Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..majutek24

Zostawił mnie chłopak - wesprzyjcie

Polecane posty

Gość porzucona przyszla zona
Jasne, ze nie chce wracac na starych warunkach, zmieniam w sobie duzo i chce by on o tym wiedzial, bo robie to dla niego. Gdyby nie moja wiara w to, ze mam szanse to nie mialabym w ogole juz po co zyc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgetta
przepraszam, ze jestem taka dosadna, ale uwazam, ze powinnas najpierw udowodnic mu, ze sie starasz, ze chcesz sie zmienic a wtedy jesli cie kocha to na pewno wroci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgetta
Przepraszam, wogole sie dzis nie nadaje do doradzania... Sama jestem cholernie rozwalona i nie widze sensu zycia. Boje se byc sama, nie mam sil na szukanie nowego faceta, boje sie ze nastepny znowu mnie rzuci. Czuje sie do dupy i mam ochote ewakuowac sie z tego swiata na jakis czas i wrocic jak bede w lepszym stanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
wlasnie to robie. Udowadniam mu. To nie jest tak, ze codziennie mu jecze, mowie o byle czym. Ja wlasnie cos z soba robie i jak cos sie udaje to mu o tym mowie. On ma do mnie slabosc, wczoraj ja okazal. Teraz uwazam, ze powinnam sie z nim spotkac, pojechac do niego. Ale nie wiem czy on bedzie tego chcial, mysle, ze sie boi, iz po naszym spotkaniu zlamie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
olgetta wiem co czujesz:( Czulam niedawno to samo, nawet mialam glupie mysli. I tez cie niestety nie pociesze, bo bez mojego faceta nie mam po co zyc- sorry nie chce cie dolowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
No to ja wam powiem inaczej. Przed tym facetem którego mam aktualnie miałam innego. Mieliśmy plany, poważne plany. Zdradzał mnie, wybaczałam, nawet ja o powrót prosiłam. To dopiero żałosne, ale był to związek z pierwszej miłości. W końcu powiedział, że mnie nie kocha i wtedy przyjęłam to na klatę. Byłam gorzej niż warzywem. Tylko leżałam i płakałam. Nie jadłam, nie piłam, no mówię wam, dramat. Prawie wylądowałam w szpitalu. Wtem przyszła do mnie przyjaciółka domu. Powiedziała coś, czego nie potrafię wam dokładnie przekazać z racji na stan, ale. Chodziło o to, by potraktować to jako doświadczenie, nowe doświadczenie. Przeznaczenie prędzej czy później zwiąże nas z odpowiednią osobą. A wtedy te doświadczenia na pewno nam pomogą w utrzymaniu na dobrym poziomie tego właściwego związku i nie powtórzyć tych samych błędów. Nie być taką słabą kobietą. Ja już taka nie jestem. Nie biegam za facetem. Mam swój honor i godność. Teraz nie załamujcie się. Jeżeli już wiecie, że nie ma szans. Leczcie się, na wszystkie możliwe sposoby. Prócz tych głupich jak alkohol chociażby. Zmieniajcie się, na lepsze. Nie płaczcie nad sobą. Ta postawa odstrasza nawet przeznaczenie które czeka, aż będziecie na tyle silne i kobiece by przyjąć dobrze nową, dobrą miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
I nie mówcie, że nie macie po co żyć. Dostrzeżcie inne walory w życiu niż tylko miłość. Nie mówcie, że nic bez miłości nie ma sensu i te pierdolenie. Wszystkiemu da się nadać sens i tylko czekać, aż ktoś zainteresuje się taką cudowną kobietą. Bo nie wierzę, by któraś z was była puszczalska, albo niewarta szczęścia, yup.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgetta
Ja jestem bardzo silna osoba, wiem to nie od dzis. Ale na zewnatrz. Potrafie walczyc z przeciwnosciami losu, nie przejmowac sie za bardzo problemami, rozwiazywac je. Jestem za granica 5 lat, przeszlam tu nie raz przez pieklo i to zarowno z facetami (bylam bita, ponizana, ladowalam na bruku), jak i z praca (nie dawalam sobie rady z pieczeniem bulek haha) ale teraz mam super prace i wszystko zawdzieczam tylko i wylacznie sobie. I mimo, ze na zewnatrz tak ludzie mnie widza w srodku jestem bardzo delikatna i cierpie, boje sie. I jutro pojde do pracy i pokaze znowu wszystkim jak to mam gdzies, ze mijam mojego bylego na kazdym kroku, bede sie nawet slicznie do niego usmiechac i udawac, ze juz to calkiem zaakceptowalam. I ludzie z zewnatrz nie wiedza nawet, ze cos przezywam. Nie przyznaje sie do swoich emocji. Dlatego nikt nawet nie widzi potrzeby wspierania mnie - bo ona przeciez jest taka silna i swietnie daje sobie rade. A ja nie umiem prosic o pomoc i jedyne miejsce, gdzie potrafie sie wygadac jest tutaj, na necie gdzie nikt mnie nie zna. I cierpie w samotnosci i ciszy. A to boli jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na taki stan chyba nie ma dobrej, jedynej recepty. Każdy przeżywa to inaczej. U mnie minęło już 7 miesięcy i pomimo tego, że zrozumiała wiele rzeczy, częściowo pogodziłam się z tym co się stało, mam fatalne dni, takie jak np. wczoraj. Ale mam nadzieję, że będzie ich coraz mniej. Jeśli człowiek próbuje na siłę walczyć ze smutkiem to tez nie ma sensu, bo to kiedyś wróci ze zdwojoną siłą. Ja liczę że za jakiś czas wszystko się jakoś ułoży każdej z nas. Trzymaj się ciepło i nie załamuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
A ja z kolei potrafię podołać wszystkiemu na najwyższych obrotach z najwyższymi osiągami gdy wspiera mnie ukochany. I nic tego nie jest w stanie zastąpić, ani nic w takim momencie nie jest w stanie mnie złamać. Jak tego nie ma to po prostu.. nie robię nic. Nie spędzajcie weekendu same! Pod żadnym pozorem. Jak nie ma szans na powrót to leczcie się jak tylko się da. Oczywiście bez pakowania się innym do łóżka itd. Znajdźcie sobie jakąś pasję. Albo kontynuujcie coś, co przez faceta musiałyście odstawić. Należy dostrzec pozytywne strony tego, że się nikogo nie ma, ot. Bo wszystko ma swoje dobre strony! Jesteście wierzące? Bo jeśli tak to powiem wam, co też już raz usłyszałam.. Tylko na najsilniejszych spadają nieszczęścia. Bóg zsyła na ludzi to, co wie, że zniosą. Więc nawet jeżeli podczas życia na ziemi coś się nie udaje, to wiedzcie, że otrzymacie rekompensatę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Naboobku, jak się czujesz? :3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Cześć dziewczynki, witaj Naboobek, jesteś mi bardzo bliska przez tę historię i wiedz, że często myślę o Tobie ciepło, mam głęboką nadzieję, że pozytywne wibracje zrobią swoje, prędzej czy później :) Ksesiaaa, bardzo mądrze piszesz, tak zrozumiale i jasno. Widać, że masz poukładane w główce. To ważne żeby się wspierać. Chyba takich przeżyć nie zrozumie nikt kto się w swoim życiu nie otarł o takie przykrości. Wyobraźcie sobie, że ja mam w swoim otoczeniu raczej szczęśliwe małżeństwa, udane pary i dla nich takie dylematy, przeżycia, bolączki duszy, często nieustanne są jak kosmos. Głodnego syty nie zrozumie. Pozdrawiam Was gorąco :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
Ksesiaaa, przypomniała mi się historia Hioba. Sto lat temu w szkole się o tym uczyliśmy ale utkwiło mi to w pamięci bo on stracił dzieci, wszystko. Sama po sobie wiem, że jak tracisz to co najbardziej kochasz to czujesz taki ból w sercu, że niemal oszaleć idzie. Codzienność jest nie do zniesienia. Traciłam niemal zdrowy rozum, rozsądek, łatwo wtedy zbłądzić. Trzeba mieć wyjątkową siłę w sobie żeby nie upaść, moralnie, ekonomicznie i w każdy inny sposób. Ale ta siła to chyba też dar, ona nie bierze się znikąd. Jest jak iskierka w naszych sercach i tylko odpowiedni, wyważony podmuch wyzwala tajemnicza moc ale też może zgasić żar jeśli będzie zbyt gwałtowny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek guptasek
Odrzuconaaaa- Widzę, że te 9 lat to jakaś "magiczna granica" na zakończenie związku. U mnie to samo, pisałam o tym wcześniej. Nie załamuj się. Wiem, łatwo się mówi, ale z miłości się nie umiera, da się ze złamanym sercem żyć. Jest ciężko, inaczej, ale trzeba wierzyć, że najlepsze przed nami. U mnie minęło tylko 1,5 miesiąca, ale zaczęłam się znów uśmiechać, spotykać się ze znajomymi. Też mnie przeraża to, że może już nikogo nie znajdę, ale słyszę słowa pocieszenia, że jestem młoda i Ty też. Damy radę. U mnie to też była ta pierwsza, młodzieńcza miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Oczywiście, że jesteście młode. Czytałyście może "Balsam dla duszy Historie miłosne"? To było takie szczęśliwe, że płakałam jak głupia. Ale wyobraźcie sobie, że macie już 3 dzieci, wątpliwe zarobki i 20 lat małżeństwa, a tu mąż umiera na raka niemalże bez zapowiedzi. Potem trzeba wyżywić rodzinę, utrzymać jakoś te dzieci, by nie płakały, cierpi się jeszcze samemu. A takie kobiety znajdują inną miłość. Na miłość nigdy również nie jest za późno. Ludzie +60 się łączą w parki.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
A odnośnie tego Hioba. Hiob nie zwątpił. Mimo wszystko. Dostał potem to co miał i rekompensatę, dużą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek guptasek
No na miłość nigdy nie jest za późno. Moja sąsiadka, kobieta po 50-tce, ma już 3 faceta. Nie mam pojęcia jak ona to robi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
ja sobie już nie wyobrażam ułożyć życia z innym mężczyzną. Po prostu nie nie da rady, wiem to raczej na pewno. I to mnie paradoksalnie już nawet nie martwi że będę sama tylko ten ból w sercu. Chciała bym go nie czuć tak intensywnie bo on mi bardzo przeszkadza w życiu codziennym a jestem przede wszystkim matką, przewodniczką życia dla małego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Mówiłam tak samo po pierwszym facecie. To jest za przeproszeniem gówno prawda i jeszcze będziesz szczęśliwa u boku kogo innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek guptasek
Thiara- Nigdy nie mów nigdy. A może poznasz już w niedługim czasie kogoś tak wspaniałego, że Twój były niech się przy nim schowa??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek guptasek
Ksesiaaa- Masz rację. Ja nie wiem dlaczego, ale całą sobą czuję, że jeszcze będę szczęśliwa. Mam jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że wszystko się ułoży, na lepsze, a to co mi się przytrafiło, to był znak od Boga. Nie umiem tego wyrazić w słowach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thiara
nie wiem czy chciałabym jeszcze raz zaznać szczęścia w związku miłosnym z facetem a potem poznać cały wachlarz bólu rozstania? Rozwód pokazał mi jak bogata może być osobowość faceta, ile może on kryć twarzy, ile masek nosi na licu, ile kryje się w człowieku niegodziwości, lisiej walki. Brakuje mi kogoś bliskiego, nie zaprzeczam temu ale dostałam tak mocno po pupie, ten odcisk mam mocno wyryty w psychice. Dzisiaj w domku odświeżę sobie historie Hioba, może potrzeba mi lekcji pokory wobec mądrości życia samego w sobie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Nie kochanie, przy tym właściwym nie doznasz bólu z okazji rozstania. Chyba, że umrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
witajcie dziewczyny:) Ja jeszcze wczoraj pisalam tu, ze sie staram go odzyskac, a dzis wiem, ze to bez sensu. Rozmawialam z nim dlugo i mamy sie spotkac, ale wciaz daje mi do zrozumienia, ze popelnilam za duzo bledow. I tak dzis siedzac, pijac wino, placzac doszlam do wniosku, ze chyba sie poddaje. Spotkam sie z nim by mu oddac pierscionek i tylko tyle juz z mojej strony. Boli okropnie, bo nie wyobrazam sobie zycia z innym, z nikim juz nie poczuje tego. Ale to bez znaczenia, bo juz nie chce z nikim byc, to jego zona chcialam byc, z nim miec dziecko i nie, juz nie uwierze ze bedzie ktos warty moich uczuc. Dla mnie wszystko sie juz skonczylo, choc pewnie niejedna doszukalaby sie nadziei w tym co on mi mowi. Zastanowilam sie nad naszym zwiazkiem kolejny raz, przypomnialam sobie co czulam wczesniej i wypisalam wszystkie za i przeciw patrzac nie z perspektywy obecnej, a tej kiedy z nim bylam. I zdziwilo mnie bardzo, ze tego przeciw bylo tak sporo. Teraz bede sie starala o to by sie tylko z nim spotkac i pokazac mu, ze mam klase. Tylko tyle mi zostalo. A potem to juz chyba sznur na szyje i koniec zycia:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Nie, poczujesz się jeszcze lepiej. Nie chcę się powtarzać. Przeczytaj ostatnie kilka moich postów. Będę robić jako motywator dla was, ot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
czytalam, ale to bez sensu jak dla mnie. Juz wiem, ze nigdy nie wyjde za maz, nie bede miec dziecka, o ktore tak sie staralismy ostatnio. To juz mnie nie spotka i najwyzszy czas pogodzic sie z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
Ksesiaaa pisalas o pasjach, o nie spedzaniu w samotnosci weekendow itd. Co z tego, ze mam pasje jak nie mam za co ich realizowac, co z tego, ze chetnie bym wyszla na drinka z kolezanka ze szkoly sredniej jak nie mam za co? Co z tego, ze chcialabym sie czyms zajac jak nie mam czym? Zostawilam dla niego wszystko, szukam pracy i nic, bo poprzednia, ktora byla fuksem rzucilam, bo mialam pracowac w miejscu gdzie razem mielismy mieszkac. Mialam tam zalatwiona prace, a teraz co mam? No po prostu nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ksesiaaa
Nieprawda. Może lubisz rysować? Kartka i ołówek. :) Zdaję sobie sprawę z tego jaki dramat przeżywasz. Ale nie mów, że z nikim innym nie będziesz mieć dziecka i nie ułożysz sobie życia. Jeszcze jak wrócisz myślami do tego gadania to będziesz się śmiać, zapewniam. A pieniądze. Byłaś od niego uzależniona finansowo? Tak nie wolno, nawet po ślubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porzucona przyszla zona
ja rysowac? hehe dzieki za poprawe humoru:) Nie umiem rysowac, wycinac ani nic z tych rzeczy, nie mam zmyslu artystycznego. Lubie za to plywac, a to kosztuje. Uzalezniona finansowo? Hmm... Nie, po prostu rzucilam prace, bo mialam uczyc sie jezyka, zrobic prawo jazdy. Nie mam wiec juz pieniedzy. Jezyka sie nie naucze, bo wydalam oszczednosci na prawko, a reszte wplacilam na pierwszy kurs nauki jezyka. I tak oto nie mam nic, nawet oszczednosci. On mial oplacic moj drugi poziom kursu i deklaruje sie, ze da mi te pieniadze bym miala za co zyc, ale ja nie chce. Nie mam pracy, rachunki sie nie oplaca, nie mam mieszkania, nie mam juz nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×