Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość ania172

niepłodnośc ... POLMED Wrocław

Polecane posty

Gość gość
Mohijto a ile kosztują wizyty u dr Lewandowskiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do dr Lewandowskiego nie można umówić się na wizytę normalnie. Jedyna szansa aby się do niego dostać to bezpłatna konsultacja po dwóch nieudanych próbach lub ciężkie stymulacje. Ja wprawdzie takie wizyty nie miałam bo o niej nie wiedziałam i umówiłam się do innego lekarza ale dr L zajrzał na tą wizytę bo tak się umówiłam z N. Później jak przyszło do poglądanka to mojego lekarza nie było i dr L mnie przyjął po wcześniejszej konsultacji z Nim i tak już zostałam do końca :) Ale akurat należę do grona kobiet poor responder czyli słabo reagujących na stymulację no i prób też miałam pełnych dwie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny wielka prośba jeśli możecie podpiszcie petycje w sprawie in vitro. Antyinvitrowcy działają, my również musimy!!!! na stronie nasz bocian jest. nie mogę wrzucić linka bo uznaje to za spam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej dziewczyny, mam do was pytanie ,staraczko, psioszka, mohijto czy wykonywalyscie test papa razem z USG genetycznym? Zastanawiam się nad tym testem, choć bardziej jestem na nie, bo daje często bledne statystyki i wprowadza tylko strach. Gdzie robilyscie to USG? U mnie oki ,dzidzia rosnie. I jeszcze jedno w którym tyg odstawilyscie juz luteine calkowicie? Dzięki. Minia 30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SZCZĘŚCIRA
Ja nie wykonywałam. Robiłam samo usg prenatalne w swojej miejscowości. Luteinę odstawiłam chyba z końcem 3 albo 4 miesiąca. Nie pamiętam, z resztą to decyzja lekarza była. Ciesze się, że wszystko w porządku i dzidzia rośnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też nie robiłam, bo to niepotrzebny stres. Robiłam w Sonokardzie genetyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psioczka za szczęśliwe rozwiązanie i długo wyczekiwane spotkanie z synkiem zaciskam kciuki :) proszę nam tutaj dać znać bo czekamy na wiadomość. Forumowe cioteczki chcą powitać szkraba po tej stronie brzuszka :D Ja podpisałam petycję, dzisiaj w Kościele na kazaniu było o in vitro :) nie będę pisać jak bardzo się zestresowałam :D miłej uplanej niedzieli :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Betka u mnie w kościele co niedziele jest poruszany temat wielkiego grzechu jaki popelniamy, wypuszczam to jednym uchem. Psioszka czekamy na wieści. Minia30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :) A ja test papa robiłam razem z usg genetycznym pomimo że usg wyszło bardzo dobrze. Chciałam dla świetego swojego spokoju zrobić. I myślę że jeśli usg wyszło dobrze to test pappa nie da mylnych pomiarów :) Co do wypowiadania się na temat in vitro w kościele to pomimo że jestem wierząca do pójdę do kościoła jak takie bzdury wygadują o mnie, mojej decyzji i przede wszystkim o moim dziecku!! :( Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
Powiem jedno, niech mi postawia ksiedza ktory spojrzy mi prosto w twarz I powie mi ze to grzech po tym co przezylam a nie recze za slowa iczyny.Ja podchodzac do komunni wraz z innymi dziecmi zz mojej parafii padlam ofiara "pdciagania rajstoppek I wkladania tzw sweterka w spodenki bo zimno i sie nerki ptrzeziiebia".Jestem wierzaca ale to juz przesada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
Psioszka, trzymam kciuki! Odezwij sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wierzę w Boga, ale nie w Kościół jako instytucję. Najbardziej wkurza mnie jak ksiądz wypowiada się o czymś czego nie doświadczył, podnosi ton i wmawia temu głupiemu społeczeństwu takie brednie . Gdyby księża mogli zakładać rodziny to nie jeden podszedł by do procedury gdyby był niepłodny. Najgorsze jest to, że tyle przechdzimy okupujemy całą walkę bólem fizycznym i psychicznym a ludzie zacofani uważają nas za egoistów, że dziecko jest chwilowym widzi mi się.... Gdyby tak było to nikt by nie podchodził do in vitro, bo to baaardzo dużo wyrzeczeń, smutku, łez. Ostatnio usłyszałam od kobiety z rodziny (wydawało by się że bliskiej) której się zwierzałam: "Ty i to Twoje in vitro" powiedziane w takiej złości, że po prostu się rozpłakałam. Co za społeczeństwo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
To w sumie nie kwestia wiary tylko to ze ludzie ktorzy nie wiedza co czujemy kiedy dowiadujemy sie ze nie mozemy miec dzieci decyduja o naszym dalszym losie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SZCZĘŚCIRA
Też uważam, że to nie jest kwestia wiary tylko braku wiedzy na ten temat. Jeśli sprawa kogoś nie dotyczy to wypowiada cudze opinie (w tym przypadku Kościoła). Przykre jest to, że jest tyle dzieci i już dorosłych ludzi, które chodzą po tym świecie i te nieuzasadnione opinie są dla nich krzywdzące. Bo przecież dzięki tej metodzie oni żyją, są i czują. I przede wszystkim są takimi samymi ludźmi jak my niczym się nie wyróżniającymi. Boli mnie strasznie, że jeszcze moje -nasze dzieci będące w brzuszku są w taki sposób opisywane jak się słyszy w mediach. Gdzie ta bruzda dotykowa, gdzie ten szatan. To jest dla mnie przerażające bo mam wrażenie, że wracamy do średniowiecza. Jeśli kościół chce może mnie wypisać z takiej wspólnoty. Wcale się nie będę z tego powodu smucić. Mogłabym się tak rozpisywać na ten temat. Ale chyba szkoda mojej energii. Jak tę moją kruszynę kocham nad życie i nie żałuję w ogóle podjętej decyzji. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie szkoda naszej energii :) trudno musimy się nauczyć żyć w średniowieczu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olaos
Witam dziewczyny. Jestem absolutnie nowa waszym forum, ale chcialam tylko podzielic sie z wami swoja historia. Obiecalam sobie, ze to zrobie jesli uda mi sie zajsc w ciaze (w co nie wierzyl juz wlasciwe zaden lekarz), bo takich historii niestety nie mozna za wiele znalezc. A wiem jak bardzo sie owych szuka, kiedy kolejna terapia, kolejny cykl nie przynosi tych upragnionych dwoch kresek.. Postaram sie dosc zwiezle wszystko opisac, moja historie mozecie tez bardzo chetnie kopiowac i wrzucac na inne fora "ku pokrzepieniu serc". Zaczelo sie w 2011 r. (wtedy postawiono mi pierwsza diagnoze), kiedy w wieku 26 lat stwierdzono u mnie przez przypadek niedoczynnosc tarczycy. Ktora pozniej przemianowano na chorobe Hashimoto, ale do dzis nie wiem czy to to. Faktem jest, ze biore leki i bede je brala do konca zycia, czuje sie dobrze, mozna by rzec, ze normalnie. Jedyne, co niestety nie powrocilo i stracilam juz nadzieje, ze powroci, to wlosy. Stracilam moje przepiekne, przegeste i przegrube wlosy i zaden lekarz nie widzial w tym do tamtego momentu nic dziwnego. Az do przypadkowego badania u nowego lekarza ogolnego. A ja zaczelam zauwazac u siebie tez inne dziwne rzeczy, np. ze zaczely mi rosnac pojedyncze ciemne wloski na brodzie, ktore musialam sobie wyrywac peseta. Moj kiedys idealny 28 dniowy cykl rzadko kiedy dobijal do 25 dni i zamiast trwac tak jak do tej pory - 7 dni, trwal czasami tylko 3 i za kazdym razem byl inny. Raz krwotok, raz wlasciwie plamienie. Endokrynolog, do ktorego mnie skierowano ze wzgledu na tarczyce, zrobil mi na moja prosbe badanie hormonow plciowych, ale jak sie pozniej okazalo, bylo to o kant tylka rozbic, bo zrobil nie patrzac na dzien cyklu. A ja wtedy jeszcze nie mialam pojecia o jakichkolowiek badaniach cyklu. O dziecko zaczelismy sie starac w 2012 roku. Nie wychodzilo. Po kilku miesiacach wyszukalam sobie nowego ginekologa, poszlam na pierwsza wizyte i od razu naklamalam, ze staramy sie o dziecko od ponad roku. Chcialam, zeby mnie dokadnie zbadano. Czulam, ze cos jest ze mna nie w porzadku. Ta lekarka jako pierwsza stwierdzila, ze mozliwe, ze mam endometrioze, bo na jedym jajniku mialam torbiel, ktora wygladala na czekoladowa, czyli typowo endometrialna. Wg poprzedniej lekarki, byla to zwykla torbiel, ktora miala sie po prostu wchlonac. Zarzadzila badanie cyklu... I tym sposobem dowiedzialam sie, ze moje wyniki sa jak u kobiety w menopauzie. Jesli dobrze pamietam, to FSH mialam ponad 30.. Dostalam skierowanie do kliniki leczenie nieplodnosci (zaznaczam, ze mieszkamy z mezem w Niemczech i cala historia miala juz miejsce tutaj) z zaznaczeniem, zebym nie nastawiala sie za bardzo, ze zawsze pozostaja takie wyjscia jak chocny adopcja. Poszlismy z mezem do kliniki, zrobiono mi badanie AMH, wyszlo zalosne, bo chyba 0,34. Ale za to nagle FSH mialam lepsze i lekarka stwierdzila, ze sprobujemy stymulacji i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nic nie wyszlo, ani w tamtym cyklu ani w chyba w dwoch klejnych. Zdecydowano, ze konieczna jest laparoskopia. Stwierdzono endometrioze 3 i 4 stopnia, drozne jajowody i usunieto torbiel. I wszystko super, tyle ze moje jajniki jakby przestaly po tej operacji w ogole pracowac. Przez prawie rok czasu bralam hormony dla kobiet po menopauzie (tutaj to nazywa sie Cycloprogynova), wyniki badan byly koszmarne. Poprzednie FSH 30 bylo jeszcze wrecz rewelacyjne. Teraz potrafilo podchodzic nawet pod 100.. I po tym roku regularnych badan cyklu, sprawdzania czy jajniki moze ruszyly, stwierdzlismy z mezem, ze dosc. Ze nie bedziemy zyc w wiecznej udrece, ze trzeba zyc dalej, ze chcemy byc szczesliwi mimo wszystko (oczywiscie byly depresje, ktore przechodzilam wczesniej, rozwody, ktore bralam z mezem, bo ma prawo byc szczesliwy i miec rodzine. Wszystko zesmy przerobili). I kiedy poszlismy do kliniki na kolejna kontrole cyklu i zeby poinformowac, ze chcemy odstawic juz tabletki (ta Cycloprogynove), to okazalo sie, ze wyniki mam dobre, a w porownaniu do tych z wczesniejszych miesiecy - wrecz boskie. FSH bylo co prawda i tak nie takie, jak u zdrowej kobiety, bo w okolicach 12, ale lekarz stwierdzil, ze koniecznie musimy sprobowac i dostalam zastrzyki do stymulacji owulacji. Byl piekny pecherzyk, potem zastrzyk na pekniecie, ale niestety - nie udalo sie. Ale faktem bylo, ze moje wyniki sie poprawily i to nas motywowalo. Jednak nasze nastawienie w miedzyczasie rowniez sie zmienilo. Bardzo "wyluzowalismy". Zdazylismy sie pogodzic z faktem, ze mozemy nie miec swoich dzieci, ze wtedy napewno adoptujemy, bo chcemy miec rodzine. Ale zaczelismy planwac nasze zycie zupelnie inaczej: podroze, podnoszene kwalifikacji zawodowych itp. W nastepnym cyklu, po tej nieudanej probie, musialam zrobic przymusowa przerwe. Podobno tak sie robi po stymulacji owulacji. Mialam zglosic sie na kontrole w jeszcze kolejnym cyklu. Ale jakos tak sie nie zlozylo. Szczerze, to po prostu nie chcialam. Czulam sie bardzo dobrze, nie bralam zadnych tabletek. Pierwszy raz od dawna poczulam sie jak "normalna" kobieta... Postanowilismy z mezem wyskoczyc sobie na weekend do Pragi. I tak oto nasz weekend okazal sie byc bardzo owocny :-) Bez wspomagania, bez niczego. Mozna powiedziec, ze wpadlismy, heh. I tak oto w moim brzuchu wlasnie przekreca sie nasza mala Julia. Jestem w 26. tygodniu ciazy. Jeszcze kawalek przed nami i modle sie, zeby wszystko bylo tak dobrze jak do tej pory, ale niech to bedzie przyklad dla wszystkich, ktorzy traca juz nadzieje.. Moj przyklad jest naprawde pocieszajacy: zdiagnozowane przedwczesne wygasanie czynnosci jajnikow, mozliwe ze przez zaawansowana endometrioze, do tego chora tarczyca. A jednak sie udalo. Mam nadzieje, ze komus moja historia pomoze, ze podtrzyma na duchu w chwili kryzysu. Mialam napisac zwiezle, ale raczej nie mozna tego tak okreslic - wybaczcie :-) I pamietajcie, ze w tym wszystkim nie mozna zapominac o sobie i szczesciu pochodzacym z innych zrodel... Mi zajelo troche czasu dojscie do tego, ale tak sie rozkrecilam, ze jak zobaczylam 2 kreski na tescie, to wpadlam w panike, bo od razu pomyslalam jak bardzo mi to pokrzyzuje plany :-D Ale szybko przeszlo i pozostala tylko radosc :-) I wszystkim starajacym sie tego wlasnie zycze :-) Podaje maila na wypadek jesli ktos mialby ochote napisac i pogadac lub o cos zapytac: nieplodnosc1@gmail.com. Pozdrawiam i powodzenia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21.07.2015 przyszedł na świat nasz syn.53cm i 3680g szczęścia. Od czwartku jesteśmy w domu.Jak się ogarne to napiszę więcej.Pozdrawiam Was wszystkie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
Psioszka!! Gratuluje mamusiu!!!! U nas tez dobre wiesci! Idziemy dalej z procedura.Do konca listopada powinnismy zakonczyc wszystko. Wszystkiego dobrego kochani!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psioczka OGROMNE gratulacje. Niech synuś zdrowo się chowa, a mamusia jak najszybciej dojdzie do siebie i wszystko ogarnie :) wrocka za ciebie nieustannie kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psioszka dużo zdrowia dla maluszka, ciesz się tym szczesciem, i daj znać za jakiś czas. Marzę o tej chwili jaka ty teraz masz. Minia 30 buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mohjitoo
psioszka gratulacje :) dużo zdrówka dla Was :) wrocko trzymam kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Melduję się, żyjemy i mamy się dobrze, ale ten czas zleciał tak długo tu nie zaglądałam. Przede wszystkim gratulacje psioszka!!! Minia wszystko bedzie dobrze, uszy do góry. Wrocka trzymam kciukasy za pozytywny final :) Musze nadrobić pozostałe wpisy, bo jestem bardzo do tylu. U nas leci 30 tydzien, malutka rosnie i rozrabia w brzuchu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość dorota
Wiele jest klinik, które zajmują sie niepłodnością. Ja zmieniłam na Invimed i uważam, ze to była bardzo dobra decyzja. Lekarze zupełnie inaczej do sprawy podchodź, informują mnie o wszystkim, kierują na badania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny jestem w totalnym szoku :) Czekałam sobie spokojnie na miesiączkę- dzisiaj mam 37 dc. Zaplanowałam usg piersi, w planach miałam powtórkę badań tarczycy. We wrześniu chciałam zrobić histeroskopie. Wczoraj od niechcenia kupiłam test i tak samo od niechcenia go zrobiłam. I co? DWIE GRUBE KRECHY :) Boże mam nadzieję, że test mnie nie oszukał. Jutro powtarzam test a w poniedziałek lecę na betę. Zaciskajcie kciuki, bo nie mam żadnych objawów oprócz tego, że śnią mi się same pozytywne testy ciążowe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Betka jak to przeczytalam to zamarlam, bo wczoraj pomyslalam o Tobie ze może nie piszesz bo naturalnie zaszlas w ciążę i niedlugo nas o tym poinformujesz. To niesamowity zbieg okoliczności i jakas telepatia. Cudowna wiadomość , jeśli ja na odleglosc to wyczailam to na pewno będzie ciąża. Minia 30. Duże kciuki kochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
Betka, ale super wiadomosc!!!! Psioszka, jak tam mamusiu sobie radzisz? Megide, zagladasz tu? Mohjito, co u ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrocka
Betka, cuda sie zdarzja jednak! Oby wiecej takich cudow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Super , super dogonilas nas kochana i jest nas prawie Caly komplet, czekamy na was dziewczyny jeszcze, prędzej czy później wszystkie będziemy mamami. szczesciara jak samopoczucie? Psioszka napisz jak znajdziesz czas co tam u was. Minia 30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×