Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

oneill :) a skad sie bierze presja ? z naszego wnetrza :) z naszgo .... ja chce juz kto siebie pogania mimo, ze jest obecnie w takiej sytuacji w jakiej jest ? mozesz cos jeszcze zrobic niz juz zobilas ? to zrob a jak nie to wrzuc na luz.... bez presji bo to niczego ci nie wnosi oprocz zmeczenia wew. tą wew. presja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 Nigdy sie w zyciu nie nastawialam na karierę, na stanowisko itd.Nigdy nie pracowałam w systemie 8-godzin dziennie w biurze. Nigdy tak nie chciałam. A teraz tak jakos samo przyszło. Nie sposób odmówić, ale to coś tak innego niż dotychczas. Potrzebuje sie zdystansować. Bo to też okazja na rozwój. No i ślubu z tym nie biorę. :D Oneill 😍 Życie z toksykiem ma to do siebie, że przywiązuje się nadmierną wagę do tego, co on robi i dlaczego, i obsesję, co on może zrobćc i co wtedy. Jak poszłam do psychologa kiedyś to wyszłam od niej z przeświadczeniem, że zawsze muszę mieć przy sobie: klucze od domu, pieniądze i klucze od samochodu. Bo wtedy mogę zawsze wyjść i udać się gdzie indziej :D Co i Tobie polecam. A jak sie wyprowadzisz, to świat się przestanie kręcić wokól tego, co on zrobi. Czekanie to jedna z najgorszych rzeczy. Bo wyobraznia pracuje na cały regulator. A to my potrafimy robic najlepiej - zamartwiać się :D Pomysł z wynajęciem pokoju na kilka miesiecy dla syna jest dobry. Może właśnie warto wyprowadzić się z tamtej okolicy i odciąć grubą kreską :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - tak, wiele racji. Wez jednak pod uwage dyskomfort jaki odczuwam. Oczywiscie nie zrobie wiecej niz robie do tej pory bo jestem zalezna od agentow/posrednikow (nie wiadomo mi o zadnym domu sprzedawanym prywatnie w interesujacej mnie okolicy). Widzialam poprzedni dom znow na liscie do sprzedazy/wynajmu i uswiadomilam sobie, ze w trakcie zalatwiania przeze mnie formalnosci nie zostal ani zdjety, ani oznaczony czyms w rodzaju "sale agreed". Nie wiem, moze sie czepiam bo business is business i oni z tego zyja - ale zrobilo mi sie jakos tak dziwnie. Moze i dobrze bo nabralam sporego dystansu - a pewnie przydalaby sie nawet paranoja ;) O dom mi nie chodzi bo juz go przebolalam... Na razie zadnych konkretnych widokow nie mam - niby cos jest ale gdzies tam jakies "ale" bo zadnych konkretow nie mam. Odmowilam ten poprzedni bo nie chcialam zawracac glowy, skoro powiedzialam do piatku to w piatek poszlam do agenta i mowie mu, ze na razie mam do przetrawienia jeszcze dwa domy a nie chce go blokowac swoim brakiem decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rento - i wlasnie dlatego, zeby nie odczuwac owej presji bycia pod jednym dachem z toksykiem - chce jak najszybciej sie wyniesc. Co do pomyslu z pokojem - i tak i nie. Wole te okolice bo starszy jest tam przyzwyczajony i jego znaja, wiedza jakie moze miec wyskoki i jak na to reagowac. W nowym miejscu znowu by sie musial przyzwyczajac, na pewno stres a mlodszy nie bardzo chce byc z\ daleka od domu, wolalby jednak tu miec baze wypadowa. Chce tez miec opcje komunikacji publicznej a tutaj mam wszystko. Gruba kreska to ja juz odcielam, na nowym miejscu maz mnie nagabywal nie bedzie bo to nie jego miejsce - a jesli beda incydenty to zglosze ze mnie nachodzi i neka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill kiedy sprzedawalismy z mezem jeden dom to miedzy kupujacymi a nami byla sporzadzona umowa przedwstepna u notariusza , ktora obie strony obligowala do wywiazania sie z umowy oni nie mieli gotowki czekali na kredyt wiec wplacili zaliczke a my zgodzilismy sie nie odstepowac od umowy do okreslonego terminu pomysl jak mozesz sie w przyszlosci zabezpieczyc trwaj bez presji, bo czy ja czujesz czy mimo wszystko odpuscisz sobie wew. nie nie masz jak narazie wyboru badz dla siebie dobra :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co kraj to obyczaj, tu nie ma umow przedwstepnych itp. Bardzo rzadko sie zdarza kupno bez posrednikow - pisalam juz ze takiej mozliwosci w interesujacym mnie regionie nie ma. Faktem jest - wiecej zrobic nie moge. Na dodatek corka z chlopakiem przyjezdza i sytuacja bedzie troche bardziej niezreczna, ale tutaj tez wiele zrobic nie bede w stanie. Tesknie za spokojem i za normalnoscia. To tyle na razie. Musze leciec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a najzabawniejsze z tego wszystkiego, ze teoretycznie jestem bezdomna (w postanowieniu separacyjnym nie bylo mowy o zamieszkaniu czy dzieleniu domu na czas znalezienia wlasnego kata)... Rozmawialam z prawniczka, poczekam kilka dni, zobacze co ten agent wymysli - poprosze go o pokazanie jeszcze jakichs opcji bo sa jakies domy tylko ja ich nie widzialam. Skoncentrowalam sie na tych "optymalnych". Jesli oczywiscie nie dogadamy sie w sprawie ceny. Zreszta - ja jestem troche zrazona przez poprzednie doswiadczenia. Jesli nic z tego nie wyniknie to sie rozstaniemy a ja pojde do innego agenta. Nie chce sprawiac wrazenia zdesperowanej, zreszta nie musze teraz kupowac - wyjade do Polski, odpoczne a jak nadal nic nie bedzie na rynku, jakos przeczekam. Bedzie w domu hardcore - wynajme jakas dziure tymczasowo za grosze. Dwa pokoje wystarcza, ja moge spac w salonie na rozkladance. W koncu cos sie musi znalezc. dzisiaj jestem w raczej podlym nastroju wiec nic tworczego nie wymysle i najlepiej poogladam jakies filmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil
dobrze,ze juz nauczylas sie odzywac w czasie klotni. teraz swietnie by bylo abys pocwiczyla klocenie zdrowe. wsrod cech tzw. szczesliwych malzenstw, par ktore sa w zdrowym szczesliwym zwiazku od lat jest umiejetnosc madrego klocenia. nie braku klocenia, a zdrowego wyklocania, sporu, sprzeczki. gdybysmy umialy powiedziec glosno NIE absurdalnym wypowiedziom naszych partnerow, gdybysmy systematycznie pokazywaly im na faktach co jest prawda a co klamstwem, to zadna z nas nigdy nie kwestionowalaby swoich zmyslow i nie zastanawiala sie czy toksyk czasem nie ma racji. dla wielu z nas zlapanie kogos na klamstwie jest bardz klopotliwe. wolimy unikac konfrontacji. sadzimy, ze jesli nie zrobimy komus przykrosci to on to doceni. pragnienmy milej atmosfery w domu. z czasem slepniemy na widok niesprawiedlowosci, dociekanie prawdy jest zbyt meczace wiec milkniemy w imie swietego spokoju. nie mniej jednak ignorowanie zla - jest zlem. tolerowanie wypowiedzi klamcow jest przyzwoleniem na klamanie. i w ten sposob znajdujemy sie w pulapce. sa wsrod nas osoby korzystajace z dobrodziejstw tego topiku od wielu, wielu lat, a jednak nadal siedza w toksycznych zwiazkach, owszem udzielaja wiele madrych rad tym nowym i wiedza jak sie uwolnic ale dla nich lepiej jest siedziec cicho, lepiej sie nie klocic i jakos przezyc. tym osobom latwo tolerowac klamce na topiku, bo maja wieloletnia wprawe tolerowania makabry w domu. mistrzynie dla swietego spokoju ustepowania. odradzam. nie tedy droga - to apel dla tych nowych. wy macie trzy czesci topiku do poczytania, a gdy juz to zrobicie to powinnyscie wtedy wiedziec o co w naszych klotniach chodzi. wiekszosc z nas molestowanych w toksycznych zwiazkach to bardzo inteligentne kobietki - juz w polowie cz.1 bedziecie wiedziec o co tu chodzi i gdzie popelnillyscie blad i dlaczego z takiego zwiazku nalezy sie ewakuowac w trybie natychmiastowym. ostatnia klotnia na topiku moze wam tylko pokazac jak dziala patologiczny klamca i jak nalezy go konfrontowac - systematycznie i bezlitosnie. istnieje duza szansa, ze zwiazalyscie sie wlasnie z partnerem klamiacym jak pies ( tu przepraszam wszystkie psy). to klotnia moze byc dla was wzorem jak nie dac sie przekonac wykretom klamczucha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faktycznie to
dobry film zainspirowany autentycznymi wydarzeniami w malej miejscowoaci w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa 😍 Tak samo jak i myśli, można to zastosować do słów. Japończyk (nie pamiętam nazwiska) robił doświadczenie z wodą. W kierunku wody wypowiadano słowa negatywne i pozytywne. A potem zamrażano tą wodę. I przy słowach pozytywnych woda przybierała piękne i wyrażne kształty, a przy słowach negatywnych brzydkie i rozmyte. Widziałam zdjęcia. Ciekawe prawda? Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedyś dostrzegałam świat jako pełen zagrożenia, a ludzi jako podejrzanych. I nakręcałam złe myśli. A dzisiaj wierzę, że świat jest obojętny, a ludzie mi przychylni lub obojętni. I jestem bardziej pogodną osobą. I jakoś dzieje mi się lepiej :D Ale to raczej nie dlatego, że świat stał się lepszy. To ja się zmieniłam i inaczej patrzę. Zdecydowanie pozytywniej. Choć zdarzają mi się sytuacje, że się nakręcam. Tak jak teraz z tą pracą. Postrzegam to jednak jako moją normę, bo jestem nadwrażliwa. I tyle. Pewne rzeczy się nie zmieniają :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ewy
Nasze mysloksztalty ulegaja zaburzeniom gdy sluchamy klamstw, przeinaczen, falszywych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ewy
skad pan miroslaw wie z jaka szybkoscia rozchodza sie mysli? Czy ktos mierzyl szybkosc tej energii empirycznie czy tez sa to przypuszczenia pan a mazura?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto pyta
Czlowiek poprzez swoje wnetrze kreuje przestrzen w ktorej przebywa. Tam gdzie Ewo przebywasz powstaje zamet. Jak to swiadczy o twoim wnetrzu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulaaa123
witam dziewczyny, pisalam juz 25.05 do Was ale potem jakos nie moglam sie zebrac zeby znow napisac.poprostu nie moglam zebrac w sobie tego wszystkiego zeby opisac to jakimis w miare sensownymi slowami.nie wiem czy to jest normalne ale bardzo trudno mi jest opisac swoje odczucia.nie umiem bo nigdy nikt mnie o nie nie pytal tak na prawde nikomu nie zalezalo by wiedziec co ja tak na prawde czuje a czuje tyle ze juz mi sie az wysypuje z glowy to wszystko. wysypuje sie niespodziewanie.czasem w pracy, na zakupach... wtedy po prostu zaczynam plakac.niby wszystko jest ok,nie ma akurat zadnej fazy,jazdy, kłotni a ja poprostu placze.ide ulicą i placze sama do siebie a jesli ktos spyta czemu to nie potrafie odpowiedziec.moj facet zlosci sie na mnie ze mi sie tak dzieje choc mu nie raz tlumaczylam jak moglam ze to ze stresu,z powodu jego zachowania rowniez.szczerze powiedzialam mu jak moglam najdokladniej co sie ze mna dzieje w takich wypadkach, co czuje i ze nie potrafie sama nad tym plakaniem i cierpie iem zapanowac.a on mi na to odpowiedzial dosc nieprzyjemnie,powiem nawet ze przykrymi slowami a mianowice: gdy placzesz, ja mysle ze to przeze mnie.pomysl co ja czuje gdy ukochana osoba placze. Ale jak ja mam mysl,ec o jego odczuciach,gdy ja cierpie i juz moj uklad nerwowy mi wysiada? Potem zazwycaj jest ze histeryzuje i ze wiecznie tylko placze i nic nie robie konkretnego. Nastepnie nastepuje eskalacja konfliktu gdyz ja dalej placze bo jego slowa mnie bola, probuje sie powstrzymac od placzu i jakos logicznie ogarnac fakty, a on juz w ty,m czasie jest na tyle zdenerwowany ze podnosi glos, zaczyna sie denerwowac, krzyczy i uzywa roznych nieprzyjemnych zwrotow typu: idz stad, nie chce byc z histeryczka pod 1 dachem, nie chce sie denerwowac. Pozniej w zaleznosci czy dam rade nie plakac : 1. gdy dam - i co?juz nie placzesz? idz se poplacz.czemu nie placzesz? tylko jak krzykne na ciebie to zaczyna do ciebie docierac. 2. gdy nie dam- zaczyna sie awantura na maxa czyli krzyki, placz, rzucanie przedmiotami itp. Potem zazwyczaj ktos wychodzi. Ja siedze i placze. Ale najgorsze jest to ze zaczynam wtedy sie bac. Ze on odejdzie, ze to co mowi to prawda, ze ja go doprowadzam do nerwow. Panicznie sie boje ze on odejdzie a ja go tak kocham ze to jest nie pojete. Do szalenstwa (ktore juz mnie opetalo). Ja wrecz dostaje histerii - placze, wyje , krzycze i blagam go by ze mna byl poniewaz nie wyobrazam sobie zycia bez niego.ja go na [rawde tak mocno kocham. Dziewczyny ja to wszystko widze ale nie potrafie nie umiem inaczej. wiele jest jeszcze rzeczy skladajacych sie na to wszystko. np. to ze jestesmy dalsza rodzina 4 st. pokrewienstwa, ze on bal sie tego zwiazku, pochodzi z trudnej rodziny i nie mial nigdy zrozumienia itp. ja mmu chcialam to wszystko dac, tak mocno sie staralam az sama sie wypalilam. przekonywalam go ze ja go nie skrzywdze, ze mu pomoge ze zrozumiem itp. staralam sie tak postepowac a za kazdym razem mialam wyrzuty ze to ja jemu powinnam pomoc ze zrujnowalam mu zycie bo nie ma gdzie wracac ze nie ma juz nic przeze mnie (jest to fakt po czesci bo w miejscowosci gdzie mieszkal ma przeze mnie a wlasciwie przez to ze ze mna jest przewalone u kolegow poniewaz wczesniej bylam z jego kolega ale sie nie ulozylo i poprostu chlopaki ze wsi stwierdzili ze to jego wina ze tamten wczesniejszy zwiazek sie nie udal- tak po krotce) ja mam do siebie przez to wszystko wyrzuty sumienia i juz nie wiem totalnie co mam robic....... Ewo z raju dziekuje za to co napisalas i na prawde potrzebuje sie poprostu wygadac, opowiedziec komus moja historie cala wraz z moimi odczuciami oraz domniemaniami na temat jego uczuc i tego co mysli. dziekuje Wam ze jestescie bo wiem ze nie jestem sama, ale na prawde bardzo mocno potrzebuje pomocy bo sie sypie.nie daje rady zyc juz. a tak mocno go kocham ze poszlabym na koniec swiata za nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak mocno to sie nie kocha - tam mocno to sie jest uzaleznionym. Milosc jest spokojna, wyciszajaca, dajaca ukojenie i wolnosc. Uzaleznienie jest tym co wlasnie Ty czujesz. Jestes jak alkoholik czy narkoman - i potrzebujesz to zrozumiec. Jesli zrozumiesz to bedzie jeden krok do uzdrowienia. jestes chora. jak wiekszosc nas tutaj. Jestesmy, bylysmy chore. Dobrze trafilas. Kazda z nas przyszla tutaj z podobnym problemem, zagubiona, przerazona, pytajaca samej siebie: co dalej, jak mam zyc? Nie wytrzymuje jego zachowania a jednoczesnie boje sie go stracic bo go kocham... Jak juz zaczniesz zdrowiec, to zupelnie inaczej bedziesz patrzyla na ten problem. To bedzie dowod na zdrowienie. Pomyslisz: "jak on mogl mi takie rzeczy mowic/robic"? Nastepnym krokiem bedzie: "jak ja moglam to znosic"? Jak juz bedziesz bliska wyzdrowieniu, pomyslisz: "Przeciez to nie byla milosc, nie mogla byc". I staniesz sie wolna. Bedziesz kochac i szanowac siebie. I zadne badziewie wiecej sie do Ciebie nie przyklei bo na to nie pozwolisz. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulaaa123
wiesz, bylam juz raz w zwiazku z facetem ktory byl strasznie zaborczy i zazdrosny. jak sie zachowywalam? pozwalalam sobie na wyzwiska i nawet rekoczyny. wyrwalam sie w duzej mierze dzieki mojemu obecnemu facetowi. powiedzialam sobie : nigdy wiecej! i co? dalej robie tak samo, czuje to samo i tak samo sie boje. wiem, ze to nie koniec swiata bo wtedy rowniez nie nastapil ten koniec i teraz zapewne tez nie nastapi. ale ja nie umiem przezwyciezyc tego cholernego strachu! nie potrafie sie postawic bo sie boje. ja rozumiem wszystko doglebnie , wszystkie mechanizmy jakimi dzialam i jakimi dziala moj partner. ale BOJE SIE. nie umiem tego przezwyciezyc. czuje sie sama jak palec i bnie chce zawracac innym glowy swoim porabanym zyciem bo wiem tak na prawde wszystko i nic nowego od kolezanek nie uslysze ponad to. moim problemem jest ten strach a wlasciwie lęk przed samotnością, przed NOWYM ZYCIEM. jestem slaba i jesli ktos nie wezmie mnie za reke to postradam juz zmysly do konca i bede trwala w obledzie przy czlowieku ktory mnie w niego wprowadzil twierdzac ze to i tak moja wina. Jestem chora - wiem o tym. mocno nawet. Ale umiem zdefiniować swoj problem i chociaz z tego jestem dumna, bo to moze jakis postep jest. nie wiem.... jestem zalamana - tak szczerze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulaaa123
oneill masz racje w tym co mowisz bardzo wielka i zdaje sobie sprawe ze wszystkiego. juz raz wyzdrowialam. ale pomogl mi ktos kto teraz stal sie moim oprawca. sama na to pozwolilam i mysle ze nawet jak sie z nim rozstane to nastepnym razem rowniez pozwole sie tak traktowac i tez bede miala pieklo. boje sie ze to ja to wszystko tak ustawiam ze tak jest.ze to moja wina mysle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulla - alez Ty sama piszesz scenariusz swojego zycia! Wlasnie w twoich slowach jest wiara w to, ze tak bedzie jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz... Samospelniajaca sie przepowiednia. Moze sprobuj inaczej myslec i mowic o swojej przyszlosci? Moze pomysl, ze juz nigdy nie wplaczesz sie w zwiazek z tak toksycznym czlowiekiem, nie pozwolisz soba pomiatac! Bo piszesz, ze nastepny bedzie taki sam - wiec go w pewnym sensie przywolujesz... Potrzebujesz zmienic myslenie o sobie. To, ze sytuacja sie powtorzyla jest dla Ciebie wskazowka - cos jest ze mna nie tak. I pytaniem, na ktore masz znalezc odpowiedz, zrob to dla Pauli, ktora bardzo potrzebuje przyjazni i milosci. I szuka jej bezowocnie na zewnatrz podczas, gdy caly ten ogrom milosci, troski i przyjazni jest w NIEJ SAMEJ. Wiem, brzmi jak herezje... Teraz, dla Ciebie. Pomysl tez, czego i dlaczego sie boisz. Badz ze soba szczera. Dlaczego nie powiesz facetowi: czemu tam do mnie sie odzywasz? Jak smiesz tak do mnie mowic? Tak sie zachowywac? Dlaczego mu tak nie powiesz... Sciskam i zycze szczeosci wobec samej siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nobodyisperfect
Pisałam jakiś czas temu tutaj,ale mam tyle pracy że nie dam rady często pisać. Z drugiej strony dobrze że mam pracę przynajmniej tyle, uciekam od tej chorej sytuacji w pracę. Nie ma wielkich zmian w moim życiu, dzisiaj powtórka z rozrywki bo zaplanowałam spotkanie z koleżanką, więc jazda,że koleżanki są dla mnie najwazniejsze itd.....a odkąd jestem z nim nie spotykam się praktycznie z nikim, bo zawsze robił mi pretensje, straszył moich znajomych...zaczynam go ignorować...wiecie co-wiem na pewno że najblizszym czasie skończe ten chory związek...jestem potwornie zmęczona psychicznie i wyczerpana tym cyrkiem...Wiem że nikt mi nie pomoże...poszłam za czyjąś radą i pogadałam z najblizszą koleżanką....usłyszałam, że ja to mam pecha w zyciu -ze skrajności w skrajność moje zycie popada(moje małżeństwo było przecudowne). Prawda jest taka że każda z nas musi sama wziąc swoje sprawy w swoje ręce....jest mi tak cholernie żle, płakać mi się chce,ale jestem w pracy i nie moge sobie na to pozwolić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paula 😍 Problemem nie są ci faceci. Problem jest w Tobie, w tym że takich facetów wybierasz. To nie są przypadkowe wybory. Życie w takiej bliskości i intensywności, a potem w wyładowaniu i uldze - jest Tobie właśnie bardzo znajome i potrzebne.Takie życie na karuzeli. Prawdopodobnie tak funkcjonowała Twoja rodzina pierwotna.Nie znasz nic innego i na razie inaczej nie potrafisz. Ale mam dobrą wiadomość :D To jest uleczalne. Ja także tak miałam, i większość z nas na tym forum. Mniej lub bardziej. Udaj się prostą drogą do psychologa na regularne, systematyczne spotkania, trwające przynajmniej rok. Możesz też poszukać w najbliższej okolicy Poradnie Alkoholową i Al-Anon. Czy Ty jesteś może DDA (dorołle dziecko alkoholika)? Jesli tak, grupa DDA lub Al-Ano będzie najlepsza. I psycholog w Poradni Alkoholowej. Wejdż także na stronę kobieceserca - znajdziesz tam wiele wiadomoscii e-booki o kobietach, które kochają za bardzo.To właśnie Ty. Tylko praca nad sobą trwająca paręlat może zmienić Twoje życie. Nie piszę Ci, bys odeszła od toksyka, bo i tak zaraz znajdziesz sobie następnego. Zacznij od siebie. Tylko siebie możesz zmienić. A pisze Tobie to osoba, której to się udało. i która jest dzisiaj szczęśliwym człowiekiem. Uda Ci się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulaaa123
Renta 11 Po 1 dziękuję, bo bardzo potrzebowałam wsparcia. Pochodzę z rodziny dość dobrze sytuowanej. Mój ojciec jest biznesmenem w wolnych chwilach budującym własnoręcznie swoje posiadłości. Mama nie pracowała jak ja się urodziłam. W domu atmosfera była taka że żyliśmy sobie po prostu w symbiozie. Każdy miał swoje zadania i je sobie wykonywał. Ja gdy potrzebowałam dostawałam pieniądze na swoje potrzeby chociaż zawsze musiałam długo się o nie prosić. Ale tak ogólnie rzecz ujmując nikt ze sobą nie rozmawiał dogłębnie ani w ogóle praktycznie. Poza tematami o których trzeba było rozmawiać nie było nic. Czułam straszną pustkę,brak zrozumienia, brak szacunku co do mojej osoby w kwestii moich uczuć. Rodzice nie pili często ale jak już pili to było strasznie. Wieczne awantury, oskarżenia, płacze itd. Itp. Potem robili coś takiego że każde z osobna do mnie przychodziło porozmawiać o swoich problemach, które w trakcie awantury wychodziły i bolały. Ja z nimi rozmawiałam. Zawsze obiektywnie i nie stawałam po żadnej ze stron choć to było trudne, ponieważ to moi rodzice i mnie bolało bardzo że tak się dzieje. Chciałam to wszystko naprawić i poukładać nasze wspólne rodzinne życie. Dlatego z nimi rozmawiałam i rozmawiałam dogłębnie i szczerze. To nie były rozmowy rodzic-dziecko tylko poważne i czasami bardzo ciężkie rozmowy trwające często pół nocy. Potem zaczęłam ćpać. Trwało to 5 lat przez które niemal non stop dzień w dzień byłam nadmuchana. Nikt nic nie widział, ja miałam pieniądze i nic poza tym. Nie miałam znajomych ponieważ sama ich odrzucałam. Wolałam siedzieć sama cały dzień w wielkim domu i myśleć. Amfetamina potęgowała moje myślenie i rozwijała świadomość jeszcze bardziej przez co nie potrafiłam już normalnie myśleć tylko rozkładać na czynniki pierwsze każde zachowanie i każde słowo. Lubiłam to, lubiłam zagłębiać się w czyjąś osobowość, tworzyć modele zachowań, wzorce osobowości, szukać rozwiązania najbardziej zawiłych problemów dochodząc do samego początku. Mogę powiedzieć że uwielbiałam to. Później poszłam na studia na kryminologię i kryminalistykę. Napisałam pracę na temat osobowości seryjnych morderców. Miałam wielu znajomych ale tak na prawdę nikogo nie dopuściłam do siebie. Uważałam że i tak mnie nie zrozumieją, że szkoda czasu. Mimo wszystko byłam bardzo lubiana i jestem nadal. Ludzie do mnie lgną widzę to. Widzą we mnie kogoś z kim można pogadać, powiedzieć bardzo wiele. Może dlatego że posiadam bardzo rzadką cechę potrafię słuchać. W przeciwieństwie do modelu człowieka kochającego za bardzo lub też wielu kobiet trwających w toksycznych związkach, ja znam swoją wartość i wiem że jestem atrakcyjną, dobrze ustawioną, wykształconą i inteligentną osobą. Wiem i zdaje sobie sprawę że robię źle, znam na pamięć schematy zachowań i wiem jaka reakcja będzie na daną akcję. I CO Z TEGO? SKORO NIE UMIEM ŻYĆ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inka_o
zawsze istnieje możliwość pomyłki co do ludzi, których kochamy. To najgorszy błąd, jaki można popełnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulaaa123 umiesz zyc ty nie umiesz ZMIENIAC SIEBIE i scematow w ktorych wyroslas, a do tego nic nie maja pieniadze, atrakcyjny wygląd,wyksztalcenie czy inteligencja dlaczego umiesz sluchac innych ? a sobie nie dajesz tego prawa ? czujesz sie samotna bo wsplzycie z ludzmi wymaga wymiany ty dajesz a co bierzesz ? boisz sie samotnosci .a przciez piszesz ze jestes samotna zdefiniowanie problemu .... to polowa sukcesu.... druga jest zmiana zachowania, zmiana myslenia i zmiana siebie. Pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Etenia będzie ok
pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc turkusku 7 opisz co czujesz i co sie w tobie dzieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak widzisz nie jestes sama nie znAm powodu dlaczego przestalas tu pisac, a raczej nie chce wchodzic w szczegoly bo to i tak niczego juz nie zmieni ale moze pomysl by znow cos pisac, poczujesz wsparcie Dziewczyn pisam kiedys ze leki to nie wszystko trzeba to wszystko z siebie WYWALIC, OPLAKAC I DOPIERO PRZYJDZIE WYZDROWIENIE nie da sie inaczej bo tak jest skonstruowana nasza psychika nie da sie na dluzszą mete oszukiwac nadmiarem wyimaginowanej milosci bo milosc jest nam niezbedna ale ta prawdziwa plynaca samoczynnie z nas gdy jestesmy PRAWDZIWIE SZCZESLIWI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×