Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość dobra dziewczynka
uhu, to jest wlasnie to :) i dlatego caly czas sie zastanawiam, czy ja jestem taka oporna na nauke, czy tak naiwna w podchodzeniu do ludzi? Rodzice nauczyli mnie "praw jednostki", bylismy w domu tz ja i brat zawsze traktowani jak partnerzy. Pozwolono nam byc soba, miec swoje zdanie, miec swoje zamilowania, miec swoje przegiecia czy "muchy w nosie". Pozwolono nam popelniac bledy i wychodzic z nich... delikatnie pchano i pomagano ale bez cienia ingerencji w nasze swiaty.... moze dlatego to zdziwienie. A dochodzi jeszcze to, ze ja nie jestem "forma slodkiej dziewczynki" zeby przyciagac ten typ mezczyzny. Jestem osoba dosc mocno stojaca na ziemi, pewna siebie, nie boje sie konfrontacji, umiem wyrazac swoje zdanie i potrzeby. Wiedzmowata chyba tez nie jestem, mam poklady wewnetrznego spokoju, optymizmu i radosci zycia.... przez co nie za bardzo pakuje sie w dola bo cos zchrzanilam, potrafie sie z tego i z siebie smiac. Tak samo podchodze do ludzi i zycia ogolnie.... juz sama nie wiem na czym to u mnie polega ze nie moge przejrzec na oczy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneil udupilas jego zapedy przemocowe, zamknal dziob, no to Cie wzial inaczej. Pozostaje mi tylko zyczyc Ci spokoju 🌻 i mam nadzieję, że odpowiednie jednostki CI w tym pomogą ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
yeez i tu sie wlasnie zaczyna pod gorke ;) takich rozmow bylo juz dziesiatki ale to nie przynosi efektu.... za kazdym razem jest tak samo zaskoczony jak o tym mowie. Jakby to Jego dzialanie bylo silniejsze od mojego slowa, to jest jak uzaleznienie ktore kieruje. Ostatnio nawet probowalam terapi wstrzasowej i poprosilam zeby odniosl spowrotem do sklepu, bo ja tego akurat nie chce... pokiwal glowa, "aaa, no to nie ma sprawy, jutro podjade" - myslalam naiwnie ze da Mu to cos do myslenia hehe ale za niedlugi czas, byla ta sama zagrywka. A moze to bylo za malo wstrzasowe? moze powinnam rozwalic cos o sciane? juz rozne rzeczy przychodza mi do glowy, bo nie chce rezygnowac z tego zwiazku, a czuje sie z tym coraz bardziej nieprzyjemnie.... a wiem ze u mnie przychodz taki moment ze "walne to wszystko w pieruny" nie obracajac sie za siebie. W dwoch poprzednich tez byl taki moment, w pierwszym jak przestalam miec czas dla siebie - bo bezemnie facet tracil wene tworcza a mi zaczelo powietrza brakowac, a w drugim kiedy po raz ktorys tam mialam przetrzasnieta torebke... A wydawalo sie ze sa to tacy silni z mocnym ego chlopcy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill Twój mąż jest rzeczywiście chory. Im wcześniej wezmą go na leczenie, tym bezpieczniejsza będziesz Ty i syn. A co do jego manipulacji, mam wrażenie, że przy stanie jego umysłu on chyba nie do końca wie, co robi. Oneill, żadnych wyrzutów sumienia. Ja zrobiłabym dokładnie to samo i zapewne nie wymyśliłabym, że nic mnie to nie obchodzi. I nie tylko chodzi o to, że dziecko byłoby w szoku. Po prostu cenię wartość jaką jest życie. Cenię moje własne życie więc nawet i życie osoby , której nie lubię, też cenię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"W dwoch poprzednich tez byl taki moment, w pierwszym jak przestalam miec czas dla siebie - bo bezemnie facet tracil wene tworcza a mi zaczelo powietrza brakowac, a w drugim kiedy po raz ktorys tam mialam przetrzasnieta torebke... A wydawalo sie ze sa to tacy silni z mocnym ego chlopcy....\" i trzeci, który osacza CIę prezentami i który nie potrafi zaakceptować słowa nie. Dziewczynko...jakoś oni trzej wydają mi się podobni...chyba neiprzypadowo wybrałaś topik o przemocy...tylko ten trzeci w jak najbardziej zawoalwoanej formie..ale przypomina mi peirwszego, który żyć bez CIebie nie mógł, dla którego byłaś muzą..o matko!!1:D:D:D:D:D Reaktuwuj SIEBIE kobieto....:) Ostatnio dochodze do wniosku, ze wszyscy faceci lub kobiety wkoło mnie sa toksyczni, no możę przsadziłam..znakomita większość....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze do oneill. Mój terapeuta powiedział mi, że poza tym, że toksyk jest toksyczny , bo nie chce i nie potrafi się zmienić, inaczej po prostu nie chce, bo nie widzi takiego powodu, to są też osoby, które zostały tak nafaszerowane ideologią, zachowaniami toksycznymi, że popadają w choroby psychiczne. Tego nie da się zmienić, Twój mąż ucieka od siebie samego w psychiczną chorobę, tam mu jest lepiej. Sam sobie nie pomoże. Jedni uciekają w toksyczne związki, uzależniają się od osobó, inni w alkohol, inni jeszcze w uzależnienie farmakologiczne czy od seksu itd. Najcięższą formą uzależnienia jest choroba psychiczna. Jemu tak jest wygodniej. W takim wypadku jedyną formą pomocy jest leczenie psychiatryczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Moj staruszek mowi, ze ja dzialam na niektorych facetow jak plachta na byka ;) a wszyscy inni sie mnie boja hehe I to jest chyba prawda, zawsze przyciagnelam niezmordowanych poskromicieli lwow. Facetow ktorzy chca cos dokonac, osiagnac, podbic swiat i takie tam ... co jest oczywiscie w naszych realiach jak najbardziej wymagana cecha (praca, dom) ale ktora nie jest za przyjemna w ralacjach miedzyludzkich. Dlaczego takie osobowosci nie moga wyznaczyc sobie granicy ingerencji? tu moge rozwinac skrzydla, a tu juz nie? A dlaczego u mnie model sie powtarza... bo taki typ jest interesujacy, ekscytujacy ech sama sie w to pakuje :( do tego Ci partnerzy, sa pod innymi wzgledami "czad" ... zawsze dbaja o rodzine, o dom, o to wszystko na okolo, o uczucia, o sex i te wszystkie inne romantyczno-osobowe bzdety ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz dizewczynko, ja sobie mysłe, że ci z pozoru mało interesujacy, ci, że tak ich nazwę \"nie skaczący na bugee\" tez dbają o rodziny i o cała oprawę zwiazną z uczuciami....a dodatkowo o spokojne emocje...tak mi się przynajmniej wydaje z doświadczeń moich koleżanek, których meźów uważałąm za strasznych nudziarzy...ale one nie mają problemu z tym z czym ja mam...ale już teraz wiem, że to ja mam problem, bo wybieram takich a nei innych z takich a nie innych powodów, które odkrywam powoli tutaj:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, ucieczka. Ja to widze. Ale niech sobie ucieka jak chce, byle innym nie utrudnial zycia. Rozmowa tyle dala ze go zobaczyli (byl socjalny z ta pielegniarka - sekretarka lekarza) i posluchali co ma do powiedzenia. Widac czarno na bialym ze ten czlowiek nie mysli normalnie. Twierdzi ze wszystko bylo Ok i szlo ku lepszemu gdybym tego nie zepsula srodowym spotkaniem. Ze to byla podlosc z mojej strony i jak wogole moglam itp itd. I w kolo ta sama spiewka. Jutro mamy jechac z nimi do lekarki syna na nastepne spotkanie (o ktorym wspomniane bylo we srode). Maz siedzi cicho, nie fika. Ale przeciez nie o to chodzi. On dzisiaj mial jakie takie przeblyski normalnosci ale potem wracal \"na swoje miejsce\" czyli do pie*dolca. I do chorego myslenia. Ja sie nie odzywalam, z nim rozmawiali nie ze mna to co sie bede wcinac miedzy wodke a zakaske; zreszta co ja mam zaprzeczac jakims chorym wymyslom albo gadaniu nie na temat. Albo oskarzeniom niewprost. Poza tym mnie nie zalezy czy ktos uwierzy czy nie - ja znam prawde. Moja prawde. I nie powiedzialam slowa klamstwa w tej sprawie. Nie rozumiem (ale to nie jest do rozumienia) jego przekonania ze wszystko byloby dobrze gdybym ja nie powiedziala o tym co sie dzieje, ze sa awantury, ze uderzyl syna kilka razy i ze grozil samobojstwem. K*rwa jak mozna NIE ROZUMIEC prostej zaleznosci: ja cos zrobilem - ja odpowiadam. Dobrze ze Patryk dostal ten respite na kilka dni, choc nie wierze zeby sie w ciagu tych dni cos wyklarowalo. Maz musi widziec sie z lekarzem rodzinnym - a on sie prawie rozplakal przy nich ze tam pracuje jako asystentka sasiadka i taki wstyd jak tu isc... No w ten desen. Wszystko przeze mnie i przez nich. On za wszelka cene chce od tego uciec, boi sie tam zajrzec i zajac swoimi problemami, lekami - one go przerazaja bardziej niz cokolwiek. Nie slucha nikogo procz samego siebie, tworzy te swoje historie... Rece i nogi opadaja. Poszedl teraz spac. Bez prochow bo nie swiruje. Mysle ze ma kolejna lekcje - kolejna granica postawiona. Robisz przedstawienie - reakcja. Jesli to cokolwiek miarodajne u psychola. No, ale oczywiscie jeszcze daleko do finalu i nie wiadomo jaki on bedzie. Wiem jedno - musze sie trzymac wlasnego planu. Jak zyjesz tak blisko z tak zaburzona osoba to nie ma innego wyjscia - ja sie sama zaczynalam lapac na chwiejnosci i problemach z decyzja (chocby w sprawie tego powrotu po swietach); raz postanowilam ale mysle sobie: a moze jednak nic nie zmieniac, a to, a sro... Cholernie duzo klopotow bo nie mam juz karty visa, maestro mi nie przyjma, z mojego konta przelewu nie wysle (ten bank ich nie obsluguje) - musze jechac po voucher do V3 i pewnie polece wczesniej przed Danielem, potem go odebrac z lotniska... Przeciez nie zostawie go ponad 2 tygodnie z pojeeebem samego. Strasznie mnie dzisiaj ten malzonek atakowal przy nich i oskarzal o plamy na sloncu i brak wody na Marsie. Zywcem szukal do czego sie przyczepic. Zalosny ten spektakl byl. Dlatego sie nie odzywalam. Miedzy innymi wyszla sugestia ze moze by syna do Polski zawiezc bedzie mu tam lepiej - cos w tym stylu - i nie bedzie taki pobudzony, nerwowy etc. Wszyscy to zignorowali ale niesmak jakis pozostal... Zaczynam nie lubiec tego miejsca, tego domu. Nie umiem odbierac go jak moje miejsce. I jest mi smutno jakos...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil .. ❤️ Bidulo trzymaj sie... i uwazaj... Nie chce cie straszyc ... juz tu jedna dziewczyna mowila o jasnowidztwie i widziala noze i widziala krew... i ten noz juz mialas zeszlej nocy i krew tez...ja jestem bardzo pragmatyczna... ale w kominie czasem cos zalka... Ja od dawna chcialam cie prosic, abys pakowala dzieci i siebie i wynajela dom w miasteczku... ale przeciez nie bede ci narzucac co masz robic... ty go znasz lepiej.. Ale pamietaj - jemu usuwa sie grunt spod nog ... ratujac siebie zabierasz mu bezpieczenstwo do ktorego sie juz przyzwyczail.. To nasila jego zaburzenia, nasila sie jego frustracja i on musi znalezc jakis upust tej zlosci organicznej... Skoro i tak \"pokazujesz\" przed ludzmi, ze on ma problemy i \"osmieszasz\" go ... on tak to czuje.... to zabierasz mu powod aby byc tchorzem i nie robic otwartej awantury i fizycznie nie atakowac siebie.. Kuzwa, ja bym sie wyniosla z tego domu.. a ponoc jestem taka odwazna.. Zabko nie chce cie wpuszczac w paranoje strachu, ale chcialabym, abys przekalkulowala ryzyko... Good luck kido... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil.. W sumie, to chcialam cie ostrzec, ze on moze zaatakowc Ciebie lub syna... co nie daj Bog.. Moze byscie poszli na noc do hotelu??? lub znajomych ??..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siodemka - ❤️ Zmeczona jestem. Tak po prostu... Powinnam jechac po ten voucher ale nie mam sily. Nie chce mi sie, nie ucieknie. Jutro tez jest dzien. Kiedy skonczy sie ta cala zbedna szarpanina... Przyszla mi na mysl Ewka i jej FAKT oraz bigos. I to wlasnie tutaj mamy. Toksyk zamiast przyjac FAKT ze chodzi o dobro mojego chorego dziecka - robi bigos omijajac (albo wogole nie biorac pod uwage) FAKT. Dla niego FAKT to powod do zrobienia bigosu. Piekny, klasyczny, kliniczny przyklad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem jest w tym ze to wszystko to sa ludzie z zewnatrz a nie swoi, lokalni - a ich opinii boi sie najbardziej, az do paranoi! Jeszcze nigdy nie widzialam az takiego nacisku na opinie otoczenia! Jesli cos narobi to tylko smrodu sobie dzwoniac np do prawnika (na cholere tu prawnik?) czy do jakichs innych \"instancji\", czy do agenta nieruchomosci oferujac mu do sprzedania dom... Albo napierd*li o mnie jakichs glupot np. ze mamw Polsce nieruchomosc warta pol miliona euro jak powiedzial przy socjalnym dzisiaj, myslalam ze j*bne; niedlugo powie ze pol ksiezyca to moje plus wytwornia filmowa Paramount (a czemu nie?). Przed chwila staly numer dawno juz nie powtarzany - poprosilam grzecznie zeby sciszyl tv bo ryczalo, to wylaczyl glos i walnal pilotem na fotel. Dobrze ze Patryka nie ma bo on byl takim punktem zapalnym i najmniej z nas rozgarniety jakby trzeba bylo spierd*lac - a Daniel to jakby co zwieje przez okno ;) Ale wierze ze nie bedzie takiej potrzeby. Jeden z pieskow mi kuleje - musial ja kopnac wczoraj. Myslalam zeby pojsc sie przejsc, pogoda nawet znosna, nie pada - ale nie zostawie Daniela (lekcje odrabia) ze stuknietym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadzwonil do niego socjalny i z nim pogadal. Dobre posuniecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do wyjazdu to synowie bardzo na to czekaja - ja owszem, tez ale moge przelozyc. Szczegolnie starszy, ten chory - wciaz pyta kiedy jedziemy... Jak nie pojade to bedzie z nim problem - jak nie ze starym dzieckiem to z chorym i tak ku*wa w kolo Macieju ;) Zastanawiam sie co czuje. Bezsilnosc ale coraz mniejsza. Przyjmuje do wiadomosci ze do niego nie dotrze FAKT tylko jego wlasny miks. Jesli wogole kiedykolwiek dotrze chocby cien FAKTU - to dobrze ale ja na to nie licze. Niepewnosc i odczucie ze nie wiadomo czego sie spodziewac ale bez przesady, tzn bez paniki. Wiem ze potrafie nad tym zapanowac - tylko pytanie po ch*j mi to jakby nie mozna bylo zyc normalnie, spokojnie, bez takich \"bonusow\". W kazdym razie - gdyby cos sie stalo i faktycznie cos sobie zrobil - nie tylko ja o tym wiem ale i inni, widzieli slady na jego przedramieniu; zrobilam co moglam. \"Nie jestem strozem brata mego\" - niby prawda ale ilez to razy tym strozem jestesmy? Zastanawia mnie czy ludzie ktorzy czynia nas poprzez swoje zachowanie ich strozami - maja sumienie, maja odrobine empatii co nam szykuja, jakie nerwy, jaki niepokoj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 Coraz lepiej Cię czuję. i coraz lepiej mi sie Ciebie czyta. :D A co do Ewy to ja mam także takie odczucia. Nie wiem Ewo 😍 , czy az tak daleko poszłabym w te dywagacje. Zostawiam więc to tak, że my na dwóch krańcach swych przeciwnych bogi \"D Skoro Tobie z tym dobrze, to o.k. Oneill 😍 My mamy takie oczekiwania, że widzimy wierzbę. Podchodzimy do niej i .......dziwimy się, że na wierzbie nie rosną gruszki :D Nie unikniejesz przeprowadzki, a przedłużanie tematu staje się powoli niebezpieczne. Jak Ty sobie z tym radzisz - to jedno. Ale w tym sa także Twoje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. I tym dzieciom należy sie spokój. Trwanie w tej patologicznej sytuacji jest dla nich bardzo obciążające. Wiem, że musisz zebrać siły. Ale zrób coś konkretnego. Dla swoich dzieci. Nie dla siebie. Mnie najbardzie niepokoi, że mało piszesz o Danielu, i wpływie na niego tej sytuacji. A on jest chyba najwiekszą tego ofiarą. Albo ja się mylę. Wybacz, jeśli wchodze z butami, ale martwię sie po prostu. Przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez, przepraszam, że to napiszę, a w zasadzie, nie przepraszam, takie są moje odczucia i koniec. Mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy odkrywasz inność którejś z nas na tym topiku, nie podoba Ci się to, reagujesz ostro, nie przyjmując do wiadomości, że ta osoba jest po prostu inna- ani lepsza, ani gorsza, ani na wyższym poziomie energii. Jest po prostu inna. Są osoby, nie wiem, czy akurat Ewa, ale wiem, że są osoby, które doszły do takiego momentu pracy nad sobą, że nawet jeśli na moment będzie w nich uczucie złości, to potrafią po pierwsze szybko przeanalizować, skąd to się bierze i szybko wrócić na zdrowe tory. To nie jest wypieranie emocji, to jest ich kontrolowanie. Ja to widziałam na własne oczy. U mojego terapeuty. To zresztą dość znany człowiek w kręgach terapeutycznych. Nie ważne. Opanował w przeciągu sekundy złość, która każdego pewnie by dopadła, gdyby zgubił telefon ze wszystkimi kontaktami zarówno prywatnymi jak i służbowymi. A on, owszem, pierwszy moment chyba miał taki, że ręce mu opadły i deko się zdenerwował. Ale to była sekunda. Po chwili po prostu panował nad emocjami. Widział rzeczywistość- FAKTY! Stało się, teraz mam terapię, mam tu moją pacjentkę, szukałem , nie znalazłem. Ok. Zadziałał jak powinien, powiadomił kilku znajomych, powiadomił operatora sieci i z drugiego telefonu wysłał wiadomość na swój do potencjalnego znalazcy, że to jest ważny telefon i prosi o zwrot. Koniec i kropka. Co ciekawe, ja się tez wnerwiam, ale ostatnio, kiedy patrzę faktami, złość mija szybciej, a ja na ludzi nie patrzę już jak na potwory, które chcą mi zabrać czas, tylko jak na równych sobie. Dawniej reagowałam złością wewnętrzną, nigdy nie pokazałam tego po sobie na widok klienta stającego w drzwiach za dwie czwarta. O czwartej kończę pracę, a klient ładuje się ,wiedząc, że spotkanie potrwa minimum 15 minut. Szlag mnie trafiał, bo wiedziałam, że muszę wyjść punktualnie, bo dzieci, bo teść się będzie pieklił. Od pewnego czasu kontroluję te emocje. Toż to tacy sami ludzie jak ja! Może utknął w korku, zresztą nie ważne pisanie scenariuszów. Po prostu jest późno...ale moją złością niczego nie zmienię, nie zamknę drzwi i nie powiem - koniec czasu. Proszę wrócić jutro. Za to działam. Mówię spokojnie, następnym razem zapraszam za kwadrans czwarta, ponieważ muszę z pracy wychodzić punktualnie. Ja tez mam swoje życie i zobowiązania poza umową o pracę. Proste. Dało się rozwiązać \"problem\" miast się złościć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneill
O'neill , to ja pisałam o mojej wizji. A jednak..... Wspólczuję. Nie wiem, co napisać,żebyś ponownie nie odczuła,że cię straszę. Tego to ci akurat nie potrzeba. Chociaż wszystko we mnie krzyczy: spier...alaj. Wiem,że nie możesz. Nie moge pomóc, kutwa, nie mogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do oneill. Ona może pomóc sobie. Ona to potrafi, tylko uważa, wdrukowała, że teraz nie może. Oneill, miewam intuicję, mam ją. Nie raz było tak, że coś przeczuwałam i działo się. Kiedy pierwszy raz przeczytałam tekst do Ciebie o zagrożeniu, pomyślałam to samo, ale świadomość powiedziała mi, że mam się kierować faktami, że może to co czuję to iluzja. Kolejny raz mam dziwne uczucie, że to , co pisze do oneill, może stać się prawdą. Dlatego. Radzę jak najszybsze odcięcie się od męża. Oneill. Potrafisz i możesz. Jako dziecko - miałam wtedy 8 lat przez tydzień z niewyjaśnionych przyczyn płakałam wieczorami. Opanował mnie kompletnie niezidentyfikowany lęk. Nie wiedziałam skąd . Nie umiałam zmaterializować go. Pamiętam tylko tyle, że nie był to ani lęk przed matką, ani przed traktowaniem mnie przez rówieśników w szkole. Nie umiałam go wyjaśnić . Był we mnie znikąd. Pamiętam myśl, że coś się stanie, strasznego i tego sie bałam. Tydzień później nagle zmarł ukochany brat mojej mamy. Wtedy lęk zniknął , stało się. Potem ilekroć miało się stać coś nagłego, niemiłego, odczuwałam ten sam lęk - niezidentyfikowany, nie wiadomo skąd....Nie umiem tego wyjaśnić. Nie ma we mnie paniki co do sytuacji u Ciebie oneill, ale jest coś, co mnie niepokoi i nie potrafię tego wyjaśnić. Jedno wiem. Uciekaj. I podobnie Montia. Odizoluj się kompletnie. Totalnie. Przestań myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneill
Cztery umowy. Cieszę się,że nie jestem sama.Że nie uznano mnie tu za nawiedzona wariatkę. U mnie to nawet nie tyle intuicja(chociaż pewnie trochę tak), a mnie są wyraźne, plastyczne, relistyczne wizje. I to nie w nocy, nie po spożyciu procentów. Siedze sobie czasem rano nad kawką, świeci słoneczko, dzionek fajny i nagle zaczynam widzieć. Dalibóg, nie chciałabym mieć tego "daru". Jeszcze jedno. O'neill pisała kiedyś,że ma swoje lata i z jedną parą majtek z domu odchodzić nie będzie. Reakcja zrozumiała w normalnych warunkach. A to nie są normalne warunki. Mnie się przypomina historia Pompejów. Jak wybuchł Wezuwiusz było sporo czasu na ewakuację. Ludzie najpierw to zignorowali (dymienie, erupcję początkową, jeszcze łagodną), a nawet jak wiadomo było,że muszą uciekać ,próbowali ratować mienie, dobytek, pieniądze, ową słynną "parę majtek". I ginęli pod lawą - w majtkach. Sama widziałam (byłam na wycieczce niedawno). Nie czas żałować róż jak płoną lasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam:) panowanie nad emocjami wymaga sporego treningu - jednak i wielkiej przemiany w samej sobie; należy nauczyć się rozróżniać emocje płynące z czynników zewnętrznych i z nas samych; o ile łatwiej jest opanować nerwy z powodu zagubionych kluczy, o tyle trudniej nam opanować sytuację, kiedy np. szykujemy się do wyjścia, a tu szef rzuca nam na biuro stos dokumentów \"na wczoraj\"; jeśli chodzi o nas same - należy eliminować wszystko to, na co reagujemy tak emocjonalnie; jesli gubimy klucze - załóżmy jeden niezmienny schemat wrzucania ich np do torebki; zawsze i wszędzie; jesli drażni nas nasze spóźnianie, niedotrzymywanie terminów, nadmierna płaczliwość i wiele innych rzeczy - na to wszystko mamy wpływ; drobnymi krokami możemy punkt po punkcie eliminować do minimum wszystko to, co przyprawia nas o nerwy, łzy i przekleństwa memłane pod nosem :) oczywiście, nie jesteśmy cyborgami i nigdy nie wywalimy z siebie tego w 100% :) ale jak pisała cztery umowy - nauczymy się w sekundzie \"studzić\" :) z czynnikami zewnętrznymi, czyli najczęsciej innymi ludźmi nie jest już tak łatwo; nie mamy na nich wpływu; jednak nie jestesmy bezsilne; wiele z naszych \"nerwów\" to wynik braku asertywności, braku pewności siebie, braku wiary w siebie; w pracy,w domu narzuca się nam coś, bo wiadomo, że nie odmówimy; my potrafimy tylko złościć się w samotności - pod nosem; po cichu; w toalecie; przyjaciółce w słuchawce; w tych przypadkach wszystko znów zalezy od tego, jak będziemy pracowały nad sobą; ja w przeciągu ponad 3 lat stawania się \"asertywną\" mogę powiedzieć tylko tyle, że większość sytuacji nerwowych, przykrych, trudnych - została bardzo ograniczona; ludzie, ba! nawet moja własna mama, zaczęli traktować mnie z wiekszym szacunkiem, zaczeli liczyć się z moim zdaniem; nastapiła stety/niestety naturalna selekcja znajomych; zostali ci, którzy na mnie po prostu nie żerowali, jak hieny nad padliną; pozostali wykruszyli się, kiedy zaczęli słyszeć ode mnie \"NIE\" w swoich nieustających prosbach; myślę jednak, że najwazniejszą rzeczą jest przestawienie swojego podejścia do życia i świata; kiedy zrozumiałam, że nie zawsze to czego ja chcę, jest dla mnie najlepsze; kiedy przestalam się buntować przeciwko zdarzeniom, jakie następują; przykrym, złym, smutnym; tylko przyjęłam to wszystko i przyjmuję nadal prostymi słowami \"widocznie tak miało być\" - żyję o wiele spokojniej i lepiej :) bo nie oznaczają one rezygnacji, potulności czy niemocy; po prostu wiele razy przekonałam się, że coś, co w sekundzie jest dramatem, kryzysem, czymś niedopuszczalnym - zawsze kryje w sobie coś innego; z czego wyciągam dla siebie pozytywy; moje dziecko nagle wylądowało w szpitalu; nieprzespana noc, wycie aż do rana i pytanie \"dlaczego ja!?\"; złość do tego na górze; złość do innych, bo wg mnie inni bardziej zasłużyli na takie rzeczy niż ja czy moje dziecko; ale po chwili przyszło mi wiele innych rzeczy do głowy; po kilku dniach dzięki operacji mojego dziecka pewne sprawy, rzeczy i ludzie - to wszystko nabrało pędu pozytywnego;rozwiązało się kilka konfliktów, wyjasniło wiele spraw; wszystko w pozytywach; przekonałam się też kto prawdziwy kto fałszywy; a gdybym tym fałszywym nadal ufała i w sytuacji smierci i zycia zawiedliby mnie? koszt wielki; cierpienie mojego dziecka; ale i ona też dzięki temu dostała i zobaczyła wiele; gwizdnęli mi komórkę; to nie dramat; najpierw oblało mnie gorąco, potem zimna złość,a potem cisza, spokój i zimna kalkulacja- to nie mogło się stać bez przyczyny; a na komisariacie spotkałam kolegę ze średniej szkoły, z którym wodzilismy za sobą oczami od czasu do czasu wzajemnie :D kto wie, co stanie się dalej :D kiedy potrafi się stanąć z boku sceny w teatrze życia, naprawdę wszystko wygląda inaczej; nic nie jest już ani takie straszne, ani takie groźne, ani takie wielkie; kiedyś uważałam, że tylko gówno płynie z prądem,a to co szlachetne wyłącznie pod prąd; teraz ciut to zweryfikowałam; niekiedy nalezy dać się ponieść prądowi; szybciej, spokojniej dotrzemy tam, gdzie będzie dla nas najlepiej - chociaż nie zawsze będzie to mjesce o któym marzyłysmy :D więc po co się denerwować:)? tracimy energię, czas i zdrowie; a przecież to już czas przeszły; nie cofniemy, nie naprawimy; ale zawsze możemy poszukać w tym czegoś dobrego dla siebie; ot i tyle; pozdrawiam idalka 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam a\'propos toczącej się dyskusji ..... bardzo mi się podoba stwierdzenie Idalki, pewnie dlatego, że sama wychodzę z tego założenia :) \"....więc po co się denerwować ? tracimy energię, czas i zdrowie ; a przecież to już czas przeszły; nie cofniemy, nie naprawimy; ale zawsze możemy poszukać w tym czegoś dobrego dla siebie; ot i tyle;\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie 40
dobra dziewczynko... Jakbym czytała o sobie... kochanie zmień faceta... i nie daj sobie wmówić, że to wina twojego dzieciństwa... Może w pewnym sensie tak... bo nie przygotowano cię na życie z dziwadłami... ty zakładasz że związek musi być partnerstwem i że każdy taki jest.... Jest i będzie pod warunkiem żę masz do czynienia z dojrzałą osobowością.. poczytaj moje wpisy wstecz i na starym topiku zobaczysz dlaczego tacy faceci tacy są... oni lubią kontrolę oni lubią pokazać jak wspaniale potrafią się zatroszczyć... im to jest potrzebne dla nich samych... Sa zwykle bardzo ambitni więć wybierają kobiety z którymi nie jest łatwo po to, by sobie coś udowodnić...Wszystko jest ok dopoki sami nie popadną w kłopoty i w depresję... życie wtedy staje się z nimi koszmarem... stają się zazdrośni i prawdziwie kontrolujący... Poczytaj tekst o związkach $G który kiedyś Ewa wkleiła... czy nie o taki związek przypadkiem ci chodzi? Musisz więć do tego znaleźć kompletną osobę bez braków w dzieciństwie, lub taką już ukształtowaną emocjonalnie... A to nie jest łątwe... Takich osób jest mało... Stąd wynika problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do do oneill. Jestem ostatnią osobą, która pomyślałaby w tym wypadku o wariactwie. Są ludzie o takich zdolnościach i tyle. Ja cieszę się, że nie mam takich zdolności, to musi być przytłaczające. Właśnie Montia, odezwij się. Oneill, Ty też rybko napisz co u Ciebie. Iduś, dobrze Cię czytać ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yezz, chyba jednak coś przeoczyłaś: "Yeez I tu mnie masz znów, nooo irytuje się jeszcze, ale to krótkie stany..." Jeden się wkoorwia, inny się irytuje. Kwestia kontroli emocji i zrozumienia skąd się biorą. Terapeuta , o którym piszę, to niezwykły człowiek. On ludzi odbiera i traktuje na zasadzie miłości i to też widziałam i czułam. Nie tylko w stosunku do mnie, ale nawet w stosunku do dręczyciela swojej córki. To nie oznacza, że córkę pozostawił bez wsparcia, ale z facetem rozmawiał spokojnie, stanowczo i bez złości. Wysoki poziom. Ja sama mam dzieci i jescze nie dawno temu zmieszałabym z błotem , wdeptała w beton jakiegokolwiek patafiana, próbującego zatruć im życie (poza tatusiem niestety) . Dziś moje spojrzenie jest inne. Szukam przyczyn. Przyczyn w domu, w rodzinie, dlaczego moje dziecko przejmuje się jakimś patafianem i płacze, bo czuje się przez niego skrzywdzone. Ja mam dzieci małe. Problemy dotyczą szkoły, kontaktów z rówieśnikami. Wspieram córkę, kiedy przychodzi i mówi, że ktoś ją wyzywał i czuje się niefajnie. Tłumaczę skąd się biorą takie sytuacje i jak można sobie z nimi radzić. Ale nie mam już odruchu, by iść do szkoły i rozmawiać o tym z wychowawcami, z rodzicami. Zresztą nie robiłam tego nigdy, to był tylko odruch, przejęty pewnie z zachowania mojej matki. Yeez, no odwołałam przeprosiny :D:D:D Zwróciłam po prostu uwagę, że zawsze interesujesz się dziewczynami, które w jakiś sposób są inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dziewczynka
Dzieki prawie 40, wlasnie tego mi potrzeba ;) potrzeba mi naprowadzenia na temat, musze poczytac. Chce sie dowiedziec jak to dziala, co tym kieruje, dlaczego tak sie dzieje i najwazniejsze jak ja moge sobie pomoc, jak moge "kierowac" soba zeby M. zaskoczyl. Zmiana faceta jest ostatecznoscia, a nawet nie zmiana tylko rezygnacja z tego ;) bo mnie przede wszystkim o to chodzi wlasnie, zeby jednak nie musiec rezygnowac.... dlatego tu przydreptalam. Gdyby chodzilo tylko i wylacznie o odejscie, to akurat to nie przedstawia dla mnie wiekszego problemu. Jestem niezalezna osoba, tak finansowo jak i "emocjonalnie-uczuciowa". Oczywiscie ze jestem uczuciowo bardzo zwiazana z M. ale to uczucie nie jest na tyle dominujace zebym godzila sie na ciagle "nadeptywanie na odcisk" ;) Ja wiem ze potrafie to zrobic dla swojego spokoju osobistego... tylko, wlasnie tylko hmmm strace dobrego przyjaciela, strace czlowieka ktory nadaje na moich falach, strace kogos kto bez jekniecia z usmiechem na twarzy ciagnie nasz rodzinny wozek, strace kogos na kogo moge liczyc i ktory stoi za mna murem w podbramkowych sytuacjach.... nawet w ciezkich sytuacjach w ktorych nie potrzebuje pomocy, bo sama musze tego dokonac - wiem ze tam gdzies w oddali jest. I wlasnie to jest dla mnie trudne, to jest dla mnie nie do przeskoczenia w zrozumieniu :( nie samo odejscie, nie rezygnacja z toksycznego zwiazku - bo to jest dla mnie jak najbardziej zrozumiale i jak najbardziej wytlumaczalne jako fakt ktory trzeba dokonac. Powiem wiecej nawet fakt bardzo silnego powiazania emocjonalnego mojego syna z innego zwiazku z M. nie jest decydujace w tym wszystkim...... bo ja wiem, ze jezeli teraz nic nie zrobie, to kiedys przyjedzie ten moment ze odejde. Moze jest to egoistyczne z mojej strony, ale jest mi dobrze w tym zwiazku. Moze to glupio zabrzmi - ale jak rozwiazac ten problem w szczesliwym zwiazku? Jak mam sie bronic, jak wyznaczac granice? Jak "nauczyc" M. samo-kontroli swoich dzialan wzgledem mnie? Walkujemy ten temat juz drugi tydzien, bez przerwy na okraglo ..... i nie mozemy zalapac dlaczego tak sie dzieje, a bardziej dlaczego to wraca pomimo wszystko i to ma taka sile ze zaslania wszystko inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×