Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość czasem was podczytuję ...
niepotrzebnie się wtrąciłam, przepraszam, to chyba przeze mnie tak sie stało :( zadałam parę pytań, na żadne nie uzyskałam odpowiedzi, za to zostałam pouczona... nie dziękuję, wiem juz dobrze co ma robić, wracam do trybu "czytanie" powodzenia dla wszystkich dziewczyn walczacych o siebie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
do czasem podczytującej Nie podkulaj ogona tak łatwo ;-) "Masz prawo być tutaj" - desiderata Potraktuj pisanie tutaj jak naukę wyrażania swojego zdania, masz je prawda ? Gdy nie jesteś czegoś jeszcze pewna, a spotkałas się z krytyką - to na spokojnie wróć do swojego wpisu, przemyśl go - on jest twój - nie wypieraj się siebie :-) Raczej na spokojnie obserwuj... Cały czas się uczymy, rozumiemy coraz więcej... i nasze zdanie też sie zmienia... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kobietki :) Byłam wczoraj drugi raz na terapi. Co do wizyty mam mieszane uczucia. Nie dość, że trwała tylko 40min to jeszcze Pani terapeutka wychodziła kilkakrotnie z sali bo była sama w budynku a co chwile ktoś dzwonił dzwonkiem. Przeprosiła i powiedziała, że jest sama bo inne Panie są na L4 i na następny raz nie będzie juz tak. Także zobaczymy jak to będzie wyglądać. Na spotkaniu kobietka głownie wypytywała mnie o nasze kłótnie jak to wygląda i jak ja się wtedy zachowuje i doradziła mi jak mam się zachowywać w takiej sytuacji. Musze popróbować i powiedzieć jej czy to coś daje. U mnie nadal trwa ,, faza miesiąca miodowego,, - ciekawe jak długo:P Muszę znaleźć sobie jakieś hobby, żeby nie myśleć o tym wszystkim:) A wy kobietki jak sobie radzicie , macie jakieś fajne zajęcia które was odciągają od zbędnych myśli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość promyczekS
Bardzo potrzebny temat. Dał mi wiele do myślenia i otworzył oczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Kochajaca - mam dla Ciebie fajne hobby, mnie porwalo od poczatku i tak jest do dzisiaj. Potrzeba na poczatek troszke kasy na materialy (nie sa to wielkie kwoty) i jakies miejsce ze stolem czy biurkiem. Nie bede sie rozpisywac na ten temat bo wszystko jest na necie - wrzuc sobie haslo: decoupage w przegladarke i poczytaj. Mozesz sama wykonac przepiekne rzeczy. Ja juz swoje wyroby sprzedaje z zyskiem. Mozesz tez zajac sie wyrobem bizuterii czy pocztowek - przyjemne z pozytecznym. Decoupage bardzo wciaga i ciesza kazde, nawet najmniejsze sukcesy. To jest takie fajne hobby, polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill to nie jest zły pomysł:) Ale mój M. podniósł mi własnie ciśnienie:( Jak zwykle jakieś ale, że coś nie tak zrobiłam i chamskie teksty w smsie :( Oczywiście nic mu nie odpisałam. W sobotę chciał mi dokuczyć i dogadywał mi w żartach jaka to jestem beznadziejna i miał przy tym niezły ubaw, kiedy coś odpowiedziałam to tak mnie zagadywał żeby zagłuszyć to co mówię , a jak nie odpowiadałam to prowokował mnie żebym coś powiedziała znowu - gorzej niż dziecko. W niedziele zabrał mnie i dziecko do kina. Oczywiście mała sprzeczka, ale potem było ok. Czasem mam ochote szczelić mu w pysk :( Czemu poprostu nie umie odejść od niego jak każda inna dziewczyna. Mówi mi że i tak ze mna nie będzie, a jak raz a czas zapytam gdzie idzie to mi mówi że nie musi mi mówić bo jest awalerem :/ lub na złość mi mówi że idzie gdzieś do baru, czy np do jakiejś koleżanki choć to nie jest prawda. Chyba cieszy go to jak mi dokucza:( Zastanawiam się ile to jeszcze będzie trwało. Czemu nie moge przestać go kochać za to co mi robi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochajaca- a powiedz tak szczerze, jak sie czujesz w takich chwilach , ktore powyzej opisałaś?? Co wtedy dokladnie odczuwasz?? Słysząc jego słowa, przykre słowa, dobrze wiesz, ze on robi na złośc, ze chce dokuczyc. Powiedz mi do czego tak na prawde to [prowadzi?? Ty chodzisz na terapie, bo chcesz ratowac ten zwiazek, ok, ale mam nadzieje, ze zdajesz sobie sparwe z tego, ze tylko Twoja wola nic tu nie da?? Bo Ty sie nadal zle czujesz, bo jest Ci przykro, bo partner ma to w dupie i tak jak Ciebie poniżał tak poniza. Masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochajacva- a tak w ogole to mam wrazenie ze Ty zyjesz wbrew sobie. Szkada czasu wiesz?? Przytulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb Po takich złośliwych żartach czuje się poniżona:( Dzisiaj jak dostałam tego smsa to poczułam jednocześnie złość i strach, ze gdy wrócę do domu to nadal będze po mnie jeździł, aż miałam gorące policzki z nerwów. Teraz siedze w pracy i zastanawiam się czy przyjedzie żeby pokrzyczeć sobie na mnie. Ja też mam takie wrażenie, że robie dużo rzeczy wbrew sobie. Ja zostałam inaczej wychowana i np nie popieram czegoś takiego, że jestem traktowana jak kura domowa. Poświęciłam się dla tego uczucia i robiłam wszystko żeby trwało. Zanim go poznałam byłam nieprzewidywalna, lubiałam chodzić na imprezy, spotykać się z ludźmi, a teraz nie mam na nic ochoty. Każdy dzień wygląda podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze wczoraj mój M. powiedział mi, że powinnam mu podziękować, że wyrwał mnie z domu od ojca, od przeszłości związanej z ojcem mojego dziecka, że gdyby nie on to nie wiadomo co by ze mną teraz było :( Naprawde jakaś masakra. Poza tym mówi mi różne teksty typu że zmarnował 5 lat na mnie :/ Skoro tak mu źle to czemu nie odejdzie ode mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewo przeciez
ty tez moglabys sie pochwalic swoimi sukcesami. przeciez nie mozesz caly czas zyc zyciem innych ludzi. te wszystkie fora, syn, siostra; wzyscy tylko nie ty. przeciez ty tez moglabys isc na terapie i pomoc sobie. zadbaj o siebie. warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa w Raju Co do terapeutki to czuje się przy niej swobodnie, może dlatego bo nie ma między nami aż tak dużej rożnicy wieku. Myslę że ta Pani ma może z 35 lat. Poprzednia Pani co do niej chodziłam była chyba ok 60-tki, więc czuło się ten dystans trochę. Ta obecna terapeutka wkurzyła mnie troszke swoją niesłownością, ponieważ miała do mnie wczoraj zadzwonić żeby umówić się na kolejne spotkanie i nie zadzwoniła. Poczekam jeszcze może do czwartku i zadzwonie do niej - póki co nie skreślam jej jeszcze zobaczymy jak będzie z czasem. Wczoraj w końcu odebrałam z poczty książke, która była polecana kilkakrotnie przez was ,, Kobiety, które kochają za bardzo ,, Mój M. zobaczył, że coś czytam i zapytał co, nie chciałam mu powiedzieć to tak się nakręcił że coś mu szczeliło do łba, żeby wyrwać mi książkę i zobaczyć co czytam ( zrobił to w formie wygłupów ). W końcu ustapiłam i pokazałam okładke. Oczywiście stwierdził, że czytam bzdury i znając go to pewnie myślał, że to jakiś romans czy coś tego typu :) Zdążyłam wczoraj wieczorem przeczytać tylko jeden rozdział i widzę, że mam wiele wspólnego z bohaterką tej części. Widzę wszystko tak jak chcę widzieć, usprawiedliwiam, tłumaczę i wypieram się prawdy :( Innej osobie potrafię dobrze doradzić co ma zrobić, ale sama sobie nie potrafię. Co do pracy to też trudna sprawa bo pracuje na umowę zlecenie u mojego M. To jest drobny biznes i opłaca się tylko wtedy gdy ktoś pracuje sam dla siebie. Gdyby mój M miał kogoś zatrudnić to by się to nie opłacało. Wydaje mi się, że narazie póki z nim jestem musze tu tkwić. Gdybyśmy się rozstali powiem mu, że póki co mogę tu pracować, ale chcę wypłatę do ręki i żeby sobie szukał kogoś, albo ustalimy czas zamknięcia interesu. Poza pracą mam 1000 zł miesięcznie . Moje obecne mieszkanie 2 pokoje( wynajmowane ) wychodzi mnie 1000 zł do tego z 360zł innych opłat - nie licząc art. potrzebnych do domu i żywności. Jakbym coś pokombinowała, żeby sobie dorobić to może jakoś by to było. Tylko do tego muszę liczyć się z tym, że moje dziecko bardzo często choruje i sporo kasy idzie na lekarstwa:( Powiem szczerze, że nie chciałabym się wyprowadzać bo w moim mieście jak na 2 pokoje to nie jest to duża cena. Do tego cały sprzęt i wyposarzenie mieszkania jest wspólnie kupione za czasów jak mieszkaliśmy za granicą. Jeśli ja się wyprowadzę to raczej on mi nie pozwoli zabrać tych rzeczy, a jesli on się wyprowadzi to myślę, że raczej nic by z tych rzeczy nie wziął. Poprostu tam mam już wszystko co potrzebuję, a nie miałabym kasy żeby urządzić nowe mieszkanie. Wolę żeby to on odszedł. Może się wkurzy jak nie raz i sam się wyniesie, a wtedy nie będę go już prosić o powrót - szczerze to na to liczę skoro i tak ma się to zakończyć to taki sposób byłby wygodny dla mnie. Jeżeli nie dam rady sama to mam takie wyjście, żeby wrócić do domu ojca lub do domu babci ale to tylko ostateczność, mma też mamę w Anglii ale mieszkałam tam i nie podobało mi się. U babci jak i u ojca nie ma dla nas miejsca , ani jednego pokoju. A z babcią to chyba bym oszalała na dłuższą metę:) Mieszkanie gdzie mieszkają dziadkowie jest przepisane na mnie, ale narazie nie mam co na nie liczyć. Dodam jeszcze, że nigdy nie mieszkałam sama. Mając niecałe 18 lat mieszkałam z ojcem mojego dziecka u jego rodziców, potem wróciłam do domu i mieszkałam tam rok. Potem wyjechałam za granicę razem z moim obecnym partnerem i od tamtej pory mieszkamy cały czas razem. Wiem, że i tak wszystko robię sama w domu, ja zajmuje się dokumentami i rachunkami. Jedyne co się zmieni jak jego nie będzie to zniknie mój strach i myśli czy napewno wszystko dobrze zrobiłam , czy czegoś nie zapomniałam żeby przypadkiem on się nie przyczepił. No i zmieni się jeszcze to że wezmę odpowiedzialność za siebię - do tej pory nie musiałam martwić się o pieniądze. No i niestety będzie ogromna tęsknota i poczucie pustki - już raz tego doświadczyłam i boje się tego jak ognia :( Zanim to się stanie potrzebuję jeszcze czasu, narazie nie potrafię, ale nastawiam się na to że wcześniej czy później to się stanie. Może książka którą czytam bardziej otworzy mi oczy no i licze też na terapię. Może w między czasie coś się wydarzy i on powie dość. Orientuje się może któraś z was na jaką pomoc mogę liczyć z MOPSu lub z kąd kolwiek będąc sama z dzieckiem? Prawnie jestem samotną matką z dzieckiem.Dostaję świadczenia rodzinne w tym dodatek dla samotnych matek. Teraz jestem zatrudniona na umowę zlecenie 3/4 wiec na umowie mam zarobek nie przekraczający 500zł na członka rodziny. Zastanawiam się też czy np. dodatek mieszkaniowy mozna uzyskać na wynajmowane mieszkanie? Na moje mieszkanie gdzie mieszkają dziadkowie napewno nie dostanę, tym bardziej, że nie będę tam mieszkać i dochód dziadka jest wysoki. A wy kobietki z niskimi dochodami jak dajecie sobie radę? Pozdrawiam was wszystkie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochająca, napisałaś, ze cały czas zastanawiasz sie, ze jak on wroci to czy wszystko bedzie po jego mysli. Wiewm, ze to poki co trudne do wykonania, ale popracuj nad tym, by sie nie zastanawiac, czy jemu jest dobrze ale czy Tobie i dziecku jest. "Zmarnował ze mna 5 lat zycia"- " zastanawiam sie, dlaczego więc nie odejdzie"- zadałas mu to pytania?? Jesli tak to co na nie odpowiedział??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb Masz rację, że to trudne zadanie aby nie myśleć ,,co on pomyśli, co on zrobi ,,. Może z czasem się nauczę. Co do pytania czemu nie odejdzie to pytałam nie raz czemu ze mną jest skoro tak mu źle. To wyobraź sobie, że używał takiego argumentu, że szkoda mu dziecka lub mówił, że jest ze mną póki co, że to tylko kwestia czasu. No to ja się go pytam to po co mnie przytulasz itp skoro masz mnie gdzieś to on odpowiada, że to jest takie przyzwyczajenie w dodatku przyjemne, że on czasem tego potrzebuje. Tylko kiedy ja tego potrzebuje to potrafi mi odmówić :( Często podkreśla, że ze mną nie jest i że jest kawalerem i może robić co chce i nie musi mi się tłumaczyć. Mam wrażenie, że ze mną jest tylko z wygody bo w domu palcem nie musi kiwnąć ma hotel. Wczesnij byłam ślepa. Tłumaczyłam sobie jego zachowania tym, że robi mi na złość po to żeby wymusić na mnie moją zmianę, żebym bardziej się starała, ale nie dopuszczałam do siebie mysli że mówi to na serio tylko tak sie zgrywa i tak naprawdę mnie kocha:( Głupota moja nie zna granic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
"Wszystko o czym piszesz, Twój ból, zaczyna się w naszej głowie. Po to by Twój pseudomąż nie obniżał Ci jakości życia, musisz uświadomić sobie, że jesteś wartościowym człowiekiem, kochającym i pomagającym. Jesteś wartościową kobietą, matką. Boli nas tylko to co przyjmiemy do siebie. Nie poświęcaj już ani trochę energii na walkę z jego słabościami. Odetnij sie od informacji na temat jego podłości. Nie zaglądaj na żadne portale, gdzie może Cię zranić jego zdjęcie czy zdjęcie innych kobiet. Gdy jesteś na imprezie i facet zaczyna flirtować z kim innym, przynajmniej się odwróć, idź zrobić sobie kawy, zajmij się rozmową z kim innym. NIE ZAJMUJ SIĘ NIM! Kiedy ja byłam na opisanym przez Ciebie etapie, wmawiałam sobie, że facet zwany moim mężem to obca mi osoba. Obca, a więc nie raniąca - obojętna. Na początku jest to mega męczące, ale z czasem gdy uwolnisz się od uzależnienia od niego, zaczniesz poznawać i budować siebie od nowa. Przypomnij sobie siebie sprzed poznania męża. Co wieczór oglądaj swoje zdjęcia z tamtego okresu. Spotkaj się ze starymi przyjaciółmi. Potrzebujesz czasu, ale to przynosi efekty. Nie daj się!" pozwoliłam sobie przekopiować wypowiedz z innego forum. To jest rada dla ciebie - kochająca. Gdy jesteśmy dziećmi we wszystkim zależymy od dorosłych, również emocjonalnie. Również ich opinia o nas i ich akceptacja są dla nas ważniejsze niż, to co same myślimy. Ale kiedyś trzeba dorosnąć. Czytając ciebie widzę cię w tym związku jako dzieco, a jego jako niesprawiedliwego i toksycznego rodzica. Stań na innej pozycji. Bądź równorzędnie dorosła i przestań bać się jego zdania o tobie ! Musisz mieć własne zdanie o sobie i byle jakiemu pierwszemu lepszemu dupkowi nie pozwalać go podważać ! Kiedyś też taka byłam... dlatego przyjmij moje słowa jako radę a nie jako krytykę 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie już sporo się zmieniło, ale jeszcze więcej musi się zmienić. Staram się nie brać do siebie to co on mówi, teraz wiem że to nie jest prawda, a nawet jeśli po części ma w czymś rację to nie ma mi prawa mówić o tym w taki sposób. Tak samo jeśli gdzieś wychodzi wieczorem to nie pytam o nic. Wraca rano to nie przejmuje się tym, że go nie było, śpię spokojnie bez zerkania na telefon. Nie przejmuje się tym kto do niego ciągle smsy wysyła, i co robił cały dzień itp. Jedyny problem mam ze sobą, że boje się co on powie jak coś zrobie źle, boje się tych krzyków choć wiem, że to tylko krzyki i że nic mi nie zrobi więcej, że jedynie może odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochająca- powiem tak, osoby ktore Ciebie kochaja, TY, Twoje dziecko, najblizsi (poza m oczywiscie) dobrze wiedza jaka Ty jestes i nie potrzebujesz niczego udowadniac, bo kochaja Ciebie taka jaka jestes. Ja rozumiem, ze chcialas sprobowac po raz ktorys aby sie udało, ze chcialas ratowac ten pseudo zwiazek, ale czy Ty nie widzisz tego., ze gdyby nie Ty to ten zwiazek by nie istniał?? To Ty ciagniesz ten wozek sama. Co to znaczy, ze jest z Toba bo dziecka mu żal, z tego co pamietam, dziecko nie jest jego. Dobrze ze sie o nie troszvzy jako Twoj partner, ale czy to nie jest Twoje złudzenie?? Ktoś kto kocha dziecko, dba o jego mame, zby była szczesliwa, nie upokaza jej na kazdym kroku, nie rani. Tandetne sa te jego wymowki. On sie rajcuje tym , że moze sprawic Tobie przykrosc. "jest kawalerem i nie musi sie tłumaczyc dokad wychodzi"- Ty tez jestes rozwodka, czyli kobieta samosdzielna i w takim mysleniu, rowniez nie musisz niczego udowadniac ani sie tłumaczyc, a tym bardziej starac dla kawalera. Widzisz to kochajaca?? Spojrz swoimi oczami w swoim kierunku. Twoj partner gra chamskimi kartami- tyle tylko powiem,on nie daje z siebie nic, nawet nie stac go na udawanie. Jest żałosny. Skoro zdecydował sie na zwiazek z Toba to jakie znaczenie ma czy macie to zawarte na papierku czy nie?? Z szacunku do drugiej osoby powinien powiedziec dokad sie wybiera, chociazby dlatego ze mogłabys sie denerwowac albo martwic, czy cos mu sie nie stało?? Czyz nie tak wygladac to powinno?? Jego zachowanie swiadczy o tym, ze tego szacunku on do Ciebvie nie ma. Kochana, otwórz oczy, nie zmieniaj siebie, bo nie warto dla kogos takiego. Bądż sobą, mądrą, fajną, czuła, wartosciową kobietką. A jesli ktos inny mysli inaczej?? No coz , jego sprawa, ale nie jest taka osoba potrzewbna w Twoim otoczeniu. Nikt, kto podburza Twoje własne poczucie wartosci, nie jest wart nawet Twpoje spojrzenia. Wiec przestan do cholery stawac na rzesach by jemu było dobrze. Chuj z nim.Wazne zebys TY była szczesliwa, bo to TWOJE życie, TWOJ czas najlepszy, TWOJE dziecko, TWOJ charakter, TWOJE zachowania i jesli mu to nie odpowiada niech spierdala, nikt na sille go nie trzyma. Moze wart wiec sie przekonac jak bedzie i postawic wreszcie na swoim?? Tupnąc noga i powiedziec dosc ale moj czas juz sie skonczyl dla Ciebie?? Moze wtedy albo cos do tego typa dotrze, ale nie i wtedy bedziesz wiedzidzla na czym stoisz. Bo w takim ukladzie sie wykonczysz. Szkoda tak fajhnej, mlodej dziewczyny dla takiego prostaka. Wybacz za okreslenia, ale dla mnie to gnojek skonczony i szkoda by mi bylo dla niego nawet 5 min. Tak jak wczesniej napisałam, TY robisdz wszystko by to ciagnac dalej a co robi on??? Odpowiedz proszę. Bo ktos, komu zalezy na drugim czlowieku stara sie, by ta osoba bya szczeslia. A Ty szczesliwa nie jestes. Wrecz przeciwnie , jestes NIESZCZESLIWA. Chcesz byc z kims kto doprowadził Ciebie do takiego stanu?? nie daje szczescia, nie sznuje, ma w dupie?? Odpowiedz mi tezalbo samej sobie, co Ty wlasciwie ratujesz?? Bo terapoia jak najbardziej, przyda sie Tobie i bardzo dobrze ze na nia chodzisz. Szkoda tylko ze ta pani psycholog zrazila Ciebie do siebie, bo pamietam ze z pierwszej wizyty bylas zadowolona. Ale poczekaj jeszcze, moze to bylo jednorazowe, wiec daj tej pani szanse :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa w Raju Co do finansów to do końca roku jak się nie poprawi to możliwe, że zamkniemy interesik - cóż dla mnie byłoby to na rękę i tak nie mam wypłaty do ręki bo biznesik ledwo zipie, jak coś z tego jest to i tak nie u mnie w kieszeni bo na wspólnym koncie. Dodatkowo dla mnie jedno uwiązanie mniej. Oczywiście będzie na mnie, że to moja wina bo za mało się starałam, ale mam to gdzieś. Ja już miałam wątpliwości do tego interesu zanim go otwarliśmy :) Co do posiłkowania się kobietą to wydaje mi się, że on chce mieć kobietę idealną, którą sam sobie wymyślił i co ważne żeby była przeciwieństwem jego matki. Jego matka nigdy nie pracowała, olewała dzieci, żal jej było kilka groszy dać dziecku a sama non stop robiła zakupy dla siebie najdroższe kosmetyki, co pare dni nowe ciuszki, nie robiła nic w domu tylko wysługiwała się dziećmi bo niby ma chore ręce, obiady porządne gotowała tylko jak ojciec przyjeżdżał z pracy raz na tydzień. Teraz ja mam nadrabiać te braki. Ona nie miała pracy to ja mam mieć pracę i dodatkowo jeszcze dorabiać, ona nie gotowała nie robiła mu posiłków wiec ja muszę robić dla niego każdy posiłek, kanapki do pracy, wysługiwała się dziećmi do sprzątania teraz ja muszę sprzątać sama, wydawała kase na siebię a teraz on dyryguje kasą domową i wydaje kupę kasy na jakieś gadżety niepotrzebne do samochodu itp. No i wracając z pracy o 18:00 i robiąc to wszystko co wymieniłam mam mieć jeszcze czas dla dziecka, ale niestety go nie mam bo dziecko chodzi spać po 19. Jedynie jakąś chwilę udaje mi się z nią spędzić no i weekendy, ale czuję że ją zaniedbuję emocjonalnie przez to wszystko. Wygląda to tak jakby był taki sam jak jego matka, którą to nienawidzi za to że taka była i z nią nie rozmawia a nawet nie zdaje sobie sprawy, że może jest od niej nawet gorszy. Najlepsze jest to, że on uważa, że inną traktowałby inaczej :) haha. Tylko która by wytrzymała? Chyba jakas małolata z takiego domu jak ja, ale to też pewnie na krótką metę. Powiedział też, że żadna nie będzie miała z nim już tak dobrze jak ja miałam ;) Może chodzi mu o te pierwsze 3 mies które za mną latał, robił dla mnie śniadanka, herbatki , nawet potrafił wstać o 5 rano żeby mi kanapki do pracy zrobić, pomagał trochę w sprzątaniu. Wydaje mi się, że to była tylko taka jego maska na początku - pierwsze półtora roku. Co do dyrygowania to nie sprawia mi to frajdy a wręcz nie leży to w mojej naturze :) Co do psycholog tej starszej pani to właśnie ta Pani co poszlismy do niej na terapię dla par a potem ja sama do niej chodziłam ok roku czasu. Może nie pomogła mi rozwiązać problemów, nigdy nawet nie pomyślała o tym, że mogę być molestowana. Doradzała mi jedynie żebym nie była uzależniona finansowo od partnera bo wtedy nie pracowałam i właśnie były teksty ze strony mojego M. że skoro nie pracuję to mam sama robić w domu wszystko, no ale jak poszłam do pracy to nic się nie zmienło. Doradzała mi też abym okazywała partnerowi dużo zrozumitraktuje. Sama nieraz mówi mu żeby się uciszył. Swojego ojca ona nie pamięta bo odkąd wyjechała z nami za granicę mając ok. 3 lat to od tamtej pory nie widziała swojego ojca czyli już 4 lata( 3 lata jesteśmy w Polsce już ). Myślę, że jak to dziecko kocha go mimo, że widzi jaki jest. Mam wrażenie że Mała czasem w złości zachowuję się względem mnie podobnie do mojego M. :( Wiem, że jego złośliwe teksty mają za zadanie mnie zranić;( Odkąd zobaczył, że czytam książkę robi sobie ze mnie żarty i pyta się mnie o różne niby porady wogóle nie w temacie książki , mówiąc żebym sprawdziła w książce czy pisze coś na temat jego pytań - debil ! haha. Wiem też, że nie robi nic żeby zmienić naszą sytuację. Sam powiedział mi, że nic nie będzie robił. Zdaje sobie sprawę, że w związku obie strony powinny się starać. Wiem, że nie ma czego ratować. Czytając książkę wiele zaczynam rozumieć. Odtwarzam rolę dziecka którym byłam, a moj partner odtwarza role mojego ojca. Tak jak wtedy czuję ciągły strach, ciągłe myslenie czy wszystko jest ok bo zaraz ojciec z pracy wraca. Tak samo siedzę cicho, żeby nie pogarszać sytuacji i jeszcze wiele innych podobieństw z mojego dzieciństwa. W książce była opisana para gdzie kobieta starała się o mężczyznę którego nie mogła mieć tak jak nigdy nie udało jej się zbliżyc do ojca, jak juz go zdobyła to stała się obojętna wobec partnera.Boje się, że u mnie tez tak mogłoby być, że ja potrzebuję takiej samej niepewności jaką miałam jako dziecko, a gdyby wszystko unormowało się uznałabym, że nudzi mnie partner. Jeśli zostanę sama to nie chce się z nikim wiązać dopóki nie naucze się normalnie kochać bo zdaje sobie sprawę, że takie związki z góry są skazane na niepowidzenie. Ja to wszystko wiem, że jego zachowania nie pownny mieć miejsca w normalnym związku - jestem od niego uzależniona i tylko to mnie trzyma przy nim. Na szczęście otwieram oczy i zaczynam mysleć trzeźwo jak każda normalna kobieta. Narazie będę robiła w domu to co robię dalej bo mam jeszcze dziecko i nie mogę pozwolić żeby zgniło w syfie:) Muszę doprowadzić jakoś do końca sprawę z interesikiem, a najlepiej do jego zamknięcia i znaleźć sobie pracę żeby mieć pieniądze w razie co. Przestane się tłumaczyć i też będę mu odpowiadać, że nie musze się tłumaczyć. Nie będę się przejmować jego złośliwościami. Niech sobie gada póki jeszcze może. Jak już stanę się bardziej samodzielna to tupnę nóżką za waszą poradą i powiem mu, że skoro jesteśmy singlami to niech robi sam za siebie. Jesli mi wtedy powie, że mam się w takim razie dołożyć do mieszkania itp to nie ma sprawy bo będę mieć wtedy pieniądze i wtedy zobaczymy jak się on zachowa czy dotrze coś do jego łba czy nie. Jak nie to dla mnie będzie sprawa jasna :) Tyle wytrzymałam to jeszcze chwilę wytrzymam, on juz nie jest w stanie badziej mnie pogrążyc. Swoje dno już miałam, miałam straszną depresję, nie pracowałam, nie miałam ochoty na nic zupełnie, nie chciało mi się z domu wychodzic, tylko tyle co musiałam i na tym koniec. Wtedy wlaśnie poszłam na tą terapię dla par i jakoś odbiła mnie trochę od dna, przestałam płakać, przestałam martwić się tym że się wyprowadza w końcu i tak wracał, zaczęłam olewać to wszystko bardziej.Wiele nie zdziałała ta terapia ale od tamtej pory jest ze mną lepiej. Mam nadzieję, że obecna terapeutka mi pomoże wyzdowieć zupełnie i że pokocham siebie. Szkoda mojego życia na bycie wiecznie nieszczęśliwą :) enia i ciepła :) No ale to ciepło na niego jakoś nie działało i dawało mu większe poczucie pewności, że może robić co chce bo i tak nie odejdę. Do aweb Masz rację Ci co mnie znają akceptują mnie nawet z moimi wadami, tak jak ja ich i nigdy mi ich nie wytykają. Zawsze mój M. nagadywał coś na moją rodzinę, że robią coś nie tak. Zawsze mu odpowiadałam, że to moja rodzina i cokowiek by robili to będę za nimi. On chyba tego nie rozumie bo wg niego nie ważne czy to rodzina czy nie jak się źle zachowują to nie musi z nimi utrzymywać kontaktu. Oczywiście nikt z rodziny nie robił mi nic złego tylko nie pasowały mu ich zachowania w róznych sprawach. On jest nietolerancyjny jak ktoś myśli inczaej niż on to wg niego źle myśli:) Co do tego pytania czy widzę to, że gdyby nie ja to ten związek nie istaniałby - odpowiadam, że wiem to, zawsze wiedziałam tylko miałam inne zdanie na ten temat. Uważałam, że to ja jestem nie dość dobra i że jeśli bardziej się postaram i zmienie się to będzie dobrze między nami no bo przecież on tak mówił. Teraz wiem, że to nieprawda. Teraz chyba widzę już wszystko czego nie widziałam. Jeśli chodzi o to, że dziecka mu żal to wiem, że to bez sensu - zawsze mu to mówiłam. Wypominałam mu w takiej sytuacji, że skoro tak mu jej żal to czemu nie chodzi z nią na spacery, czemu jej nie zabierze gdzieś, czemu się z nią nie pobawi, itp Jego odpowiedź była taka, że on więcej czasu spędza z nią niż ja :) Tylko kiedy jak zazwyczaj wraca do domu wieczorem i bardzo często ona już śpi :) Czasem powygłupia się z nią i tyle. Ostatnio jest zmuszony odbierać Ją z przedszkola i jeździ z nią wszędzie tam gdzie musi, nigdy jej nie zabierze w jakieś miejsce tylko dla niej. Uważa, że jak ją weźmie pod garaż i będzie robił coś z autem a ona sama będzie się bawić to że to jest spędzanie czasu z nią ;) Nie powiem bo mała go kocha, ale zdaje sobie z tego sprawę, że on mnie źle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trochę mi ucieło tekstu chyba za długi i coś mi się w nim pomieszało ;) Ostatnie zdanie miało być , że mała zdaje sobie sprawę z tego że on mnie źle traktuje. Skoro go ucieło to może nie będę już opisywać i tak za bardzo się rozpisałam i komu chciałoby się tyle czytać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochająca- oj cche sie czytac, dla Ciebie przede wszytskim jest to jakas forma terapii tez :), bo wyrzucasz z siebie to co chcesz, co powinnas, nie dusisz nic w sobie, poza tym odpowiadiając na posty musisz tez sie skupic bardziej na swojej sytuacji :) Dotarło do mnie, ze o cokolwiek Ciebie zqpytam, to Ty ptrzytakniesz, ze wiesz, ze juz od dawna do dotarło do Ciebie itd. Widzisz wiec swoja sytuacje. Stan z boku sibie i wymysl sobie, ze trozmawiasz z porzyjaciolka, ktora ma te wlasnie problemy. Co bys jej doradziła?? Bo z tego co ja widzę, to wcale nie planujesz zadnego rozstania, wmawiasz sobie, ze jesli tak dalej bedzie to odejdziesz, a potem mowisz o stawianiu warunkow albo i nie, o tym, ze kazdy bedzie chodzil swoimi sciezkami ale mieszkac bedziecie razem. O co w tym wszystkim chodzi?? Widocznie nie jest tak zle, dobrze Tobie z nim, skoro osobne mieszkanie w gre nie wchodzi. Uwazasz ze to zdrowe?? Cos Tobie powiem, kiedy ja weszłam po raz pierwszy na to forum, myslalam podobnie jak TY, choc nie mialam nadziei na wspolny zywot, ale cos mi tam po glowie podobnego chodziło. Kiedy natomiast dziewczyny na forum uswiadomiły mi, ze to nie ja jestem walnieta ale moj M, kiedy za ich namowa poszlam do psychologa i psychitary, kiedy wreszcie zobaczyłam to co powinnam była zauwazyc dawno ( ale nie bylam zdrowa wiec nie widzialam) to nie było u mnie odwrotu. Rozstałam sie i juz. I teraz Ci sie przyznam, bałam sie samotnosci jak cholera, bo od 15 roku zycia zawsze ,mialam jakiegos chlopaka, bo nie bylam pewna czy dam rade, choc wierzyłam w swoja siłe, bo balam sie ze juz nikogo nie poznam bo jestem stara, bo mam dwojke dzieci, bo nie wiedzialam, czy bede w stanie utrzymac dzieci i dac im to czego potrezbuja, bo martwiłam sie jak one beda zyly bez ojca. I wiesz co?? Mimo wszystkich watpliwosci jakie mną targały, wrednych myskli i nieprzespanych nocy, odejscie od niego było najlepsza decyzja jaką kiedykolwiuek w życiu podjęłam. I nie mowie ze na poczatku bylo łatwo, bo nie. Czułam sie samotna., było mi zle psychicznie, ale nie dlatego, ze nie ma tyrana obok, tylko po prostu brakowało mi przytulanki. I wtedy odnowilam kontakty z [przyjaciołmi, dawnymi, sprzed lat, z rof=dziną. I wtedy poczuła, ze ja zyję, ze to juz nie stan letargu. Idac ulica mogłam oddychac głeboko, czuc zapach miasta, roslin, słyszałam wreszcie spiew ptaków wiesz dlaczego?? Bo moja głowa nie była juz zaprzatnieta myslami o nim, o tym co robi, a czego nie robi, a co znowu sie przypierdoli, co tym razem wymysli. Wychodzolam z dziecmi do kina, na basen, organizowałam czas, by nie siedziec w domu i nie myslec. Ale pamietam jak dzis to uczucie- wspaniałe,m cudowne, WOLNE!!! I tego Tobie zycze, bo ze silna jestes to wiem, ze madra tez wiem, ale dlaczego siedzisz w ukladzie na maxa psychicznym tego nie rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochająca !!! Czy jak idziesz z dzieckiem na spacer to czujesz zapach jesieni, lisci, miasta czegokolwiek?? Słyszysz jak ptaki cwierkają, jak pasikoniki spiewają?? Czujesz ze zyjesz??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
kochająca Uważam, że odejdziesz od niego wtedy, gdy dojrzejerz emocjonalnie, staniesz sie DOROSŁA. To oznacza, że bedziesz miała siłę i odwagę aby byc SAMA. I wtedy poczujesz, że nie mozesz już z nim byc, zdecydowanie nie. Bo zupełnie ci z nim nie po drodze. Wiem, że na to trzeba czasu a przede wszystkim twojej woli i twoich działań w tym kierunku. Niestety nie wszystkie kobiety decydują się na to pomimo upokorzeń, których doświadczają. Różni są ludzie i różne sytuacje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb Bije się z własnymi myslami. Wiem co muszę zrobić, ale czasem pojawiają się myśli, że może to jednak nie jest dobre rozwiązanie. Nie jest mi z nim dobrze co najwyżej jemu jest wygodnie. Muszę chyba stać się większą egoistką. Koleżance doradziłabym żeby odeszła dla swojego dobra i dla dziecka, że unieszczęśliwia siebie i dziecko, że marnuje swoje życie i życie dziecka, które może mieć podobne problemy do niej w przyszłości. Ja także boje się samotności, wiem co mnie czeka bo już to przechodziłam i było naprawde tragicznie. Uciekałam w prace, imprezy byle zagłuszyć pustkę. Ja także od dziecka kogoś miałam, a pierwszy poważniejszy związek to był ten z ojcem mojego dziecka. On pochodził z rodziny w której ojciec pił i zresztą on też ( ukrywał się przede mną z piciem ). Związek ten zagłuszał moją pustkę, próbowałam go zmieniać, żeby przestał pić. Mając 17 lat urodziłam nasze dziecko i wtedy wszystko się posypało. Po rozstaniu z nim miałam kilka chłopaków, związki te trwały do 3 mies, albo ja zostawiałam ich albo oni mnie zostawiali. Tak mi się teraz wydaje , że Ci normalni wydawali mi się wtedy nudni i to ja ich rzucałam. A Ci którzy mi się bardziej podobali i chciałabym z nimi stworzyc związek to mnie zostawiali :) Mojego obecnego partnera tez poznałam zaraz po jednym z rozstań - pocieszał mnie. Ja cały czas bałam się być sama bo czułam pustkę i dlatego znajdywałam cały czas nowych partnerów bo czułam się chwilowo szczęśliwsza. Mnie tez chyba brakowało takiej przytulanki bo nawet w związku domagam się tego, mam taką wielką potrzebę przytulania jak dziecko. Pewnie dlatego, że nigdy tego nie miałałam. Teraz gdy pójdę na kolejną terapię ( niestety dopiero za 2 tyg, normalnie będzie co tydzień ) powiem terapeutce, że muszę odejść od partnera bo wiem, że to dla mnie będzie najlepsze choć póki co muszę się do tego troche zmuszać. Na pierwszej wizycie pytała się mnie czy chcę zostać czy odejść. Powiedziałam, że póki co zostać i spróbować zmienić siebie i wtedy zdecyduję czy chcę zostać nadal ( o ile coś się zmieni) czy odejść. Co do pytania czy czuję cokolwiek gdy idę z dzieckiem na spacer to niestety muszę odpowiedzieć, że nie czuję nic takiego, żadnej wolności. Nie zwracam uwagi na takie szczegóły bo różne myśli zaprzatają mi głowę. Jedyne co czuję to cieszę się, że moje dziecko jest zadowolone gdy zabieram je na spacer czy plac zabaw. Powiedz mi w czym pomógł Ci ten psychiatra może mi też by się przydał ? :) Jak dałaś sobie radę finansowo z dziećmi? Ja się troszkę boje, że jakiś nieplanowany wydatek i po mnie. gingerbread new Też tak myślę, że potrzebuję więcej pewności siebie i wiary we własne możliwości. Dlatego myślę, że dobrze będzie dla mnie gdy wstrzymam się trochę z odejściem i w między czasie stane się niezależna finansowo i silniejsza, teraz gdy patrzę na to jak mnie traktuje trzeźwym okiem to tym bardziej może umocnie się w przekoananiu, że dobrze zrobie odchodząc. Kiedy będę już wolna to będę tak długo sama, aż polubie tą samotność, polubie być sama ze sobą bo chyba tylko wtedy będę w stanie stworzyć normalny związek, gdy nie będzie on lekiem na moją pustkę. To wszystko takie trudne dla mnie, ale wiem że najwyższa pora zrobić porządek ze swoim życiem no bo jak nie teraz to kiedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytałam właśnie dział w książce gdzie napisano, że kochanie za bardzo jest tak samo chorobą jak alkoholizm. Dla mnie tą wódką jest mój partner:( Pokazane są tam wykresy z opisami jak wygląda zatracanie się w nałogu kochania za bardzo i alkoholizmu jak i również wychodzenie z nałogu kochania i alkoholizmu są identyczne - szczerze to mnie przeraziło :( Nie myślałam, że jest to aż tak poważne. Dotarło do mnie że jestem chora nie mniej niż taki alkoholik:( I że tak samo jak alkoholikowi trudno jest wyjść z nałogu tak trudno będzie mi też :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Drobniutka27
Witam Wszystich. przepraszam sie sietak wtracam,ale tradfilam na to forum i musze sie komus wygadac ,Mam nadzieje,ze chocoaz wy mnie wysluchacie. Opowiem w skrocie ,zeby nie zanudzac was. Otoz,jestem z chloapkiem ok.3 lat.Poczatki byly piekne,kwiaty,czulosc i duzo czasu spedzonych razem.,poprostu magicznie ........ Z czasem ten przegieg sytuacji pomalu sie zmienial,nawet nie wiedzilam kiedy,a wpadlam w sidla moze uzlaleznienia a moze czegos innego.....sama nie potrafie tego nazwac. Od jakis 2 lat moj M ...SIE ZMIENIL I JA CHYBA TEZ.....Zaczne od tego,ze duzo pracuje,po prracy idzie z kumplami na szybkie piwo(bo ,uwaza ze praca go bardzo stresuje i mu ise nalezy) ,dodam ze ja prosto z pracy ide do domu zeby posprzatac,poprac itp.Dodam,ze dzieci nie mamy. Po powrocie z barow zawsze pije conajmniej 4 kieliszki wina,i wtedy juz wiem ze znowu nadszedl wieczor gdzie on siedzi i pije a ja sie3dze i sie na niego patrze badz na tv. Duzo jest takich sytuacji jak np.cos jest nie po jego mysli to mnie wyzywa..... ,albo kiedy chce sie przytulic,bo kazda znas to lubi ..to mowi zebym spiepszala,bo go denerwuje i marudze.on tylko jest dla mnie dobry kiedy chce..... wtedy wie gdzie przyjsc i potrafi przytulic. Ale mi nie o to chodzi.ciagle jakies humory,czy wroci do domu z dobrym czy z zlym humorem?jak ze zlym tonajlepiej isc do drugiego pokoju i dac mu swiety spokoj bo inaczej jest bardzo wulgarny dla mnie i zuca wszystkim,tak jak wczotraj smieci trzebabylo wyrzxucic wiec poprosilam go grzecznie aby wyrzucil je na zew.bo dla mnie smietnik jest za ciezki a on na to ze nie.......ale w koncu wyniosl ale wszytkim zucal....bo Pan wrocil z pracy i jeszcze musi smieci wyrzucac. Kiedy to kazdego dnia sprzatam p[o nim ,cala sobote mi zajmuje sprzatnaie jego mieszkania i jeszcze zle.Wszystko jest tak jak on chce,oststnio mi powiedzial,ze ja nie mam nic do gadania w tym domu bo nie place rachunkow.Wiecie jak sie poczulam?.......... Takich rzeczy jest masa ,ststystycznie cos zawsze sie dzije w przeciagu z czestotliwoscia co 2 dni...... oGOLEM ,CZUJE SIE NIESZANOWANA,staram sie aby byl szczesliwy staram sie zebym ja byla szczesliwa ,ale jak skoro tylko ja tego chce? Na pytania typu czy mnie kocha macha tylko glowa ,ze tak/........ Dziewczyny to tylko namiastaka tego co sie tu teraz dzieje. Dodam jeszcze ze jest dobrym facetem,pomaga zawsze ludziom,zawsze jest tam gdzie potzreba pomocy ma dobre serce i rodzine ale czasem przesadza nikomu innemu nie wyzywa ,lecz mi tak.... Czy ja zwariowalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Drobniutka27 :) Dobrze, że tutaj trafiłaś. Poczytaj sobie moje i wpisy innych dziewczyn. Na szczęście nie zwariowałaś! To twój partner jest nienormalny. Ja mam identyczną sytuację tak jak ty. Ja zaczęłam od terapii tobie też polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Droniutka27
Hej.kochajaca Dzieki za wpis. nie Wiem juz sama ... Nic juz nie wiem.czasami moj M jest ok a w wiekszosci nie, nie ma dla mnie czasu. Dzieki , dobras wiedziec ze to nie ja jestem nienormalna a on.dzieki kochajaca ,zaraz poczytam twoje wpisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×