Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lisa Luisa 29

Czy moje małżeństwo jest nie ważne?

Polecane posty

Gość Lisa Luisa 29

Proszę się nie obawiać, nie będę w tym momencie rozczulać nad ideą wiecznej księżniczki, jaka tkwi w kobiecie. Ten temat zostawię sobie na inną okazję. Tak więc, wspominając sobie swoje własne zamążpójście, oraz sterty spraw jakie załatwiać trzeba było w urzędach i kościele, z przerażeniem stwierdzam, że to wszystko na marne! Na marne, proszę państwa! Mój ślub jest niechybnie nieważny! Czemuż nieważny, spytacie? Dlatego, że oboje z mężem, całkiem świadomie zresztą, nie posiadamy dzieci. Ha, myślicie państwo, że to nie istotne? Powiem wam, że istotne i to bardzo. Kiedy to, tuż przed ślubem „dopinaliśmy ostatnie guziki konkordatowej biurokracji, przyszło nam przebrnąć przez ostatnią formalną rozmowę z księdzem. Oczywiście nic nie jest tak żenujące, jak, przeprowadzane w ramach nauk przedmałżeńskich, uświadamianie seksualne, dla mnie jednak, zostały one pobite przez ową ostatnią rozmowę z księdzem, podczas której ksiądz wypełniał końcowe, aczkolwiek ważne, kwestionariusze. Pamiętam, że zadawał mnóstwo pytań, na które większość odpowiedzi brzmiała „tak. Problem powstał, kiedy to na jedno z pytań musiałam odpowiedzieć zdecydowane „nie! Pytanie brzmiało: „Czy chcę przyjąć i wychować potomstwo, którym Bóg nas obdarzy?. Kapłan który wypełniał owy formularz, omal nie spadł z krzesła, kiedy usłyszał moje zaprzeczenie. Pragnąc dociec i wyperswadować mi mój, jego zdaniem, błąd w myśleniu, prawie przyprawił mnie o atak histerii. Miałam już swoje jedno dziecko, moje potrzeby macierzyństwa zostały w pełni, przynajmniej na tamten okres, zaspokojone a ja nie widziałam powodu dla którego miałabym twierdzić inaczej tylko po to, żeby coś dobrze w papierach wyglądało. Summa summarum, złamać się nie dałam a biedny ksiądz miał dylemat. Według prawa kościelnego, do ślubu dojść, w takim wypadku, nie powinno. Natomiast, jeżeli prawda byłaby zatajona, mój ślub byłby nie ważny. Ja stałam przy swoim, ksiądz przy swoim. Rozmowa z mężem (facet liczył na wsparcie) nic nie dała, gdyż mój mąż mojej decyzji nie podważał. Do dzisiaj, zresztą nie podważa i dobrze mu z tym, mi też. Z brakiem wspólnego potomstwa również na szczęście. Jak się potyczka zakończyła? Ja wyszłam oburzona, a raczej zmęczona postawą księdza a on został ze swoimi papierkami sam na sam. Do ślubu doszło, ale do dzisiaj nie wiem co zostało zapisane, jako odpowiedz na to kategoryczne i niesprawiedliwe pytanie. Wydaje mi się jednak, że wymaganie takich deklaracji i to pod rygorem nieważności związku, jest po prostu zwyczajnym świństwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
heh, masz rację :O ja i tak nie mam zamiaru brać kościelnego, ale co racja to racja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
W Kościele rzymsko-katolickim chęć posiadania potomstwa jest niejako wymogiem kanoniczności małżeństwa. Dlaczego zależy Ci na opinii Kościoła, którego nauk nie przyjmujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Załóż swoją religię, jeśli jest Ci do czegoś potrzebna, a najwyraźniej jest, skoro wzięłaś ślub kościelny i wtedy ustal własne zasady i będziesz miała to co Ci się podoba. Pewnie nie będzie żadnych świństw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
czyli osoby bezpłodne nie mogą brać ślubu? :O to jakieś absurdalne jest. poza tym posiadanie własnego niekoniecznie jest szczytem marzeń, a jak ktoś chce adoptować? to co, też nieważne małżeństwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
W teologii rzymsko-katolickiej przeszkodą jest niechęć a nie bezpłodność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
dobra, a jeśli to nie niechęć a lęk przed ciążą? to też niechęć czy już choroba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
Lęk nie stanowi niechęci, ponieważ osoba zalękniona może wyrazić pragnienie walki z lękiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
nie chcę walczyć z lękiem, chcę adoptować. i co w takiej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nailty nailty
pytanie jest: czy przejmiesz potomstwo, ktorym Bog cie obdarzy, w domysle - JESLI cie nim obdarzy. Jesli nie zamierzasz miec dzieci, to sie zabezpieczasz, czyli nie bedzie co przyjmowac, tak samo z bezplodnoscia. Moim zdaniem chodzi o to, ze jesli Bog obdarzy cie potomstwem, to nie wyskrobiesz/oddasz tylko przyjmiesz i wychowasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
O to musisz już zapytać teologa katolickiego albo magistra prawa kanonicznego. Ja jestem protestantem i nie mogę dokonywać interpretacji za przedstawicieli tego Kościoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
"Moim zdaniem chodzi o to, ze jesli Bog obdarzy cie potomstwem, to nie wyskrobiesz/oddasz tylko przyjmiesz i wychowasz." a jeśli ciąża jest zagrożeniem dla życia matki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
W powyższej sytuacji pojawi się problem: kto ma prawo decydować, które życie jest ważniejsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lisa troszeczkę nie zrozumiałaś pytania księdza a mianowicie "„Czy chcę przyjąć i wychować potomstwo, którym Bóg nas obdarzy?" nie znaczy czy chcesz się parzyć z mężem aż nie zaciążysz a czy jeśli już się ta ciąża zdarzy to cy chcesz wychować potomstwo... Małżeństwo ie determinuje posiadania dzieci i nie pierniczcie o jakimś wymogu kanonicznym ;( Jak się bierze ślub kościelny to warto nie mówiąc o poznaniu wiary którą się deklaruje to jeszcze poznać prawa kanoniczne przynajmniej dotyczące śluby i małżeństwa... Tak by wypadało bo inaczej to jest to działanie irracjonalne a ślub jest tylko ładną ceremonią dla naiwnych a nie sakramentem. A poza tym jak się zna przepisy kanoniczne to się z księdzem nie trzeba kłócić czasem jedynie odesłać do w/w. To co piszecie o naukach mnie też rozbawiło. Oburza was wychowanie seksualne żenujące to dla was... No dobra ja jakoś nie odnotowałem żadnych żenujących rzeczy w tym co najwyżej mnie to nudziło ale patrząc po pytaniach jakie kobiety choć by tylko na tym forum zadają to uświadamianie na naukach przedmałżeńskich sensu pozbawione nie jest. Większość z was czuje się uświadomionych bo umie się bzykać ale fakt jest taki że jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. A to że kościół nie uznaje antykoncepcji? To już wolny wybór czy się stosować będziecie czy nie przecież kościół mówi że człowiek ma wolną wolę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nailty nailty
"a jeśli ciąża jest zagrożeniem dla życia matki?" nie wiem jak kosciol zapatruje sie na te sytuacje, ja tylko podalam SWOJA interpretacje pytania zadawanego przed slubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
" W powyższej sytuacji pojawi się problem: kto ma prawo decydować, które życie jest ważniejsze?" ochrona życia to w tym przypadku ochrona matki. jeśli matka nie przeżyje, to szanse dziecka drastycznie maleją, jak można więc ryzykować życie kobiety gdy szanse dla dziecka są nikłe? nie traktuję aborcji jako metody antykoncepcyjnej, ale z tym nie potrafię się zgodzić, są pewne sytuacje, gdy trzeba wybrać - ja wybieram człowieka zamiast tych kilku komórek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kościół zabrania
aborcji - w każdym przypadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz obok sekond hendu
dlatego też, jako że nie godzę się ze wszystkimi naukami kościoła, to do niego nie uczęszczam, nie będę brała kościelnego. świadomie zrezygnowałam z bierzmowania. wierzę natomiast i wiem, że Bóg wybacza kobiecie, jeśli ta usuwa ciąże ze względu na bardzo duże ryzyko dla niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt konkretny
Myślicielu, nie wprowadzaj w błąd - jak mniemam - swoich braci w wierze. Zachęcam do zapoznania się z książką "Prawo małżeńskie Kościoła Katolickiego" Ks. Piotr-Mieczysław Gajda aby uzupełnić swoją wiedzę. Cytat: "Małżeńska miłość jest bardzo ważnym elementem troski o dobro małżonków, ale nie jest istotnym obowiązkiem w znaczeniu prawnym, gdyż jest trudna do określenia i do sprawdzenia. Jej istnienie jest bardzo pożyteczne dla osiągnięcia zamierzonych celów małżeństwa. 2) Obowiązki związane z wydawaniem na świat potomstwa: a) oddawanie powinności małżeńskiej zmierzające do zrodzenia dzieci oraz b) przyjęcie dzieci poczętych ze współmałżonkiem. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nikt konkretny Po pierwsze nie mniemaj a opieraj się na faktach. Po drugie nie powołuj się w sprawach przepisów na książki kogoś tam bo mnie guzik obchodzi co jakiś ksiądz myśli na ten temat a istotne jest prawo. Które jest zresztą dość proste i mniej ortodoksyjne i zacofane niż się przeciwnikom kościoła wydaje. Po trzecie podany przez ciebie fragment nie przeczy moim słowom :D ""Małżeńska miłość jest bardzo ważnym elementem troski o dobro małżonków,(...) (...)jej istnienie jest bardzo pożyteczne dla osiągnięcia zamierzonych celów małżeństwa." Nie ma tu słowa o obowiązku posiadania dzieci!!!! I takie twierdzenie jest wprowadzaniem w błąd jak i herezją. co do punktu drugiego "b) przyjęcie dzieci poczętych ze współmałżonkiem." Tak bo kościół zakłada że jeśli dziecko się pocznie zostanie ono przyjęte przez rodziców jako dar Boga. "a) oddawanie powinności małżeńskiej zmierzające do zrodzenia dzieci oraz" Przepraszam czy to dokładny cytat? bo jeśli tak to porażający styl :D Ale ok kościół dość silnie podkreśla potrzebę seksu w małżeństwie jako jeden z czynników spajających związek. Naturalną konsekwencją seksu jest ciąża więc nie ma tu sprzeczności. Jednakże kościół dopuszcza naturalne metody regulacji poczęć a więc nie nakazuje mieć dzieci. Popełniacie błędy w interpretacji budując iluzję złego kościoła co nie do końca jest prawdą co więcej jak poznacie trochę Pismo święte jak i KKK to zobaczycie że tak naprawdę to wy decydujecie o sobie i nie każde odstępstwo od praw ludzkich jest jednoznaczne z koniecznością wyjścia z kościoła. Co do aborcji i zagrożenia dla życia matki.... Pasjonujący temat ale trochę populistyczny. Powiem tak lekarz mojej matce powiedział że jak zdecyduje się nie przerwać pierwszej ciąży to umrze nie dawali jej żadnych szans. Nie zgodziła się na aborcję i mimo że wiązało się to z dość długim pobytem w szpitalu urodziła. Jakoś przeżyła. Kolejna była moja siostra też nie dawali jej szans i zalecili aborcję.... Mam siostrę. Znowu lekarze się mylili. Mnie urodziła w wieku 42. W wieku ponad 70 lat potrafi chodzić po drzewach i zrywać jabłka. Czy lekarze mieli rację? Czy miała prawo przerwać te ciąże? Czy ryzyko było aż tak wielkie? Mam rodzeństwo tylko dla tego że moja matka nie uległa lekarzom i swojej wygodzie. "jak można więc ryzykować życie kobiety gdy szanse dla dziecka są nikłe" Czy na pewno wiadomo jakie są szanse? Czy chcielibyście żeby wasza matka podjęła decyzje że jej życie jest ważniejsze? Łatwo decydować za nieobecnych za te parę komórek ale trudniej jak się weźmie to do siebie. A teraz kwestia konsekwencji aborcji. Parę książek o tym napisano jak koszmarnie to się na psychice odbija. Owszem są kobiety po których to spływa ale jednak większość dopadają wątpliwości nieraz po kilkudziesięciu latach. Pytanie czy warto ryzykować chorobę psychiczną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szamanka222
Droga pani autorko! Dlaczego skopiowała pani mój artykuł i wkleiła go tutaj na forum?! Chyba to trochę nie ładnie!!! http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/46485,czy_moje_malzenstwo_jest_nie_wazne,artykul.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do pytania o to, jak w przypadku osób bezpłodnych: mnie na ten przykład na religii w szkole (chyba jeszcze gimnazjum, albo może też w technikum) uczyli, że w przypadku, kiedy para jest bezpłodna, to powinna starać się o adopcję. W ogóle, to uczyli mnie, że właśnie rodzina to mąż, żona i dziecko/ dzieci (tego uczyli mnie także na rożnych innych przedmiotach, choćby wos). I że małżeństwo ma na celu właśnie tworzenie takiej rodziny i rozmnażanie się (no jak każda żywa istota, także ludzie mają za zadanie przedłużanie gatunku). Słusznie, czy niesłusznie, zgadzam się z tym, czy nie- to zachowam już dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja nie moge wziac slubu koscielnego bo nie moge miec dzieci - tzn moge ale nie moge poczac ich naturalnie i wkurza mnie to, bo jesli kiedys zdecyduje sie na in vitro nie bede mogla nawet ochrzcic wlasnego dziecka Nie wyobrazam sobie tego.. jestem wierzaca i to nie moja wina ze wyszlo jak wyszlo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×