Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość okawango

Pytanie czy to jest przyjaźń, czy..

Polecane posty

Gość oliwia 06
tak to prawda sa takie stany , zwłaszcza jak masz jakies trudności i potrzebujesz ..pogadac bess , dasz radę , będzie to trwalo troszke , ale dobrze zrobiłaś!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakie znaki
do kolega z pracy: czy jeśli facet który się mną interesuje tzn gapi sie na mnie kiedy mnie widzi...a ja czesto jakby uciekam przed nim ale jestem często w jego pobliżu to czy on moze domyślac sie że mi tez sie podoba...? ogólnie jak on jest w sklepie to zachodze tam, ale patrze mu prosto w oczy po czym uciekam wzrokiem zawstydzona....takich sytuacji było wiele... on jest żonaty i ja tez jestem w związku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakie znaki
ja tez kocham swojego męża ale nie tylko on mi sie podoba;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Linda_24
Przeczytalam przy winku, cichej muzyce i swiecach caly temat. Emocjonalnie do niego podeszlam, bo rowniez jestem w troche podobnej sytuacji. okawango >>> To co przezywacie razem jest piekne, ale dla Ciebie moze skonczyc sie albo tak ze kiedys zerwiecie znajomosc (z powodu przekrczenia granicy, lub z powodu takiego ze nie bedziesz juz umiala byc tylko na etapie przyjazni) i zostaniesz z niczym, jako 30 kilku letnia kobieta, jesli chcesz to dalej ciagnac nie zamykaj sie na innych (chociaz to trudne wiem). Moze tez byc tak ze postawicie wszystko na jedna karte-na Was-stworzycie zwiazek. Tak naprawde wszystko zalatwilaby moze rozmowa. On Cie kocha. Poczatkowo to byla pewnie milosc taka przyjacielska ale teraz juz taka nie jest. Masz na to wszystkie dowody, to ze smutnieje kiedy jestescie blisko fizycznie itd. Jest naprawde wporzadku facetem ze nigdy nie przekroczyl tej linii, chociazby pocalunku, na pewno tego pragnie. On wie ze nie moze tego zrobic bo rodzina. Pytanie czy robi to ze wzgledu na dziecko czy na dziecko i zone, czy ja kocha. Na pewno stac go na to aby sie wyprowadzic, zostawic zonie i dziecku mieszkanie i zyc sam. Z jakiegos powodu nie chce tego zrobic, mysle ze jesli nie chodzi o dziecko (ktore w koncu bedie dorosle i zostanie sam z zona) to boi sie, boi sie ewentualnego zwiazku z Toba, ze teraz jest tak cudownie a moze nie wyjsc jesli bedziecie razem zyc, codzienne sprawy itd. Moze to dla niego taka cudna odskocznia. Rozumiem go, naprawde. Ja jestem w sytuacji takiej ze on jest wolny, a ja w zwiazku, wlasciwie jego oraz mojego partnera poznalam w podobnym czasie, z tym ze ten ktory jest moim partnerem bardziej dzialal i dawal mi do zrozumienia ze zalezy mu na mnie i tak to sie potoczylo, ten drugi jest typem takiego romantyka, niesmialego, ma troche kobieca nature, emocjonalna, zachowywal sie tak powsciagliwie ze myslalam ze mu sie nie podobam, ze mu nie zalezy wiec traktowalam go jak kolege. Od tego czasu minely 2 lata. Z moim partnerem ogolnie jest super, kazdy mowi ze pasujemy do siebie, ze szczesciara ze mnie. Tamten jest moim kolega/przyjacielem, w ciagu tych dwoch lat zrodzilo sie to napiecie, ta bliskosc, on dal mi juz tyle sygnalow ze wiem ze czuje do mnie duzo, ostatnio nawet zaczal rozmowe na ten temat. Ja twardo mowie ze to znajomosc na stopie kolezenskiej ale prawda jest taka ze ja go kocham, kocham jak przyjaciela ale jest to napiecie erotyczne ktore nie daje mi spokoju. Raz przyblizyl usta do moich i popatrzyl mi gleboko w oczy, nie pocalowal. Co ja wtedy poczulam! Klulo mnie w brzuchu przez kilka nastepnych dni i bylam jak w transie. Z tym ze ja sobie go nie wyobrazam jako swojego partnera zyciowego, naprawde. Wiem ze jezeli nic sie nie wydarzy to zaloze rodzine z moim obecnym (jeszcze mi nie spieszno, mam 24 lata) ale znajomosc z tym przyjacielem daje mi taka odskocznie, ci dwaj mezczyzni sa tak totalnie rozni od siebie, jeden daje mi to, drugi co innego. Z partnerem jest codziennosc, wcale nie nudna, jest spontaniczny i pomyslowy, podrozujemy. Ale tamten daje mi wlasnie te emocje, to napiecie, ta niepewnosc, to co normalnie jest w pierwszej fazie chyba kazdego zwiazku ale z czasem to zanika, to dlatego ludzi ciagnie do innych i sa zdrady, pragna tej nutki tajemnicznosci, fascynacji. Ja wiem ze nigdy nie przekrocze tej linii fizycznosci, on tez, moge mu ufac (chyba bardziej niz sobie). Pewnie powinnam zerwac ta znajomosc, ale czuje ze bylaby pewna pustka w moim zyciu, taka czesc ktorej nie zapelni mi moj partner ani nikt inny. Ta przyjazn dziala tez czasem nawet pozytywnie na moj zwiazek bo przyjaciel to typ artysty, romantyka, zyje chwila i marzeniami, nie ma stalej pracy, nie wyobrazam sobie zycia, zwiazku z taka osoba, doceniam wtedy bardziej mojego partnera, to ze jest odpowiedzialny, potrafi podjac odwaznie decyzje, ze moge na niego liczyc, daje mi bezpieczenstwo itd. Z drugiej strony przyjaciel daje mi takie emocje ktorych nigdy nie doswiadczylam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
jakie znaki: Tak, uważam że może się domyślać że Ci się podoba. Szczególnie jeśli jest zdrowym, nie za wiele myślącym heteroseksualnym facetem :-) Weź również pod uwagę, że mężczyźni sa mało spostrzegawczy ale nadrabiają to przekonaniem, że podobają się wielu kobietom - szczególnie tym które sami uważają za atrakcyjne. Więc...niezależnie od tego co robisz, on może uznać że Ci się podoba. Stanu cywilnego do tego nie mieszajmy z oczywistych względów :-) Choć ja często widzę, jak kobiety spuszczają wzrok na mój widok, ale nie biorę tego za oznakę zainteresowania, tylko za oznakę zawstydzenia, szczególnie kiedy kobieta widzi mnie po raz pierwszy w życiu. Nie wszyscy lubią patrzeć prosto w oczy. Ja też nie lubię. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess99 Tak, przez 3 lata. Chodziłem na spacery w pobliże jej miejsca zamieszkania, patrzyłem w jej okno w nadziei, że ją zobaczę, snułem się godzinami po osiedlu bez celu... Pocieszyłem Cię ??? :-) Cóż, przynajmniej nie możesz powiedzieć o sobie, że jesteś niestała w uczuciach :-). A tak już poważniej, to przestań myśleć o tym, co on czuje. Czy Cię kocha czy nie kocha...jakie to ma znaczenie ?? Nie jesteś z nim i nigdy nie będziesz, więc raczej zacznij kombinowac jak sobie pomóc w tym trudnym stanie. Mnie pomaga publiczne wywleczenie uczuć na forum internetowym :-) Może Tobie tez pomoże. Takie miłosne AA. :-) Trzymaj się. Nie masz innego wyjścia, jak wytrzymac to. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
witam Do spotkania nie doszło, nie z mojej winy, On napisał sms..., że nie zdąży wrócic do rodziny. kłamał , tzn tak czuje. Dziś w pracy jest inny niż przed świętami.. jak można się tak zmienić w kilka dni? Czuję, że mnie "olewa", nic sie nie odzywa, siedzi patrzy się w monitor...., czasem śmieje do monitora Tylko, że jest za późno dla mnie...bo ja się zakochałam :( Najpierw na to pozwolił, sam prowokował, sam zaczynał a teraz. Jego zachowania są jak chorągiewka na wietrze........ niczego już nie jestem pewna, poza tym, że go kocham Tacy faci są najgorsi, niby taki wielki przyjaciel, nie pozwoli skrzywdzić, zawsze pomoże, on zaczął ten cały kontekst erotyczny... ja bym się nigdy nie odwarzyła.... ale on nie ma sumienia, sam mi kiedyś napisał, że nie ma sumienia :( Pozdrawiam miłego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
jeszcze napisałąm z błędem ..., że nie zdąży wrócic OD rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Smutna Kobieto Moim zdaniem, to on ma wyrzuty sumienia. Skłamał, bo wiedział, że jeśli się spotkacie to skończy się tak samo.. W sumie to dobrze o nim świadczy że odwołał spotkanie. Tak mi się wydaje, ale myślę rownież, że powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Chociaż on pewnie będzie takiej rozmowy unikał.:( Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Kolego z pracy No pocieszyłeś mnie nie powiem...trzy lata mowisz, chyba mnie nie doceniasz..:) A poważnie to dobrze chociaż usłyszeć, że k i e d y ś jednak przejdzie. Mam do Ciebie pytanie Napisałeś wcześniej, że chcesz zmienić pracę. Zamierzasz wcześniej z nią porozmawiać, o tym co czujesz? Czy chcesz to tak zostawić? Mnie teraz ciągle gnębi, że z nim nie porozmawiałam. Najpierw dziwnie się zachowywałam, a potem to nagłe odejście. Z drugiej strony jak myślałam kiedyś, czy myślę teraz o takiej rozmowie,to strach mnie paraliżuje. Z rożnych powodow. Muszę się przyznać, że przez jakiś czas śledziłam jego losy, bo trochę go jest w internecie. Z tego co widziałam, to pogrążył się bardzo w rożnych ekstremalnych rozrywkach, każdy wekend poza domem, bez żony... Teraz już nie śledzę jego losow, od niedawna, zbyt dużo mnie to kosztowało.. Na mnie też chyba dobrze działa takie wywlekanie na forum:) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess99 Nie, nie zamierzam z nią rozmawiać na ten temat. Chcę jak najszybciej odejść, bez pożegnań (których nie znoszę), bez rozmów. Zresztą co miałbym jej powiedzieć? Ja nie szukam nowego związku, w żadnej formie a szczególnie w formie tzw. boków. Nie interesuje mnie właściwie też, czy coś czuje do mnie. Traktuję moją sytuacje jako stan chorobowy z którym walczę. Jestem nawet nieco zirytowany na siebie za to, że jestem za słaby żeby powiedzieć "nie kokietuj mnie, nie chcę takich relacji w pracy"...Ale z drugiej strony po czyms takim atmosfera też by siadła, więc i tak źle i tak niedobrze. Poza tym pracę zmieniam głównie z innych przyczyn, więc ten problem rozwiąże się niejako przy okazji. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Kolego z pracy Nie jesteś słaby, nie znam Cię ale wydaje mi się, że jesteś po prostu porządnym facetem i dokonujesz uczciwego wyboru. Kim byś był, gdybyś to zrobił żonie, wiem że takie sytuacje zdarzają się, ale ja bym chyba nie mogła spojrzeć w lustro. Piszesz, że nic dla Ciebie nie znaczy, to masz dobrze, choć z drugiej strony skąd ten stan chorobowy...Czegoś tu nie rozumiem. Ja też to głownie zrobiłam dla męża, bo wiem jak bardzo mnie kocha i po prostu nie mogłam inaczej. Z jednej strony się cieszę, z drugiej cierpię jak cholera. I wczorajsze słowa mojego męża "byłaś z nami całe święta ciałem ale nie duchem", sparaliżowało mnie kiedy to powiedział, chyba się domyśla i mimo tego wszystkiego jest przy mnie.. Chyba masz rację, żeby nie rozmawiać, nie żegnać się. Opcja zerowa i wywlekanie na forum, tak lepiej. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess99 Jestem nią zauroczony jako kobietą, ale nie jako człowiekiem. Może to dziwnie brzmi, ale tak to chyba wygląda. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Aha, i żeby uprzedzić ewentualne komentarze, nie chodzi o to, abym ją przeleciał. Tak, bardzo dziwnie to wygląda :-) Ale prawdę mówię dziewczyny, jak na spowiedzi :-) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
kolega z pracy -- jesteś wyjątkowy ;) "mojemu" chodziło TYLKO o ty, żeby się ze mną przespać... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Spokoju
Smutna nie smuć się on nie wart jest ani jednej twojej myśli czy łzy. Niestety nie tylko ty padłaś ofiarą takich facecików, którzy myślą aby tylko zaliczyć i kropka. Uwierz mi nie warto... Kolego z pracy. Hmmm intuicja mi mówi, że Twój pomysł jest dobry ale czy idealny? Nie lepiej powiedzieć jej w rost o co ci chodzi? wydaje mi się, że nie jesteś strachliwy. Zauroczenie kobietą jest normalne. To tak jak jak się zauroczyłam obcym mi mężczyzną, tylko teraz powiedz sobie sam jak tamtej to powiedzieć? Bo wydaje mi się, że w jej przypadku samo odejście nie wystarczy. Dla mnie kobieta,która tak ochoczo siada na czyiś kolanach nie ma skrupułów a udaje kokietkę, tym bardziej, że wie pewnie o Twojej żonie. Takie mam przemyslenia wobec Twej sytuacji A co do mojej- powiem Wam jedno- ja wiem, że mu się podobam, ja wiem, że robi się dla mnie wazny- wyczuwam odrazu nawet jak go nie widzę... I nadal nic się nie dzieje... Wrrr!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Spokoju
Smutna nie smuć się on nie wart jest ani jednej twojej myśli czy łzy. Niestety nie tylko ty padłaś ofiarą takich facecików, którzy myślą aby tylko zaliczyć i kropka. Uwierz mi nie warto... Kolego z pracy. Hmmm intuicja mi mówi, że Twój pomysł jest dobry ale czy idealny? Nie lepiej powiedzieć jej w rost o co ci chodzi? wydaje mi się, że nie jesteś strachliwy. Zauroczenie kobietą jest normalne. To tak jak jak się zauroczyłam obcym mi mężczyzną, tylko teraz powiedz sobie sam jak tamtej to powiedzieć? Bo wydaje mi się, że w jej przypadku samo odejście nie wystarczy. Dla mnie kobieta,która tak ochoczo siada na czyiś kolanach nie ma skrupułów a udaje kokietkę, tym bardziej, że wie pewnie o Twojej żonie. Takie mam przemyslenia wobec Twej sytuacji I tak sobie myślę, że jeśli chodzi o uczica, sprawa niegdy nie jest łatwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Szukająca Spokoju Po co bez potrzeby rzeczy proste komplikować? :-) Ja nawet nie wiem, co ona sobie myśli. W tej chwili nie byłoby dla mnie absolutnie żadnym problemem, żeby poprosić ją na kawę i porozmawiać. Ale jaki z tego pożytek byśmy mieli? Ja takiej rozmowy nie potrzebuję. Załóżmy więc przez chwilę, że ona chce takiej rozmowy - co ja jej mam do zaproponowania? Przyjaźń? :-)... Żadna forma związku nie wchodzi w grę. Jedyne jak jej mogę pomóc, to usunąć się z jej życia. Żadna rozmowa nic tu nie zmieni, wprost przeciwnie, może tylko pogorszyć. Z kolei jeśli rozmowa będzie jej niezbędna, to skoro na moje kolana drogę znalazła, to do rozmowy znajdzie tym bardziej. Nie mówiąc o tym, że cała moja ocena sytuacji może być błędna i dziewczyna po prostu jest bezceremonialną kokietką. Większe cuda się na świecie działy...:-). Naprawdę, moja sytuacja jest najprostsza z wszystkich opisanych na forum. I ma całkiem proste rozwiązanie. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie wszyscy! Szczególnie serdecznie witam Lindę_24 - bardzo dziękuję, świetnie podsumowałaś i rozjaśniłaś moje poplątane myśli, które tu anonimowo mogę wyrażać... Myślę, że masz w pełni rację, a wymienione przez Ciebie warianty to są właśnie możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń. Wcześniej, podobnie jak Jestem po prostu sobą......, bałam się nazwać to, co jest z jego strony, żeby nie zapeszyć (tyle sie na Kafe czyta o bajerujących facetach, którzy sprytnie udają romantyczne zachwyty tylko w celu wiadomym...). Ale trochę juz żyję na tym świecie, w życiu uczuciowym dostałam kilka bolesnych nauczek, i nie mam dziecinnych złudzeń. Ale tu faktycznie widać, że faceta pociągam (gdy pisałaś o tym momencie prawie-pocałunku, przypomniał mi się podobny moment między nami, niesamowicie intensywny, naładowany erotyzmem... i kilka innych, gdy on w ostatnim momencie odsuwał się, jakby mu ktoś nagle wylał na głowę kubeł lodowatej wody), że mnie szanuje, że mu zależy - i że jakoś bardzo go moja osoba cieszy, całkiem bezinteresownie (bo jak pisałam, bywaliśmy już w sytuacjach wymarzonych do dyskretnej zdrady, o której nikt by się nigdy nie dowiedział). I to, jak on się niesamowicie zmienia, gdy jesteśmy razem, także, co dziwne, fizycznie - aż mnie to trochę śmieszy, bo efekt jest niczym z kreskówki. Z poważnego, zdystansowanego faceta o ostrych, napiętych rysach, zmienia się w takiego rozbrajającego dużego dzieciaka o szeroko otwartych, okrągłych, błyszczących oczach z rozszerzonymi źrenicami, i z uśmiechem od ucha do ucha :-) Co chyba najpiękniejsze w tej naszej relacji, o czym jeszcze nie pisałam: on wyszukuje sprawy i rzeczy, które mnie cieszą (skąd bierze niektóre informacje - nie wiem, chyba od wspólnych znajomych) i stara się, żebyśmy robili je razem - co daje mu niesamowitą energię. Nawet, gdy jest potwornie zmęczony i zapracowany. Jeśli mnie coś interesuje, to stara się wszystkiego na ten temat dowiedzieć, pozwala mi być "nauczycielką", ale zarazem sam szuka informacji, żeby towarzyszyć mi w moich zainteresowaniach (i faktycznie zdobywa tę wiedzę nader szybko, prześcigając mnie o zgrozo ;-) ). Gdybym np. powiedziała, że pasjonuję się astronomią, to jeszcze tego samego wieczora ten wariat zawiózłby mnie do obserwatorium, wypytywał pracowników o szczegóły, które nigdy w życiu go nie obchodziły, i wyszedłby stamtąd z naręczem specjalistycznych książek, które studiowałby do następnego spotkania ;-) W takich momentach łatwo zapomnieć, że nie mamy po 16 lat, i że on nie jest wolny... Wszystko to jest cudowne i niezwykłe, zupełnie inne od tych wszystkich relacji z przeszłości, więc tym bardziej boli, że w pewnym momencie trzeba będzie to popsuć w taki czy inny sposób... Ale wiem, że to nie może wiecznie trwać :-( Acha, do wyznań świątecznych jednak nie doszło, bo w jego pracy wydarzyła się w Święta katastrofa, i jakkolwiek on stara się mnie nie obciążać takimi problemami, to widać, że go to bardzo boli, i nasza korespondencja obraca się w tej chwili głownie wokół tego tematu - wszak oboje jesteśmy szalonymi pracoholikami i kochamy nasze pokrewne prace... Lindo, trzymam kciuki za Ciebie. Czy Ci dwaj ważni dla Ciebie mężczyźni się znają? Czy też jest to relacja jakoś zapośredniczona w pracy? Ciekawi mnie to, bo przy wszystkich różnicach sytuacji Twoje emocje przypominają mi moje... Nie zazdroszczę dylematu :-( Jestem po prostu sobą......., fantastycznie, że wróciłaś. Myślę, że masz rację - że ten Twój znajomy też się zakochał, z tego, co piszesz, to też jest takie bezinteresowna radość z kontaktu z drugą osobą (pisząc o bezinteresowności, nie mam tu na myśli jakiegoś platonicznego uczucia, tylko to, że możemy kogoś bardzo pragnąć, ale to, że nie możemy tego pragnienia zrealizować, nie sprawia, że jesteśmy na niego źli, tylko czerpiemy przyjemność z kontaktu i tej drogi, która może do czegoś doprowadzi, a może nie). Mój podczas urlopów i innych wyjazdów z rodzina tez zawzięcie milczy, ale po powrocie już z progu wysyła smsy, że w nocy napisze maila... I pisze, ogromne maile. Więc widocznie stara się rozgraniczać różne sprawy. Nie mam wątpliwości, że jest dobrym, mądrym, oddanym ojcem - co z jednej strony bardzo cenię, a z drugiej budzi to moje skrupuły :-( Bess i Kolego z pracy, dzielni jesteście – trzymam za Was kciuki, na pewno wydarzy się coś takiego, że nie będziecie żałowali swoich trudnych decyzji – tylko upewnicie się w ich słuszności - tak, jak Oliwia i Linoskoczek (prawdziwa twardzielka z Ciebie :-) ). Smutna kobieto, nie daj się! Facet wkrótce powinien pokazać swoją prawdziwą twarz. Pozdrawiam wszystkich serdeczne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Okawango Czytając Twoje wpisy mam wrażenie, że Twoja historia zakończy się dobrze:) Wiele jest wrażliwości w Tobie - tak mi się wydaje, ale też mądrości. Twój przyjaciel dostrzegł to i przy Tobie i dla Ciebie się zmienia. Tak myślę. Myślę też, że jest mu strasznie ciężko, tak jak większości z nas. Zastanawiam się co tak naprawdę wpływa na to jaką drogę wybieramy? Kolego z pracy Ja też myślę, że w Twoim przypadku rozmowa nie jest wskazana.Na Twoim miejscu chyba bym się bała:) Jeśli Cię dobrze zrozumiałam, to znam ten rodzaj kobiety... No ale z drugiej strony to może ona ma taki sposób bycia? Może naprawdę Cię kocha? Myślę jednak, że wcale nie tak łatwo przejść nad takim wyznaniem do porządku dziennego.Nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że Cię to mało obchodzi. Ech, znowu zaczynam łapać doła. Pozdrawiam Wszystkich, trzymajcie się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess Co ma być to będzie :-). Nie mam bladego pojęcia jaki charakter ma jej zainteresowanie mną, więc nie zamierzam wyskakiwać przed szereg. Pewne sprawy się wyjaśnią w styczniu i może w ogóle się okaże, że ona poza kolegą nie widzi we mnie faceta. Czy ja mam za mało realnych problemów, żeby się martwić tymi nieistniejącymi?? :-) Niestety mam inne problemy, więc tymi się zajmę jak przyjdzie na to czas :-) Jedno jest pewne - krzywdy jej nie zrobię, niezależnie od rozwoju sytuacji :-). pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, Bess, dodajesz mi otuchy na Nowy Rok :-) Faktycznie, zmienia się, zmienia... Od samego początku widzę różne jego wady, które długo trzymały mnie na dystans: niecierpliwość, złośliwość, wybuchowość, czasami egocentryzm (równoważone na szczęście całym mnóstwem zalet, jak szczerość, bezpośredniość, odpowiedzialność, niechęć do robienia komuś krzywdy, ogromna pracowitość, bycie otwartym na świat, ciekawym go itp.). Ale on też świetnie zdaje sobie z tych wad sprawę, często o tym mówi, że musi z nimi walczyć, uczyc się trochę innego zachowania. I właściwie od ponad pół roku regularnego kontaktu ani razu te cechy w naszych wspólnych relacjach się nie ujawniły... Więc zobaczymy. Przy takiej relacji, jaka jest na razie, nic nie tracę - wręcz przeciwnie. Czas z nim jest cudowny, tęsknię do kazdego spotkania, ale to nie znaczy, że między spotkaniami siedzę w domu i patrzę na zmianę na jego zdjęcie i wyświetlacz komórki ;-) Mam mnóstwo przyjaciół i znajomych, dużo podróżuję, jestem w ciągłym ruchu, poznaję nieustannie nowych ludzi. Wiem, że gdybym któregoś wieczora wdrapała mu się na kolana i zaczęła całować, to oczywiście by nie odmówił, wszak to zdrowy i obdarzony sporą wyobraźnią i temperamentem facet... Ale taka "zdobycz" nie byłaby wiele warta... I na pewno nie cieszyłabym się nia długo. Myślę, że to musi wyjść tylko i wyłacznie od niego. Jeżeli się zdecyduje na zacieśnienie naszych relacji, to raczej nie będe miała siły, żeby się opierać. Jeżeli się nie zdecyduje, zaakceptuję to. Życzę mu szczęścia i spokoju, a wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby robił coś wbrew sobie... Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×