mi sie pod nogami ... na obczyznie, bez rodziny, czy jakiegokolwiek wsparcia... mysli pedzily z szybkoscia 100 mil na godzine. Kompletne rozdarcie... kolejny raz w zyciu musialam podjac nieprawdopodobna decyzje... strach, wscieklosc, zal do losu... jechalam samochodem gdy uslyszalam te piosenke. Kompletnie zwalila mnie znog... musilalm zjechac na pobocze, bo zaczelam histerycznie ryczec... a przeciez ja taki twardziel jestem od urodzenia ponoc ... Zajelo mi ponad rok, aby odbudowac siebie silniejsza niz kiedykolwiek .... dzis mam sie dobrze, ale sentyment do piosenki pozostal. FREEDOM COMES WHEN YOU LEARN TO LET GO CREATION COMES WHEN YOU LEARN TO SAY NO There\'a no greater power than power of good-bye. Pewnie dzisiaj caly wieczor bede sobie to nucic. :D :D Thanx.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stuk puk 🖐️ Zupelnie nie kojarze zasad wschodnich sztuk walki ( ani zachodnich, ani z zadnego innego kompasowego kierunku). Kultura dalekiego wschodu intryguje mnie bardzo. Czytam wiele na temat. Kojarze Qi... Kojarze Yin i Yang i cala ta dualnosc czlowieka i energii. Ale jakos sztuka walk nie zlapala mojej uwagi... moze z wyjatkiem takiej zasady : Najwazniejsza rzecza to prawidlowo rozpoznac kto jest twoim prawdziwym przyjacielem, a kto wrogiem. Nie oceniaj tylko powierzchownie... bo czasami grozny dragon czy inny grozno wygladajacy samuraj moze uratowac ci zycie, a najpiekniejszy kwiat w japonskim ogrodzie moze byc pelen trucizny i bardzo ci zaszkodzic. Co do zasad walki, ktore mowisz usilujesz praktykowac, to pierwsza zasada podoba mi sie bardzo - ostatni siegaj po miecz. Gdyby wszyscy ludzie wschodu korzystali z tej zasady nie doszloby nigdy do zadnej walki. A jednak wiemy jak bylo ...nawet wszystkie madrosci wschodu nie byly w stanie zapobiec walkom od czasu do czasu... czasem bardzo krwawym. 2. uniki - obezwladnisz wroga omijajac jego ciosy... Ta zasada jakos nie przemawia do mojej logiki. Kilka unikow owszem moze byc bardzo pomocnych w walce, ale zeby jakas walke ( o bitwie juz nie wspomne) ktos wygral unikami, to przyznam nie slyszalam. Ale fakt iz ja nie slyszalam o potedze strategii unikow wcale nie oznacza, ze uniki nie moga byc metoda na zycie. Jestem otwarta na praktycznie kazda wiedze, wiec chetnie zapoznam sie z teoria unikow czy innego omijania. Twierdzisz, ze stosujesz i dziala zatem chetnie skorzystam z twojego doswiadczenia. Wiesz, wychowalam sie w totalnej dysfunkcji i udalo mi sie wyjsc z tej pulapki poprzez czolowe zderzenie z problemami.Metoda dosc bolesna, ale bardzo skuteczna. Na unikach sie nie znam kompletnie, ale przeciez wszystkiego nalezy sprobowac w zyciu chociaz raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zmeczona 🌻 Czy samotnosc moze byc gorsza od bicia, wyzwisk, nocnych tortur? Moze powinnas spotkac sie z psychologiem, skoro sama nie umiesz nic z tym zrobic. Ty zaslugujesz na to aby byc szczesliwa i prawdziwie kochana kobieta. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabirzenie mocy no1
Consekfencja, czasem samotność jest gorsza od najgorszych awantur. Nigdy nie zaakceptowałam swojej samotności i wierząc, że zasługuję na miłość to mimo upływu lat jestem nadal sama i nadal tęsknię za nim, za toksykiem za manipulantem, za fochowatym gościem, co sprowadził moje poczucie własnej wartości niemal do zera. Czego żałuję? Że mu zaufałam i zmarnowałam tyle lat życia wspólnych z nim, bez życia dla siebie, żyłam dla niego tak jak on tego oczekiwał, pozbywałam się własnych potrzeb dostosowując się do jego. Z boku patrząc jestem dość atrakcyjną kobietą, inteligentną, wykształconą, mądrą i zaradną. Jestem taka ale w środku płacze i łka zraniona dusza, obolałe serce, nawet obojętność nie potrafi przejąć władzy nad rozwalonym wnętrzem. Pozdrawiam Was wszystkie w słoneczny dzień, niech Wam słońce zawsze świeci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry wszystkim 🖐️ Nie pamiętam czyj to wpis ale ja go sobie bardzo cenię.Wklejam: O wiele lepiej jest być z kimś, kto chce z tobą być, niż z tym, kto musi. Powinieneś się skupić na najwspanialszym związku, jaki możesz mieć: związku z samym sobą. To nie egoizm, to miłość do siebie samego. To nie jest to samo. Jesteś egoistą, kiedy nie ma w tobie miłości. Kiedy jest w tobie miłość, powinieneś kochać siebie, a twoje pozytywne uczucia będą się rozwijać i promieniować na zewnątrz. Dlatego właśnie wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nie będziesz tego robić tylko dlatego, że potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał. Związek stanie się wyborem. Połączysz się z kimś, dlatego że będziesz chciał, będziesz miał czas zastanowić się, kto to jest naprawdę. A skoro nie potrzebujesz jego miłości, nie będziesz się okłamywał. Nie potrzebujesz uzupełnienia. Sam w sobie jesteś kompletny. Jeśli miłość emanuje z ciebie, nie gonisz za miłością ze strachu przed samotnością. Jeśli masz ją w sobie, samotność nie jest żadnym problemem. Czujesz się dobrze i nieźle się bawisz we własnym towarzystwie. Jeśli lubimy się nawzajem i wychodzimy razem, to chyba nie po to, by zadręczać się zazdrością, nie dlatego że muszę cię kontrolować albo ty musisz kontrolować mnie. To by nie było nic zabawnego, żadna przyjemność. Jeśli masz mnie krytykować, upominać, sądzić i psuć mi nastrój, to raczej ci podziękuję. Jeśli mam cierpieć, to chyba wolę być sam. Czyż ludzie są po to ze sobą, żeby przeżywać dramaty, traktować się jak własność, wymierzać sobie kary? Czy to są powody, by się do siebie zbliżyć? Oczywiście, że sami dokonujemy wyborów, ale czy na pewno tego szukamy? Kiedy jesteśmy dziećmi - pięcio-, sześcio-, siedmioletnimi - przybiegamy do innych dzieci, bo chcemy się bawić i cieszyć. Nie idziemy na cudze podwórko, żeby nas bito lub żeby przeżywać jakieś dramaty. To się zdarza, ale zwykle nie trwa długo. Po prostu przez cały czas bawimy się. Kiedy nam się znudzi, zmieniamy grę, zmieniamy zasady, ale przez cały czas coś badamy i odkrywamy. Jeśli wchodzisz w związek po to, żeby przeżywać dramaty, być zazdrosny, zaborczy, żeby rządzić życiem partnera, nie szukasz zabawy i radości: Szukasz bólu. I na pewno go znajdziesz. Jeśli łączysz się z kimś z egoizmu, spodziewając się, że cię uszczęśliwi, nie doczekasz się szczęścia. To nie jest wina tego kogoś. To twoja własna wina. Podstawą każdej więzi jest fakt, że chcemy się wszystkim dzielić, że chcemy z tego czerpać zadowolenie, chcemy się bawić, a nie nudzić. Szukamy partnera, bo chcemy być radośni, weseli, szczęśliwi i chcemy cieszyć się tym, jacy jesteśmy. Nie wybieramy sobie towarzysza tylko po to, by obciążyć go naszą zazdrością, złością i egoizmem. Jak można mówić, że się kogoś kocha, i zaraz potem gardzić nim, źle go traktować, obrażać, poniżać i wykorzystywać? Ta osoba obwieszcza wszem i wobec, że cię kocha, ale czyż to jest miłość? Kto kocha, ten chce dla ukochanej osoby wszystkiego najlepszego. Dlaczego przerzucamy swój balast nawet na własne dzieci? Dlaczego okaleczamy je naszym lękiem i emocjonalną trucizną? Dlaczego obwiniamy rodziców o nasze własne śmieci? Ruiz Don Miguel \"ścieżka miłości.sztuka budowania związków\" ze strony: http://zenforest.wordpress.com/2008/07/29/mi loscjak-glod/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siódemko ❤️ Piekny fargment znalazłaś. Potrzeba nam tutaj takich wzmocnień. Przeczytałam kilka razy, nawet sobie skopiowałam... Dzięki Kochana... Consekfencjo...piekna piosenka Madonny, piekne słowa, tak opisałaś ładnie siebie w tamtym czasie, że widziałam Ciebe w tym aucie, na poboczu... Ja tez tak mam czasami, że coś na mnie wywiera takie emocje. Wrażliwce tak mają, a ja jestem wrazliwcem strasznym... ostatnio motyl mi usiadł na ramieniu i siedział nawet długa bardzo chwilę... pomyslałam, że zycie takie piękne, a ja tak nie szanuję tego co mam, tylko ciagle sięgam po truciznę i tęsknię za chorym związek, który powoduje tylko lęk, ból, łzy i wieczną tęsknotę, za człowiekiem, którego naprawdę nie ma. Bo ten za kim ja tęknię w ogóle nie istnieje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry Zrozumiałam, że nie byłam w związku, tylko byłam wykorzystywana. Ten człowiek przestał dla mnie znaczyć cokolwiek więcej niż garść przykrych, póki co jeszcze budzących wściekłość wspomnień. Całe życie wiernie tkwiłam w toksycznych układach. Powoli się kończą i okazuje się, że nie umiem żyć niewykorzystywana - paradoks - oczywisty i logiczny. Mam 31 lat i tkwię po pachy w bajzlu, sprzątam za siebie i za innych. conferencja - definicja walki, myślę że od tego należałoby wyjść i bardzo proszę za dedykacje :-) pozdrawiam wakacyjnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, co bym zrobila bez Was wczoraj.Bylo mi tak cholernie zle i to co klebilo mi sie w glowie bylo zle.Bardzo dziekuje za wsparcie.Za to, ze jestescie.Bardzo, bardzo dziekuje. Wczorajsza polowe dnia i noc spedzilam z synem i jego dziewczyna, u niej w domu. Nie moge byc tu jednak za dlugo ( zajelam pokoj jej siostry, ktora wyjechala na kilka dni), dlatego zdecydowalam, ze wyjade do Polski na 2-3 tygodnie. Zamieszkam w hotelu a syn z dziewczyna znajda mi w tym czasie mieszkanie. Zamieszkanie w hotelu tutaj przekracza moje mozliwosci.Jest to jedyne rozwiazanie ktore przychodzi mi do glowy. Podczas tamtej awantury usilowalam wyjsc z domu.Wyszlam ale on wybiegl za mna i sila zaprowadzil mnie do domu z powrotem.Chcialam sie ukryc w lazience ale nie zdazylam zamknac drzwi. Nie moge byc dalej w tamtym mieszkaniu z nim bo nie przetrwam. Ale moge uciec z pola razenia :) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inna ja bardzo mi przykro , ze zrezygnowalas z pisania tutaj.Przykro mi tym bardziej, ze to ja poprosilam Cie abys opisala swoja historie. Czy moglabys sie do mnie odezwac? Moj email: notojawiola@gmail.com To co pisalas bylo dla mnie bardzo wazne. Oneill ciagle pamietam o Tobie, czy takze moglabys sie do mnie odezwac? Nasze historie sa tak bardzo podobne. Tak cenie Twoj dowcip, nieustepliwosc,trzezwa ocene sytuacji. Zlamane skrzydla prosze napisz cos Pozdrawiam goraco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może to kwestia złego tłumaczenia, może w dalszej części książki autor to jakoś wyjaśnia przystępniej, ale ten cytowany wyżej fragment mnie akuat bardzo niepokoi \"Powinieneś się skupić na najwspanialszym związku, jaki możesz mieć: związku z samym sobą. To nie egoizm, to miłość do siebie samego. To nie jest to samo. Jesteś egoistą, kiedy nie ma w tobie miłości. Kiedy jest w tobie miłość, powinieneś kochać siebie, a twoje pozytywne uczucia będą się rozwijać i promieniować na zewnątrz. Dlatego właśnie wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nie będziesz tego robić tylko dlatego, że potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał. Związek stanie się wyborem. Połączysz się z kimś, dlatego że będziesz chciał, będziesz miał czas zastanowić się, kto to jest naprawdę. A skoro nie potrzebujesz jego miłości, nie będziesz się okłamywał.\" Związek z samym sobą jest najwspanialszym związkiem ? Czyżby ? Gdyby tak było, to czy Bóg stworzyłby człowieka jako mężczyznę i jako kobietę ? A po co? Jesli ktoś nie akceptuje aktu stworzenia, to w takim razie niech sam sobie zada pytanie - po co natura, ewolucja, stworzyła dwie płcie ? Stwórca powiedział : 1 Moj. 2:24 24. Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem. Można by o tym pisać długo, ale zamiast pisania wyobraźmy sobie taka sytuację :) Jesteś w związku, kochasz bardzo swego partnera, okazujesz mu swoją miłość i czujesz, zdajesz sobie sprawę z tego, że na nim Ci bardzo zależy, że go potrzebujesz, że potrzebujesz jego miłości. I nagle On Ci mówi - jestem z Tobą w związku, ale nie dlatego, że mnie kochasz, wcale nie potrzebuję tej Twojej miłości i nie będę kłamał, że tak jest. Co sobie w takiej sytuacji pomyślisz, kobieto ? Co go łączy z Tobą, czego od Ciebie potrzebuje ? Jest z Tobą, bo co, bo Cię kocha ? Bo potrzebuje kogoś kochać ? Czy potrzeba kochania kogoś, dalej, sytuacja, gdzie zdajemy sobie sprawę, że kochamy kogoś, nie łączy się z potrzebą bycia kochaną przez osobę, którą się obdarza uczuciem ? Czy brak wzajemności w uczuciach nie sprawia bólu ? Budowanie relacji, związku na fundamencie - nie potrzebuję twojej miłości - mnie wydaje się być piramidalną bzdurą :O Ktoś tu wcześniej ostrzegał, przed jakimiś ludźmi. Ok :) Ale równie niebezpieczne mogą być i niektóre poglądy, zasady. Niczego nie można przymować bezkrytycznie, nawet pogladów znanych autorów. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anulllllllllllllllllllllla77
Tkwilam w zwiazku z dreczycielem,egoistyczna swinia,wykorzystywaczem i w koncu on wyjechal,myslalam ze wreszcie odetchne,uloze sobie zycie... Poznalam kogos,tlamsi mnie swoja czuloscia,dusze sie.Nie potrafie docenic tego co dostalam od losu,zwlaszcza w mojej sytuacji.zyje fantazjami,zeby moj ex mnie przytulil,byl mily,byl normalny i tak karmie moj zryty umysl swoimi chorymi bajkami,do czasu kiedy on zadzwoni lub przyjedzie,wyzwie od najgorszych,sprowadzi chamstwem na dno,wtedy znow zaczynam go nienawidziec...i tak w kolko.Marze o tym by zresetowac sobie mozg,jak komputer,wymazac go z pamieci,zwiazac sie z tym kogo poznalam,bo wiem ze on tego bardzo pragnie i czeka wylacznie na moja decyzje...a mnie otrzasa na sama mysl tych jego czulosci,moj umysl reaguje skrajnie negatywnie i gdybym odpuscila,doprowadzilabym sie do samodestrukcji,bo wrocilabym do ex.Boje sie ze tak zrobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anula 🌻 jak czytam to co piszesz przypomina mi sie histoia jednej dziewczyny, która tutaj pisała jakiś czas temu - jej nick Miaa777. Tez miała sytuację, że był ktoś obok niej dobry, czuły i ciepły, a Mia tęskniła za toksykiem. Ten dobry i ciepły był bardzo wytrwały, przetrzymał te trudny czas i chyba teraz są razem i zyją sobie w spokoju, bez huśtawek emocjonlanych, w normalności i radości. Może poszukasz jej wpisów...pisała tutaj na poczatku i na koncu I części naszego topiku.... Może zaczerpniesz z jej doświadczeń. Mia777 ❤️ przytulam Cię i mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa....🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anulllllllllllllllllllllla77
poza-tym,u mnie on najpierw ranil,a potem skutek nazywal przyczyna,czyli i tak zawsze wychodzilo na to ze to ja jestem zla.Przyjechal niby odwiedzic syna na weekend,a tak naprawde spal,zarl,gral na kompie cala noc i chlal piwo,ignorowal wszystko,wiedzac ze jestem w zaawansowanej ciazy palil w mieszkaniu,na jakakolwiek zwrocona mu uwage byla odp..zamknij juz k..wa ten ryj,, w ciagu paru chwil zamienil mi zycie i dom w patologiczna meline.A teraz smie do mnie pisac smsy,ze jestem chora psychicznie,robie mu jazdy,a on nic przeciez nie zrobil.Przyjechal po pracy bo chcial z nami pobyc....to jest chore!!! W niedziele nie wytrzymalam ,szlag mnie trafil,znow poczulam ze nie wygram,musze jedynie sie odsunac,poraz kolejny,tym razem finansowo zdrenowana do cna,po ostatnim powrocie zgruzowal moje konto,doprowadzil do niekorzystnego rozporzadzenia oszczednosciami-oczywiscie na swoja korzysc,juz nie wspominajac o kolejnym dziecku ktore jak naiwna malolata dalam sobie zrobic... CZTERY UMOWY-tak jak napisalas,powroty to najwiekszy koszmar i nie ma w nich z ich strony zadnych pozytywnych uczuc ,jedynie zimna kalkulacja,bo wlasnie d... im sie gotuje. Pojechalam w niedziele wykonczona do nowego znajomego,staral sie jak mogl,zebysmy z synem dobrze sie bawili...ale co z tego jak mam zatruty umysl???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczynyyy
Racja... Przyjmować bezkrytycznie - nie można. Święta racja :D Ale pisać o czyms czego się nie rozumie - nie można. To też swięta Racja :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yezz unikanie konfrontacji czasem jest konieczne tak jak nie da się dziecka nauczyć zasad tylko mu je nakazując, zaś samemu postępując odwrotnie, tak nie da się konfrontować, tłumaczyć, naginać, póki ktoś nie jest gotów tego ujrzeć Dla mnie osobiście yezz sama narażasz się na ataki wojując. Unik to nie to samo co poddanie się oprawcy, czy toksykowi. Unikanie jest strategią i bywało strategią nawet na wojnach. \"jeśli nie możesz czegoś zmienić, nie trać energii\" - mawiają buddyści. Powiedz mi jak na przykładzie praktycznym miałabym osiągnąć cel, skoro wiem że każdy mój wysiłek na nic się nie zda: 1. praca - powiedziano mi - nie ma pieniędzy nie będzie więcej, a przecież wiem, że znalazłoby się spokojnie kolejnych 500 zł nieopodatkowanych dal mnie za zrobienie kawału dobrej roboty? 2. jak mam udowodnić kreaturze, która mnie wykorzystała, zbluzgała moje uczucie, że jej przeświadczenie o własnej uczciwości wobec mnie i co gorsza własnych dzieci jest słuszne? 3. jak miałam walczyć i konfrontować swoje racje z silniejszym ojcem? 4. jak miałam udowodnić Matce że potrzeba jej było leczenie z nerwicy i depresji, skoro byłam tylko jej dzieckiem, a dzieci się nie słucha? \"usiadłam na brzegu rzeki i poczekałam na trupa nieprzyjaciela, aż przepłynął koło mnie\" gdyby rozpoznawanie przyjaciół i wrogów było równie proste co pisanie o tym, żadnej z nas by tu nie było ale jedno jest pewne, można zacząć od najprostszych rzeczy i faktycznie pojąć że choćby we własnym oddechu ma się sprzymierzeńca yezz ja mam wrażenie, że ty wolisz konfrontować, walczyć niż usiąść na brzegu i poczekać aż sprawiedliwość sama się wymierzy to nie oznacza bezczynności, nie, nie oznacza bezkrytycznej akceptacji cudzych wybryków, racji czy tego że się nas krzywdzi, ale czy umiesz, czy masz tę możliwość by nakłonić kogokolwiek do zmiany wbrew jego wyraźnej woli czy tez gotowości ? ja nie miałam wyjścia będąc dzieckiem, byłam zgaszona i stłamszona jakoś przetrwałam, z trudem ale przetrwałam nie sądzę że dałoby cokolwiek gdyby zaczęła otwarcie walczyć i miotać ogniem, krzyczeć że jest mi źle, skoro i tak nikt od kogo byłam zależna nie chciał tego usłyszeć dzisiaj bywa podobnie - nie w rozróżnieniu kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem tkwi moim zdaniem sęk, lecz w tym komu po drodze tą samą ścieżką co tobie :-) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11:17 [zgłoś do usunięcia] Dziewczynyyy Racja... Przyjmować bezkrytycznie - nie można. Święta racja Ale pisać o czyms czego się nie rozumie - nie można. To też swięta Racja Ok :) To była moja chwilowa potrzeba wypowiedzenia się, zabrania głosu w pewnych kwestiach. Więcej nie będę, przepraszam. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NiepwenaSiebie
"Nabieram pewności siebie stopniowo...bo gdy zdobędę ją nagle, nie zdążę przyzwyczaić się do niej i równie szybko ją stracę."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczynyyy
Yeez... .. Ty znów próbujesz wywoływać jeśli nie wojny, to bitwy... Posłuchaj co pisze stuk puk... Zrozum co ma na mysli... Jak chcesz walcz o siebie.. Ale nie walcz w imieniu osób, które nie walczą... tylko się po prostu reflektują. Bo nie muszą brać udziału w starciu... żeby zrozumieć, że ktoś nie panuje nad sobą. Rozumieją to bez walki ... bo mają zdrowy instynkt samozachowawczy. Bo juz toksyny kogoś omijają łukiem. Bo to strata energii. A Ty koniecznie chcesz, żeby ktoś wszedł w toksynę... którą po prostu widzi... i ją od siebie zgrabnie odbija. Pomysl dlaczego Ciebie tak fascynuje wchodzenie w konflikty... i prowokowanie do tego osób trzecich... i nie dziw się, ze ktoś chce to załatwić inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i przyszedł walec i wyrównał. yezz Ty mówisz o rozmowie, o wyjaśnieniach ale nic a nic nie w Twojej wypowiedzi nie było z dialogu prowadzonego ze mną. Sa pytania, słuszne, jest namowa do drapieżnego działania, jest nawet pochwała swojej postawy, człowieka tyrającego i głodnego wiedzy - porównanie kontekstowe. A czy sądzisz że czuję się teraz gotowa do szarżowania? Czy uważasz, że wiedza wystarcza żeby zwyciężać? Nie wiem yezz. Jestem zdruzgotana tym jak zostałam potraktowana przez oszusta i naciągacza. To cholernie boli. Miałabym ochotę mu dokopać tak żeby popamiętał. Czy to coś da? Pytasz co chcę dla siebie zrobić. No właśnie miałabym ochotę upokorzyć go tak jak on mnie, zemścić się. To jest coś co teraz przyniosłoby mi ulgę i jako taki pożytek. Ale nie zrobię tego. Siedzę na brzegu i poczekam - samo przepłynie. Nie, nie yezz. Błyskotliwe są Twoje wypowiedzi, wymierzone na akcję. Ale przykro mi miedzy wierszami nie okazałaś delikatności dla tego co przeżywam. Bo może i mam cel ale nie jestem teraz zdolna do bezwzględnej walki o siebie. Chciałabym bardzo móc zrozumieć jak można być takim padalcem i tak bardzo wykorzystać i zniszczyć czyjąś wiarę i ufność. Nie umiem sobie mimo szczerych chęci z tym poradzić. I nie fakt rozstania mnie boli, a fakt że to jest i był już wtedy kłamca, manipulant i oszust. Poza tym są inne kłopoty, typu materialnego, z którymi się zmagam. Może powinnam iść przebojem, wchodzić dokąd się da i pewnością siebie godną Cezara oświadczać ze jestem świetna - tylko droga yezz ja się tak nie czuję, nie czuję się świetnie, nie czuję się piękna, nie czuję się atrakcyjna, nie czuję się wystarczająco dobra - po co w takim razie mam robić z siebie pajaca i udawać że umiem wymachiwać szabelką, skoro to nie ja. Przeglądam się w lustrze i widzę kobietę słabą i zmęczoną - ani jej ciało nie świadczy o lepszej kondycji, ani umysł. Czy wiesz że inna-ja zrezygnowała z forum dlatego że uraziła ją Kadarka? inna-ja, rozumiem, niech to jedno słowo wystarczy za cały elaborat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziedziczka
Witam Was dziewczyny. Szczególnie stuk puk. Napisałas wszystko co czuję, co przeszłam i jakie widze przed sobą perspektywy. Ja też nie mogę znieść myśli, że tak naprawde okazało się, że nikt nigdy mnie nie kochał, a myślałam że on tak. Nie umiem inaczej mysleć o nim jak BYDLE. Jestem przed 40-stką i pewnego dnia (już po rozstaniu z nim)obudziłam sie w nocy przerazona i zadałam sobie pytanie: jak mogłam znaleźć się w takim zasranym punkcie swojego życia? To był autentyczny strach i bezsilność. Miałam ochotę wstać i skoczyć z okna, bo przeświadczenie, że nic się nie zmieni było tak jasne i pewne jak nic dotąd. Ja na odchodne od pana usłyszałam: kto cie będzie chciał, nie masz 20-stu lat, ty sie zajmij sobą i pomysl o dzieciach itp. Wiedział gdzie uderzyć. Oni zawsze wiedzą. Nie ma co dyskutować z chamem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pobije doświadczeniem. W ramach terapii po kilku miesiacach udałam się do jasnowidza, choć cudów nie oczekiwałam. No i stalo się. Nawet nadziei na jakis zwiazek nie widział.Chociaż chyba to przeczuwałam, bo wiecie co...jak ktoś ma pecha, to nie zdarzy sie nagły zwrot akcji jak w filmach. To tylko życiei choć podobno pisze niesamowite scenariusze, to w tym wypadku chyba odpuściło. Przeraża mnie mysl, że będe sama, bo tak jak stuk puk myslę, że mój czas minął, a do tego jestem po toksyku pokiereszowana emocjonalnie. Dbam o siebie, usmiecham się i udaję, że nie wstaję co rano wkurwiona, że przetrwam kolejny dzień i czekam, czekam kiedy usłyszę że jmu powinęła się noga. jestem żądna zemsty, sprawiedliwości, upokorzenia go jak on to robił ze mną. A w efekcie jest tak, że on jest z kimś innym, kto o niego dba, a ja miotam się każdego dnia by znaleźć choć odrobinę sensu w życiu, moim niesatysfakcjonującym życiu, które o zgrozo pewnie będzie tak wyglądało dalej. Jestem samodzielna, daję sobie radę, ale co z tego? Az się poryczałam... Ok Wiecie niedługo mam urodziny i pomyslałam sobie. Kobieto co chciałabyś dla siebie zrobić, jaką przyjemność najbardziej odjechaną sobie sprawić. I nic. Nie ma nic takiego. Nie, jest. Wyjechać z moim fajnym, normalnym facetem na wakacje, zamiast koczować jak piate koło u wozu przy znajomych małżeństwach. Mój problem polega natym, że wiem doskonale czego chcę! A chcę zyć swoim zyciem, nie życiem innych. Mam dsyć udawania, że dam radę, poczekam, a może los się usmiechnie. Zanim on się uśmiechnie ja ...ech Jestem zmęczona, zdruzgotana, pokonana przez pasożyta, który żeraował na moim organiźnmie i w efekcie miał rację, że nikt mnie nie zechce, bo nawet nie bgede miała tej satysfakcji by udowodnić mu że mogę sobie ułośyć życie, ba gorzej...Ja net nie mogę tego udowodnić SOBIE! I to mnie przeraża. Chamy górą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie udzielam się,nie.Ale czytam.Pewne rzeczy przetrawiam dla siebie. Większość wypowiedzi nie prowokuje mnie do pisania. ALE...stuk puk...Tobie tak niewiele trzeba zeby z jajka wykluł się kurczak...tak niewiele...już kilka postów wczesniej był przełom...wróć , przeczytaj, zawalcz o siebie...!!! I wiesz co? JESTEŚ W NAJLEPSZYM WIEKU DLA KOBIETY - W KRĘGU ZAINTERESOWAŃ TYCH MŁODSZYCH I TYCH STARSZYCH;) Wiem co piszę :P Tylko otwórz oczy na możliwości;) A do dziedziczki mam pytanie...nie chciałabyś przypadkiem z okazji urodzin pojechać sama( z siostrą/koleżanką/przyjaciółką - chodzi mi o babskie rono ) tam,gdzie do tej pory nie mogłas, on nie chciał itd? Właśnie po to,żeby spotkać normalnego faceta?;) I nie wiem po co chcesz cokolwiek, komukolwiek udowadniać...? Co Ci to da? Na koniec dedykacja;) \"Mój problem polega natym, że wiem doskonale czego chcę! A chcę zyć swoim zyciem, nie życiem innych.\" I tego Ci życzę - na urodziny;) 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to nie brednie
to choroba, dysfunkcja, w kazdym razie jakas nieprawidlowosc, uzaleznienie i to sie leczy dziedziczko, ale tylko swiadomie pracujac nad soba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziedziczka
Życzenia zawsze mile widziane :-) Co do wyjazdu. Chciałabym to zrobić, owszem. Ale prozaiczna rzecz. Koleżanki jadą w gronie rodzinnym i nie bardzo mam z kim. Co do udowadniania... Nie ma co kryć, że moja pewność siebie została delikatnie mówiąc nadszarpnięta, a duma prawie, podkreślam prawie zdeptana. Chyba chciałabym odczynić ten zły urok, który nie pozwala mi rozwinąć skrzydeł. Pozdrawiam ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziedziczka
Co do pracy nad sobą...oj jak ja pracuję! Już mi się chyba zwoje mózgowe wyprostowały od analizy siebie w tym chorym układzie i przyjęciem do wiadomości ze zdumieniem i naiwnością dziecka, że tak ktoś ze mna mógł postąpić jednoczesnie powtarzajac jak mantrę jak to on mnie kocha. Chyba nigdy nie wyjde z podziwu nad jego bezczelnością. Trwa to od rozstania, czyli grubo ponad rok. W życiu bym nie przypuszczała, że to może tyle trwać!!! Praca trzyma mnie w pionie. Mam własną działalność, więc nie moge sobie pozwolić na wieczne rozczulanie się nad sobą. Tak, praca stała się całym sensem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za wpisy. ale brednieee cześć w mojej głowie panuje teraz były - jestem zła i zawiedziona, ten człowiek tak wiele dla mnie zrobił i tak wiele dla mnie znaczył, a ja uwierzyłam że to czyste intencje i powodowane uczuciem jemu było wygodnie, mógłby tak w nieskończoność zwodzić i opowiadać to nie jest tylko zawiedziona miłość, to jest zawiedzione uczucie przywiązania do człowieka, a to jest głębsze, bo jego składową są chwile dzięki którym się stałam czuję się bardzo z tym źle, bardzo ! teraz chcę mieć na to czas - muszę mieć na to czas - to dotyczy serca, a to dla mnie szalenie ważne, otulałam tego człowieka tym co miałam w sobie najlepszego, pokonałam wiele żeby tylko przy nim być nawet teraz wiem, że wiele mi z siebie dał bo dostrzegał także moje zalety i doceniał ... nie szanował ale umiał docenić jestem tym zmęczona - potrzebuje klina ! aaaaa nie chcę się wciągać w spirale ! żebym mogła mu wierzyć - a teraz każdy nawet najpiękniejszy moment przekreślam, bo widzę w nim fałsz i kłamstwo aaaaaaa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór Kochane Dziewczyny :) poza-tym ciesze się , że \" przywołalaś \" mój nick - cieszę się , że pamiętasz o mnie. Poza-tym trzymam kciuki z całych sił za Ciebie, musi się udać , wyzwolisz się , jesteś już tak blisko :) Czytam wszystko , codziennie, jedne posty dodają mi otuchy , inne mniej ;) a jeszcze inne zadziwiają , jak możemy dawać sie tak krzywdzić i zniewalać . To , że zadziwiają uważam za objaw postępu u mnie , bo jeszcze tak niedawno nie zadziwiało nic z mojej patologicznej poddańczości a zadziwiała normalnośc : o rany więc tak można tak ludzie żyja , odnoszą się ze spokojem i szacunkiem do siebie.... Duzo obserwuję i siebie i innych ludzi. Zauważyłam , że bardzo mnie \" pociągają \" spokojne osobowości , wręcz chłonę całą sobą takie klimaty , rozkoszuję się rozmowami a takimi ludźmi- wcześniej jakbym ich nie spotykała czy nie dostrzegała. Obserwuję pary i dopiero teraz ( ! o rety ! ) tworzę w sobie właściwy obraz pożądanego przeze mnie związku partnerskiego. Obserwuję i zauważam wokól siebie Kobiety maltretowane psychicznie ( na marginesie b atrakcyjne , niezależne finansowo ) przez swoich partnerów z wiecznie zapłakanymi oczyma a one nadal kochają oprawców.... Cos mi jeszzce przyszło do głowy.... dziewczyny , wiem , że każdy potrzebuje miłości wsparcia drugiej osoby i ze nie jesteśmy stworzeni do życia w samotności Nie chcę pouczać ani moralizować ale wydaje mi się ( jeśli się myle - przepraszam :) , że najpierw warto poukładać sie samemu ze sobą , a dopiero potem otworzyc się na kolejny związek by nie wpaśc znów w łąpska następnego toksyka Jeszcze do niedawna w chwilach doła totalnego kiedy snułam się ulicami zaryczana zdołowana bez sił do życia , wrak człowieka psychiczny marzyłam by znalazł się ktoś kto mnie uleczy wyratuje itp itd , snułam marzenia ( czyżby reakcja obronna organizmu ? ;) że kogoś tam spotykam jest cudny i w ogóle leczy moje rany a g prawda by bya nawet gdybym kogoś takiego spotkała! Jeśli chcę coś zmienić w swoim życiu muszę najpierw zmienić siebie to raz a dwa nauczyć sie być samemu ze sobą - pokochac siebie i być szczęśliwym, - dopiero wtedy gdy spotka się tę drugą osobe która nas zafascynuje czy jak to zwał - mozna jej ofiarować szczesliwego siebie i mieć nadzieję , że odpłąci się tym samym ;) Moze to trudne jesli sie skupiamy na tym jaka to ja samotna biedna nieładna niefajna , ale warto zadbać o siebie i fizycznie i psychicznie , zmienić coś w wyglądzie choćby symbolicznie - jako początek nowej sciezki , rozwinąć pasje , nawiązać nowe znajomości , otworzyć sie na wszystko co daje świat hehe czemu ja taka mądra jezcze nie dawno nie byłąm ?? nie wie nikt... Przytulam Was wszystkie :) poza-tym \" ty mnie nawet wygoń z domu a ja będę po kryjomu całowała twe sandały choćby nawet i śmierdziały ;)\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczynyyy
Złamane skrzydła Chyba byłas w związku z obowiązku ;) (obowiązku wobec samej siebie) A tu nagle sie okazało... że obowiązku nie ma... ;) A już na pewno można zyć, lepiej, pełniej z poszanowaniem własnej wolności i z prawem do miłości... A samotność nie oznacza końca świata... tylko poczętek... życia... Kochając siebie. Tak trzymaj!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×