Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość co za gość..

Byłyście kiedyś z facetem,który jest narcyzem?

Polecane posty

Gość gość
powiedziałabyś nam może jak o nim zapomniałaś...ja tez nie mogę pogodzić sie z tym że ktoś kogo tak kochałam on też był blisko i codziennie może tak nagle wyrzucić Cie ze swojego zycia. czy oni nie mają uczuc czy nikt im nie podpowiada ze coś nie tak zrobiłeś, czy nawet z ludzkiego odruchu zapytac co się dzieje z ta osobą? Czy byłyśmy tak podleze nie chcą nas znac...Nie rozumiem ICH Mam ochotę czasem zadzwonic i tak po ludzku sie spytac czemu tak postapil i ze za kazdym zerwanym zwiazkiem pali mosty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszoskoczk
obrucił się na pięcie,ale ogonkiem merda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba ciężko :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konanonanista
truskawkowe pole

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosiak1234
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi... I ja rownież natrafilam na psychopatę narcyza. Na początku było wspaniałe, jego szarmanckie zachowanie, komplementy, wykształcony, świetna praca, samochód , mieszkanie...wydawało mi się ze złapałam Pana Boga za nogi. Jakieś pierwsze symptomy jego dziwnego zachowania zauważyłam po jakiś 6 miesiącach. Jakieś problemy o byle co, co kończyło sie ze nie chciał ze mna rozmawiac, jak dzwoniłam to nie odbierał, odrzucał telefony a pozniej nawal smsow. Ja przepraszalam , ale jak juz odzewu nie widziałam to dawałam sobie spokój, pozniej po jakimś czasie wielomiany pan sie odezwał. Najlepsze jest to jak ze mna zakończył. Wszystko było ok, nic nie wskazywało na to ze zakończy związek. A stało sie tak ze nakrywam go na kłamstwie i tylko zapytałam czy rzeczywiście tak było. On najpierw mnie obwinił, ze go oskarżamy , i sie wyłączył. Próbowałam dzwonić, standardowo odrzucał telefony, a pozniej smsy ze nie mamy o czym rozmawiac, ze mam sobie słuchać koleżanek... wielmozny Pan nie odzywał sie pare dni, ja juz nie wytrzymałam i napisałam plaszczacego smsa zeby sie określił czy to koniec czy co...wiec napisał ze tak, ze może to mnie nauczy ufać ludziom a nie koleżankom. czy to rownież standardowe zachowanie narcyza? Dodam jeszcze ze mimo ze byłam starsza to w tym zwiazku czułam sie jakby głupsza i młodsza. Mówił ze nie może byc dla mnie za dobry bo odejdę. Na początku byłam dla niego piękna, a pozniej zwracał mi uwagę a ze perfumy śmierdzą moje, ze co ja mam na sobie za spodnie, ze dlaczego nie mam pomalowanej kreski, ze dziwnie bez niej wyglądam, uważał ze kobiety są głupie. Żył ponad stan, wszystko w kredycie, ale musiał mieć zeby pokazać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malinka_malwinka
Ostatnio tego doświadczyłam... Szczerze to ciekawa jestem ile ten gość zranił kobiet. Mnie udało się omotać po 3 m-cach i wtedy mi powiedział, że w ogóle nie byliśmy w związku :) Nic to, że mówił/pisał, że kocha... Że zasypiałam i budziłam się obok niego :) RK, gość obecnie przed 50-tką, z wawy. Wiem, że regularnie miał kilka kobiet. Następna to jakaś młodziutka kelnerka, a przede mną babka prowadząca własną firmę, chyba dla niego się rozstała z mężem. Równolegle kilka innych, które nazywał "koleżankami"... Kobiety często wykształcone, niezależne. Czasem ładne (widziałam zdjęcia byłych), czasem pasztety jakich mało... Mi właściwie popsuł z 2 tygodnie życia, bo wtedy zrobiło się kiepsko. Ale ja nie duszę emocji, wyrzuciłam pretensje i nagle z niego wyskoczył potwór. Gdy odcięłam się, on wrócił do słodzenia. W końcu miałam dość rzucania mięsem przez telefon. Niech się goni! Czasem zastanawiam się ile nas, pokrzywdzonych przez tego dupka jest... 2 bez trudu mogę znaleźć, ale nie chcę im nawet przypominać o koszmarze jaki pewnie był i ich udziałem. Może tutaj jest ktoś taki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam taką matkę. Uciekajcie od narcyzów jak najdalej, będą Wami napipulować, wmawiać Wam różne rzeczy, krytykować i niszczyć poczucie własnej wartości. By sami mogli poczuć się lepszymi i by zdawało im się, że od nich nie odejdziecie. No chyba że macie ochotę na piekiełko na ziemi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 2014
Ja np. nie mogłam nosić spodni tzn. mogłam, ale tylko do pracy czy tam gdzieś. Na spotkanie z nim musiałam wkładać sukienkę albo spódniczkę. Często z nim zrywałam, więc gdy po jakimś czasie dzwonił jednak do mnie, to w jakimś sensie czułam się panią sytuacji i specjalnie wkładałam spodnie. Od wejścia do samochodu już słyszałam odpowiedni komentarz np. chyba ci odp********o, znowu ubrałaś spodnie, a były to słowa na przywitanie po dwóch albo trzech miesiącach cichych dni ( zawsze mniej więcej tyle czasu trwała jego kara, czyli ja zrywałam, potem była wielotygodniowa kara milczenia, ja też się nie odzywałam, bo zawsze wiedziałam, że prędzej czy później on się odezwie- i tak było), raz śmiejąc się powiedziałam, że dobrze, to ja w takim razie pójde do domu się przebrać i wyobraźcie sobie, że on zgodził sie na to. Poszłam do domu i włożyłam spódniczkę, a po powrocie zostałam pochwalona i całe spotkanie był dla mnie bardzo miły. Następnego dnia już nie odebrał telefonu, nie oddzwoinił- więc znowu miałam karę. poszło, tym razem, o spodnie, a zaznaczam, że nigdy nigdzie mnie nie zabierał, zawsze jechaliśmy do niego, więc na dobrą sprawę mogłabym wyjść do niego nawet i w dresie, bo co to za różnica. To jeden z przykładów chorych wymagań ze strony takich facetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cayene24
Dziewczyny... Czytam co piszecie i niestety muszę przyznać, że mi też chyba trafił się narcyz. Jesteśmy razem 10 miesięcy i ostatnio nam się nie układało, nie mogłam zrozumieć dlaczego. Na początku podobnie jak Wy zostałam przedstawiona rodzinie i wszystko było super. Po 3 miesiącach zamieszkaliśmy razem u niego. Ja się bardzo starałam, a że chodziłam do pracy na pół etatu to zawsze ładnie posprzątałam, poprasowałam koszule itp. Jedynie nie gotowałam, bo on się w tym spełnia. Później okazało się, że niestety nie mogę liczyć na wsparcie i empatię, bo on po prostu tego nie umie i nie rozumie. Gdy miałam doła i płakałam on mnie nie przytulił tylko wyszedł z pokoju udając, że nie widzi, gdy byłam chora i trafiłam do szpitala jego mama zapytała go czy "sobie ode mnie odpoczął?" Po kilku kłótniach oznajmił mi, że coś się w naszej relacji zmieniło i on nie chce mieć ze mną dzieci w przyszłości i on nie wie czy to mu się kiedyś zmieni. Zabolało, bo mi bardzo zależy żeby stworzyć w przyszłości pełną rodzinę. Wtedy wyprowadziłam się. Oczywiście mój partner ma wiele pasji i ja nie mam prawa go ograniczać - treningi 4 razy w tyg po pracy, a później jest zmęczony więc nie możemy się spotkać, niedziela jest dniem, który spędza u rodziców dla mnie zostają 2 dni w tyg w które ewentualnie znajdzie czas, jeśli będziemy robić to na co ma ochotę. Inną pasją są podróże, dlatego na wakacje zaplanował sobie wyjazd (beze mnie i bez ustalenia/rozmowy ze mną) na 6 tyg. - na szczęście nie doszedł on do skutku, ale to nie ze względu na mnie. Co to czułość i poczucie bycia kochanym dawno już zapomniałam. On też jest zdania, że nie można być dla kobiety zbyt dobrym. I również nie potrafię odejść... To niesamowite, bo nigdy nie miałam z tym problemu, a teraz wydaje mi się, że świat się skończy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio z mojego chłopaka wychodzi taki "narcyz". Mieszkam z nim, więc cały czas to widzę. Rzeczywiście, jak było wspominane, można "dostać na głowę".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na mojej drodze zawsze stały takie "mężczyzny" i zakochałam też się w narcyzie,jego życie,jego pasje,on on on... wszystko było zawsze ważniejsze,dla mnie zostawały chwile czyli i tak byłam sama,więc nic się nie zmieniło oprócz tego ,że kocham na odległość,tak też można ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
otoz kochane, tez bylam z kims takim: -non stop krytykowal, a to jestem za gruba, nie tak sie ubieram, nie tak zachowuje... zanizal moja samoocene mocno - ciagle pokazywal ze jest lepszy ode mnie... raz nawet uslyszalam ze jest lepsza liga niz ja :D - mimo ze mamy od siebie 10min drogi widywalismy sie raz w tyg bo on ma obowiazki a ja tego nie rozumiem :D (oboje pracujemy) - masa kolezaneczek, zdjecia z nimi na fb, ze mna nie chcial ;) - porownywanie mnie do innych kobiet - ponizanie mnie - ciagle podkreslanie ze ma wiecej kasy niz ja( ma bardzo bogatych rodzicow, ja nie) - a na koniec zostawil mnie bo 'ze mna nigdy przyszlosci nie bedzie, ciagle trwam w jednym miejscu' ;) dodam ze ja sama na siebie ciezko pracuje, on pracuje 2,3 dni w tyg w firmie ojca i jest po tym opor zmeczony caly tydzien :D wszystko dostaje na tacy, ja nie. uslyszalam tez przy rozstaniu ze ja bede klepac biede a on bedzie bogaty. teraz mi powiedzcie, jak moglam byc z kims takim? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narcyzm po Narcyzie
Tak, byłam w związku z narcyzem 5 lat. W skrócie: jego stała chęć wolności, brak deklaracji, nocne eskapady, brak tłumaczeń/wyjaśnień, nerwy o zadawane pytania, samotne wakacje w gronie kolegów, flirty, kobiety na boku, zdrady, tysiące różnych zainteresowań zmieniających się jak w kalejdoskopie (nic na dłużej, żadnej szczerej pasji). Do tego poglądy, jaka to kobieta nie powinna być - tajemnicza, nie uzewnętrzniać się, nie okazywać żadnych smutków, nie mieć gorszych dni. Wieczne oczekiwania i brak pełnej akceptacji. Związek to ciągłe przyciąganie i odpychanie - rozstawanie się, dobijanie, gdy próbowałam "ratować relację"/rozmawiać, zwalanie całej winy na mnie, a gdy odpuszczałam (bo przychodziły i takie momenty), nagle się zjawiał z bukietem kwiatów, przeprosinami, błagał o jeszcze jedną szansę. U mnie uzależnienie trwało równe 5 lat. Przez cały ten czas dawałam się "urabiać". Po każdej obietnicy poprawy, wracałam. Aż... nagle... coś we mnie pękło. Kolejne, sama nie wiem, które to już rozstanie i BUM. Nie chcę, nie potrzebuję go. (do tego doszło jeszcze jego afiszowanie się z nową dziewczyną na portalach społecznościowych. To również mi pomogło, bo tych upokorzeń było już zbyt wiele). Później, mimo że miał już tę nową kobietę, pisał, manipulował... Dopytywał, czy kogoś mam, wspominał "stare dobre czasy", starał się mnie ponownie wciągnąć w to bagno, a kiedy zauważył, że jednak tym razem jestem asertywna, znów mieszał mnie z błotem i opowiadał, jak to mu się świetnie z nową partnerką nie układa(?!). Tak więc u mnie przeszło to ...hmm.. naturalnie. Moja cierpliwość po prostu się skończyła. Nieco dojrzałam. Pozwoliłam sobie na porażkę, do której nie chciałam się przyznać (wiecie, miało być "forever"). I poszłam na przód - bez większych problemów. Tzn. tak mi się zdawało. Za to teraz... po 6. latach od zakończenia starego związku, ponad 5. nowego... znów dostrzegam narcyza, ale... w sobie. Tyle że u kobiet objawia się to chyba odrobinę odmiennie. Przynajmniej w moim odczuciu mój narcyzm nie wygląda dokładnie tak samo, jak to było w przypadku poprzedniego "partnera". Choć nie powiem, męczy i jest destrukcyjny. Tym bardziej, kiedy zaczynasz sobie zdawać sprawę z tego zaburzenia osobowości. I masz Ci babo placek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cayene24
Fajnie, ze można się wygadać, bo już wariowałam. Łapałam się na tym, że na spotkaniach ze znajomymi temat był tylko jeden, zadręczałam wszystkich moimi problemami, bo o niczym innym nie potrafiłam myśleć. Ryczałam w pracy, teraz trochę wrzuciłam na luz i chciałabym się rozstać, ale cały czas przychodzi myśl, że znajdzie inną która go ustawi a ja będę żałować :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cayene24
"W skrócie: jego stała chęć wolności, brak deklaracji, nocne eskapady, brak tłumaczeń/wyjaśnień, nerwy o zadawane pytania, samotne wakacje w gronie kolegów, flirty, kobiety na boku" "Pozwoliłam sobie na porażkę, do której nie chciałam się przyznać (wiecie, miało być "forever")" Oj tak, dokładnie tak samo, te same zachowania, a ja też cały czas nie chcę pozwolić sobie na tę porażkę... Czasem myślę, że jemu faktycznie w jakiś sposób zależy na mnie, tylko, że nie potrafi inaczej, co myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
narcyz nie posiada uczuc jak normalny czlowiek, chlodno kalkuluje,nie czuje-pamietaj. moj na poczatku kwiatki itd po pol roku wyszlo szydlo z worka ;d

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To moj byl narcyz uczuciowy jednak,a demony byc moze z dziecinstwa wplywaly na jego zycie,a tym samym moje.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Narcyzm po Narcyzie
cayene, ciężko powiedzieć i wszystko zależy chyba od osoby i od tego jak mocny jest rys narcystyczny. Z mojej perspektywy, tzn. z perspektywy osoby, której przyszło się zmierzyć z tym zaburzeniem, narcyz potrafi być chłodny i okrutny, ale nie zawsze czyni to świadomie. Niekiedy jest zagubiony, szczególnie, gdy zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że coś jest jednak nie tak (głównie w przypadku kobiet, które częściej zgłaszają się na terapię). Mężczyźni zdają się być bardziej wyrachowani, bo rzadko kiedy przyznają się do błędu i jakichś nieprawidłowości. Dla nich TEMATU po prostu nie ma i "czego Ty w ogóle chcesz ode mnie kobieto?!" W mojej osobistej opinii (tak z mojego osobistego doświadczenia) mnie się wydaję, że kocham swojego partnera, jest mi bliski, idealny dla mnie, mamy podobny światopogląd... a jednocześnie czegoś mi w nim ciągle brakuje. Mimo to nadal z nim jestem, bezustannie się go trzymam, jestem wierna, nie chce go skrzywdzić, ale czasem się z tym męczę... Lubię, gdy inni mężczyźni zwracają na mnie uwagę, flirtuje z nimi, ale w sposób "wiem, że chcielibyście mnie mieć, ale nie uda się wam". Czasami mam momenty koncentracji na innym osobniku (czysto platoniczne, nawet sam zainteresowany nie wie)... ale jest to chwilowe i dość szybko przechodzi. Następnie nadal liczy się dla mnie tylko partner i ta sielanka potrafi trwać pół roku-rok... (Dodam, że takich problemów nie miałam w związku z poprzednim chłopakiem - bardzo silnym narcyzem, kiedy jeszcze u siebie nie dostrzegałam żadnych nieprawidłowości. No, a druga sprawa, że ja jeszcze jako tako się kontroluję, nie zdradzam fizycznie, ani emocjonalnie... Za to mężczyznom narcyzom chyba trudniej się po prostu oprzeć pokusie). Obecnie jako nieco bardziej świadomy narcyz przeżywam wewnętrzną walkę. Męczę się ze swoim perfekcjonizmem, wymaganiami, potrzebą bycia NAJ we wszystkim. Nie potrafię nie dążyć do ideału, a przy tym wszystkim permanentnie czuję się INNA od wszystkich. Nigdzie nie pasuję. To przytłacza. Jednakowoż na zakończenie dodam, że nie chcę tu bronić nikogo. Każdy przypadek jest nieco inny. Musisz jednak zdawać sobie sprawę, że niekiedy przychodzi taki moment, że trzeba pomyśleć nieco egoistycznie, wyłącznie o swoim szczęściu... ale tak bardziej przyszłościowo, perspektywistycznie. Postaraj się obiektywnie skupić na sobie i na tym, jak sobie wyobrażasz dalsze życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żeby być z takim facetem, to samemu trzeba mieć coś nie tak z psychiką. Poczytajcie sobie "Kobiety, które kochają za bardzo" polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heh, mnie chyba ciągnie do takich choć mam w domu świetnego faceta. Jakies 2 lata temu zaczęłam znajomość z jednym narcyzem - spodobał mi się od pierwszego wejrzenia i po czasie uznałam, że co mi tam, poznam go bliżej. Im bliżej go poznawałam tym bardziej się wkręcałam, nie mogłam uwierzyć, że taki przystojny facet, który tak dobrze zarabia i ma poukładane w głowie może być taki niepewny siebie! Postanowiłam go dowartościować troszkę, na początku tak go onieśmielałam, że nie mógł sklecić zdania, co mi tez imponowało, ale szybko mu przeszło albo ja przesadziłam z tym dowartościowywaniem, bo zmienił się nie do poznania. Wyszedł z niego burak i pozer, o! Niestety musiałam pożegnać się z tym panem, cierpiałam, tęskniłam, ale byłam twarda, przeszło mi nagle samo jak poznałam kolejnego faceta - oczywiście kolejnego narcyza. Biedny nierozumiany przez nikogo miś, nikt go nie docenia, a on tak się stara, z innymi prawie nie gadał, ze mną buzia mu się nie zamykała, ale jedynym poruszanym przez nas tematem był on i jego sprawy, hehe. I też go próbowałam po przyjacielsku dowartościować, bo to przeciez nieprawda, że jest brzydki, stary, za mało czasu poświęca rodzinie, jest samolubny itp. Najśmieszniejsze jest to, że choć wiem z kim mam do czynienia to w ogóle nie wypływa na moje ciepłe uczucia do takich osobników. Chyba lubię cierpieć i czuć się jak zabawka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mialam takiego egoiste.ktory myslal tylko o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zabawne to jest, że normalnie w d... mam ludzi i ich sprawy, mało na kim mi w życiu zależy, prawdę mówiąc nie lubię ludzi i też mocno skupiam się na sobie a inni są mi potrzebni tylko po to, żeby móc na nich odreagować, żeby pomogli mi w moich sprawach itp, a przy narcyzach odkrywam w sobie drugie, lepsze, oblicze. Mąż jest dla mnie z***biście dobry, stara się, zawsze mogę na niego liczyć, jest mi oddany a ja jednak nie potrafię go docenić. Może mnie prosić o coś dłuuugo i jeśli to zrobię po wielu namowach to na pewno z wielką łaską, a narcyzom sama niemal narzucam się z pomocą. To chore :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DaisyD
Witajcie, Ja byłam z Narcyzem przez 4 lata, w tym roku zostawił mnie dla arbki. Na początku było cudownie, rodzice go bardzo polubili-no ideał, szarmancki, dobrze wychowany, sympatyczny, zadbany, nosił mnie na rękach. Po ponad roku już zauważyłam małe zmiany albo raczej opadły mi różowe okulary. Bardzo go kochałam, nadal kocham. Zawsze miał rację,nawet jak nie miał... Zawsze to ja musiałam przepraszać nawet jak on zawinił. Lubił brylować w towarzystwie, udowadniać wszystkim swoją rację, przechwalac się. Krytykował ale według niego nie znałam znaczenia tego słowa... wiedział co dla mnie lepsze np wyliczal mi cukier, on wiedział jak zrobić coś najlepiej np w kuchni jak razem coś gotowalismy to on rządził jakbym ja nic nie umiała i nie wiedziała. Czasami był skąpy. Wiele łez wylalam ale go kochałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kayene24
No i stało się. Dziś postanowiliśmy się rozstać. Mam tylko nadzieje, że wytrwam w tym. Że to już definitywny koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cayene24
Jest tu jeszcze ktoś? Bo mam problem :( Wczoraj przyszedł do mnie do pracy i stwierdził, że to jego wina itp. i że potrzebuje pomocy psychologa. Umówił się na czwartek. Nie wiem czy to kolejne gierki czy faktycznie chce coś zmienić. Boję się, że bez sensu robię sobie jeszcze nadzieję :( Jak uważacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie przekonasz się jak mu nie dasz szansy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy którejś z was udało się zbudować satysfacjonujący dla siebie związek z tego typu mężczyzną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No co za pytanie?!z narcyzem/socjopatą,itp nigdy nie zbuduje się nawet byle jakiego związku a Ty pytasz o satysfakcionujący?no prosze Cię. Terapie dla takich są b.długie i słabo rokują,bo oni czesto nie mają tzw.uczyc wyzszych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, czy to narcyzm?! Facet dojrzały patrząc na metrykę przynajmniej i on na pewno także o sobie tak myślał. Początki normalne. Spokojne, każdy z nas mówił o swoich oczekiwaniach. Facet miał już dziecko i więcej nie chciał.. nie rozumiałam.. niby go nie stać, a tu kupuje auto, dziecko ma zabezpieczoną przyszłość.. no i pech się stał, gumka pękła.. och jakże dojrzale się zachował.. mina grobowa.. i po chwili namysłu czy widzę inne rozwiązania? (nie powiedział wprost, że aborcja? a może miał na myśli adopcję?!) nie ważne,, krew mnie zalała .. ale i to ja głupia gęś mu wybaczyłam. Poznałam jego rodziców, wspaniali ludzie, szkoda, że nie mieli pojęcia kogo wychowali..! Na szczęście nie muszę się z nim już użerać, ale oczywiście to nie koniec.. prania mózgu. Byłam młodsza i może myślał, że będzie robił ze mną co chcę i na początku może i tak było. Seks analny raz się popłakałam, miałam chyba jakieś drobne problemy i czułam potworny ból.. co mój pożal boże się facet powiedział, że płaczę specjalnie, żeby on nie chciał!! No tu już mu wygarnęłam, jakim on musi być człowiekiem, że widzi tylko swoje potrzeby!?Oczywiście spotkać z przyjaciółmi żadnych.. bo mogą mi namącić w głowie i nagle pranie mózgu stanie się nie skuteczne. Miałam długoletni trądzik, leczyłam, ale bez efektu, uznał, że może powinnam stosować jakieś maseczki bo wyczytał w internecie (antybiotyki nie pomagały). Kiedyś przy moim ojcu (do dziś tata mi to wypomina), że jak ja się z nim całuję, że zamykam podczas pocałunku oczy?! Na początku mu to w ogóle nie przeszkadzało. Jak przed świętami powiedziałam, że z bratem składamy się i kupujemy rodzicom zaledwie 1 tonę węgla to się popłakał.. , że tyle wydam na rodziców, a on? Przykładów mogę mnożyć. Nie chodziliśmy do knajp, na imprezy wiecznie w domu wśród domowników - mieszkał z synem i rodzicami swoimi. Dwa czy trzy razy zabrał mnie do swojej rodziny (ja raz-nie mam tak licznej) i tyle. Imprezy odpadały bo sponsorem moim nie będzie tak mówił. Jak mu wygarnęłam, że skoro dzieci nie chce mieć to nie zamierzam ciułać i żyć jakbym miała ich przynajmniej dwójkę, też chcę coś z życia to raz na walentynki rzucił mi bilety do kina - najgorsze wspólne wyjście w życiu!! Ubiór ja akurat miałam w domu chodzić w spódnicy i wymalowana, ale na zewnątrz już nie. Jak po jakiejś awanturze wróciłam do domu i po paru miesiącach mnie zobaczył to nie "cześć" tylko usłyszałam "przytyłaś" to chyba tak działa odebrać kobiecie pewność siebie, będzie potulna jak baranek, jak miałam wrzody żołądka zasugerował mi leczenie u psychiatry! Od kiedy psychiatra leczy wrzody żołądka?! pozostawię bez komentarza!! Kasa.. bo jak razem się mieszka to i trzeba pogadać o kasie, nie miałam jakiejś super pensji dopiero zaczęłam pracę (byłam naście lat młodsza) wpadł na pomysł, za to, że żyje tam i jem to 1000 zł + autobus do pracy (na wsi mieszkał-rolnik) jakoś mnie to nie przeraziło, jeśli byłoby wspólne konto, ale ja do jego konta nie mogłam mieć wglądu bo może bał się, ze wybrałabym? A może, że zobaczyłabym ile ma?! Nie wiem, potem zszedł z ceny na 500 zł. Uznałam, że nie będę się prosić o nowe spodnie, jak stare mi się podrą, aby dał mi moje pieniądze (wcześniej mówił, że trochę wcześniej mam mu powiedzieć, że potrzebuje na np. nowe spodnie). Jak opowiadałam rodzicom o tym to po prostu nie wierzyli, że tacy ludzie istnieją. Prozaiczna sytuacja w kwestii choroby- on chory- i ja jestem bez środków do życia bo całą kasę on trzyma, a ja nie mam dostępu do konta więc muszę prosić np. jego syna, aby wyjął pieniądze z konta bo potrzebuje na tampony! Chora sytuacja!? Wakacje, urlopy w trójkę, bo jest syt (wtedy miał 17 lat) ale nad morze nie, nie ma leżenia i opalania się, czy pływania, oni tego nie lubią i nie umieją i tak czasu spędzać nie będą. Opcji ja jadę to , ty tam nie było.. więc tylko góry:( czy się podoba, czy nie. Mogłabym wiele pisać.. o tym, jak się obrażał, kiedy poszłam spać a on ze swoją rączką został niezaspokojony.. i potrafiły być z tego powodu ciche dni.. bo codziennie musiało coś być! Jakbym była automatem.. smutne. Może to nie narcyzm, a gościu miał problemu z własną wartością? Dziś śmieję się z tego i cieszę się, że to już za mną. Szkoda czasu na takich typów z problemami. :) Dziewczyny ogarnijcie się, bo życie Wam ucieka!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Qass
Ja też jestem świeżo co po rozstaniu z narcyzem. Byliśmy ponad 2 lata razem, to co piszecie, w każdym zdaniu coś mogłabym znaleźć u swojego narcyza. Z początku pięknie, cudownie, aż dziw bierze, że takie szczęście mnie spotkało takiego idealnego chłopaka znaleźć, potem zaczęło się mówienie i strofowanie mnie, że kobieta powinna to, kobieta powinna tamto, podważanie mnie jako osoby, powątpiewanie we mnie jako przyszłą matkę itp. Na początku byłam w szoku, przepraszał mnie jeszcze wtedy, mówił, że nie radzi sobie itp...a potem przeprosiny sie raz na zawsze skończyły, były tylko kłótnie, wieczne pretensje o cos do mnie, wiecznie moja wina, nawet jak palcem sie nie przyczyniłam do czegoś, rozstanie zaliczyliśmy, potem powrót...wciąż kłótnie, ja 100 książek na temat siebie, jego, relacji, związków, myślałam, że to moja wina, że jestem głupia i niezdara, że tak mało wiem o życiu, ale kiedy zmieniałam się dla niego, nie otrzymywałam od niego nic, tylko chłód, zero wsparcia, zero zrozumienia, zero zapytania jak minał dzień, co w pracy, co u ciebie...NIC, jeśli sama nie mówiłam, jego to w ogóle nie interesowało, mój płacz - on niewzruszony, albo mówił, że sama jestem sobie winna, albo że sie nad sobą użalam.., próbowałam setki razy odwołać się do jego uczuć, tłumaczyć jak krowie na rowie, jasno, przejrzyście, porównywać, żeby odrobine zrozumiał mnie i moje potrzeby które nie były zaspokajane, NIC. Karał mnie w ten sposób, że odcinał się ode mnie, nie odzywał, gniewał, złościł, bez powodu....a może i w swojej głowie miał powód, na który nie miałam i tak wpływu, to było najgorsze,bo po kilku fajnych tygodniach, dniach, on nagle nie odzywa się (mieszkajać razem), olewa, lekceważy, ignoruje...czułam sie wtedy nic nie warta i taka bezwartościowa, nieszanowana. Upodlałam się przy nim, jak przestał ze mną sypiać - "bo tak", prosiłam, płakałam, żeby spał ze mną (bez seksu) po prostu spanie w jednym łózku żeby poczuć że jest się z związku a nie wynajmuje tylko u kogoś pokój. Skończyłam z tym, zaczełąm stawiac na siebie, stałam się bardziej egoistyczna tak jak on, oczywiscie jemu to sie wogole nie podobało, caly czas mówił, że się zmieniłam, pokazałam prawdziwą swoja twarz, on nie bedzie z kobieta ktora sie go nie słucha itp itd...mimo, że czasem przyznawał mi rację w moich racjach. Koniec końców, miarka sie przebrała i wyrzuciłam go z domu, bo nie mogłam znieść, jego kontroli, krytykowania mnie na każdej lini, wiecznych pretensji o coś...marzyłam o odpoczynku, bo psychicznie bylam wrakiem. To prawda, że z nim czułam sie spięta, zestresowana, nie miałam o czym ze znajomymi rozmawiac, bo cały czas życie sie kreciło wokoł niego, co zrobic byle byl szczesliwy, byle tylko go nie urazić, obrazić, chuchać i dmuchać na niego, bo jego kary i manipulacje odbierały chęć do życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×